Szukałam Dragona cały dzień. Musiałam mu coś powiedzieć. Już za długo z
tym zwlekałam, za długo już to ukrywałam. Postanowiłam wyjawić prawdę. W
końcu wieczorem znalazłam go, podeszłam. Był na wrzosowej łące.
- Hej Dragon - powiedziałam miło.
- O hej, Sagi - uśmiechnął się
- Wiesz, mam sprawę... - przewróciłam oczyma
- Tak? Jaką?
- Ale ie będziesz się śmiał?
- Nie.. - wyszczerzył się żartobliwie
Nastała krótka cisza. Patrzyliśmy na siebie.
- Drago, ja...
- No co? - uśmiechnął się
Po czym pocałowałam go.
- No właśnie to... - zawstydziłam się
<Dragon?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 31 sierpnia 2014
Od Nasari "ważna wiadomość cz.1" (cd.Desoto)
Dzień zapowiadał się ciekawie, słońce posyłało na ziemie ciepłe promyki.
Byłam trochę podekscytowana. Desoto jeszcze spał, poszłam do niego.
- Desoto...? - szepnęłam czule do jego ucha
- Yymm? t-tak? - powiedział zaspany po czym ziewnął
- Muszę... Muszę ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Ale jak się całkiem obudzisz - zażartowałam
Wyszłam przed jaskinie, byłam z Desoto już dość długo. Wiedziałam że to ten jedyny, że go kocham, ze jest dla mnie wszystkim. Zaczynał się poważny związek z nim...
- Tak słonko? Co chciałaś mi powiedzieć? - siadł obok mnie
- To jest ważne, więc się skup...
- Tak... - wyszczerzył oczy
- Hah, ale nie aż tak - uśmiechnęłam się
- Co to za wiadomość? - podniósł brew
- Desoto.. Bo-bo ja... - jąkałam się - BO JA JESTEM W CIĄŻY - odparłam.
<Desoto?>
- Desoto...? - szepnęłam czule do jego ucha
- Yymm? t-tak? - powiedział zaspany po czym ziewnął
- Muszę... Muszę ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Ale jak się całkiem obudzisz - zażartowałam
Wyszłam przed jaskinie, byłam z Desoto już dość długo. Wiedziałam że to ten jedyny, że go kocham, ze jest dla mnie wszystkim. Zaczynał się poważny związek z nim...
- Tak słonko? Co chciałaś mi powiedzieć? - siadł obok mnie
- To jest ważne, więc się skup...
- Tak... - wyszczerzył oczy
- Hah, ale nie aż tak - uśmiechnęłam się
- Co to za wiadomość? - podniósł brew
- Desoto.. Bo-bo ja... - jąkałam się - BO JA JESTEM W CIĄŻY - odparłam.
<Desoto?>
Od Patricii "Wspólne polowanie cz. 2" (cd. Asuna)
Podczas polowania. Zobaczyłam jelenia zmieniającego się w szarego wilka
ze skrzydłami, zielonym wzorkiem na pysku, grzywką kończącą się w
kolorze zielonym i zielonym kryształkiem na szyi.
- A ja Patricia - przedstawiłam się - Yyy... Eee... Jak ty... to... yyy... Zrobiłaś że najpierw byłaś jeleniem, a teraz jesteś wilkiem? - jąkałam się
- Dzięki żywiołowi Izluzji. - wyjaśniła z uśmiechem.
- Aaaa... - zrozumiałam. Następnie nastąpiła chwila milczenia, po której mi i Asunie zaburczało w brzuchach. Zaśmiałyśmy się i wzięłyśmy się za jedzenie. Kiedy skończyłyśmy Asuna powiedziała:
- Jadłaś tak szybko, że aż uszy ci trzęsły!
- A tobie to nie?! - uśmiechnęłam się.
- No nie wiem... Nie próbowałam zaglądać na uszy jedząc. - uśmiechnęła się promiennie. - Wiem, za to że tobie tak, jakby było trzęsienie ziemi
- No na pewno - powiedziałam z zadziornym uśmiechem - Hmm... Może pójdziemy nad wodę? Co ty na to? - spytałam
- Spoko. - zgodziła się. Ruszyłyśmy nad jezioro, kiedy doszłyśmy wskoczyłam do wody ochlapując Asunę.
- Toś ty taka? - spytała As ochlapując mnie wchodząc do wody. Zaczęłyśmy się bawić w wodzie jak małe szczeniaki. To ochlapując się, to znowu pływając na wyścigi. Na koniec wyszłyśmy na brzeg, by odpocząć.
<Asuna?>
- A ja Patricia - przedstawiłam się - Yyy... Eee... Jak ty... to... yyy... Zrobiłaś że najpierw byłaś jeleniem, a teraz jesteś wilkiem? - jąkałam się
- Dzięki żywiołowi Izluzji. - wyjaśniła z uśmiechem.
- Aaaa... - zrozumiałam. Następnie nastąpiła chwila milczenia, po której mi i Asunie zaburczało w brzuchach. Zaśmiałyśmy się i wzięłyśmy się za jedzenie. Kiedy skończyłyśmy Asuna powiedziała:
- Jadłaś tak szybko, że aż uszy ci trzęsły!
- A tobie to nie?! - uśmiechnęłam się.
- No nie wiem... Nie próbowałam zaglądać na uszy jedząc. - uśmiechnęła się promiennie. - Wiem, za to że tobie tak, jakby było trzęsienie ziemi
- No na pewno - powiedziałam z zadziornym uśmiechem - Hmm... Może pójdziemy nad wodę? Co ty na to? - spytałam
- Spoko. - zgodziła się. Ruszyłyśmy nad jezioro, kiedy doszłyśmy wskoczyłam do wody ochlapując Asunę.
- Toś ty taka? - spytała As ochlapując mnie wchodząc do wody. Zaczęłyśmy się bawić w wodzie jak małe szczeniaki. To ochlapując się, to znowu pływając na wyścigi. Na koniec wyszłyśmy na brzeg, by odpocząć.
<Asuna?>
Od Asuny "A zapowiadał się całkiem udany dzień... cz. 6" (cd. Dragon)
- Zaraz się spóźnię, mam przechlapane... - szeptałam pod nosem. Biegłam
jak opętana do biblioteki z torbą wypchaną po sam brzeg książkami. Cały
dzisiejszy dzień śmigałam tam i z powrotem. Jestem na łapach od samego
ranka. Najpierw musiałam uporządkować jaskinię, co mi zajęło z godzinę,
biorąc pod uwagę ilość fiolek, książek oraz innych dziwnych, magicznych
przedmiotów. Następnie musiałam się zająć złamanym skrzydłem i bólem
głowy, potem małe polowanko, bo umierałam z głodu. I na koniec finałowy
bieg do biblioteki z książkami, które ważą chyba tonę.
"Jutro biorę urlop." - pomyślałam i przewróciłam oczami. Niespodziewanie potknęłam się o korzeń i zaliczyłam spotkanie z glebą. W dodatku, jak na złość puściły szwy w mojej torbie, przez co wszystkie "cegły" wylądowały na ziemi. Podniosłam się i szybko zaczęłam zbierać tomiska.
- Cześć, pomóc ci? - usłyszałam głos za sobą.
- Byłabym bardzo wdzięczna. - odpowiedziałam.
- Jestem Dragon, a ty? - spytał owy wilk, podając mi książki.
- Asuna. Miło mi poznać i dziękuję za pomoc. - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam czytadła.
<Dragon?>
"Jutro biorę urlop." - pomyślałam i przewróciłam oczami. Niespodziewanie potknęłam się o korzeń i zaliczyłam spotkanie z glebą. W dodatku, jak na złość puściły szwy w mojej torbie, przez co wszystkie "cegły" wylądowały na ziemi. Podniosłam się i szybko zaczęłam zbierać tomiska.
- Cześć, pomóc ci? - usłyszałam głos za sobą.
- Byłabym bardzo wdzięczna. - odpowiedziałam.
- Jestem Dragon, a ty? - spytał owy wilk, podając mi książki.
- Asuna. Miło mi poznać i dziękuję za pomoc. - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam czytadła.
<Dragon?>
Od Tsume'a "Porwani cz. 8" (cd.Damien lub Sora)
Po długim śnie i tak byłem zmęczony. Chyba mi dojdzie nowych blizn, ale
nie jestem pewny. Powoli otworzyłem oczy, na progu jaskini siedział
Damien rozmawiając z Sorą.
- Dziękuje Dam. Źle o tobie myślałem. Wy...wybacz - lekko się zawahał przepraszając, gdyż nie był w tym najlepszy. Od razu spojrzeli na mnie.
- Tsume, w końcu! - uradowała się Sora.
Damien się uśmiechnął, a ja ich widząc również.
- Dużo mnie nie było? - próbowałem wstać, lecz nie bardzo mi to wychodziło.
- Dwa i pół tygodnia - odpowiedział Dam - Leż, musisz odpoczywać.
- Dwa tygodnie? Żartujesz?! - zdziwiłem się. Nadal próbowałem wstać choć było to dla mnie bolesne.
- Tak - odpowiedziała za Damien'a Sora.
Westchnąłem. Co Asai chciała osiągnąć torturując nas? Nie wiem, ale wystarczy mi kłopotów. Spojrzałem na nich.
<Damien? Sora?>
- Dziękuje Dam. Źle o tobie myślałem. Wy...wybacz - lekko się zawahał przepraszając, gdyż nie był w tym najlepszy. Od razu spojrzeli na mnie.
- Tsume, w końcu! - uradowała się Sora.
Damien się uśmiechnął, a ja ich widząc również.
- Dużo mnie nie było? - próbowałem wstać, lecz nie bardzo mi to wychodziło.
- Dwa i pół tygodnia - odpowiedział Dam - Leż, musisz odpoczywać.
- Dwa tygodnie? Żartujesz?! - zdziwiłem się. Nadal próbowałem wstać choć było to dla mnie bolesne.
- Tak - odpowiedziała za Damien'a Sora.
Westchnąłem. Co Asai chciała osiągnąć torturując nas? Nie wiem, ale wystarczy mi kłopotów. Spojrzałem na nich.
<Damien? Sora?>
Od Damien'a "Porwani cz 7'' (cd. Tsume)
Podleciałem do Tsume'a. Usiadłem koło niego i spróbowałem uleczyć.
Wszystko na nic. Potrzebował pomocy. Nad naszymi głowami przeleciał...
MÓJ BRAT?! Była tam też Sora i Tiffany.
Gdy zobaczył w jakim jesteśmy stanie podbiegł do nas.
- Musimy ich stąd zabrać! - krzyknęła Sora.
- Już niedługo Tsumku! - złapała Tsume'a za łapę Sora.
Wszyscy oprócz Tsu, wytworzyliśmy barierę dzięki której od razu mogliśmy się znaleźć na terenach naszej watahy. Udało nam się. Przeniosło nas na plażę. Czekała tam już Ice. Podbiegła do Tsume'a i pomogła.
*******
Rano odwiedziłem go. Był cały posiniaczony i wyglądał jak mumia.
- Trzymasz się? - zapytałem.
- Tak - odpowiedział a potem zasnął.
<Tsume?>
Gdy zobaczył w jakim jesteśmy stanie podbiegł do nas.
- Musimy ich stąd zabrać! - krzyknęła Sora.
- Już niedługo Tsumku! - złapała Tsume'a za łapę Sora.
Wszyscy oprócz Tsu, wytworzyliśmy barierę dzięki której od razu mogliśmy się znaleźć na terenach naszej watahy. Udało nam się. Przeniosło nas na plażę. Czekała tam już Ice. Podbiegła do Tsume'a i pomogła.
*******
Rano odwiedziłem go. Był cały posiniaczony i wyglądał jak mumia.
- Trzymasz się? - zapytałem.
- Tak - odpowiedział a potem zasnął.
<Tsume?>
Od Saphire "Poszukiwania cz. 3" (cd. Tsume)
Siedziałam przy wejściu do jaskini i czekałam, aż burza minie. Przy okazji oglądałam również pioruny. Po jakimś czasie zasnęłam.
***
Śniła mi się moja rodzina. Byłam tam ja, moi rodzice, babcia i jakaś niebieska wilczyca. Domyślałam się, że była to moja ciocia. Wszyscy byli szczęśliwi, lecz po jakimś czasie ciocia i babcia zniknęły. Po chwili moi rodzice również zniknęli, a mnie zaczęły gonić czarne wilki. Nagle przede mną stanęła moja ciocia, a złe wilki zniknęły.
***
Mój sen niestety się skończył. Gdy się obudziłam, spostrzegłam, że burza też się zakończyła.
- To którędy do mojej cioci?
<Tsume?>
***
Śniła mi się moja rodzina. Byłam tam ja, moi rodzice, babcia i jakaś niebieska wilczyca. Domyślałam się, że była to moja ciocia. Wszyscy byli szczęśliwi, lecz po jakimś czasie ciocia i babcia zniknęły. Po chwili moi rodzice również zniknęli, a mnie zaczęły gonić czarne wilki. Nagle przede mną stanęła moja ciocia, a złe wilki zniknęły.
***
Mój sen niestety się skończył. Gdy się obudziłam, spostrzegłam, że burza też się zakończyła.
- To którędy do mojej cioci?
<Tsume?>
Od Kai'ego "Konkurencja cz.8" (cd. Rafael)
- Uuuu... Stary... To se laskę wybrałeś! - roześmiałem się.
- O co ci chodzi? - warknął.
- Niedostępna trochę jest ta Kii, nie sądzisz?
- A bo ja wiem... Trzeba wiedzieć jak do niej dotrzeć, i ja tego dokonam... - uśmiechnął się zadziornie.
- Powodzenia!... - upadłem ze śmiechu trzymając się za brzuch i tarzałem się po ziemi.
- Coś ci nie pasi? Nie wierzysz we mnie?! - zrobił minę obrażonego i chciał już odchodzić, ale ja się podniosłem z ziemi i podbiegłem do niego i złapałem łapą za ramię. Dostrzegłem, że Alex już gdzieś zwiał, ale teraz nie przejmowałem się tym zbytnio.
- Sorkasy, poniosło mi... - szturchnąłem go znacząco łokciem w łapę z szerokim przyjacielskim uśmiechem - Jak chcesz, to pomogę ci ją zdobyć i doradzę w razie czego...
<Rafael? Służę pomocą. W stosunku do pozostałych kandydatów mogę z dumą powiedzieć, że prowadzisz. x3>
- O co ci chodzi? - warknął.
- Niedostępna trochę jest ta Kii, nie sądzisz?
- A bo ja wiem... Trzeba wiedzieć jak do niej dotrzeć, i ja tego dokonam... - uśmiechnął się zadziornie.
- Powodzenia!... - upadłem ze śmiechu trzymając się za brzuch i tarzałem się po ziemi.
- Coś ci nie pasi? Nie wierzysz we mnie?! - zrobił minę obrażonego i chciał już odchodzić, ale ja się podniosłem z ziemi i podbiegłem do niego i złapałem łapą za ramię. Dostrzegłem, że Alex już gdzieś zwiał, ale teraz nie przejmowałem się tym zbytnio.
- Sorkasy, poniosło mi... - szturchnąłem go znacząco łokciem w łapę z szerokim przyjacielskim uśmiechem - Jak chcesz, to pomogę ci ją zdobyć i doradzę w razie czego...
<Rafael? Służę pomocą. W stosunku do pozostałych kandydatów mogę z dumą powiedzieć, że prowadzisz. x3>
piątek, 29 sierpnia 2014
Od Damien'a "Randka? cz.5''
Po tym jak Desari mnie prawie udusiła, zniechęciłem się do niej. Jest za
bardzo wybuchowa i woli być sama. Ja taki nie jestem. Jestem inny,
chociaż teraz... Szukałem wadery doskonałej, ale jej nie znalazłem.
Chyba już do końca życia będę samotny. Tiffany próbuje postawić mnie na
duchu, ponieważ jednym z jej żywiołów jest życie. Ma dobre porady...
Dobrze mieć taką siostrę. Lecz nie zniechecam się do wader. Nadal szukam
tej ''wyjątkowej'', choćby trwało to wieczność, nigdy nie odpuszczę.
Jedną nawet poznałem... Wygląda tak:
Należy do innej watahy, ale też jest czarodziejką, jak ja czarodziejem . Czasem utrzymujemy doskonałe tematy. Cieszę się przynajmniej że mam przyjaciół i rodzinę...
Należy do innej watahy, ale też jest czarodziejką, jak ja czarodziejem . Czasem utrzymujemy doskonałe tematy. Cieszę się przynajmniej że mam przyjaciół i rodzinę...
Od Desari "Randka? cz. 4" (cd. Damien)
Następnego dnia uświadomiłam sobie, że zgodziłam się pójść z nim... na randkę?
- W co ja się do cholery wpakowałam... - mruczałam pod nosem. Większość dnia medytowałam, żeby ochłonąć. Później poszłam na coś zapolować, niestety, nie wyszło mi to za dobrze. Cóż, czasem się tak zdarza. Na szczęście miałam przy sobie kilka jeżyn, które z przyjemnością zjadłam. 18:00 pojawiła się tak szybko, jakby specjalnie dla mnie. Przeklęłam cicho i ruszyłam żółwim tempem z jaskini. Gdy odsunęłam głaz zasłaniający wylot, zobaczyłam Damiena.
- Idziemy? - spytał machając ogonem. Ja tylko wzruszyłam barkami i usiadłam.
<Damien?>
- W co ja się do cholery wpakowałam... - mruczałam pod nosem. Większość dnia medytowałam, żeby ochłonąć. Później poszłam na coś zapolować, niestety, nie wyszło mi to za dobrze. Cóż, czasem się tak zdarza. Na szczęście miałam przy sobie kilka jeżyn, które z przyjemnością zjadłam. 18:00 pojawiła się tak szybko, jakby specjalnie dla mnie. Przeklęłam cicho i ruszyłam żółwim tempem z jaskini. Gdy odsunęłam głaz zasłaniający wylot, zobaczyłam Damiena.
- Idziemy? - spytał machając ogonem. Ja tylko wzruszyłam barkami i usiadłam.
<Damien?>
Od Sofij "Nieprzyjemny powrót z urlopu... cz.1" (cd. chętny)
Pożegnaliśmy się z rodziną i wyruszyliśmy w drogę powrotną do "domu". Po dość długim czasie wyczerpującej wędrówki zapytałam:
- Eragon, kiedy zrobimy postój? Mały jest bardzo zmęczony...
- Już niedaleko stąd jest jama, gdzie zawsze w dzieciństwie się ukrywałem. - uśmiechnął się w odpowiedzi.
5 min. później doszliśmy do miejsca, o którym mówił Eragon.
- Już jesteśmy. - powiedział.
- Och, nareszcie! Ty idź coś upoluj, a ja z Sambo posiedzę tutaj i odpoczniemy trochę.
- Dobra. - oparł i zniknął w gęstych krzakach jagód.
Minęła godzina, potem dwie, a Eragona wciąż nie było. Czułam się naprawdę zaniepokojona.
- Mamo, jestem głodny... - rzekł zmartwiony Sambo.
- Ja też. Masz zjedz trochę tych jagód. - odparłam wskazując na krzak.
Mały gdy zjadł natychmiast usnął, więc miałam trochę czasu by poszukać Eragona. Poszłam na polane niedaleko od naszej jaskini, na którą on się kierował. Nagle patrzę rozchylając ostatnie gałęzie dzielące mnie z moim celem poszukiwań, a Eragon toczy zaciętą bitwę z jakimiś nieznanymi mi, groźnie wyglądającymi wilkami. Gdy już dobiegłam, zdążyli uciec. Podbiegłam do Egragona, ponieważ leżał na ziemi wyczerpany.
- Eragon... - szepnęłam przerażona.
- Sambo... - odparł dysząc.
- Co?
- Chodziło im o Sambo! Idź do niego! Poradzę sobie! - wydusił resztami sił. Skinęłam głową i prędko pobiegłam do jaskini. Było już niestety za późno - zabrali go.
Poleciałam do Eragona i powiedziałam mu to. Był ranny, więc pospiesznie zabrałam go na barki i poleciałam do domu. W połowie drogi straciłam siły i zlecieliśmy na ziemie. Poszliśmy pod drzewo i tam leżeliśmy, nie wiedząc co zrobić. Zza krzaków pojawił się jakiś wilk...
<cd. chętny>
- Eragon, kiedy zrobimy postój? Mały jest bardzo zmęczony...
- Już niedaleko stąd jest jama, gdzie zawsze w dzieciństwie się ukrywałem. - uśmiechnął się w odpowiedzi.
5 min. później doszliśmy do miejsca, o którym mówił Eragon.
- Już jesteśmy. - powiedział.
- Och, nareszcie! Ty idź coś upoluj, a ja z Sambo posiedzę tutaj i odpoczniemy trochę.
- Dobra. - oparł i zniknął w gęstych krzakach jagód.
Minęła godzina, potem dwie, a Eragona wciąż nie było. Czułam się naprawdę zaniepokojona.
- Mamo, jestem głodny... - rzekł zmartwiony Sambo.
- Ja też. Masz zjedz trochę tych jagód. - odparłam wskazując na krzak.
Mały gdy zjadł natychmiast usnął, więc miałam trochę czasu by poszukać Eragona. Poszłam na polane niedaleko od naszej jaskini, na którą on się kierował. Nagle patrzę rozchylając ostatnie gałęzie dzielące mnie z moim celem poszukiwań, a Eragon toczy zaciętą bitwę z jakimiś nieznanymi mi, groźnie wyglądającymi wilkami. Gdy już dobiegłam, zdążyli uciec. Podbiegłam do Egragona, ponieważ leżał na ziemi wyczerpany.
- Eragon... - szepnęłam przerażona.
- Sambo... - odparł dysząc.
- Co?
- Chodziło im o Sambo! Idź do niego! Poradzę sobie! - wydusił resztami sił. Skinęłam głową i prędko pobiegłam do jaskini. Było już niestety za późno - zabrali go.
Poleciałam do Eragona i powiedziałam mu to. Był ranny, więc pospiesznie zabrałam go na barki i poleciałam do domu. W połowie drogi straciłam siły i zlecieliśmy na ziemie. Poszliśmy pod drzewo i tam leżeliśmy, nie wiedząc co zrobić. Zza krzaków pojawił się jakiś wilk...
<cd. chętny>
Od Tsume'a "Porwani cz 6'' (cd.Damien)
Powoli spadłem z pleców Damien prosto w łapy wrogich wilków wilków. W
tym momencie poczułem się jak szczeniak. Wiec zrobiłem coś co kiedyś.
Schowałem obolałą głowę w łapach. Pomyślałem o matce i od razu łzy
napłynęły mi do oczu.
- Tsuume! - wrzasnął Damien.
- Uciekaj! - krzyknąłem na lecącego w moją stronę Damien'a. Zdezorientowany posłuchał mnie i odleciał na pewną długość. A wokół mnie pojawiało się pole magnetyczne nasiąknięte ogromną temperaturą i ciśnieniem. Wilki nie zważając na nią ruszyły w moją stronę, a pole wybuchło wyrzucając szczątki wilków na wszystkie strony świata. Dałem znak Damien'owi aby mi pomógł.
<Damien?>
- Tsuume! - wrzasnął Damien.
- Uciekaj! - krzyknąłem na lecącego w moją stronę Damien'a. Zdezorientowany posłuchał mnie i odleciał na pewną długość. A wokół mnie pojawiało się pole magnetyczne nasiąknięte ogromną temperaturą i ciśnieniem. Wilki nie zważając na nią ruszyły w moją stronę, a pole wybuchło wyrzucając szczątki wilków na wszystkie strony świata. Dałem znak Damien'owi aby mi pomógł.
<Damien?>
Od Damien'a "Porwani cz 5'' (cd.Tsume)
- Nie mam pojęcia. Wyczyścili nam moce - padłem na ziemię z bólu.
- Nie ociągać się! - krzyknął basior z wrogiej watahy za mną.
Zaprowadzili mnie do ciemnego pomieszczenia. Nie widziałem tam nic. W takiej ciemności rozmyślałem jak tu coś zrobić.
- Jak będę tutaj z tydzień oślepnę - pomyślałem w duchu.
Spojrzałem na swoje łapy. Były całe zakrwawione nie mówiąc już o innych częściach ciała. Wyglądałem jak nie ja. Tak całą noc myślałem jak stąd uciec. Myślałem o Tsume'ie. Nagle zerwałem się z miejsca. Pod moimi łapami pojawiły się jakieś iskry.
- Co to? - zapytałem sam siebie.
Wytworzyłem proste zaklęcie oświetlające drogę! Jak mi się to udało sam nie wiem. Najwyraźniej słabła moc Asai, czyli odzyskiwałem powoli swoją moc. Podążałem za światłem. Doszedłem wreszcie do krat, które ''nieumożliwiały'' wyjście z tej morderczej pułapki. Teraz wywołałem zaklęcie ''rozsuwania krat" i nie tylko. Wyszedłem z klatki i chodziłem sobie z resztek sił po korytarzu. O dziwo nie było tam żadnych strażników. Byłem na tyle silny, że mogłem zrobić się niewidzialny. Po chwili doszedłem do pomieszczenia z napisem ,,Piekielny Pokój''. Widziałem tam Tsume, niemalże smażonego na ogniu. Leżał tam, w najchłodniejszym miejscu, obolały i krwawiący. Zrobiłem się widzialny. Gdy mnie zobaczył od razu zrobiło mu się lepiej.
- Pomóż mi! - wyszeptał, gdyż miał o wiele dłużej niż ja tę diabelską obrożę na szyi.
Otworzyłem kraty tą samą metodą. Musiałem szybko go stąd zabrać. Podszedłem do niego. Nie miał siły wstać. Próbowałem uleczyć jego rany, ale nic z tego nie wyszło. Byłem jeszcze za słaby. Powoli ''wygramoliłem'' go z tego wręcz wulkanu ognia.
Zobaczyli nas strażnicy.
- Łapać ich! - krzyknęli.
Z resztek sił wyczarowałem sobie skrzydła. Wziąłem Tsume'a na grzbiet i uciekłem strażnikom. Asai jednak o wszystkim wiedziała. Przy wyjściu z tej mega ogromnej jaskini stała z piętnastoma wojownikami.
Aż tu nagle nad nimi przelecieli...
<Tsume? Nie umieraj mi tu!>
- Nie ociągać się! - krzyknął basior z wrogiej watahy za mną.
Zaprowadzili mnie do ciemnego pomieszczenia. Nie widziałem tam nic. W takiej ciemności rozmyślałem jak tu coś zrobić.
- Jak będę tutaj z tydzień oślepnę - pomyślałem w duchu.
Spojrzałem na swoje łapy. Były całe zakrwawione nie mówiąc już o innych częściach ciała. Wyglądałem jak nie ja. Tak całą noc myślałem jak stąd uciec. Myślałem o Tsume'ie. Nagle zerwałem się z miejsca. Pod moimi łapami pojawiły się jakieś iskry.
- Co to? - zapytałem sam siebie.
Wytworzyłem proste zaklęcie oświetlające drogę! Jak mi się to udało sam nie wiem. Najwyraźniej słabła moc Asai, czyli odzyskiwałem powoli swoją moc. Podążałem za światłem. Doszedłem wreszcie do krat, które ''nieumożliwiały'' wyjście z tej morderczej pułapki. Teraz wywołałem zaklęcie ''rozsuwania krat" i nie tylko. Wyszedłem z klatki i chodziłem sobie z resztek sił po korytarzu. O dziwo nie było tam żadnych strażników. Byłem na tyle silny, że mogłem zrobić się niewidzialny. Po chwili doszedłem do pomieszczenia z napisem ,,Piekielny Pokój''. Widziałem tam Tsume, niemalże smażonego na ogniu. Leżał tam, w najchłodniejszym miejscu, obolały i krwawiący. Zrobiłem się widzialny. Gdy mnie zobaczył od razu zrobiło mu się lepiej.
- Pomóż mi! - wyszeptał, gdyż miał o wiele dłużej niż ja tę diabelską obrożę na szyi.
Otworzyłem kraty tą samą metodą. Musiałem szybko go stąd zabrać. Podszedłem do niego. Nie miał siły wstać. Próbowałem uleczyć jego rany, ale nic z tego nie wyszło. Byłem jeszcze za słaby. Powoli ''wygramoliłem'' go z tego wręcz wulkanu ognia.
Zobaczyli nas strażnicy.
- Łapać ich! - krzyknęli.
Z resztek sił wyczarowałem sobie skrzydła. Wziąłem Tsume'a na grzbiet i uciekłem strażnikom. Asai jednak o wszystkim wiedziała. Przy wyjściu z tej mega ogromnej jaskini stała z piętnastoma wojownikami.
Aż tu nagle nad nimi przelecieli...
<Tsume? Nie umieraj mi tu!>
Od Tsume'a "Porwani cz. 4" (cd.Damien)
Położyłem uszy, zaskoczony obecności Asai. Zmieniała się kiedyś wraz z
moją matką potrafiły rozmawiać i śmiać się dniami i nocami co było ich
odbiciem. Moja matka potulna, chłodna i ciemna noc, a Asai upalny
słoneczny dzień. Teraz widziałem w niej część swego ojca. Przeraża mnie
to, nie wiem co powiedzieć. Milczeniem z lekko uchylonym pyskiem
skwitowałem jej rozkaz:
- Damien'a do Klatki Nocy, a Tsume'a do Piekielnego Pokoju!
Damien spojrzał na mnie błagalnie. Nie byłem w sanie nic zrobić.
- Chcę popatrzeć jak cierpią, uciekając od ich prawdziwych duszy.
Dostałem batem z hakami, tak mocno że 2/3 skóry na grzbiecie zostało zerwane. Ryknąłem z łzami w oczach i przez łzy spojrzałem jak przykładają Damien'owi, rozgrzany do czerwoności kawał żelaza. Jego wrzask poruszył całą dolinę. Oby go ktoś usłyszał. Obaj padliśmy na ziemie, jak muchy.
- Matki nie byłyby z was dumne. Jesteście żałośni. Zabrać ich!
Założyli nas równie rozgrzane oborzę i pociągnęli w dwie inne strony.
- Damien wymyśl coś! - krzyknąłem obolałym gardłem.
<Damien?>
- Damien'a do Klatki Nocy, a Tsume'a do Piekielnego Pokoju!
Damien spojrzał na mnie błagalnie. Nie byłem w sanie nic zrobić.
- Chcę popatrzeć jak cierpią, uciekając od ich prawdziwych duszy.
Dostałem batem z hakami, tak mocno że 2/3 skóry na grzbiecie zostało zerwane. Ryknąłem z łzami w oczach i przez łzy spojrzałem jak przykładają Damien'owi, rozgrzany do czerwoności kawał żelaza. Jego wrzask poruszył całą dolinę. Oby go ktoś usłyszał. Obaj padliśmy na ziemie, jak muchy.
- Matki nie byłyby z was dumne. Jesteście żałośni. Zabrać ich!
Założyli nas równie rozgrzane oborzę i pociągnęli w dwie inne strony.
- Damien wymyśl coś! - krzyknąłem obolałym gardłem.
<Damien?>
Od Dragona „A zapowiadał się całkiem udany dzień... cz.5" (cd.chętny)
Leżałem tak samotnie przed jaskinią dopóki nie zjawiła się Desari.
- Cześć - powiedziała jak zwykle ponuro.
- Cześć - odburknąłem.
- I jak się czujesz? Lepiej ci? - zapytała zdejmując bandaż.
- Trochę lepiej.
Wadera dokładnie obejrzała ranę i zmieniła opatrunek.
- Gotowe - oznajmiła po kilku minutach. - Rana szybko się goi. Za dwa tygodnie będziesz "zdrowy", jednak pamiętaj, że łapa nie wróci do pełnej sprawności.
- Trudno. - zbytnio się tym nie przejąłem. I tak nikt mnie nie kocha. Nie mam dla kogo być "piękny".
Ona tylko spojrzała na mnie swoimi złotymi ślepiami.
- Wpadnę jutro. - wstała i odeszła, a ja zostałem znów sam.
<jakiś chętny?>
- Cześć - powiedziała jak zwykle ponuro.
- Cześć - odburknąłem.
- I jak się czujesz? Lepiej ci? - zapytała zdejmując bandaż.
- Trochę lepiej.
Wadera dokładnie obejrzała ranę i zmieniła opatrunek.
- Gotowe - oznajmiła po kilku minutach. - Rana szybko się goi. Za dwa tygodnie będziesz "zdrowy", jednak pamiętaj, że łapa nie wróci do pełnej sprawności.
- Trudno. - zbytnio się tym nie przejąłem. I tak nikt mnie nie kocha. Nie mam dla kogo być "piękny".
Ona tylko spojrzała na mnie swoimi złotymi ślepiami.
- Wpadnę jutro. - wstała i odeszła, a ja zostałem znów sam.
<jakiś chętny?>
Od Asuny "Wspólne polowanie cz.1" (cd. Patricia)
Spacerowałam po Zielonym Lesie w poszukiwaniu zdobyczy. Byłam tak
głodna, że moje burczenie w brzuchu można by było uznać za trzęsienie
ziemi. Na całe szczęście znalazłam stado jeleni i saren. Przybrałam
postać sarny i zamaskowałam zapach, to była jedna z moich ulubionych
sztuczek iluzyjnych. Wkroczyłam dumnie między łanie i kozły.
Przechadzałam się pośród stada i wypatrywałam jakiejś dorodnej sarny,
która posłuży jako mój obiad. Nagle zauważyłam w krzewach łeb wilka,
widocznie jeszcze ktoś zgłodniał.
Stado chyba wyczuło obecność gościa, bo ruszyło biegiem w stronę lasu. Tylko ja stałam w miejscu.
Wilk zaczął gonić stado, a ja za nim. Nie chcę stracić obiadu. Przybrałam swoją naturalną postać i dogoniłam wilczycę oraz stado. Rzuciłam się na pierwszego lepszego samca. Wbiłam kły w jego gardło i przegryzłam tchawicę. Padł na ziemię. Owa wadera wykonała ten sam ruch co ja. Jeleń skonał.
Podeszłam do wilka.
Jej futro na grzbiecie miało śnieżnobiały kolor, natomiast włosie przy czaszce i ogon był pomarańczowy.
- Hej. Jestem Asuna, a Ty? - Uśmiechnęłam się.
<Patricia? Odpowiesz?>
Stado chyba wyczuło obecność gościa, bo ruszyło biegiem w stronę lasu. Tylko ja stałam w miejscu.
Wilk zaczął gonić stado, a ja za nim. Nie chcę stracić obiadu. Przybrałam swoją naturalną postać i dogoniłam wilczycę oraz stado. Rzuciłam się na pierwszego lepszego samca. Wbiłam kły w jego gardło i przegryzłam tchawicę. Padł na ziemię. Owa wadera wykonała ten sam ruch co ja. Jeleń skonał.
Podeszłam do wilka.
Jej futro na grzbiecie miało śnieżnobiały kolor, natomiast włosie przy czaszce i ogon był pomarańczowy.
- Hej. Jestem Asuna, a Ty? - Uśmiechnęłam się.
<Patricia? Odpowiesz?>
Od Tiffany "Nieustraszony, ale... cz.1'' (cd.Dejan)
Był deszczowy dzień. Deszcz padał tak mocno, że było słychać jak każda
kropla uderza w ziemię. Było błotnisto. Nie mogłam iść po ziemi, bo już
bym się w niej ''zagrzebała''. Wyczarowałam sobie skrzydła i leciałam
sobie w deszczu. Byłam mokra do suchej nitki. Moja jaskinia była trochę
drogi stąd, wiec postanowiłam poszukać jakieś jaskini by spędzić w niej
noc. Nagle natknęłam się na nawet dużą jaskinię. Wylądowałam i weszłam
do niej. Nie byłam tam sama. Na końcu jaskini spał pewien basior.
- Przepraszam? - powiedziałam nieśmiało.
Nagle ruszył się jak torpeda.
- Kto ty jesteś?! - odrzekł twardym głosem.
- Jestem Tiffany. Myślałam że jaskinia jest pusta, nie będę Ci przeszkadzać - rzekłam szykując się do lotu.
- Czekaj! Ja Cię przecież nie wyganiam - uśmiechnął się.
- Naprawdę, mogę tu zostać do kiedy nie skończy się ta burza? - zapytałam odwracając się.
- Tak... Tylko uważaj jesteś skazana na mękę słuchania moich kawałów - usiadł rozkładając swoje skrzydła.
- No ok, lubię kawały - usiadłam i słuchałam.
<Dejan?>
- Przepraszam? - powiedziałam nieśmiało.
Nagle ruszył się jak torpeda.
- Kto ty jesteś?! - odrzekł twardym głosem.
- Jestem Tiffany. Myślałam że jaskinia jest pusta, nie będę Ci przeszkadzać - rzekłam szykując się do lotu.
- Czekaj! Ja Cię przecież nie wyganiam - uśmiechnął się.
- Naprawdę, mogę tu zostać do kiedy nie skończy się ta burza? - zapytałam odwracając się.
- Tak... Tylko uważaj jesteś skazana na mękę słuchania moich kawałów - usiadł rozkładając swoje skrzydła.
- No ok, lubię kawały - usiadłam i słuchałam.
<Dejan?>
Od Damiena "Porwani cz. 3'' (cd.Tsume)
Trochę się zmartwiłem że Tsume, nie odpowiadał na jakiekolwiek moje
krzyki. Wilki śmiały się szyderczo. Nagle jedna mroczna wadera wcelowała
strugę niebieskiego światła w Tsume'a.
- Jak nam tu umrzesz nie będzie zabawy - zaśmiała się i prowadziła pozostałe wilki.
Tsu nagle się podniósł z ziemi.
- Tsu! Ty żyjesz! - krzyknąłem wesołym głosem.
- Może... - wybełkotał.
Jeszcze czuł nie przerwany ból. Wilki prowadziły nas do jaskini. W niej latały różne stwory przypominające dementorów. Wypuściły mnie i Tsu z klatki. Przed nami stała znana mi wadera.
- Witajcie - powiedziała chłodnym tonem.
Za pomocą jej głosu sama się zdemaskowała. To była Asai! Jej córką jest Sofferenza...
<Tsume?>
- Jak nam tu umrzesz nie będzie zabawy - zaśmiała się i prowadziła pozostałe wilki.
Tsu nagle się podniósł z ziemi.
- Tsu! Ty żyjesz! - krzyknąłem wesołym głosem.
- Może... - wybełkotał.
Jeszcze czuł nie przerwany ból. Wilki prowadziły nas do jaskini. W niej latały różne stwory przypominające dementorów. Wypuściły mnie i Tsu z klatki. Przed nami stała znana mi wadera.
- Witajcie - powiedziała chłodnym tonem.
Za pomocą jej głosu sama się zdemaskowała. To była Asai! Jej córką jest Sofferenza...
<Tsume?>
Od Tsume'a "Porwani cz.2" (cd. Damien'a)
Nagle opadałem bez siły. Nie wiem co ten urok miał w sobie, ale mnie
powoli wykańczał. Blizna znów zaczęła mi krwawić przez co strumykiem i
kapać na wilki, które mnie niosły.
- Tsume? - zapytał zaniepokojony Damien.
Ból rozrywał mi głowę, aż położyłem uszy, aby ograniczyć dostęp dźwięków.
- Tsu ty krwawisz! - wrzasnął i zaczął się rozglądać po wilkach - Pomóżcie mu!
- Nie ma potrzeby - szepnąłem. Spróbowałem resztkami sił wyczarować demony, ale wyszła tylko ciemno-szara mgła. Zasnąłem ze zmęczenia wsłuchując się w dalekie okrzyki Damien'a.
<sorka brak weny. Miałam wczoraj, ale ojciec neta mi wyłączył i nie napisałam ;/ Damien?>
- Tsume? - zapytał zaniepokojony Damien.
Ból rozrywał mi głowę, aż położyłem uszy, aby ograniczyć dostęp dźwięków.
- Tsu ty krwawisz! - wrzasnął i zaczął się rozglądać po wilkach - Pomóżcie mu!
- Nie ma potrzeby - szepnąłem. Spróbowałem resztkami sił wyczarować demony, ale wyszła tylko ciemno-szara mgła. Zasnąłem ze zmęczenia wsłuchując się w dalekie okrzyki Damien'a.
<sorka brak weny. Miałam wczoraj, ale ojciec neta mi wyłączył i nie napisałam ;/ Damien?>
Od Tamorayn'a "Moja historia cz.3" (cd. Kiiyuko lub Desari)
Wszedłem do jaskini. Naprawdę miałem nadzieje, że zobaczę jeszcze tę
waderę. W środku była dość ładna, biała wadera z prążkami na grzbiecie i
różowo-białymi włosami.
- Co tu robisz? - warknęła
- Yyyy... Hej... Jestem Tamorayn. Jedna wadera, Des. Pokazała mi twoją grotę, chciałem cię zapytać czy mogę dołączyć. To mogę? - mówiłem jednym tchem.
- Tak. - powiedziała spokojniej - A tak w ogóle jestem Kiiyuko.
- Tamorayn, czyli po prostu Rayn. - uśmiechnąłem się.
- Chodź pokaże ci tereny - powiedziała i wyszła. Chodziliśmy po wielu pięknych miejscach. Wadera co rusz opowiadała o nich. Kiedy dochodziliśmy do końca "wycieczki", jaskiń. Zobaczyliśmy Des. Uśmiechnąłem się promiennie mówiąc do wadery:
- Hej
- Cześć - przywitała się z waderą Kiiyuko.
- Siema - odpowiedziała Des.
<Desari? Kiiyuko?>
- Co tu robisz? - warknęła
- Yyyy... Hej... Jestem Tamorayn. Jedna wadera, Des. Pokazała mi twoją grotę, chciałem cię zapytać czy mogę dołączyć. To mogę? - mówiłem jednym tchem.
- Tak. - powiedziała spokojniej - A tak w ogóle jestem Kiiyuko.
- Tamorayn, czyli po prostu Rayn. - uśmiechnąłem się.
- Chodź pokaże ci tereny - powiedziała i wyszła. Chodziliśmy po wielu pięknych miejscach. Wadera co rusz opowiadała o nich. Kiedy dochodziliśmy do końca "wycieczki", jaskiń. Zobaczyliśmy Des. Uśmiechnąłem się promiennie mówiąc do wadery:
- Hej
- Cześć - przywitała się z waderą Kiiyuko.
- Siema - odpowiedziała Des.
<Desari? Kiiyuko?>
Od Damien'a "Porwani cz.1'' (cd.Tsume)
Była piękna noc. Leżałem sobie na wysokim wzgórzu i obserwowałem tereny
watahy. Zauważyłem Shadow'a i Dragon'a, najwyraźniej też pilnowali
terenów. Usłyszałem trzask gałęzi.
- Kto tam?! - krzyknąłem zdezorientowany.
Zza moich pleców wyskoczył Tsume. Nadal mi nie ufał.
- Co tu robisz? - spytałem mężnie.
- A, nic. Chciałem zobaczyć czy przypadkiem nie zmieniłeś się w złą postać - zawarczał groźnie.
- Mówiłem tobie już wiele razy, że nie jestem taki jak kiedyś - palnąłem nieubłaganie.
- Może i mówiłeś ale i tak Ci nie wierzę - odrzekł przekręcając łeb.
Nie widzieliśmy ze w tej całej kłótni ktoś nas obserwuje. Nie, to nie był wilk z naszej watahy. Nagle skoczył na nas taki basior tylko w swojej złej postaci:
Zaśmiał się złowieszczo i jakoś zasnęliśmy. Nie wiedzieliśmy z jakiego powodu. Najwyraźniej rzucił na nas urok.
Gdy się obudziliśmy byliśmy już daleko od watahy. Słyszeliśmy szum w uszach. Byliśmy jakby chwilowo sparaliżowani. Straszny ból odpuścił. Wstaliśmy. Okazało się, że jesteśmy w wielkiej klatce... Z... Z KOŚCI!
Klatka była przenośna, zobaczyliśmy nieznane wilki noszące klatkę.
<Tsume?>
- Kto tam?! - krzyknąłem zdezorientowany.
Zza moich pleców wyskoczył Tsume. Nadal mi nie ufał.
- Co tu robisz? - spytałem mężnie.
- A, nic. Chciałem zobaczyć czy przypadkiem nie zmieniłeś się w złą postać - zawarczał groźnie.
- Mówiłem tobie już wiele razy, że nie jestem taki jak kiedyś - palnąłem nieubłaganie.
- Może i mówiłeś ale i tak Ci nie wierzę - odrzekł przekręcając łeb.
Nie widzieliśmy ze w tej całej kłótni ktoś nas obserwuje. Nie, to nie był wilk z naszej watahy. Nagle skoczył na nas taki basior tylko w swojej złej postaci:
Zaśmiał się złowieszczo i jakoś zasnęliśmy. Nie wiedzieliśmy z jakiego powodu. Najwyraźniej rzucił na nas urok.
Gdy się obudziliśmy byliśmy już daleko od watahy. Słyszeliśmy szum w uszach. Byliśmy jakby chwilowo sparaliżowani. Straszny ból odpuścił. Wstaliśmy. Okazało się, że jesteśmy w wielkiej klatce... Z... Z KOŚCI!
Klatka była przenośna, zobaczyliśmy nieznane wilki noszące klatkę.
<Tsume?>
wtorek, 26 sierpnia 2014
Od Desoto'a "Święto w watasze cz.1'' (chętny, dołączajcie innych)
Dzień zapowiadał się pięknie. Z rana musiałem się wybrać do Kiiyuko, by
objaśnić wszystko dotyczące zbliżającego się święta. Było to święto
bogów naszych żywiołów. Tradycja mówi nam że każdy wilk z jakiegokolwiek
żywiołu, ma zostawić w miejscu (np. żywioł ziemi, prezent kładziemy w
lesie, prezent ma reprezentować żywioł). Na następny dzień podarunki
tajemniczo znikają. Wszyscy nie mogli doczekać się święta. Każdy wilk
miał obowiązki. Z Tiffany nie widziałem się 2 dni, bo ma próby śpiewu,
a Damien próbuje wymyślić zaklęcia na północ.
<chętny?>
<chętny?>
Od Asuny "Nowa znajoma? cz. 1" (cd. Sora)
Ta noc nie była dla mnie spokojna... Cały czas po mojej głowie pętały
się koszmary, dlatego ucieszyłam się, że już jest ranek. Słońce wdarło
się do mojej jaskini i zmyło sen z powiek. Wstałam wolno i ziewnęłam
leniwie. Wyciągnęłam się i przeszłam do wnęki obok. Ruszyłam wąskim
korytarzem, po czym skręciłam w prawo. Na środku pomieszczenia znajdował
się kamienny stół. Wyciągnęłam ze spiżarni kawałek mięsa. Położyłam go
na stole, po czym zajęłam się jedzeniem.
***
Po śniadaniu postanowiłam wyruszyć na spacer. Za cel wybrałam Park w watasze.
Wyszłam na zewnątrz, promienie słoneczne oślepiły mnie na chwilę. Ruszyłam raźnym krokiem. Bacznie obserwowałam wszystkie zwierzęta i rośliny, jakbym chciała zapamiętać każdy szczegół.
Gdy dotarłam na miejsce zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok padał dosłownie na wszystko, rośliny, kwiaty, drogi, kamienie, żywopłoty. Szłam przed siebie oglądając wszystko co napotkałam.
Przez nieuwagę zderzyłam się na zakręcie z jakąś waderą.
- Bardzo przepraszam! Nie zauważyłam Cię. - powiedziałam.
Wilczyca miała miodowobeżową barwę futra, a łapy, ogon, brzuch i "grzywka" były białe. Na szyi miała przewiązaną granatową apaszkę i naszyjnik z wąsami.
Spojrzała na mnie i powiedziała:
<Sora? Odpowiesz Królu Julianie, Mortowi? XD>
***
Po śniadaniu postanowiłam wyruszyć na spacer. Za cel wybrałam Park w watasze.
Wyszłam na zewnątrz, promienie słoneczne oślepiły mnie na chwilę. Ruszyłam raźnym krokiem. Bacznie obserwowałam wszystkie zwierzęta i rośliny, jakbym chciała zapamiętać każdy szczegół.
Gdy dotarłam na miejsce zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok padał dosłownie na wszystko, rośliny, kwiaty, drogi, kamienie, żywopłoty. Szłam przed siebie oglądając wszystko co napotkałam.
Przez nieuwagę zderzyłam się na zakręcie z jakąś waderą.
- Bardzo przepraszam! Nie zauważyłam Cię. - powiedziałam.
Wilczyca miała miodowobeżową barwę futra, a łapy, ogon, brzuch i "grzywka" były białe. Na szyi miała przewiązaną granatową apaszkę i naszyjnik z wąsami.
Spojrzała na mnie i powiedziała:
<Sora? Odpowiesz Królu Julianie, Mortowi? XD>
Od Aramisy "Nieznajomy cz.3" (cd.chętny)
Basior jakiego spotkałam, był bardzo przystojny, ale najpiękniejszy był chyba jego uśmiech. Z początku nieco się zawstydziłam.
Zawsze tak mam gdy ktoś przyłapie mnie na śpiewaniu.
- Schlebia mi, to jak uważasz, że pięknie śpiewam - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech - Czyżby była tu w pobliżu jakaś wataha? Nie widuję często samotnych wilków...
- Ach, tak! - niecierpliwie machał ogonem - Chętnie zabiorę cię tam, jeśli oczywiście zechcesz mi towarzyszyć?
- Oczywiście, bardzo chętnie! - zamachałam raz ogonem i zrównałam z nim krok.
- Masz naprawdę piękne imię. - powiedział to, jednak wydawało mi się, że był czymś zasmucony, jak gdyby jakaś zła myśl przemknęła mu przez głowę.
- Czy coś cię martwi?- zapytałam.
- Hmm..? - zamyślony odrzekł - Och nie, nie to nic takiego. A zdradzisz mi, z jakich krain pochodzisz?
- Przybywam z zachodu.
- A co stało się z twoją starą watahą?
- Wojna... Ale nie chcę o tym rozmawiać. - Myśl o domu na chwilę zaćmiła mi umysł, kiedy zobaczyłam watahę wilków, a na jej czele potężną Alfę.
<Kiiyuko?>
Zawsze tak mam gdy ktoś przyłapie mnie na śpiewaniu.
- Schlebia mi, to jak uważasz, że pięknie śpiewam - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech - Czyżby była tu w pobliżu jakaś wataha? Nie widuję często samotnych wilków...
- Ach, tak! - niecierpliwie machał ogonem - Chętnie zabiorę cię tam, jeśli oczywiście zechcesz mi towarzyszyć?
- Oczywiście, bardzo chętnie! - zamachałam raz ogonem i zrównałam z nim krok.
- Masz naprawdę piękne imię. - powiedział to, jednak wydawało mi się, że był czymś zasmucony, jak gdyby jakaś zła myśl przemknęła mu przez głowę.
- Czy coś cię martwi?- zapytałam.
- Hmm..? - zamyślony odrzekł - Och nie, nie to nic takiego. A zdradzisz mi, z jakich krain pochodzisz?
- Przybywam z zachodu.
- A co stało się z twoją starą watahą?
- Wojna... Ale nie chcę o tym rozmawiać. - Myśl o domu na chwilę zaćmiła mi umysł, kiedy zobaczyłam watahę wilków, a na jej czele potężną Alfę.
<Kiiyuko?>
Od Damien'a "Randka ? cz 3" (cd. Desari)
- Super że się zgodziła - pomyślałem.
- No to gdzie? - przerwała mi rozmarzanie się.
- Hmm... Nie wiem... Na pewno Różowego Lasu nie lubisz, nie? - zapytałem odwracając łeb.
- Tak, za dużo tej miłości - odpowiedziała z pogardą.
- To zapraszam Cię do Tajemniczych Podziemi, co? - zapytałem patrząc jej uwodzicielsko w oczy.
- Może być - odrzekła obojętnie.
- To może być jutro na 18:05? - spytałem znowu.
- Mi wszystko jedno - bąknęła i odeszła.
- Hmm... Nie zbyt dobrze to wyszło... - opuściłem łeb.
Ale żeby tylko zobaczyła jaki dla niej mam prezent...
Wiem, że czuje lub czuła coś do Percy'ego, ale on nie był nią nawet zainteresowany! Dziwne to życie...
<Desari? Tylko mnie nie zabij XD>
Od Sziry "Jak dołączyłam? cz.3" (cd. Kai)
- Uciekałam przed byłą watahą. Przydała by mi się wizyta u lekarza - mówię patrząc na skrzydło.
- To chodź zaprowadzę cię - uśmiechnął się.
- Dziękuję - również się uśmiechnęłam.
- Nie ma za co, zawszę służę pomocą. - powiedział.
Wędrowaliśmy powoli, nigdzie się nam nie spieszyło, po pewnym czasie dotarliśmy do jaskini Asuny.
- Wchodź, śmiało - wymamrotał, a ja weszłam za nim.
- Cześć! - wykrzyknęła As.
- Hej - odpowiedziałam.
- No co ja tutaj widzę... Złamane skrzydło i tyle. Zaraz cię opatrzę, zaczekaj tutaj chwilę.
Po kilku minutach As wróciła i mnie opatrzyła. Nareszcie mnie tak nie boli.
- Przejdziemy się gdzieś? - zaproponował.
- Pewnie tylko gdzie, wybierz miejsce - odpowiedziałam.
<Kai?>
- To chodź zaprowadzę cię - uśmiechnął się.
- Dziękuję - również się uśmiechnęłam.
- Nie ma za co, zawszę służę pomocą. - powiedział.
Wędrowaliśmy powoli, nigdzie się nam nie spieszyło, po pewnym czasie dotarliśmy do jaskini Asuny.
- Wchodź, śmiało - wymamrotał, a ja weszłam za nim.
- Cześć! - wykrzyknęła As.
- Hej - odpowiedziałam.
- No co ja tutaj widzę... Złamane skrzydło i tyle. Zaraz cię opatrzę, zaczekaj tutaj chwilę.
Po kilku minutach As wróciła i mnie opatrzyła. Nareszcie mnie tak nie boli.
- Przejdziemy się gdzieś? - zaproponował.
- Pewnie tylko gdzie, wybierz miejsce - odpowiedziałam.
<Kai?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz.9'' (cd. Percy)
Widziałam, że Percy'emu zależy, żeby się dowiedzieć czegoś o proroctwie.
Wywnioskowałam, że to ze strachu, nie dziwiłam się, mogło się to
zdarzyć w każdej chwili.
- Druga część jest ukryta... W innym wymiarze. Prawdopodobnie zniszczona, przez mojego Ojca. - Zerknęłam na niego.
- Można się tam jakoś dostać? - nadal się upierał przy swoim.
- Kiedyś umiałam stworzyć portal... Teraz już nie mam tych zdolności. - spuściłam łeb.
- Czyli... Nie ma szans, żeby udało się nam zdobyć przerwany fragment? - pytał.
- Nawet jeśli udało by mi się otworzyć przejście do Azarath, raczej go nie odnajdziemy. Chyba, że.. - przerwałam. Pociągnęłam nosem, doszła do mnie silna, dusząca woń. Znałam ten zapach. To była... Biała lilia?!
- Uciekaj. - szepnęłam, rozglądając się.
- Co? - spojrzał na mnie, otwierając szerzej ślepia.
- Już! - odepchnęłam go w najbliższe krzaki i obróciłam się gwałtownie. W tej samej chwili otoczyła mnie szara mgła, która przemieniła się w barierę w kształcie półkola, nie próbowałam uciec, wiedziałam, co mnie czeka.
- Desari... - zamruczał uwodzicielsko znany mi głos.
- Kovu. - wbiłam szpony w ziemię, najeżyłam sierść, wyprostowałam się dumnie.
- Pani Demonów, Cieniu Azarath, czemu ukrywasz się w wilczej masce, pośród tych prostych zwierząt? - dopiero wtedy go zauważyłam. Wysoki, kruczowłosy chłopak o zielonych oczach stał przede mną w ciemnej szacie z założonym kapturem.
- Sam mnie taką porzuciłeś. - odwarknęłam. Zaczął się do mnie powoli zbliżać.
- Najukochańsza, wiesz, że musiałem odejść. - mówił spokojnie, powoli, z lekkim, sadystycznym uśmiechem.
- A musiałeś zabrać mojego syna?! - rzuciłam się na niego, ale ten zapadł się pod ziemię, by po chwili wyrosnąć znów nade mną.
- To nie jest wyłącznie twój syn, Kochanie. - uśmiech na jego twarzy powiększył się, oczy iskrzyły wręcz.
- Chociaż powiedz mi, czy żyje? Jest bezpieczny? - usiadłam, spuszczając łeb, przykucnął obok.
- Uwierz mi, ma się dobrze. - mówił przymilnie, głaskając mnie delikatnie po grzbiecie, nie odsuwałam się, nie mogłam.
- Nie wierzę. - zaskamlałam.
- Najdroższa... Odejdź ze mną do Niego. - cały czas zbliżał się powoli. Wtedy dostrzegłam Percy'ego, nie słyszał nas, ale widział w półprzeźroczystej powłoce. Starał się ją zniszczyć, wtedy Kovu zerkając na niego rozzłoszczony odepchnął go mocą, upadł, dysząc głośno.
- Nigdy. - odsunęłam się, ukazując kły.
- Cóż, jednak nie przybyłem tu, żeby z tobą rozmawiać. - podszedł i dotknął błyszczącą dłonią czubek mojej głowy.
- Spóźniony prezent urodzinowy od ojca. - powiedział i zniknął razem z barierą. Podbiegłam do basiora, nie ruszał się. Wtedy ja również zaczęłam lśnić. Otrzymałam odrobinę mocy Luny, którą musiał przejąć On. Moje oczy stały się białe od ilości blasku. Spojrzałam na samca i kierując na niego białą, leczniczą manę, obudził się. Wtedy wróciłam do normy, ale osłabłam. Usiadłam niedaleko Percy'ego.
- Nic ci nie jest? - szepnęłam.
- Nie, ale.. - spojrzał na mnie, zdziwiony. - Jesteś człowiekiem. - wtedy zaczęłam oglądać moje nogi i ręce. Na kolanach zbliżyłam się do małej kałuży, która nie zniknęła jeszcze po ostatniej burzy i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Nie zmieniłam się za bardzo... Jasna cera, krótkie, ciemnofioletowe włosy, granatowa, długa szata.
- Wreszcie... - mruknęłam.
<Percy?>
- Druga część jest ukryta... W innym wymiarze. Prawdopodobnie zniszczona, przez mojego Ojca. - Zerknęłam na niego.
- Można się tam jakoś dostać? - nadal się upierał przy swoim.
- Kiedyś umiałam stworzyć portal... Teraz już nie mam tych zdolności. - spuściłam łeb.
- Czyli... Nie ma szans, żeby udało się nam zdobyć przerwany fragment? - pytał.
- Nawet jeśli udało by mi się otworzyć przejście do Azarath, raczej go nie odnajdziemy. Chyba, że.. - przerwałam. Pociągnęłam nosem, doszła do mnie silna, dusząca woń. Znałam ten zapach. To była... Biała lilia?!
- Uciekaj. - szepnęłam, rozglądając się.
- Co? - spojrzał na mnie, otwierając szerzej ślepia.
- Już! - odepchnęłam go w najbliższe krzaki i obróciłam się gwałtownie. W tej samej chwili otoczyła mnie szara mgła, która przemieniła się w barierę w kształcie półkola, nie próbowałam uciec, wiedziałam, co mnie czeka.
- Desari... - zamruczał uwodzicielsko znany mi głos.
- Kovu. - wbiłam szpony w ziemię, najeżyłam sierść, wyprostowałam się dumnie.
- Pani Demonów, Cieniu Azarath, czemu ukrywasz się w wilczej masce, pośród tych prostych zwierząt? - dopiero wtedy go zauważyłam. Wysoki, kruczowłosy chłopak o zielonych oczach stał przede mną w ciemnej szacie z założonym kapturem.
- Sam mnie taką porzuciłeś. - odwarknęłam. Zaczął się do mnie powoli zbliżać.
- Najukochańsza, wiesz, że musiałem odejść. - mówił spokojnie, powoli, z lekkim, sadystycznym uśmiechem.
- A musiałeś zabrać mojego syna?! - rzuciłam się na niego, ale ten zapadł się pod ziemię, by po chwili wyrosnąć znów nade mną.
- To nie jest wyłącznie twój syn, Kochanie. - uśmiech na jego twarzy powiększył się, oczy iskrzyły wręcz.
- Chociaż powiedz mi, czy żyje? Jest bezpieczny? - usiadłam, spuszczając łeb, przykucnął obok.
- Uwierz mi, ma się dobrze. - mówił przymilnie, głaskając mnie delikatnie po grzbiecie, nie odsuwałam się, nie mogłam.
- Nie wierzę. - zaskamlałam.
- Najdroższa... Odejdź ze mną do Niego. - cały czas zbliżał się powoli. Wtedy dostrzegłam Percy'ego, nie słyszał nas, ale widział w półprzeźroczystej powłoce. Starał się ją zniszczyć, wtedy Kovu zerkając na niego rozzłoszczony odepchnął go mocą, upadł, dysząc głośno.
- Nigdy. - odsunęłam się, ukazując kły.
- Cóż, jednak nie przybyłem tu, żeby z tobą rozmawiać. - podszedł i dotknął błyszczącą dłonią czubek mojej głowy.
- Spóźniony prezent urodzinowy od ojca. - powiedział i zniknął razem z barierą. Podbiegłam do basiora, nie ruszał się. Wtedy ja również zaczęłam lśnić. Otrzymałam odrobinę mocy Luny, którą musiał przejąć On. Moje oczy stały się białe od ilości blasku. Spojrzałam na samca i kierując na niego białą, leczniczą manę, obudził się. Wtedy wróciłam do normy, ale osłabłam. Usiadłam niedaleko Percy'ego.
- Nic ci nie jest? - szepnęłam.
- Nie, ale.. - spojrzał na mnie, zdziwiony. - Jesteś człowiekiem. - wtedy zaczęłam oglądać moje nogi i ręce. Na kolanach zbliżyłam się do małej kałuży, która nie zniknęła jeszcze po ostatniej burzy i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Nie zmieniłam się za bardzo... Jasna cera, krótkie, ciemnofioletowe włosy, granatowa, długa szata.
- Wreszcie... - mruknęłam.
<Percy?>
Od Damien'a "Moje znalezisko''
W nocy wybrałem się do Mrocznego Lasu. Można było nazwać go moim domem,
najbardziej pasujące dla mnie miejsce... Sam na sam z własnymi lękami i
strachem. Czas coś z tym zrobić.
- Nadeszła w końcu ta godzina
Miękkie i zanikające światło
Przekroczyło zachodni horyzont
I życzy nam dobrej nocy.
I co za piękna noc to jest
By chodzić po księżycowym polu
Aby zobaczyć lekkie cienie
Ujawniane teraz przez światło gwiazd.
Więc dlaczego tak jest, że teraz
panują spokój i cisza
Gdy świece płoną i cały świat
Jest w swym najlepszym stanie
Wilki z mojej watahy
Powinny chować się,
Aby unikać Księżyca i czekać,
Na mej Siostry słoneczny dzień?
/''In umbra Luna est (Księżyc jest w cieniu)" - zaśpiewałem sobie/
Las wyglądał strasznie o tej godzinie. Cały las był pogrążony w blasku księżyca. Drzewa lekko kołysały się na małym podmuchach wiatru. Niektóre stworzenia tam żyjące, tworzyły straszne i przerażające cienie padająca na ziemię. Nie przerwana grobowa cisza wałęsała się po całym lesie. Wyobraźnia plotła mi figle. Las był uwięziony w wiecznej mej kołysance, bez uczuć, bez zmartwień. Po Mrocznym Lesie spacerowało się jak po księżycowym polu. Stare wspomnienia przeistaczały się w koszmar. Cel w życiu jest nieubłagany. Nagle mój piękny (dla mnie) nastrój przerwał niebieski błysk.
- Co to do chole** jasnej jest ! - krzyknąłem zły.
Było tak pięknie... No cóż, poszedłem na blaskiem. Doszedłem do ogromnego drzewa. Ono było najstraszniejsze w całym lesie. Siało grozę na kilometry.
- Hmm... Czegoś mi tu brak... - odrzekłem kierując czarne zaklęcie na drzewo.
Dzięki mojemu zaklęciu było jeszcze straszniejsze. Przerywając to, z pod ziemi iskrzyło się to samo światło. Zacząłem kopać w tym miejscu. Ziemia była trudna do kopania.
- Przydałby się żywioł ziemi... - pomyślałem.
Kopałem i kopałem. Nagle wpadłem do jakiegoś korytarza czy nory. Przede mną był jej koniec. Moim oczom okazał się sam pierścień niezgody! To było piękne! Pierścień kłócił pełno osób!
- Moje najlepsze znalezisko - dodałem.
Potem miałem wizję. Byłem w lesie i usłyszałem głos który mówił: "Ten pierścień niezgody pojawia się co 50 księżyców w różnych częściach lasu''. Ocknąłem się.
- Naprawdę aż 50 księżyców ? - zapytałem w myślach sam siebie.
Powoli wziąłem sygnet i poszedłem do jaskini. W niej obejrzałem go porządnie i zalałem go miksturą. Ona miała powiedzieć czy pierścionek jest prawdziwy, z legendy. Mikstura zrobiła się pomarańczowego, zielona.
- Yay! - podskoczyłem w górę.
To był prawdziwy pierścień niezgody w swoim rodzaju! Wyszedłem z pieczary. Chciałem wypróbować pierścień. Na trawie zobaczyłem dwie mrówki. Wcelowałem w nie sygnetem. Mrówki zaczęły na siebie wchodzić i gryźć się nawzajem.
- Super! - krzyknąłem.
Znowu wmaszerowałem do groty. Wyjąłem z podłogi małe pudełeczko. Ukryłem w niej pierścień i znów schowałem do schowka. Zrobiłem też niewidzialne pole obronne by nikt nigdy nie dostał się do znaleziska.
- Nadeszła w końcu ta godzina
Miękkie i zanikające światło
Przekroczyło zachodni horyzont
I życzy nam dobrej nocy.
I co za piękna noc to jest
By chodzić po księżycowym polu
Aby zobaczyć lekkie cienie
Ujawniane teraz przez światło gwiazd.
Więc dlaczego tak jest, że teraz
panują spokój i cisza
Gdy świece płoną i cały świat
Jest w swym najlepszym stanie
Wilki z mojej watahy
Powinny chować się,
Aby unikać Księżyca i czekać,
Na mej Siostry słoneczny dzień?
/''In umbra Luna est (Księżyc jest w cieniu)" - zaśpiewałem sobie/
Las wyglądał strasznie o tej godzinie. Cały las był pogrążony w blasku księżyca. Drzewa lekko kołysały się na małym podmuchach wiatru. Niektóre stworzenia tam żyjące, tworzyły straszne i przerażające cienie padająca na ziemię. Nie przerwana grobowa cisza wałęsała się po całym lesie. Wyobraźnia plotła mi figle. Las był uwięziony w wiecznej mej kołysance, bez uczuć, bez zmartwień. Po Mrocznym Lesie spacerowało się jak po księżycowym polu. Stare wspomnienia przeistaczały się w koszmar. Cel w życiu jest nieubłagany. Nagle mój piękny (dla mnie) nastrój przerwał niebieski błysk.
- Co to do chole** jasnej jest ! - krzyknąłem zły.
Było tak pięknie... No cóż, poszedłem na blaskiem. Doszedłem do ogromnego drzewa. Ono było najstraszniejsze w całym lesie. Siało grozę na kilometry.
- Hmm... Czegoś mi tu brak... - odrzekłem kierując czarne zaklęcie na drzewo.
Dzięki mojemu zaklęciu było jeszcze straszniejsze. Przerywając to, z pod ziemi iskrzyło się to samo światło. Zacząłem kopać w tym miejscu. Ziemia była trudna do kopania.
- Przydałby się żywioł ziemi... - pomyślałem.
Kopałem i kopałem. Nagle wpadłem do jakiegoś korytarza czy nory. Przede mną był jej koniec. Moim oczom okazał się sam pierścień niezgody! To było piękne! Pierścień kłócił pełno osób!
- Moje najlepsze znalezisko - dodałem.
Potem miałem wizję. Byłem w lesie i usłyszałem głos który mówił: "Ten pierścień niezgody pojawia się co 50 księżyców w różnych częściach lasu''. Ocknąłem się.
- Naprawdę aż 50 księżyców ? - zapytałem w myślach sam siebie.
Powoli wziąłem sygnet i poszedłem do jaskini. W niej obejrzałem go porządnie i zalałem go miksturą. Ona miała powiedzieć czy pierścionek jest prawdziwy, z legendy. Mikstura zrobiła się pomarańczowego, zielona.
- Yay! - podskoczyłem w górę.
To był prawdziwy pierścień niezgody w swoim rodzaju! Wyszedłem z pieczary. Chciałem wypróbować pierścień. Na trawie zobaczyłem dwie mrówki. Wcelowałem w nie sygnetem. Mrówki zaczęły na siebie wchodzić i gryźć się nawzajem.
- Super! - krzyknąłem.
Znowu wmaszerowałem do groty. Wyjąłem z podłogi małe pudełeczko. Ukryłem w niej pierścień i znów schowałem do schowka. Zrobiłem też niewidzialne pole obronne by nikt nigdy nie dostał się do znaleziska.
Od Naaz'a "Obcy cz. 7" (cd. Tsume/Nasari/Nari/Sora)
- Cześć. Jestem Sora.
- Ja Nari.
- A ja Nasari - uśmiechnęły się wszystkie trzy.
- Dokąd idziecie? - zapytała Nari.
- Miałem mu pokazać okolicę, ale na was wpadłem - uśmiechnął się Tsume.
- To może chodźcie z nami? - za proponowałem.
- Z miłą chęcią się przyłączymy, prawda? - powiedziała Nasari.
- Pewnie - Sora i Nari powiedziały równo.
Wędrowaliśmy przez wiele pięknych miejsc opowiadając sobie o wszystkim.
- No to wszystkie miejsca zwiedziliśmy. Na moje oko nie znasz jeszcze innych wilków ale wszystko w swoim czasie - uśmiechnęła się Nari.
<Tsume? Nasari? Nari? Sora?>
- Ja Nari.
- A ja Nasari - uśmiechnęły się wszystkie trzy.
- Dokąd idziecie? - zapytała Nari.
- Miałem mu pokazać okolicę, ale na was wpadłem - uśmiechnął się Tsume.
- To może chodźcie z nami? - za proponowałem.
- Z miłą chęcią się przyłączymy, prawda? - powiedziała Nasari.
- Pewnie - Sora i Nari powiedziały równo.
Wędrowaliśmy przez wiele pięknych miejsc opowiadając sobie o wszystkim.
- No to wszystkie miejsca zwiedziliśmy. Na moje oko nie znasz jeszcze innych wilków ale wszystko w swoim czasie - uśmiechnęła się Nari.
<Tsume? Nasari? Nari? Sora?>
sobota, 16 sierpnia 2014
Od Desari "Randka? cz 2" (cd. Damien)
Zareagowałam obojętnie na tą propozycję, chociaż zabawne było to, jak chciał mi się przypodobać.
- Nie umiem zmieniać się w człowieka, więc miasto odpada. A Różowy Las? To słodziutkie miejsce dla zakochanych? Żartujesz? - uniosłam brew i zerknęłam na niego z pogardą.
- To może... - zastanawiał się zdezorientowany.
- Może nie? - zastrzygłam uchem i poszłam polować na jakieś śniadanie. Zaczął iść za mną.
- Czego chcesz? - obróciłam się zdenerwowana.
- Wyjść gdzieś z tobą. - nie dawał za wygraną.
- Po co? - warknęłam.
- Bo... Chcę? - machnął ogonem, zrezygnowana, odpuściłam.
- Dobra, niech będzie. To gdzie idziemy? - usiadłam i czekałam za odpowiedzią.
<Damien?>
- Nie umiem zmieniać się w człowieka, więc miasto odpada. A Różowy Las? To słodziutkie miejsce dla zakochanych? Żartujesz? - uniosłam brew i zerknęłam na niego z pogardą.
- To może... - zastanawiał się zdezorientowany.
- Może nie? - zastrzygłam uchem i poszłam polować na jakieś śniadanie. Zaczął iść za mną.
- Czego chcesz? - obróciłam się zdenerwowana.
- Wyjść gdzieś z tobą. - nie dawał za wygraną.
- Po co? - warknęłam.
- Bo... Chcę? - machnął ogonem, zrezygnowana, odpuściłam.
- Dobra, niech będzie. To gdzie idziemy? - usiadłam i czekałam za odpowiedzią.
<Damien?>
Od Desari "A zapowiadał się całkiem udany dzień...cz.4" (cd. Dragon)
- Emm... - zerknęłam na niego. - Nie musisz... Z resztą, nie ma za co się odwdzięczać. - mruknęłam.
- Nie żartuj, uratowałaś mi życie. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jeśli już, to tylko łapę. - prychnęłam.
- No dobrze... Skoro tak chcesz. - samiec skrzyżował łapy i położył się na nich. Patrzył obojętnie przed siebie. Przewróciłam złotymi ślepiami.
- Okej. Będziesz cały tydzień polował na mój obiad, kiedy już rana się zagoi. Stoi? - machnęłam czarnym ogonem.
- Pewnie. - odpowiedział już uśmiechnięty. Wstałam powoli.
- Wpadnę do ciebie wieczorem, poradzisz sobie? - spytałam przeciągając się.
- Dam radę, nie przejmuj się tak mną. - zaśmiał się cicho.
- Tylko nie wstawaj i się nie przemęczaj! - pouczyłam go i ruszyłam truchtem w stronę swojej jaskini.
- Oczywiście, mamo... - teraz on wywrócił ślepiami i usiadł powoli.
<Dragon?>
- Nie żartuj, uratowałaś mi życie. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jeśli już, to tylko łapę. - prychnęłam.
- No dobrze... Skoro tak chcesz. - samiec skrzyżował łapy i położył się na nich. Patrzył obojętnie przed siebie. Przewróciłam złotymi ślepiami.
- Okej. Będziesz cały tydzień polował na mój obiad, kiedy już rana się zagoi. Stoi? - machnęłam czarnym ogonem.
- Pewnie. - odpowiedział już uśmiechnięty. Wstałam powoli.
- Wpadnę do ciebie wieczorem, poradzisz sobie? - spytałam przeciągając się.
- Dam radę, nie przejmuj się tak mną. - zaśmiał się cicho.
- Tylko nie wstawaj i się nie przemęczaj! - pouczyłam go i ruszyłam truchtem w stronę swojej jaskini.
- Oczywiście, mamo... - teraz on wywrócił ślepiami i usiadł powoli.
<Dragon?>
Od Desari "(Nie)czysta gra cz. 8" (cd. Kiiyuko, Soffe lub Sora)
Gdy wadera zemdlała, przytwierdziłam ją linami do ziemi. To nie mogło jej powstrzymać na długo, ale przynajmniej nie wiła się już w sennych męczarniach. Zasłoniłam jej też ślepia.
- Co teraz z nią zrobimy? - spytałam Kiiyuko.
- Nie mam pojęcia... Skoro już wiemy, kim jest, trzeba ją osądzić. - odpowiedziała wpatrzona w związaną waderę.
- Mam zwołać wszystkich do Pomarańczowego Drzewa? - spytałam, wstając. W tym momencie Soffe się ocknęła.
- Nie... Na razie z nią porozmawiam. - Alfa podeszła do samicy, a ja oddaliłam się. Wróciłam do swojej jaskini i wyciągnęłam z torby różne zioła. Nadal miałam w posiadaniu martwego zająca. Pobrałam trochę jego krwi i zaczęłam tworzyć odtrutkę, ale to nie było łatwe zadanie. W końcu poddałam się i zaczęłam medytować, chcąc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Po południu ktoś zapukał w skałę służącą za drzwi w mojej grocie. Nadal wypoczywałam, więc mozolnie i niechętnie poszłam zobaczyć kto tak baaaardzo chce mnie zobaczyć. Nagle zauważyłam wyszczerzoną w uśmiechu Sorę.
- No cześć! - krzyknęła radosna, a ja schowałam uszy po sobie.
- Siemasz. - mruknęłam obojętnie.
- Czemu cały czas siedzisz sama w tych ciemnościach? - spytała zerkając do środka mojego "domu".
- Bo tak mi się podoba. Po co przyszłaś? - usiadłam zasłaniając wnętrze.
- Chciałam się przejść i pomyślałam, że cię stąd wyciągnę. - machała ogonem. Wzruszyłam barkami.
- No... Dobra. - powiedziałam i ruszyłyśmy.
<Sora, Kiiyuko, Sofferenza?>
- Co teraz z nią zrobimy? - spytałam Kiiyuko.
- Nie mam pojęcia... Skoro już wiemy, kim jest, trzeba ją osądzić. - odpowiedziała wpatrzona w związaną waderę.
- Mam zwołać wszystkich do Pomarańczowego Drzewa? - spytałam, wstając. W tym momencie Soffe się ocknęła.
- Nie... Na razie z nią porozmawiam. - Alfa podeszła do samicy, a ja oddaliłam się. Wróciłam do swojej jaskini i wyciągnęłam z torby różne zioła. Nadal miałam w posiadaniu martwego zająca. Pobrałam trochę jego krwi i zaczęłam tworzyć odtrutkę, ale to nie było łatwe zadanie. W końcu poddałam się i zaczęłam medytować, chcąc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Po południu ktoś zapukał w skałę służącą za drzwi w mojej grocie. Nadal wypoczywałam, więc mozolnie i niechętnie poszłam zobaczyć kto tak baaaardzo chce mnie zobaczyć. Nagle zauważyłam wyszczerzoną w uśmiechu Sorę.
- No cześć! - krzyknęła radosna, a ja schowałam uszy po sobie.
- Siemasz. - mruknęłam obojętnie.
- Czemu cały czas siedzisz sama w tych ciemnościach? - spytała zerkając do środka mojego "domu".
- Bo tak mi się podoba. Po co przyszłaś? - usiadłam zasłaniając wnętrze.
- Chciałam się przejść i pomyślałam, że cię stąd wyciągnę. - machała ogonem. Wzruszyłam barkami.
- No... Dobra. - powiedziałam i ruszyłyśmy.
<Sora, Kiiyuko, Sofferenza?>
Od Tsume'a "Niezręczna sytuacja cz. 5" (cd. Sora)
Powoli spojrzałem na Sorę. Ślicznie wyglądała w świetle księżyca. Jej wesołe oczy które mieniły się. Skacząc położyła się na miękkiej trawie śmiejąc się. Podszedłem do niej, a ona wystawiła mi język.
- O ty!- zaśmiałem się i chciałem na nią skoczyć, lecz ona zaczęła się turlać do małego oczka wodnego. Zacząłem iść w jej stronę, aby wpadła do niego. Lecz on tuż przed nim wstała i skoczyła na mnie.
- Ha! Wiem, co chciałeś zrobić!- uśmiechnęła się.
Przygwoździła mnie do ziemi. Jest tak piękna, aż brak mi słów, aby to opisać. Uśmiechnęła się i zrobiła coś czego nie oczekiwałem.
<Sora?>
- O ty!- zaśmiałem się i chciałem na nią skoczyć, lecz ona zaczęła się turlać do małego oczka wodnego. Zacząłem iść w jej stronę, aby wpadła do niego. Lecz on tuż przed nim wstała i skoczyła na mnie.
- Ha! Wiem, co chciałeś zrobić!- uśmiechnęła się.
Przygwoździła mnie do ziemi. Jest tak piękna, aż brak mi słów, aby to opisać. Uśmiechnęła się i zrobiła coś czego nie oczekiwałem.
<Sora?>
Od Sory "Niezręczna sytuacja cz.4" (cd. Tsume)
Leżałam na ziemi ciężko dysząc.
- Myślałam, że już po mnie... Dziękuję Ci. - powiedziałam.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się basior. Wstałam.
- To co teraz robimy?
- Może pójdziemy na wrzosową łąkę?
- Z chęcią. Pójdę wszędzie, byle z dala od tego przerażającego klifu. - zachichotałam. Ruszyliśmy w stronę lasu. Słońce powoli zachodziło. Biegaliśmy między drzewami. Gdy dotarliśmy na łąkę, było już zupełnie ciemno. Położyliśmy się na ziemi oglądając gwieździste niebo.
- Jak tu pięknie. - spojrzałam na Tsume'a.
<Tsu? ( sorki, ale nie miałam weny)>
- Myślałam, że już po mnie... Dziękuję Ci. - powiedziałam.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się basior. Wstałam.
- To co teraz robimy?
- Może pójdziemy na wrzosową łąkę?
- Z chęcią. Pójdę wszędzie, byle z dala od tego przerażającego klifu. - zachichotałam. Ruszyliśmy w stronę lasu. Słońce powoli zachodziło. Biegaliśmy między drzewami. Gdy dotarliśmy na łąkę, było już zupełnie ciemno. Położyliśmy się na ziemi oglądając gwieździste niebo.
- Jak tu pięknie. - spojrzałam na Tsume'a.
<Tsu? ( sorki, ale nie miałam weny)>
Od Desoto'a "Niemożliwe cz. 2"
Właśnie wykonywaliśmy w chmurach z Damien'em różne akrobacje. Kółka, salta i inne. Morska bryza pachniała dziś obłędnie, a fale wody mocno rozbijały się o pobliski klif. Była fajna zabawa. Nagle zobaczyłem z Damien'em, że ktoś idzie w naszą stronę. Była to Nasari i nieznajoma wadera. Pomyśleliśmy że to jakaś nowa, więc wylądowaliśmy na piasku.
- Hej skarbie - powiedziałem przytulając Nasari.
- A ty, kim jesteś? - spytał się Damien przybyszki.
- To długa historia... Ale ja właśnie przybyłam tu coś wam powiedzieć. Bo... Widzicie, po tym jak Wilczyca Dnia, Galaxia urodziła trójkę szczeniąt - oznajmiła tajemniczo.
- Trójkę? - zapytał znów Damien przerywając.
- Tak, trójkę. I tego samego dnia na zamek zawędrowali źli złoczyńcy. Porwali jedno z nich i porzucili daleko od zamku.
- Ale kim ona była? Przecież ja mam tylko brata! - wycedziłem jąkając się.
- Tą... Waderką... Byłam ja... - odezwała się.
- Czyli ty jesteś naszą siostrą? - odpowiedział Damien coś w rodzaju zripostowania wypowiedzi.
- A masz jakieś dowody? My z bratem mamy symbole na łopatkach. Czy ty je masz? - odrzekłem, bo wreszcie nie wiedziałem czy ona jest moją siostrą.
- Tak, mam ten znak - rzekła pokazując na tylnej nodze znak taki jak mieliśmy.
- Naprawdę?! To ty! - krzyknąłem z Damien'em i mocno ją przytuliliśmy.
- Hej skarbie - powiedziałem przytulając Nasari.
- A ty, kim jesteś? - spytał się Damien przybyszki.
- To długa historia... Ale ja właśnie przybyłam tu coś wam powiedzieć. Bo... Widzicie, po tym jak Wilczyca Dnia, Galaxia urodziła trójkę szczeniąt - oznajmiła tajemniczo.
- Trójkę? - zapytał znów Damien przerywając.
- Tak, trójkę. I tego samego dnia na zamek zawędrowali źli złoczyńcy. Porwali jedno z nich i porzucili daleko od zamku.
- Ale kim ona była? Przecież ja mam tylko brata! - wycedziłem jąkając się.
- Tą... Waderką... Byłam ja... - odezwała się.
- Czyli ty jesteś naszą siostrą? - odpowiedział Damien coś w rodzaju zripostowania wypowiedzi.
- A masz jakieś dowody? My z bratem mamy symbole na łopatkach. Czy ty je masz? - odrzekłem, bo wreszcie nie wiedziałem czy ona jest moją siostrą.
- Tak, mam ten znak - rzekła pokazując na tylnej nodze znak taki jak mieliśmy.
- Naprawdę?! To ty! - krzyknąłem z Damien'em i mocno ją przytuliliśmy.
Od Desoto'a "Uczucie cz 11" (cd.Nasari)
Zszedłem z wader nadal się śmiejąc.
- A, Sora my tobie jeszcze o tym nie mówiliśmy... - powiedziała do niej tajemniczo Nasari.
- Że co? Jesteś w ciąży?! - spytała Sora śmiejąc się w najlepsze.
Zarumieniłem się tak jak Nasari.
- Nie, a co? - odrzekłem tak jakby mnie to nie ruszyło.
- Nie, co ty, Sora! Chciałam Ci powiedzieć że ja i Desoto jesteśmy parą! - odezwała się kordialnie.
- Ahaa! To czemu nikomu nic nie mówiliście? Zaczęliśmy się nawet o was martwić bo, rano widziała was tylko Melissa - odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie musicie się o nas martwić! Teraz jesteśmy parą! - rzekłem mile.
- OCZYWIŚCIE, że tak - bąknęła Sora przewracając oczami.
Nagle coś spadło na nas z nieba. To był Damien.
- Upss... Przepraszam - powiedział schodząc z nas.
- A słyszałeś, że Des jest z Nasi ? - zapytała Damien'a Sora.
- Nic o tym nie wiem! - dopytał o więcej szczegółów.
W czasie pogawędki z Sorą ja i Nasi opuściliśmy dolinę niezauważeni.
<Nasari?>
- A, Sora my tobie jeszcze o tym nie mówiliśmy... - powiedziała do niej tajemniczo Nasari.
- Że co? Jesteś w ciąży?! - spytała Sora śmiejąc się w najlepsze.
Zarumieniłem się tak jak Nasari.
- Nie, a co? - odrzekłem tak jakby mnie to nie ruszyło.
- Nie, co ty, Sora! Chciałam Ci powiedzieć że ja i Desoto jesteśmy parą! - odezwała się kordialnie.
- Ahaa! To czemu nikomu nic nie mówiliście? Zaczęliśmy się nawet o was martwić bo, rano widziała was tylko Melissa - odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie musicie się o nas martwić! Teraz jesteśmy parą! - rzekłem mile.
- OCZYWIŚCIE, że tak - bąknęła Sora przewracając oczami.
Nagle coś spadło na nas z nieba. To był Damien.
- Upss... Przepraszam - powiedział schodząc z nas.
- A słyszałeś, że Des jest z Nasi ? - zapytała Damien'a Sora.
- Nic o tym nie wiem! - dopytał o więcej szczegółów.
W czasie pogawędki z Sorą ja i Nasi opuściliśmy dolinę niezauważeni.
<Nasari?>
Od Nasari " Uczucie cz.10 " (cd.Desoto)
Pocałowałam go namiętnie. On odwzajemnił mi pocałunek. Popatrzyłam na niego a potem w niebo. Nagle zauważyłam, że ktoś nas obserwuje. Lekko odwróciłam głowę. Zauważyłam jakąś waderę. Po zapachu rozpoznałam, że to Sora.
- Możesz już wyjść, Sora - roześmiałam się
- Co jak? - powiedział zakłopotany Desoto
- Eee... Cześć Nasari, Des - uśmiechnęła się niewinnie
- Nie ładnie tak się skradać?! - zaczęłam łaskotać waderę
- Nie nie przestań! - śmiała się, próbując złapać powietrze
- Ja też chcę! - rzucił się na nas basior
- Desoto zejdź z nas!! - krzyczała ze śmiechem Sora
<Sora? Desoto?>
- Możesz już wyjść, Sora - roześmiałam się
- Co jak? - powiedział zakłopotany Desoto
- Eee... Cześć Nasari, Des - uśmiechnęła się niewinnie
- Nie ładnie tak się skradać?! - zaczęłam łaskotać waderę
- Nie nie przestań! - śmiała się, próbując złapać powietrze
- Ja też chcę! - rzucił się na nas basior
- Desoto zejdź z nas!! - krzyczała ze śmiechem Sora
<Sora? Desoto?>
Od Desoto'a "Uczucie 9 cz'' (cd. Nasari)
Przestałem ją łaskotać, lecz wiedziałem, że i tak jej się to podobało... Zszedłem z niej.
- A może teraz pójdziemy do Kiiyuko, ustalić termin ślubu i poinformować ją że jesteśmy parą, co? - spytałem niewinnie.
- Oczywiście - roześmiała się i zepsuła mi fryzurę.
- Ej... - odrzekłem pogardliwie, ale miło.
Poszliśmy do Kii. Zawiadomiliśmy ją o wszystkim. Ślub się zbliżał. Ale chciałem pobyć z Nasi trochę czasu. Poszliśmy na łąkę. Nie była to zwykła łąka. To była łąka z wysokimi trawami. (mierzyły ok. 1-2 metry). Z pewnością można tam było się ukryć. Poszliśmy w dwie strony. Przedzierałem się w trawie. Teraz mogłem polegać tylko na słuchu i węchu.
Wyczułem ją, gdzie wyraźnie się ukrywa. Stała nieruchomo, by nie było jej słychać.
- Tu Cię mam! - krzyknąłem i rzuciłem się na nią.
Z Nasi sturlaliśmy się do doliny.
Zaśmiałem się z nią. Nie obwiniała mnie, po prostu ją kocham.
<Nasari?>
- A może teraz pójdziemy do Kiiyuko, ustalić termin ślubu i poinformować ją że jesteśmy parą, co? - spytałem niewinnie.
- Oczywiście - roześmiała się i zepsuła mi fryzurę.
- Ej... - odrzekłem pogardliwie, ale miło.
Poszliśmy do Kii. Zawiadomiliśmy ją o wszystkim. Ślub się zbliżał. Ale chciałem pobyć z Nasi trochę czasu. Poszliśmy na łąkę. Nie była to zwykła łąka. To była łąka z wysokimi trawami. (mierzyły ok. 1-2 metry). Z pewnością można tam było się ukryć. Poszliśmy w dwie strony. Przedzierałem się w trawie. Teraz mogłem polegać tylko na słuchu i węchu.
Wyczułem ją, gdzie wyraźnie się ukrywa. Stała nieruchomo, by nie było jej słychać.
- Tu Cię mam! - krzyknąłem i rzuciłem się na nią.
Z Nasi sturlaliśmy się do doliny.
Zaśmiałem się z nią. Nie obwiniała mnie, po prostu ją kocham.
<Nasari?>
Od Nasari "Uczucie cz.8" (cd. Desoto)
Powiedziałam lekko:
- Nigdy cię nie opuszczę - zamknęłam oczy z których wydobyła się maleńka łza.
- A ja ciebie - odparł, po czym pocałował mnie w czoło
- Obiecujesz? - popatrzyłam na niego
- Oczywiście że tak! - mocno mnie przytulił
Potem, jakoś tak wyszło, że zasnęliśmy. Obudziłam się rano, Desoto przy mnie nie było. Przetarłam oczy. Wyszłam przed jaskinie. Zobaczyłam Melissę.
- Dzień dobry Nasari - powiedziała miło
- Witaj - odparłam ziewając - Nie wiesz może gdzie jest Desoto?
- Niestety nie - skrzywiła minę i odeszła.
Więc poszłam na łowy. Słyszałam tupot małych króliczych łapek. Nagle ktoś na mnie skoczył.
- Desoto? - uśmiechnęłam się, patrząc na basiora który trzymał w pyszczku futrzaka - Złaź ze mnie grubasie! - zepchnęłam go śmiejąc się
- Hymm... To tak się wita narzeczonego? - upuścił zdobycz i zaczął mnie łaskotać
- Przestań! Przestań! - mówiłam śmiejąc się
<Desoto?>
- Nigdy cię nie opuszczę - zamknęłam oczy z których wydobyła się maleńka łza.
- A ja ciebie - odparł, po czym pocałował mnie w czoło
- Obiecujesz? - popatrzyłam na niego
- Oczywiście że tak! - mocno mnie przytulił
Potem, jakoś tak wyszło, że zasnęliśmy. Obudziłam się rano, Desoto przy mnie nie było. Przetarłam oczy. Wyszłam przed jaskinie. Zobaczyłam Melissę.
- Dzień dobry Nasari - powiedziała miło
- Witaj - odparłam ziewając - Nie wiesz może gdzie jest Desoto?
- Niestety nie - skrzywiła minę i odeszła.
Więc poszłam na łowy. Słyszałam tupot małych króliczych łapek. Nagle ktoś na mnie skoczył.
- Desoto? - uśmiechnęłam się, patrząc na basiora który trzymał w pyszczku futrzaka - Złaź ze mnie grubasie! - zepchnęłam go śmiejąc się
- Hymm... To tak się wita narzeczonego? - upuścił zdobycz i zaczął mnie łaskotać
- Przestań! Przestań! - mówiłam śmiejąc się
<Desoto?>
Od Desoto'a "Uczucie cz. 7" (cd. Nasari)
Nie wiedziałem, jakie pomyśleć życzenie. Ale nagle mnie olśniło. Życzyłem sobie by Nasari mnie kochała, była zdrowa, szczęśliwa i byśmy kiedyś doczekali się szczeniaków. Nie wiem, co pomyślała Nassy, ale na pewno życzenie było podobne do mojego. Było zupełnie cicho, jedynym światłem był blask księżyca i latające świetliki. Ta noc była najpiękniejsza ze wszystkich w moim życiu. Siedzieliśmy tam do późna.
- Nassy, czy chcesz ze mną zamieszkać w jaskini? - zapytałem.
- Oczywiście że tak! - odpowiedziała patrząc na mnie uwodzicielsko.
Pocałowałem ją w usta. Wiedziałem że ona kocha mnie a ja ją. Poszliśmy do jaskini. Położyłem się na ziemi . Nassy też się koło mnie położyła i wtuliła się w moje futro.
Potem powiedziała lekko:
<Nasari?>
- Nassy, czy chcesz ze mną zamieszkać w jaskini? - zapytałem.
- Oczywiście że tak! - odpowiedziała patrząc na mnie uwodzicielsko.
Pocałowałem ją w usta. Wiedziałem że ona kocha mnie a ja ją. Poszliśmy do jaskini. Położyłem się na ziemi . Nassy też się koło mnie położyła i wtuliła się w moje futro.
Potem powiedziała lekko:
<Nasari?>
Od Nasari " Uczucie cz.6 " (cd.Desoto)
Jedzenie było wyborne. Świerza sarnina w sosie miodowym, owoce. Niebo było piękne, a księżyc lśnił mocno, jakby tylko dla nas. Patrzyliśmy sobie w oczy, było cicho, skromnie. Skończyliśmy jeść znakomity posiłek.
- Desoto? - spojrzałam na niego romantycznie
- Tak Nasari? - powiedział ze spokojem
- Chodź... - pociągnęłam go za łapę, pobiegliśmy nad wodospad
Woda lekko się kołysała, księżyc odbijał się w tafli wody. Świerszcze grały swoją melodię. Usiedliśmy pod drzewem, patrzyliśmy w niebo, na spadające gwiazdy, było bardzo romantycznie.
- Kocham cię Nassi - popatrzył na mnie tak, jakby utonął u głębiach moich oczu
- Ja ciebie też - przytuliłam się do niego
- Spadająca gwiazda! - spojrzał w niebo
- Pomyśl życzenie skarbie - zamknęłam oczy
<Desoto?>
- Desoto? - spojrzałam na niego romantycznie
- Tak Nasari? - powiedział ze spokojem
- Chodź... - pociągnęłam go za łapę, pobiegliśmy nad wodospad
Woda lekko się kołysała, księżyc odbijał się w tafli wody. Świerszcze grały swoją melodię. Usiedliśmy pod drzewem, patrzyliśmy w niebo, na spadające gwiazdy, było bardzo romantycznie.
- Kocham cię Nassi - popatrzył na mnie tak, jakby utonął u głębiach moich oczu
- Ja ciebie też - przytuliłam się do niego
- Spadająca gwiazda! - spojrzał w niebo
- Pomyśl życzenie skarbie - zamknęłam oczy
<Desoto?>
Od Desoto'a "Uczucie cz 5" (cd. Nasari)
Byłem najszczęśliwszym wilkiem na świecie. Wreszcie mam swój cel w życiu: znaleźć partnerkę, pobrać się, mieć szczenięta i je wychowywać.
Kocham Nasari, a ona mnie. Nic innego w życiu mi nie pozostało. Teraz będę ją szanować i kochać po granice mojego i jej żywota. Może po śmierci się jeszcze spotkamy?
- Tak się cieszę Nasari! - odrzekłem patrząc jej w oczy.
- A myślisz że ja nie? - zapytała z uśmiechem.
- To czas na kolację... - oznajmiłem sympatycznie.
- Na kolację? - dopytała ujmująco.
- Tak. Kolacja z okazji zaręczyn - odezwałem się mężnie.
- Naprawdę?! Och, dziękuję Ci! - odpowiedziała kordialnie
- Tylko... Gdzie ona jest?
- Tutaj - rzekłem pstrykając w palce.
Przed nami ukazał się piękny stolik z kolacją. Płomienie świec tańczyły lekko unoszone w podmuchach wiatru. Kwiaty na stoliku totalnie świeciły od ich koloru. A natomiast diamenciki leżące na stole w znak ozdoby lśniły, w blasku księżyca. To była chwila dla dwojga, najlepsza jaką miała się stać ze wszystkich chwil w moim życiu. Romantyczna kolacja po zaręczeniu się.
- Proszę - wycedziłem odsuwając trochę krzesło od stołu.
Nasari usiadła w tamtym miejscu z uśmiechem patrząc na topiące się świece. Rozpoczęliśmy kolację.
<Nasari?>
Kocham Nasari, a ona mnie. Nic innego w życiu mi nie pozostało. Teraz będę ją szanować i kochać po granice mojego i jej żywota. Może po śmierci się jeszcze spotkamy?
- Tak się cieszę Nasari! - odrzekłem patrząc jej w oczy.
- A myślisz że ja nie? - zapytała z uśmiechem.
- To czas na kolację... - oznajmiłem sympatycznie.
- Na kolację? - dopytała ujmująco.
- Tak. Kolacja z okazji zaręczyn - odezwałem się mężnie.
- Naprawdę?! Och, dziękuję Ci! - odpowiedziała kordialnie
- Tylko... Gdzie ona jest?
- Tutaj - rzekłem pstrykając w palce.
Przed nami ukazał się piękny stolik z kolacją. Płomienie świec tańczyły lekko unoszone w podmuchach wiatru. Kwiaty na stoliku totalnie świeciły od ich koloru. A natomiast diamenciki leżące na stole w znak ozdoby lśniły, w blasku księżyca. To była chwila dla dwojga, najlepsza jaką miała się stać ze wszystkich chwil w moim życiu. Romantyczna kolacja po zaręczeniu się.
- Proszę - wycedziłem odsuwając trochę krzesło od stołu.
Nasari usiadła w tamtym miejscu z uśmiechem patrząc na topiące się świece. Rozpoczęliśmy kolację.
<Nasari?>
niedziela, 3 sierpnia 2014
Od Nasari "Uczucie cz.4" (cd.Desoto)
Rzuciłam mu się na szyję. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Czułam że
on naprawdę mnie kocha. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Liście z
różowego drzewa spadały wokół nas. Wiatr lekko kołysał gałęzie drzew.
- Tak.. - szepnęła mu do ucha, po czym pocałowałam go
- Moja ukochana.. - przytulił mnie mocno
- Ejć... Nie mogę oddychać głuptasie - spojrzałam na niego uwodzicielsko
- Weź to proszę... To w dowód mojej miłości - spojrzał na mnie uroczo
- Ja... J-Ja nie mogę tego przyjąć, wiem że mnie kochasz - patrzyłam mu w oczy
- Weź go - pocałował mnie w czoło - Dla mnie...
<Desoto?>
- Tak.. - szepnęła mu do ucha, po czym pocałowałam go
- Moja ukochana.. - przytulił mnie mocno
- Ejć... Nie mogę oddychać głuptasie - spojrzałam na niego uwodzicielsko
- Weź to proszę... To w dowód mojej miłości - spojrzał na mnie uroczo
- Ja... J-Ja nie mogę tego przyjąć, wiem że mnie kochasz - patrzyłam mu w oczy
- Weź go - pocałował mnie w czoło - Dla mnie...
<Desoto?>
Od Damien'a "Nie jesteś zdolna do miłości cz 2" (cd.Tauriel)
Byłem z wilkami na plaży. Śmialiśmy się i bawiliśmy. Moją uwagę przykuła
samotna wadera, leżąca na klifie. Sama, kompletnie jak ja. Do mojej
pamięci przybyły dawne wspomnienia. Nie chciałem przeżywać tego kolejny
raz... Właśnie dlatego chcę spędzać z wilkami więcej czasu. Odszedłem od
gromady wilków i wspiąłem się na klif.
- Dlaczego siedzisz tu sama? - zapytałem wadery.
- A nic... Poza tym nie jestem zdolna do miłości. Upss... Zawsze coś powiem nie tak... - odpowiedziała ochrypłym głosem.
- Każdy jest stworzony do miłości, nawet największy tyran. Ja nie dawno też tak myślałem... Powinnaś przemyśleć sprawę... - odrzekłem siadając 3 metry za nią.
- No nie wiem... - wycedziła niepewnie.
- A gdzie moje maniery! Jestem Damien ale mów mi Artemis lub Dami. - odezwałem się jowialnie.
- Ja jestem Tauriel... - bąknęła.
Des'owi chciało się opuścić słońce, a ja przywołałem księżyc.
- Jakbyś chciała coś jeszcze się mnie zapytać przyjdź do mojej jaskini. Jest niedaleko Śnieżnego Lasu - wymamrotałem cicho.
<Tauriel?>
- Dlaczego siedzisz tu sama? - zapytałem wadery.
- A nic... Poza tym nie jestem zdolna do miłości. Upss... Zawsze coś powiem nie tak... - odpowiedziała ochrypłym głosem.
- Każdy jest stworzony do miłości, nawet największy tyran. Ja nie dawno też tak myślałem... Powinnaś przemyśleć sprawę... - odrzekłem siadając 3 metry za nią.
- No nie wiem... - wycedziła niepewnie.
- A gdzie moje maniery! Jestem Damien ale mów mi Artemis lub Dami. - odezwałem się jowialnie.
- Ja jestem Tauriel... - bąknęła.
Des'owi chciało się opuścić słońce, a ja przywołałem księżyc.
- Jakbyś chciała coś jeszcze się mnie zapytać przyjdź do mojej jaskini. Jest niedaleko Śnieżnego Lasu - wymamrotałem cicho.
<Tauriel?>
Od Tiffany "Znam go ? cz 1" (chętny basior)
Byłam w Śnieżnym Lesie. Uwielbiałam tam chodzić i czasem pomedytować i
uwolnić się od wrzasków i krzyków. Nagle usłyszałam szelest.
- Uhh... To znowu Ci którzy wrzeszczą i krzyczą?! - pomyślałam.
Zobaczyłam basiora. Wyglądał tajemniczo a nawet był przystojny...
- Nie jesteś z innymi nad Kąpieliskiem? - zapytał życzliwie.
- Nie... Ja tu przychodzę się odstresować... Przychodzę tu też, bo przypominam sobie krainę do której kiedyś zawędrowałam...
- Ja mam prawie tak samo - oznajmił.
- Mam na imię Tiffany. Czy ja ciebie znam? - zapytałam pytająco.
<chętny basior>
- Uhh... To znowu Ci którzy wrzeszczą i krzyczą?! - pomyślałam.
Zobaczyłam basiora. Wyglądał tajemniczo a nawet był przystojny...
- Nie jesteś z innymi nad Kąpieliskiem? - zapytał życzliwie.
- Nie... Ja tu przychodzę się odstresować... Przychodzę tu też, bo przypominam sobie krainę do której kiedyś zawędrowałam...
- Ja mam prawie tak samo - oznajmił.
- Mam na imię Tiffany. Czy ja ciebie znam? - zapytałam pytająco.
<chętny basior>
Od Desoto "Uczucie cz. 3" (cd.Nasari)
Wstałem.
- A może pójdziemy Nasi do Różowego Lasu? Tak tam jest pięknie... - zapytałem miło.
- Oczywiście! - odpowiedziała.
Poszliśmy. Słyszeliśmy szum drzew, śpiewające ptaki i szelest liści. Było pięknie. Weszliśmy do lasu. Znaleźliśmy wielkie drzewo z różowymi liśćmi.
- Nasari? Czy mógłbym Cię o coś zapytać? - odparłem spokojnie.
- Tak. Mi możesz powiedzieć wszystko - rzekła podnosząc łeb.
- Jesteś latem mą wiosną,
Roześmianą wciąż radością,
To Ty zimą i jesienią
Jesteś kwiatem i zielenią,
Tyś mym źródłem i strumieniem,
W Tobie gaszę me pragnienie,
Z Tobą wszystkie chwile dzielę:
Świątek, piątek i niedzielę.
Składam dzisiaj w Twoje ręce
Życie moje i... me serce!
Nasari , czy zechcesz być moją partnerką na zawsze , póki śmierć nas nie rozłączy? - zapytałem kończąc wiersz i wyjmując naszyjnik z niebieskim brylantem.
<Nasari?>
- A może pójdziemy Nasi do Różowego Lasu? Tak tam jest pięknie... - zapytałem miło.
- Oczywiście! - odpowiedziała.
Poszliśmy. Słyszeliśmy szum drzew, śpiewające ptaki i szelest liści. Było pięknie. Weszliśmy do lasu. Znaleźliśmy wielkie drzewo z różowymi liśćmi.
- Nasari? Czy mógłbym Cię o coś zapytać? - odparłem spokojnie.
- Tak. Mi możesz powiedzieć wszystko - rzekła podnosząc łeb.
- Jesteś latem mą wiosną,
Roześmianą wciąż radością,
To Ty zimą i jesienią
Jesteś kwiatem i zielenią,
Tyś mym źródłem i strumieniem,
W Tobie gaszę me pragnienie,
Z Tobą wszystkie chwile dzielę:
Świątek, piątek i niedzielę.
Składam dzisiaj w Twoje ręce
Życie moje i... me serce!
Nasari , czy zechcesz być moją partnerką na zawsze , póki śmierć nas nie rozłączy? - zapytałem kończąc wiersz i wyjmując naszyjnik z niebieskim brylantem.
<Nasari?>
Od Nasari "Nowe uczucie, stary przyjaciel cz.3"
Desoto gdzieś poszedł. Ja zostałam sama z Ragorem.
- Trochę dziwnie to wyszło - popatrzył na mnie basior
- Dziwnie? On przez ciebie myśli że ja... Ugh! Ragor!
- No co?
- Eh.. - wbiłam pazury w ziemię
- Wiesz Nasari. - złapał mnie za ramię - Widzę że wszystko psuję - uśmiechnął się nieśmiało - Najlepiej będzie gdy odejdę
- Nie, Ragor, przepraszam... - odparłam ze smutkiem
- Przecież to nie twoja wina! Ja nie potrzebuję watahy, ale ty wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że się kiedyś spotkamy mała. - pocałował mnie w czoło
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, ty kochasz go a on ciebie, tak jak i ja. Zawsze byłaś dla mnie kimś więcej. Ale to nie ma teraz znaczenia - odszedł
Ja ze łzami w oczach wróciłam do domu.
- Nigdy cię nie zapomnę... - pomyślałam
- Trochę dziwnie to wyszło - popatrzył na mnie basior
- Dziwnie? On przez ciebie myśli że ja... Ugh! Ragor!
- No co?
- Eh.. - wbiłam pazury w ziemię
- Wiesz Nasari. - złapał mnie za ramię - Widzę że wszystko psuję - uśmiechnął się nieśmiało - Najlepiej będzie gdy odejdę
- Nie, Ragor, przepraszam... - odparłam ze smutkiem
- Przecież to nie twoja wina! Ja nie potrzebuję watahy, ale ty wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że się kiedyś spotkamy mała. - pocałował mnie w czoło
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, ty kochasz go a on ciebie, tak jak i ja. Zawsze byłaś dla mnie kimś więcej. Ale to nie ma teraz znaczenia - odszedł
Ja ze łzami w oczach wróciłam do domu.
- Nigdy cię nie zapomnę... - pomyślałam
Od Asuny "Znajoma Nieznajoma cz.2" (cd. Dejan)
- Nie, dalej nic nie kojarzę. - Powiedział.
- Masz chyba słabą pamięć. - przewróciłam oczami - Więc przedstawię się. Jestem Asuna.
- Hę? Coś mi świta, ale dalej nie pamiętam. - Spojrzał na mnie.
- Naprawdę? Nie pamiętasz? - Spytałam. Kiwnął głową na "nie".
- Grunt, że ja Cię pamiętam zarozumialcu. - zaśmiałam się nieprzyjemnie - I co robisz na terenach Watahy Magicznych Wilków? Raczej do niej nie należysz.
- Chodzę sobie. - Uśmiechnął się.
- Nie kpij sobie ze mnie. I tłumacz się, bo nie mam czasu. Zaraz wyruszam na patrol. - Warknęłam.
Basior gwizdał niewinnie.
- I zawsze mogę zgłosić alfie, że na terenach watahy pojawił się intruz - Ty. - uśmiechnęłam się słodko - W sumie... i tak Cię pewnie wykopie, chyba że się do nas przyłączysz. - powiedziałam obojętnym tonem. Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz, ja nie mam ochoty na użeranie się z Tobą. A poza tym mam pracę do wykonania. - Rozłożyłam skrzydła i trzepnęłam nimi tworząc powierzchnie lotną. Odbiłam się i wzleciałam w powietrze.
<Dejan?>
- Masz chyba słabą pamięć. - przewróciłam oczami - Więc przedstawię się. Jestem Asuna.
- Hę? Coś mi świta, ale dalej nie pamiętam. - Spojrzał na mnie.
- Naprawdę? Nie pamiętasz? - Spytałam. Kiwnął głową na "nie".
- Grunt, że ja Cię pamiętam zarozumialcu. - zaśmiałam się nieprzyjemnie - I co robisz na terenach Watahy Magicznych Wilków? Raczej do niej nie należysz.
- Chodzę sobie. - Uśmiechnął się.
- Nie kpij sobie ze mnie. I tłumacz się, bo nie mam czasu. Zaraz wyruszam na patrol. - Warknęłam.
Basior gwizdał niewinnie.
- I zawsze mogę zgłosić alfie, że na terenach watahy pojawił się intruz - Ty. - uśmiechnęłam się słodko - W sumie... i tak Cię pewnie wykopie, chyba że się do nas przyłączysz. - powiedziałam obojętnym tonem. Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz, ja nie mam ochoty na użeranie się z Tobą. A poza tym mam pracę do wykonania. - Rozłożyłam skrzydła i trzepnęłam nimi tworząc powierzchnie lotną. Odbiłam się i wzleciałam w powietrze.
<Dejan?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.8'' (cd. Desari)
Nie zatrzymywałem jej, bo i tak na nic to się nie zda. Zrobi co
zechce... Patrzyłem w ślad za nią, po czym wróciłem do treningu.
Nie skupiałem się zbytnio na rozwijaniu nowych mocy, przez co nie osiągnąłem nic. Cały czas w głowie kłębiły mi się myśli dotyczące ojca wadery i niej samej. Poddałem się więc, poczłapałem wolno do swej jaskini.
Tej nocy nie zasnąłem. ''A jeśli on zaatakuje właśnie teraz i to jeszcze niespostrzeżenie? Świat zginie, nasze zwłoki będą rozkładały się miesiącami...'' - myślałem bez przerwy. Wstałem ciężko kierując się do lasu w poszukiwaniu Desari. Napotkałem ją na słabo widocznej ścieżce prowadzącej do wąwozu. Wyszedłem z naprzeciw i w geście powitania, skinąłem głową.
- To nieodpowiedni temat na rozmowy, ale ja zawsze muszę wiedzieć więcej... - zacząłem. - Jeśli proroctwo jest przerwane, to czy można ''zobaczyć'' gdzieś jego straconą część?
- Obawiam się, że nie. - odparła krótko.
- Ale... zawsze można spróbować je ''znaleźć'', prawda? - spuściłem głowę i spojrzałem na nią spod łba.
<Desari?>
Nie skupiałem się zbytnio na rozwijaniu nowych mocy, przez co nie osiągnąłem nic. Cały czas w głowie kłębiły mi się myśli dotyczące ojca wadery i niej samej. Poddałem się więc, poczłapałem wolno do swej jaskini.
Tej nocy nie zasnąłem. ''A jeśli on zaatakuje właśnie teraz i to jeszcze niespostrzeżenie? Świat zginie, nasze zwłoki będą rozkładały się miesiącami...'' - myślałem bez przerwy. Wstałem ciężko kierując się do lasu w poszukiwaniu Desari. Napotkałem ją na słabo widocznej ścieżce prowadzącej do wąwozu. Wyszedłem z naprzeciw i w geście powitania, skinąłem głową.
- To nieodpowiedni temat na rozmowy, ale ja zawsze muszę wiedzieć więcej... - zacząłem. - Jeśli proroctwo jest przerwane, to czy można ''zobaczyć'' gdzieś jego straconą część?
- Obawiam się, że nie. - odparła krótko.
- Ale... zawsze można spróbować je ''znaleźć'', prawda? - spuściłem głowę i spojrzałem na nią spod łba.
<Desari?>
Od Tauriel "Nie jesteś zdolna do miłości cz.1" (cd. chętny)
Siedziałam samotnie na wysokiej skale spoglądając na wilki krzątające
się na dole przepaści. Wataha... Kolejne psychiczne zbiorowisko
osobników obu płci, które zrzesza się w jedność, by poznać siebie
lepiej, zakochać się, założyć rodzinę i umrzeć w miłości.
- Bzdura... - powiedziałam cicho do siebie.
Może to dziwne, ale niestety (a może stety?) nie potrafię kochać. A przynajmniej tak mi wmawiano. ''Nie jesteś zdolna do miłości. Urodziłaś się, by walczyć i przeciwstawiać wrogą. Każdy nim jest, nie zapominaj o tym. Jesteś żywą maszyną do zabijania. Masz umiejętność mordu, a więc przetrwasz w najgorszych warunkach..." - nadal słyszę słowa swego ojca, tyrana całej mej rodziny. To on musztrował moją siostrę na najlepszego szpiega. Matki nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Wymazałam ją z pamięci po tym, jak popadła w nałogi i zakosztowała ludzkiego życia. Uciekła stąd... Ja również to zrobiłam. Żyłam w samotności tocząc walkę ze samą sobą. Podejmowałam ryzykowne decyzje, które czasem wychodziły mi na dobre. Boje się jutra. ''Jutro'' to pojęcie względne, mogę cofnąć się w czasie, lecz ''jutro'' jest nieuniknione. Zatopiona we własnych myślach nie spostrzegłam, że za mną słychać jakieś głosy. Obejrzałam się wolno przygładzając moje czarne, krótkie, proste włosy. Ujrzałam wilki gapiące się na mnie. Wstałam wolno wpatrując się bez skrępowania wprost w oczy wadery na początku. Ona czasem wodziła wzrokiem unikając mego przeszywającego wspomnienia. Nagle ktoś wyrwał się z tłumu podchodząc do mnie.
<Dokończy ktoś?>
- Bzdura... - powiedziałam cicho do siebie.
Może to dziwne, ale niestety (a może stety?) nie potrafię kochać. A przynajmniej tak mi wmawiano. ''Nie jesteś zdolna do miłości. Urodziłaś się, by walczyć i przeciwstawiać wrogą. Każdy nim jest, nie zapominaj o tym. Jesteś żywą maszyną do zabijania. Masz umiejętność mordu, a więc przetrwasz w najgorszych warunkach..." - nadal słyszę słowa swego ojca, tyrana całej mej rodziny. To on musztrował moją siostrę na najlepszego szpiega. Matki nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Wymazałam ją z pamięci po tym, jak popadła w nałogi i zakosztowała ludzkiego życia. Uciekła stąd... Ja również to zrobiłam. Żyłam w samotności tocząc walkę ze samą sobą. Podejmowałam ryzykowne decyzje, które czasem wychodziły mi na dobre. Boje się jutra. ''Jutro'' to pojęcie względne, mogę cofnąć się w czasie, lecz ''jutro'' jest nieuniknione. Zatopiona we własnych myślach nie spostrzegłam, że za mną słychać jakieś głosy. Obejrzałam się wolno przygładzając moje czarne, krótkie, proste włosy. Ujrzałam wilki gapiące się na mnie. Wstałam wolno wpatrując się bez skrępowania wprost w oczy wadery na początku. Ona czasem wodziła wzrokiem unikając mego przeszywającego wspomnienia. Nagle ktoś wyrwał się z tłumu podchodząc do mnie.
<Dokończy ktoś?>
Od Tsume'a "Niezręczna sytuacja cz.3" (cd. Sora)
Spuściłem wzrok, aby schować zmieszanie.
- Sora ostatnio zauważyłem, że dość często się spotykamy, nie uważasz? - zapytałem uśmiechając się z głową skierowaną w dół.
- Zgodzę się z tobą, ale czy mógłbyś mówiąc ze mną patrzeć mi w oczy, nie lubię tego - powiedziała spokojnie Sora.
- Dobrze - spełniłem jej życzenie. Jej miodowo-pomarańczowe oczy uwodzicielsko przeszywały mnie na wylot. Wiem, że długo nie wytrzymam tak patrząc na nią.
- Czy nie masz ochotę się przejść w tak piękną pogodę? - rozejrzałem się.
- W sumie i tak nie mam co robić - spojrzała na lecące ptaki i się zaśmiała - Cóż to...Dogoń mnie!
Uśmiechnąłem się. I pobiegłem za waderą. Szybka była, ale doganiałem ją. Sora raz co jakiś czas się odwracała z uśmiechem na pysku. Biegliśmy po klifie.
- Nie myśl sobie złapie cię! - krzyknąłem.
-Możesz sobie pomarzyć! - przyśpieszyła, ale pośliznęła się i runęła w przepaść. Impulsowo rozwinąłem skrzydła i skoczyłem za waderą łapiąc ją tuż przed kamieniami i rozszalałymi falami.
Kiedy wylądowałem z nią w bezpiecznym miejscu, oboje się położyliśmy sapiąc ze zmęczenia i adrenaliny.
<Sora?>
- Sora ostatnio zauważyłem, że dość często się spotykamy, nie uważasz? - zapytałem uśmiechając się z głową skierowaną w dół.
- Zgodzę się z tobą, ale czy mógłbyś mówiąc ze mną patrzeć mi w oczy, nie lubię tego - powiedziała spokojnie Sora.
- Dobrze - spełniłem jej życzenie. Jej miodowo-pomarańczowe oczy uwodzicielsko przeszywały mnie na wylot. Wiem, że długo nie wytrzymam tak patrząc na nią.
- Czy nie masz ochotę się przejść w tak piękną pogodę? - rozejrzałem się.
- W sumie i tak nie mam co robić - spojrzała na lecące ptaki i się zaśmiała - Cóż to...Dogoń mnie!
Uśmiechnąłem się. I pobiegłem za waderą. Szybka była, ale doganiałem ją. Sora raz co jakiś czas się odwracała z uśmiechem na pysku. Biegliśmy po klifie.
- Nie myśl sobie złapie cię! - krzyknąłem.
-Możesz sobie pomarzyć! - przyśpieszyła, ale pośliznęła się i runęła w przepaść. Impulsowo rozwinąłem skrzydła i skoczyłem za waderą łapiąc ją tuż przed kamieniami i rozszalałymi falami.
Kiedy wylądowałem z nią w bezpiecznym miejscu, oboje się położyliśmy sapiąc ze zmęczenia i adrenaliny.
<Sora?>
Od Damien'a "Randka? cz 1" (cd. Desari Valentine)
Wstałem rano i poszedłem na wrzosową łąkę. Tam zawsze rano polowała
Desari. Zaczaiłem się w trawie. Z daleka ujrzałem tłustego królika.
Zacząłem na niego biec. Ujrzałem Des, też biegnącą na tego samego
królika. Zderzyliśmy się, a królik uciekł.
- Ja bardzo Cię przepraszam... Nie widziałem ciebie na początku... - powiedziałem chłodno, ale miło.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała i odwróciła się.
- Poczekaj! - krzyknąłem.
Odwróciła się w oczach miała piekło, bo Desari nie lubiła jak ktoś ją woła. Lubię to piękne piekło w jej oczach...
- Czy ze chcesz Desari pójść gdzieś ze mną ? Może pójdziemy do świata ludzi, albo do różowego lasu na kolację... - zapytałem z tym samym piekłem w oczach.
<Desari?>
- Ja bardzo Cię przepraszam... Nie widziałem ciebie na początku... - powiedziałem chłodno, ale miło.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała i odwróciła się.
- Poczekaj! - krzyknąłem.
Odwróciła się w oczach miała piekło, bo Desari nie lubiła jak ktoś ją woła. Lubię to piękne piekło w jej oczach...
- Czy ze chcesz Desari pójść gdzieś ze mną ? Może pójdziemy do świata ludzi, albo do różowego lasu na kolację... - zapytałem z tym samym piekłem w oczach.
<Desari?>
Od Desoto "Myśliwi i Ucieczka" NA KONKURS
Wstałem rano z jaskini i poczłapałem w kierunku wrzosowej łąki. Liście
szeleściły, ptaki śpiewały wielką ilość melodii i piosenek, szumiały
knieje a żaby rechotały w pobliskim stawie. Tego ranka przyroda
przekroczyła swoje możliwości. Gdy wszedłem na polanę, rozglądałem się
nad sarnami lub królikami. Pustka. Zaczaiłem się w trawie z nadzieją że
jakiś królik tą dróżką przebiegnie. Lecz tak się nie stało. Wstałem z
bólem mięśni.
- Ile ja tam siedziałem? Chyba z godzinę! - powiedziałem na głos.
Nagle na samym środku polany zobaczyłem czarnego królika. Czarny królik zdarzał się bardzo rzadko. Zaczaiłem się, i zaraz zacząłem na niego biec. Królik jak jakiś sprinter! Goniłem go długo. Mogłem wcześniej odpuścić ale tak się na tego królika wkurzyłem, więc biegłem za nim dalej. Ten królik był zaczarowany! Tylko po co? Wreszcie ssak gdzieś mi uciekł. Znalazłem się w zupełnie nieznanym lesie.
- Gdzie ... Ja jestem? - zapytałem rozkojarzony.
Wyleciałem z lasu zobaczyć gdzie jestem. Ani śladu terenów mojej watahy... Postanowiłem się nie martwić. Szedłem przez las. Ale on był nadzwyczajnie cichy. Nie było słychać ani jednego dźwięku! Muszę uznać byłem trochę przerażony, ale nabrałem wilczej krwi. Wyszedłem na taką samą cichą polanę. Zobaczyłem tam wilka. Była to wadera. Podszedłem do niej.
- Hej. Jestem Desoto. Czy możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy? - zapytałem nieśmiało.
- Ja jestem Sea. Jesteś na terenach "Cichych Lasów''. Nie ma tu żadnej watahy w pobliżu... - powiedziała z dziwnym akcentem.
Nagle ciszę przerwało szczekanie psów. Ludzie...
- Uciekajmy! - krzyknąłem.
Nie mogliśmy zmienić się w ludzi, bo co by oni sobie pomyśleli. Mocy też nie mogliśmy używać, bo jak by ktoś przeżył ludzie by robili na nas eksperymenty i inne paskudztwa.
Znikąd usłyszałem wystrzelony pocisk z karabinu. Trafił biedną Sea.
- Sea! Nie! - krzyczałem.
Chciałem ją ożywić lecz nie było wyjścia, zastrzelili by mnie.
- Biegnij! Trafię do mojej matki i sióstr. Ratuj swoje życie! - wypowiedziała ostatnie słowa...
Trochę zapłakałem ale biegłem dalej.
- Zobacz jaki kolorowy wilk! Sprzedamy jego futro za kupę forsy - usłyszałem krzyk kłusownika.
Trafili mnie. Lecz nie pociskiem tylko jakby dziwnym zastrzykiem. Chciałem uciekać lecz już nie zdołałem tego dokonać. Gdy byłem nieprzytomny słyszałem tylko głuchy dźwięk, widziałem rozmazany obraz, czułem odgłos wszystkiego w okół mnie. Obudziłem się. W okół mnie była polana. O wiele inna niż nasza na terenie watahy. Wstałem. Było mi trochę nie dobrze.
- Biedna Sea! - krzyknąłem trochę płacząc.
Nagle przerwałem mazgajenie i ujrzałem na ścieżce rysia.
- Hej. Ja jestem Desoto. Wiesz gdzie ja jestem? - zapytałem miło, by nie pomyślał że jestem wrogiem.
- Ja jestem Rysiek. Jesteś w rezerwacie dzikich zwierząt. Tutaj na pewno znajdziesz inne wilki. Powodzenia - odrzekł i odszedł.
Zacząłem poszukiwania. Wszedłem w kolejny jakiś las. Było głośniej niż na terenach "Cichych Lasów'' ale ciszej niż na terenie Watahy Magicznych Wilków. Przed sobą zobaczyłem jaskinie. Postanowiłem ją przeczesać od środka. Jaskinia nie była z jakieś skały lub kamienia. Grota była z kruchego materiału które przypominało mi wapń. Usłyszałem wycie wilków. Dla innych to było jak normalne wycie lecz dla mnie jak melodia do zbawienia, wręcz! Zobaczyłem je. Były ich pięć.
- Witam. Jestem Desoto - powiedziałem miło.
- A my Rocca, Vitani, Mellani, Ja Issa i Youka. Miło Cię poznać - odpowiedziała jedna z wader.
Czemu akurat 5 wader zamiast 5 basiorów?! Ale uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Czyżby wiecie jak się można stąd wydostać? - zapytałem miłym głosem.
- Z parku? Nie jest to zbyt proste. Na każdej granicy terenu są ludzie którzy pilnują czy żadne zwierzę nie wychodzi z parku - powiedziała Rocca.
- Ale to łatwe! Wystarczy że zrobię się niewidzialny i jeszcze przelecę! - powiedziałem.
- Tak. Tyle że my tu mamy raj. Nie musimy nigdzie wychodzić ani polować, ludzie nam wszystko przynoszą. Naprawdę , chcesz odejść? - zapytała Youka.
- Tak! Gdzieś tam jest moja wataha i ukochana! Nie mogę tu zostać - odrzekłem na raz, pożegnałem się i wybiegłem z jaskini.
Zrobiłem się niewidzialny i leciałem. Z łatwością przekroczyłem terenu parku. Wylądowałem i poszedłem w kierunku północnym. Tam stała wataha. Nagle nadepnąłem na dziwne liście. One się pode mną ''zerwały'' i wleciałem go głębokiej dziury. Bolało mnie to. Ale znów mogłem wylecieć. Ale tu, co?! Nie mogę latać! Moje skrzydła były widocznie złamane, ale nie poważnie.
- Mogę wyjść na pomocą teleportacji! - krzyknąłem bo się już wkurzyłem.
Ale co tu?! Nie mogłem użyć jakiegokolwiek zaklęcia! Załamałem się... Nie wiedziałem czemu nie mogę tego zrobić! Położyłem się i zasnąłem. W nocy obudził mnie szelest. To był Nasari! Nie mogłem się opanować!
- Nasari! Jak dobrze Cię widzieć! - rzekłem z entuzjazmem.
- Ja Ciebie też! Gdzie byłeś? - zapytała.
- Za długa historia... - odrzekłem tajemniczo.
Nasari czarowała jakieś zaklęcie. Nagle zobaczyłem strugę światła. Nasi zerwała zaklęcie przez które nie mogłem wyjść. Wyszedłem za pomocą wypełnienia dziury wodą tak bym wyszedł.
Rzuciłem jej się w ramiona!
- Kocham Cię - powiedziałem słodko
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
Rano wreszcie wróciliśmy na teren pięknej naszej watahy. Bez niej kłusownicy by mnie zabili. Nie zapomnę tego do końca mojego całego życia.
- Ile ja tam siedziałem? Chyba z godzinę! - powiedziałem na głos.
Nagle na samym środku polany zobaczyłem czarnego królika. Czarny królik zdarzał się bardzo rzadko. Zaczaiłem się, i zaraz zacząłem na niego biec. Królik jak jakiś sprinter! Goniłem go długo. Mogłem wcześniej odpuścić ale tak się na tego królika wkurzyłem, więc biegłem za nim dalej. Ten królik był zaczarowany! Tylko po co? Wreszcie ssak gdzieś mi uciekł. Znalazłem się w zupełnie nieznanym lesie.
- Gdzie ... Ja jestem? - zapytałem rozkojarzony.
Wyleciałem z lasu zobaczyć gdzie jestem. Ani śladu terenów mojej watahy... Postanowiłem się nie martwić. Szedłem przez las. Ale on był nadzwyczajnie cichy. Nie było słychać ani jednego dźwięku! Muszę uznać byłem trochę przerażony, ale nabrałem wilczej krwi. Wyszedłem na taką samą cichą polanę. Zobaczyłem tam wilka. Była to wadera. Podszedłem do niej.
- Hej. Jestem Desoto. Czy możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy? - zapytałem nieśmiało.
- Ja jestem Sea. Jesteś na terenach "Cichych Lasów''. Nie ma tu żadnej watahy w pobliżu... - powiedziała z dziwnym akcentem.
Nagle ciszę przerwało szczekanie psów. Ludzie...
- Uciekajmy! - krzyknąłem.
Nie mogliśmy zmienić się w ludzi, bo co by oni sobie pomyśleli. Mocy też nie mogliśmy używać, bo jak by ktoś przeżył ludzie by robili na nas eksperymenty i inne paskudztwa.
Znikąd usłyszałem wystrzelony pocisk z karabinu. Trafił biedną Sea.
- Sea! Nie! - krzyczałem.
Chciałem ją ożywić lecz nie było wyjścia, zastrzelili by mnie.
- Biegnij! Trafię do mojej matki i sióstr. Ratuj swoje życie! - wypowiedziała ostatnie słowa...
Trochę zapłakałem ale biegłem dalej.
- Zobacz jaki kolorowy wilk! Sprzedamy jego futro za kupę forsy - usłyszałem krzyk kłusownika.
Trafili mnie. Lecz nie pociskiem tylko jakby dziwnym zastrzykiem. Chciałem uciekać lecz już nie zdołałem tego dokonać. Gdy byłem nieprzytomny słyszałem tylko głuchy dźwięk, widziałem rozmazany obraz, czułem odgłos wszystkiego w okół mnie. Obudziłem się. W okół mnie była polana. O wiele inna niż nasza na terenie watahy. Wstałem. Było mi trochę nie dobrze.
- Biedna Sea! - krzyknąłem trochę płacząc.
Nagle przerwałem mazgajenie i ujrzałem na ścieżce rysia.
- Hej. Ja jestem Desoto. Wiesz gdzie ja jestem? - zapytałem miło, by nie pomyślał że jestem wrogiem.
- Ja jestem Rysiek. Jesteś w rezerwacie dzikich zwierząt. Tutaj na pewno znajdziesz inne wilki. Powodzenia - odrzekł i odszedł.
Zacząłem poszukiwania. Wszedłem w kolejny jakiś las. Było głośniej niż na terenach "Cichych Lasów'' ale ciszej niż na terenie Watahy Magicznych Wilków. Przed sobą zobaczyłem jaskinie. Postanowiłem ją przeczesać od środka. Jaskinia nie była z jakieś skały lub kamienia. Grota była z kruchego materiału które przypominało mi wapń. Usłyszałem wycie wilków. Dla innych to było jak normalne wycie lecz dla mnie jak melodia do zbawienia, wręcz! Zobaczyłem je. Były ich pięć.
- Witam. Jestem Desoto - powiedziałem miło.
- A my Rocca, Vitani, Mellani, Ja Issa i Youka. Miło Cię poznać - odpowiedziała jedna z wader.
Czemu akurat 5 wader zamiast 5 basiorów?! Ale uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Czyżby wiecie jak się można stąd wydostać? - zapytałem miłym głosem.
- Z parku? Nie jest to zbyt proste. Na każdej granicy terenu są ludzie którzy pilnują czy żadne zwierzę nie wychodzi z parku - powiedziała Rocca.
- Ale to łatwe! Wystarczy że zrobię się niewidzialny i jeszcze przelecę! - powiedziałem.
- Tak. Tyle że my tu mamy raj. Nie musimy nigdzie wychodzić ani polować, ludzie nam wszystko przynoszą. Naprawdę , chcesz odejść? - zapytała Youka.
- Tak! Gdzieś tam jest moja wataha i ukochana! Nie mogę tu zostać - odrzekłem na raz, pożegnałem się i wybiegłem z jaskini.
Zrobiłem się niewidzialny i leciałem. Z łatwością przekroczyłem terenu parku. Wylądowałem i poszedłem w kierunku północnym. Tam stała wataha. Nagle nadepnąłem na dziwne liście. One się pode mną ''zerwały'' i wleciałem go głębokiej dziury. Bolało mnie to. Ale znów mogłem wylecieć. Ale tu, co?! Nie mogę latać! Moje skrzydła były widocznie złamane, ale nie poważnie.
- Mogę wyjść na pomocą teleportacji! - krzyknąłem bo się już wkurzyłem.
Ale co tu?! Nie mogłem użyć jakiegokolwiek zaklęcia! Załamałem się... Nie wiedziałem czemu nie mogę tego zrobić! Położyłem się i zasnąłem. W nocy obudził mnie szelest. To był Nasari! Nie mogłem się opanować!
- Nasari! Jak dobrze Cię widzieć! - rzekłem z entuzjazmem.
- Ja Ciebie też! Gdzie byłeś? - zapytała.
- Za długa historia... - odrzekłem tajemniczo.
Nasari czarowała jakieś zaklęcie. Nagle zobaczyłem strugę światła. Nasi zerwała zaklęcie przez które nie mogłem wyjść. Wyszedłem za pomocą wypełnienia dziury wodą tak bym wyszedł.
Rzuciłem jej się w ramiona!
- Kocham Cię - powiedziałem słodko
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
Rano wreszcie wróciliśmy na teren pięknej naszej watahy. Bez niej kłusownicy by mnie zabili. Nie zapomnę tego do końca mojego całego życia.
Od Damiena "Nieznajomy cz.2" (cd.Aramisa)
Poszedłem sobie na mały spacer. Nikt mnie nie lubił... Nie mają do mnie
zaufania... Taki już nie jestem! Za dużo mam problemów...
- Tak bardzo chciałbym znaleźć moją drugą połówkę! - krzyknąłem tak że aż wszystkie ptaki z tamtejszych w okół mnie drzew, odleciały.
Usiadłem potępiały. Nagle usłyszałem piękny głos. To śpiewała wadera. Głos dobiegał zza krzaków. Odsunąłem je. Tam stała wadera. Widocznie była nowa.
- Hej. Mam na imię Damien. Usłyszałem twój piękny głos i chciałem zobaczyć kto to - powiedziałem miło.
- Jestem... Aramisa... Dzięki... Ale... Wolę by nikt nie słyszał że śpiewam - odrzekła na początku z nieśmiałym głosem.
<Aramisa?>
- Tak bardzo chciałbym znaleźć moją drugą połówkę! - krzyknąłem tak że aż wszystkie ptaki z tamtejszych w okół mnie drzew, odleciały.
Usiadłem potępiały. Nagle usłyszałem piękny głos. To śpiewała wadera. Głos dobiegał zza krzaków. Odsunąłem je. Tam stała wadera. Widocznie była nowa.
- Hej. Mam na imię Damien. Usłyszałem twój piękny głos i chciałem zobaczyć kto to - powiedziałem miło.
- Jestem... Aramisa... Dzięki... Ale... Wolę by nikt nie słyszał że śpiewam - odrzekła na początku z nieśmiałym głosem.
<Aramisa?>
Od Aramisy "Nieznajomy cz.1" (cd.chętny)
Po niebie znów tańczyły chmury, prowadzone przez ciepły południowy
wiatr. Trawy unosiły się i opadały, wyrażając szelestem swe zadowolenie.
Siedziałam właśnie wokół nich i słuchałam, jak nieopodal sędziwy dąb
opowiadał o tym jak o mały włos uniknął życia jako mały stoliczek do
herbaty. Nie do końca go słuchałam, wpatrywałam się bowiem w rosnący
nieopodal kwiat. Czarna lilia, taka lśniąca w ciągu dnia, świecąca w
ciemną noc i wskazująca drogę. Nie raz próbowałam z nią rozmawiać, ale
była zbyt pyszna by mi odpowiedzieć.
- Aramiso?
Potrząsnęłam głową na wszystkie strony i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze to mówi do mnie dąb.
- Wybacz mi, zamyśliłam się. Teraz... Teraz muszę już niestety iść-
wstałam powoli i miałam zamiar pobiec na zachód. Ruszyłam więc nie
śpiesząc się i śpiewając:
"Zabrał cię wiatr daleko z tąd
gdzie jest twój ojczysty dom
i zaniósł na manowce
daleko z tąd..."- przerwałam, bo usłyszałam niespodziewanie jakiś
szelest po swojej prawej. Szybko skoczyłam za stojący nieopodal głaz i
zaczęłam nasłuchiwać. Przez chwilę nic się nie działo, a potem z lasu
wyszła jakaś postać. Wilk, samiec o czarnym futrze węszył w powietrzu.
Chwilę tak stał, aż w końcu znów wrócił do lasu. Wyszłam powoli zza
głazu i stałam tak, nie wiedząc co dalej zrobić.
"Interesujące" - pomyślałam i powoli wkroczyłam do lasu.
<chętny>
Od Damien'a "Taka sama a jednak inna cz 5" (cd. Desoto lub Sagrina)
Popatrzyłem na brata i Sagrinę.
- A dobrze. Widzę że już się znacie - odpowiedział Des.
- Tak, owszem - odrzekłem.
Sagrina weszła do wody. Zanurkowała. Na brzegu nie wiem skąd pojawiła się Katiko.
- Hej Kati - powiedziałem.
- Witajcie, czuję że nie jesteście tu sami... - rzekła jednym tonem.
Z wody wyszła Sagrina.
- Emm... Hej. Jestem Sagrina... Jestem nowa... - powiedziała nieśmiało.
- Witaj, jak chcesz pójść do Kiiyuko, naszej Alphy to jest na polowaniu, ale zaraz wróci. - odpowiedziała odwracając się.
Zabrzmiało to jak by wręcz kazała Sagrinie iść. Hmm... Ale no cóż... Katiko odeszła, a Desoto odleciał. Wolałem już nie zadawać jej już żadnych pytań... Chciałem opowiedzieć jej więcej o sobie ale jestem trochę nieśmiały dla wader...
<Desoto? Sagrina?>
- A dobrze. Widzę że już się znacie - odpowiedział Des.
- Tak, owszem - odrzekłem.
Sagrina weszła do wody. Zanurkowała. Na brzegu nie wiem skąd pojawiła się Katiko.
- Hej Kati - powiedziałem.
- Witajcie, czuję że nie jesteście tu sami... - rzekła jednym tonem.
Z wody wyszła Sagrina.
- Emm... Hej. Jestem Sagrina... Jestem nowa... - powiedziała nieśmiało.
- Witaj, jak chcesz pójść do Kiiyuko, naszej Alphy to jest na polowaniu, ale zaraz wróci. - odpowiedziała odwracając się.
Zabrzmiało to jak by wręcz kazała Sagrinie iść. Hmm... Ale no cóż... Katiko odeszła, a Desoto odleciał. Wolałem już nie zadawać jej już żadnych pytań... Chciałem opowiedzieć jej więcej o sobie ale jestem trochę nieśmiały dla wader...
<Desoto? Sagrina?>
Od Damiena "Zagubiona, odnaleziona cz.4" (cd.Anastasia/Tsume/Sora/Nasari/Desoto)
Wreszcie Tsume doszedł do siebie.
- Wszystko, ok ? - spytałem.
- Tak - powiedział z pogardą.
Sora przerwała to napięcie.
- Może pójdziemy na plażę? - zapytała .
- Mi pasuje , a wam chłopaki? - odpowiedziała ''pytająco'' Ana.
- Mi też - odpowiedziałem z Tsume'em.
Poszliśmy. Po drodze zobaczyłem Desoto'a i Nasari.
- Gdzie idziecie? - zapytali.
- Na plażę , idziecie? - odpowiedziała Sora.
- Ok - odpowiedzieli.
Na plaży było wspaniale. Świeciło słońce a, woda była ciepła.
<Anastasia? Tsume? Sora? Nasari? Desoto?>
- Wszystko, ok ? - spytałem.
- Tak - powiedział z pogardą.
Sora przerwała to napięcie.
- Może pójdziemy na plażę? - zapytała .
- Mi pasuje , a wam chłopaki? - odpowiedziała ''pytająco'' Ana.
- Mi też - odpowiedziałem z Tsume'em.
Poszliśmy. Po drodze zobaczyłem Desoto'a i Nasari.
- Gdzie idziecie? - zapytali.
- Na plażę , idziecie? - odpowiedziała Sora.
- Ok - odpowiedzieli.
Na plaży było wspaniale. Świeciło słońce a, woda była ciepła.
<Anastasia? Tsume? Sora? Nasari? Desoto?>
piątek, 1 sierpnia 2014
Od Rafaela "Impreza w klubie cz.5" (cd. Kiiyuko)
Pobiegłem za nią.
- Trudno. Inni mogą myśleć o mnie co chcą. - pomyślałem. - Kiiyuko! Zaczekaj! - dziewczyna dalej uciekała. Zgubiłem ją w parku. - Pewnie pobiegła do pobliskiego lasu. - zmieniłem się w wilka i zacząłem węszyć. Zacząłem chodzić w kółko. Kiedy złapałem trop, ruszyłem. Było bardzo ciemno. Biegałem między drzewami, gdy nagle... - KIIYUKO!? - wadera leżała nieruchomo na ziemi. Szybko podbiegłem do niej. - Nic Ci nie jest?! Odezwij się?! - cisza. Nie wiedziałem co robić...Po chwili się ocknęła.
- Co...co się stało? - wadera podniosła głowę rozglądając się dookoła.
- Zaczęłaś płakać i uciekłaś. Nie chciałem Cię zostawić w tym stanie, więc pobiegłem za tobą. Zemdlałaś. - powiedziałem.
- Aha...a Ty to? - zapytała kręcąc głową.
- Rafael, ten gość z niebieskimi głosami. Poznaliśmy się w klubie, jeszcze dzisiaj.
- Ale, to Ty też jesteś wilkołakiem?
- No, na to wygląda. -uśmiechnąłem się.
<Kiiyuko?>
- Trudno. Inni mogą myśleć o mnie co chcą. - pomyślałem. - Kiiyuko! Zaczekaj! - dziewczyna dalej uciekała. Zgubiłem ją w parku. - Pewnie pobiegła do pobliskiego lasu. - zmieniłem się w wilka i zacząłem węszyć. Zacząłem chodzić w kółko. Kiedy złapałem trop, ruszyłem. Było bardzo ciemno. Biegałem między drzewami, gdy nagle... - KIIYUKO!? - wadera leżała nieruchomo na ziemi. Szybko podbiegłem do niej. - Nic Ci nie jest?! Odezwij się?! - cisza. Nie wiedziałem co robić...Po chwili się ocknęła.
- Co...co się stało? - wadera podniosła głowę rozglądając się dookoła.
- Zaczęłaś płakać i uciekłaś. Nie chciałem Cię zostawić w tym stanie, więc pobiegłem za tobą. Zemdlałaś. - powiedziałem.
- Aha...a Ty to? - zapytała kręcąc głową.
- Rafael, ten gość z niebieskimi głosami. Poznaliśmy się w klubie, jeszcze dzisiaj.
- Ale, to Ty też jesteś wilkołakiem?
- No, na to wygląda. -uśmiechnąłem się.
<Kiiyuko?>
Od Kiiyuko "Impreza w klubie cz.4" (cd. Rafael)
- Nie... Znaczy się... Ja już będę wracać do domu...
- A twoje koleżanki?
- Nie muszą wiedzieć...
- Ale... - zaczął, ale ja się rozpłakałam.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony, lecz ja nie odpowiedziałam, tylko szlochałam dalej.
- Halo...
- Nie... Nic... Po prostu ja... Ja... Mam wrażenie że... To przeze mnie ona... Nie ma jej, rozumiesz!
- Co? - zmarszczył brwi - O kim mówisz?
- O mojej przyjaciółce! Zostawiłam ją, a teraz niedawno się dowiedziałam, że miesiąc po moim odejściu jej miejsce zamieszkania zostało całkowicie zniszczone i nie zostawiło przy życiu ani jednego wilka...
- Może przeżyła?...
- Nie! Ona nie żyje, rozumiesz?!
- Ale to nie jest twoja wina... Nic nie mogłaś na to poradzić, cokolwiek się stało...
- Ale to moja wina!... Moja... Moja... Jakbym tam została, to by wszyscy żyli... Tam było około dziesięciu tysięcy wilków!
- To naprawdę olbrzymia była ta wataha...
- To nie była wataha, tylko całe Królestwo! Największe jakie kiedykolwiek istniało! Nie mogę się już dłużej przekonywać, że dobrze jej się żyje! Jakby przeżyła, to tak bardzo chciałabym ją spotkać...
- Królestwo?
- Tak! Mój dawny dom...
- Ale...
- Nie zrozumiesz lub uznasz mnie za dziwaczkę... Jestem wilkołakiem, rozumiesz?! - wykrztusiłam przez potok łez, a potem pobiegłam w stronę wyjścia.
- Hej, wracaj! - krzyczał za mną, ale ja biegłam dalej, w stronę lasu, po drodze zmieniając się w wilka. Nie wiem, co mnie w ogóle zmusiło, żeby przychodzić tam i maskować się w tłumie ludzi. Przecież to ja jestem okropnym odmieńcem, niechcianą istotą, parszywym potworem, straszną morderczynią!...
Oddychało mi się coraz trudniej, chociaż nigdy się nie męczyłam. Pewnie to z nerwów... Potknęłam się i wywróciłam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami: zemdlałam.
<Rafael?>
- A twoje koleżanki?
- Nie muszą wiedzieć...
- Ale... - zaczął, ale ja się rozpłakałam.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony, lecz ja nie odpowiedziałam, tylko szlochałam dalej.
- Halo...
- Nie... Nic... Po prostu ja... Ja... Mam wrażenie że... To przeze mnie ona... Nie ma jej, rozumiesz!
- Co? - zmarszczył brwi - O kim mówisz?
- O mojej przyjaciółce! Zostawiłam ją, a teraz niedawno się dowiedziałam, że miesiąc po moim odejściu jej miejsce zamieszkania zostało całkowicie zniszczone i nie zostawiło przy życiu ani jednego wilka...
- Może przeżyła?...
- Nie! Ona nie żyje, rozumiesz?!
- Ale to nie jest twoja wina... Nic nie mogłaś na to poradzić, cokolwiek się stało...
- Ale to moja wina!... Moja... Moja... Jakbym tam została, to by wszyscy żyli... Tam było około dziesięciu tysięcy wilków!
- To naprawdę olbrzymia była ta wataha...
- To nie była wataha, tylko całe Królestwo! Największe jakie kiedykolwiek istniało! Nie mogę się już dłużej przekonywać, że dobrze jej się żyje! Jakby przeżyła, to tak bardzo chciałabym ją spotkać...
- Królestwo?
- Tak! Mój dawny dom...
- Ale...
- Nie zrozumiesz lub uznasz mnie za dziwaczkę... Jestem wilkołakiem, rozumiesz?! - wykrztusiłam przez potok łez, a potem pobiegłam w stronę wyjścia.
- Hej, wracaj! - krzyczał za mną, ale ja biegłam dalej, w stronę lasu, po drodze zmieniając się w wilka. Nie wiem, co mnie w ogóle zmusiło, żeby przychodzić tam i maskować się w tłumie ludzi. Przecież to ja jestem okropnym odmieńcem, niechcianą istotą, parszywym potworem, straszną morderczynią!...
Oddychało mi się coraz trudniej, chociaż nigdy się nie męczyłam. Pewnie to z nerwów... Potknęłam się i wywróciłam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami: zemdlałam.
<Rafael?>
Od Rafaela "Impreza w klubie cz.3" (cd. Kiiyuko)
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Czułem się trochę niezręcznie, bo tak
na prawdę nie wiem, czemu ją wyciągnąłem na zewnątrz. Co jej
powiedzieć? Przecież ledwo się znamy, nie mogę od razu wyskoczyć z
pytaniem, czy poszłaby ze mną na spacer lub...RANDKĘ. Pomyślałaby, że
jestem jakimś pedofilem i chcę ją zgwałcić, czy coś w tym stylu. W
sumie, wychodząc z nią z budynku już wyglądałem na kogoś takiego.
Patrzyłem na nią nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa.
- Eee... Przepraszam, że Cię tu zaciągnąłem. Zupełnie, jakby mnie przy tym nie było. - powiedziałem cicho.
- Nic nie szkodzi. To się czasem zdarza. - znów to niezręczne milczenie.
- Chcesz wrócić do środka?
<Kiiyuko?>
- Eee... Przepraszam, że Cię tu zaciągnąłem. Zupełnie, jakby mnie przy tym nie było. - powiedziałem cicho.
- Nic nie szkodzi. To się czasem zdarza. - znów to niezręczne milczenie.
- Chcesz wrócić do środka?
<Kiiyuko?>
Od Dejana "Znajoma nieznajoma cz.1" (cd. chętna wadera)
Zabłąkałem się w jakimś dziwnym zielonym lesie i za żadne skarby świata nie wiedziałem, jak stąd wyjść. Miałem co chwilę ciarki, bo wiedziałem, że wkroczyłem na teren jakieś watahy, a to oznaczało dla mnie kłopoty. Spojrzałem w bezchmurne niebo myśląc, gdzie ja do licha jestem. Byłem samotnym wilkiem poszukując przygody swojego życia. Gdy tak rozmyślałem ktoś wbiegł w mnie z takim impetem, że wpadliśmy do gęstej trawy, turlając się kilka metrów.
- Co? Ty...? - przerwała. Ja wstałem i strzepnąłem z siebie drobinki mokrej ziemi. Na chwilę rozwinąłem swoje potężne skrzydła sprawdzając czy nic im się nie stało. Gdy w końcu uniosłem swój wzrok wilczyca patrzyła na mnie nie wierząc własnym oczom. Zdziwiony spojrzałem za siebie, sprawdzając czy to może ja jestem obiektem jej zainteresowania.
- Ehem czekam na przeprosiny... - powiedziałem dość wyniosłym głosem
- Zarozumiały jak zwykle, jejku to już kupę czasu - powiedziała z uśmiechem
- Wait a second my się znamy? - spytałem zaskoczony poszukując w pamięci jakiś wskazówek
- Przypomnij sobie - zaćwierkała
<chętna wadera?>
- Co? Ty...? - przerwała. Ja wstałem i strzepnąłem z siebie drobinki mokrej ziemi. Na chwilę rozwinąłem swoje potężne skrzydła sprawdzając czy nic im się nie stało. Gdy w końcu uniosłem swój wzrok wilczyca patrzyła na mnie nie wierząc własnym oczom. Zdziwiony spojrzałem za siebie, sprawdzając czy to może ja jestem obiektem jej zainteresowania.
- Ehem czekam na przeprosiny... - powiedziałem dość wyniosłym głosem
- Zarozumiały jak zwykle, jejku to już kupę czasu - powiedziała z uśmiechem
- Wait a second my się znamy? - spytałem zaskoczony poszukując w pamięci jakiś wskazówek
- Przypomnij sobie - zaćwierkała
<chętna wadera?>
Od Andy "Jak dołączyłam do watahy?"
Gdy byłam jeszcze szczeniakiem, moi rodzice mnie zostawili. Zostałam
skazana na pastwę losu. Sama bez nikogo... Żyłam w samotności, każdy wilk
który był na mojej drodze, był kimś, kogo nigdy nie widziałam. Po prostu kimś innym.
Nie czułam się wilkiem, aż do czasu...
Pewnego raz biegłam przez las, wpadłam na pewną wilczycę. Mogę stwierdzić że była bardzo ładna.Wtedy podniosłam ją i powiedziałam:
- Yyy... Przepraszam naprawdę... Ja nie chciałam... Tylko byłam zamy...
Dalej nic nie powiedziałam. Wilczyca położyła łapę na moim pyszczku i rzekła:
- Nic się nie stało. Poza tym jesteś wśród swoich...
Po czym zamilkła pokazała tylko gest, żebym za nią poszła.Więc zrobiłam to o co mnie prosiła. Gdy szłyśmy przedstawiła się mówiąc następujące słowa:
- Ach no tak gdzie maniery.... Jestem Kiiyuko. Alfa...
Chociaż wstydziłam się przedstawić, jednak zebrałam się na odwagę i powiedziałam cichutkim głosem:
- Miło mi... Jestem Anda
Gdy to powiedziałam Kiiyuko pobiegła szybciej, a ja za nią wtedy przeskoczyłyśmy przez krzak i zobaczyłam coś pięknego, coś czego nigdy nie widziałam... Kiiyuko wtedy powiedziała:
- Witaj w swoim nowym domu
Myślałam że to sen, ale to była prawda. To było prawdziwe życie...
Właśnie wtedy Kiiyuko pokazała mi całą watahę. Wreszcie w tedy czułam się sobą, czułam się wilkiem.
Pewnego raz biegłam przez las, wpadłam na pewną wilczycę. Mogę stwierdzić że była bardzo ładna.Wtedy podniosłam ją i powiedziałam:
- Yyy... Przepraszam naprawdę... Ja nie chciałam... Tylko byłam zamy...
Dalej nic nie powiedziałam. Wilczyca położyła łapę na moim pyszczku i rzekła:
- Nic się nie stało. Poza tym jesteś wśród swoich...
Po czym zamilkła pokazała tylko gest, żebym za nią poszła.Więc zrobiłam to o co mnie prosiła. Gdy szłyśmy przedstawiła się mówiąc następujące słowa:
- Ach no tak gdzie maniery.... Jestem Kiiyuko. Alfa...
Chociaż wstydziłam się przedstawić, jednak zebrałam się na odwagę i powiedziałam cichutkim głosem:
- Miło mi... Jestem Anda
Gdy to powiedziałam Kiiyuko pobiegła szybciej, a ja za nią wtedy przeskoczyłyśmy przez krzak i zobaczyłam coś pięknego, coś czego nigdy nie widziałam... Kiiyuko wtedy powiedziała:
- Witaj w swoim nowym domu
Myślałam że to sen, ale to była prawda. To było prawdziwe życie...
Właśnie wtedy Kiiyuko pokazała mi całą watahę. Wreszcie w tedy czułam się sobą, czułam się wilkiem.
Od Tiffany "Niemożliwe cz.1" (cd. Desoto, Damien, Nasari)
Od małego szczeniaka radziłam sobie sama, nie potrzebowałam niczego. Miałam tylko mojego sokoła Rez'iego.
Kiedyś natknęłam się na starego wilka Akelę. Powiedział mi że moimi
braćmi są Desoto i Damien. Nigdy podobno o mnie nie wiedzieli, bo matka
urodziła mnie w ten sam dzień co moi bracia, ale zostałam uprowadzona
przez inne wilki które chciały mnie zabić. I już nigdy mnie od tego
czasu nie odnaleziono. Starszy wilk mówił że mieszkają w watasze
Magicznych Wilków. Nic nie mówiłam i wyruszyłam w trasę. Wraz z sokołem
przebyłam długą drogę. Wtem weszłam na teren watahy . Był tu wodospad.
Podeszłam do niego i napiłam się wody. Usłyszałam szelest. Nagle z
krzaków wyskoczyła miła i ładna wadera.
- Hej - powiedziałam nieśmiało.
- Kim jesteś ? - spytała się mnie.
- Jestem Tiffany. I chciałabym się zapytać czy tutaj są dwaj bracia: Damien i Desoto? - zapytałam miło.
- A ja mam na imię Nasari. Tak znam ich... Mieszkają tu. A czemu pytasz ? - znów spytała.
- To... To... Są moi bracia...- zaczęłam płakać, bo nie zniosłam tego napięcia.
- Nie martw się. Zaprowadzę Cię do nich. Myślałam , że Desoto ma
tylko brata... Zresztą... Chodź za mną. - pokazała mi łapą kierunek.
Poszłam za nią. Nie wiedziałam do powiedzieć braciom jak do nich podejdę... Martwiłam się...
<Desoto? Damien? Nasari?>
Od Dragona "A zapowiadał się całkiem udany dzień...cz.3" (cd. Desari)
Próbowałem zasnąć, jednak ból nie dawał zmrużyć oka. Leżałem więc w
milczeniu i patrzyłem przed siebie. Desari siedziała obok mojego
legowiska i obserwowała mnie. Byłem jej bardzo wdzięczny, ale nie miałem
nawet siły się odezwać. Uratowała mi życie kolejny raz. Muszę jej to
jakoś wynagrodzić.
Rano wadera zmieniła mi opatrunek.
- Rana powoli zaczyna się goić. Po jakichś dwóch, trzech tygodniach powrócisz do pełnej sprawności.-mówiła oglądając łapę.
- Dzięki Des. Gdyby nie ty mógłbym już nie żyć.
- Nie ma sprawy.
-Zauważyłaś, że zazwyczaj spotykamy się gdy coś mi się stanie? - zaśmiałem się.
- Tak, to prawda - uśmiechnęła się.
Próbowałem się podnieść z ziemi i wyjść na zewnątrz.
- A ty dokąd? - zapytała
- Muszę wyjść na dwór. Nie lubię siedzieć bezczynnie w jaskini, gdy na dworze jest taka piękna pogoda.
- Musisz odpoczywać.
- Położę się przed jaskinią. Obiecuję, że nigdzie nie pójdę.
- Ach. No dobra.
Desari pomogła mi wyjść na zewnątrz.
- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - spytałem
<Desari?>
Rano wadera zmieniła mi opatrunek.
- Rana powoli zaczyna się goić. Po jakichś dwóch, trzech tygodniach powrócisz do pełnej sprawności.-mówiła oglądając łapę.
- Dzięki Des. Gdyby nie ty mógłbym już nie żyć.
- Nie ma sprawy.
-Zauważyłaś, że zazwyczaj spotykamy się gdy coś mi się stanie? - zaśmiałem się.
- Tak, to prawda - uśmiechnęła się.
Próbowałem się podnieść z ziemi i wyjść na zewnątrz.
- A ty dokąd? - zapytała
- Muszę wyjść na dwór. Nie lubię siedzieć bezczynnie w jaskini, gdy na dworze jest taka piękna pogoda.
- Musisz odpoczywać.
- Położę się przed jaskinią. Obiecuję, że nigdzie nie pójdę.
- Ach. No dobra.
Desari pomogła mi wyjść na zewnątrz.
- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - spytałem
<Desari?>
Od Tsume'a "Piekło się otwiera cz.6" (cd. Kai lub Kiiyuko)
Popatrzyłem moment na Kai'a.
- Spokojnie chłopaku, bo zadyszki dostaniesz - powiedziałem - Od początku i nie wtrącaj się jak będę mówił, dobrze?
Kai przytaknął głową.
- Lucyfer, Lewiatan, Asmodeusz i Nefilim to elita piekielna dowodzi nimi Lucyfer. Lucyfer to upadły anioł. Reszta to potwory. Są bardzo starzy, choć na tyle nie wyglądają. Aby wyjść na Ziemie potrzebują Bramy Piekieł.... Jestem nią oraz Klucza Ognia i nie wiem kto nim jest, ale bez powodu moja blizna nie krwawi, więc gdzieś tu jest Klucz. Wrócę do tematu. Chcą zniszczyć wszystko co dobre z Ziemi i nią zawładnąć, aby potem mieć krótszą drogę do Niebios. Lucyfer chcę się zemścić na Michale i Gabrielu. Mają całą armie piekieł, małe diabły, demony, jednorogi i całą resztę tej zgrai. Boja się, że Armia Niebios dowie się o ich planie i pierwsi zaatakują.
- To nie można ich zawiadomić? - wtrącił się Kai.
- Ja nie mogę - spuściłem głowę.
- Czemu? - przekręcił głowę Kai.
- Jestem upadłym Stróżem - odpowiedziałem cicho.
Nastała chwila ciszy.
- Kogo jesteś Stróżem? - spytał po chwili.
- To nie ważne - położyłem uszy - Nie przejdą na światło dzienne gdy i Brama i Klucz będą po stronie Niebios. Problem w tym, że ja zgubiłem Łaskę i nie wiem kto jest Kluczem.
- Czyli ty jesteś po stronie Piekieł? - znów zapytał Kai.
- Nie ja jestem Bezstronny, łatwy cel dla Diabła i dla ojca.
Spojrzałem na Kii błagalnie.
- Kai te informacje ci wystarczą - stwierdziła Kiiyuko.
- Mogę jakoś pomóc? - pysk Kai'owi się nie zamykał.
- Hmmm... - zastanowiłem się moment - Obserwuj wszystkich i znajdź Klucz.
- Po czym go poznać? - chyba adrenalina mu skoczyła, delikatnie łapa mu drżała.
- Albo ma Łaskę na naszyjniku, ma skrzydła albo je miała, miał - powiedziałem - Ale i tak pewnie nie znajdziesz. Ja muszę znaleźć Łaskę.
<Kai? Kii?>
- Spokojnie chłopaku, bo zadyszki dostaniesz - powiedziałem - Od początku i nie wtrącaj się jak będę mówił, dobrze?
Kai przytaknął głową.
- Lucyfer, Lewiatan, Asmodeusz i Nefilim to elita piekielna dowodzi nimi Lucyfer. Lucyfer to upadły anioł. Reszta to potwory. Są bardzo starzy, choć na tyle nie wyglądają. Aby wyjść na Ziemie potrzebują Bramy Piekieł.... Jestem nią oraz Klucza Ognia i nie wiem kto nim jest, ale bez powodu moja blizna nie krwawi, więc gdzieś tu jest Klucz. Wrócę do tematu. Chcą zniszczyć wszystko co dobre z Ziemi i nią zawładnąć, aby potem mieć krótszą drogę do Niebios. Lucyfer chcę się zemścić na Michale i Gabrielu. Mają całą armie piekieł, małe diabły, demony, jednorogi i całą resztę tej zgrai. Boja się, że Armia Niebios dowie się o ich planie i pierwsi zaatakują.
- To nie można ich zawiadomić? - wtrącił się Kai.
- Ja nie mogę - spuściłem głowę.
- Czemu? - przekręcił głowę Kai.
- Jestem upadłym Stróżem - odpowiedziałem cicho.
Nastała chwila ciszy.
- Kogo jesteś Stróżem? - spytał po chwili.
- To nie ważne - położyłem uszy - Nie przejdą na światło dzienne gdy i Brama i Klucz będą po stronie Niebios. Problem w tym, że ja zgubiłem Łaskę i nie wiem kto jest Kluczem.
- Czyli ty jesteś po stronie Piekieł? - znów zapytał Kai.
- Nie ja jestem Bezstronny, łatwy cel dla Diabła i dla ojca.
Spojrzałem na Kii błagalnie.
- Kai te informacje ci wystarczą - stwierdziła Kiiyuko.
- Mogę jakoś pomóc? - pysk Kai'owi się nie zamykał.
- Hmmm... - zastanowiłem się moment - Obserwuj wszystkich i znajdź Klucz.
- Po czym go poznać? - chyba adrenalina mu skoczyła, delikatnie łapa mu drżała.
- Albo ma Łaskę na naszyjniku, ma skrzydła albo je miała, miał - powiedziałem - Ale i tak pewnie nie znajdziesz. Ja muszę znaleźć Łaskę.
<Kai? Kii?>
Lipiec - wyniki
Dziękuję wszystkim za zwiększoną aktywność całej watahy, jesteście cudowni, tak trzymać!. :*
Tak wiem, wkrótce rok szkolny i nie będziecie pisać tyle op.... Ja to wiem, dlatego też jestem tak teraz z Was dumna. Jeżeli we wrześniu i później nadal będzie ponad 100 postów, to będę w siódmym niebie! XD
W samym lipcu napisaliście aż 151 op. i teraz razem dociągnęliśmy do razem aż 533 postów! Niesamowite! ^^
No ale ja nie o tym... Tak jak już wiecie, teraz co miesiąc będę podliczać kto ile napisał op. i kto zostanie Betą, Gammą i Deltą. Co miesiąc one się zmieniają, więc nie cieszcie się za bardzo! Musicie się przyłożyć! X3
A więc przejdźmy do rzeczy:
Desari Valentine - 11 <--- Beta
Desoto - 10 <--- Gamma
Leo/Shadow - 10 <--- Delta +cała jego rodzinka ;)
Percy - 8
Sofferenza Morte - 8
Tsume - 8
Nasari - 8
Alexander - 7
Kai - 7
Dragon - 7
Sofija - 5
Iloriel - 4
Sagrina - 4
Naaz - 4
Sora - 4
Valixy - 3
Katiko - 3
Nari - 3
Onurix - 2
Rafael - 2
Ice - 2
Senari - 2
Anastasia - 2
Cole - 2
Damien - 2
Melissa - 2
Patricia - 2
Ifus - 1
Asuna - 1
Darkness - 1
Saphire - 1
Szira - 1
Tamorayn -1
Ci który napisali poniżej 4 op. powinni się na przyszłość poprawić...
Mam też dla Was złą wiadomość... Niektórzy już o tym wiedzą, ale powtórzę dla niewiedzących: od 4 do 25 sierpnia WMW będzie zawieszona... ;-;
...czyli Bety, Gammy i Delty będą te same na sierpień i wrzesień.
A dlaczego zapytacie? Wyjeżdżam. Tak po prostu. W końcu są wakacje, prawda? No tak. Mam prawo wyjechać, w końcu jestem człowiekiem, który chce się wyszaleć w życiu. Może w dniach 16-17 sierpnia uda mi się wstawić te op., ale nie gwarantuję.
Żeby tak bardzo nie spowalniać bloga, mam dla Was pewną propozycję, którą możecie wykorzystać.
Piszesz op. (powiedzmy że ty to Tamorayn), i piszesz je do np. Nari. Wysyłasz je do mnie i do Nari, a Nari odpisuje na nie czytając poprzednią część na HW i wysyła je mi i do Tamorayn'a lub innego wilka, do którego jest ono zaadresowane.
Wiem, że jak wrócę będę wręcz zasypana wiad. na HW (op.), ale nie przejmujcie się tym. Dam radę.
Czy mam jeszcze jakąś złą wiadomość? Niestety, ale tak. Ale to już wybiegając w przyszłość... Konkretniej do września. Wiecie, szkoła, nauka, lekcje... Koniec uwalania się bezczynie na kanapie. Rodzice tak jak w zeszłym roku ze względu na moje "złe stopnie" (czy 5, 4 a czasem 3 to złe oceny? ;-;) nie zezwalają mi na używanie komputera od poniedziałku do czwartku. Pomyślicie: no to zostaje tylko piątek, sobota i niedziela... Nieprawda! Ja jestem na tyle inteligentna, że od zakończenia lekcji (nwm jeszcze do której będą, ale pewnie do okolic 14, a do domu mam tylko 5-10 min. drogi) do powrotu rodziców (ok. 15:15-16:00) siedzę przy kompie, a przez ten czas powinnam zdążyć wstawić te op., ale czy odpisać to jeszcze nie wiem. Wiem też tyle, że w ciągu roku szkolnego mam więcej weny twórczej. ^^
Porozumiewać się możecie nadal na czacie, nie martwcie się. ;)
Aha, jeszcze jedna sprawa: nie zapomnijcie o mnie i o WMW! Każdy wilk dla mnie jest cenny!
Tak wiem, wkrótce rok szkolny i nie będziecie pisać tyle op.... Ja to wiem, dlatego też jestem tak teraz z Was dumna. Jeżeli we wrześniu i później nadal będzie ponad 100 postów, to będę w siódmym niebie! XD
W samym lipcu napisaliście aż 151 op. i teraz razem dociągnęliśmy do razem aż 533 postów! Niesamowite! ^^
No ale ja nie o tym... Tak jak już wiecie, teraz co miesiąc będę podliczać kto ile napisał op. i kto zostanie Betą, Gammą i Deltą. Co miesiąc one się zmieniają, więc nie cieszcie się za bardzo! Musicie się przyłożyć! X3
A więc przejdźmy do rzeczy:
Desari Valentine - 11 <--- Beta
Desoto - 10 <--- Gamma
Leo/Shadow - 10 <--- Delta +cała jego rodzinka ;)
Percy - 8
Sofferenza Morte - 8
Tsume - 8
Nasari - 8
Alexander - 7
Kai - 7
Dragon - 7
Sofija - 5
Iloriel - 4
Sagrina - 4
Naaz - 4
Sora - 4
Valixy - 3
Katiko - 3
Nari - 3
Onurix - 2
Rafael - 2
Ice - 2
Senari - 2
Anastasia - 2
Cole - 2
Damien - 2
Melissa - 2
Patricia - 2
Ifus - 1
Asuna - 1
Darkness - 1
Saphire - 1
Szira - 1
Tamorayn -1
Ci który napisali poniżej 4 op. powinni się na przyszłość poprawić...
Mam też dla Was złą wiadomość... Niektórzy już o tym wiedzą, ale powtórzę dla niewiedzących: od 4 do 25 sierpnia WMW będzie zawieszona... ;-;
...czyli Bety, Gammy i Delty będą te same na sierpień i wrzesień.
A dlaczego zapytacie? Wyjeżdżam. Tak po prostu. W końcu są wakacje, prawda? No tak. Mam prawo wyjechać, w końcu jestem człowiekiem, który chce się wyszaleć w życiu. Może w dniach 16-17 sierpnia uda mi się wstawić te op., ale nie gwarantuję.
Żeby tak bardzo nie spowalniać bloga, mam dla Was pewną propozycję, którą możecie wykorzystać.
Piszesz op. (powiedzmy że ty to Tamorayn), i piszesz je do np. Nari. Wysyłasz je do mnie i do Nari, a Nari odpisuje na nie czytając poprzednią część na HW i wysyła je mi i do Tamorayn'a lub innego wilka, do którego jest ono zaadresowane.
Wiem, że jak wrócę będę wręcz zasypana wiad. na HW (op.), ale nie przejmujcie się tym. Dam radę.
Czy mam jeszcze jakąś złą wiadomość? Niestety, ale tak. Ale to już wybiegając w przyszłość... Konkretniej do września. Wiecie, szkoła, nauka, lekcje... Koniec uwalania się bezczynie na kanapie. Rodzice tak jak w zeszłym roku ze względu na moje "złe stopnie" (czy 5, 4 a czasem 3 to złe oceny? ;-;) nie zezwalają mi na używanie komputera od poniedziałku do czwartku. Pomyślicie: no to zostaje tylko piątek, sobota i niedziela... Nieprawda! Ja jestem na tyle inteligentna, że od zakończenia lekcji (nwm jeszcze do której będą, ale pewnie do okolic 14, a do domu mam tylko 5-10 min. drogi) do powrotu rodziców (ok. 15:15-16:00) siedzę przy kompie, a przez ten czas powinnam zdążyć wstawić te op., ale czy odpisać to jeszcze nie wiem. Wiem też tyle, że w ciągu roku szkolnego mam więcej weny twórczej. ^^
Porozumiewać się możecie nadal na czacie, nie martwcie się. ;)
Aha, jeszcze jedna sprawa: nie zapomnijcie o mnie i o WMW! Każdy wilk dla mnie jest cenny!
Od Sofiji "Podróż"
Gdy obudziliśmy się ze Sambo, postanowiliśmy iść na poranny spacer. Nagle idąc sobie spokojnie ścieżką spotkaliśmy Eragona z radosną miną.
- Hej kochanie! Mam dla was cudowną wiadomość!
- Tato, a jaką? - zapytał zaciekawiony Sambo.
- Wybieramy się w podróż na 2 tygodnie do dziadków.
- Tak, kochanie. Świetny pomysł. - zgodziłam się z uśmiechem malującym się na mojej twarzy.
Poszłam natychmiast porozmawiać z przywódczynią watahy.
- Wyruszamy z moim synkiem w podróż na dwa tygodnie.
- Gdzież się wybieracie?
- Do dziadków Sambo.
- Na 14 dni, tak? - upewniała się Kii.
- Tak.
- Ok, dobrze. Szerokiej drogi. A kiedy wyruszacie? - uśmiechnęła się wadera.
- Jutro ze samego rana. A i dziękujemy. Do zobaczenia za czternaście dni.
- Pa... - pożegnała się Alfa.
Od Senari "Ujawniony sekret cz.4" (cd. Nari)
Nigdy nie pomyślałam, że w środku medalionu może być kamień szlachetny,
ale to wytłumaczyło pozorną niezniszczalność naszyjnika. Byłam
zadowolona, że mogłam oddzielić mój naszyjnik od naszyjnika Nari.
Jeszcze raz popatrzałam na różowy kamień i stwierdziłam:
- To biksbit, rzadki kamień szlachetny. Nie wiem jak ty Nari, ale ja to zatrzymuje.
Powiedziałam szukając jakiejś rośliny, a dokładnie cienkiej łodygi, na której mogłabym zawiązać biksbit.
- Tak ja też zatrzymam medalion, ten kamień jest taki ładny – stwierdziła Nari
Podniosła kamień i schowała go do czarnej, małej torebeczki którą miała na szyi.
- Dziękuję Damien, bez twojej pomocy nie rozłączyłybyśmy naszyjnika – podziękowała za pomoc moja „nowa” siostra.
Nari spojrzała w moja stronę dając mi do zrozumienia abym też podziękowała. Nie zbyt często dziękowałam ponieważ w mojej watasze nie wypadało aby to Alfy komuś dziękowały. Zawsze uważałam, że to głupie, ale nie ja wymyślałam prawa. Postanowiłam, że powiem to krótko:
- Tak… ja również dziękuje Tobie i Kiiyuko – wymamrotałam uparcie dążąc do zawiązania cienkiej łodygi.
Bardzo chciałam porozmawiać z Nari i wyjaśnić to, dlaczego wcześniej nic o sobie nie wiedziałyśmy
- Chciałam teraz porozmawiać z Nari – oznajmiłam i wyszłam z jaskini wyciągając za sobą waderę
- Może pójdziemy w jakieś spokojne miejsce, chce się wszystkiego dowiedzieć. - zaproponowałam
<Nari?>
- To biksbit, rzadki kamień szlachetny. Nie wiem jak ty Nari, ale ja to zatrzymuje.
Powiedziałam szukając jakiejś rośliny, a dokładnie cienkiej łodygi, na której mogłabym zawiązać biksbit.
- Tak ja też zatrzymam medalion, ten kamień jest taki ładny – stwierdziła Nari
Podniosła kamień i schowała go do czarnej, małej torebeczki którą miała na szyi.
- Dziękuję Damien, bez twojej pomocy nie rozłączyłybyśmy naszyjnika – podziękowała za pomoc moja „nowa” siostra.
Nari spojrzała w moja stronę dając mi do zrozumienia abym też podziękowała. Nie zbyt często dziękowałam ponieważ w mojej watasze nie wypadało aby to Alfy komuś dziękowały. Zawsze uważałam, że to głupie, ale nie ja wymyślałam prawa. Postanowiłam, że powiem to krótko:
- Tak… ja również dziękuje Tobie i Kiiyuko – wymamrotałam uparcie dążąc do zawiązania cienkiej łodygi.
Bardzo chciałam porozmawiać z Nari i wyjaśnić to, dlaczego wcześniej nic o sobie nie wiedziałyśmy
- Chciałam teraz porozmawiać z Nari – oznajmiłam i wyszłam z jaskini wyciągając za sobą waderę
- Może pójdziemy w jakieś spokojne miejsce, chce się wszystkiego dowiedzieć. - zaproponowałam
<Nari?>
Od Sofferenzy Morte "(Nie)czysta gra cz.7" (cd. Kiiyuko lub Desari)
Spojrzałam na Kiiyuko i drugą waderę, która patrzyła na mnie z pogardą.
Po chwili ogarnęło mnie szaleństwo. Co chwilę zmieniałam się w moją prawdziwą postać, lecz po pięciu sekundach znowu byłam swoją drugą postacią.
- Nie, nie zostaw mnie!
Krzyczałam. Nagle usłyszałam głos mojej matki.
- Soffe, zdradziłaś mnie! Już nie masz prawa nazywać się moją córką!
Prychnęłam i znowu zmieniłam się w moją prawdziwą postać.
- Nigdy nie byłam twoją córką!
- Soffe, co, co ty mówisz?
-Okłamywałaś mnie, przez ciebie stałam się istotą bez uczuć. Nazywali mnie Cierpiącą Śmiercią i słusznie. Przez śmierć, którą zadawałam, cierpieli inni, lecz nie podobało mi się to co robiłam, ponieważ gdzieś czułam, że robię źle.
- Soffe zamknij się! Ty, ty durna, głupia idiotko!
- Tylko na tyle cię stać, matko?! A może już ciebie tak nie nazywać.
Nagle poczułam obecność jakiegoś szpiega.Po chwili zza krzaków wyskoczył czarny wilk.
- Witaj Soffe.
- Zamknij się, Blood.
Nagle Blood mnie zaatakował, a ja nie pozostałam próżna. Po godzinie Blood leżał martwy w kałuży krwi. To była pierwsza śmierć, którą zadałam i z której byłam dumna. Po chwili znowu straciłam przytomność.
***
Byłam na mrocznej polanie, gdzie była moja matka. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem.
- Czego chcesz?
- Chcę ci powiedzieć, że od tej pory cała moja wataha to twoi wrogowie i kiedyś cię zniszczę.
- A mnie to nie obchodzi!
- Jeszcze popamiętasz.
- No i co z tego?
***
Ocknęłam się, lecz nie mogłam nic widzieć,ponieważ oczy miałam zasłonięte.
<Kiiyuko? Desari?>
Po chwili ogarnęło mnie szaleństwo. Co chwilę zmieniałam się w moją prawdziwą postać, lecz po pięciu sekundach znowu byłam swoją drugą postacią.
- Nie, nie zostaw mnie!
Krzyczałam. Nagle usłyszałam głos mojej matki.
- Soffe, zdradziłaś mnie! Już nie masz prawa nazywać się moją córką!
Prychnęłam i znowu zmieniłam się w moją prawdziwą postać.
- Nigdy nie byłam twoją córką!
- Soffe, co, co ty mówisz?
-Okłamywałaś mnie, przez ciebie stałam się istotą bez uczuć. Nazywali mnie Cierpiącą Śmiercią i słusznie. Przez śmierć, którą zadawałam, cierpieli inni, lecz nie podobało mi się to co robiłam, ponieważ gdzieś czułam, że robię źle.
- Soffe zamknij się! Ty, ty durna, głupia idiotko!
- Tylko na tyle cię stać, matko?! A może już ciebie tak nie nazywać.
Nagle poczułam obecność jakiegoś szpiega.Po chwili zza krzaków wyskoczył czarny wilk.
- Witaj Soffe.
- Zamknij się, Blood.
Nagle Blood mnie zaatakował, a ja nie pozostałam próżna. Po godzinie Blood leżał martwy w kałuży krwi. To była pierwsza śmierć, którą zadałam i z której byłam dumna. Po chwili znowu straciłam przytomność.
***
Byłam na mrocznej polanie, gdzie była moja matka. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem.
- Czego chcesz?
- Chcę ci powiedzieć, że od tej pory cała moja wataha to twoi wrogowie i kiedyś cię zniszczę.
- A mnie to nie obchodzi!
- Jeszcze popamiętasz.
- No i co z tego?
***
Ocknęłam się, lecz nie mogłam nic widzieć,ponieważ oczy miałam zasłonięte.
<Kiiyuko? Desari?>
Od Sagriny "Dziwne znalezisko cz.1" (cd. Sora)
Obudziłam się wcześnie, zazwyczaj jak co rano. Chłodny wiaterek muskał
moją sierść gdy wyszłam z jaskini. Postanowiłam zapolować, ponieważ
burczało mi w brzuchu. Poszłam do lasu. Woń zajęcy poczułam od razu.
Tropiłam małe istoty z nosem przy ziemi.
- Są - pomyślałam - Zaraz je dorwę.. - wbiłam pazury w ziemię, ustawiłam pozycję startową. Biegłam za nim, aż go złapałam. Potem go oczywiście zjadłam. Poszłam do parku. Nie było tam nic ciekawego. Słońce grzało co raz mocniej. Po 20 minutach siedzenia w "nudnym" miejscu postanowiłam pójść gdzieś indziej. Nagle moje oczy poraził dziwny blask. Podeszłam do krzaka. Znalazłam tam to:
- Co to za wisiorek? - powiedziałam sama do siebie po czym zobaczywszy przedmiot wzięłam do i pobiegłam do jaskini. Usiadłam i patrzyłam na przedmiot nie wiedząc co z nim zrobić.
- Co tam masz? - weszła do jaskini Sora
- Patrz co znalazłam! - podzieliłam się nowiną z siostrą
<Sora?>
- Są - pomyślałam - Zaraz je dorwę.. - wbiłam pazury w ziemię, ustawiłam pozycję startową. Biegłam za nim, aż go złapałam. Potem go oczywiście zjadłam. Poszłam do parku. Nie było tam nic ciekawego. Słońce grzało co raz mocniej. Po 20 minutach siedzenia w "nudnym" miejscu postanowiłam pójść gdzieś indziej. Nagle moje oczy poraził dziwny blask. Podeszłam do krzaka. Znalazłam tam to:
- Co to za wisiorek? - powiedziałam sama do siebie po czym zobaczywszy przedmiot wzięłam do i pobiegłam do jaskini. Usiadłam i patrzyłam na przedmiot nie wiedząc co z nim zrobić.
- Co tam masz? - weszła do jaskini Sora
- Patrz co znalazłam! - podzieliłam się nowiną z siostrą
<Sora?>
Od Rafaela "Konkurencja cz.7" (cd. Kai lub Alexander)
Ocknąłem się. Dwie pary świecących oczu patrzyły prosto na mnie.
- No co? - zapytałam zdezorientowany.
- Podoba Ci się jakaś wadera? - zapytał Alex.
- Gadaj! - wrzasnął Kai.
- Eee... - nie mogłem z siebie wykrztusić żadnego słowa.
- Mów! Zabrakło Ci języka w gębie? - Kai skakał wokół mnie, jak opętany.
- No...podoba mi się taka jedna. A poza tym... Co Wam do tego? - mruknąłem.
- Ja nie mogę. Ale która? Konkret jakiś... - ten basior z czerwonymi pasemkami nie dawał za wygraną. Kiedy patrzyłem jak skacze w tę i wewtę zrobiło mi się niedobrze.
- Możesz przestać fikać?! Zaraz pawia puszczę... Oczopląs mam! - Alex pociągnął Kai'a za ogon, a ten wreszcie zaparkował swoje cztery litery na ziemi.
- Dobra stary, ale powiedz... Która wpadła Ci w oko. - spytał Alexander.
- Okey, okey... Jeśli to sprawi, że się odwalicie... Kiiyuko mi się strasznie podoba, zadowoleni?
<Kai? Alexander?>
- No co? - zapytałam zdezorientowany.
- Podoba Ci się jakaś wadera? - zapytał Alex.
- Gadaj! - wrzasnął Kai.
- Eee... - nie mogłem z siebie wykrztusić żadnego słowa.
- Mów! Zabrakło Ci języka w gębie? - Kai skakał wokół mnie, jak opętany.
- No...podoba mi się taka jedna. A poza tym... Co Wam do tego? - mruknąłem.
- Ja nie mogę. Ale która? Konkret jakiś... - ten basior z czerwonymi pasemkami nie dawał za wygraną. Kiedy patrzyłem jak skacze w tę i wewtę zrobiło mi się niedobrze.
- Możesz przestać fikać?! Zaraz pawia puszczę... Oczopląs mam! - Alex pociągnął Kai'a za ogon, a ten wreszcie zaparkował swoje cztery litery na ziemi.
- Dobra stary, ale powiedz... Która wpadła Ci w oko. - spytał Alexander.
- Okey, okey... Jeśli to sprawi, że się odwalicie... Kiiyuko mi się strasznie podoba, zadowoleni?
<Kai? Alexander?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)