Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Od Navri "Jestem młodsza, ale nie gorsza" cz. 9

Grudzień 2019 r.
Z zniecierpliwieniem czekaliśmy na kolejną lekcję polowania, jednak Yuki nas srogo zawiodła. Aoki i Moone się nie spóźniły, więc zadecydowała o przerabianiu materiału, który miały zaległy. Ciągle powtarzaliśmy jej o upragnionym polowaniu na potwory, ale uparcie nas zbywała.
Tak w kolejną bezśnieżną zimę, czy raczej jej początek, tkwiliśmy znudzeni na lekcji logiki.
- Proszę pani, możemy zrobić w końcu coś ciekawego? - jęknął Shen, ale Suzanna zignorowała jego pytanie.
- Dzisiaj na lekcji pojawi się nowe szczenię, na imię mu Winteren - oznajmiła, a wtedy zza niej wyłonił się wysoki dość basior o biało-niebieskim futrze. Miał dość wyniosłe spojrzenie, wyglądał na znacznie starszego i inteligentniejszego od nas.
- Możecie mówić Wii - dodał i usiadł nieopodal mnie. Aoki i Moone nie kryły zainteresowania nowym samcem. Shen właściwie też, jednak jego spojrzenie raczej mówiło o wyczuwaniu większej konkurencji. W końcu to on do niedawna był tu tym najstarszym oraz, co nie do końca było prawdą, dominantem. Bycie jedynym basiorem wśród szczeniąt zdecydowanie mu nie przeszkadzało.
- Możecie z nim porozmawiać, zapytać o kilka rzeczy, a ja później się do tego odniosę.
Nikt do końca nie wiedział o co może chodzić naszej nauczycielce logiki, ale podeszliśmy do nowego i otoczyliśmy do dość ciasnym wiankiem. Przez to, że nasze sylwetki rzucały cień widziałam nieznacznie gorzej.
- Ile masz lat? - zapytała Aoki.
- Prawie dwa i pół.
- Znasz swój żywioł? - dopytała Torance.
- Jest nim mróz.
- Masz może już jakieś magiczne umiejętności? - zapytała szybko Aoki, a później się poprawiła - Znaczy... czy znasz jakie już masz. Tak mniej więcej.
- Sporo mnie nauczyli w poprzedniej watasze. Umiem zamrażać przedmioty, rzucać odłamkami, robić barierę obronną... Takie tam pierdoły - Wzruszył ramionami skromnie. Torance wyrwało się ciche "wow". Rzeczywiście, robiło to wrażenie.
- Jak było w twojej poprzedniej watasze? - dopytała Moone.
- Niezbyt przyjemnie. I zimno - odpowiedział zdawkowo, a jego głos zdawał się być kwaśniejszy i ogólnie mniej przyjemny.
- Uciekłeś? - zapytał niechętnie Shen.
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie podobało mi się traktowanie wilków niższej rangi. Resztę chyba bym wolał przemilczeć - Odrzekł Shenowi, a jego głos stał się tak samo chłodny, jak oczy, które widziałam dobrze nawet z mojego miejsca. Były lodowatoniebieskie.
- Masz rodzeństwo? - dopytała Moone.
- Brata i siostrę.
- Młodsze czy starsze?
- Starsze - odrzekł, już nieco łagodniejąc, ale nadal w jego głosie była jakaś nieprzyjemna nutka.
- Dobrze, już wystarczy - wtrąciła Suzanna. Odsunęliśmy się na kilka kroków, by zrobić jej też trochę miejsca.
- Opowiedzcie mi o Winterenie.
Wymienili zdezorientowane spojrzenia, nie wiedzieli co odpowiedzieć. Suzanna dalej cierpliwie czekała.
- No... Jest z jakiejś mroźnej krainy - zaczęła Torance.
- Na jakiej granicy mogliśmy go odnaleźć?
Teraz już wyglądali na całkowicie zagubionych. To pytanie zbiło ich kompletnie z tropu.
- Północ - odrzekłam beznamiętnie. Reszta szczeniąt spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Dlaczego tak uważasz? - drążyła nauczycielka.
- Tam są chłodniejsze rejony.
- Świetnie. Winteren przybywa z północy - Poczułam, że przeniosła wzrok ze mnie na inne szczeniaki - Czego jeszcze się dowiedzieliście?
- Jest prawie pełnoletni - oznajmiła Moone - Ma starsze rodzeństwo, płynnie posługuje się swoim żywiołem...
- Jakie możliwości ma jego żywioł? Duże czy małe? Rozległe czy wąskie?
- Jako żywioł mrozu raczej wąskie, ale duże pod względem siły, bo w tak młodym wieku posiada już tyle zdolności - wydedukowała Torance.
- Świetnie. Wie ktoś może, jakie może mieć w przyszłości większe osiągnięcia żywiołów? Pytanie to kieruję głównie do tych, którzy mieli już lekcje magii.
- Sprowadzanie burzy śnieżnej - mruknął Shen, mrużąc ślepia tak jakby intensywnie myślał - ...północnych wichrów, ochładzanie powietrza.
- Też dobrze - stwierdziła po namyśle Suzanna - Co w takim razie z osobowością?
- Nie lubi opowiadać o sobie - stwierdziła Aoki.
- I jest trochę... hm, dumny - Stwierdził Shen, przez co Winterenowi zjeżyło się nieco futro. Nie odpowiedział na zaczepkę.
- Pewnie nam nie ufa, a mimo to nie obrażał nas. Mam wrażenie, że jest z wyższych sfer, sam o tym wspominał... Stąd drobna wyniosłość - skomentowała cicho Torance. Po raz kolejny nowy nie wyglądał na zachwyconego.
- Nie lubi krytyki - dorzucił Shen.
- Nieprawda. Ubliżacie mi - warknął Wii.
- Widzicie? - zapytał głośno Shen.
- Shenvedo, spokojnie - zganiła ucznia Suzanna. Od razu się wycofał z podkulonymi uszami i ogonem, co Winteren obserwował z niemałą satysfakcją.
- Chcę być na równi wam - dodał.
- Chcesz? Czyli nie jesteś? - zapytała zdezorientowana Moone. Basiorek się całkiem zmieszał.
- Nie... to nie tak... - mruknął, patrząc w ziemię. Teraz wyglądał jak zbity pies.
- Jest tutaj by się czegoś nauczyć - rzekła Torance niespodziewanie - I uciec od przeszłości. Coś mu nie odpowiadało w poprzednim stadzie i chce uniknąć powtórki w tym.
- Doskonale, Tori. Świetnie ci idzie czytanie z cudzych zachowań - pochwaliła Suzanna.
- Co sądzicie o Winterenie?
- Że go polubię - stwierdziła Aoki, czemu potaknęła Moone.
- Intrygujący - dodała jeszcze czarna wadera.
- Wydaje się być w porządku - powiedziała Torance.
- Nie podoba mi się - oznajmił Shen.
Ja wzruszyłam ramionami. Nic o nim nie myślałam. Wilk jak każdy inny. Być może rywal do nauki, bo zdaje się być całkiem inteligentną osobą. Nie jestem zbyt dobra w obserwacji cudzych zachowań. O większości mam neutralną opinię.
- Winterenie, a ty co sądzisz o twoich nowych koleżankach i koledze? - zapytała Suzanna, badawczo przyglądając się niebieskiemu basiorowi.
- Że... - Przesunął po nas wszystkich wzrokiem, zupełnie jakby się głęboko namyślał - ...może być ciekawie.
- Coś konkretniejszego jesteś w stanie nam powiedzieć?
- Tori jest spostrzegawcza i empatyczna, Shenvedo wybuchowy, a biała wadera małomówna. Ruda lubi dociekać, a ta czarno-różowa to pewnie jej przyjaciółka.
- Tori to tak naprawdę Torance, pełne imię Shenvedo to Shenvedo Ashe, biała wadera to Navri, ruda nazywa się Aokigahara, a czarno-różowa to Moone. Zapamiętasz?
- Postaram się - Skinął głową. Zrobił to z maksymalną gracją. Rzeczywiście zachowywał się niczym jakiś doskonale wychowany szlachcic.
- Sądzę, że się ze sobą świetnie dogadacie, gdyż Winteren pokazał mi się z tej pozytywnej strony, jako wilk bezproblemowy i bardzo spokojny, do tego wyjątkowo dorosły jak na swój wiek. Na dzisiaj to już koniec z naszej lekcji, możecie się rozejść do jaskiń. Polecam jednak zaznajomienie się lepiej z nowym kolegą, to będzie stanowić dla was równie dobrą szansę poznania drugiej osoby.
Zerwali się praktycznie natychmiast z miejsc. Aoki i Moone od razu zaprosiły go na spacer po terenach. Zgodził się bez ogródek. Powoli wstałam i ruszyłam w kierunku jaskini, kręcąc głową z dezaprobatą.

<C.D.N.>

Uwagi: brak.

Od Aokigahary „Następny dzień szkolny pozbawiony najmniejszej wartości fabularnej” cz.1

Wrzesień 2020
Po porannej rutynie udałam się nad Wodopój. Za jakieś dłuższe parę chwil powinna się zacząć lekcja magii. Zdecydowałam się, że teraz przez trzy miesiące będę się pilnie uczyć, by później od razu móc znaleźć sobie wygodne stanowisko. Nie chciałam zaczynać jako atakująca czy patrol. Byłoby to ujmą na mojej godności. Dodam również, że istnieje ryzyko uszczerbku na zdrowiu w pracy. Marzyła mi się spokojna praca, najlepiej taka, w której spędzałabym więcej czasu siedząc, lub nie wychylając się z moich przyszłych czterech ścian. Kusząca jest posada bibliotekarki, pomimo tego, że nie potrafię ani czytać, ani pisać, a za samymi książkami, szczerze nie przepadam.
Z głębokich zamyśleń wyszłam w tym samym momencie, w którym dotarłam do celu. Nie licząc mnie, przy Wodopoju przebywało z jakieś pięć, sześć wilków. Nie wiem ile dokładnie, nie umiem liczyć doskonale. Podeszłam do brzegu, i patrząc w zielono-błękitne oczy rudej wadery, zaczęłam pić dużymi łykami. Gdy byłam już pewna, że tyle wystarczy, zaprzestałam, podniosłam łeb przy okazji oblizując pysk. Odwróciłam się i skierowałam się w stronę zbiórki. Odkąd Moone odeszła od watahy, a raczej stała się dorosłą waderą, byłam sama w szkole z tym przemądrzałym, białym bachorem. Z jednej strony uważałam, że trzy miesiące to za mało na nadrobienie całego materiału, a z drugiej był to za długi czas spędzony z Navri.
Westchnęłam. Nie powinnam tak dużo myśleć, jeszcze się tak namyślę, że w końcu przestanę to w ogóle robić. Kiedy myślałam o tym szczeniaku, tym bardziej się stresowałam i napinałam. Teraz, właśnie przez takie zachowanie, przeżywałam ból mięśni. Nawet nie pamiętam jak zaczęła się ta nasza nie przyjaźń. Ale nieważne.
Resztę drogi przeszłam w milczeniu, nasłuchując szumów drzew i traw. W końcu dotarłam na miejsce. Czułam się dziwnie, przychodząc niespóźniona. Na miejscu, a jakże, czekała już Navri. Ugryzłam się w wewnętrzną stronę policzka, i udając spokojną, usiadłam nieopodal „koleżanki” z klasy. Czekaliśmy tylko na Kai'ego. Nie wiem, co się ze mną stało. Co raz częściej się stresowałam. Może to z powodu braku obsady?
Moje przemyślenia przerwał nauczyciel, który wszedł do sali targając za sobą jakąś księgę. Dziś, z powodu ciężkich deszczowych chmur wiszących nad głowami, mieliśmy lekcje w środku, a nie tak jak zawsze, na zewnątrz.
- Dzień dobry, dziś przeczytam wam ważne informacje o żywiołach – powiedział zasiadając blisko nas, przy okazji posyłając ciepły uśmiech. Jęknęłam w duchu. Myślałam, że będzie coś ciekawszego… Pomyślałam. Nauczyciel spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. Przypominając sobie, że Kai potrafi czytać w myślach, spuściłam zawstydzona głowę, ale milczałam. Basior bez zbędnych słów, otworzył książkę na którejś tam stronie i zaczął czytać. Słuchałam uważnie, ale miałam lekkie trudności ze zrozumieniem tekstu. Żaden z żywiołów, o których czytał Kai, według mnie, nie był ciekawy. Ogień jak ogień, gorący i może poparzyć, woda jest bezużyteczna, powietrze również, ziemia taka sobie, nie wiem, co by było gdyby się okazało, że mi przypisany jest któryś z tych czterech żywiołów.
Ogólnie, nie ciągnęło mnie do poznania swojego żywiołu. Świetnie sobie radzę bez niego, więc po co mi on. Byłabym wtedy ciągle przejęta poznawaniem nowych mocy, przy okazji się męcząc, a nawet brudząc. Podobno od dużego wysiłku wypada futro. A w przypadku takiego żywiołu, na przykład ognia, byłoby również ryzyko spalenia mojej przepięknej sierści. Nie mogłabym sobie na to pozwolić. Zepsułabym sobie wizerunek, być może nawet wystawiając się na pośmiewisko. Ale no dobra, koniec tego gadania.
Po tym jak nauczyciel skończył czytać o żywiole pogody, który według mnie był bardzo over power, zamknął książkę i spojrzał po swoich nielicznych uczniach.
- Na następnej lekcji będę pytać z tego, więc lepiej byście pamiętały o tym, co czytałem – ostrzegł Kai. – Zawsze możecie siebie nawzajem zapytać, jeżeli któraś z was by czegoś zapomniała. – Spojrzałam na Navri, w tym samym momencie, co ona, po czym obie odwróciłyśmy się do Kai’ego. Nasze wzroki same mówiły „Chyba Pan śni”, jednak opiekun w ogóle tego nie zauważył. – A teraz możecie iść na następną lekcję, Hitam mówił żeby powiedzieć wam, że zbiórkę macie blisko Wodospadu. – Rzekł i wstał, biorąc za sobą książkę.
Wyszłam szybkim krokiem z jaskini, przeganiając młodszą Navri i zaczęłam iść w stronę miejsca gdzie zaczną się następne lekcje. Chmury przez całą tą lekcję poczerniały, przez co teraz, patrząc na nie, miałam wrażenie, że stały się bardziej ciężkie. Patrząc w górę, nie zauważyłam przeszkody, która leżała na ziemi. Stanęłam na niej prawą przednią łapą. Poczułam jak jakieś drobne kamyczki wbijały się w moją delikatną poduszkę. Syknęłam z bólu, odskakując oraz machając obolałą kończyną. To coś w końcu odczepiło się ode mnie, spadając na ziemię i wydając charakterystyczny dla kamieni „brzdęk”.
Gdy ból się zmniejszył, z zaciekawieniem spojrzałam na sprawcę. Była to bransoleta. Ale nie jakaś zwyczajna. Przypominała mi trochę te, którą czasem można było zobaczyć u Alfy. Chwila, chwila. Słyszałam, że podobno Suzanna znalazła kiedyś Bransoletkę Życzeń. Więc, co będzie, jeżeli ją założę? Nie myśląc o tym, że mogła być to pułapka czy przeklęty przedmiot, ubrałam ją na swoją obolałą łapę, po czym pomyślałam życzenie. Chciałabym by przede mną pojawiło się jedzenie, zażyczyłam sobie z zamkniętymi oczami.
Usłyszałam przed sobą huk, taki, że aż odskoczyłam z strachu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na… Gołębia leżącego przede mną. Drgało mu skrzydło, co świadczyło, że przed chwilą jeszcze żył. Z szeroko otwartymi oczami patrzyłam na zwłoki leżące przede mną. Gdy zdałam sobie sprawę, że to, co mam na łapie to prawdziwa Bransoletka Życzeń, uśmiechnęłam się nadal zszokowana. Niewiarygodne.
Gdy otrząsnęłam się z szoku, rozejrzałam się szybko na boki, po czym szybko zjadłam gołębia. Nie powiem, był smaczny, tym bardziej, że to był mój pierwszy posiłek w tym dniu. Oblizując pysk zaczęłam iść nad Wodospad, kulejąc troszkę na przednią łapę.

C.d.n

Uwagi: "Bachor" piszemy przez "ch". "Odkąd" piszemy razem i przez "d". Imię Kai'ego odmienia się ciut inaczej. Nie ma powodu by pisać "sala" lub "opiekun" wielką literą.