Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 26 lutego 2019

Od Beherita "Dzień spadających kruków" cz. 1 (c.d. Lind)

Luty 2023
Będąc w połowie drogi do kolejnego klienta, od którego miałem zabrać zamówienie, spostrzegłem, że na mojej lewej dłoni mam pazury zamiast paznokci. Niech to szlag! Dlaczego takie rzeczy muszą mi się zdarzać w pracy? Nie może to być przykładowo w mieście, gdzie jestem w stanie ukryć dłonie w kieszeniach spodni, ale teraz? Nie jestem w stanie tego schować, gdyż muszę zapisać zamówienie w głupim notesiku! Bez zbędnego przedłużania chodu w kierunku kobiety, która chciała zamówić, schowałem dłoń w dość nietypowy sposób, gdyż przekartkowałem notesik, aby je chować pod stertą kartek.
- Co dla pani? - rzekłem spokojnie, aby nie było słychać w moim głosie, że bardzo mi spieszno.
- Jeszcze chwilkę.
No bo zaraz chyba zejdę tutaj! Jak tak można? Babo, wołasz kelnera, to powinnaś już mieć wybrane danie, które chcesz zamówić, przecież to jest nienormalne!
- To tak, poproszę wuzetkę oraz do tego cappuccino albo nie, latte. Poleca pan latte?
Starałem się naprawdę nie wyjść z siebie, ale było to bardzo trudne.
- Dzisiaj polecamy mokke. - rzekłem bez zająknięcia.
- To jednak ja poproszę o to cappuccino, niech pan wybaczy, nie znam się na kawach - po tych słowach cisnęło mi się wiele słów na język, jednak powstrzymałem się przed komentarzami w jej stronę, nie chcę stracić tej pracy.
- Coś jeszcze?
- Poleca pan może jeszcze coś?
- Mamy w atrakcyjnej cenie szarlotkę oraz sernik - westchnąłem lekko znudzony.
- Podziękuję.
W końcu! Boże, babo, ile można zamawiać głupią kawę!?
Ruszyłem szybko w stronę blatu, po czym powiedziałem Stivowi, że musi podać jej kawę, bo mi autobus zaraz ucieknie. Jedyny plus tego wszystkiego to to, że kończyłem właśnie swoją zmianę i nie dostanę pouczenia, że wyszedłem pięć minut za wcześnie.
Chłopak popatrzył na mnie podejrzliwie, a ja w tym czasie pozbyłem się obciachowego fartuszka, gnając do szatni, aby zostawić swój roboczy ciuch.
Wybiegłem z kawiarni z prędkością światła, ruszając w stronę lasu, gdzie będąc już na jego początku, przemieniłem się w wilka. Brakowało mi tego. Nie pamiętam już nawet, jak to jest biegać na czterech łapach, a to przez ten okres, który spędziłem w ciele człowieka. Cóż, lubiłem swoje ciało, było ono specyficzne, przez co zawsze się wyróżniałem z tłumu. Zresztą, teraz też się wyróżniam, bo kto widział wilka śmierci w kolorze śniegu?
Ruszyłem dumnie przed siebie, spoglądając na moje ślady, które bezlitośnie pozbawiały życia roślinność na ziemi.
Lubiłem ten widok, lecz to była, można powiedzieć, moja wada, gdyż łatwo mnie teraz wytropić, przynajmniej jeszcze przez dwie minuty.
Stanąłem przy wodzie i spojrzałem w niebo. To, co zobaczyłem, wywołało u mnie lekkie zakłopotanie. Przecież tutaj powinno świecić słońce, przecież ten las prawie niczym się nie różni, a na pewno nigdy nie różnił się niebem. Ptactwo wyglądało jakby, przed czymś uciekało, sarny czy zające pędziły na złamanie karku, nie patrząc, co się dzieje przed nimi, przez co kilka z nich wpadło na mnie, lecz ja byłem zbyt skołowany, aby złapać jakiegoś zająca w zęby i się pożywić. Co tutaj się stało?
Jak to mówią ludzie - „Im dalej w las, tym więcej śmieci”. Tak też było. Spotykałem jakieś dziwnie wyglądające stworzenia. Był to niby ptak, ale posiadał on dwie głowy, czy zauważyłem w oddali sarnę z sześcioma nogami. Robiło się coraz dziwniej, a ja nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Wracać? Iść dalej czy po prostu tutaj zostać?
Przemyślałem wszelkie kwestie za i przeciw postanawiając jednak, że pójdę naprzód. Zobaczę, co mnie jeszcze tutaj spotka.
Cóż na zwrot akcji nie musiałem czekać długo, gdyż usłyszałem szelest w krzakach po lewej stronie mojego ciała.
Nie zdążyłem nawet zareagować, a już leżałem na ziemi, starając się dostrzec, co właśnie przygwoździło mnie do podłoża. Z zarysu mogę określić tylko tyle, że to był inny wilk, na dodatek koloru białego, przynajmniej tak mi zdaje. Zawsze to mógł być jakiś pies myśliwski.
- Kim jesteś i co tutaj robisz?! - usłyszałem damski głos.
Czy naprawdę powaliła mnie dziewczyna? Jaki wstyd.
- Jak ze mnie zejdziesz, to ci powiem, do choinki! - warknąłem, próbując wstać.
- Nie zejdę, póki mi nie powiesz, po co tutaj przyszedłeś! Wkroczyłeś na tereny podlegające pod watahę!
- Dziewczyno, przestań w końcu krzyczeć, uszy mi więdną. Wróciłem do lasu po dłuższym czasie. Chcę po prostu zniknąć.
Po moich słowach wadera dała mi się podnieść z ziemi i cofnęła się kilka kroków.
- Co to za wataha? - zapytałem, robiąc krok w jej stronę.
Widziałem jej chwilowe zawahanie się, kiedy ściółka leśna zaczęła umierać pod moimi łapami.
Taki straszny jestem? Co za brednie, gdybym miał złe zamiary, to dawno bym się na nią rzucił.
Usiadłem i patrzyłem na nią wyczekująco Czekałem na jakiejś jej słowa, cokolwiek.
- W... Wiesz, co tutaj się dzieje? - zapytała.
- Nie, sam jestem zaniepokojony.
W tej chwili przede mną padł ptak, który właśnie przelatywał nad nami. To nie była moja sprawka, proszę mnie nie oskarżać.
Spojrzałem na to zwierzę, co było chyba złym pomysłem, bo zacząłem czuć się winny, choć nie jestem!
Zapatrzyłem się w nieruchome ciało i trąciłem je łapą. Było jeszcze ciepłe, ale czułem, że z duszy nic już nie zostało.
Nie minęła chwila, a kolejne ptactwo padło.
- Uciekajmy stąd! - krzyknęła wadera. Nie wiedziałem dokładnie, czy chcę iść za nią, ale kiedy jedno z ciał trafiło w mój grzbiet, nie czekałem długo i ruszyłem za nią.
- Gdzie ty w ogóle biegniesz?
- Do watahy. Muszę powiadomić Alfę, co się dzieje.
- A ja mam co zrobić? Biec dalej?
- Jeśli chcesz dołączyć, to porozmawiasz z Alfą.
Nie był to głupi pomysł, gdyż wiedziałem, że tam może najdę schronienie i nie będę musiał wiecznie uciekać.

***

Po dotarciu rozmówiłem się z Alfą, która okazała się waderą. Na początku patrzyła w moim kierunku niepewnie. Cóż, nie wyglądam zbyt przyjaźnie, co stawiało mnie pod wielkim znakiem zapytania. W końcu się zgodziła na okres próbny, który muszę przejść pomyślnie. Jeśli do niczego nie przyłożę łapy, to zostanę.
Wyszedłem z jej jaskini i chciałem się przejść po terenach, jednak unosząc łeb, zobaczyłem przed sobą waderę z piórkami.
- Co chcesz? - zapytałem, czekają na odpowiedź.


<Lind?>

Uwagi: Brak daty. Po "cóż" powinno się dawać przecinek. Czasem piszesz pytania, jednak nie kończysz ich znakiem zapytania. Nie wiem, czy jest reguła na to zezwalająca - nie mogę znaleźć na ten temat żadnych informacji, jednak - proszę - zwróć na to uwagę. Zdarza ci się nie oddzielać w żaden sposób wtrąceń. "(...) przynajmniej tak mnie się, przynajmniej zdaje." - domyślam się, że miałaś na myśli "przynajmniej tak mi się zdaje". Niektóre zdania mogłabyś spokojnie podzielić na kilka. "Alfa" jest u nas tytułem, który ze względu na szacunek powinniśmy pisać z wielkiej litery.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz