Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 14 września 2015

Od Chestera "Zawsze znajdzie się ktoś..." cz. 1 (cd. Ice)

Chodzę po lasach już bardzo długo. Znam je praktycznie na pamięć, wszystkie drzewa, krzaki, paprotki, znam wszystko. Wiem gdzie i w jakim lesie jest wodospad ze źródełkiem... wiem gdzie najlepsza zwierzyna. Kręcę się po znanej mi okolicy, ale dostrzegam za drzewami jakiegoś wilka. Co on tutaj robi, na moim terytorium?! To skandal! Czaję się w krzakach i skaczę na wilka.
- Co ty robisz?! - krzyknął wilk.
Patrzę na niego z pogardą.
- To moje tereny... - warczę.
- Ha, chyba śnisz! Tutaj jest wataha a nie jakieś śmieszne twoje terytorium...
- Co ? Znam te lasy jak własny ogon... nikogo tutaj nigdy nie było .. 
- To chyba las pomyliłeś - zaśmiał mi się w pysk i na mnie splunął.
Biorę głęboki oddech. Chamstwa nie toleruje z niczyjej strony. Rzucam się na niego i lekko kaleczę, za to on mnie atakuje boleśnie. To młody basior, ma więcej siły ode mnie, nie mam co się dziwić. Nagle koło nas staje pełno wilków. No to mam prze**ane...
Uciekam jak najszybciej. Nie mam zamiaru rozstać przekąską. Kaleczę się po drodze i uciekam do kolejnego lasu. Oglądam się za siebie czy mnie nie gonią i wpadam na jakieś futro...
Dlaczego ja mam dzisiaj takiego pecha?!
Wilk na mnie patrzy, jakbym był jakiś inny.
- Cześć, nie szukam kłopotów... ju... już sobie idę... - mówię szybko i odchodzę.
- Jesteś ranny - słyszę za sobą.
- I? Co, dobijesz mnie? - warczę.
- Pomogę ci, jeśli chcesz oczywiście...
- Nie potrzebuje pomocy... chyba.
- Okey, a ty sam wędrujesz? - pyta.
- Tak. Chyba mogę, nie? 
- Oczywiście, a jak masz na imię?
- Chester...
- Miło mi, jestem Ice - odwracam łeb w jej stronę i lekko się uśmiecham.
- Mi też miło.
- Szukasz może watahy? - pyta nagle, a ja się zatrzymuje. Czy ona właśnie oferuje mi jakieś schronienie, "rodzinę"?
- W sumie...
- Super! Chodź - nawet nie pozwoliła mi dokończyć. Ruszyłem za waderą i po dość długiej wędrówce dotarliśmy na miejsce.

<Ice ? ^^> 

Uwagi: Co niektóre zdania piszesz nieco za długie i zapominasz o przecinkach... No i przez znakami interpunkcyjnymi (tak, mówię tu też o wykrzykniku, trzykropku czy znaku zapytania) nie piszemy Spacji.

Od Astrid "Obca czy znajoma?" cz. 11 (cd. Dante)

Kiedy Dante skoczył na Shadow'a, ja po cichu wyszeptałam zaklęcie i stworzyłam swojego klona. Szybko, lecz uważnie przyjrzałam się wilczycy, która się przede mną ukazała. Byłam dość... kolorowa.
Prędko wycofałam się w zarośla. Mój plan był prosty: Znaleźć kogoś i poprosić go o pomoc. Tymczasem mój klon będzie obserwował sytuacje, bym mogła wiedzieć co się tam wydarzyło. Później wessam w siebie swoją kopię i będę znać jego/jej wspomnienia.
Biegłam najszybciej, jak umiałam. Musiałam to zrobić szybko.
Niestety, ale nikogo wokół nie było. czemu zawsze jak potrzebuję kogoś spotkać wokół pustki, a jak potrzebuję samotności na około kręci się masa wilków?
Postanowiłam, że zawrócę. Tak też zrobiłam. Po drodze spotkałam Kazumę. Waderze widocznie się nudziło, ponieważ jak tylko pojawiłam się nie daleko niej wlepiała we mnie wzrok. Odwróciłam się od niej, co okazało się błędem. Kazuma skoczyła na mój grzbiet wbijając w niego ostre pazury. Próbowałam ją zrzucić. Czułam się jak jakiś konik. Po długim wywijaniu się udało mi się ją strącić. Ruszyłam do biegu, musiałam uciec, bo inaczej ona mnie zabije. Kazuma zawzięcie mnie goniła. Udało jej się dosięgnąć mnie swoimi pazurami, które szybko wbiła. Wrzasnęłam z bólu i przyspieszyłam. Samicy po chwili znudziło się gonienie mnie i zawróciła, by poczekać na inną ofiarę. Uff...
Po chwili znalazłam się na miejscu. Mój klon wyszedł mi na przeciw. Wciągnęłam go w siebie, by zobaczyć co się stało pod moją nieobecność. Zobaczyłam, że Dante od tyłu zaatakował Xardon, który wziął się nie wiadomo skąd (widziałam tylko to, co widział mój klon). Iiii... Już nic. Mój sobowtór odwrócił wzrok od walki i widziałam tylko ziemię.
Zdenerwowana warknęłam, po czym rozejrzałam się za Danny'm. Leżał nieprzytomny na ziemi. Jego sierść pokryta była krwią. Szybko zarzuciłam go sobie na grzbiet i doszłam do niedaleko położonej jaskini, która należała do mnie. Kiedy odstawiłam samca, szybko zaczęłam się krzątać wokół. Szukałam różnych ziół, bandaży i innych tego typu rzeczy. Po chwili udało mi się dość nieudolnie zatrzymać krwotok. Łapy trzęsły mi się ze zdenerwowania. Dante dalej był nieprzytomny. Postanowiłam poczekać, aż się obudzi. Położyłam się na ziemi i chyba trochę przysnęłam. Obudziło mnie lekkie szturchanie w bok. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Dante, który rozmazywał się na niebiesko. Od razu zrozumiałam co się dzieje. Dante wstał, a ja na jego oczach wracam do zwyczajnego wyglądu. Uff... Już się bałam, że będę taka kolorowa przez 14 dni...
- Astrid? - spytał basior, kiedy wszystko wróciło do normalnych barw.
- Tak?

<Dante?> 

Uwagi: Prócz drobnych literówek nie zauważyłem poważniejszych błędów. Xardon czy Xander? Zastanawiałem się, lecz uznałem, że to może być inny wilk, niż ten, o którym wspominałaś wcześniej. Jeśli jednak nie, to daj mi znać. ;)