Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 9 czerwca 2018

Od Gai "Dołączenie" cz.6

Marzec 2021
- Zgadza się - potwierdziła Bona.
- Jak tu teraz wesoło! - ucieszyłam się.
- To jest festyn.
- Jaki festyn? - spytałam zaciekawiona.
- Z okazji piątej rocznicy założenia watahy - powiedziała z triumfem Bona.
- A po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Ja też mam swoje obowiązki w watasze, bo jestem Deltą.
- Deltą?! Nie mówiłaś! - powiedziałam.
- Eee... Bo mi się nie chciało... - odparła Bona.
Następne kilka chwil Bona poświęciła opowiadaniu mi na czym polega festyn.
- Mówisz dodatkowe stanowiska, tak...? - zamyśliłam się - A mogłabym zająć któreś z nich?
- Oczywiście, ale najpierw muszę cię przedstawić Suzannie.
- Kto to jest? - spytałam.
- To Alfa naszej watahy. - powiedziała Bona - A jakie konkretnie stanowisko chciałabyś mieć?
- Chyba zostałabym aktorką. - postanowiłam.
Poszłyśmy razem do jaskini Suzanny, gdzie zastałyśmy ją samą, leżącą z pyskiem na łapach.
- Hej, Suza - przywitała się Bona.
- Cześć, co tu robisz?
- Muszę ci kogoś przedstawić... - powiedziała tajemniczo.
- Co? Kto to taki? - Suza spytała i podniosła głowę.
- A no ktoś... Kto chce dołączyć do watahy...
- Mhm? - Suzanna była coraz bardziej tego "ktosia", którym oczywiście, byłam ja.
- To Gaja. Jest jeszcze szczeniakiem, no i waderą, oczywiście - wytłumaczyła Bona Suzannie.
- Jest z tobą? - spytała Suza.
- Tak. Gaju, chodź tu i przedstaw się! - zawołała mnie Bona, a ja przyszłam posłusznie, lecz lekko zawstydzona...
- Hej... - powiedziałam nieśmiało.
- Cześć - odparła Suza.
Suza chciała, abym została z nią chwilę i porozmawiała w cztery oczy.
I tak się stało. Przedstawiłam się, opowiedział całą swoją historię zanim jeszcze trafiłam na Bonę, jak mieszkałam u ludzi i jak uciekłam przed strasznym pożarem. Gdy skończyłyśmy tą rozmowę Suzanna zgodziła się przyjąć mnie do watahy (no a jak by inaczej?) i już, już miałyśmy z Boną wychodzić, gdy mi się przypomniało o stanowisku.
- Suza? - zaczęła Bona.
- Mhm?
- Czy Gaja mogłaby być aktorką na czas festynu?
- Oczywiście! - zgodziła się Suzanna.
****************
- Gdzie będę mieszkać? - spytałam Bonę podczas wieczornej przechadzki koło amfiteatru.
- No chyba ze mną, jak chcesz.
- Nie mogłabym mieć własnej nory? - poczułam się lekko zawiedziona. Gdy dołączyłam do watahy myślałam, że będę mieszkać sama... No cóż...
- Naprawdę chcesz? Przecież tak nie lubisz samotności! - Bona wydawała się lekko zdziwiona.
- Ale to co innego! Chcę mieć własny dom, bo jestem duża!
- Okej, jak chcesz, ale pierwszą noc musisz spędzić u mnie, ponieważ myślałam, że nie będziesz chciała własnej nory, a bez zgody Suzy nie ma na co liczyć.
- Dobrze - bąknęłam ponuro.
Nazajutrz obudziłam się w norze Bony. Tym razem wcale się nie zdziwiłam czując przy sobie wilcze futro.
- Dzień dobry... - powiedziałam, ziewając.
- Cześć... - Przywitała się sennie Bona.
- No to co..? Polowanko? - Spytałam.
- No to pa - rzuciła pospiesznie Bona i wyszła z jaskini.
- Co? A ja?! - krzyknęłam przypominając o swojej obecności.
- Ty chcesz iść na polowanie? Jesteś za mała!
- Dam radę! - upierałam się.
- Nie ma mowy! - Bona najwyraźniej też nie zamierzała szybko odpuścić.
Po chwili sprzeczki, razem postanowiłyśmy pójść na kompromis: ja pójdę z Boną, lecz będę się tylko przypatrywać.
- Obserwacja, to najlepszy sposób nauki! - powiedziała Bona.
I tak poszłyśmy na pierwsze, polowanie w mojej nowej watasze. Po drodze mijałyśmy wiele tutejszych wilków, które witały mnie gorąco. "Jest całkiem fajnie. Przynajmniej nie jestem już samotna, wręcz przeciwnie! Będę miała wielu przyjaciół w watasze... I... W szkole." Rozmyślałam podczas spaceru, a tym ostatnim, przeraziłam się strasznie. Ja nie chciałam iść do szkoły! Na pewno nie po dołączeniu, tyle tu nowych miejsc, a tu do tego jeszcze szkoła!
- Bona, czy ja będę musiała iść do szkoły?
- No tak, gdybyś wcześniej należała do watahy, to byś już dawno do niej chodziła, bo już trzy miesiące temu.
Jęknęłam. No nie, czemu..? Ale moje rozmyślania nie trwały długo, ponieważ Bona chyba coś poczuła, zaczęła węszyć z nosem przy ziemi, a po chwili szepnęła:
- Ćśśś... Coś czuję... Tylko nic nie mów, dobrze?
- Dobrze... - odpowiedziałam drżącym głosem, nie wiedząc co powinnam teraz zrobić.
- I najlepiej by było, gdybyś została tu i ukryła się w tej trawie - poleciła mi Bona, a ja zrobiłam co mi kazano.
Bona zaczęła skradać się cicho wśród traw (zapewne chciała się zamaskować, lecz mi wyszło by to o wiele lepiej) dążąc do zwierzyny. Gdy była wystarczająco blisko, z impetem rzuciła się na ofiarę. Sarna wierciła się trochę, lecz Bona nie dawała za wygraną. Po chwili przepychanki Bonie udało się upolować nasze śniadanie.
Musiałyśmy sarnę zjeść na miejscu, ponieważ była zbyt duża by przenieść ją do nory.
Po chwili obie wracałyśmy do jaskini z pełnymi brzuchami, a ja przyniosłam kawałek dla... Zumiego.
- Zumi? - zawołałam.
Nie słysząc odpowiedzi, powtórzyłam się:
- Zumi? Zumi! - tym razie w moim głosie było więcej lęku niż radości.
- O nie... - przeraziłam się, przypominając sobie, że... Zostawiłyśmy Zumiego w norze w tamtym lesie!
- Bona! Bona! - krzyczałam na cały głos.
- O co chodzi? - wydawało się, że Bona wcale nie interesowała się sprawą.
- Bo Zumi został w tamtej norze!
- Poradzi sobie. To dziki kot. - Bona nadal nie zauważała powagi sprawy.
- Och, Bona! Ja tak za nim tęsknię!
- Mówiłam ci, żebyś się do niego nie przyzwyczajała, bo nie zostanie z nami na zawsze. - to powiedziawszy, Bona wyszła z nory rzucając tylko:
- Idę skombinować dla ciebie osobną norę do Suzanny!
I wyszła. Przez to, że Bona tak mało interesowała się sprawą, nabierałam pewności, że to ona specjalnie zostawiła kotka w tamtej norze. Ale jak ona mogłaby to zrobić? Tak bardzo mnie lubi! Nie, to na pewno nie ona! Dobra, chyba naprawdę nic się nie stało... Zumi... Chyba jakoś poradzi sobie dziki? Przecież tak zręcznie zabrał tamtego ptaszka Bonie... Tak, na pewno sobie poradzi!
Wkrótce Bona przyszła i oznajmiła mi, że niestety, ale szczenięta nie mogą otrzymać własnego miejsca. Trochę mnie to przygnębiło, ale świadomość, że zamieszkam z innymi, podobnymi do mnie, trochę mnie podnosiła na duchu. Ostatecznie zaprowadziła mnie do dość dużej i przyjemnej nory, gdzie spędziłam większość dnia jedząc przynoszone przez Bonę posiłki, co obserwowała całkiem wysoka brązowa wadera, Sohara podobno. Miała się nami opiekować. Trochę bawiłam się z innymi (ciut dziwacznymi, bo z niemal jednakowym, ciemnym futerkiem) szczeniaczkami, ale szybko mnie to znudziło. Gdy wreszcie zapadł zmrok, postanowiłam wyjść.
Zrobiłam kilka kroków, przysiadłam i zawyłam. Ku mojemu zdziwieniu, po chwili latały koło mnie małe, migoczące stworzonka, które najwyraźniej chciały mnie dokądś zaprowadzić... Poszłam za nimi, lecz gdy tylko przestałam wyć, stworzonka rozleciały się na wszystkie strony. Zrozumiałam o co chodzi. Idąc wyłam nieustannie prowadzona przez owady. Tak naprawdę, to nie wiedziałam gdzie właściwie idę. To się okaże gdy dotrę do celu.

<C.D.N.>

Uwagi: Skoro to kontynuacja serii "W poszukiwaniu schronienia", to możesz zmienić tytuł, ale zachowaj numerację. Jak piszesz np. "tak...?' to stawia się trzy kropki, a nie dwie. Wciąż odbierasz postaciom charakter. Gdy kończysz akapit musisz postawić kropkę, bo to też zdanie.

Od Asgrima "Utracone wspomnienia" cz. 1

 Marzec 2021 r.
Idź na południe. Znajdź Tori. To twoja przyjaciółka.
Otworzyłem szeroko oczy, budząc się. Jasne, poranne słońce niemal od razu poraziło moje oczy. Jednak to mnie w tej chwili ani trochę nie obchodziło. Ważniejszy był głos, który mnie przebudził. Był jak z koszmaru, niski, zachrypnięty lecz kobiecy. Mówił cicho, prawie szeptem, ale równie dobrze mógł krzyczeć. To nie głośność się liczyła, ale moc. A głos był obdarzony ogromną mocą. Musiałem go posłuchać, nie mogłem inaczej. Cokolwiek on mi rozkaże, musiałem to zrobić. Wiedziałem to. Nie, więcej... Czułem to. Równie dobrze, co ten kamień wbijający mi się w szyję. Durny kamień.
Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do otaczającej mnie jasności, wstałem jak oparzony. Niemal od razu spojrzałem na niebo, które kryło się za ciemnymi gałęziami licznych drzew. Musiałem znajdować się w jakimś lesie.
- Las? Czemu las? - wyszeptałem. Miałem przeczucie, że nie powinienem tutaj być. To nie było moje stałe miejsce, zaledwie jakieś przejściowe. Jak podczas podróży, w której chyba byłem. Nie wiem, nie pamiętam.
N-nie pamiętam? Jak to nie pamiętam?
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Przecież takich rzeczy jak podróż się nie zapomina. Miałem wrażenie, że jeszcze wczoraj bym wiedział. Jednak teraz? Pustka. Kompletna pustka. Nie pamiętałem nic, totalne zero. Moje wspomnienia kończyły się na głosie i kilku mglistych wrażeniach, które nie mówiły mi nic szczególnego. Ot, echo z przeszłości.
- Dobra, spróbujmy czegoś prostego... - zacząłem i skamieniałem. Mój głos... Zapomniałem, że taki był. A był dość wysoki. Musiałem przejść już mutację, bo nie brzmiałem jak dzieciak. Jeśli jednak mam mieć taki do końca życia, to... Jęknąłem cicho. Nie mógłbym mieć takiego niskiego, bardzo męskiego? On nie pasuje do tych pokładów męskości, które ze mnie emanują!
- Dobra, spokój. Po kolei, postaraj przypomnieć sobie najprostsze informacje, te które zna każdy – powiedziałem cicho.
Skierowałem wzrok na swoje łapy i spróbowałem sobie przypomnieć najprostsze co może być, rzecz, którą każdy wilk o sobie wie. Zawsze.
- Jakie jest twoje imię, idioto? - zapytałem sam siebie uśmiechając się krzywo.
Kiedy odpowiedź nie nadeszła od razu, poczułem jak moje serce zaczyna szybciej bić, a oczy rozszerzają się ze strachu. Nie wiedziałem...
Gorączkowo próbowałem przeszukać pamięć, ale jak można przeszukiwać coś co się utraciło? Wiem, powinienem już ogarnąć, że nic tam nie ma, ale... Ale to chyba do mnie wtedy nie dotarło. Dopiero stracenie czegoś tak oczywistego jak własne imię, uświadomiło mi to, co się stało. Nie pamiętałem nic...
Czy naprawdę utraciłem siebie? Wszystkie wspomnienia? To nie mogła być prawda. Nie, błagam, nie. Nie zgadzałem się na to, nigdy. Co takiego zrobiłem, że nie pamiętałem nic?
Idź na południe. Znajdź Tori. To twoja przyjaciółka. - słowa tajemniczego głosu powróciły, gdy tylko usiadłem na ziemi będąc bliski załamania.
- Tori... - powiedziałem. Imię przeszło przez mój pysk z zaskakującą łatwością. Musiałem zwracać się do jej nosicielki wielokrotnie. Według głosu była moją przyjaciółką i to chyba była prawda. Czułem, że z tą postacią wiąże wiele utraconych wspomnień. Może ona będzie wiedzieć co się wydarzyło? Może zdoła mi pomóc?
Wstałem z ziemi i otrzepałem się. Miałem cel, który musiałem wykonać. Spojrzałem na niebo i kiedy dostrzegłem bezlistne korony drzew, skierowałem kroki w – jak miałem nadzieję – odpowiednią stronę.
Nie miałem pojęcia jak długo zajmie mi podróż i szczerze mówiąc martwiło mnie to. Bałem się, że nie napotkam po drodze wody zdatnej do picia i przeczuwałem problemy ze znalezieniem jedzenia. Oby miejsce, w którym przebywała ta cała Tori nie było daleko...
Chwila, chwila... Jak właściwie miałem ją odnaleźć? Znałem tylko stronę, w którą powinienem się udać i jej imię. Nie wiedziałem czy jest samotniczką, czy należy do jakiejś watahy, a jak tak to jakiej. Chciałem krzyknąć do właścicielki głosu, że to za mało informacji, ale czułem, że ta nawet gdyby mogła mnie usłyszeć, nie odezwałaby się więcej.
- Trudno – westchnąłem cicho – Będę pytać o nią każdego, kogo spotkam. Kiedyś musi mi się udać, prawda?
Jakby na potwierdzenie moich słów jakiś ptak cicho zaśpiewał. Poczułem jak na mój pysk wkrada się lekki uśmiech. Może naprawdę nie będzie tak źle?

- Mam dość – jęknąłem dosłownie rzucając się na ziemię. Szybko jednak pożałowałem tej decyzji, bo moje biedne obolałe ciało spotkało się z twardą ziemią wydając przy tym głośne „łup” i – jeśli to możliwe – zaczęło boleć jeszcze bardziej.
Od kilku dni szedłem przez różne tereny licząc, że niedługo natrafię na jakiekolwiek siedlisko wilków lub innych stworzeń, z którymi umiałbym się porozumieć. Jednak nadaremnie – jedyne co widziałem to zwykłe zwierzęta, z których nie było żadnego pożytku.
Poczułem jak na myśl o zwierzętach, burczy mi w brzuchu. Nie jadłem od tak dawna... Nic dziwnego, że byłem głodny. Rośliny dopiero puszczały pąki, więc nie mogłem z nich korzystać, a te małe irytujące stworzenia nęciły mnie coraz bardziej. Przez tereny, którymi szedłem, chodziło tyle zwierząt, że dostawałem szału próbując ignorować ich wonie. Jednak byłem posiadaczem bardzo silnej woli i nie upolowałem żadnego ze zwierząt.
Kogo ja próbuję oszukać?
Prawda jest taka, że już pierwszego dnia szarawy zając przemknął mi tuż przed nosem. Czując z tak bliska jego zapach nie mogłem powstrzymać się, by nie rzucić się w pogoń za nim. Jednak szybko okazało się, że mam cztery lewe łapy do polowania i nici z jedzenia. Potknąłem się o wystający kamień i wyciągnąłem jak długi na ziemi. W locie starałem się dosięgnąć zwierzątko, ale nadaremnie. Zając uciekł. Potem próbowałem jeszcze kilka razy, ale wszystkie zwierzęta wyczuwały mnie zdecydowanie zbyt szybko i udawało im się uciec... Takim sposobem próbując coś upolować, by nie stracić sił, straciłem ich niepotrzebnie o wiele więcej.
- Błagam niech to będzie niedaleko... - wyszeptałem, zamykając oczy.

- Wstawaj – stanowcze warknięcie zbudziło mnie ze snu. Wstałem jak oparzony niemal nie trafiając głową w pysk niskiego basiora. Otumaniony snem nie skojarzyłem, gdzie byłem i co się stało. Przez chwilę wydawało mi się, że znajdowałem się w...
- Auu! - syknąłem czując jak ból zaczyna rozsadzać mi czaszkę. Cholera, a byłem tak blisko, już prawie sobie przypomniałem...
Wilk zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem chyba spodziewając się, że ból był spowodowany jakimiś uszkodzeniami ciała. W odpowiedzi na jego spojrzenie wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się szeroko. Lepiej nie podpadać pierwszej napotkanej osobie. Przynajmniej od razu.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - zapytał samiec. To niesamowite jak pocieszyło mnie, że miał równie wysoki głos co ja. Z tą różnicą, że jego brzmiał poważnie. Coś było w jego tonie, co sprawiało, że dało się wyczuć porażającą powagę, która nawiasem pasowała idealnie do jego postawy. Nie musiałem używać mojej wrodzonej ogromnej spostrzegawczości, by to zauważyć.
Basior cierpliwie czekał na moją odpowiedź jednocześnie nie spuszczając ze mnie spojrzenia szarych oczu.
Odchrząknąłem. Czas na pokaz elokwencji.
- Eee... No właśnie jest taka sprawa, że nie do końca wiem, kim jestem. Tak jakby straciłem pamięć, a jakiś dziwny głos kazał mi iść na południe i znaleźć jakąś Tori, która chyba wie o mnie więcej niż aktualnie ja sam o sobie. Także ten... Znasz może takową?
Samiec znowu zmierzył mnie spojrzeniem. Co on się na mnie tak gapi? Spodziewam się, że jestem przystojny, ale bez przesady. Przykro mi, stary, wolę wadery. Nie masz szans.
Następnie wilk – tak dla odmiany – westchnął.
- Zaprowadzę cię do naszej Alfy i ona oceni twoje słowa, dobra?
- Może być.
Basior wskazał mi łapą kierunek i zaczekał, aż ruszę w tę stronę. Chyba miał zamiar mnie pilnować. Poważny wilk poważnie traktujący swoje obowiązki. Idealnie.
Schodziliśmy z góry, na której się znajdowaliśmy. Wilkowi, który szedł za mną nie szło to zbyt dobrze – co jakiś czas się potykał i bałem się, że w końcu spadnie na mnie i zboczymy się po stromym zboczu na dół. Na szczęście tak się nie stało. Oczywiście moja wrodzona gracja unikała mnie przed podobnymi wypadkami. A tak serio, to lubiłem góry. Już jakiś czas temu zauważyłem, że na wyżynach czułem się znacznie swobodniej niż na otwartej przestrzeni.
Ciemnoszary basior nie odezwał się do mnie przez całą drogę, a ja nie czułem potrzeby z nim rozmawiać. Zresztą i tak by mi dużo nie powiedział. Chyba wolał swoje własne towarzystwo.

<C.D.N> 

Uwagi: Brak daty!

Loteria do 14.05

Loteria będzie się odbywać regularnie co 5 dni (wtedy również pojawią się wyniki z poprzedniego losowania), a losy można zakupić zwyczajnie informując mnie o tym. Nie istnieje limit, ile kto może ich zakupić, jednak ograniczająca może być dostępna ilość.
Startowo jest to 6 małych, 4 średnie i 2 duże, jednak kolejne można odblokować pisząc opowiadania na festyn. Nie ważne kto, grunt, byleby ktoś. 1 op. = +3 małe, +2 średnie i +1 duży do zakupu możliwego dla każdego z członków stada.
Nie ma pustych losów, a wygrać można naprawdę wiele rzeczy: nie tylko SG, towarzyszów, punkty doświadczenia, pożywienia czy magiczne przedmioty, ale także całkowicie nowe obiekty, których nie można normalnie zdobyć. Zawartość losów przewyższa koszt losu.
Nie musicie się martwić o oszustwo z mojej strony, bo numerki przeznaczane wszystkim postaciom losuję, a listę nagród stworzyłam już wcześniej. Co prawda wyniki znam prędzej, ale oczywiste jest, że nie zdradzę - ot, tajemnica zawodowa.

Wyniki poprzedniej loterii

Yuki
1x duży los: 60 SG
2x mały los: 50 SG; 4x brązowa karta: Ryby, Wrzosowa Łąka, Tęczowe Winogrono, Medalion Hipnozy

Aokigahara
 1x średni los: Eliksir Miłości
2x mały los: 30 pkt. pożywienia; Naszyjnik Prawdy

Joel
1x mały los: jajko jaskółki, wykluje się za miesiąc, samiec

Lind
1x mały los: Kamień Bonusowy

Karou
1x średni los: 3x srebrna karta: Woda, Alfa, Odmieniec


Aktualne losowanie
Małe losy (10 SG)
Numerek 10: Torance
Numerek 11: Yuki
Numerek 12: Joel
Numerek 13: Aokigahara
Numerek 14: Torance
Numerek 15: Aokigahara
Numerek 16: wolny
Numerek 17: Yuki
Numerek 18: Yuki

Średnie losy (25 SG)
Numerek 7: Joel
Numerek 8: Yuki
Numerek 9: Aokigahara
Numerek 10: Karou
Numerek 11: Yuki
Numerek 12: wolny

Duże losy (50 SG)
Numerek 4: Lind
Numerek 5: Aokigahara
Numerek 6: Karou