Biegnę ile sił w moich łapach. Drzewa usychają z każdą chwilą. Wszystko
powoli zmienia się w usunięte pędy cierni. Zbliżam się do wodopoju z
myślą, że ktoś mi pomoże. Mrok pochłania kolejne tereny watahy. Pędzę
jak najszybciej. Widzę wszystkie wilki, które znam, a one patrzą na
mnie. Ich wzrok sieje zniszczenie.
- Pomocy! Ratujcie! Trzeba uciekać! - krzyczę, a oni nadal we mnie
wpatrzeni nie odzywają się. Pyski towarzyszy nie pokazują żadnych
emocji. Suzy coś krzyknęła i cała reszta ruszyła w moją stronę. Byłam w
pułapce... Zaczęłam uciekać w stronę tego mroku. Głosy w mojej głowie mi
kazały... Wbiegłam w czerń...
Obudziłam się w zupełnie nie znanym mi miejscu gdzieś w górach. Wśród
mgły zauważyłam jakiegoś wilka. Podeszłam do niego. To był mój
dziadek...
- Nie ufaj... Zaufaj... Biegnij, zostań... - mówiły jakieś głosy... Bałam się strasznie...
- Podejdź, Suu. Nie możesz tak łatwo sobą pomiatać.
- Kto mną niby pomiata, dziadku? Nie rozumiem. Co to za głosy? Noc jest zła?
- Nie odpowiem ci na te pytania... Nie teraz... Za dużo pytasz...
- Gdzie jestem?!
- W śnie. - powiedział i zaczął się rozpływać.
- Nie, zaczekaj! - krzyczałam za znikającym wilkiem. Nie rozumiałam
nic... Przynajmniej wiedziałam, że to tylko sen... Tylko jak się
wybudzić?
- Dzień dobry... - znikąd pojawiła się biała wilczyca z fioletowymi
runami na ciele. Znajdowałyśmy się w lesie. Wadera zaczęła warczeć i
krążyć wokół mnie.
- Czego chcesz ode mnie?!
- Dowiesz się w swoim czasie! - powiedziała i rzuciła się na mnie. Poturlałyśmy się do... wody? Byłyśmy pod wodą!
Zaczęłam płynąć jak najdalej od niej wykorzystując chwilę oszołomienia.
Rozpoczął się pościg. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię. Wadera
złapała się z całej siły za moje tylne łapy i rzuciła mnie na dno.
Straciłam przytomność...
Otworzyłam oczy. Ujrzałam kanion. Wadera zniknęła... Wstałam na swoje
łapy i podeszłam do małego jeziorka obok mnie. Spojrzałam na taflę
wody... Ta wadera! Cofnęłam się, a tajemnicza wilczyca wyskoczyła z
wody. Gdy byłam już na krańcu urwiska, z małego zbiornika wody zaczęły
wylatywać fioletowe perły. Myślałam, że przywołał je ten wilk lecz one
zaatakowały go. Wtapiały się w jej sierść i skórę osłabiając waderę.
Zemdlała...
Ziemia pod moimi łapami zaczęła się zapadać. Powoli spadałam...
Obudziłam się zalana potem z łzami w oczach. Mój oddech był szybki i
nieregularny. Był już ranek. Postanowiłam przejść się umyć, tylko nie
chciałam by ktoś mnie zobaczył. Wyszłam z mojej jaskini i ruszyłam w
stronę wodospadu. Droga minęła mi spokojnie. Na miejscu nie spotkałam
nikogo. Podeszłam do wody i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam
strasznie... Już chciałam wejść do wody, gdy usłyszałam czyjś głos.
- Cześ... - wilk przerwał, a ja się mimowolnie odwróciłam - Czy to ty mi się przypadkiem nie śniłaś?
<Sarah?>
Uwagi: Zapomniałaś o kilku przecinkach. Cudzysłowie nie robi się za pomocą przecinków ani apostrofów! Zapomniałaś o numerze opowiadania. Nie jestem pewna, czy nie czasem w zdaniu "Za dużo się pytasz" "się" jest niepotrzebne... plus moim zdaniem lepiej brzmi "O zbyt wiele pytasz".