Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Od Nimitsuu "Koniec mojego początku" cz. 1. (cd. Dante)

CZAS I MIEJSCE BLIŻEJ NIEOKREŚLONE
- Jesteś po prostu śmieszny. - powiedziałam do ojca sarkastycznym tonem.
- Nie waż się tak odnosić do ojca! - krzyknęła matka - Jeśli Ty nie chcesz przejąć po naszej śmierci stanowiska samicy Beta, to zrobi to za Ciebie Twoja siostra!
- Pff... Jasne. Oddajcie jej to stanowisko! Mam was dosyć! Ja nie chcę tego stanowiska i przez cały czas dawałam wam to do zrozumienia! Wreszcie pojęliście! Cieszę się niezmiernie, a teraz proszę, idźcie przekazać tą "wspaniałą" wiadomość. Nauczcie ją jak być Betą... O! A może najlepiej Alfą! Tak, w nauczaniu dobrych manier jesteście NAJLEPSI! - krzyknęłam i wyszłam. Tak. Tak po prostu wyszłam. Byłam wściekła i miałam ochotę teraz ich wszystkich pozabijać. Szkoda, że nie mogłam tego zrobić... Nimitsuu! Co Ci za myśli chodzą po głowie?! Powinnaś się cieszyć, że pozbyłaś się tego głupiego stanowiska! Ale czy ja wiem...
****
Pod wieczór, gdy wróciłam do jaskini, moja "ukochana" siostrzyczka rzuciła mi się na szyję, krzycząc radośnie:
- Czyli jednak! Zdecydowałaś się! Och, nawet nie wiesz jak się cieszę! Podjęłaś dobry wybór. - Elizabeth promieniała z radości.
Byłam lekko zaskoczona, ba wręcz przerażona zachowaniem siostry. Spojrzałam na nią, potem na rodziców, po czym szybko się wycofałam z jaskini.
Noo... To dzisiaj chyba noc spędzę na dworze. - pomyślałam.
Szybko zasnęłam obok dużej kłody. Jednak pewien odgłos nie dawał mi spokoju.
- Co do chole... - urwałam w połowie zdania. Strzała przeleciała mi centralnie przed nosem. Wbiła się w drzewo. Miałam dużo szczęścia. Jednakże jakaś sylwetka biegała wokół mnie. Wyraźnie to czułam. Nagle wskoczył na mnie jakiś basior z nożem.
- Pożegnaj się z życiem sar... Wadero?! Co Ty tutaj robisz panienko? - zapytał - Wziąłem Cię za sarnę.
- Mhm. To bardzo fajnie, że wziąłeś mnie za sarnę, ale mam prośbę - zejdź ze mnie.
Basior zszedł ze mnie i spytał:
- Co tu robisz? Kim jesteś? Jak masz na imię?
- Whoooohooo! Ile tych pytań kolego? Uciekłam od mojej męczącej mnie rodziny, jestem waderą i mam na imię Nimitsuu. Mów mi Hekate.
- Okay. Ja tu poluję, gdyż jestem głodny, jestem basiorem i nazywam się Cris.
Uśmiechnęłam się lekko do basiora.
Zauważyłam dorodną sarnę. Szybko puściłam się za nią i pozbawiłam ją życia jednym ruchem szczęk zaciśniętych na jej tętnicy.
- Proszę bardzo. Oto twoja sarna.
Cris zaczął jeść, a ja tylko się patrzyłam.
- Nie zjesz ze mną? - zapytał w końcu.
- Wiesz... Nie jestem głodna.
Gdy basior zjadł, zaprowadził mnie do swojej watahy i przenocował mnie u siebie w jaskini. Przez pierwszy dzień Alfa watahy nie wiedział, że tu jestem. Dopiero następnego dnia doszła do niego ta nowina.

~~Po kilku latach życia w watasze~~
Poszłam na krótką przechadzkę po watasze, aby się zastanowić nad tym czy wyznać Cris'owi co do niego czuję. Zdecydowałam, że mu powiem. Bałam się tylko jak to odbierze.
Gdy szłam w stronę jego jaskini, było tam pełno wilków. Jaskinia cała się paliła, wszędzie dookoła dym. Byłam w szoku. Jak najszybciej pobiegłam w tamtą stronę. Właśnie wyciągali Cris'a.
Widząc go, chciałam sprawdzić mu puls. On nie... Nie żył! Zalałam się łzami.
- Cris... Nie opuszczaj mnie... Kocham... Kocham Cię... Nie odchodź... Proszę... - kilka łez spłynęło po moich policzkach prosto na jego ciało. Wiedziałam, że to i tak nic nie da. Przytuliłam go jak najmocniej, a potem... Puściłam. Położyłam.
- Odejdź stąd. - powiedział jeden z basiorów.
- Nigdy! Ja go pochowam! Czy to jasne?!
- Ale..
- Nie ma żadnych ale! Wynoś się! - krzyknęłam przez łzy.
Po kilku dniach pochowałam Cris'a. Na cmentarzu spędzałam całe dnie. Pewnego jednak dnia postanowiłam wziąć się w garść. Odeszłam z watahy, brnąc przez siebie.
***
Po kilku tygodniach wyprawy bez wody i pożywienia, byłam wyczerpana. Upadłam z wycieńczenia przed jakimś lasem. Znalazł mnie tam pewien niebieski basior noszący imię Dante. Dał mi picie, oraz oraz jedzenie, po czym zaprowadził do Alfy - Suzanny, która pozwoliła mi dołączyć.

<Dante?> 

Uwagi: Myśli nie zapisujemy przy użyciu ~. Możesz je pisać za pomocą cudzysłowia. Masz powtórzenia wyrazów. Nie ma czegoś takiego jak dwukropek. Porównaj to:
-Pożegnaj się z życiem sar... Wadero?! Co Ty tutaj robisz panienko?-zapytał-wziąłem Cię za sarnę.
z tym:
- Pożegnaj się z życiem sar... Wadero?! Co Ty tutaj robisz panienko? - zapytał - Wziąłem Cię za sarnę.
Druga forma zapisu wypowiedzi jest poprawna. To samo się tyczy innego zastosowania tego znaku. Pomijamy Spację tylko w wypadku np. kolorów (czarno-biały, czerwono-niebieski), więc określenie do Alfy-Suzanny wygląda dość nietypowo.

Od Yuki "Pierwsza przyjaźń" cz.2 (cd. Ripple)


Chodziłam sobie po lesie, żeby od kogoś dowiedzieć się jakiś informacji o watasze.
- Yuko!!!- Usłyszałam krzyk. Dochodził z wschodu. Zaczęłam biec.
- Gdzie jesteś?! - Krzyknęłam
- Tutaj!! – Głos był głośniejszy. Nagle zauważyłam niebieskiego szczeniaka. Zatrzymałam się. Przecież to była Ripple. Chciałam się przeteleportować obok niej, ale znajdowałam się w czyjejś jaskini. Zauważyłam innego wilka. Niósł sarnę. Popatrzał się na mnie, już miał coś powiedzieć, ale się przeteleportowałam. Niespodziewanie ujrzałam nieznane mi podziemia. Przeteleportowałam się jeszcze raz jestem w miejscy, w którym byłam. Uf. Podbiegłam do Ripple.
- Hejka – Przywitałam się – Czemu mnie wołałaś?
- Zgubiłam się – Powiedziała załamana Ripple - Pomożesz mi wrócić? - spytała się
- No w sumie też się zgubiłam. No, ale może się trochę powłóczymy – skłamałam
- A co będzie z jedzeniem? – spytała się - Owoce nam nie wystarczą
- Ja mam prowiant – odpowiedziałam – i buteleczki z wodą
- Zawsze chodzisz z prowiantem? – zapytała się
- Nie zawsze, czasem.
- Zbliża się noc, nie przeżyjemy – powiedziała, załamując się
- Nie przesadzaj – przewróciłam oczami – jakoś ja przeżyłam noc w Śnieżnym Lesie
- No, to gdzie śpimy? – Spytała się
- Tu, na tej wielkiej trawie – pokazałam dwumetrową trawę. Położyłyśmy się spać. Nazajutrz obudziłyśmy się, gdy słońce wystawało zza horyzontu.
- Jestem głodna – Powiedziała Ripple
- Już wykładam prowiant – Odpowiedziałam i wyjęłam dwa kawałki mięsa i dwie buteleczki. Zjadłyśmy śniadanie i wyruszyliśmy. Przez 2 godziny szłyśmy w stronę południa. Ripple opowiadała wiele różnych rzeczy o watasze.
- Jest moja jaskinia – powiedziała i pobiegła do niejZapraszam cię do mnie.

<Ripple? Yuki nie może zostać na noc.>


Uwagi: "Zauważyłam" pisze się razem i przez "ż". Niektóre zdania masz źle sformułowane, przez co brzmią po prostu... śmiesznie. Przy niektórych wypowiedziach stawiasz złe znaki interpunkcyjne (np. przy pytaniu dajesz kropkę). "Przekręciłam oczami"? Kojarzy mi się to raczej z czymś takim: wbij pazur w oczy i przekręć gałką. Śnieżny Las to nazwa - pisz ją z wielkiej litery. "Pokazałam 2 metrową trawę" - niezbyt rozumiem, o co w tym chodzi. Działka 2x2 m pokryta trawą? W op. liczby piszemy słownie. Gdy mowa o dwóch dziewczynach, forma "położyliśmy" jest niepoprawna. No chyba, że któraś z nich zmieniła płeć.

Od Ivette "Przyjaciel" cz.2

Spojrzałam jeszcze raz na szczeniaka. W dość słabym świetle było widać czekoladową sierść z beżowym pyszczkiem. Niebieskie oczy zdawały się oświetlać bladym, błękitnym światłem wszystko wokół. Nagle wilk-grabarz obrócił się w moją stronę. Jego oczy groźnie zabłysły. Zaraz będzie po mnie - pomyślałam. Nie byłam w stanie wydusić choćby słowa, poruszyć delikatnie ogonem, nie wspominając o biegu. Po prostu stałam jak słup soli i gapiłam się na wilka, który ze złośliwym uśmiechem zaczął do mnie podchodzić. Powoli i spokojnie, nigdzie mu się nie śpieszyło, wiedział jakie wywarł na mnie wrażenie. Poczułam dreszcz na ciele, po czym zamknęłam oczy...

***

Obudziłam się cała obolała. Coś mnie mocno ściskało na pysku i łapach. Spojrzałem na łapy, były związane. Rozejrzałam się. Wilk-grabarz dalej kopał, a ja leżałam w skrzyni razem z brązowym szczeniakiem.
- Czemu nie uciekłaś? - spytał wilczek.
- Nie mogłam tego zrobić. - wyszeptałam. Sznur, który ściskał mój pysk był bardziej poluźniony niż u mojego towarzysza, dzięki czemu mogłam mówić.
- Co, w bohaterkę chciałaś się bawić? - spytał znowu.
- Nie. - odpowiedziałam krótko. Nie będę mu się zwierzać ze swojego strachu. Nie ma mowy.
- Jak masz na imię?
- Iv, a właściwie Ivette. - powiedziałam przewracając oczami kiedy wymawiałam swoje pełne imię.
- Aha. Ja jestem Nico, dokładniej Nicolas. - przedstawił się szczeniak ta samo jak ja przewracając oczyma przy pełnym imieniu.
- Nie jesteś z Watahy Magicznych Wilków. - stwierdziłam.
- Nie, należę do Watahy Asai, wrogiej Watahy Magicznych Wilków. - wyjaśnił zabawnie marszcząc nos. Stłumiłam śmiech.
- Czyli jesteśmy wrogami... - mruknęłam - Ja jestem z Watahy Magicznych Wilków.
Nico nie odpowiedział.
- Jak się tu znalazłeś? - spytałam.
- Mama mnie oddała temu o. - skierował wzrok na wilka-grabarza - Była załamana, że tata ją zostawił, kiedy była w ciąży. Myślała, że on wróci, ale to się nie stało. Umarł nie aż tak dawno. Zabiły go Alfy twojej watahy. - skończył zdenerwowany. Zamurowało mnie. Wiem, że wrogowie i w ogóle, ale...
- Kim był twój tata? - spytałam nie myśląc - No wiesz, jak miał na imię...
- Jasper. - odparł trochę zdziwiony.
Jasper, Jasper... Coś słyszałam na jego temat. Podobno był beznadziejnie zakochany w Kiiyuko. Uważał, że Rafael (podobno partner Kiiyuko i ojciec Suzanny) zabrał mu wybrankę jego serca sprzed nosa. Owoc tego związku, obecną Alfę znienawidził od dnia jej narodzin. Takie były najbardziej rzeczywiste plotki na jego temat. Teraz miałam przed sobą jego syna.
Moje rozmyślanie przerwał wilk.
- Hej, maluchy. Czas na sen. - powiedział. Po chwili ja i Nico byliśmy w ziemi, powoli zakopywani.
Nadstawiłam pysk ku łap Nico i kazałam mu zdrapać ze mnie linę. Basiorek spojrzał na mnie jak na wariatkę jednak wypełnił moją prośbę. Miałam wolny pysk. Szybko przegryzłam sznur blokujący moje łapy po czym zrobiłam to samo ze sznurem oplatającym Nicolas'a.
Byliśmy wolni... i zasypani ziemią.
- Nabierz tlenu. - rozkazałam. Po chwili wyglądaliśmy jak przerośnięte chomiki.
- Co teraz? - spytał Nico znowu wkradając się do mojego umysłu. W odpowiedzi zaczęłam kopać. Basior skinął głową i zabrał się także za kopanie. Po jakimś czasie zaczęło nam brakować tlenu.
Co teraz? Co teraz? - gorączkowo myślałam.

<C.D.N.> 

Uwagi: Przecinkiii... Rozwijaj skrót "WMW".

Od Yui "Podróż" cz. 1

W jeden z upalnych, letnich dni postanowiłam wyjść poza tereny watahy i pozwiedzać trochę. Nie wiedziałam ile ta podróż będzie trwała i czy po drodze będzie coś jadalnego, więc musiałam poświęcić sporo czasu na przygotowania. Po obładowaniu się torbami z prowiantem i innymi drobiazgami mogłam nareszcie wyruszyć! Postanowiłam kierować się w stronę gór i stamtąd wyszukiwać czegoś interesującego. Po całodniowej tułaczce przez górski krajobraz powoli zaczynało się ściemniać. Musiałam na szybko znaleźć jakieś schronienie, gdzie będę mogła przeczekać noc. Jest! Niedaleko znajdowała się mała jaskinia, którą, całe szczęście, wypatrzyłam. Niestety okazała się zamieszkana przez jakieś dziwne małe stworzonko. Wyglądało tak uroczo! Zachwycona słodkim maluchem, przestałam być czujna. Istota widocznie to zauważyła i zaatakowała. Z jego ucha wyrósł wielki, ostry kolec, który wbił się w moje ciało. Poczułam przeszywający ból. Wszędzie było pełno krwi, a ja bardzo szybko traciłam siły. Póki jeszcze stałam o własnych siłach, rzuciłam w jego stronę liną z mroku, która przytwierdziła go do ściany jaskini. Chciałam uciec jak najdalej, zanim ten dziwaczny stwór się uwolni, niestety po kilku krokach upadłam. Rana okropnie bolała, a mi kręciło się w głowie. Chwilę później straciłam przytomność. Ponownie obudziłam się w... jaskini? Nie była to ta sama, co wcześniej. Ta była większa, a wokół mnie leżało sporo głazów. Chciałam wstać, lecz ból zmusił mnie do ponownego położenia się. Wtedy zauważyłam, że mam na sobie bandaż.
- Gdzie j-ja jestem? - wymamrotałam
- Och, obudziłaś się już! - Usłyszałam z daleka nieznany, kobiecy głos.
- Co ja tu robię? Skąd ten bandaż? - zaczęłam zadawać pytania
- Jesteś na terenie naszej watahy. Pewien basior znalazł cię niedaleko naszych terenów z okropną raną na brzuchu. Postanowił cię tu przynieść, bym zerknęła na to. Miło z jego strony, prawda?
- T-tak... - powiedziałam lekko zmieszana, po czym dodałam. - Dziękuję za pomoc, jednak powinnam już iść...
- O nie, nie, nie! Zostaniesz tu, póki to paskudztwo się nie zagoi. Nie byłabym mądra, gdybym cię teraz puściła. Nie powinno potrwać to długo, a ten czas spędzisz tutaj. - Rzekła stanowczo wadera. Chciałabym odmówić, chociaż pewnie i tak by mnie nie puściła... No nic, kilka dni mi nie zaszkodzi, pewnie nikt nie zauważy. W sumie to dobrze, że mnie znaleźli... Ciekawe co by się stało, gdybym tam została? Właśnie! Muszę podziękować temu wilkowi.
- A ten wilk... Gdzie go znajdę? - spytałam
- Mieszka trzy jaskinie dalej, chociaż przebywa w niej tylko nocą. Na imię mu Mateo, raczej łatwo znajdziesz. - Podziękowałam za informacje i znów próbowałam wstać. Tym razem mi się udało, ból nie był już tak silny. Trzy jaskinie dalej... Tak? Jest dopiero ranek, ale może jeszcze nie wyszedł? Przegryzłam coś na szybko i poszłam w wyznaczone miejsce. Niestety, basiora już nie było... No nic, postanowiłam, iż wrócę wieczorem. Żeby nie nudzić się przez ten czas poszłam na spacer między terenami. Były piękne! Szkoda, że oglądam je w takich okolicznościach. Dzień powoli dobiegał końca...

<C.D.N.>

Uwagi: brak