Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 31 marca 2018

Od Manahane „Wyśniona pomoc” cz. 2

Wrzesień 2020
- Dalej? - spytał nieznajomy. Był to basior o jasnobrązowej sierści, czaszce byka na łbie oraz ze skrzydłami, ogonem zrobionych z jakiegoś pyłu czy innej nieokreślonej substancji. Ta sama substancja „leciała” z jego łap i uszu. Jego wygląd rozbawiał, jak i przerażał mnie. - To ja powinienem zadać to pytanie, Manahane.
- Ale kim ty jesteś? I skąd znasz moje imię? - wstałam z ziemi i cofnęłam się kilka kroków. - Co ja tu robię? - zaczęłam szybko i niespokojnie oddychać. Byłam zdezorientowana.
- Jestem strażnikiem snu i nocy, i takie tam - mruknął i się skrzywił. - Ja wiem wszystko, więc twoje imię nie jest dla mnie tajemnicą.
- Ale co ja tutaj robię? - powtórzyłam swoje pytanie lekko unosząc głos.
- Nie wiem tego - odszedł w głąb ciemności.
- Podobno wiesz wszystko! - krzyknęłam zdenerwowana i pobiegłam za nim, nie czekając na odpowiedź.
- Co ja nic nie wiem. - odwrócił się w moją stronę i zaczekał, aż do niego podejdę. - Nie jesteś tu przez przypadek - spoważniał - Zawsze jest jakiś powód, a teraz rozwiążmy twój problem.
- Jaki problem? - tego było za wiele. Nienawidziłam jak ktoś owijał w bawełnę, zatajał coś przede mną. Nie wiedziałam ci robić w tej sytuacji. Trochę spanikowałam, a łzy same leciały mi z oczu. - Powiedz mi o co tu chodzi, proszę.
- Jaka jest twoja moc? Umiejętność? Dar? - spytał znów ruszając przed siebie.
- Chodzi ci o żywioł? Materia - fuknęłam niezadowolona. Po co mu ta informacja?
- A co potrafisz? Może coś mi zaprezentujesz? - uśmiechnął się miło. Skuliłam ogon pod siebie, a uszy położyłam wzdłuż łba. Basior zrozumiał, że nie potrafię nic, co jest związane z moim żywiołem. - Więc znaleźliśmy problem! - rzekł uradowany. Nadal miałam pustkę w głowie i nie wiedziałam nic. - Manahane, pomogę ci odkryć twoje zdolności, ale obiecaj, że będziesz się mnie słuchać.
- Obiecuję - powiedziałam nieprzekonana. „Raz się żyje” pomyślałam.

Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Powoli zbliżaliśmy się w stronę jakiegoś źródła światła. Znaleźliśmy się w jakiejś bibliotece. Po chwili zorientowałam się, że to biblioteka z watahy.
- Co my tu robimy? - spojrzałam się na wilka. 
- Chcę ci pokazać książki - powiedział poważnie i podleciał do półki i wyciągnął trzy książki. - Teleportacja, zwierciadło, aura mocy, - zaczął wymieniać. - wchłonięcie, wir materii, niewidzialność, przenikalność, metamorfoza, regeneracja, telekineza i wiele innych, a ty nie umiesz nic? - spytał, a ja kiwnęłam łbem potwierdzając. Nic. - Zaczniemy od czegoś łatwego. - spojrzał w księgę - Aura mocy.

Basior kazał mi stanąć dziesięć metrów od niego i się skupić. Niespodziewanie zaczął rzucać we mnie książkami. Starałam się odpychać je łapami, aby uniknąć „zderzenia” z nimi.
- Co ty wyrabiasz?! - wrzasnęłam wkurzona. On nie przestawał. Zamknęłam oczy, uspokoiłam nerwy i wyobraziłam sobie tarczę. Przez dłuższą chwile nie dostałam żadną książką.
- Brawo - powiedział, a ja uradowana otworzyłam oczy dostając kolejnymi oczami - Przed nami jeszcze długa droga... - westchnął. - Nie udało ci się. Próbujemy dalej - rzucił we mnie kolejnymi książkami.
 
Pracowaliśmy przez wiele godzin, a przynajmniej mi się tak wydawało. Potrafiłam już wytwarzać małe pole siłowe, lecz czasami nadal przechodziły przez nie różne przedmioty. Po pewnym czasie basior zaczął wbiegać na mnie, a ja miałam odeprzeć jego atak tarczą. Choć szło mi coraz lepiej, powtarzał, że gdy się obudzę nie będę jeszcze tego umiała. Mówił też, że powinnam ćwiczyć tę umiejetność bardzo często.
- Manahane, pora się obudzić. - powiedział uśmiechając się. - Zobaczymy się następnym razem. Będę przychodzić do ciebie w snach. A teraz się obudź...
- W końcu się obudziłaś! - powiedział do mnie jakiś wilk - Byłaś nieprzytomna około dwa miesiące... - rozejrzałam się, byłam w wilczym szpitalu. Wstałam z łóżka i wyszłam czym prędzej. Byłam przestraszona i zdezorientowana. Nie wiedziałam co z sobą zrobić.

<C.D.N.>

Uwagi: Jeśli chodzi o odcienie barw, piszemy je razem, np. jasnobrązowy, ciemnozielony.

Od Navri "Jestem młodsza, ale nie gorsza" cz. 8

Listopad 2019 r.
Kolejne dni, kolejne lekcje. Wszystko zaczynało się powoli układać. Znalazłam nową koleżankę, jaką jest Torance. Teraz stworzyliśmy własne trio - ja, Shen i ona. Trzymaliśmy się podczas zajęć zawsze razem, więc Moone i Aoki nie doskakiwały do żadnego z nas. Przynajmniej nie tak zażarcie jak gdy działaliśmy w pojedynkę.
Tego dnia po raz kolejny mieliśmy wybrać się na lekcje polowania. W duchu wciąż powtarzałam sobie, że to moje ostatnie lekcje tego przedmiotu, bo radziłam sobie wystarczająco dobrze, by niebawem otrzymać stopień świadczący o posiadaniu całej wiedzy, jaką powinien posiąść szczeniak w moim wieku. Gorzej, jeśli się znowu opuszczę lub Yuki ma w zanadrzu więcej materiału, niż początkowo sądziłam. Wolałam sobie tym nie zawracać głowy.
- Navri, Tori i Shen już przyszli! - odezwał się mój tata wesoło, więc otworzyłam oczy i potruchtałam do wyjścia z jaskini. Na moje nieszczęście dzień zapowiadał się deszczowo, więc mogłam widzieć niewyraźnie przez dość burą pogodę. Torance i Shena, wedle zapowiedzenia przez tatę, stali przed jaskinią i czekali na mnie.
- Dziś nasz ulubiony przedmiot: polowanie! - odezwał się ironicznie Shen.
- Daj spokój, jak tak będziesz marudzić to będziemy jeszcze bardziej sceptyczni - zakpiła Torance. Nie komentując tego ani słowem wyszłam na zewnątrz i zaczęłam iść w kierunku, gdzie mieliśmy odbyć lekcje.
- Bierz przykład z Navri: na nic nie marudzi, tylko grzecznie...
- Co tam Navri! Ona tak ma! Yuko przecież nas terroryzuje! Może Navri tego nie widzi? - zrobił przerwę - Ej, Navri, co sądzisz o naszej nauczycielce polowań?
Zesztywniałam, ale starałam się tego nie dać po sobie poznać.
- Surowa - odparłam tylko.
- Widzisz? Mam rację!
- To przecież żadne poparcie! Nie powiedziała, że jest złem wcielonym.
Westchnęłam niemal niesłyszalnie na znak dezaprobaty.
Kłócili się prawie do końca drogi, bo w końcu zamilkli, wiedząc, iż Yuko ma świetny słuch i może się czaić nieopodal. Wówczas jedyne co można było usłyszeć, to dźwięk łamanych gałązek pod naszymi łapkami. Rekordową ilość chrupnięć miał zdecydowanie Shen, który prócz najpokaźniejszych gabarytów posiadał również grację słonia. Ucho drgało mi przy każdym niechcianym hałasie. Miałam ochotę zwrócić mu uwagę, ale ostatecznie uznałam to za bezcelowe i siedziałam cicho. Zdawał się nie przejmować tym, na co wchodzi, choć na tym polegała część naszego treningu nie tylko polowań, ale i również obrony - byśmy byli niewidziani dla przeciwnika. Niepojętna dla mnie była jego ignorancja, ale przynajmniej gadał za nas dwie i zazwyczaj nie musiałam wypowiadać ani słowa.
- Wyjątkowo punktualnie - oznajmiła Yuki na dzień dobry. Siedziała na środku Polany, mając schludnie owinięty ogon wokół łap. Widziałam, że Torance na usta się ciśnie uwaga, że wcale się nie spóźniamy, ale ostatecznie dała sobie spokój, bo nauczycielka jeszcze by obróciła jakoś kąśliwie sytuację, w czym popierałam moją koleżankę.
- Dziś nie czekamy na pozostałe, nie chce mi się tutaj tkwić dłużej. Wam pewnie też nie. To ich strata, że nie będą mieć cennego doświadczenia w postaci zdolności polowań - prychnęła Yuki, podnosząc się z miejsca. - Dzisiaj zajmiemy się opracowywaniem szczegółowej strategii grupowych ataków na większe zwierzęta.
Shenowi z emocji aż zadrżał ogon.
- Innymi słowy będziemy ustalać jak upolować... potwory - mówiąc to, kąciki jej ust nieznacznie się uniosły. Nie był to całkiem przyjemny uśmiech, a jednak miałam dziwne wrażenie, iż celowo poruszyła ten temat bez Aokigahary i Moone. Nam ufała bardziej, bo lepiej przykładaliśmy się do nauki. Ponadto musiałam jej przyznać, że mnie również zainteresowała taka idea. Jeszcze nigdy nie mówiliśmy na lekcjach o potworach, choć była to rzecz właściwie niezbędna do poruszenia.
- Jak wam dobrze będzie szło, być może następnym razem wybierzemy się na poszukiwania ich, ale cicho sza opiekunom - mówiąc to, jej oczy lśniły złowrogo. Było w nich jednocześnie coś, co dawało mi poczucie, iż była w nich mieszanka dziecięcego podniecenia przygodą.
Shen szybko kiwał głową, a Torance stała z otwartym pyszczkiem i wgapiała się w nauczycielkę. Ja za to pozwoliłam sobie jedynie na lekkie machanie ogonem. Zdecydowanie odpowiadał mi taki układ.
- Chodźmy gdzie indziej. To będzie próba dla Aoki i Moone i ich zdolności tropienia. Starajcie się zostawiać jak najmniej poszlak - Oznajmiła i ruszyła w kierunku zarośli. Posłusznie potruchtałam za nią, tak samo jak i moi koledzy. Nawet Shen wyjątkowo starał się być ostrożny. Chyba bardzo chciał im dopiec.
Zatrzymaliśmy się dopiero jakieś dziesięć minut wędrówki później. Yuki wybrała najwyższe krzewy, jakie była tylko w stanie. Widziałam teraz jedynie zarys otaczających nas roślin. Wszystko było szarobure, ciemnozielone lub po prostu czarne. Szarawe kształty rozpływały się w oczach.
- Co mi powiecie o polowaniach w grupie?
- Dzielimy się na atakujących, goniących i zabijających. Startujemy dokładnie w tej kolejności, wyczuwając moment, kiedy najsilniejsze sztuki są obrócone w przeciwnym kierunku do nas, byśmy mogli się jak najbardziej zbliżyć w chwili podbiegu atakujących. Wykorzystujemy rozproszenie stada i przygryzamy te, które biegają najwolniej lub najbardziej się oddalają. Zwykle świadczy to o chorobie osobnika - mówiła szybko Torance.
- Doskonale - pochwaliła ją Yuki. Miała dzisiaj zaskakująco dobry humor.
- Możecie dodać coś jeszcze? - zwróciła się do mnie i Shena.
- Żeee... Trzeba celować w nogi, bo wtedy nie mogą biegać i upadają. Dopiero wtedy gryziemy w szyję, aby się zadusiły. Dopiero gdy skończą się drgawki, zwierzę jest martwe. No i jedna sarna wystarczy do wykarmienia około pięciu dorosłych wilków.
- Też dobrze. Ty, Navri, masz coś jeszcze do dodania?
Pokręciłam przecząco głową. Nie widziałam jej miny, ale podejrzewam, że nie była usatysfakcjonowana taką odpowiedzią. Nie komentowała jednak, za co byłam jej wdzięczna.
- Z większymi i znacznie bardziej niebezpiecznymi jest nieco inaczej. Wykazują wyższą inteligencję i są zawsze, ale to zawsze agresywne. Nad nimi nie można się litować, bo stanowią bezpośrednie zagrożenie dla nas samych i całego stada. Trzeba zabić lub uciec. O sposobach ucieczki i ocenianiu siły przeciwnika prawdopodobnie dowiecie się na lekcjach obrony. My skupimy się na tej możliwości zamordowania lub chociażby poważnego pokaleczenia - Zrobiła pauzę - W aktualnej chwili nie zdołacie pokonać żadnego potwora w pojedynkę, więc nawet posiadając taką wiedzę pod żadnym pozorem nie próbujcie tego robić. Nie każdy dorosły wilk zdołałby tego w ogóle dokonać. Jeśli jednak dojdzie do konfrontacji, a wy będziecie w grupie, musicie zastosować rozproszenie. Do pokonania, czy raczej początkowego oszukania większości z nich potrzeba przede wszystkim szybkości i zwinności. Nie może się skupiać zbyt długo na jednym wilku, musi być jak najmniej skupiony na celu. Lepiej nie bawcie się w wyznaczanie osoby odwracającej uwagi, bo nigdy nie wiecie jak szybko i z jaką siłą zaatakuje. Opłaca się okaleczanie, podobnie jak w wypadku zwykłych polowań, jednakże ruchy muszą być szybsze, stanowcze, a wycofanie się z większym zwracaniem uwagi na to, co się dzieje i natychmiastowym zwróceniem uwagi potwora na innego wilka.
Gdy będzie już dostatecznie wymęczony, możne spróbować ataku w delikatny brzuch, czy, co w szczególności polecam, w oczy. Skutkuje w większości wypadków. By ostatecznie go wykończyć, warto wykorzystać chwilę nieuwagi i wbić się w brzuch. Wylanie wnętrzności, szczególnie ich przerwanie, oraz utrata dużej ilości krwi jest dobrym sposobem na zakończenie ataku.
Zapanowała kompletna cisza. Nawet ja nie wiedziałam co o tym sądzić, a brak odzewu ze strony Shena świadczył o dodatkowym osłupieniu.
- Wszystko zrozumiałe?
Pokiwałam głową, po raz kolejny przetwarzając taką ilość danych. Musiałam to dobrze zapamiętać, bo inaczej mogłoby być źle.
- Proszę pani, a... - zaczęła w końcu Torance, ale w tym momencie zaszurały krzaki.
- Proszę, proszę... Moone i Aokigahara zaszczyciły nas swoją obecnością? - zakpiła Yuki.
- Co nas ominęło? - zapytała beznamiętnie Aoki.
- Omawianie polowań na kozice górskie.
- Znowuuu? - jęknęła Moone, a mnie po raz kolejny zdziwiła przebiegłość nauczycielki.

<C.D.N.>

Uwagi: Większość wilków nie zna się na godzinach.

piątek, 30 marca 2018

ZAPOZNANIE, KWIECIEŃ 2018

Tak dla przypomnienia - aby otrzymać bonus, należy napisać op. do osoby wskazanej przez strzałkę.
Za op. należy się bonus + 3 pkt. do wszystkich umiejętności i + 1 pkt. do mocy (liczy się tylko za pierwsze op., ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuować serię dalej. Ba! To jest nawet wskazane). Temat na op. jest absolutnie dowolny.
Abym zaliczyła op. do tej oto "promocji", wystarczy napisać pod skończonym op. "ZAPOZNANIE, KWIECIEŃ 2018". :)
  1. Kai → Manahane
  2. Dante → Suzanna
  3. Sohara → Torance
  4. Suzanna → Bona
  5. Yuki → Joel
  6. Aokigahara → Leah
  7. Navri → Aurelliah
  8. Torance → Kai
  9. Aurelliah → Lind
  10. Leah → Stella
  11. Manahane → Yuki
  12. Karou → Navri
  13. Lind → Sohara
  14. Bona Caeli → Karou
  15. Stella → Dante
  16. Joel Treunis → Aokigahara
W razie pytań... zapoznanie z września wciąż jest aktualne. Jego ważność zakończy się dopiero w momencie ogłoszenia zapoznania majowego, więc wciąż można na nie pisać op. Link: klik!

Od Joela "Deszczowy przybysz" cz. 1 (cd. Yuki)

Wrzesień 2020 r.
Ten dzień od wczoraj w telewizji zapowiadano jako deszczowy i niezbyt przyjemny. Może i mieli trochę racji, bo ulice były zalane, dlatego lepiej było się od nich trzymać z daleka, bo jeszcze przejeżdżające auto urządzi niezłą kąpiel, ale przynajmniej nie wiało i było stosunkowo ciepło. Wystarczył mi szary filcowy płaszcz i bladobrązowa parasolka. W jednym uchu umieściłem słuchawkę, słuchałem akurat jednego z lepszych kawałków puszczanych od niedawna w radio. Znałem już tekst na pamięć, a także sądzę, że byłbym w stanie to zagrać...
W zamiarze miałem powrót z pracy prosto do swojego skromnego mieszkania na obrzeżach miasta, ale przypomniałem sobie o konieczności zakupu kremu na moją przesuszoną cerę. Najlepiej działały te naturalnego pochodzenia, więc musiałem zapuścić się jeszcze dalej, gdyż mój ulubiony sklepik mieścił się w pobliżu lasu.
Kiedy już dotarłem do celu, pchnąłem szklane drzwi, jednocześnie składając parasol oraz otrzepując go z kropel deszczu. Od razu zalał mnie ostry zapach mięty, majeranku i innych temu podobnych, których nie mogłem rozróżnić będąc w formie ludzkiej. Pomieszczenie było raczej skromne, bardzo ciepłe, a na licznych drewnianych półkach poustawiane były dziesiątki wyrobów ziołowych i okołoziołowych - choćby z oleju kokosowego.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się do starszego pana, który zarządzał całym interesem. Był niskim mężczyzną z okrągłymi okularami w złotych oprawkach, beżowym sweterku i wytartych ciemnych spodniach. Prawie wyłysiał, a pozostałe jego włosy były śnieżnobiałe.
- Dzień dobry - odpowiedział, poprawiając okulary. Zapewne już domyślał się o po co przybyłem. Nie uśmiechnął się jednak, za co nie byłem obrażony - wiedziałem, iż mimo, że rzadko to robi, jest bardzo przyjaznym i sympatycznym człowiekiem.
- Poproszę o nowy krem do rąk.
- Taki sam?
- Taki sam - Powtórzyłem, nadal się uśmiechając.
- Ostatnio do oferty dodałem nowy krem na suchą skórę, mianowicie - Tu się nachylił nad ladą, więc poszedłem bliżej, by dobrze usłyszeć. - Oleju z pewnego kwiatu z lasu - Wyszeptał.
Uniosłem brwi zaskoczony. O lesie wiele się słyszało, szczególnie, że od czasu do czasu pojawiały się słuchy o niespotykanych nigdzie indziej roślinach i porostach. Pojawiały się nawet teorie spiskowe, że ten jest objęty magiczną aurą, przez co nie możemy dostrzec źródła takich zmian w naturze.
- Pewnego kwiatu, to znaczy?
- Nie mam pojęcia. Nie znam żadnego, który by był podobny do niego. Duży, z grubą gałązką i pomarańczowymi płatkami. Olej z łodygi był bardzo tłusty i wykazywał dużo właściwości kojących, więc może i równie dobrze posłużyć do smarowania poparzeń oraz gojenia blizn.
Czyli musiał to być kolejny nieznany dotąd gatunek - pomyślałem, zerkając przez szybę wystawową, przez którą dobrze było widać ów tajemniczy las.
- W takim razie chcę i ten co zwykle, i ten nowy. Zobaczymy, czy ma pan rację - zadecydowałem, znowu patrząc z uśmiechem na swojego rozmówcę. Wyglądał na usatysfakcjonowanego. Cena za nowy preparat, tak jak sądziłem, była znacznie wyższa. Na szczęście miałem dość sporo oszczędności.
Gdy wyszedłem znowu na deszcz, patrzyłem w zamyśleniu w kierunku lasu. Jestem wilkołakiem o kilku zdolnościach magicznych, to jest fakt. Powinienem udać się choć raz nieco głębiej do dziczy, by przynajmniej odrobinę poznać tamtejsze życie. Miałem weekend, było wolne, mogłem kilka dni spędzić właśnie tam. Z drugiej jednak strony w moim uchu nadal brzęczała muzyka ze słuchawki. Nie umiałem się tak łatwo rozstać z moim ludzkim życiem.
***
Ostatecznie zawróciłem do domu. Tam jednak wciąż czułem, że coś mnie niepokoi. Szczególnie, że nowy krem rzeczywiście działał bardzo dobrze, bo moje dłonie były całkiem nieźle nawilżone. Ukryłem twarz w dłoniach, podrygując niespokojnie stopą. Co mi szkodziło? Nie byłem z nikim umówiony, nie zanosiło się na to, by ktokolwiek miał do mnie jakąś ważniejszą sprawę. Zerknąłem na wyświetlacz komórki. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Potarłem raz jeszcze brwi, gdyż właśnie to robiłem, próbując zebrać myśli, a następnie wstałem. Nic nie miałem do stracenia. Teraz albo nigdy.
Wyszedłem na zewnątrz nie biorąc ze sobą nic, prócz polarowej bluzy, którą założyłem jeszcze w biegu. Klucz od domu upchnąłem pod szparę pod drzwiami. Zasłoniłem ją wycieraczką. Nikt nie powinien tak łatwo wpaść na moją kryjówkę. Następnym razem - o ile takowy będzie - zostawię klucz u wujostwa. Teraz nie było na to zwyczajnie czasu. Zapadał zmrok, a także robiło się coraz chłodniej.
***
Po piętnastu minutach nieustającego truchtu, w końcu się schyliłem i przeszedłem pod drapiącym płotem, przez który przechodziło dużo entuzjastów magicznego lasu, jednocześnie w ten sposób brudząc się błotem i deszczówką. Właśnie dlatego wziąłem bardziej zniszczony zestaw ubrań.
Gdy stanąłem już za granicą Miasto a las, uderzył mnie ostry zapach mokrej roślinności. Był to zaskakująco przyjemny zapach, który zachęcił mnie do zagłębienia się do środka. Brałem głębokie wdechy, chcąc na jak najdłużej zapamiętać uczucie zwiedzania tego urokliwego miejsca. Drzew było tutaj wiele, trawa wysoka i nieznacznie naruszona przez turystów i - jak mi się zdawało - zwierzęta. Ciemność również mi w niczym nie przeszkodziła, bo miałem wyjątkowo dobry wzrok. Przynajmniej jak na człowieka. Sam się zdumiałem nad tym, jak wielką radość sprawiło mi wypatrzenie śladów łap jakiegoś gryzonia na błotnistym podłożu.
Za kilka minut znowu zaczęło padać, a ja nie wziąłem ze sobą parasolki. Dodatkowo zupełnie wypadła mi z głowy przemiana w wilka, która miała być przecież pierwszą rzeczą, jaką miałem tutaj zrobić.
Niespodziewanie najpierw zobaczyłem, a później usłyszałem jakiś zabójczo szybki ruch w krzakach. Nie zdążyłem zareagować, gdy nagle warcząca i zaskakująco ciężka kupa futra powaliła mnie na ziemię. Kłapała dziko zębami przed moim gardłem. Starałem się ją odepchnąć rękoma i nogami, ale na wiele to mi się zdało. Przez szybkość ruchów nie mogłem zobaczyć niczego konkretnego, prócz długiego, czarnego futra. Starając się ratować, uderzyłem napastnika prosto w pysk, przez co odskoczył w bok, piszcząc cicho. Wilk? Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia. Dopiero wtedy postanowiłem się przyjrzeć, póki jest przejęty próbą przygładzenia futra na łbie. Smukła sylwetka, długi ogon i... grzywka. Do tego jaskrawozielone oczy, łypiące nam nie groźnie. Na szyi miał medalion.
- Co się gapisz? - warknął. Głos miał raczej kobiecy. Aż się poderwałem do siadu.
- Ty umiesz mówić! - krzyknąłem.
- A ty co? Czarownik? - mówiła groźnie, okrążając mnie, całkowicie gotowa do ataku.
- Nie, nie! Też jestem wilkołakiem!
- Łżesz. Nie czuję od ciebie zapachu wilka - Warczała dalej.
- Ale jestem! Poczekaj! - Uniosłem dłoń i postanowiłem się zmienić. Pod wpływem presji to jednak nie wyszło. Nieznajoma wilczyca patrzyła na mnie jak na głupka. - Jeszcze sekundka! Momencik!
W końcu się udało. Opuściłem łapę i patrzyłem wyczekująco na reakcję napastniczki. Przynajmniej teraz mogliśmy mieć choćby po części wyrównane siły.

<Yuki?>

czwartek, 29 marca 2018

Od Stelli "Zagubiona" cz. 1

Wrzesień 2020
Obudziłam się w rowie... Na początku miałam mroczki przed oczami, ale bardzo krótko. Leżałam w tym rowie dobre parę minut. Odczuwałam ból w tylnej łapie. Była zraniona.
Nagle usłyszałam krzyk, coś w stylu "Baltice! Gdzie ona jest?!". Zdziwiłam się że ta owa osoba mówi sama do siebie. Wstałam na cztery łapy; lekko kulałam. Zauważyłam tą postać. Był to brązowy wilk z seledynowym ogonem i grzywką. Podbiegłam do niego z trudem, przez tą bolącą nogę. Okazało się, że to wadera, a ja nic nie pamiętałam, nawet nie wiem dlaczego.
Owa wadera krzyknęła do mnie:
- Skąd się wzięłaś?!
- Z rowu.
- Aha?
Poczułam że się nie polubimy, ale chociaż spróbowałam.
- Jak się zwiesz? Bo ja Stella.
- Bona... Bona Caeli.
Chociaż tyle o niej wiem.
- A ty co tu robisz?
- Szukam siostry. Baltice? Może ją widziałaś? Jest żółta, ma seledynowy ogon i grzywkę. Tak jak ja.
- Niestety nie... Przed chwilą się obudziłam.
Było mi źle, że nic nie wiem.
- Jestem z Watahy Magicznych Wilków, ale z niej uciekłam.
- Dlaczego?
- Nie pasuję tam...
- A mogłabym do tej watahy dołączyć?
- Nie wiem, nie jestem Alfą.
- A kto jest?
- Suzanna i Hitam.
- A gdzie oni są?
- Bardzo daleko...
Wyruszyłyśmy do Suzanny i Hitama. Szłyśmy tam aż sześć godzin, aż w końcu dotarłyśmy.
- Cześć, Suzanna...To moja nowo poznana koleżanka. Może dołączyć do watahy?
- Nie mam pojęcia. Muszę to uzgodnić z Hitamem.
- A kto to? - Wtrąciłam.
- Mój partner.

<C.D.N>

Uwagi: Pisz pełen tytuł opowiadania. Do cudzysłowie używaj cudzysłowie, a nie przecinków. Mnóstwo powtórzeń. "Tylna", a nie "tylnia". Po trzech kropkach stawiasz normalnie Spację, bo to zwyczajny znak interpunkcyjny. "Wataha Magicznych Wilków" to nazwa, zapisuj ją więc wielkimi literami. "Alfa" w WMW to tytuł, więc i to zapisuj wielką literą. Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie.

środa, 28 marca 2018

Powrót!

WMW powraca do pełnej aktywności!
Już dziś powinny pojawić się zaległe opowiadania, nowe postacie oraz wszelakie inne drobne poprawki. Kolejne wprowadzane będą stopniowo.
Podsumowanie jednak się nie pojawiło, zatem będzie one łączone z podsumowaniem marca.
Kolejną sprawą są oficjalne wyniki ankiety na temat WMW.

Zmiany ogólne
Termin wznowienia WMW ma zostać z góry ustalony czy dalej czekamy na 15 chętnych?
Czekamy do przerwy wielkanocnej.

Wolisz by administracja organizowała fabułę czy pozwalać członkom kreować historię?
Pół na pół.

WMW ma zostać dalej niezależną watahą czy bierzemy się za projekt rozwijania uniwersum?
Pół na pół - można spróbować rozwinąć.

Fabuła
Jak według Ciebie wygląda sytuacja z fabułą na WMW?
Niby coś tam jest, ale nic nie robi.

Jeśli masz jednak jakiś konkretny pogląd na aktualny stan z fabułą, możesz się wypowiedzieć.
"...byłoby ciekawiej, gdyby wprowadziło się coś konkretniejszego, coś co by na przykład pomogło w wykreowaniu opowiadania o dołączeniu" - należy wymyślić coś solidnego i jednolitego, co popchnie całą akcję do przodu, bez względu na sytuację wilka. Zawsze może to być argumentem do tworzenia dalszej historii, nawet nieciekawej postaci.

Czy WMW ma zostać przeniesione?
Tak.

Co sądzisz o pomyśle z powodzią? Masz jakiś pomysł co do ewentualnego projektu nowego miejsca osiedlenia się?
Wędrówka przez rozmaite tereny typu pustynie, plaże itp. w celu odnalezienia nowego miejsca - tak żeby przez parę tygodni/miesięcy (w zależności o d tego jak długa trwać będzie owa wędrówka) było coś nowego, nowe miejsce żeby opisy musiały być różne, trochę różnorodności powinno odświeżyć zapał innych i może rozwinąć ich umiejętności. Będzie to również ciekawsze i będziemy mieli większe pole do popisu (brak powtarzając się schematów ze względu na nowe otoczenie).
Powódź związana z ruchem tektonicznym pole do popisu bo kształt terenów może się zmieni plus klimat, nowe gatunki. Alternatywą może być tsunami lub kolejna powódź spowodowana zbyt wysokimi opadami. W nowym miejscu można stworzyć drogi komunikacji w postaci podziemnych tuneli. Taka wyprawa wymusi większą współpracę i integrację między wieloma wilkami, może to doprowadzić do powstania nowych więzi pomiędzy nimi.  Myślę, że fajne wyglądałaby sytuacja, w której alfa wybiera kilka Wilków aby zbadały pobliskie góry.

Koncept uniwersum ma zostać zmieniony?
Trudno powiedzieć, co wyjdzie to wyjdzie.

Masz jakieś propozycje co do zmian uniwersum?
Alternatywa 1: Świat fantasy, który nie jest umiejscowiony w jakimś rzeczywistym miejscu na Ziemi. Najlepiej osobny wymiar, w którym występują magiczne zwierzęta, które są w pełni świadome i myślące, żadnego wynoszenia na wyżyny ewolucji akurat wilków (pomimo tego, że to wilki są naszymi postaciami). Tak mam również na myśli zwierzynę łowną. Jakby nie patrzeć na ludzi, zwierzęta się nawzajem rozumieją i są na takim samym poziomie, nawet jeśli jedno je drugie.
Alternatywa 2: Preferuję zmodyfikowanie aktualnej wersji rzeczywistości pod przyszłość, być może dokonanie poprawek tak, by niedostrzegalne były przeskoki. Mam przez to na myśli, że Miasto okaże się być miastem rodem z przyszłości, a magiczne wilki są zamknięte w swojej rzeczywistości (bariera ochronna?) i dopiero wyjdą ze swoich terytoriów by poznać świat cywilizowany, którym nigdy dotąd się nie interesowały...

Co z innymi światami, krainami? Jak rozwiązać ich problem z logiką?
-> Alternatywa 1: Lepiej "zostawić za sobą" wszystkie dotychczasowe tereny, a w nowych uwzględnić geografię danego miejsca, zakładając oczywiście, że koncept uniwersum nie zostanie zmieniony. Wymiary można zostawić bądź usunąć i stworzyć nowe, do których dostać się można tylko przez portale.
Alternatywa 2: Mogą być przeniesione w inny wymiar, a ludzie niezdolni do odnalezienia portali. /Tworzenie magicznych barier, uniemożliwiających odnalezienie danych krain przez konkretne gatunki, lub niemagiczne istoty. Tereny jakby znikają w ich oczach. Kto wybudował pierwszy te niewidzialne mury? Nie wiadomo, ale czemu nie moglibyśmy wybudować wilkom podobnych?
Alternatywa 3: Wilki i inne stworzenia wiedzą kim jest człowiek i dlaczego należy sie przed nim ukrywać. My chowamy sie po norach albo przybieramy wygląd normalnych wilków. Ewentualnie inne gatunki ukrywają się przed zupełnie odmiennym zagrożeniem...
Alternatywa 4: Proponuję zrobić oficjalny spis innych wymiarów i nieco rozwinięcie ścisłości fabularnej z nimi.
Alternatywa 5: a czemu by nie zrobić z ludzi półgłówków ? Niech wilki będzie tym gatunkiem dominującym coś jak planeta małp tylko z wilkami albo te krainy są w tak jakby wielkiej amonali jak trójkąt bermudzki gdzie człowiek już nie wraca żywy z tych wypraw
Rozwinąć wątek ludzi czy pominąć na razie?
Rozwinąć.

Masz może pomysł, jak zaopatrzyć ludzi ze świata WMW w mózg?
Alternatywa 1: Pozwolić im na odkrycie jakiegoś wymiaru, lub jakiejś magicznej rasy? Zezwolić pojedynczym jednostkom na poznanie magicznych wilków? Mogliby coś odkryć, zainteresować się.
Alternatywa 2: Zacznijmy ich opisywać jako potencjalne zagrożenie. Można z nimi współpracować w ich świecie, udawać jednego z nich, jednak jest to ryzykowne. Jeden niewłaściwy ruch może doprowadzić do katastrofy.
Alternatywa 3: Może jak już się przeprowadzamy to z powodu nie tylko powodzi a także z pojawiania się polowań na magiczne wilki.
Alternatywa 4: Cóż, pozostaje wilkom albo otoczyć swój świat magiczną barierą, której logika i działanie pozostawi wiele do życzenia, albo nie zaopatrzać ludzi w mózg, albo wszcząć wojnę z ludźmi, która zakończy się traktatem pokojowym, albo zmusić wilki do życia obok ludzi, albo uznać, że w świecie w którym żyjemy ludzie doskonale wiedzą o istnieniu wilków i innych magicznych istot i zwyczajnie mają na to wylane.
Alternatywa 5: rodzaj sojuszu pomiędzy watahami który pozwalał na skrywanie wilków za pomocą zaklęć

Co z pracą w Mieście?
Zostawić, pod warunkiem, że nowe realia będą odpowiadać możliwości pracy. Być może zmniejszyć restrykcyjność.

Co myślisz o możliwości dołączenia inną rasą, niż magiczny wilk?
Zależy co wyjdzie w praktyce.

Jakie rasy byś chciał(a) zobaczyć?
Lisy, dzikie koty, wilki niemagiczne...

Co sądzisz o wątku fabularnym z Królestwem Pór Roku?
Wrzucić do legend.

Masz jakiś pomysł co do wykorzystania Królestwa Pór Roku? Jeśli tak, to jaki?
Być może późniejszy event - WMW wmieszane w poszukiwania wilków do Królestwa.
 
WCK
Czy stanowiska powinny być łączone z WCK?
Tak.

Czy dostęp do dołączania do WCK powinien być łatwiejszy?
Od lvl 3.

Czy WCK ma zostać rozwinięte a nabór przywrócony czy ma zostać jak jest?
Tradycje - tak, ale nabór tylko jako postać, która w teorii wcześniej już była w WCK, a nie nowy członek.

Masz jakieś inne pomysły odnośnie WCK?
Zwiększenie poczucia watahy sfuzjowanej. WCK ma zbyt mały udział w WMW.

Eventy
Co z eventami w najbliższym czasie?
Organizować!

Jeśli uważasz, że dotychczas brałam się za eventy w zły sposób - napisz, jak mogłabym to skorygować.
Pozwolić innym je wymyślać i wykazywać się.

Co z konkursami?
Przywrócić.

Jakie masz propozycje festynowe?
Loteria, restauracja, przedstawienia, bar, unikalne przedmioty, konkurencje festynowe, zdrapki/karty.

Nabór
Co według Ciebie jest powodem tak niskiej aktywności?
Zbyt słaba reklama, dziecinność oraz mała atrakcyjność. Konieczna jest również poprawa... no, wszystkiego, co wyżej wymienione.

Możesz rozwinąć swoją myśl?
Fabuła jest nieciekawa, przydałoby się coś dodać.
Niektórych odrzuca zbyt wysoki poziom. Są po to, by się rozluźnić bez chęci jakiegokolwiek rozwoju.
Brak chęci do współpracy

Co z naborem? Jak i gdzie rozpromować?
Facebook, howrse, sojusze, zrobienie nowych bannerów, grupy, popularne watahy.


Są to odpowiedzi które najbardziej przypadły mi do gustu i mają jakiś sens. Wybrałam również niekiedy po kilka alternatyw, gdyż jeszcze nie ma absolutnej pewności co do ostatecznego rozwiązania, niewykluczone jest połączenie niektórych z nich.
Mam nadzieję, że się Wam one podobają. W razie jakbyście mieli jakieś pytania lub propozycje - zapraszam do komentarzy!

Pozdrawiam, administratorka bloga!