Było mi zimno, ogrzewał mnie tylko zawinięty na mojej szyi szalik. Mimo
to, musiałam poszukać schronienia, najlepiej ciepłego i przytulnego, ale
to były zbyt duże wymagania jak na zimę. Szłam przed siebie, nie miałam
innego wyboru. Odciski moich łap na śniegu było widać bardzo dobrze,
były głębokie, śniegu było dużo, co spowolniało moją wyprawę. Nie
poddawałam się, nagle w oddali znalazłam małą wyspę śniegu, pomyślałam
że i to pomoże mi przetrwać. Podeszłam osowiałym krokiem, lecz ku mojemu
zdziwieniu to okazała się być nora. Pomyślałam: No skoro nora to i
jedzenie. Zaczęłam grzebać w śniegu, ale potem okazało się że nora
była pusta. Niestety musiałam iść już dalej, lecz końca pokrytej puchem
równiny nie było widać. Do moich uszu dobiegło wycie wilków. Nie
wiedziałam czy mam się bać czy podejść do nich. Ale żeby przeżyć, trzeba
było coś zaryzykować, inaczej nie nazywało by się to walka o
przetrwanie. Podchodziłam wolnym, nie pewnym krokiem aż ujrzałam białą
wilczycę obserwującą mnie. Widziałam, że była pokojowo nastawiona,
dlatego gdy już doszłam spytałam:
- Czy mogłabym się trochę ogrzać?
- Tak, możesz nawet się do nas przyłączyć. - odpowiedziała wilczyca.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
<Kiiyuko?>