Stoję w ciemności... Czekam na cud... Obracam się, widzę wydarzenia z
przeszłości. Które dla niej nic nie znaczyły, dla mnie więcej niż się
zdawało.
Tracę panowanie nad sobą, rozkładam skrzydła i niszczę wszystko co mnie
otacza. Wokół mnie roztacza się jasność, tylko po to by za chwilę
zgasnąć.
Budzę się zlany potem, odrętwiały. Radość ustępuje smutkowi. Wiara ustępuje niezdecydowaniu. W końcu życie ustąpi i śmierci.
Nie śpię, nie staram się nawet zasnąć. Postanawiam się zmienić, tak by nie było już powrotu.
***
Poranek jest równie żmudny co dotychczasowe życie. Wychodzę na dwór i
wdycham wszystkie zapachy. Rozłożyłem skrzydła i podleciałem trochę,
lecz zaraz upadłem. Ujrzałem, że moje pióra z śnieżnobiałych zmieniły
się w kruczoczarne. Przejrzawszy się w tafli wody zrozumiałem, że
wyglądam niczym demon z najgorszych koszmarów.
Westchnąwszy cicho poszedłem na spacer.
<Ktoś?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 29 lipca 2014
Od Nari "Ujawniony sekret cz.2" (cd. Kiiyuko)
Byłam zaskoczona. Z tego co wiem matka porzuciła mnie od razu po urodzeniu i nie próbowała nawet mnie zobaczyć. A teraz dowiedziałam się, że mam siostrę. Gdy nie odezwałam się ani słowem, wadera powiedziała:
- Nari, uwierz mi. Jestem twoją siostrą, a nasza matka chciała abym cię odnalazła.
- To czemu nie próbowała mnie wcześniej odnaleźć? - zapytałam.
- Tego nie wiem. Nie zdążyła mi wszystkiego powiedzieć - odparła smutnym tonem.
- Nie zdążyła? Czy to znaczy, że ona umarła?
- Tak...
Umilkłam na chwilę.
- Przykro mi, że umarła.... - posmutniałam. - Jak masz na imię?
- Jestem Senari - przedstawiła się.
Senari... Nari... Te imiona były bardzo do siebie podobne.
- Jak mnie znalazłaś? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzięki naszyjnikowi. Miał się zaświecić, gdy cię znajdę.
Podeszłam bliżej wadery, a nasze naszyjniki zaświeciły się oślepiającym światłem. Przez chwilę nic nie widziałam. Gdy mogłam otworzyć oczy, zauważyłam, że jej i mój naszyjnik złączyły się razem.
- Co jest... - powiedziałam próbując rozłączyć naszyjniki.
- To nic nie da. Teraz będziemy musiały tak chodzić.
- No to super.
- Będę musiała wszędzie łazić ze swoją siostrzyczką. Nienawidzę, gdy ktoś plącze się pod moimi nogami. Zaprowadź mnie do Alfy tej watahy, w której jesteś.
- Coooo?!
- No tak...
- To zdejmijmy naszyjniki i będzie po sprawie - odparłam.
- No spróbuj - powiedziała Sena i przewróciła oczami.
Złapałam swój naszyjnik i próbowałam go zdjąć. Nagle, przeszedł po mnie jakby prąd i upadłam na ziemie.
- A nie mówiłam - zachichotała.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi.
- Dobra, chodźmy.
Senari uśmiechnęła się.
- No to w drogę.
W tym momencie zaczął padać. Mogłam przewidzieć, że zbliża się na burzę, bo było dzisiaj dość parno. Szliśmy powoli. Nie zwracałyśmy zbytnej uwagi na burzę. W 20 min doszliśmy do jaskini Kii całe przemoczone.
- Hej Kiiyuko... Mogłabyś pomóc nam z tym naszyjnikiem? - zapytałam.
<Kiiyuko?>
- Nari, uwierz mi. Jestem twoją siostrą, a nasza matka chciała abym cię odnalazła.
- To czemu nie próbowała mnie wcześniej odnaleźć? - zapytałam.
- Tego nie wiem. Nie zdążyła mi wszystkiego powiedzieć - odparła smutnym tonem.
- Nie zdążyła? Czy to znaczy, że ona umarła?
- Tak...
Umilkłam na chwilę.
- Przykro mi, że umarła.... - posmutniałam. - Jak masz na imię?
- Jestem Senari - przedstawiła się.
Senari... Nari... Te imiona były bardzo do siebie podobne.
- Jak mnie znalazłaś? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzięki naszyjnikowi. Miał się zaświecić, gdy cię znajdę.
Podeszłam bliżej wadery, a nasze naszyjniki zaświeciły się oślepiającym światłem. Przez chwilę nic nie widziałam. Gdy mogłam otworzyć oczy, zauważyłam, że jej i mój naszyjnik złączyły się razem.
- Co jest... - powiedziałam próbując rozłączyć naszyjniki.
- To nic nie da. Teraz będziemy musiały tak chodzić.
- No to super.
- Będę musiała wszędzie łazić ze swoją siostrzyczką. Nienawidzę, gdy ktoś plącze się pod moimi nogami. Zaprowadź mnie do Alfy tej watahy, w której jesteś.
- Coooo?!
- No tak...
- To zdejmijmy naszyjniki i będzie po sprawie - odparłam.
- No spróbuj - powiedziała Sena i przewróciła oczami.
Złapałam swój naszyjnik i próbowałam go zdjąć. Nagle, przeszedł po mnie jakby prąd i upadłam na ziemie.
- A nie mówiłam - zachichotała.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi.
- Dobra, chodźmy.
Senari uśmiechnęła się.
- No to w drogę.
W tym momencie zaczął padać. Mogłam przewidzieć, że zbliża się na burzę, bo było dzisiaj dość parno. Szliśmy powoli. Nie zwracałyśmy zbytnej uwagi na burzę. W 20 min doszliśmy do jaskini Kii całe przemoczone.
- Hej Kiiyuko... Mogłabyś pomóc nam z tym naszyjnikiem? - zapytałam.
<Kiiyuko?>
Od Desari "Moja Historia cz.2" (cd. Tamorayn)
Akurat szłam na ulubioną skałę przy łące, chcąc oddać się medytacji.
Byłam niewidzialna, dlatego nie dziwiłam się, że ktoś na mnie wpadł.
Przy moim upadku przestałam się koncentrować i moja sierść wróciła do
normy. Natychmiast wstałam i spojrzałam na obcego basiora. Zaczął
przepraszać i zadawać mi pytania z uśmiechem, naturalnie, ja miałam
obojętny wyraz pyska.
- Nazywają mnie Des. Tak... Wataha Magicznych Wilków. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do Alfy. - mruknęłam.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział i ruszyliśmy.
Kątem oka go obserwowałam, jego mimikę i ruchy. Uwielbiałam to robić, zapewniało mi to dużo informacji o danej osobie. Widziałam też, że często na mnie spoglądał, jednak nie reagowałam na to specjalnie. Basior opowiadał mi to i owo o sobie, a ja słuchałam milcząca. Później, gdy skończył opowiadać historię, dochodziliśmy akurat do jaskini Kiiyuko.
- Zawsze taka jesteś? - spytał, a delikatny uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Jaka? - podniosłam wzrok na wilka.
- Taka cicha i skryta... - na co ja wzruszyłam barkami.
- Tak już mam... Najwyraźniej nie jestem typowa. - przyśpieszyłam odrobinę.
Zapadła cisza przerywana szmerem wiatru, czyjąś głośną rozmową i śpiewem ptaków. Doszliśmy do groty Kii.
- To tutaj. - powiedziałam i odeszłam.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - szepnął na pożegnanie i wszedł do środka.
<Tamorayn?>
- Nazywają mnie Des. Tak... Wataha Magicznych Wilków. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do Alfy. - mruknęłam.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział i ruszyliśmy.
Kątem oka go obserwowałam, jego mimikę i ruchy. Uwielbiałam to robić, zapewniało mi to dużo informacji o danej osobie. Widziałam też, że często na mnie spoglądał, jednak nie reagowałam na to specjalnie. Basior opowiadał mi to i owo o sobie, a ja słuchałam milcząca. Później, gdy skończył opowiadać historię, dochodziliśmy akurat do jaskini Kiiyuko.
- Zawsze taka jesteś? - spytał, a delikatny uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Jaka? - podniosłam wzrok na wilka.
- Taka cicha i skryta... - na co ja wzruszyłam barkami.
- Tak już mam... Najwyraźniej nie jestem typowa. - przyśpieszyłam odrobinę.
Zapadła cisza przerywana szmerem wiatru, czyjąś głośną rozmową i śpiewem ptaków. Doszliśmy do groty Kii.
- To tutaj. - powiedziałam i odeszłam.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - szepnął na pożegnanie i wszedł do środka.
<Tamorayn?>
Od Anastasii "Zagubiona, odnaleziona cz.3" (cd. Tsume/Damien/Sora)
- Tsume! - rzuciłam się na brata z uściskiem. Łzy płynęły mi strumieniem. Tsu odwzajemnił uścisk.
- My-myślałem że nie żyjesz - po jego minie można było wywnioskować, że wszystkie jego uczucia się zmieszały. Sora patrzyła na nas chyba lekko zazdrosna spoglądając też kątem oka na Damiena.
- Kim jesteś? - spytała się.
- Jestem Anastasia, ale mów mi Ana - oderwałam się o brata i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Siostra Tsume'a - dopełnił wypowiedź Damien.
Widać, że wilczycy ulżyło.
- Miło mi cię poznać - przytuliła mnie - Nie ma co płakać.
- Wiem - powiedziałam.
Tsume'owi chyba się od tego wszystkiego zakręciło w głowie, bo zaczął intensywnie mrugać oczami.
-To-to s-en Damien-n?- zapytał się basiora.
-Nie stary, to nie jest sen to realia - powiedział Damien przytrzymując go, aby nie rozbił głowy.
<Tsume? Damien? Sora?>
- My-myślałem że nie żyjesz - po jego minie można było wywnioskować, że wszystkie jego uczucia się zmieszały. Sora patrzyła na nas chyba lekko zazdrosna spoglądając też kątem oka na Damiena.
- Kim jesteś? - spytała się.
- Jestem Anastasia, ale mów mi Ana - oderwałam się o brata i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Siostra Tsume'a - dopełnił wypowiedź Damien.
Widać, że wilczycy ulżyło.
- Miło mi cię poznać - przytuliła mnie - Nie ma co płakać.
- Wiem - powiedziałam.
Tsume'owi chyba się od tego wszystkiego zakręciło w głowie, bo zaczął intensywnie mrugać oczami.
-To-to s-en Damien-n?- zapytał się basiora.
-Nie stary, to nie jest sen to realia - powiedział Damien przytrzymując go, aby nie rozbił głowy.
<Tsume? Damien? Sora?>
Od Tsume'a "Poszukiwania cz. 2" (cd. Saphire)
Spojrzał w dół na małą waderę.
-Witaj - powiedziałem poważnie ale uprzejmie.
- Cze-cześć - wyjąkała przestraszona wadera.
- Nie bój się - uśmiechnąłem się zachęcająco - Wiesz gdzie w ogóle biegniesz?
- Mam nadzieje, że w dobrą stronę - uśmiechnęła się nadal przestraszona.
Zaczął nie oczekiwanie padać deszcz.
- Chodź zanim przemokniesz - utworzyłem portal i wskazałem go łapą młodej waderze.
- Na pewno nic mi nie zrobisz? - zadrżała.
- Nie. Służę pomocą dziś, bo mam dobry humor - zaśmiałem się.
Wadera niepewnie się uśmiechnęła i powoli weszła do portalu, a ja za nią. Przenieśliśmy się do mojej jaskini, gdzie mieliśmy schron przed deszczem. Niebo rozdarł czerwony piorun.
- To Sora ma zabawę teraz - zaśmiałem się podziwiając przeróżne kształty piorunów.
- Kto to Sora?-zapytała się wadera.
- Moja... Przyjaciółka - uśmiechnąłem się - No dobra, jak masz na imię?
- Sa-sa-Saphire - wyjąkała.
- Miło mi cię poznać, jestem Tsume - odpowiedziałem - Co cię tu sprowadza?
- Szukam ciotki - patrzyła w dal - Znasz Iloriel?
- Jasne. Lubie ją, ale ma pazurki - zaśmiałem się - To twoja ciocia?
- Yhym - przytaknęła.
- Uuu... Kochana to masz odpałową ciotkę - zrobiłem głupią minę do szczeniaka rozbawiło - Jak Sora się znudzi mogę, cię do niej zaprowadzić.
- Dobrze - uśmiechnęła się mała wilczyca.
<Saphire?>
-Witaj - powiedziałem poważnie ale uprzejmie.
- Cze-cześć - wyjąkała przestraszona wadera.
- Nie bój się - uśmiechnąłem się zachęcająco - Wiesz gdzie w ogóle biegniesz?
- Mam nadzieje, że w dobrą stronę - uśmiechnęła się nadal przestraszona.
Zaczął nie oczekiwanie padać deszcz.
- Chodź zanim przemokniesz - utworzyłem portal i wskazałem go łapą młodej waderze.
- Na pewno nic mi nie zrobisz? - zadrżała.
- Nie. Służę pomocą dziś, bo mam dobry humor - zaśmiałem się.
Wadera niepewnie się uśmiechnęła i powoli weszła do portalu, a ja za nią. Przenieśliśmy się do mojej jaskini, gdzie mieliśmy schron przed deszczem. Niebo rozdarł czerwony piorun.
- To Sora ma zabawę teraz - zaśmiałem się podziwiając przeróżne kształty piorunów.
- Kto to Sora?-zapytała się wadera.
- Moja... Przyjaciółka - uśmiechnąłem się - No dobra, jak masz na imię?
- Sa-sa-Saphire - wyjąkała.
- Miło mi cię poznać, jestem Tsume - odpowiedziałem - Co cię tu sprowadza?
- Szukam ciotki - patrzyła w dal - Znasz Iloriel?
- Jasne. Lubie ją, ale ma pazurki - zaśmiałem się - To twoja ciocia?
- Yhym - przytaknęła.
- Uuu... Kochana to masz odpałową ciotkę - zrobiłem głupią minę do szczeniaka rozbawiło - Jak Sora się znudzi mogę, cię do niej zaprowadzić.
- Dobrze - uśmiechnęła się mała wilczyca.
<Saphire?>
Od Tamorayn'a "Moja Historia cz.1" (cd. Desari)
Urodziłem się w według innych kochającej rodzinie, ale to była nie
prawda. Matka z siostrą były jedynie dobre, dwóch starszych braci i
ojciec byli tylko z pozoru dobrzy. W rzeczywistości ojciec bił i poniżał
matkę i siostrę - Lisę, a bracia mu pomagali. Kiedy zacząłem przymusowe
nauki od ojca, uczyłem się bez wymówek, jemu jednak nigdy się nic nie
podobało chwalił jedynie moich starszych braci – Jaspera i Altara. Po
jakimś czasie urodził się jeszcze mały wilczek, miałem wtedy rok. Dostał
na imię Wolverine. Wolverine był także dobry jak ja, Lisa i mama. On
jednak był bardziej pewny siebie, odważny i szczerze nienawidził Ojca,
Jaspera i Altara. On jako pierwszy zawsze się im postawiał. Kiedyś
ojciec (nazywał się Kasper) tak się zdenerwował że mocno ugryzł mnie,
Wolverina i jeszcze mocniej Lise i mamę. Zabił je. Nawet się z tego
ucieszył.
Minęło trochę czasu, kiedy z bratem udało nam się uciec. Biegliśmy i biegliśmy coraz szybciej gdy zobaczyliśmy że bracia i ojciec nas gonią. Jednak Wolverin zwalniał w końcu go dopadli. Słyszałem jak mówi żebym biegł coraz szybciej. Następnie był tylko pisk. Odwróciłem się i zobaczyłem że mój najmłodszy brat leży na ziemi martwy. Wtedy naprawdę się wnerwiłem. Pobiegłem do nich i zrobiłem im cele. Ona jednak nie była mocna i się zawaliła, zabijając złą trójkę. Jestem mordercą – pomyślałem. Podszedłem do brata i go ożywiłem. Powiedział jednak, że chce zostać duchem i zawsze być przy mnie, powiedział że odnajdzie Lise i mamę i zawsze będą obok mnie. Wzruszyłem się. Powiedziałem że nie, niech żyje i cieszy się wolnością. Jednak taka była jego wola. Spełniłem ją i odtąd zawsze są przy mnie, czasem ich widzę i zawsze słyszę.
Chodziłem tak zamyślony, wspominając. Kiedy przez przypadek prawie „potrąciłem” waderę. Była czarna i według mnie powalająco piękna.
- Przepraszam, że cię nie zauważyłem. Jest tu gdzieś jakaś wataha? – uśmiechnąłem się – A tak w ogóle nazywam się Tamorayn, czyli po prostu Rayn. A ty?
<Desari?>
Minęło trochę czasu, kiedy z bratem udało nam się uciec. Biegliśmy i biegliśmy coraz szybciej gdy zobaczyliśmy że bracia i ojciec nas gonią. Jednak Wolverin zwalniał w końcu go dopadli. Słyszałem jak mówi żebym biegł coraz szybciej. Następnie był tylko pisk. Odwróciłem się i zobaczyłem że mój najmłodszy brat leży na ziemi martwy. Wtedy naprawdę się wnerwiłem. Pobiegłem do nich i zrobiłem im cele. Ona jednak nie była mocna i się zawaliła, zabijając złą trójkę. Jestem mordercą – pomyślałem. Podszedłem do brata i go ożywiłem. Powiedział jednak, że chce zostać duchem i zawsze być przy mnie, powiedział że odnajdzie Lise i mamę i zawsze będą obok mnie. Wzruszyłem się. Powiedziałem że nie, niech żyje i cieszy się wolnością. Jednak taka była jego wola. Spełniłem ją i odtąd zawsze są przy mnie, czasem ich widzę i zawsze słyszę.
Chodziłem tak zamyślony, wspominając. Kiedy przez przypadek prawie „potrąciłem” waderę. Była czarna i według mnie powalająco piękna.
- Przepraszam, że cię nie zauważyłem. Jest tu gdzieś jakaś wataha? – uśmiechnąłem się – A tak w ogóle nazywam się Tamorayn, czyli po prostu Rayn. A ty?
<Desari?>
500 postów
Trochę spóźnione, ale...
Świętujemy! Mamy 500 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 5 pkt. (jak będzie 600 postów - 6 pkt., 700 postów - 7 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Świętujemy! Mamy 500 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po 5 pkt. (jak będzie 600 postów - 6 pkt., 700 postów - 7 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Od Desari "Odejść czy zostać cz. 7" (cd. Percy)
- Według proroctwa tylko dwie osoby są w stanie to zrobić... - szepnęłam.
- A kim jest druga osoba? - spytał, zerkając na mnie.
- Ja... To nie ważne. - ugryzłam się w język, ganiąc się za te słowa.
Znów milczeliśmy, spuściłam wzrok.
- Czy proroctwo mówi coś jeszcze? - przerwał ciszę.
- Ono jest przerwane. Nie wiem, jak się kończy. Według niego, Ojciec wejdzie w moje ciało, zniszczy całą populację istot na Ziemi i otworzy portal do kolejnego wymiaru, a ja pójdę z Nim, pozbawiona uczuć i duszy... Ale nie ma dalszej części. Widzę tylko portal i Nas przed nim...
- Więc skąd masz przypuszczenia, że z Nim pójdziesz? - spytał, próbując mnie pocieszyć.
- Bo to oczywiste... - niestety, nikt nie umiał mnie " pocieszyć ".
- Czemu nie zginęłam, kiedy była taka okazja?... - mruczałam pod nosem.
- Czemu matka mnie nie zabiła, skoro jestem dzieckiem demona...
Percy spojrzał na mnie już zdenerwowany moim użalaniem się.
- Bo w ciebie wierzyła. Ciągle w ciebie wierzy. - uśmiechnął się.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale zamiast niego na moim pysku pojawił się tylko dziwny grymas.
- Dziękuję ci za tą rozmowę... I przepraszam, że przeszkodziłam w treningu. Może lepiej już pójdę... - wstałam i ruszyłam powoli w stronę jaskiń.
<Cd. Percy. Wybacz, że krótkie ale jakoś nie miałam weny do tego opka.>
- A kim jest druga osoba? - spytał, zerkając na mnie.
- Ja... To nie ważne. - ugryzłam się w język, ganiąc się za te słowa.
Znów milczeliśmy, spuściłam wzrok.
- Czy proroctwo mówi coś jeszcze? - przerwał ciszę.
- Ono jest przerwane. Nie wiem, jak się kończy. Według niego, Ojciec wejdzie w moje ciało, zniszczy całą populację istot na Ziemi i otworzy portal do kolejnego wymiaru, a ja pójdę z Nim, pozbawiona uczuć i duszy... Ale nie ma dalszej części. Widzę tylko portal i Nas przed nim...
- Więc skąd masz przypuszczenia, że z Nim pójdziesz? - spytał, próbując mnie pocieszyć.
- Bo to oczywiste... - niestety, nikt nie umiał mnie " pocieszyć ".
- Czemu nie zginęłam, kiedy była taka okazja?... - mruczałam pod nosem.
- Czemu matka mnie nie zabiła, skoro jestem dzieckiem demona...
Percy spojrzał na mnie już zdenerwowany moim użalaniem się.
- Bo w ciebie wierzyła. Ciągle w ciebie wierzy. - uśmiechnął się.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale zamiast niego na moim pysku pojawił się tylko dziwny grymas.
- Dziękuję ci za tą rozmowę... I przepraszam, że przeszkodziłam w treningu. Może lepiej już pójdę... - wstałam i ruszyłam powoli w stronę jaskiń.
<Cd. Percy. Wybacz, że krótkie ale jakoś nie miałam weny do tego opka.>
Subskrybuj:
Posty (Atom)