Nie wiem ile czasu minęło czasu odkąd rozdzieliłam się z Shayle...
Nie patrzę na czas. Ale jeśli się nie mylę minęły około 2-3 dni. Pewnie
się zaczęli martwić, czemu mnie tak długo nie ma. Ale ja muszę się
dowiedzieć kim jestem. Nie mogę przestać szukać. Często tak mówię...
Nagle usłyszałam jakieś szumy. Szumy, które rozumiałam. Odpowiedział mi
na moje myśli... chwila... moje myśli?!
- Kto tam? -
powiedziałam patrząc wokoło. Szum mi odpowiedział. Czy ja naprawdę
zwariowałam? Rozumiałam szumy! Czy to przez to, że jestem tutaj zbyt
długo?! Na moje myśli to coś też mi odpowiedziało.
- Kim
jesteś?! - warknęłam wściekła. Kto mądry czyta mi w myślach, co?! A ten
ktoś mi odpowiedział. Nadal szumem, a ja go rozumiałam.
- A
więc... nazywasz się Riven? A po grzyba się pojawiłeś po roku i kim do
jasnej cholery jesteś?!- powiedziałam z warkotem. Odpowiedział mi znowu
szum. Czemu ja go rozumiem? Czemu teraz się wybudził? I czemu tyle myślę
skoro ten bałwan mnie słyszy?! Odpowiedział mi na moje wszystkie
pytania.
- Do jasnej czy możesz już iść?! Nie wiem, może... AŁ! - kiedy mówiłam, dostałam od kogoś śnieżką.
- To ty tak?! Pokaż się!- warknęłam patrząc w stronę rzuconej śnieżki. Wnet pod moimi łapami zaczął się pojawiać napis. Jestem tu, tam, wszędzie przy tobie.
- Ty... jesteś duchem?! - spytałam wystraszona. Odpowiedział mi i opowiedział coś o sobie.
- Czyli, że się już nie odczepisz? Wspaniale... - powiedziałam zniechęcona podróżą. Znowu rzucił we mnie śnieżką.
- Ej! Możesz prze... - zamilkłam i zobaczyłam zasypane śniegiem bramę. Podeszłam do nich.
- Możesz
je odgrodzić? - spytałam. Chwila... czy ja właśnie poprosiłam go o
pomoc?! Kirke, ogarnij się! Zobaczyłam, że brama jest odśnieżona.
- Nawet
nie odpowiadaj na moje myśli... - powiedziałam i weszłam do środka.
Nagle wszystkie pochodnie zaczęły się zapalać. Na posadce na końcu
korytarza stał list. Podbiegłam do niego, gdy nagle Riven mnie zatrzymał.
-
Czego znowu?! Tam jest list, ja muszę do tego dojść! - warknęłam. Riven
rzucając kamieniem uruchomił zapadnię, na którą bym wpadła, gdyby nie on.
-
Dzięki... ale się przyzwyczajaj do takich pochwal - powiedziałam i szłam
tym razem ostrożnie. Gdy była jakaś pułapka, pomagał mi ją ominąć.
Dotarłam do listu. Był zaadresowany... do mnie? Ale jak? Kto by znał
taką nie potrzebną, jak ja? Jestem zwykłym szczeniakiem, za nie długo
waderą bez mocy, bez talentu i bez wiedzy o sobie. Po co ktoś adresował
do mnie list i zostawiał w takiej wielkiej... świątyni? Mogę chyba tak
to nazwać. Oczywiście Riven... "przyjaciel", który się wybudził musiał mi
odpowiadać na moje myśli... bo jakby nie inaczej.
- Wiesz
Riven... nie wiem czy wiesz, ale potrzebuje prywatności. Więc mógłbyś
jaśnie łaskaw chociaż udawać, że nie słyszysz moich myśli? Proszę? -
powiedziałam do niego trochę zdenerwowana. Ale trochę do serca wzięłam
do jego słowa... Musisz wytrzymać, wiem, że to trudne, ale w końcu poznasz prawdę. Chwila... prawdę? Czyli, że on zna moją przeszłość?!
- Riven! Czemu ty ukrywasz prze de mną kim jestem co?! - warknęłam. Bo ja nie znam jej tak dużo, byś się dowiedziała tego, co chcesz.
- Grrr... Dobra niech będzie... - popatrzyłam na list i go otworzyłam po czym zaczęłam czytać.
Witaj
Jeśli
to czytasz, znaczy że dostałaś wiadomość. Pewnie się teraz zastanawiasz,
kim była wadera znajdująca się na zdjęciu, prawda? Ta wadera jest... a
raczej była twoją matką zanim cień nią zawładnął. Tutaj nie będzie
napisane kim jesteś i kim byli twoi rodzice. Ani twoja przeszłość.
Dopiero teraz się zaczyna twoja podróż, Kirke. Musisz teraz odnaleźć nie
tylko siebie, ale i to kim jest twój towarzysz i jak liczysz się dla
świata.
Przyjaciel K.
Tak ja zwariowałam.
Albo to sen z którego się wybudzę. Ten ktoś zamiast mi powiedzieć
wprost kim jestem piszę mi, że dopiero zaczynam swoją podróż. Do czego?!
Do prawdy?! Aż tak muszę się poświęcać, co?! Oczywiście... musisz mi
odpowiadać, prawda Riven?! Musisz po prostu musisz!
- Dobra Riven już cicho! - warknęłam. Odwróciłam kartkę z listem. Tam też było coś napisane: Tam gdzie wody nie ma, tam gdzie góry nie dosięgają. Kolejna podpowiedź siedzi na największej z nich. Oczywiście zagadki... jak ja je kocham...
-
A ty Riven nawet nie odpowiadaj... - powiedziałam i poszłam w stronę
zerwanego mostu. I teraz problem. Jak przejść przez urwany most? Nie
umiem latać ani tak dobrze skakać. Nagle zobaczyłam po drugiej stronie
jakiegoś wilka. Czerwono-czarny patrzący na mnie. Natychmiast
przeskoczył bez problemu w moją stronę i mnie złapał jedną łapą.
-
Czego tu szukasz, smarkulo?! - spytał z złowieszczym uśmieszkiem.
Zaczęłam puszczać zły, gdy Riven nagle go odepchnął, a ja mogłam uciec.
Niestety basior natychmiast ruszył za mną w pościg i mnie przygwoździł
do ściany.
- Czego uciekasz? - spytał patrząc na mnie groźnie.
- J...ja szukałam tu czegoś... - powiedziałam wystraszona.
-
Bidulka nie może polecieć na drugą stronę, co? Heh... wiesz, pomogę ci
jak mi podasz jeden powód bym Cię nie zabił... - powiedział, patrząc na
mnie. Natychmiast wyciągnął pazury i podrapał mnie w brzuch tak, że
zostały mi ślady i zaczęła lecieć krew. Basior uśmiechnął się chytrze, a
ja... nie reagowałam. Czułam ból, ale go nie okazywałam po sobie...
czyżby to był mój... talent? Czy ja naprawdę odkryłam swój talent?!
- Jeśli mnie wypuścisz... to nie naskarżę swoim, że mnie zaatakowałeś - powiedziałam patrząc na niego.
- A jeśli ci powiem, że to mi nic nie da? - powiedział i powoli ściskał łapię którą mnie trzymał za szyję.
- To wtedy zaintryguje Riven... - powiedziałam. Riven natychmiast odepchnął go, puszczając mnie.
-
Dobra... ale jeśli wydasz komuś, że Cię zaatakowałem... możesz się
pożegnać ze swoim nędznym życiem smarkulo... - powiedział i wziął mnie
za kark i pobiegł w stronę wąwozu. Natychmiast zamknęłam oczy. Gdy
przeskoczył przez niego to mnie puścił. Kiedy otworzyłam oczy nie było
go. Moja rana cały czas krwawiła. Ledwo wstałam. Krew kapała na ziemię, a
moja sierść robiła się na brzuchu czerwona. Od razu poszłam w stronę
watahy.
*****
Im
bliżej byłam watahy, tym bardziej widziałam niewyraźnie przez utratę
krwi. Szłam, kołysząc się. Cały czas czułam obecność mojego... ducha?
Jeśli mogę tak to ująć. Ciągle był przy mnie. Kiedy zobaczyłam jakiegoś
wilka słyszałam bicie swojego serca i zaczęłam dyszeć. Nic nie
widziałam, wszystko było rozmazane.
-
Kirke! - krzyknęła jakaś wadera, biegnąc w moją stronę. Nie przyglądnęłam
się jej... dalej film się urwał. Ledwo żywa co jakiś czas usłyszałam
jakieś głosy.
- Do le---rza już! - słyszałam wszystko nie wyraźnie. Ale chyba to była Alfa.
-
Za--- opa--- ---ko! - tylko to pamiętam, mówiła chyba Kiiyuko. Po
czym obudziłam się w jakiejś jaskini z opatrzoną raną. Koło mnie leżała
jakaś czarna wadera z skrzydłami jak u nietoperza. Nie miałam sił by
wstać, więc postanowiłam nie wstawać, lecz położyć się tak bym mogła
popatrzeć na nią.
<Vanessa? Tak dokończę twoje cd ;)>
Uwagi: Jest sobie brama, stoi na samym środku wśród śniegu, nie wiadomo na czyje podwórze prowadzi, nie ma mowy o żadnym płocie ogradzającym działkę... A tu nagle okazuje się, że brama to wejście do jakiejś... jaskini? Jeśli jeszcze się nie domyśliłaś, o co mi chodzi - twoje opisy są zbyt ubogie.