Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 2 grudnia 2017

Od Bony "Koniec tajemnic" cz. 1

wrzesień 2020
Krążyłam w okół terenu watahy, by sprawdzić czy jest tu jakieś jedzenie.
- Nic, zero, pustka! - krzyknęłam z zawodem w głosie.
Latałam przez dobre dwie godziny, lecz jak nic nie było, tak nie ma. Wylądowałam na szczycie Góry by odpocząć. Zauważyłam coś ciekawego.
Mianowicie jaskinię, ale nie smoczą. Co robić? Wchodzić czy nie? Wchodzę.
- Ale tu ciemno - syknęłam - Halo, czy ktoś tu jest?!
Po jaskini rozeszło się echo. Wzdrygnęłam się. Nagle poczułam ból. Upadłam. Potem była tylko ciemność...
*3 godziny później
Otworzyłam oczy. Moje ciało było sparaliżowane, ale to pewnie tymczasowo. Starałam się wstać, lecz za każdym razem upadałam.
Po dłuższym czasie wstałam. Zakręciło mi się w głowie.
- Bona? - usłyszałam głos za plecami.
- Kto mówi?! - krzyknęłam.
- To ja, Baltica - moja siostra stałą za mną, a ja jej nie poznałam. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
Nie widziałam jej przez dwa lat. Zaczęłam płakać.
- Bona, musimy stąd uciekać. On tu jest! - krzyknęła jak najciszej umiała. Zaczęła wychodzić na zewnątrz, a ja za nią. Zleciałyśmy z Góry.
- Ale kto tu jest? Chodzi ci o tatę? - spytałam przerażona. Moja przyszywana mama mówiła, że to on zabił mojego lisiego tatę.
Strach sprawił, że moje mięśnie się spięły. Biegłam przed siebie, nie patrząc co i jak. Moja siostra mnie zatrzymała.
- Bona, musimy poszukać Felisiti! Ona wie wszystko o naszej rodzinie! - zaproponowała Baltica. Ruszyłyśmy naprzód. Biegłyśmy przez las.
Biegnąc walnęłam głową o gałąź, która była nisko osadzona. Syknęłam i pobiegłam dalej. Zaczęło się robić ciemno, więc zatrzymałyśmy się, aby przespać się na drzewie.
Wskoczyłam na gałąź i poszłam spać...
* rano
Przeciągnęłam się i nagle spadłam. W ogóle zapomniałam, że spałam na drzewie. Wstałam i otrzepałam się z mokrych liści. Obudziłam Baltice i poszłyśmy dalej szukać Feli.
Zauważyłam zająca, więc zaczęłam za nim biec.
- Ej,wracaj tu! - krzyczałam za nim. Po dłuższym czasie go złapałam. Zajadałyśmy się nim jak byśmy nie jadły od roku. No trochę było w tym prawdy, ale my nie jadłyśmy od dwóch dni.
* sześć godzin później
Szłyśmy przez sześć i było już ciemno.
- Serio, jest już tak ciemno, a dopiero popołudnie - narzekałam, lecz Baltica dała i znak by być cicho. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zawróciła i poszła nad strumyk, a ja za nią.

<C.D.N.>

Uwagi: Nadal źle zapisujesz tytuł op. Całę mnóśtwo literówęk (tak, zapisałam to celowo, bo dokładnie takie błędy popełniasz). Góra to nazwa miejsca. "Zauważyłam" piszemy przez "ż". Źle zapisujesz Spacje przy wypowiedziach. "Stąd" piszemy razem i przez "s". "Naprzód" piszemy razem. "Szłyśmy przez sześć i było już ciemno." - sześć czego? Szyszek? Gruszek? Brakowało o informacji na końcu op., że to nie koniec serii.

Od Moone "Krok w dorosłość"


wrzesień 2020

W końcu nadszedł ten dzień. Wymarzony przez uczniów - koniec szkoły. Stałam się już na tyle starsza, że zakończyłam podstawową naukę i weszłam w dorosłość. Wiązało się to też z innymi obowiązkami. 
 Mój przyjaciel Winteren nie powrócił, coś się z nim stało? Może uciekł, albo go wyrzucili? Nie wiem, jednak brakowało mi go. Zawsze szedł przy mnie, śmialiśmy się razem.
 Myśląc tak o tym przypomniało mi się, że powinnam iść do Alfy załatwić sobie jakieś stanowisko, oczywiście i tak musiało coś odwrócić moją uwagę. Zauważyłam barwnego ptaka o jaskrawych kolorach. Wyglądał on nietypowo. Spostrzeżony odleciał, a ja polecałam za nim rozwijając swoje skrzydła, które urosły stając się większe i silniejsze. Czułam jednak w głębi serca że to niezbyt dobra decyzja lecieć za nim.
 Wyrzuciłam tę myśl z siebie i wzbiłam się w powietrze tworząc podmuch wiatru tworzący kołysanie się trawy. Leciałam tuż za nim, wydawał z siebie dziwne dźwięki w ogóle nie przypominające śpiew ptaków. Po jakimś czasie stworzenie gwałtownie obniżyło lot. Ciągnęło mnie coś, żeby za nim polecieć.
- Hello my dear... - odezwał się czyjś głos, a ja z niego nic nie zrozumiałam prócz hello, które brzmiało podobnie do hej.
 Wpadłam w liście drzew, które zamortyzowały mój upadek. Właśnie, upadek. Nagle coś zablokowało mi skrzydła i nie mogłam nimi poruszać co skutkowało zaprzestaniem lotu. Po chwili ponownie miałam w nich czucie. Zeskoczyłam na ziemię, było tam ciemno. Żaden promyk słońca nie przedostawał się przez liście.
- My lovley wolf. - rzekł ponownie czyjś głos.
  Kręciłam się w kółko mając nadzieję, że kogoś zobaczę. Minęła chwila, aż poczułam na sobie dotyk czegoś. Nie umiałam opisać jakie to było w dotyku, lecz mogę powiedzieć, że wyglądało to jak czarny bardzo gęsty dym, który powoli osuwał się po moich łapach. Przestraszyłam się i próbowałam uciec odlatując stamtąd, ale nie miałam wystarczających sił, bo ta "ciemność" zabierała mi energię.
 Chciało to coś już mnie całkowicie pochłonąć, ale udało mi się wyrwać z jego macek. Kosztowało mnie to dużo wysiłku, dlatego biegłam trochę wolniej w kierunku powykrzywianych drzew. Biegłam przed siebie, nie wiedziałam nawet gdzie, aż w końcu znalazłam światełko w tunelu. Zwiększyłam tempo i zatrzymałam się przy wyjściu z lasu.
 Stanęłam jak wryta. Znałam to miejsce. Widziałam je dwa razy w szczenięcych latach. Wpatrywałam się w wielki dół zakrwawiony krwią moich przodków, nawiedzony nienawiścią i rządzą władzy. Wiedziałam, że mógł to być on i że nie ucieknę przed nim nigdy, ale czym później to się stanie, będzie lepiej dla innych. Obejrzałam się za siebie i spostrzegłam już ciemność idącą po mnie. Zobaczyłam w niej oczy i usłyszałam głuchy śmiech. Pobiegłam przed siebie i poleciałam.
 Zatrzymałam się przy jaskiniach, gdzie mogłam spotkać przywódczynię. Początkowo musiałam ominąć parę innych jaskiń, żeby znaleźć tą właściwą.
- Witaj, Moone. - powiedział Dante widząc mnie przed ich jaskinią.
 Już dawno do nich nie zaglądałam, ciekawe jak tam Navri, pewnie już coś podrosła. 
- Witam, co tam słychać? - przywitałam się, po czym spojrzałam za siebie słysząc jakiś dźwięk. 
- Wszystko w porządku, a gdzie idziesz?
- A idę załatwić sobie jakieś stanowisko, w końcu jestem już w takim wieku że mogę jakiś wybrać.
- Z takim wykształceniem jakie chciałabyś mieć? - spytał z uśmiechem na pysku.
 Porozmawiałam jeszcze trochę po czym ruszyłam dalej. Do Alfy miałam już niedaleko, wystarczyło przejść obok trzech większych jaskiń, które i tak nie były większe od jaskiń przywódców.
 Będąc już przed jamą, napotkałam tam Shena. Wydoroślał, zapewne stał się też silniejszy, dlatego zadzieranie z nim było już mniej zabawne. 
- O, witaj, moja niedroga. - powiedział basior od razu kiedy mnie zauważył.
 Wzrostem nawet mi dorównywał, bo byłam dość wysokim wilkiem. Rozłożyłam skrzydła, żeby pokazać, że ja nie jestem gorsza od niego, jak to zawsze próbował mi okazać.
- Oooh... wilczkowi skrzydełka urosły? Haha, żałosna jesteś. - odpowiedział, mówiąc jak do szczeniaka.
 Nie dość, że drażnił mnie swoją obecnością, to dodatkowo jeszcze musiał coś komentować. 
- Może już wydoroślejesz? Przydałoby się, a teraz spadaj stąd. - odpowiedziałam stanowczo próbując udawać opanowaną. 
- Co się tu dzieje? - spytała Alfa, wychodząc z jaskini. - Dlaczego sobie nadal dogadujecie?
 Od tych słów zapanowała cisza. Nikt nie chciał się do niczego przyznać. W końcu ja spytałam się Suzanny czy mogę z nią coś załatwić na osobności. Zgodziła się po czym zaprosiła mnie do swojej jaskini. Była bardzo duża i obszerna, największa w tej watasze. Dziwię się tylko tego, że nie przygarnie do niej wilków z Watahy Czarnego Kruka. Nawet wilkom z naszej watahy brakuje jaskiń! 
- No więc w jakiej sprawie do mnie przyszłaś. - zapytała Alfa.
- Chciałabym załatwić sobie jakieś stanowisko, bo jak wiesz, ukończyłam szkołę.
- A jakie sobie wybrałaś? Przypominam, że możesz mieć dwa.
- Chciałabym pełnić funkcję patrolu nadziemnego oraz mordercy.
Suzanna spoglądnęła na mnie mówiąc, że z takim wykształceniem nie wie co zrobić. Jednak po chwili rozmyślania zgodziła się, bo brakowało trochę wilków w patrolu, dlatego podziękowałam i wyszłam zadowolona.
Nastała już noc, zrobiło się troszeczkę chłodniej. Położyłam się gdziekolwiek, żeby odpocząć po ciężkim dniu.

 Uwagi: Pilnuj formatowania - porządnie się zepsuło. "Znaleźć" piszemy przez "ć". Nie "miejąc" tylko "mając". Nie "te miejsce", tylko "to miejsce". Powtórzenia! Popełniasz sporo błędów składniowych, a także... logicznych. Ale o co chodzi pisałam już na Skype, więc nie będę się powtarzać.