Minęło półtora roku. Samba nie odnaleziono, aż do teraz. Od tego czasu nie
uśmiechałam się ani na chwilę pogrążona w ciągłej żałobie, powoli tracąc nadzieję na odnalezienie syna. Codziennie z Eragonem dzielnie szukaliśmy go, ale
nic z tego. Dziś rano poszłam nad wodospad napić się zimnej wody, porządnie zmęczona psychicznie całym tym zajściem. Zauważyłam, że był tam także inny wilk. Podszedł do mnie i zapytał się:
- Witaj Sofijo. O ile dobrze mniemam jesteś matką Samba, tak?
- Tak, a gdzie on teraz jest? - powiedziałam z radością, której nie doznałam od bardzo długiego już czasu.
- Może się przejdziemy i ci opowiem, co u niego?
- Dobrze. - odparłam z ufnością. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak odnosiłam wrażenie, że mogę mu wierzyć... Przeszliśmy zaledwie kilkanaście kroków, gdy zaczął swoją opowieść.
- No więc tak: Sambo jest od 1,5 roku u dziadka. Wychowywał on twojego syna
praktycznie sam. Sambo kazał mi przekazać, iż teskni za tobą i za Eragonem. Jego dziadek trenuje go do walki i chce zrobić
by o was zapomniał, co mam nadzieję nigdy nie będzie miało miejsca. Tu masz list od niego. Nie mów nikomu, że ci
coś mówiłem. Pamiętaj, nigdy mnie nie widziałaś...
Tajemniczy basior zniknął nagle w krzakach. Poleciałam natychmiast do Eragona z kartką w łapie pokrytą koślawym pismem.
- Eragon! Wiem gdzie jest Sambo! Dostałam od niego list! - krzyknęłam uradowana wchodząc do jaskini, w której przebywał mój partner.
- To dobrze, czytaj.
- KOCHANI RODZICE TĘSKNIE ZA WAMI.CHCE Z POWROTEM DO WAS, ALE DZIADEK MNIE
PILNUJE. NIE WIDZIAŁEM SŁOŃCA OD PÓŁTORA ROKU I CHCĘ UCIEC, ALE NIE WIEM
JAK. JESTEM NA PÓŁNOCY W JAKIEJŚ JASKINI "Berk". CHCĘ ŻEBYŚCIE MI
POMOGLI. DZIADEK SZKOLI MNIE I PRÓBUJE WYBIĆ MI WAS Z GŁOWY. TĘSKNIĘ ZA
WAMI.
WASZ SAMBO.
- JEJUNIU. - powiedział Eragon biorąc głęboki oddech, by trochę się trochę uspokoić - Wiem kochanie gdzie to jest. Zbiorę kolegów i pójdę tam, żeby uwolnić naszego syna. Do zobaczenia...
Wybiegł prędko z jaskini.
- Pa. Będę trzymać za was kciuki...
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 4 listopada 2014
Od Tamorayna "Lekcja Uśmiechania cz.10" (Cd. Desari)
- Desari. - dogoniłem ją
- Idź sobie. - powiedziała
- Desari proszę zaczekaj. - powiedziałem. Nagle Des zniknęła. "Ohh... Ta niewidzialność" pomyślałem. Zacząłem chodzić w kółko nawołując ją.
- Desari proszę. Wysłuchaj mnie. - mówiłem, ale odpowiadała mi jedynie cisza. Z każdą minutą traciłem nadzieję. W końcu zdesperowany poszukiwaniami położyłem się pod drzewem. Czułem, że ktoś mnie obserwuje, ale nikogo nie widziałem. "Des już sobie poszła" myślałem.
- Czemu to mnie spotkało. Wadera w której zakochałem się na zabój stała się niewidzialna. Przede mną. - westchnąłem, mówiąc do siebie. Nagle zobaczyłem nad sobą Desari. Stała widocznie tam cały czas.
<Des?>
- Idź sobie. - powiedziała
- Desari proszę zaczekaj. - powiedziałem. Nagle Des zniknęła. "Ohh... Ta niewidzialność" pomyślałem. Zacząłem chodzić w kółko nawołując ją.
- Desari proszę. Wysłuchaj mnie. - mówiłem, ale odpowiadała mi jedynie cisza. Z każdą minutą traciłem nadzieję. W końcu zdesperowany poszukiwaniami położyłem się pod drzewem. Czułem, że ktoś mnie obserwuje, ale nikogo nie widziałem. "Des już sobie poszła" myślałem.
- Czemu to mnie spotkało. Wadera w której zakochałem się na zabój stała się niewidzialna. Przede mną. - westchnąłem, mówiąc do siebie. Nagle zobaczyłem nad sobą Desari. Stała widocznie tam cały czas.
<Des?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz. 17'' (Cd. Percy)
W jednej chwili poczułam, jak smutek mija, nie czułam nawet, kiedy się ode mnie odsunął. Spojrzałam mu prosto w oczy.
Chciałam uciec, zniknąć, pobiec gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie dlatego, że nie czuję tego co on. To właśnie to uczucie trzymało mnie w miejscu. Ale bałam się o niego. Jeśli coś stałoby się Percy'emu, nie przeżyłabym tego.
- Czemu się w to wpakowałeś? Jeśli coś ci się stanie? A jak widział nas mój Ojciec? Albo... - chłopak przyłożył mi palec do ust.
- Damy radę. - uśmiechnął się spokojnie.
- Mam nadzieję. Tylko proszę, nie zostawiaj mnie. - ścisnęłam mocniej jego dłoń i ruszyliśmy w stronę watahy. Mimo pory roku nie było mi chłodno, przeciwnie, wydarzenia z przed chwili wręcz rozgrzewały mnie od środka. Szliśmy w milczeniu, chociaż gdzieś tam w mojej duszy chciałam wykrzyczeć, co do niego czuję. Byłam wtedy taka szczęśliwa, jednak nie umiałam tego otwarcie powiedzieć. Cząstka romantyzmu i spontaniczności zniknęła we mnie już dawno.
- Dziwię ci się... - zaczęłam.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo nie jestem nikim ważnym... Nie jestem ładna, nie mogę ci nic zaoferować, i przeze mnie może ci się coś stać. Jestem oschła, odpycham wszystkich, żeby nikogo nie skrzywdzić. A ty i tak nie opuściłeś. Czemu?
<Percy?>
Chciałam uciec, zniknąć, pobiec gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie dlatego, że nie czuję tego co on. To właśnie to uczucie trzymało mnie w miejscu. Ale bałam się o niego. Jeśli coś stałoby się Percy'emu, nie przeżyłabym tego.
- Czemu się w to wpakowałeś? Jeśli coś ci się stanie? A jak widział nas mój Ojciec? Albo... - chłopak przyłożył mi palec do ust.
- Damy radę. - uśmiechnął się spokojnie.
- Mam nadzieję. Tylko proszę, nie zostawiaj mnie. - ścisnęłam mocniej jego dłoń i ruszyliśmy w stronę watahy. Mimo pory roku nie było mi chłodno, przeciwnie, wydarzenia z przed chwili wręcz rozgrzewały mnie od środka. Szliśmy w milczeniu, chociaż gdzieś tam w mojej duszy chciałam wykrzyczeć, co do niego czuję. Byłam wtedy taka szczęśliwa, jednak nie umiałam tego otwarcie powiedzieć. Cząstka romantyzmu i spontaniczności zniknęła we mnie już dawno.
- Dziwię ci się... - zaczęłam.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo nie jestem nikim ważnym... Nie jestem ładna, nie mogę ci nic zaoferować, i przeze mnie może ci się coś stać. Jestem oschła, odpycham wszystkich, żeby nikogo nie skrzywdzić. A ty i tak nie opuściłeś. Czemu?
<Percy?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz. 16'' (CD. Desari)
Śledząc samice niczym cień, krok w krok, dotarłem do granic watahy.
Kryjąc się najlepiej jak potrafię, obserwowałem co teraz zrobi.
Rozejrzała się szybko stawiając niepewny krok w przód. Otaczała nas
idealna cisza.
- Poczekaj... - wyszeptałem do siebie, lecz chyba ona to usłyszała.
Spojrzała się w stroję prowizorycznej kryjówki, czyli zwykłych zarośli. Mój kamuflaż nie miał już sensu, więc wyszedłem na przeciw Desari. Zmieniłem się w człowieka na kilka chwil, bo skoro ona ma wyjść poza teren stada i stoczyć walkę z ojcem, może... nie wrócić. Poszedłbym za nią, gdybym tylko nie pełnił obowiązku Epislony i gdyby Alfa wiedziała... Wpatrywałem się przez chwilę w jej ponurą twarz, bez emocji. Nie obchodziło mnie już wtedy, czy ktoś nas obserwuje, czy nie. Złapałem ją delikatnie za rękę, po czym zacisnąłem. Zbliżyłem się do niej wolno i wtedy to się stało...
<Des?>
- Poczekaj... - wyszeptałem do siebie, lecz chyba ona to usłyszała.
Spojrzała się w stroję prowizorycznej kryjówki, czyli zwykłych zarośli. Mój kamuflaż nie miał już sensu, więc wyszedłem na przeciw Desari. Zmieniłem się w człowieka na kilka chwil, bo skoro ona ma wyjść poza teren stada i stoczyć walkę z ojcem, może... nie wrócić. Poszedłbym za nią, gdybym tylko nie pełnił obowiązku Epislony i gdyby Alfa wiedziała... Wpatrywałem się przez chwilę w jej ponurą twarz, bez emocji. Nie obchodziło mnie już wtedy, czy ktoś nas obserwuje, czy nie. Złapałem ją delikatnie za rękę, po czym zacisnąłem. Zbliżyłem się do niej wolno i wtedy to się stało...
<Des?>
Od Lithium Vane "Kochamy żyć, ale też kochamy umierać cz.1" (cd. Sofferenza Morte)
Miałam dosyć! To już mnie przerastało! Nie dość, że umarła mi matka,
zostałam wygnana z watahy... Z resztą, długo by tak wymieniać. Chciałam
już tylko zasnąć i nie obudzić się. Zalana łzami zaczęłam ściągać
nieszczęścia na innych. W nocy zgasiłam gwiazdy, księżyc był w nowiu.
Gwiazdy, jakie było widać, pochodziły z moich skrzydeł. Wtedy chciałam
przywołać ducha Debiru - Wilka Śmierci.
To mnie zmieniło.
Kiedy zrozumiałam swój błąd, chciałam zesłać Debiru tam, skąd go przywołałam - prosto do Otchłani. Jednak to nie było takie proste. Zginęłam. Także zostałam zesłana do otchłani.
Zlitował się nade mną duch mojej matki. Wyprosiła mi drugie życie. Obiecałam jej, że nie popełnię tego samego błędu. Chciałam być porządną wilczycą, więc postanowiłam znaleźć nową watahę. Jednak nie było to takie łatwe. Wreszcie jednak, po długich miesiącach od mojego zmartwychwstania, napotkałam pewną wilczycę - czarną, z białą końcówką ogona i czarnymi włosami. Nazywano ją Sofferenza Morte.
<Sofferenza Morte? (chyba dobrze napisałam, a jak nie, to z góry przepraszam)>
To mnie zmieniło.
Kiedy zrozumiałam swój błąd, chciałam zesłać Debiru tam, skąd go przywołałam - prosto do Otchłani. Jednak to nie było takie proste. Zginęłam. Także zostałam zesłana do otchłani.
Zlitował się nade mną duch mojej matki. Wyprosiła mi drugie życie. Obiecałam jej, że nie popełnię tego samego błędu. Chciałam być porządną wilczycą, więc postanowiłam znaleźć nową watahę. Jednak nie było to takie łatwe. Wreszcie jednak, po długich miesiącach od mojego zmartwychwstania, napotkałam pewną wilczycę - czarną, z białą końcówką ogona i czarnymi włosami. Nazywano ją Sofferenza Morte.
<Sofferenza Morte? (chyba dobrze napisałam, a jak nie, to z góry przepraszam)>
Subskrybuj:
Posty (Atom)