Po całym dniu biegu przywódca wilków zarządził postój a ja odzyskałam
przytomność. W pierwszej chwili chciałam zerwać się i uciec, lecz
doszłam do wniosku że lepiej zaczekać na lepszą okazję. Pilnowały mnie
dwa basiory, widać było że byli bardzo znużeni. Postanowiłam zaczekać aż
usną. Nie musiałam długo czekać, gdy tylko usnęli po cichu wstałam i
zrobiłam parę kroków. Po chwili jednak usłyszałam znajomy głos, należał
on do wilka który mnie uratował.
-Gdzie panienka się wybiera?- powiedział, mimo że znałam jego głos to
się wystraszyłam i już chciałam zacząć piszczeć ale wilk szybkim ruchem
złapał mnie za pysk. -Chyba nie chcesz ich obudzić?- powiedział wilk
patrząc się na strażników
-Puszczaj mnie!- powiedziałam szeptem odpychając basiora łapą- wiedź że prędzej czy później i tak z tond ucieknę!
-Nie radzę ci tego robić, mamy 10 tropicieli którzy z łatwością cię wytropią i..- przerwałam basiorowi w samym środku zdania
-Masz rację, ale jeśli pozbędę się zapachu nie znajdziecie mnie tak łatwo- powiedziałam robiąc minę zwycięscy
-Jak chcesz to zrobić?- spytał zdziwiony
-Pięć minut drogi z tond znajdują się mokradła, jeśli upaćkam się w
błocie mój zapach zniknie- powiedziałam jeszcze bardziej pewna siebie
-Słuchaj mam do ciebie prośbę, pójdź z nami w jedno miejsce a tam odpowiedzą ci na wszystkie pytania- powiedział
-Dlaczego miałabym ją wypełnić?- powiedziałam odchodząc
-Nie zapomnij że uratowałem ci życie- dodał
Po tych słowach zatrzymałam się nieruchomo, on miał rację jestem mu winna przysługę, tak przecież wychowali mnie rodzice.
-Niech ci będzie- dodałam od niechcenia
-Dobrze, a teraz idź spać rano ruszamy.
Z samego rana ruszyliśmy dalej, byłam zmuszana do biegnięcia przez kilka
godzin bez przerwy. Wilki zawiązały mi liny na brzuchu, szyi i pysku,
każdą linę trzymał inny wilk. Powiedzieli że to niby po to żebym nie
uciekła. Pomimo tego że byłam zmęczona wpadłam na pomysł jak posprawiać
wilkom trochę kłopotów. Skoro wilki trzymały za linę to: jeśli
przyśpieszę oni też, jeśli zwolnię oni też. Postanowiłam wykorzystać
sztuczkę jak upaść by nie zrobić sobie krzywdy. Upadłam na ziemię a oni
za mną, kilka wilków które biegły za nami nie zdążyły się zatrzymać i
wpadły w nas. W wyniku upadku wszystkie liny pękły. Gdyby nie to że
nienawidziłam tych wilków pewnie wybuchłabym śmiechem, a tak z
opanowaniem wstałam i otrzepałam się z kurzu i pyłu. Ich przywódca był
mega zdenerwowany.
-Co to niby miało być!?- wykrzyknął do nas
Wszystkie wilki spojrzały się na mnie, wtedy ich przywódca podszedł do
mnie. Dopiero wtedy zorientowałam się jaki on jest wielki i potężny
-Co ty wyprawiasz?- spytał
-Po prostu się pot kłam- powiedziałam odwracając wzrok
-Niech wam będzie, zarządzam 30 minutową przerwę- dodał odchodząc
<C.D.N.>