Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Nie wiem, czy to było spowodowane faktem, że od razu poczułam do niej sympatię, czy tym, że byłam w podobnej sytuacji, gdyż straciłam na zawsze swojego malucha. Najwidoczniej mała nie ma mamy... Współczułam jej. Ewentualnie uciekła. Nie chcąc już ją o to wypytywać, ani dalej domyślać wszelkiego rodzaju inne wersje wydarzeń, żeby nie sprawiać małej bólu, odparłam:
- Możesz mieć, o ile ktoś będzie chętny do objęcia opieki nad szczeniakiem. Bo jak wiesz, nie wszyscy się na to decydują, gdyż to naprawdę olbrzymia odpowiedzialność. Czas pokaże.
- A co jeśli nie? Jak pani myśli, ktoś się znajdzie? - popatrzyła na mnie z nikłą nadzieją w oczach.
- Tylko bez "pani", dobrze? Nie lubię tego. Starczy proste "Kiiyuko". - uśmiechnęłam się przyjaźnie. - I wydaje mi się, że raczej ktoś powinien być. Najwyżej członkowie watahy zajmą się tobą po trochu każdy. Wiedz, że na pewno nigdy nie będziesz sama. Mówię tak, ponieważ odnoszę wrażenie, że przyszłaś do mnie po to, aby zapytać się o to, czy możesz dołączyć, nieprawdaż?
- Tak.
- W takim razie jesteś przyjęta. Nie możemy zostawiać szczeniaków samych na lodzie: dosłownie jak i przenośni, bo obecnie rzeczywiście jest bardzo zimno. - mówiąc to patrzyłam na krajobraz zimowy rozciągający się za wejściem do mojej jaskini, która mieściła się na małym wzgórzu. Mogłam patrzeć na wszystko, co się dzieje w najbliższej okolicy. Wszędzie leżały wielkie zaspy białego puchu, które wydawały się ani śnić o zniknięciu. Najwyraźniej jesteśmy zmuszeni poczekać na wyższe temperatury, które pojawią się dopiero z nadejściem wiosny.
- Naprawdę? - upewniała się waderka. Zwróciłam swój wzrok na jej lekko speszony wyraz pyszczka.
- Naprawdę. Nie ma powodu, bym sobie z ciebie żartowała. - powiedziałam całkowicie poważnie. Wadera cicho pisnęła ze szczęścia.
<Leyanira? Brak weny. Ale przynajmniej w końcu się doczekałaś.>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
czwartek, 12 lutego 2015
Od Lithium Vane "Słodkie sny" cz. 1 (cd. Eter)
"Nad moją głową unosił się rój czarnych jak noc motyli. Patrzyłam się na
nie jak zaczarowana i odprowadzałam wzrokiem w stronę lśniącego
księżyca. Poczułam jednak, że stoję w jakiejś... wodzie. Kiedy chciałam
zobaczyć co to, ujrzałam... krew. Jej źródłem była jaskinia moja i mojej
mamy. Nad nią krążyły drapieżne ptaki razem ze znanym mi feniksem nocy -
Urumi. Kiedy weszłam tam zobaczyłam zwłoki mojej mamy i stojącego nad
nią Debiru.
Czas się zatrzymał..."
- ...ium... Lithium, słyszysz mnie?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Etera, który także był atakującym. Widocznie nie kontaktowałam przez jakiś czas.
- Tak? Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
- Coś ci to się często zdarza. Coś cię trapi?
- Ech... Długa historia.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku swojej jaskini. Wspomnienia wracały zawsze, kiedy nie trzeba. Pomyślałam, by jeszcze trochę połazić trochę po terenach watahy. Byłam przy wodospadzie, przystałam na chwilę by napić się wody. Chyba słońce i moje czarne futro nie było dobrym połączeniem. Wracając do jaskini, po drodze spotykając drugiego atakującego na polowaniach.
- Lithium, coś jest nie tak. Powiesz w końcu o co chodzi? - zapytał
- Możesz przestać!?
- Nie, nie mogę.
Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że teraz będę musiała to wszystko z siebie wyrzucić.
- Ok... Jeśli chcesz wiedzieć, to powiem ci. Wszystko, ok? Ale może wejdźmy do jaskini. - zaproponowałam
- Dobrze.
Weszliśmy do mojej jaskini. Kiedy Eter się usadowił naprzeciw mnie, czułam się co najmniej...dziwnie. Ale cóż.
- Więc...
<Eter? Sorki, że to nie ma ładu ani składu ale...>
Uwagi: Po "..." używamy Spacji.
Czas się zatrzymał..."
- ...ium... Lithium, słyszysz mnie?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Etera, który także był atakującym. Widocznie nie kontaktowałam przez jakiś czas.
- Tak? Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
- Coś ci to się często zdarza. Coś cię trapi?
- Ech... Długa historia.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku swojej jaskini. Wspomnienia wracały zawsze, kiedy nie trzeba. Pomyślałam, by jeszcze trochę połazić trochę po terenach watahy. Byłam przy wodospadzie, przystałam na chwilę by napić się wody. Chyba słońce i moje czarne futro nie było dobrym połączeniem. Wracając do jaskini, po drodze spotykając drugiego atakującego na polowaniach.
- Lithium, coś jest nie tak. Powiesz w końcu o co chodzi? - zapytał
- Możesz przestać!?
- Nie, nie mogę.
Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że teraz będę musiała to wszystko z siebie wyrzucić.
- Ok... Jeśli chcesz wiedzieć, to powiem ci. Wszystko, ok? Ale może wejdźmy do jaskini. - zaproponowałam
- Dobrze.
Weszliśmy do mojej jaskini. Kiedy Eter się usadowił naprzeciw mnie, czułam się co najmniej...dziwnie. Ale cóż.
- Więc...
<Eter? Sorki, że to nie ma ładu ani składu ale...>
Uwagi: Po "..." używamy Spacji.
Od Niny "Jak tu dotarłam" cz.3 (cd. Cynayed)
- Tu mieszkasz? - zapytałam
- Tak.
- Sam?
-No...
- Każdy wilk ma własną jaskinie? - próbowałam ciągnąć rozmowę do przodu
- Tak i ty też będziesz mieć.-odpowiedział Cyndi
- Naprawdę?! - ucieszyłam się natychmiastowo - To Super!
Na chwilę zapadła cisza. Poczułam się nieswojo, gdy Cyndi...
- Może gdzieś pójdziemy? - zaproponował
- Pokażesz mi główne miejsca watahy? - chciałam się oswoić z otoczeniem - Tam gdzie chodzi się na co dzień.
- Teraz z powodu zimy, za bardzo nie mogę ci wszystkiego pokazać
- To weź mnie do twojego ulubionego miejsca.
- Ok - powiedział wilk, jakby go to nie obchodziło - czemu nie.
Szliśmy w ciszy przez pół godziny. Bdy byliśmy już blisko Cynayed rzekł:
- Nie mam ulubionego miejsca, ale myślę, że to cię zaciekawi.
- A gdzie idziemy? - nie mogłam dłużej wytrzymać, by się o to nie zapytać.
- Do Biblioteki Złamanego Pióra.
- Do czego? - nie zrozumiałam
- Zobaczysz.
Zżerała mnie ciekawość, ale nie dopytywałam (nie chciałam być natrętna), więc spuściłam głowę i poszłam dalej. W jednym momencie Cyndi się zatrzymał (ja z nim). Podniosłam głowę i zobaczyłam wielki stary opuszczony budynek. Gdy weszliśmy do środka, zamurowało mnie. Cynayed od razu to zobaczył, więc powiedział:
- Hej... ocknij się!
A ja powiedziałam wolno:
- Tu jest wspaniale!
Po godzinie poszliśmy z powrotem, ale nie milczeliśmy: rozmawialiśmy o wszystkim, gdy przypomniało mi się:
- A gdzie ja mam spać?
- Jak to gdzie? W swojej jaskini! - w tym momencie Cyndi się zatrzymał i pokazał pustą jaskinię
- Super! - z zadowoleniem poszłam spać - Dobranoc!
<Cynayed?>
Uwagi: Po znakach interpunkcyjnych stawiamy Spację.
- Tak.
- Sam?
-No...
- Każdy wilk ma własną jaskinie? - próbowałam ciągnąć rozmowę do przodu
- Tak i ty też będziesz mieć.-odpowiedział Cyndi
- Naprawdę?! - ucieszyłam się natychmiastowo - To Super!
Na chwilę zapadła cisza. Poczułam się nieswojo, gdy Cyndi...
- Może gdzieś pójdziemy? - zaproponował
- Pokażesz mi główne miejsca watahy? - chciałam się oswoić z otoczeniem - Tam gdzie chodzi się na co dzień.
- Teraz z powodu zimy, za bardzo nie mogę ci wszystkiego pokazać
- To weź mnie do twojego ulubionego miejsca.
- Ok - powiedział wilk, jakby go to nie obchodziło - czemu nie.
Szliśmy w ciszy przez pół godziny. Bdy byliśmy już blisko Cynayed rzekł:
- Nie mam ulubionego miejsca, ale myślę, że to cię zaciekawi.
- A gdzie idziemy? - nie mogłam dłużej wytrzymać, by się o to nie zapytać.
- Do Biblioteki Złamanego Pióra.
- Do czego? - nie zrozumiałam
- Zobaczysz.
Zżerała mnie ciekawość, ale nie dopytywałam (nie chciałam być natrętna), więc spuściłam głowę i poszłam dalej. W jednym momencie Cyndi się zatrzymał (ja z nim). Podniosłam głowę i zobaczyłam wielki stary opuszczony budynek. Gdy weszliśmy do środka, zamurowało mnie. Cynayed od razu to zobaczył, więc powiedział:
- Hej... ocknij się!
A ja powiedziałam wolno:
- Tu jest wspaniale!
Po godzinie poszliśmy z powrotem, ale nie milczeliśmy: rozmawialiśmy o wszystkim, gdy przypomniało mi się:
- A gdzie ja mam spać?
- Jak to gdzie? W swojej jaskini! - w tym momencie Cyndi się zatrzymał i pokazał pustą jaskinię
- Super! - z zadowoleniem poszłam spać - Dobranoc!
<Cynayed?>
Uwagi: Po znakach interpunkcyjnych stawiamy Spację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)