Ujrzałem małą waderę. Siedziała zamyślona przyglądając się innym przerażonymi oczami. Podszedłem do niej.
- Witaj. - powiedziałem stając za nią.
Odwróciła się wystraszone.
- Kkk... Kim jesteś? - spytała
- Jestem Tamorayn. Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. Jak ty się nazywasz? - uśmiechnąłem się. Wadera źle to odebrała.
- W.... Wissy.
- Nie bój się mnie. Nie zjem cię przecież. - powiedziałem
Wadera nie odpowiedziała tylko uciekła.
- Wissy! - zawołałem ją. Uciekała jeszcze szybciej. Ruszyłem za nią. Szybko ją dogoniłem.
- Zostaw mnie! - powiedziała
- Mała. Ja ci nic nie zrobię.
- Zabiłeś kiedyś kogoś? - zapytała. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Chciałem powiedzieć "nie", ale to nie byłaby prawda. Siedziałem cicho.
- Wissy. Proszę, nie bój się mnie. Chciałem cię tylko zagadać, dodać
otuchy, bo tak siedziałaś wystraszona. Nie chciałem cię jeszcze bardziej
wystraszyć. Rozumiesz?
<Wissy?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
piątek, 26 grudnia 2014
Od Wissy "Pierwszy dzień w watasze" cz.1 (cd. chętny)
Czułam się osamotniona, wszyscy patrzyli się na mnie, jak na
niewiadomo kogo, ale pomyślałam, że to normalne, zawsze tak było, jest i
chyba będzie. Zapewne każdy nowy wilk tak się czuł. Boję się, że któryś
mnie uzna za coś smacznego, no bo jak tu się nie oprzeć młodemu mięsie?
Sama lubie świeże, pyszne mięso. Zresztą - co kogo obchodzi malutka
istota, mała i niedoceniana, przesadnie nieśmiała, z wieloma ranami na
psychice, po wielu przejściach, patrząca na wszystko jak na zagrożenie,
niewidoma na lewe oko, mała, smutna wilczyca? Nie chcę zagadywać do
kogoś pierwsza, bowiem chcę, żeby ktoś podszedł do mnie. Ale mam wobec
tego pewne postanowienie - dopóki tutaj będę, nie mam zamiaru nikomu
ufać, boję się, że jest tu ktoś, kto zabił moje rodzeństwo i rodziców,
że ten ktoś, wróci i po mnie, nigdzie nie czuję się bezpiecznie,
wszędzie widzę te same czarne wilki, z połyskującymi w mroku oczyma,
poszarpanymi uszami, pozlepianym krwią futrem, lekko błyszczącym w
świetle... Pamiętam, jakby to było wczoraj, a tak naprawdę aż 4
miesiące temu...
Spałam, nie działo się kompletnie nic, byłam przytulona do moich dwóch braci. Wszyscy zapadli w głęboki sen. Śniło mi się, że ja i mama pływałyśmy w wodzie, której nawet nie widziałam na oczy. Miałam wtedy 1 miesiąc, nie wychodziłam nawet z norki, norka była ciasna, spali tam tylko moi bracia, siostra i ja. Obudziłam się, bo usłyszałam huczenie sowy. Byłam tak przestraszona, że wtuliłam się bardziej i trzęsąc się patrzyłam się w granatowe niebo. Było bardzo ciemno, widać było tylko białe światło, dokładnie biały okrąg. Właśnie rozmyślałam, co będę robić jutro - może będę dokuczać moim braciom? Albo podgryzać uszy mojej mamie? Albo może gryźć ogon taty? Albo wykopywać większą norę? Miałam dużo ciekawych pomysłów, chciałam, żeby było już rano, żebym mogła się w końcu pobawić. Ale nagle zobaczyłam małe zwierzątko, nie widziałam go wcześniej, ale teraz mogę powiedzieć, że była to mysz.. Patrzyła się na mnie, nie mogłam się powstrzymać i pomyślałam - zawsze mama mi przynosiła jedzenie, pokażę jej, że sama umiem! - po czym po raz pierwszy wyszłam z nory. Nie mogłam uwierzyć, dotknęłam łapką trawy, poczułam tą wilgoć, bez wahania wyskoczyłam z norki. Trochę niezręcznie stawiałam kroki, ale w końcu doszłam do małego krzaczku. Myszka wbiegła do niego, ja też postanowiłam, że to zrobię. Trochę się poraniłam ostrymi gałęziami, miałam pełno niebolesnych ran, które później dokładnie wylizałam. Coś mnie nagle tknęło, czułam w sercu, że muszę tutaj zostać, że nie mogę się ruszyć, nie mogę zaszczekać, zapiszczeć.. Że nie mogę robić nic oprócz oddychania i patrzenia na śpiących rodziców. Wokoło panowała głucha cisza, obok moich uszu ocierał się przelatujący obok mnie wiatr, popadłam w coś, co nazwałabym "stanem ciszy", siedziałam, przekrzywiłam swoją głowę w stronę księżyca. Usłyszałam coś, co na zawsze mnie zmieniło - mnie, i moje życie. Wszystko działo się szybko, nie zdążyłam się zapoznać z sytuacją, a już widziałam moją rodzinę, nie ruszającą się, którą rozszarpywały czarne wilki, widziałam wszystko, moją siostrę, braci, mamę, tatę... Widziałam, jak z ich ciał wylatywały dusze, jak podmuch wiatru zabrał ciała, jak księżyc nagle zamarł, wszystko stanęło w miejscu, nawet ja.
Ostatnią rzeczą było to, że wiatr zabrał i mnie, z moich łez byłaby największa rzeka, najdłuższa i najgrubsza. Czułam, jakbym leciała, popadłam w depresję, nie mogłam ruszyć pyskiem, ani łapą. Ocknęłam się dopiero po kilku godzinach, kiedy podszedł do mnie biały wilk. Pamiętam, że tłumaczył mi, co teraz ze mną zrobi, że nauczy mnie wszystkiego, czego powinni nauczyć mnie rodzice. Początki były trudne, przed oczami nadal miałam te obrazy, bałam się każdego ruchu białego wilka, nie wiedziałam czego się spodziewać, wszystko było inne niż zawsze, nie mogłam przestać myśleć o ich śmierci, wiedziałam, że jestem inna, niż inne szczenięta, z którymi wilk chciał mnie zapoznać, siedziałam cicho, każdego dnia leciały z moich oczu żałosne łzy, powracała ta sama sytuacja, jak byłam szczęśliwa... kiedy bawiłam się z rodzeństwem... kiedy ja i mama lizałyśmy się nawzajem... Teraz jest już koniec tych wszystkich wspaniałych chwil spędzonych wraz z rodziną, przez kogoś, na kim się zemszczę, ale boję się, że będą zbyt silni...
Wilk po miesiącach nauki uznał, że muszę zacząć już inne życie, bez żadnych wspomnień, trafiłam tutaj, jestem tu i boję się, że tutaj będzie gorzej, że będą powracać smutne wspomnienia, widząc wilki spokrewnione ze sobą i szczęśliwe. Każdego kogo widzę, to myślę, że mnie zabije, pierwszy dzień mija, wilki będące tu, rzucają na mnie krzywe spojrzenia, będę się raczej trzymać na uboczu, dopóki nie przyzwyczaję się do tego, że jestem wśród nieznajomych.
<Kto chce?>
Spałam, nie działo się kompletnie nic, byłam przytulona do moich dwóch braci. Wszyscy zapadli w głęboki sen. Śniło mi się, że ja i mama pływałyśmy w wodzie, której nawet nie widziałam na oczy. Miałam wtedy 1 miesiąc, nie wychodziłam nawet z norki, norka była ciasna, spali tam tylko moi bracia, siostra i ja. Obudziłam się, bo usłyszałam huczenie sowy. Byłam tak przestraszona, że wtuliłam się bardziej i trzęsąc się patrzyłam się w granatowe niebo. Było bardzo ciemno, widać było tylko białe światło, dokładnie biały okrąg. Właśnie rozmyślałam, co będę robić jutro - może będę dokuczać moim braciom? Albo podgryzać uszy mojej mamie? Albo może gryźć ogon taty? Albo wykopywać większą norę? Miałam dużo ciekawych pomysłów, chciałam, żeby było już rano, żebym mogła się w końcu pobawić. Ale nagle zobaczyłam małe zwierzątko, nie widziałam go wcześniej, ale teraz mogę powiedzieć, że była to mysz.. Patrzyła się na mnie, nie mogłam się powstrzymać i pomyślałam - zawsze mama mi przynosiła jedzenie, pokażę jej, że sama umiem! - po czym po raz pierwszy wyszłam z nory. Nie mogłam uwierzyć, dotknęłam łapką trawy, poczułam tą wilgoć, bez wahania wyskoczyłam z norki. Trochę niezręcznie stawiałam kroki, ale w końcu doszłam do małego krzaczku. Myszka wbiegła do niego, ja też postanowiłam, że to zrobię. Trochę się poraniłam ostrymi gałęziami, miałam pełno niebolesnych ran, które później dokładnie wylizałam. Coś mnie nagle tknęło, czułam w sercu, że muszę tutaj zostać, że nie mogę się ruszyć, nie mogę zaszczekać, zapiszczeć.. Że nie mogę robić nic oprócz oddychania i patrzenia na śpiących rodziców. Wokoło panowała głucha cisza, obok moich uszu ocierał się przelatujący obok mnie wiatr, popadłam w coś, co nazwałabym "stanem ciszy", siedziałam, przekrzywiłam swoją głowę w stronę księżyca. Usłyszałam coś, co na zawsze mnie zmieniło - mnie, i moje życie. Wszystko działo się szybko, nie zdążyłam się zapoznać z sytuacją, a już widziałam moją rodzinę, nie ruszającą się, którą rozszarpywały czarne wilki, widziałam wszystko, moją siostrę, braci, mamę, tatę... Widziałam, jak z ich ciał wylatywały dusze, jak podmuch wiatru zabrał ciała, jak księżyc nagle zamarł, wszystko stanęło w miejscu, nawet ja.
Ostatnią rzeczą było to, że wiatr zabrał i mnie, z moich łez byłaby największa rzeka, najdłuższa i najgrubsza. Czułam, jakbym leciała, popadłam w depresję, nie mogłam ruszyć pyskiem, ani łapą. Ocknęłam się dopiero po kilku godzinach, kiedy podszedł do mnie biały wilk. Pamiętam, że tłumaczył mi, co teraz ze mną zrobi, że nauczy mnie wszystkiego, czego powinni nauczyć mnie rodzice. Początki były trudne, przed oczami nadal miałam te obrazy, bałam się każdego ruchu białego wilka, nie wiedziałam czego się spodziewać, wszystko było inne niż zawsze, nie mogłam przestać myśleć o ich śmierci, wiedziałam, że jestem inna, niż inne szczenięta, z którymi wilk chciał mnie zapoznać, siedziałam cicho, każdego dnia leciały z moich oczu żałosne łzy, powracała ta sama sytuacja, jak byłam szczęśliwa... kiedy bawiłam się z rodzeństwem... kiedy ja i mama lizałyśmy się nawzajem... Teraz jest już koniec tych wszystkich wspaniałych chwil spędzonych wraz z rodziną, przez kogoś, na kim się zemszczę, ale boję się, że będą zbyt silni...
Wilk po miesiącach nauki uznał, że muszę zacząć już inne życie, bez żadnych wspomnień, trafiłam tutaj, jestem tu i boję się, że tutaj będzie gorzej, że będą powracać smutne wspomnienia, widząc wilki spokrewnione ze sobą i szczęśliwe. Każdego kogo widzę, to myślę, że mnie zabije, pierwszy dzień mija, wilki będące tu, rzucają na mnie krzywe spojrzenia, będę się raczej trzymać na uboczu, dopóki nie przyzwyczaję się do tego, że jestem wśród nieznajomych.
<Kto chce?>
Od Patricii "Wysłuchaj mnie cz.1" (Cd. Kai)
- Powiem mu! Niech się dzieje co chce, ja i tak to zrobię! - myślałam
idąc na Wrzosową Łąkę - Albo, nie. On już pewnie kogoś ma.
Szłam jednak dalej. Dam przecież sobie radę. To tylko parę słów. Parę słów i albo szczęście albo smutek. Które się wydarzy? Co się stanie? Może go nie będzie... Szczerze, w głębi duszy modliłam się, by go nie było. Weszłam na pole fioletowych kwiatów. Jakby mgiełek. Był tam. Leżał na trawie (bardziej kwiatach), cały przykryty wrzosami i patrzył w niebo. Wyglądał tak nieziemsko! Zrobiło mi się niedobrze. Chciałam odejść. Już się odwróciłam.
- Patricia! - zawołał mnie swoim nieziemskim głosem. Wstał i podbiegł do mnie. To uczucie. Przywitaliśmy się normalnie.
- Kai, proszę wysłuchaj mnie. - powiedziałam spokojnie
- Ok. Słucham. - powiedział i usiadł
Spojrzałam na niego. Nie! Nie zrobię tego!
- Nie dobra nic. - odpowiedziałam zdenerwowana
- No powiedz. Proszę. - spojrzał na mnie
- Plobomasz di pie.... - powiedziałam
- Co? Nie rozumiem
- Pomomasz ni cie.... - powtórzyłam odrobinę wyraźniej
- Dalej nie rozumiem.
- Podobasz mi się! - krzyknęłam. Mój głos rozchodził się z wolna po rozległej łące.
<Kai? Co powiesz?>
Szłam jednak dalej. Dam przecież sobie radę. To tylko parę słów. Parę słów i albo szczęście albo smutek. Które się wydarzy? Co się stanie? Może go nie będzie... Szczerze, w głębi duszy modliłam się, by go nie było. Weszłam na pole fioletowych kwiatów. Jakby mgiełek. Był tam. Leżał na trawie (bardziej kwiatach), cały przykryty wrzosami i patrzył w niebo. Wyglądał tak nieziemsko! Zrobiło mi się niedobrze. Chciałam odejść. Już się odwróciłam.
- Patricia! - zawołał mnie swoim nieziemskim głosem. Wstał i podbiegł do mnie. To uczucie. Przywitaliśmy się normalnie.
- Kai, proszę wysłuchaj mnie. - powiedziałam spokojnie
- Ok. Słucham. - powiedział i usiadł
Spojrzałam na niego. Nie! Nie zrobię tego!
- Nie dobra nic. - odpowiedziałam zdenerwowana
- No powiedz. Proszę. - spojrzał na mnie
- Plobomasz di pie.... - powiedziałam
- Co? Nie rozumiem
- Pomomasz ni cie.... - powtórzyłam odrobinę wyraźniej
- Dalej nie rozumiem.
- Podobasz mi się! - krzyknęłam. Mój głos rozchodził się z wolna po rozległej łące.
<Kai? Co powiesz?>
Od Midnight'a "Dołączam" cz.3 (cd. Kiiyuko)
- Poradzę sobie! - krzyknęła i uciekła. Powiedziała to tak bez uczuć że
trochę się zasmuciłem. Ale takie jest życie! Byłem jeszcze trochę
rozkojarzony ale jakoś sobie radziłem. Nocowałem w jakiejś jaskini, której podłoże
była bardzo twarde. Jednak lepsze to niż leżenie na ziemi, nie?
Obudziłem się tak nad ranem. Zauważyłem że moja noga ciągle krwawi. NO
KURDE. Chciałem wziąć bandaż i środki dezynfekcji, ale zauważyłem jedną
okropną rzecz. NIE MAM ICH! Trzeba skądś skołować. Pobiegłem szybko
przed siebie. Z nogą nie było tak źle, ale infekcja mogła się już pojawić.
Wbiegłem po kryjomu do jakiegoś szpitala. Wszędzie było ciemno. Mam
szczęście! - pomyślałem. Nagle po prostu ktoś przytrzasnął mnie do ziemi.
Popatrzyłem się szybko w górę. JAKAŚ WADERA MA TAKĄ KRZEPĘ?!
- Co się robi tutaj w nocy?! - zapytała wyraźnie wkurzona.
<Kiiyuko?>
- Co się robi tutaj w nocy?! - zapytała wyraźnie wkurzona.
<Kiiyuko?>
Od Shaylin "Niesamowite spotkanie" cz. 4
Od tego spotkania minął rok. Nic ciekawego się nie działo. Poza
tym tylko spotykałam na swojej drodze duchy wilków, rodziny.
Kontaktowały się ze mną podczas wizji. Nauczyłam się sama polować, ale i
tak nie znalazłam swojego rodzeństwa. Szukam na okrągło. Ale ślad po
nich zaginął. Martwię się o nich, ale są już dorosłymi wilkami, tak jak
ja. Muszą sobie radzić na razie beze mnie. A co do
daru... hmm... przyzwyczaiłam się już do widoku zakrwawionych,
przejechanych, utopionych, zamarzniętych wilków. Pomagam im. Rozmawiam z
nimi. Dużo dowiedziałam się o ich historiach. A szczególnie zaciekawiła
mnie historia pewnego wilka - nie pamiętam jego imienia. Była to wadera,
żyjąca 100 lat przede mną. Jej opowiadanie było tak okropne... Czułam
się z nią jakoś związana. Ale jedyne co miałam wypełnić, to odnaleźć ich -
zdrowych. Po prostu musiałam...
pniem. Och! Przede mną przebiegła wiewiórka. Jej rudy kolorek futerka przyciągał wzrok.
Aż zachciało się żyć. Dookoła mnie rosły sobie w zwolnionym tempie rośliny. Jaki to był widok.
Uśmiechnęłam się. Cudownie. Słońce urosło w moich oczach. Miałam ochotę poturlać się po
świeżutkiej trawie. Zrobiłam to. Czułam się szczeniakiem,ale już nim nie byłam. Jest taka piękna pogoda, że najchętniej wygrzewała i leniuchowałabym. Ale na to nie mam czasu.
Znów posmutniałam. Moje życie nie będzie lepsze... Ktoś mnie wołał.
- Czego? - zapytałam rozzłoszczona. Poczułam zimny przewiew wiatru. Znajomy mi od dawna.
- Mogę ci pomóc. - szepnął znany mi duch
- Skąd mam wiedzieć, że mi pomożesz skora ja nawet nie wiem jak się nazywasz?
- Wrighless się nazywam. Wiem gdzie możesz ich znaleźć... tylko ja to wiem, kochana.
- Więc gdzie?
Rozpłynął się i już go nie było...
***
Nastał świt. Moje oczy rozbłysły na widok kolorów. Jak to
możliwe? Przecież jeszcze wczoraj był śnieg. A tu kwiaty każdego koloru
tęczy, zielone drzewa z pięknym brązowym pniem. Och! Przede mną przebiegła wiewiórka. Jej rudy kolorek futerka przyciągał wzrok.
Aż zachciało się żyć. Dookoła mnie rosły sobie w zwolnionym tempie rośliny. Jaki to był widok.
Uśmiechnęłam się. Cudownie. Słońce urosło w moich oczach. Miałam ochotę poturlać się po
świeżutkiej trawie. Zrobiłam to. Czułam się szczeniakiem,ale już nim nie byłam. Jest taka piękna pogoda, że najchętniej wygrzewała i leniuchowałabym. Ale na to nie mam czasu.
Znów posmutniałam. Moje życie nie będzie lepsze... Ktoś mnie wołał.
- Czego? - zapytałam rozzłoszczona. Poczułam zimny przewiew wiatru. Znajomy mi od dawna.
- Mogę ci pomóc. - szepnął znany mi duch
- Skąd mam wiedzieć, że mi pomożesz skora ja nawet nie wiem jak się nazywasz?
- Wrighless się nazywam. Wiem gdzie możesz ich znaleźć... tylko ja to wiem, kochana.
- Więc gdzie?
Rozpłynął się i już go nie było...
Od Tamorayna "Powrót Rodzinki cz.1 " (cd. Kiiyuko)
Spacerowałem po watasze. Ostatnio było spokojnie, w watasze panowała
mała melancholia . Przynajmniej koło mnie. Nagle podbiegł do mnie Kai.
Przywitaliśmy się po czym powiedział:
- Tamorayn. Kiiyuko cię szuka.
- Mnie? Po co? - spytałem. Zrobiłem coś złego?
- Nn... Nie... Nie wiem. - powiedział
- Ok. Dzięki za wiadomość. Gdzie ona? - spytałem\
- W jaskini. - powiedział szybko odbiegłem. Weszłem do jaskini w takich nerwach jak wtedy, kiedy miałem się jej pytać czy mogę dołączyć do watahy.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziała
- O co chodzi? - spytałem
- Są problemy w watasze.... - mówiła, nie dałem jej dokończyć
- Czemu mi to mówisz? - spytałem
- Bo to po części chodzi o ciebie. - powiedziała
- O mnie? Jak? - nie rozumiałem.
- Do watahy pojawiło się dwóch wilków. Mają wiele zadrapań. Jest to 2 basiorów. Niszczą tereny i mogą zaatakować członków. Mówią, że cię znają. Mało tego, mówią, że jesteś ich bratem.
- Co?? Oni przecież nie żyją.
- Widocznie jednak żyją. - powiedziała Alfa. - Chcę, byś pogadał z braćmi.
- Spróbuje. - powiedziałem i wyszedłem. Pobiegłem do lasu. Byli tam. Obydwaj. Altar i Jasper.
- Ooo.... Jest nasz braciszek. - uśmiechnęli się chytrze
- Czego chcecie? - warknąłem
- A nic. - powiedział Jasper. - Nic. Tylko zemsty.
- Chciałeś nas zabić. I zabiłeś ojca. Z nami ci się nie udało. - powiedział Altar i rzucili się na mnie. Obaliłem ich i pobiegłem do Alfy.
- I co? - zapytała - Jak ci poszło?
Opowiedziałem jej o tym zdarzeniu i o mojej przeszłości. Wadera była zamyślona.
<Kiiyuko?>
- Tamorayn. Kiiyuko cię szuka.
- Mnie? Po co? - spytałem. Zrobiłem coś złego?
- Nn... Nie... Nie wiem. - powiedział
- Ok. Dzięki za wiadomość. Gdzie ona? - spytałem\
- W jaskini. - powiedział szybko odbiegłem. Weszłem do jaskini w takich nerwach jak wtedy, kiedy miałem się jej pytać czy mogę dołączyć do watahy.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziała
- O co chodzi? - spytałem
- Są problemy w watasze.... - mówiła, nie dałem jej dokończyć
- Czemu mi to mówisz? - spytałem
- Bo to po części chodzi o ciebie. - powiedziała
- O mnie? Jak? - nie rozumiałem.
- Do watahy pojawiło się dwóch wilków. Mają wiele zadrapań. Jest to 2 basiorów. Niszczą tereny i mogą zaatakować członków. Mówią, że cię znają. Mało tego, mówią, że jesteś ich bratem.
- Co?? Oni przecież nie żyją.
- Widocznie jednak żyją. - powiedziała Alfa. - Chcę, byś pogadał z braćmi.
- Spróbuje. - powiedziałem i wyszedłem. Pobiegłem do lasu. Byli tam. Obydwaj. Altar i Jasper.
- Ooo.... Jest nasz braciszek. - uśmiechnęli się chytrze
- Czego chcecie? - warknąłem
- A nic. - powiedział Jasper. - Nic. Tylko zemsty.
- Chciałeś nas zabić. I zabiłeś ojca. Z nami ci się nie udało. - powiedział Altar i rzucili się na mnie. Obaliłem ich i pobiegłem do Alfy.
- I co? - zapytała - Jak ci poszło?
Opowiedziałem jej o tym zdarzeniu i o mojej przeszłości. Wadera była zamyślona.
<Kiiyuko?>
Od Ajaxa „Tajemnica starej księgi” cz. 12 (cd. Rose)
Rzadko słucham muzykę. Nie jestem melomanem. Rose ma niesamowity głos,
kiedy śpiewała czułem się... Inaczej niż zwykle. Tak jakoś wesoło.
Kiedy skończyła, popatrzyła na mnie.
- To było... Po prostu niesamowite! - Krzyknąłem, a od razu po tym ćwierćnuta zaświeciła białym światłem, jednym z tych, od których bolą oczy.
W tamtym właśnie momencie wstrzymałem oddech. Byłem podekscytowany, a zarazem przerażony. Serce waliło mi jak oszalałe.
Na tamtej stronie było...
<Rose? Nie mam pojęcia, co może być na tamtej stronie :'D>
Kiedy skończyła, popatrzyła na mnie.
- To było... Po prostu niesamowite! - Krzyknąłem, a od razu po tym ćwierćnuta zaświeciła białym światłem, jednym z tych, od których bolą oczy.
W tamtym właśnie momencie wstrzymałem oddech. Byłem podekscytowany, a zarazem przerażony. Serce waliło mi jak oszalałe.
Na tamtej stronie było...
<Rose? Nie mam pojęcia, co może być na tamtej stronie :'D>
Odświeżenie WMW
UWAGA!
Wilki, które nie zgłosiły mi, że chcą zostać lądują w zakładce Odeszli. Mogą oni jeszcze wrócić, ale w ramach pokuty muszą napisać op. o tym, jak proszą Alfę o możliwość powrotu.
Wilki wyrzucone:
- Onurix
- Iloriel
- Sofija
- Sambo
- Sofferenza Morte
- Darkness
- Sagrina
- Aramisa
- Tiffany
- Serena
- Moonlight
- Valka (zostaje, lecz została zaadoptowana przez Anastazję arabek)
- Origa
- Saraia
- Behemoth
Przykro mi, że jest ich aż 15. ;-;
Subskrybuj:
Posty (Atom)