Pożegnaliśmy się z rodziną i wyruszyliśmy w drogę powrotną do "domu". Po dość długim czasie wyczerpującej wędrówki zapytałam:
- Eragon, kiedy zrobimy postój? Mały jest bardzo zmęczony...
- Już niedaleko stąd jest jama, gdzie zawsze w dzieciństwie się ukrywałem. - uśmiechnął się w odpowiedzi.
5 min. później doszliśmy do miejsca, o którym mówił Eragon.
- Już jesteśmy. - powiedział.
- Och, nareszcie! Ty idź coś upoluj, a ja z Sambo posiedzę tutaj i odpoczniemy trochę.
- Dobra. - oparł i zniknął w gęstych krzakach jagód.
Minęła godzina, potem dwie, a Eragona wciąż nie było. Czułam się naprawdę zaniepokojona.
- Mamo, jestem głodny... - rzekł zmartwiony Sambo.
- Ja też. Masz zjedz trochę tych jagód. - odparłam wskazując na krzak.
Mały gdy zjadł natychmiast usnął, więc miałam
trochę czasu by poszukać Eragona. Poszłam na polane niedaleko od
naszej jaskini, na którą on się kierował. Nagle patrzę rozchylając ostatnie gałęzie dzielące mnie z moim celem poszukiwań, a Eragon toczy zaciętą bitwę z jakimiś nieznanymi mi, groźnie wyglądającymi wilkami. Gdy już dobiegłam, zdążyli uciec. Podbiegłam do Egragona, ponieważ leżał na ziemi wyczerpany.
- Eragon... - szepnęłam przerażona.
- Sambo... - odparł dysząc.
- Co?
- Chodziło im o Sambo! Idź do niego! Poradzę sobie! - wydusił resztami sił. Skinęłam głową i prędko pobiegłam do jaskini. Było już niestety za późno - zabrali go.
Poleciałam do Eragona i powiedziałam mu to. Był ranny, więc pospiesznie zabrałam go na barki i
poleciałam do domu. W połowie drogi straciłam siły i zlecieliśmy na
ziemie. Poszliśmy pod drzewo i tam leżeliśmy, nie wiedząc co zrobić. Zza krzaków pojawił
się jakiś wilk...
<cd. chętny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz