Styczeń 2020
Leah... tak dosyć ciekawa wilczyca. Każda jej reakcja była
interesująca. Nadal nie rozumiałem, dlaczego to robi. Być może odczuwała
pewien rodzaj satysfakcji z pomagania innym. A może po prostu miała
taki kaprys. Po naszej krótkiej, ostrej wymianie zdań, wilczyca wyszła.
Siedziałem teraz całkowicie sam, cisza panująca w jaskini miała
wrażenie, że jest nieskończona. Gdy zamknąłem oczy, miałem wrażenie, że
znajduję się pośrodku nicości. Popadłem w dziwny trans. Być może była to
wina tych lekarstw. Czułem się, jakbym ostro przedawkował jakiś
narkotyk. Popalałem sobie czasami, jednak nie aż do takiego stopnia. Tu
zaś odleciałem. Kręciło mi się w głowie, jednak nie czułem nic. Chciałem
się z tego ocknąć. Jednak wszystko na nic. Dosyć szybko jednak
działanie leku się osłabiło i większość rzeczy wróciło do normalności.
Nadal jednak czułem zawroty głowy.
Chwilę mijały, a wilczyca nie wracała. W pewnym momencie poczułem
zapach wrogiego wilka tuż przed jaskinią. Uznałem to jednak za efekt
uboczny leku. Wraz z osłabieniem działania lekarstwa, wracał ból. Na
początku było to jednak tylko delikatne mrowienie w miejscach ran.
Później ból się nasilił, jednak i tak był dużo mniejszy niż na początku.
Po jakieś chwili usłyszałem kroki wadery. Miała zupełnie inny
rodzaj chodu niż inne wilki. Brzmiał on tak... dostojnie? Leah rzuciła
przede mnie dwa zające. Byłem tak bardzo głodny. Chciałem rzucić się na
nie i pożreć je w całości, jednak moje zamiary przerwał jej głos
- Nergal... - powiedziała, wpatrując się w podłogę.
Jej ton głosu... był inny. Coś musiało się stać. Wilczyca
opowiedziała mi o wilku, którego widziała przed jaskinią i o tym, że od
razu uciekł.
Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Byłem niemal pewny, że to był,
ostatni odział. Zabluźniłem na głos i z impetem uderzyłem łapą o ziemię.
"Jestem w dupie, a raczej ta kretynka w niej jest. Po co ona go
goniła!? Teraz i na nią mogą polować" - w mojej głowie kłębiło się pełno
myśli tego typu.
Najgorsze jednak było to, że nie byłem w stanie walczyć. Nie w
takim stanie. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej
beznadziejna.
- Teraz chyba możesz mi opowiedzieć - spytała, przerywając moje czarne myśli.
Ta to ma wyczucie - pomyślałem, przewracając oczami.
- Niech Ci będzie, jednak nie możemy tu zostać. Oni tu zaraz wrócą - powiedziałem, stając na trzech łapach.
- Nie możesz wstawać!
Leki nadal dawały efekt głupiego jasia, przez co ból był bardzo
słaby. Powolnym krokiem wylazłem z jaskini. Skierowaliśmy się w stronę
Gór. Trochę to trwało, nim do nich doszliśmy. Wilczyca cały czas
zapewniała mi oparcie. Zlokalizowałem szczelinę w skalę, przecisnęliśmy
się tam oboje i znaleźliśmy się w niewielkiej jaskini. Ból dał o sobie
znać. Upadłem na ziemię. Wilczyca od razu zbliżyła się do mnie.
- Ner... - zaczęła, jednak od razu jej przerwałem.
- Odkąd sięgam pamięcią, zawsze na naszym ogonie był pościg. Nie
rozumiałem dlaczego... a raczej nie byłem w stanie rozumieć. Mojej matki
nigdy nie poznałem, ponoć zmarła podczas porodu, a ja cudem przeżyłem. Z
opowieści ojca wynika, że w dniu moich narodzin do naszego domu
przyszedł wilk. Odziany był w pelerynę z kapturem zasłaniający cały jego
pysk. Kapała z niego woda, przez burzę panującą na zewnątrz. Ojciec mi
mówił, że coś powiedział... jednak nie jestem w stanie przypomnieć
sobie co to było. Uciekliśmy oboje, pozostawiając ciało mojej matki w
naszej jaskini. Po pewnym czasie mój ojciec Aretti zaczął się dziwnie
zachowywać. Zaczął mylić fakty, mylił moje imię. Jego pamięć zmieszała
się z fikcją. Trochę to trwało, nim oszalał całkowicie... nazwał mnie
synem diabła i próbował zabić. Spojrzałem mu w oczy, to właśnie wtedy
zrozumiałem, że ogarnął go obłęd. Żaden wilk nie wyszedł z tamtego
stanu... Nie chciałem, by jego duszę jeszcze bardziej splamił mrok. Tak
zabiłem go... musiałem. Jednak pościg nie był zainteresowany jedynie
moim ojcem, ale również mną. Uciekłem do miasta, a resztę już znasz. Nie
dbam o to, czy mnie znienawidzisz. Wciągnąłem Cię w tę historię i
obronię Cię, choćbym miał zapłacić z to skórą.
(Leah?)
Uwagi: "Odkąd" piszemy razem, przez "ą" i "d".