Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 14 lipca 2017

Od Nergala "W świecie mroku" Cz. 5 (Cd. Leah)

Styczeń 2020
Leah... tak dosyć ciekawa wilczyca. Każda jej reakcja była interesująca. Nadal nie rozumiałem, dlaczego to robi. Być może odczuwała pewien rodzaj satysfakcji z pomagania innym. A może po prostu miała taki kaprys. Po naszej krótkiej, ostrej wymianie zdań, wilczyca wyszła. Siedziałem teraz całkowicie sam, cisza panująca w jaskini miała wrażenie, że jest nieskończona. Gdy zamknąłem oczy, miałem wrażenie, że znajduję się pośrodku nicości. Popadłem w dziwny trans. Być może była to wina tych lekarstw. Czułem się, jakbym ostro przedawkował jakiś narkotyk. Popalałem sobie czasami, jednak nie aż do takiego stopnia. Tu zaś odleciałem. Kręciło mi się w głowie, jednak nie czułem nic. Chciałem się z tego ocknąć. Jednak wszystko na nic. Dosyć szybko jednak działanie leku się osłabiło i większość rzeczy wróciło do normalności. Nadal jednak czułem zawroty głowy. 
Chwilę mijały, a wilczyca nie wracała. W pewnym momencie poczułem zapach wrogiego wilka tuż przed jaskinią. Uznałem to jednak za efekt uboczny leku. Wraz z osłabieniem działania lekarstwa, wracał ból. Na początku było to jednak tylko delikatne mrowienie w miejscach ran. Później ból się nasilił, jednak i tak był dużo mniejszy niż na początku.
Po jakieś chwili usłyszałem kroki wadery. Miała zupełnie inny rodzaj chodu niż inne wilki. Brzmiał on tak... dostojnie? Leah rzuciła przede mnie dwa zające. Byłem tak bardzo głodny. Chciałem rzucić się na nie i pożreć je w całości, jednak moje zamiary przerwał jej głos
- Nergal... - powiedziała, wpatrując się w podłogę.
Jej ton głosu... był inny. Coś musiało się stać. Wilczyca opowiedziała mi o wilku, którego widziała przed jaskinią i o tym, że od razu uciekł.
Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Byłem niemal pewny, że to był, ostatni odział. Zabluźniłem na głos i z impetem uderzyłem łapą o ziemię.
"Jestem w dupie, a raczej ta kretynka w niej jest. Po co ona go goniła!? Teraz i na nią mogą polować" - w mojej głowie kłębiło się pełno myśli tego typu.
Najgorsze jednak było to, że nie byłem w stanie walczyć. Nie w takim stanie. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej beznadziejna.
- Teraz chyba możesz mi opowiedzieć - spytała, przerywając moje czarne myśli.
Ta to ma wyczucie - pomyślałem, przewracając oczami.
- Niech Ci będzie, jednak nie możemy tu zostać. Oni tu zaraz wrócą - powiedziałem, stając na trzech łapach.
- Nie możesz wstawać!
Leki nadal dawały efekt głupiego jasia, przez co ból był bardzo słaby. Powolnym krokiem wylazłem z jaskini. Skierowaliśmy się w stronę Gór. Trochę to trwało, nim do nich doszliśmy. Wilczyca cały czas zapewniała mi oparcie. Zlokalizowałem szczelinę w skalę, przecisnęliśmy się tam oboje i znaleźliśmy się w niewielkiej jaskini. Ból dał o sobie znać. Upadłem na ziemię. Wilczyca od razu zbliżyła się do mnie.
- Ner... - zaczęła, jednak od razu jej przerwałem.
- Odkąd sięgam pamięcią, zawsze na naszym ogonie był pościg. Nie rozumiałem dlaczego... a raczej nie byłem w stanie rozumieć. Mojej matki nigdy nie poznałem, ponoć zmarła podczas porodu, a ja cudem przeżyłem. Z opowieści ojca wynika, że w dniu moich narodzin do naszego domu przyszedł wilk. Odziany był w pelerynę z kapturem zasłaniający cały jego pysk. Kapała z niego woda, przez burzę panującą na zewnątrz. Ojciec mi mówił, że coś powiedział... jednak nie jestem w stanie przypomnieć sobie co to było. Uciekliśmy oboje, pozostawiając ciało mojej matki w naszej jaskini. Po pewnym czasie mój ojciec Aretti zaczął się dziwnie zachowywać. Zaczął mylić fakty, mylił moje imię. Jego pamięć zmieszała się z fikcją. Trochę to trwało, nim oszalał całkowicie... nazwał mnie synem diabła i próbował zabić. Spojrzałem mu w oczy, to właśnie wtedy zrozumiałem, że ogarnął go obłęd. Żaden wilk nie wyszedł z tamtego stanu... Nie chciałem, by jego duszę jeszcze bardziej splamił mrok. Tak zabiłem go... musiałem. Jednak pościg nie był zainteresowany jedynie moim ojcem, ale również mną. Uciekłem do miasta, a resztę już znasz. Nie dbam o to, czy mnie znienawidzisz. Wciągnąłem Cię w tę historię i obronię Cię, choćbym miał zapłacić z to skórą.
(Leah?)
Uwagi: "Odkąd" piszemy razem, przez "ą" i "d".

Od Nergala "Podobieństwo!?" Cz.1 (Cd. Yuki)

Luty 2020.
Tej nocy, obudził mnie zimny wiatr wlatujący do mojej jaskini. Podniosłem się z ziemi, przeciągnąłem się i ruszyłem w kierunku wyjścia. Spojrzałem na wielki biały księżyc, tej nocy była pełnia. Najpiękniejsza z faz księżyca. Powolnym krokiem udałem się w kierunku Wodopoju. Spojrzałem w górę, księżyc wisiał bardzo wysoko na niebie. Było może było koło drugiej... może trzeciej. Nie chciało mi się spać, tak bardzo nie chciało. Zatrzymałem się przy Wodopoju. Ujrzałem rozmyte odbicie samego siebie. Moje białe futro cały czas ubrudzone było w krwi. Tak... to tylko moja psychika. Nie chce, by ona zniknęła.
W pewnym sensie było to dla mnie zabawne. Głupek sam się przecież o to prosił. Nienawidziłem, nienawidzę i będę nienawidzić mojego ojca, póki nie umrę. Uderzyłem łapą w tafle wody. Odbicie natychmiastowo się rozmyło. Napiłem się wody. Rany nadal mnie bolały, pomimo że minęło już tyle dni. Postanowiłem pospacerować po terenach, póki nie zaświta. Chodziłem tak przez jakąś godzinę.
Nie zwracałem uwagi, na to, gdzie niosą mnie łapy. W pewnym momencie przez własną głupotę uderzyłem łbem w drzewo. Zakręciłem się w kółko i upadłem na tyłku, masując głowę. Przekląłem cicho i podniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się las, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Był dużo bardziej... ponury. Ciemność była tam dużo większa niż gdziekolwiek indziej. Nie widziałem stąd nawet blasku księżyca. Panowała tu głucha cisza. Zrobiłem krok w tył, gdy nagle usłyszałem trzask gałęzi za moim plecami. Nie bałem się takich rzeczy, jednak to, co tam się czaiło było... dziwne.
Ostrożnie spojrzałem w tył. Pusto. Ten sam dźwięk, tylko tym razem dużo bliżej. Moje serce przyśpieszyło, szybkim ruchem wyjąłem nóż z pochwy przy lewej tylnej łapy. Złapałem go w pysk i czekałem. Chwile mijały, dźwięk pojawiał się tylko po to, by zniknąć na kolejną chwilę. Nagle dźwięk pojawił się tuż obok mnie. Bez namysłu skoczyłem w krzaki na napastnika. Przygwoździłem go do ziemi. Jednak okazało się, że napastnik jest dużo silniejszy ode mnie i tym razem to on przygniótł mnie do ziemi. Otworzyłem oczy, moim oczom ukazała się bardzo młoda wadera. To był tylko wilk... więc dlaczego, moje ciało tak bardzo się bało? Miała bardzo jaskrawozielone oczy. Pełne bólu i nienawiści. Przez chwilę myślałem, że zginę. Że to koniec, jednak ku mojemu zdziwieniu wilczyca po prostu ze mnie zeszła. Była równie zdziwiona, jak ja. Wstałem, otrzepałem się z ziemi i z zaciekawieniem obserwowałem wilczycę.
- Czy ja cię znam?
- Nie przypominam sobie, żebym cię znał - odpowiedziałem.
Wilczyca obeszła mnie dookoła.
- Coś nie tak?
- Zamknij się na chwilę - syknęła.
Zatrzymała się na chwilę, zamknęła oczy i wyglądała, jakby o czymś dogłębnie myślała.
- To niemożliwe! - wydarła się po chwili - nie możesz być...
- Kim? Powiedź!
Nie wiedziałem, co się dzieje. Jednak ona coś wiedziała. Musiałem się dowiedzieć za wszelką cenę skąd mnie kojarzy.
- W naszej watasze mieszkała kiedyś wilczyca, trochę podobna do Ciebie... ale przecież nie możesz być jej synem... chyba?
Zamurowało mnie, całe życie starałem się dowiedzieć, kim była moja matka, a tu pojawia się wilczyca, która twierdzi, że ją znała. Próbowałem coś powiedzieć, w mojej głowie pojawiło się milion pytań na sekundę. Jednak z mojego pyska wyleciał tylko jeden wielki bełkot. Uspokoiłem się. Wziąłem głęboki wdech i spytałem:
- Opowiesz mi o niej?

(Yuki?)

Uwagi: Zrób coś z tą czcionką, bo psuje formatowanie. Polecam wysyłać op. przez Howrse. Wciąż brakuje niektórych Spacji przy wypowiedziach. "Póki" piszemy przez "ó". Powtórzenia - staraj się robić przerwę w postaci nie jednego, a dwóch zdań. Słowa typu "cię" piszemy wielką literą tylko w listach! "Jaskrawozielone" piszemy razem.

Od Sakury „Koszmarne lekcje” cz.1 (c.d chętny szczeniak lub Yuki)

 Kwiecień 2020 r.
Obudziłam się. Bardzo chciało mi się spać, a oczy mi się kleiły. Wstałam, rozciągnęłam się i wyszłam z jaskini. Poszłam do Wodopoju. Umyłam się i napiłam wody. Poszłam na „tak bardzo” upragnione lekcje zabijania. Ustawiłam się na zbiórce i nie tak jak zawsze nie poszliśmy polować, ale nauczycielka (grrr) tłumaczyła co i jak.
- Początek polowania to tropienie. Wilki tropią zwierzynę, którą później zabiją. – Tłumaczyła Yuki. - Później, gdy już zobaczycie zwierzynę, atakujący i zabijający zakradają się na bok w umówione miejsce, w które goniący zagoni zwierzynę. Wtedy atakujący atakują, a gdy zwierzyna jest słaba, zabijający zabija. – Wytłumaczyła. Gadaliśmy jeszcze o reszcie ataków i tym podobnych. Np. co zrobić gdy ofiara nam ucieknie.
- Dobra, pora na pytania. – Zaczęła. – Aokigaharo, co robi tropiący? – Zapytała.
- Tropi zwierzynę. – Powiedział pilnie rudzielec.
- Monne, co robi goniący?
- Zagania ofiary.
- Bloodfire, co robi zabijający? – na wzmiankę mojego imienia wzdrygnęłam się.
- Z-zabija ofiarę. – Powiedziałam cicho.
- Głośniej, szczurze. – Powiedziała.
- Z-z-zabija ofiarę… - Rzekłam trochę głośniej.
- Coś mówiłaś?
- Zabija ofiar-rę… - prawie krzyczałam.
- Dobrze, Shen co robi atakujący?
- Co? – Zapytał zamyślony Shen.
- Co robi atakujący, glizdo.
- Atakuje?
- To miało być pytanie?
<Chętny?>

Uwagi: Brak daty. Gdy piszesz onomatopeje, nie musisz wduszać klawisza XX razy (chodzi o to, że pisząc np. grrr wystarczy trzykrotne użycie "r" czy np. przy "aaa" [chodzi o pisk przerażenia]). Gdyby tak robił każdy pisarz, miałabyś połowę strony, na której by były same przedłużane samogłoski. "Wodopój" to nazwa miejsca, więc należy ją zapisywać wielką literą. Przed "a", "ale" i "który" powinno się stawiać przecinki. Wypowiedzi to też zdania, więc powinnaś na ich końcu stawiać kropkę.