Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

Od Desoto "Myśliwi i Ucieczka" NA KONKURS

Wstałem rano z jaskini i poczłapałem w kierunku wrzosowej łąki. Liście szeleściły, ptaki śpiewały wielką ilość melodii i piosenek, szumiały knieje a żaby rechotały w pobliskim stawie. Tego ranka przyroda przekroczyła swoje możliwości. Gdy wszedłem na polanę, rozglądałem się  nad sarnami lub królikami. Pustka. Zaczaiłem się w trawie z nadzieją że jakiś królik tą dróżką przebiegnie. Lecz tak się nie stało. Wstałem z bólem mięśni.
- Ile ja tam siedziałem? Chyba z godzinę! - powiedziałem na głos.
Nagle na samym środku polany zobaczyłem czarnego królika. Czarny królik zdarzał się bardzo rzadko. Zaczaiłem się, i zaraz zacząłem na niego biec. Królik jak jakiś sprinter! Goniłem go długo. Mogłem wcześniej odpuścić ale tak się na tego królika wkurzyłem, więc biegłem za nim dalej. Ten królik był zaczarowany! Tylko po co? Wreszcie ssak gdzieś mi uciekł. Znalazłem się w zupełnie nieznanym lesie.
- Gdzie ... Ja jestem? - zapytałem rozkojarzony.
Wyleciałem z lasu zobaczyć gdzie jestem. Ani śladu terenów mojej watahy... Postanowiłem się nie martwić. Szedłem przez las. Ale on był nadzwyczajnie cichy. Nie było słychać ani jednego dźwięku! Muszę uznać byłem trochę przerażony, ale nabrałem wilczej krwi. Wyszedłem na taką samą cichą polanę. Zobaczyłem tam wilka. Była to wadera. Podszedłem do niej.
- Hej. Jestem Desoto. Czy możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy? - zapytałem nieśmiało.
- Ja jestem Sea. Jesteś na terenach "Cichych Lasów''. Nie ma tu żadnej watahy w pobliżu... - powiedziała z dziwnym akcentem.
Nagle ciszę przerwało szczekanie psów. Ludzie...
- Uciekajmy! - krzyknąłem.
Nie mogliśmy zmienić się w ludzi, bo co by oni sobie pomyśleli. Mocy też nie mogliśmy używać, bo jak by ktoś przeżył ludzie by robili na nas eksperymenty i inne paskudztwa.
Znikąd usłyszałem wystrzelony pocisk z karabinu. Trafił biedną Sea.
- Sea! Nie! - krzyczałem.
Chciałem ją ożywić lecz nie było wyjścia, zastrzelili by mnie.
- Biegnij! Trafię do mojej matki i sióstr. Ratuj swoje życie! - wypowiedziała ostatnie słowa...
Trochę zapłakałem ale biegłem dalej.
- Zobacz jaki kolorowy wilk! Sprzedamy jego futro za kupę forsy - usłyszałem krzyk kłusownika.
Trafili mnie. Lecz nie pociskiem tylko jakby dziwnym zastrzykiem. Chciałem uciekać lecz już nie zdołałem tego dokonać. Gdy byłem nieprzytomny słyszałem  tylko głuchy dźwięk, widziałem rozmazany obraz, czułem odgłos wszystkiego w okół mnie. Obudziłem się. W okół mnie była polana. O wiele inna niż nasza na terenie watahy. Wstałem. Było mi trochę nie dobrze.
- Biedna Sea! - krzyknąłem trochę płacząc.
Nagle przerwałem mazgajenie i ujrzałem na ścieżce rysia.
- Hej. Ja jestem Desoto. Wiesz gdzie ja jestem? - zapytałem miło, by nie pomyślał że jestem wrogiem.
- Ja jestem Rysiek. Jesteś w rezerwacie dzikich zwierząt. Tutaj na pewno znajdziesz inne wilki. Powodzenia - odrzekł i odszedł.
Zacząłem poszukiwania. Wszedłem w kolejny jakiś las. Było głośniej niż na terenach "Cichych Lasów'' ale ciszej niż na terenie Watahy Magicznych Wilków. Przed sobą zobaczyłem jaskinie. Postanowiłem ją przeczesać od środka. Jaskinia nie była z jakieś skały lub kamienia. Grota była z kruchego materiału które przypominało mi wapń. Usłyszałem wycie wilków. Dla innych to było jak normalne wycie lecz dla mnie jak melodia do zbawienia, wręcz! Zobaczyłem je. Były ich pięć.
- Witam. Jestem Desoto - powiedziałem miło.
- A my Rocca, Vitani, Mellani, Ja Issa i Youka. Miło Cię poznać - odpowiedziała jedna z wader.
Czemu akurat 5 wader zamiast 5 basiorów?! Ale uśmiechnąłem się i zapytałem.
- Czyżby wiecie jak się można stąd wydostać? - zapytałem miłym głosem.
- Z parku? Nie jest to zbyt proste. Na każdej granicy terenu są ludzie którzy pilnują czy żadne zwierzę nie wychodzi z parku - powiedziała Rocca.
- Ale to łatwe! Wystarczy że zrobię się niewidzialny i jeszcze przelecę! - powiedziałem.
- Tak. Tyle że my tu mamy raj. Nie musimy nigdzie wychodzić ani polować, ludzie nam wszystko przynoszą. Naprawdę , chcesz odejść? - zapytała Youka.
- Tak! Gdzieś tam jest moja wataha i ukochana! Nie mogę tu zostać - odrzekłem na raz, pożegnałem się i wybiegłem z jaskini.
Zrobiłem się niewidzialny i leciałem. Z łatwością przekroczyłem terenu parku. Wylądowałem i poszedłem w kierunku północnym. Tam stała wataha. Nagle nadepnąłem na dziwne liście. One się pode mną ''zerwały'' i wleciałem go głębokiej dziury. Bolało mnie to. Ale znów  mogłem wylecieć. Ale tu, co?! Nie mogę latać! Moje skrzydła były widocznie złamane, ale nie poważnie.
- Mogę wyjść na pomocą teleportacji! - krzyknąłem bo się już wkurzyłem.
Ale co tu?! Nie mogłem użyć jakiegokolwiek zaklęcia! Załamałem się... Nie wiedziałem czemu nie mogę tego zrobić! Położyłem się i zasnąłem. W nocy obudził mnie szelest. To był Nasari! Nie mogłem się opanować!
- Nasari! Jak dobrze Cię widzieć! - rzekłem z entuzjazmem.
- Ja Ciebie też! Gdzie byłeś? - zapytała.
- Za długa historia... - odrzekłem tajemniczo.
Nasari czarowała jakieś zaklęcie. Nagle zobaczyłem strugę światła. Nasi zerwała zaklęcie przez które nie mogłem wyjść. Wyszedłem za pomocą wypełnienia dziury wodą tak bym wyszedł.
Rzuciłem jej się w ramiona!
- Kocham Cię - powiedziałem słodko
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
Rano wreszcie wróciliśmy na teren pięknej naszej watahy. Bez niej kłusownicy by mnie zabili. Nie zapomnę tego do końca mojego całego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz