Pewnego dnia poszłam nad jezioro... Był
piękny zachód słońca, ale kiedy tak siedziałam przypomniało mi się, że
jestem sama: nie mam partnera ani szczeniąt... To było okropne... Siedziałam spokojnie, aż w końcu usłyszałam ze ktoś się zbliża. Była to Kiiyuko,
szybko zauważyła moją minę (lekko przygnębioną).
- Cześć, Kiiyuko...
- Hej... Coś się stało? Bo taka jakaś zmartwiona jesteś...
- Wiesz, nie musisz wiedzieć...
- Powiedz...
- Eh... Gnębi mnie to, że jestem sama, nie mam szczeniąt i się starzeje: mam już ponad 5 lat!...
- Nie przesadzaj... - uśmiechnęła się..
- Bo ja wiem.... Za niedługo odejdę i mnie już nie będzie...
- Nie mów tak... Nie strasz!
- Starzeję się i umrę naturalną śmiercią... - powiedziałam z sarkazmem.
- Ale jeszcze życia przed sobą masz... - powiedziała
- Jeszcze... -popatrzyłam się w zachód słońca...
Wyglądał tak :