Nie zatrzymywałem jej, bo i tak na nic to się nie zda. Zrobi co
zechce... Patrzyłem w ślad za nią, po czym wróciłem do treningu.
Nie skupiałem się zbytnio na rozwijaniu nowych mocy, przez co nie
osiągnąłem nic. Cały czas w głowie kłębiły mi się myśli dotyczące ojca
wadery i niej samej. Poddałem się więc, poczłapałem wolno do swej
jaskini.
Tej nocy nie zasnąłem. ''A jeśli on zaatakuje właśnie teraz i to jeszcze
niespostrzeżenie? Świat zginie, nasze zwłoki będą rozkładały się
miesiącami...'' - myślałem bez przerwy. Wstałem ciężko kierując się do
lasu w poszukiwaniu Desari. Napotkałem ją na słabo widocznej ścieżce
prowadzącej do wąwozu. Wyszedłem z naprzeciw i w geście powitania,
skinąłem głową.
- To nieodpowiedni temat na rozmowy, ale ja zawsze muszę wiedzieć
więcej... - zacząłem. - Jeśli proroctwo jest przerwane, to czy można
''zobaczyć'' gdzieś jego straconą część?
- Obawiam się, że nie. - odparła krótko.
- Ale... zawsze można spróbować je ''znaleźć'', prawda? - spuściłem głowę i spojrzałem na nią spod łba.
<Desari?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz