Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 25 sierpnia 2015

Od Moon "Samokontrola" cz.5 (cd. Blue)

Wreszcie wyszłam z pracy. Wydawało mi się, że trwało to wieczność, ale mój szef kazał nam zamknąć restaurację wcześniej, gdyż miał coś do załatwienia. Bałam się, że to coś poważnego, ale szybko przestałam o tym myśleć. W końcu ujrzałam przed sobą Blue wychodzącą z komendy policji. Wskoczyłam jej na plecy, a ona o mało się nie przewróciła.
- Moon! – krzyknęła niezadowolona Blue.
- I jak ci poszło? Po twojej minie mogę wywnioskować, że nie najgorzej.
- Można tak powiedzieć. Może dzisiaj też mnie gdzieś zaprowadzisz, co? Bo jakoś nie chce mi się wracać do watahy.
- A niby gdzie mam cię zaprowadzić? Jest dużo miejsc do zobaczenia.
- Mówiłaś mi, że mi pokarzesz mi miasto czy coś w tym stylu… Nadal musisz dotrzymać słowa.
- No dobra – zaśmiałam się – najpierw się przejdziemy.
Bez żadnego słowa ruszyliśmy wzdłuż chodnika. Blue opowiadała o jakimś owczarku, ale nie za bardzo jej słuchałam (jak zwykle). Po chwili moja przyjaciółka zniknęła mi gdzieś z oczu.
- Blue?! – zapytałam niepewnie, myśląc, że gdzieś się pojawi, jednak nigdzie jej ni było. Postanowiłam cofnąć się o kilka kroków, aby sprawdzić, czy gdzieś tam jest. Jednak przechodząc koło zaułka zauważyłam Blue z jakimś psem.
- Co ty robisz?- zapytałam odciągając ją od psa. Nie było to łatwe, gdyż pies zaczął ciągnąć Blue za nogawkę.
- Przestań! – krzyknęła Blue odpychając mnie od siebie. Podeszła do psa i zaczęła go głaskać. Po chwili gdy na mnie spojrzał, zaczął warczeć, co mogło oznaczać "Odczep się od nas i zostaw nas w spokoju".
- Moglibyśmy już stąd iść? – zapytałam, lecz Blue odpowiedziała mi piorunującym spojrzeniem.
- Czemu nie lubisz psów? – zapytała szybko
- Nic do nich nie mam – odpowiedziałam – ale… on ma… pchły… iii… możesz je też mieć… iii… może mieć właściciela, który go szuka – odpowiedziałam powoli, lecz to ostatnie raczej nie jest prawdą, gdyż pies wyglądał na niezadbanego. W końcu wyszliśmy z Blue z tego ślepego zaułka.
- A czemu tam poszłaś? – zapytałam.
- Przechodząc tamtędy usłyszałam, jak ten pies pyta się, czy jestem człowiekiem. – odpowiedziała.
Nie chciałam poruszać tego tematu, więc poszliśmy przed siebie. Zauważyłyśmy, iż zaczynało się ściemniać.
- Może już pójdziemy? – zapytałam Blue. Jednak po chwili zaczął padać deszcz i szybko schowaliśmy się pod daszkiem sklepu.
- Co teraz zrobimy? Jesteśmy na drugim końcu miasta, a wataha jest daleko – powiedziała
- Wiesz… w mieście jest dom należący do watahy. Są tam wilki które potrafią przemieniać się w człowieka… musi być chyba gdzieś niedaleko.
- No to chodźmy.

<Blue? Nie miałam weny ;_;>

Uwagi: Jak to Blue wyszła z policji? To nie do końca ma sens. Zjadasz literki. "Niepewnie" piszemy razem. Cudzysłowia nie piszemy przy użyciu dwóch przecinków. Po trzech kropkach (...) używamy Spacji.

Od Achity "Spotkanie" cz.1 (cd. Moon)

Byłam bardzo szczęśliwa, bo w końcu mogłam wyjść sama trochę dalej jaskini. Bez rodziców, bez brata. Tego dnia wybrałam się na spacer. Mogłam w końcu wybiegać się do woli, a siły miałam mnóstwo. Oddaliłam się nieco bardziej od jaskini niż miałam. No, ale przecież to chyba nic złego. Biegłam jak szalona, więc nie zauważyłam drzewa, które moim zdaniem wyrosło spod ziemi. Pysk i głowa bolały mnie niesamowicie, więc zaczęłam płakać. Usiadłam przy tym drzewie. Miałam wrażenie, że się zgubiłam, bo całkiem zapomniałam gdzie jestem.
- Cześć maleńka - powiedział ktoś do mnie.
Obróciłam głowę przestraszona. Za mną stał wilk. Ani drgnęłam. Zamarłam ze strachu.
- Mała. Nie bój się - wilk podszedł do mnie.
Dopiero teraz mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Była to ładna wadera.
- Wiem, że jesteś z naszej watahy. Jak masz na imię? - zapytała mnie.
- Achita... - powiedziałam cicho.
- Ja jestem Moon.
Najpierw ta wilczyca mnie przerażała, ale teraz sama nie wiem co mam o niej myśleć. Nie wydaje się wcale taka straszna, ale mogę być ostrożna.
- No dobrze, a teraz powiedz... Zgubiłaś się? - zadała kolejne pytanie.
Pokiwałam tylko głową. Wolałam jak najmniej mówić. Nie ufałam jej jeszcze, tak jak każdej dopiero co napotkanej osobie. Dziwne, że widziałam ją po raz pierwszy. Jednak z drugiej strony nie mam zbyt wiele wiedzy na temat watahy ze względu na swój wiek.
- Hm. To może chcesz, abym zaprowadziła cię to rodziców? - zaproponowała.
- Zna ich pani? - spojrzałam na nią.
- Chyba tak, a jeśli nie to znajdziemy kogoś kto ciebie i ich zna.
- No nie wiem... - odparłam.

<Moon? Brak weny i mało czasu> 

Uwagi: Po trzech kropkach (...) stawiamy Spację. Masz dwa zdania mówiące nie dość, że o tym samym, to zaprzeczające sobie ("Dziwne, że widziałam ją po raz pierwszy. Jednak z jednej strony się nie dziwię, bo jestem młodym szczeniakiem.").

Od Astrid "W poszukiwaniu nowych terenów" cz. 1

Był późny wieczór, a ja siedziałam rozmyślając.
Czemu wszyscy odchodzą? Zaczynając od rodziny, a kończąc na członkach Watahy Magicznych Wilków. Było ich tak wiele, tyle ich tu przeszło, tyle przyszło. Są nowi, którzy nie są tacy źli, ale jednak odczuwam smutek, że oni mają zastąpić moich przyjaciół, którzy poszli w świat. To smutne. Kiedy o tym pomyślę, chce mi się płakać. Wiem, że ci nowi mogą zostać moimi nowymi przyjaciółmi, ale trzeba ich najpierw poznać, tamtych znałam. Iiii... I lubiłam, a oni poszli w świat. Wydaje mi się, że z kawałkiem mojego serca. W watasze czuję się obco, wśród nieznanych mi pysków. No cóż powoli tracę siłę na poznawanie, zwłaszcza jak oni nie chcą mnie znać. Ja przecież miałam siostrę, przybraną, ale siostrę, którą kochałam jak prawdziwą, a ona odeszła. Na takie myśli chce płakać, jednak brak mi sił. Boję się, że nikt nie zostanie z tych już trochę "starych" członków. Tylko ja. Do nikogo się nie odezwę, bo nie będę w stanie. A może to ją odejdę szybciej. Nie chce odchodzić, ale wśród samych nieznajomych, których nie mam jak i nie chcę poznać, chyba będę musiała to uczynić. To smutne, ale prawdziwe. Potrzebuje czasu, samotności i spokoju. Muszę odetchnąć od życia. Ale jak? Jak odejść od wszystkich co znam, ale tak by powrócić? Już wiem, pójdę na wyprawę pod pretekstem szukania terenów, znajdę coś, byle co zatrzymam się tam, po to by odetchnąć i potem wrócę. Będę spokojniejsza i przy okazji zrobię coś pożytecznego. Teraz tylko iść do Alfy i już.
Poszłam do jaskini Suzanny, oznajmiła jej, że wyruszają na poszukiwania nowych terenów z samego rana.

*W okolicach 5 rano*

Nadszedł ten czas. Czas na moja wyprawę. Muszę iść, jak najszybciej iść. Teraz, szybko, już! Tylko w którą stronę?  Biegałam po terenach jak opętana. W końcu zaczepiłam Ivette. Jako, że jest nowa i pyskata, a to może mi się przydać.
- Mnie ciekawi Most Nieskończoności. A co stara, wybierasz się na wycieczkę? - powiedziała zdenerwowana, że ją obudziłam o tak wczesnej porze.
- Tak właśnie, a co nie mogę?! - odparłam podenerwowana - Ok, to idę mostem, dzięki!
Mała chyba pomyślała, że jestem jakąś chora umysłowo, ale mało mnie to obchodziło. Ważne, by dostać się do mostu i mieć spokój.
Kiedy dostałam się tam zauważyłam, że stoi na nim jakąś postać. Jęknęłam w duchu, ale weszłam na most. Spojrzałam w dół, nie było widać dna. Słabo.
- Cześć Astrid! - zawołała dobrze mi znana postać. Źle, bardzo źle.
- Cześć Dante. - odparłam.
- Gdzie idziesz? - spytał basior.
- Na wyprawę. Sorry Danny, ale idę sama i daj mi spokój i pójdź sobie. - odpowiedziałam. Te słowa bolały, bardzo. Zrobiłam jeden krok przed siebie po czym poślizgnęłam się i wypadłam z mostu. Starałam tak, niesamowicie wystraszona. Dalej bolały mnie słowa, które powiedziałam do Dantego. Chciałam umrzeć. Jednak nie dane było mi to zrobić. Zbliżałam się do końca mojej nieprzyjemnej wycieczki. Przygotowywałam się na bolesne spotkanie z ziemią, które nie nastąpiło. Odbiłam się od czegoś i teraz do góry. W końcu wylądowałam na ziemi w jakimś lesie. Po spotkaniu z ziemią wszystko mnie bolało. Nie wiem co było dalej, chyba straciłam przytomność...

<C.D.N.> 

Uwagi: Gdy chcesz wspomnieć w op. o WMW, to proszę, rozwiń ten skrót. Zapominasz o polskich literach. Mówiąc o porze jako o porze dnia, piszemy przez "rz". Masz trzykrotne powtórzenia wyrazu "most". Niezbyt rozumiem, o co chodzi w końcówce (jest Dan, później go nie ma, As pojawia się na moście, spada z niego, później gdzieś leci i jest w lesie. Wot?), ale żeby nie zepsuć ukrytego sensu, nie będę niczego poprawiać.

Od Mizuki "Co tu robisz?" cz.9 (cd. Nari)

Po słowach Nari nastała cisza, przez dłuższy czas patrzyłam się w ziemię myśląc o słowach wadery. Jej zdanie "samotność zabija"... Może i miało sens, ale nie dla mnie. Szczerze mówiąc samotność nigdy mi nie przeszkadzała, przecież bardzo lubię ciszę i spokój. Jak Nari mogła mówić takie zdania skoro nic o mnie nie wie. No trudno, widać taki ma charakter. Po niedługiej chwili rozmyślania wstałam i stawiając pierwsze kroki mówiąc:
- Nic o mnie nie wiesz.
Wilczyca szybkim krokiem zagrodziła mi drogę.
- Właśnie w tym problem! Jak mam coś o tobie wiedzieć skoro nic nie chcesz mi powiedzieć? - spytała lekko zirytowana.
- Nie powinnaś wkładać nosa w nie swoje sprawy - powiedziałam jeszcze zimniejszym głosem, przechodząc obok niej.
Nari jednak nie miała zamiaru się poddać.
- Czemu jesteś taka chłodna w stosunku do mnie? - spytała
- Taki mam charakter, jakbyś nie zauważyła - powiedziałam znikając za drzewami.
Odchodząc myślałam nad kilkoma rzeczami. Jedno było pewne: Nari mnie nie zrozumie, tak samo jak reszta. Był tylko jeden wilk, który mnie rozumiał, jednak jeśli to co słyszałam jest prawdą, to odszedł z watahy. Westchnęłam, kładąc się w głębokim puchu. Chwilę później usnęłam. We śnie znajdowałam się w płonącym lesie, byłam goniona przez jakieś czarne mocno zakrwawione wilki. Dobiegłam do przepaści instynkt kazał mi skoczyć, więc to zrobiłam. Otaczała mnie ciemność, ale zarazem niewyobrażalny spokój i cisza. Chwilę później pojawiły się małe świecące kule, były wszędzie. Gdy przelatywały koło mnie, słyszałam miłe śmiechy i głosy wilków, które zastały zabite tamtej nocy. Wtedy stwierdziłam, że są to dusze moich przyjaciół. W mgnieniu oka cała ciemność przepaści zmieniła się w tereny mojej byłej watahy a światełka przybrały formy wilków. Wszyscy patrzyli na mnie z niezwykłym spokojem, po kilku sekundach usłyszeliśmy wycie jakiegoś wilka. Wtedy wszyscy zerwali się do biegu, wilki wzbiły się w powietrze i zmieniły się w gwiazdy. Patrzyłam na zjawisko ze zdziwieniem i jednocześnie ze smutkiem, że mogłam zobaczyć ich tylko przez parę sekund. Gdy się obudziłam nie do końca wiedziałam, co znaczy mój sen czy: tęsknotę za wilkami z mojej watahy czy raczej coś innego. Powoli wstałam i otrzepałam się z białego puchu. Spojrzałam w niebo. Było całe w gwiazdach, a wszystko wkoło pogrążane we wiecznej zimie. Powolnym tempem ruszyłam w stronę Wodospadu. Gdy już tam doszłam, weszłam do ciepłej wody i pozwoliłam ciału się rozluźnić.
- Kąpiele są takie przyjemne - powiedziałam do siebie
Jedyną wadą, jaką mają dla mnie ciepłe kąpiele jest to, że tracę chwilowo umiejętność wyczuwania innych wilków. Po przyjemnym myciu wyszłam z wody i otrzepałam się. Powolnym krokiem udałam się w kierunku mojej jaskini. Nie byłam zmęczona, jednak nie miałam pomysłu, co mogę porobić. Zanim weszłam do jaskini spojrzałam w niebo, które dzisiejszej nocy było wyjątkowo piękne. Weszłam do jaskini i położyłam się. Nim się zorientowałam, byłam pogrążona w głębokim śnie. Nad ranem z mojego snu wyrwał mnie piorun uderzający w niedużej odległości od mojej jaskini. Duży hałas zerwał mnie na równe łapy. Na dworze panowała straszna ulewa, a od czasu do czasu gdzieniegdzie uderzał piorun. Położyłam się tuż przy wyjściu w jaskini i patrzyłam jak z nieba spada ogromna ilość wody. W dni takie jak te prawie nikomu nie chce się nic robić, jednak wiedziałam że nie można tak leżeć w nieskończoność. Powolnym i leniwym ruchem wstałam i rozciągnęłam się. Postanowiłam złożyć wizytę Nari. Na szczęście jaskinia Nari znajdowała się nie daleko mojej, szybkim krokiem wyszłam z jaskini i ruszyłam do wilczycy. Duża ilość wody sprawiła, że wyglądałam jak mokry kundel. Nie minęła chwila, a doszłam do jaskini Nari. Przy wejściu stał nieznany mi basior, który dziwnym spojrzeniem obejrzał mnie od góry do dołu.
- Kim jesteś? - spytał basior
- Nazywam się Mizuki, to chyba jaskinia Nari, prawda? - spytałam niby oczywistym choć nie pewnym głosem
- Jasne, jest w środku - odpowiedział spoglądając do wnętrza jaskini
Powolnym krokiem weszłam do wnętrza jaskini. Koło Nari leżały dwie malutkie kuleczki.
- Nari, to twoje szczeniaki? - spytałam nieco zdziwionym choć cichym głosem, by nie obudzić szczeniąt.
- Tak są to: Achita i Draven - powiedziała cichym głosem
- A ten basior, to kto? - spytałam spoglądając na tajemniczego basiora

<Nari?>

Uwagi: Zapominasz o znakach interpunkcyjnych, niektóre zdania są zbyt długie... "Niewyobrażalny" piszemy razem. "Z chodząc" pisze się razem i przez "s". Powtórzenia wyrazów. "Gdzieniegdzie" pisze się razem. Kai jest połamany. Niezbyt może chodzić, a jak już, to robi to z ogromnym bólem. Mogłaś o tym gdzieś wspomnieć.