Patrzyłem zafascynowany na szczeniaka. Nie mogłem uwierzyć nadal w to, że jest moje.
- Valka? - zapytałem nie spuszczając z waderki oczu, a ona ze mnie z otwartym pyszczkiem.
- Tak.
- Śliczne imię, tak i jak ona sama. - odpowiedziałem uśmiechając się, ledwie trzymając emocje na wodzy, żeby nie skakać ze szczęścia jak opętany.
- Oh, Alex... - uśmiechnęła się promiennie, a mała Valka czując, że jej mamusia jest zadowolona również zaśmiała się.
- Alexander! - krzyknął Tamorayn wbiegając nagle bojowo do jaskini, w zdecydowanie najmniej odpowiednim momencie. Ja, Iloriel i nawet Valka spoważnieliśmy natychmiastowo patrząc wyczekująco na Rayn'a, bo żeby tak nagle wpadać w takiej chwili, musi mieć coś naprawdę ważnego do powiedzenia.
- Słucham... - zapytałem chłodno i dość ostro.
- Kiiyuko prosi, abyś NATYCHMIAST do niej przyszedł.
- Coś się stało poważnego?
- Nie wiem, ale wygląda na to, że tak. Nie mówiła, czego chce. - odparł Rayn.
- Dobrze, już idę.
- I przepraszam, jeżeli przerwałem... - mruknął.
- No już, to nie twoja wina... - uśmiechnęła się Iloriel wybaczając mu niegrzeczność - Idź Alex, skoro prosi o to Alfa.
- Wrócę później, zajmij się w tym czasie Valką. - rzekłem wychodząc w Rayn'em z jaskini mojej i Iloriel, gdy moja mała córeczka rozpłakała się, ale nie niestety mogłem zawrócić i ją pocieszyć, że nic się nie stało.
***
Wchodząc do jaskini Kiiyuko, zapytałem na wstępie:
- W jakiej sprawie mnie wzywałaś?
<Kiiyuko? Ty wiesz dalej co i jak. Jak chce to Il też może napisać c.d.>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
piątek, 19 września 2014
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.14'' (cd. Desari)
Spojrzałem na nią i zawiesiłem wzrok na twarzy przesłoniętej kapturem.
- Jesteśmy różni. Zapomnijmy o tym... - nie wiedziałem dlaczego, ale jakoś od razu chciałem jej wybaczyć.
Podniosła nieco wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu zrobiło się niezręcznie, obydwoje odwróciliśmy głowy w inne strony.
- Pod postacią człowieka będziesz już zawsze? - zapytałem nagle.
- Gdy zmieniam się w wilka, moja moc staje się mniejsza. Puki nie pokonam Ojca, nie zmienię się.
- Aha... - wodziłem wzrokiem po otoczeniu. - Mam pewien debilny pomysł.
Milczała. Uznałem to za pytanie ''Jaki?'' więc szybko odpowiedziałem:
- Wiem nieco o twojej historii, ale jeśli możesz to opowiedz coś więcej o sobie. Jeśli chcesz, to ja też to mogę zrobić, bo zapewne nie wiesz skąd pochodzę...
- Na dłuższą metę, wiesz o mnie więcej, niż ja sama. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale ja niewiele wiem o Tobie. - dodała cicho.
Spojrzałem w niebo. Pierwsze krople deszczu spadły na mój nos.
- Lepiej ukryjmy się przed deszczem. Niedaleko nas jest mała jaskinia.
***
Rozpaliliśmy ogień. Na zewnątrz lało. Siedzieliśmy w ciszy. Zupełnie nie wiedziałem od czego zacząć, co powiedzieć, jaka będzie jej reakcja.
- No więc... - wyszeptałem nieśmiało. - Zacznę od tego, iż nie jestem rodzonym Magicznym Wilkiem. Tak na prawdę byłem zwyczajnym basiorem żyjącym około trzydziestu lat przed tobą. - mówiłem, lecz przerwałem na chwilę. - Nie, nie przesłyszałaś się. Może lepiej będzie jak opowiem wszystko, a potem będą pytania i wytłumaczenia. Zacznijmy już... Żyłem sobie spokojnie wraz z moją rodziną w pewnej watasze. Byłem tam Betą, a jak pewnie wiesz na tym stanowisku miałem pewne obowiązki. Któregoś dnia, jak co tydzień, poszedłem na ''zwiady'' czy coś poza terenami sfory coś się zmieniło. Oczywiście przyłączył się do mnie mój brat, Sun. Pamiętam, że jego to tylko wadery obchodziły... Co tydzień inną przyprowadzał. Ja natomiast nigdy nie miałem partnerki, a mimo tego żyło mi się świetnie. Wracając do tematu... Obok terenów mojej watahy stała elektrownia atomowa. Była to dla nas szczególna okazja, bo ludzie do śmieci różne rzeczy wyrzucali. W elektrowni było kilka reaktorów, w których były niebezpieczne substancje, niestety nie potrafię powiedzieć jakie. Zawsze mnie kusiło, aby zobaczyć co tam jest. Przemknąłem się przez grupę ludzi po czym zajrzałem do środka. No, nic specjalnego, ale wtedy zaczęło się coś dziać... Wybuchł pożar. Nastąpiło stopienie jądra w jednym z reaktorów. To był właśnie ten... Reaktor czwarty... Nastąpiła panika. Szukałem brata, lecz go nie mogłem znaleźć. W końcu odszukałem go obok kontenerów na śmieci. Uwielbiał jeść... Nakazałem mu uciekać. Sun oczywiście wszystko zamieniał na żarty, więc ucieczkę ze mną uznał za zabawę. Wyszedłem z terenów reaktora, lecz przy tym płytko oddychałem i ciężko było mi się ruszać. Upadłem na ziemię przymykając lekko oczy. Wiedziałem, że to koniec, że moje dostatnie życie się skończy... Było inaczej. Przebudziłem się w tymże wieku. Nie starzałem się, ani nie odmłodniałem. Pamiętam, że przebywałem przez jakiś czas w watasze pod opieką lekarzy. Ubłagałem ich o wyjście. I wtedy pojawiłem się tutaj. Poznałem ciebie, Kiiyuko i inne wilki. To Wataha Magicznych Wilków, lecz ja jeszcze nie opanowałem wszystkich mocy. No i... Jestem. Urodą to ja nie grzeszę, ale to nie ważne. Oto ja i moja historia.
<Desari?>
- Jesteśmy różni. Zapomnijmy o tym... - nie wiedziałem dlaczego, ale jakoś od razu chciałem jej wybaczyć.
Podniosła nieco wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu zrobiło się niezręcznie, obydwoje odwróciliśmy głowy w inne strony.
- Pod postacią człowieka będziesz już zawsze? - zapytałem nagle.
- Gdy zmieniam się w wilka, moja moc staje się mniejsza. Puki nie pokonam Ojca, nie zmienię się.
- Aha... - wodziłem wzrokiem po otoczeniu. - Mam pewien debilny pomysł.
Milczała. Uznałem to za pytanie ''Jaki?'' więc szybko odpowiedziałem:
- Wiem nieco o twojej historii, ale jeśli możesz to opowiedz coś więcej o sobie. Jeśli chcesz, to ja też to mogę zrobić, bo zapewne nie wiesz skąd pochodzę...
- Na dłuższą metę, wiesz o mnie więcej, niż ja sama. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale ja niewiele wiem o Tobie. - dodała cicho.
Spojrzałem w niebo. Pierwsze krople deszczu spadły na mój nos.
- Lepiej ukryjmy się przed deszczem. Niedaleko nas jest mała jaskinia.
***
Rozpaliliśmy ogień. Na zewnątrz lało. Siedzieliśmy w ciszy. Zupełnie nie wiedziałem od czego zacząć, co powiedzieć, jaka będzie jej reakcja.
- No więc... - wyszeptałem nieśmiało. - Zacznę od tego, iż nie jestem rodzonym Magicznym Wilkiem. Tak na prawdę byłem zwyczajnym basiorem żyjącym około trzydziestu lat przed tobą. - mówiłem, lecz przerwałem na chwilę. - Nie, nie przesłyszałaś się. Może lepiej będzie jak opowiem wszystko, a potem będą pytania i wytłumaczenia. Zacznijmy już... Żyłem sobie spokojnie wraz z moją rodziną w pewnej watasze. Byłem tam Betą, a jak pewnie wiesz na tym stanowisku miałem pewne obowiązki. Któregoś dnia, jak co tydzień, poszedłem na ''zwiady'' czy coś poza terenami sfory coś się zmieniło. Oczywiście przyłączył się do mnie mój brat, Sun. Pamiętam, że jego to tylko wadery obchodziły... Co tydzień inną przyprowadzał. Ja natomiast nigdy nie miałem partnerki, a mimo tego żyło mi się świetnie. Wracając do tematu... Obok terenów mojej watahy stała elektrownia atomowa. Była to dla nas szczególna okazja, bo ludzie do śmieci różne rzeczy wyrzucali. W elektrowni było kilka reaktorów, w których były niebezpieczne substancje, niestety nie potrafię powiedzieć jakie. Zawsze mnie kusiło, aby zobaczyć co tam jest. Przemknąłem się przez grupę ludzi po czym zajrzałem do środka. No, nic specjalnego, ale wtedy zaczęło się coś dziać... Wybuchł pożar. Nastąpiło stopienie jądra w jednym z reaktorów. To był właśnie ten... Reaktor czwarty... Nastąpiła panika. Szukałem brata, lecz go nie mogłem znaleźć. W końcu odszukałem go obok kontenerów na śmieci. Uwielbiał jeść... Nakazałem mu uciekać. Sun oczywiście wszystko zamieniał na żarty, więc ucieczkę ze mną uznał za zabawę. Wyszedłem z terenów reaktora, lecz przy tym płytko oddychałem i ciężko było mi się ruszać. Upadłem na ziemię przymykając lekko oczy. Wiedziałem, że to koniec, że moje dostatnie życie się skończy... Było inaczej. Przebudziłem się w tymże wieku. Nie starzałem się, ani nie odmłodniałem. Pamiętam, że przebywałem przez jakiś czas w watasze pod opieką lekarzy. Ubłagałem ich o wyjście. I wtedy pojawiłem się tutaj. Poznałem ciebie, Kiiyuko i inne wilki. To Wataha Magicznych Wilków, lecz ja jeszcze nie opanowałem wszystkich mocy. No i... Jestem. Urodą to ja nie grzeszę, ale to nie ważne. Oto ja i moja historia.
<Desari?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz. 13'' (cd. Percy)
Szłam przed siebie, widzialna, zaskoczona swoją wypowiedzią.
- Co ja zrobiłam? - zastanawiałam się. Zwolniłam, aż w końcu zatrzymałam się całkowicie. Zakręciło mi się w głowie, usiadłam na wilgotnej trawie, otoczyła mnie mgła. Na szczęście miałam przy sobie swoją torbę. Wyciągnęłam z niej lusterko i próbowałam odnaleźć jakieś zmiany na mojej twarzy. Moje białka lśniły biało-czerwonym kolorem. Powoli wdychałam i wydychałam powietrze, zwolniłam rytm bicia serca. Zmrużyłam oczy, a gdy znów je otworzyłam były już normalne. Odetchnęłam z ulgą. Wtedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam Percy'emu. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jego kierunku. Nie oddalił się daleko, więc szybko go zauważyłam. Zatrzymałam się przed nim. Widząc go, uświadomiłam sobie coś.
- Percy, ja... Przepraszam. - mruknęłam spuszczając wzrok, a założony kaptur całkowicie przesłonił mi oblicze.
<Percy?>
- Co ja zrobiłam? - zastanawiałam się. Zwolniłam, aż w końcu zatrzymałam się całkowicie. Zakręciło mi się w głowie, usiadłam na wilgotnej trawie, otoczyła mnie mgła. Na szczęście miałam przy sobie swoją torbę. Wyciągnęłam z niej lusterko i próbowałam odnaleźć jakieś zmiany na mojej twarzy. Moje białka lśniły biało-czerwonym kolorem. Powoli wdychałam i wydychałam powietrze, zwolniłam rytm bicia serca. Zmrużyłam oczy, a gdy znów je otworzyłam były już normalne. Odetchnęłam z ulgą. Wtedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam Percy'emu. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jego kierunku. Nie oddalił się daleko, więc szybko go zauważyłam. Zatrzymałam się przed nim. Widząc go, uświadomiłam sobie coś.
- Percy, ja... Przepraszam. - mruknęłam spuszczając wzrok, a założony kaptur całkowicie przesłonił mi oblicze.
<Percy?>
Od Moonlight "Jak dołączyłam do watahy? cz.1" (cd. Kiiyuko)
Siedziałam samotnie na drzewie marząc i rozmyślając.
Usłyszałam
kroki innych stworzeń biegnących w moją stronę, to była wataha wilków
na polowaniu. Zdziwiłam się temu widokowi, ponieważ ta część lasu była
zazwyczaj osamotniona (dlatego tam mieszkałam). Rozwarłam skrzydła i
zaczęłam śledzić stado.
Nigdy bym się nie odważyła zrobić
czegoś takiego, ale coś mnie w tym zaintrygowało. Nie jestem szybka, a
stado pędziło na zwierzynę niczym wiatr, więc szybko się zmęczyłam i
musiałam odpocząć. Podczas lądowania zahaczyłam o gałąź drzewa kalecząc
sobie skrzydło. Upadłam z wielkim hukiem na ziemię oraz straciłam
przytomność na długi czas.
***
Obudziłam się w innym miejscu którego nigdy
nie widziałam, ale było mi znajome. Bolało mnie wszystko, a w dodatku
byłam cała w ranach. Kiedy już skończyłam ustalać, co mi się stało,
zobaczyłam wokół mnie tą samą watahę, którą śledziłam. Wpatrywali się we
mnie, więc ogarnął mnie strach i ukryłam się w swoich skrzydłach. W tym
tłumie usłyszałam melodyjny głos mówiący:
- Nie bój się.
- Ja… ja po prostu… - odparłam jąkając się i nie dokańczając zdania.
Ze strachu skoczyłam ponad watahę i rozłożyłam obolałe skrzydła.
- Uciekłam… Uciekłam jak tchórz…- mówiłam do siebie ze łzami w oczach - ...znowu się upokorzyłam.
Wzbiłam
się ponad chmury i szybując lekko w powietrzu obserwowałam księżyc, do
którego zawsze nocą wymawiam moje sekrety. Tym razem tego nie zrobiłam.
Długo latałam, aż w końcu dopadło mnie zmęczenie i głód. Nie poszłam
polować, tylko usiadłam w koronie drzewa i patrząc w księżyc wymówiłam
życzenie:
- Mamo, Tato… Proszę was tylko, żebym miała rodzinę… Albo chociaż watahę. Nie chce od was żadnych skarbów czy bogactw, ja chce tylko nie być samotna… Błagam.
Po tych słowach w moich oczach pojawiły się łzy, położyłam głowę na łapach i zasnęłam.
Obudziłam
się dość wcześnie z powodu głodu. Dawno nie miałam nic w pysku.
Szukałam czegokolwiek, co by się nadało do zjedzenia, lecz widziałam
tylko pustkę, więc musiałam iść zapolować na jelenie. Wyruszyłam na
polanę, gdzie znajdowało się dość duże stado roślinożerców.
Rozglądałam
się za młodymi osobnikami, niestety nie było żadnych, więc musiała
zapolować na łanię. Skradałam się powoli i ostrożnie żeby nie spłoszyć
celu. W końcu zaatakowałam trafiając w krtań szyjną, co spowodowało nagłą
śmierć łani. Reszta stada uciekła w podskokach. Ciesząc i zajadając się
łupem kątem oka spostrzegłam wilki, do których natychmiast się
odwróciłam. Byłam niezaspokojona takim spotkaniem z watahą przy której
się upokorzyłam uciekając.
- Czemu się tak na mnie patrzycie? - zapytałam ze strachem w oczach. Miałam ochotę uciec.
Nikt
z watahy nie odpowiedział, lecz nadal patrzyli się na mnie, co mnie
trochę onieśmielało i zachęcało do ucieczki. Próbowałam powoli się cofać,
ale potknęłam się o zwierzynę, którą wcześniej zabiłam. Nagle ujrzałam
uśmiech na twarzach innych, więc pomyślałam, że pewnie znowu się
upokorzyłam. Po chwili usłyszałam ten sam głos, który słyszałam kiedy
byłam na terenie watahy, lecz tym razem ten głos zdawał się być znajomy z
innego wspomnienia.
- Czy chcesz dołączyć do naszej watahy?- zapytała.
- Ja…? Ale… Jak to możliwe, że wy…- odpowiedziałam znowu nie dokańczając.
<Kiiyuko>
Od Valixy "Nowe wcielenie cz.7" (cd. Sofferenza Morte)
- Cześć, jak się miewasz? Ja jestem Valixy, a ty Sofreza Mote, tak? - pytałam radośnie podskakując wokół niej.
- Sofferenza Morte... - warknęła.
- Mogę ci mówić Soffe? Bo twoje imię jest troszku za długie, a ja nie chcę sobie łamać języka, a po za tym tak ładniej i krócej. Dlaczego akurat TAK się nazywasz? Czy to coś znaczy w innym języku? Skąd pochodzisz? Ile masz lat? Masz partnera?
- Sofferenza Morte... - warknęła ponownie.
- Opowiesz mi coś o sobie? By zostać prawdziwymi przyjaciółkami, musimy znać o sobie chociaż te podstawowe informacje, prawda? Masz jakieś rodzeństwo? A może... - gadałam dalej jak nakręcona, ale Soffe nagle mi przerwała, a ja przestałam podskakiwać.
- Milcz.
- Dlaczego? Nie chcesz ze mną rozmawiać? Nie lubisz mnie? Czy...
- Nie jesteśmy przyjaciółkami i nigdy nimi nie będziemy. - odparła ostro nadal idąc ze przez tereny mną watahy. Opuściłam głowę zdołowana i opuściłam uszy.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - mruknęłam.
<Soffe? Sorka, że tak długo, ale zapomniałam o tym opku... xd>
- Sofferenza Morte... - warknęła.
- Mogę ci mówić Soffe? Bo twoje imię jest troszku za długie, a ja nie chcę sobie łamać języka, a po za tym tak ładniej i krócej. Dlaczego akurat TAK się nazywasz? Czy to coś znaczy w innym języku? Skąd pochodzisz? Ile masz lat? Masz partnera?
- Sofferenza Morte... - warknęła ponownie.
- Opowiesz mi coś o sobie? By zostać prawdziwymi przyjaciółkami, musimy znać o sobie chociaż te podstawowe informacje, prawda? Masz jakieś rodzeństwo? A może... - gadałam dalej jak nakręcona, ale Soffe nagle mi przerwała, a ja przestałam podskakiwać.
- Milcz.
- Dlaczego? Nie chcesz ze mną rozmawiać? Nie lubisz mnie? Czy...
- Nie jesteśmy przyjaciółkami i nigdy nimi nie będziemy. - odparła ostro nadal idąc ze przez tereny mną watahy. Opuściłam głowę zdołowana i opuściłam uszy.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - mruknęłam.
<Soffe? Sorka, że tak długo, ale zapomniałam o tym opku... xd>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz. 12'' (cd. Desari)
Otaczała mnie cisza. Czasem jakiś ptak odezwał się śpiewem. Nad mą głową
wisiały burzowe chmury, a mgła ograniczała mi widoczność. Zasiadłem
niedaleko brzegu. Wpatrywałem się w samotności w nieruchomą taflę wody.
Wszystkie wilki przebywały w ciepłych jaskiniach, tylko mi coś odbiło by
wyjść. No cóż, na początku nie było takiej pogody... Gapiłem się tak w
jezioro przez dobre kilka minut. I to jeszcze w bezruchu. Z południa
zaczął wiać lekki wiatr, lecz po chwili znów go nie było. Czułem się
obserwowany. To takie dziwne... Nie lubię tego. Rozpaczliwie rozglądałem
się dokoła szukając owego osobnika. Albo jest za dobrze zamaskowany,
albo po prostu zgłupiałem do reszty. Wstałem szybko nasłuchując
otoczenia. Odwróciłem się w stronę lasu. Przechyliłem nieco głowę w bok.
Spostrzegłem kawałek fioletowej peleryny leżącej bezładnie na ziemi.
- Desari? - wyszeptałem robiąc kilka kroków w przód.
Usłyszałem szelest liści, a niedaleko mnie przemknęła tajemnicza postać. Ruszyłem szybkim biegiem za nią starając się jak najlepiej zamaskować białe futro. Nie najlepiej wychodzi mi wykorzystywanie mojej mocy kamuflażu, ale tym razem udało mi się osiągnąć pożądany kolor ciała.
***
Niespełna kilka chwil potem, dogoniłem człowieka. Udało mi się to głównie przy użyciu mocy, ale i tak czułem satysfakcję, bo nie jestem najszybszy. Zagrodziłem jej drogę. Obydwoje patrzyliśmy sobie wprost w oczy.
- I co masz zamiar zrobić? - zapytała obojętnie.
- O co chodzi w tym wszystkim. - odparłem cicho.
- Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo. - prychnęła kręcąc głową.
- Na pewno? To, czego się dowiedziałem to tylko połowa lub 1/4 całej twojej historii.
- Po co wiedzieć ci, kim jestem? Nie jesteś nikim ważnym, przyjacielem, znajomym... Nikim.
Odeszła wymijając mnie. Sterczałem w miejscu myśląc nad przebiegiem sytuacji. Skoro wyznała mi swą historię, a sama wspominała że nie każdemu ją opowiada, więc... Trudno jest zrozumieć płeć przeciwną. Skoro według niej jestem nikim, postanowiłem nie zastanawiać się nad tym co teraz robi. Żyje swoim życiem... Zapomnę o niej i całej opowieści.
<Desari?>
- Desari? - wyszeptałem robiąc kilka kroków w przód.
Usłyszałem szelest liści, a niedaleko mnie przemknęła tajemnicza postać. Ruszyłem szybkim biegiem za nią starając się jak najlepiej zamaskować białe futro. Nie najlepiej wychodzi mi wykorzystywanie mojej mocy kamuflażu, ale tym razem udało mi się osiągnąć pożądany kolor ciała.
***
Niespełna kilka chwil potem, dogoniłem człowieka. Udało mi się to głównie przy użyciu mocy, ale i tak czułem satysfakcję, bo nie jestem najszybszy. Zagrodziłem jej drogę. Obydwoje patrzyliśmy sobie wprost w oczy.
- I co masz zamiar zrobić? - zapytała obojętnie.
- O co chodzi w tym wszystkim. - odparłem cicho.
- Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo. - prychnęła kręcąc głową.
- Na pewno? To, czego się dowiedziałem to tylko połowa lub 1/4 całej twojej historii.
- Po co wiedzieć ci, kim jestem? Nie jesteś nikim ważnym, przyjacielem, znajomym... Nikim.
Odeszła wymijając mnie. Sterczałem w miejscu myśląc nad przebiegiem sytuacji. Skoro wyznała mi swą historię, a sama wspominała że nie każdemu ją opowiada, więc... Trudno jest zrozumieć płeć przeciwną. Skoro według niej jestem nikim, postanowiłem nie zastanawiać się nad tym co teraz robi. Żyje swoim życiem... Zapomnę o niej i całej opowieści.
<Desari?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)