Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 13 marca 2017

Od Shiryu "Czyżby Zapomniany" Cz. 7 (CD Zirael)

Styczeń 2019
- Gdzie ja do jasnej jestem ? - rozległ się głos wadery w ciemności.
Płynęliśmy na chyboczącej tratwie wzdłuż jakiejś rzeki. Im się zbliżaliśmy szum wydawał się coraz bardziej głośny.
Problem był w tym, że byliśmy ciasno związani bardzo silnymi linami, jeżeli linami można to nazwać.
W oddali było widać zarys sylwetki znanego basiora spoglądającemu spokojnie w naszą stronę.
Tylko księżyc lekko oświetlał wodę na której sunęliśmy coraz szybciej.
- Jaki ja byłem głupi! Mogłem się domyślić, że ten niedorozwinięty basior przyjdzie po nas. Dlaczego nie posłuchałem się ciebie i nie zgłosiliśmy tego Alfie! - Byłem wściekły na siebie za moją lekkomyślność.
- Spróbuj w tej chwili się nad sobą nie użalać, tylko wymyśl albo zrób coś byśmy się z tej tratwy się uwolnili - Odpowiedziała wadera dość stanowczym głosem, dodając po chwili - Radzę ci się pośpieszyć, bo z czego co słyszę to jesteśmy blisko wodospadu.
- Mam pomysł, lecz chyba nie jest on... A dobra, i tak mamy zaraz zginąć, więc nic lepszego nie wymyślę w ciągu czterech minut - Miałem to już gdzieś. Byłem na tyle spanikowany i zdesperowany, że nawet mój logiczny tryb myślenia nic tu nie zdziała - Niedaleko nas jest bardzo duży wystający korzeń, złapiesz go jak będzie koło nas. Ja muszę się zmienić w lwa by liny przerwały. Potem ciebie trzeba odwiązać.
- Dobra, nie wiem ile ja to utrzymam, ale spróbuje jak najdłużej - Odgarnęła Lea
Po chwili pojawiła się gałąź. Krzyknąłem do Ariz, by chwyciła korzeń.
Zmieniłem się w lwa. Liny zerwały się gdy odwiązywałem waderę nie wytrzymała. Puściła korzeń.
Z kilka sekund później lecieliśmy w dół. Gdy spadaliśmy, całe życie przeleciało mi przed oczami. Czułem, że w coś uderzyłem. Zanurzając się głębiej i głębiej. Bez mojej woli zamieniłem swą normalną postać. Uświadomiłem sobie coś. Nie mogę tak opuścić tego świata utopić się przerzednąć. Za dużo rzeczy mnie tu trzyma. Dobra wataha, kochana Zirael, marudliwa Alfa, przygody z Miniru, i jeszcze ślady po ugryzieniu. Resztką sił i powietrza wypłynąłem na powierzchnie. Nagle przypomniała mi się Zirael. Nabrałem powietrze w płuca. Zanurzyłem się. Wziąłem szybko waderę na grzbiet. Płynąłem resztką sił do brzegu. Stając na stałym lądzie uświadomiłem sobie, że mam złamaną  tylną łapę. Odłożyłem delikatnie Ariz na piasku. I sam padłem na ziemie ze zmęczenia. Obudził mnie ptak. Pewnie chciał sprawdzić czy żyję.
Wstałem obolały na cztery łapy. Zimny, lecz orzeźwiający poranek postawił mnie na nogi. Wadera spała. Złowiłem cztery ryby. Byłem na tyle głody, że wpałaszowałem nie mało się dławiąc. Postanowiłem się rozejrzeć po okolicy. Nie przypominało to watahy. Lecz coś na stylu tej opuszczonej jaskini. Ujrzałem coś niebywałego. Ten sam kwiat którego widziałem w jaskini. Pudrowy róż z mocnym odcieniem granatu w środku. Przypomniała mi się Ariz. Ona tam spała, a trzeba wrócić. Lecz coś mnie zatrzymało. Coś naprawdę niezwykłego. Osłupiałem. Nie mogłem oderwać od tego oczu. Było to połączenie konia z orłem. Coś naprawdę niezwykłego. Jego piękna kruczoczarna sierść, a jednocześnie pióra odbijały się w blasku słońca. Koński ogon był jednak bardziej wyblakły, lecz z zielonym pasemkiem. Patrzyłem na niego niczym zahipnotyzowany. On również wykazywał zainteresowanie. Skrzywił lekko łepek w bok. Potruchtał do mnie. Przypatrzył się i odleciał, niedaleko  po prostu zatrzymał się w powietrzu. Rzuciłem mu jeszcze rybę i wyruszyłem w stronę Zirael.

<Zirael?>

Uwagi: Już w przypadku op. Zirael pisałam, co z tymi datami - wpisujesz datę, o której toczy się akcja opowiadania, a nie aktualny miesiąc i rok na stronie! Zapomniałaś o imieniu Zirael na końcu opowiadania, a ono również jest ważne. Chyba Ci zjadło wszystkie myślniki. Po kropkach stawia się Spację! Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie! Przy niektórych zdaniach pomylił Ci się szyk lub rzeczy typu stopniowanie (np. zamiast bardziej głośny powinniśmy mówić głośniejszy). Radzę poczytać co nieco o przecinkach. Kompletnie nie rozumiem następującego zdania: "Nie mogę tak opuścić tego świata utopić się przerzednąć.". Najpierw była mowa, że złowił cztery ryby, a później wszystkie zjadł, a następnie rzucił kolejną hipogryfowi (?). Skąd ta piąta ryba, skoro jej nie wyławiał?
I ekhem, pragnę przypomnieć, że Shiryu ma złamaną łapę, a później nagle sobie chodził bez problemu... Nigdzie nie było wzmiance o bólu. Poza tym w momencie złamania powinien o tym wiedzieć, a nie uświadomić sobie dopiero po wypłynięciu na brzeg.