- Abisso... Leć na Polanę. Tam się spotkamy. - szepnęłam. Smok nawet z gigantycznej odległości usłyszał polecenie i bez odrobiny wahania wykonał je, gdyż zobaczyłam, że przeleciał nad czubkami drzew nad moją głową. Chciałam, aby moi Posłańcy Mroku byli bezpieczni w Świecie Mroku, bez żadnych wścibskich wilków, które się nimi interesują, o których wspomniał mi Vernietiger. Podobno miał to być jakiś mały szczeniak. Nagle usłyszałam jakiś szelest z oddali. Poruszyłam uszami. Nie, to jednak nie był szelest, a istny kombajn, bo jakieś stworzenie z natarczywością biegło w moim kierunku. Przygotowałam się do ataku... ale wtedy na ostatnim korzeniu zwierzątko się potknęło, po czym zaliczyło piękny upadek, zakończony głową w ziemi.
- Co ty robisz?! - wykrzyknęłam z poirytowaniem. Wilk, który okazał się być szczeniakiem, szybko podniósł się i otrzepał z piasku. Mimo wszystko jednak nadal na jej białym furze było widać wyraźnie plamy brudu. Ziemia z Mrocznego Lasu brudziła wyjątkowo mocno. Wadera popatrzyła na mnie z przerażeniem.
- Przepraszam, nie zauważyłam pani.
- Ty jesteś ślepa?! - ryknęłam. Nienawidziłam takich smarkaczy, które myślały, że gdy wejdą mi w drogę, ujdzie im to na sucho.
- Przepr... - zaczęła, lecz nie skończyła, bo patrzyła z fascynacją na lądującą za mną Cinstit. Miała przygłupi wyraz pyska, zupełnie jakby zobaczyła ósmy cud świata.
- Co, boisz się smoka? - prychnęłam.
- Przepraszam, a to pani smok?
- Nie wiesz, że w watasze tylko ja mam Posłańca Mroku? - zapytałam coraz bardziej zirytowana. Przecież to było oczywiste, że tylko ja byłam tak wspaniała, że spotkał mnie ten zaszczyt.
- Nie wiedziałam. A skąd pani go ma?
- No proszę, nie załamuj. Z Krainy Mroku. - syknęłam pod jej adresem.
- A gdzie jest Kraina Mroku?
- Niech zgadnę: podoba ci się on?
Wadera pokiwała głową z entuzjazmem. Mogłam się tego spodziewać.
- I chcesz go kupić?
W tym momencie szczeniak wyglądał na zaskoczonego. Najwyraźniej mała nie spodziewała się, że towarzysza należy kupić, a nie ot tak znaleźć. W końcu wszyscy Posłańcy Mroku do mnie należeli i mogłam do woli pobierać opłaty za ich sprzedaż.
- A jaka jest cena?
- Dowiesz się, gdy udowodnisz mi, że warto ci powierzyć tą informację.
- A to jest ściśle tajne?
Wywróciłam oczami.
- Tak.
Wadera wyraziła swój entuzjazm radosnym machaniem ogonem. Była denerwująco optymistyczna.
- Ale i tak się nigdy tego nie dowiesz.
- Dlaczego?! - wykrzyknęła zdziwiona. Gdy posłałam jej piorunujące spojrzenie, skuliła się. Żałowała swoich słów. I dobrze. Nic nie mówiąc odwróciłam się w stronę Cinstit i wskoczyłam na jej grzbiet. Szczeniak patrzył na mnie z zazdrością nawet, gdy dałam polecenie smoczycy, by odleciała. Pofrunęła wedle rozkazu w głąb Mrocznego Lasu, w którym to znajdował się ukryty portal do Świata Mroku. Przeklęłam pod nosem, gdy zobaczyłam, że portal przekraczam nie tylko ja i Cinstit, ale i także natrętny szczeniak. Kiedy tylko znaleźliśmy się w Świecie Mroku, nakazałam smoczycy wylądować i zeskoczyłam z jej grzbietu. Byłam tak jak zwykle w tym miejscu w przemianie w człowieka. Rozwścieczona podeszłam do wadery, która teraz zmieniła się w nastoletnią dziewczynę z krótkimi, białymi włosami z dwoma pasemkami w kolorze wściekłego różu i turkusu. Miała na sobie krótki biały top, czarne spodenki oraz botki tego samego koloru. Za pas miała zahaczony biało-turkusowo-różową puchatą kulkę do celów ozdobnych.
- Czego ty ode mnie chcesz?! - krzyknęłam.
- Chcę się tylko dowiedzieć, jaka jest cena.
- To się nie dowiesz. - warknęłam, odwracając się do niej tyłem. Nagle usłyszałam dźwięk upadku. Stałam i czekałam, aż dziewczyna dalej będzie mi narzekała, próbując mi wmówić, że się nadaje. Gdy tak się jednak nie stało, odwróciłam się w jej stronę. Leżała nieprzytomna na ziemi. Patrzyłam na nią bez wyrazu. Miała otwarte usta, wargi delikatnie zabarwione na czarno, a cerę tak jasną, że aż białą. Zatruła się. Musiała zaatakować i zjeść jedno ze zwierząt zamieszkujących Mroczny Las. Westchnęłam, wywracając oczami. Już miałam się odwrócić na pięcie i zostawić ją na pastwę losu, gdy przypomniały mi się warunki jakie mi narzucono, bym mogłaby być królową tego wymiaru...
- Wiesz ile konsekwencji się z tym wiąże i odpowiedzialności?...
- Ta... Ta... Ale mówiliście, że mogę wybrać trzy życzenia JAKIE CHCĘ.
- Zgoda... Ale nie wolno ci nikomu przez to szkodzić. Będziesz po
prostu tutaj silniejsza i panujesz nad całym tym Wymiarem. To od dzisiaj
będzie twoim drugim domem. Możesz się tutaj przenosić, kiedy tylko
zechcesz.
- I z kim zechcę?
- Tak, ale nie możesz go tutaj
przenieść nie na więcej niż 24 godziny, bo my wszystko widzimy, pamiętaj
o tym. Jeden taki wybryk i możesz stracić życie przez takiego osobnika
jak ty do Kurayami.
- U siebie będę nieśmiertelna?
- Tak, do czasu swojego pierwszego wybryku. Nie wolno ci się zbuntować.
- To wszystko mi odpowiada. - uśmiechnęłam się zadowolona.
- Ale pamiętaj, ty tutaj możesz być mniej czasu niż u siebie. Nikt nie może zauważyć, że znikasz.
- Spoko.
Westchnęłam i odwróciłam się zirytowana do wciąż nieprzytomnej nastolatki. Jest nieodpowiedzialna i naiwna, więc z całą pewnością nie nadaje się do bycia właścicielką Posłańca Mroku. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do Cinstit.
- No, Cin. Widzisz, kto się tutaj do nas przypałętał? Jakiś durny szczeniak, który nie potrafi zadbać sam o siebie, więc musi za nią robić to ktoś inny.
Smoczyca przyglądała się mi i dziewczynie tymi swoimi mądrymi złotymi ślepiami. Przerzuciłam Śpiącą Królewnę przez jej grzbiet, następnie sama na nim zasiadłam i poleciłam, aby leciała do mojego pałacyku, a raczej wielkiej, sypiącej się ruiny. Pamiętam, że gdy wybierałam się tam po raz pierwszy, to zajęło mi to i Valto, który przez cały czas narzekał, że bolą go nogi, bądź się boi, ponad szesnaście godzin. Tym razem poszło to o wiele sprawniej, ponieważ jako, że Posłańcy Mroku byli świetnymi lotnikami i dobrze orientowali się w terenie, na miejscu byliśmy już po upływie pół godziny. Cinstit podeszła do gładkiego lądowania, a gdy tylko jej łapy dotknęły ziemi, natychmiast zeskoczyłam z jej grzbietu, nie zapominając o dziewczynie.
W moim drewnianym pałacyku nie było drzwi. Z uśmiechem przypomniałam sobie, jak za jednym moim kopnięciem wyrwały się z zawiasów i pękły na pół, bo były już spleśniałe i zniszczone ze starości. Weszłam po sypiących się schodach do pokoiku, w którym to wciąż podłoga była brudna od czegoś ciemnego. Dopiero po dłuższych oględzinach można było stwierdzić, że to krew. Zaschnięta krew Kurayami. Wiedziałam również, że w najciemniejszym kącie znajdowały się niezniszczalne kajdany, które można było tylko ściągnąć przy użyciu klucza. Blokowały one również wszelkie zaklęcia. Wiedziałam to, bo Żółty Rzyg był do nich przykuty i nie mógł odprawiać przez to żadnych czarów. Ponadto wszędzie panował klimat taki, jaki wprost uwielbiałam, czyli potocznie zwąc - "creepy".
Położyłam dziewczynę na podłodze, następnie sięgnęłam do zardzewiałej, niegdyś metalowej półki i wzięłam buteleczkę zapełnioną mętnym płynem, który wyglądał na mocno sfermentowany. W środku również pływały jakieś bliżej nieokreślone małe cząstki roślin lub części ciała. Ukucnęłam obok niej i położyłam jej głowę na swoich kolanach. Następną czynnością było rozchylenie jej ust i wlania do nich połowy podejrzanej zawartości i zamknięcie. Nie musiała przełykać. Mogła, ale nie musiała. Już kilkanaście sekund później nastolatka gwałtownie usiadła, krztusząc się wywarem. Najwidoczniej połowę wypiła. Moje usta wykrzywiły się w kpiącym uśmieszku. Wiedziałam, że w smaku eliksir musiał być wyjątkowo okropny.
- Pyszne, prawda? - zapytałam jak na złość.
- Wcale nie! - wykrzyknęła. Miała minę, jakby miała zaraz zwymiotować. Jej usta odzyskały swój naturalny kolor, tak samo jak cera. Mimo wszystko przez panujące te warunki i tak była wyjątkowo jasna. Po chwili zwróciła wszystko, co zjadła i wypiła. Skrzywiłam się, widząc fioletową breję, przypominającą zmielone mięso i nadtrawione kawałki wnętrzności, a nawet pojedyncze kości. Dziewczyna popatrzyła na to z przerażeniem.
- Toś mi narobiła... - warknęłam.
- Prze... przepraszam... - wyjąkała. Popatrzyłam na nią znudzona. Mogłam dzięki niej trochę zarobić.
- Powiadasz, że chcesz Posłańca Mroku na własność?
Pokiwała głową niepewna tego, jak ma zareagować.
- Więc muszę przeprowadzić na tobie sprawdzian, czy aby na pewno jesteś tego godna. Zgadzasz się na takie warunki?
- Zgadzam się. - odpowiedziała po chwili wahania.
- A więc zadanie pierwsze...
Chwyciłam w dłonie kajdany i zakułam ręce i nogi dziewczyny. Oddaliłam się na odległość pięciu metrów. Nastolatka mogła poruszyć rękoma i nogami tylko o maksymalnie pół metra.
- ...masz się uwolnić. Pamiętaj, że możesz to zrobić tylko na jeden sposób.
By ją zorientować, cóż był to za sposób, pomachałam do niej małym srebrnym kluczykiem, wydobytym ze skórzanej torebki. Następnie wsadziłam go do buteleczki z wywarem, który uleczył ją z zatrucia i zamknęłam korek. Położyłam fiolkę na ziemi i odsunęłam się kolejne dwa metry. Skoro wilczemu bogowi się to nie udało bez cudzej pomocy, jej tym bardziej. Nie miała żadnych szans.
<Yuko? Masz okazję trochę pogłówkować :P>