Szedłem resztkami sił, lecz
zadziwijąco szybko jak na zmęczonego wilka, po wczorajszym napadzie przez
niedźwiedzia. Nie widziałem wie co się działo z moimi zmysłami, ale gdyby wszystko
byłoby dobrze, mógłbym go wyczuć go z pięciu kilometów, ale tak się nie
stało i zostałem poturbowany. Choć u lewej tylniej łapy było widać kość,
szedłem jakby nic się nie stało. Próbowałem unikać jak najwięcej
niebezpieczeństw. Poczułem słaby zapach padliny, lekko się zawahałem, ale
powli uważnie podszedłem do miejsca gdzie się znajdowała. Rozejrzałem się zza
krzaków, aby się upewnić, że nikogo nie ma i wyszedłem na polanę po
jedzenie. Jadłem i jadłem, próbowałem najeść się do syta, lecz ktoś od tyłu mnie
zaskoczył. Zawarczałem, lecz jak się okazało nie potrzebnie. Stanęła przede mną nim piękna wadera.
- Jedz ile chcesz, nie bronię ci widząc, że nie jesteś w najlepszym stanie zdrowotym.
- Um przepraszam, jeżeli to było twoje. Mam pytanie.
- Tak?
- Jest na tych terenach jakaś wataha?
- Tak.
- Cholewka
jasna. Dziękuje za uprzejmość, ale w takim razie ja muszę się zmywać.
Nie chcę zmowu oberwać, będąc w stanie 'uziemienia zdrowotnego'
- Ależ nie musisz.
- Jak nie muszę? Jak muszę, jeszcze Alfy i Bety mnie rozniosą. O nie, ja nie chcę zginąć w walce.
- A jak ci powiem, że Alfa jest obok ciebie?
Wryło mnie w ziemię.
- Co chcecie ode mnie? Zabić mnie? Nie prosiłem o to chyba.
- Nie chcę cię zabić. Chcę ci złożyć propozycje.
Podeszła powoli i uwodzicielskim wzrokiem spojrzała mu w oczy.
- Chcesz dołączyć do watahy? Potrzebuję takich jak ty. Zimnokrwistych Rycerzy.
Lekko zirytowany jej bliskością obcej wadery, położył uszy i lekko się odchylił do tyłu.
- Ym...Zgadzam się, ale proszę zachowaj dystans do mnie i nie miej mi za złe, jak wdam się w ostrą bójkę.
Zaśmiała się kręcąc głową.
- Dobrze, więc niech ci będzie.
Dotknęła jego blizny na mostku, a ona zaświeciła czerwonym światłem.
- Jak... Jak? - zapytałem zaskoczony.
- Ha, to moja sprawa.
Wadera zagadka, będę miał dużo roboty, aby ją w końcu rozwiązać.
<Kiiyuko?>