Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 27 września 2015

Od Shayle "Przygotowania do imprezy" cz. 2 (cd. Kiiyuko)

Piąte op. na wrześniowy Tematyczny Weekend!

Chowałam się w krzakach i patrzyłam na wszystkich ludzi... To znaczy wszystkie wilki... Znaczy ludzi, znaczy wilki jako ludzi! Znaczy.... A nie ważne... Chodzili po plaży i przygotowywali jakieś... Nie do końca wiem co to jest. Mój wilczy mózg zaczął już się przegrzewać od tych wszystkich nowych rzeczy. Widziałam część z nich już wcześniej ale... Jakim słowem je nazwać? Zdaje się, że ludzie to nazywali...
- Podobają ci się dekoracje? - Usłyszałam głos za mną. Tak się przestraszyłam, że wskoczyłam w krzaki i schowałam się głęboko między nimi. Ugh... Jak ja nienawidzę siebie... Wiele bym dała, żeby nie być już tylko strachliwym szczeniakiem.  Łzy napłynęły mi do oczu. Miałam ochotę teraz zostać w tych krzakach i spokojnie się wypłakać, jak zwykle bez powodu. Jednak nie zdążyłam jeszcze do końca zebrać myśli, a znowu usłyszałam głos.
- Jesteś tam? - spytała dziewczyna pochylając się, żeby mogła zobaczyć czy nadal siedzę w tych krzakach. Z niechęcią wyszłam i stanęłam przed nią z podkulonym ogonem. Przede mną stała dziewczyna ubrana w czarną sukienkę z czarnymi włosami.
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Potajemnie kopnęłam się we własną łapę.
"Shayle... Weź się ogarnij!"
- Kim jesteś? - zapytała. Nie znosiłam tego pytania. Może i było to najzwyklejsze w świecie przedstawienie się ale nie lubiłam na nie odpowiadać. No bo w końcu, dlaczego mam zdradzać swoje imię komuś kogo nie znam? Ale patrząc na nią przez dłuższą chwilę, i pozostając nadal w jednym kawałku postanowiłam jednak się przedstawić.
- Jestem Shayle. A ty jesteś...?
- Li Vane. Nie widziałam Cię wcześniej...
No, czyli wracamy do kolejnej serii pytań których nie znoszę. Grr....
- Jestem tu nowa... Co oni robią?-  zapytałam odwracając głowę do tych wszystkich ludzi i... Dekoracji.
- Emm... Nasza emerytowana Alfa urządza imprezę, nie do końca wiemy z jakiego powodu... Może chcesz pomóc?
To pytanie dało mi do myślenia. Pomóc? Ja? Jako wilk i tak jestem wystarczająco bezużyteczna, a nawet jeśli potrafię zmieniać się w człowieka, to nie wiem jak to zrobić.
- No jasne - zmusiłam się na sztuczny uśmiech.
- Świetnie! Idź na scenę i pomóż rozwieszać dekoracje - powiedziała, odchodząc. Westchnęłam i mój uśmiech momentalnie znikł. Może i jestem nieśmiała, ale nawet jak kogoś znam, nie lubię towarzystwa... Dotrzymując jednak obietnicy, spokojnym truchtem zaczęłam iść w stronę sceny.
Patrzyłam na pudło pełne dekoracji każdego rodzaju. Od czego by tu zacząć? Wszystkiego tu pełno... Lampki, jakieś papierki, konfetti, wstążki, kartki, kredki, ołówki, serpentyny...
"Zaraz... Kredki i ołówki?!" Wreszcie jedyna dobra rzecz jaka mnie dziś spotkała. Uwielbiałam rysować. Wzięłam dość sporą kartkę, położyłam na środku sceny i wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy. Biorąc ołówek w pysk chciałam zacząć rysować ale ołówek zatrzymał się centymetr od kartki... Co ja mam narysować? Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu czegoś ciekawego. W sumie to zwyczajne rzeczy. Piasek, drzewa, woda... Ale mój wzrok zatrzymał się na zachodzie słońca. Nigdy nie widziałam piękniejszego. Słońce odbijało się od tafli wody, powoli znikając za horyzontem... W tej chwili mnie olśniło. Zaczęłam robić szkic i po chwili przeszłam do kolorowania. Minęła chwila czasu i zdałam sobie sprawę, że właśnie zasnęłam.
                    *****
Słyszałam nad sobą jakieś szepty. Na początku zbytnio mnie to nie obchodziło, ale gdy usłyszałam swoje imię, podniosłam głowę i zobaczyłam, że nade mną stoi kilku ludzi i patrzą na mnie... Nie potrafię określić tego jak... Ze zdziwieniem? Z niedowierzaniem? Jednak zdałam sobie sprawę, że patrzą to na mnie, to na coś co najwidoczniej znajdowało się przede mną. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam swój rysunek. No w sumie nic specjalnego... Zachód słońca, woda i odbijające się w niej promienie a w słońcu, wystający kawałek ponad jego krawędź mikrofon.
"Co oni w tym widzą? Tylko kolejny mój bazgroł..."
Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że to jeden z moich lepszych rysunków. Cudem co prawda to to nie jest, ale jak na szczeniaka to było dzieło sztuki... W końcu ktoś z ludzi się odezwał.
- Shayle, ty to narysowałaś?
"Nie, magiczny elf z lasu przyszedł i narysował za mnie, po czym umazał mnie kredkami żeby myśleli, że to ja..." Zażartowałam w myślach.
- Tak... I skąd znasz moje imię? - odpowiedziałam nieco zmęczona.
- Li Vane mi powiedziała. Jestem Kiiyuko. Masz prawdziwy talent - powiedziała z uśmiechem. W sumie wydawała się być miła. Dałam sobie spokój z komentowaniem tej sytuacji, choć i tak moje myśli ponownie zostały przerwane.
- Zgodzisz się, żebyśmy powiesili twój rysunek nad sceną?
Czy się zgodzę? Będę zaszczycona mój Panie... Mianuj mnie jeszcze na rycerza... Ugh... Znowu zaczęłam żartować z byle czego. Dlaczego ja to robię? Czy we wszystkim muszę dostrzegać śmieszną sytuację której tam nie ma? Nie mam pojęcia. Ale za to, wiem, że ktoś docenia mój talent. Chociaż... Czy można to nazwać talentem? Raczej śmiesznym przypadkiem który pozwolił szczeniakowi narysować coś podobnego. Ale właściwie, niedługo kończę 2 lata. Wtedy już zaczną traktować mnie poważniej niż robią to teraz. Nie pragnę chwały ani tym bardziej władzy, w sumie jestem tu po to żeby znaleźć przyjaciół. Tylko jakoś nie korzystam zbytnio z tej okazji...
- Jasne. Możecie go powiesić gdzie chcecie, jest wasz - uśmiechnęłam się. W końcu zdobyłam się na szczery uśmiech. Jednak nagle usłyszałam jakiś głośny trzask. Przestraszyłam się i schowałam się za scenę. Grr... Nienawidzę tego... Dlaczego ja się tego boję? Czas w końcu się zmienić...
"Shayle, ty durna wadero... Komuś po prostu coś spadło... Ogarnij się"
<Kiiyuko?>

Uwagi: Nie jesteśmy w krajach anglojęzycznych! "Alfa" piszemy w spolszczonej wersji. Poćwicz nad przecinkami. :)

Od Yui "Nowy wymiar" cz. 5 (cd. Suzanna)

"Nad czym myślisz?" - spytałam wciąż zszokowana tym, co się dzieje. Chciałam jakoś przerwać ciszę, chociaż nie był to najlepszy pomysł. Towarzyszka nie wykazywała chęci do rozmowy. Pytając o powód złości, wybuchła na mnie gniewem. Spojrzałam na nią niepewnie. Kolejny błąd. Pestka ponownie wyrzuciła z siebie emocje w moją stronę. Tym razem było to już ponad siły i w pewnym momencie wpadłam w głośny płacz. "Głupia Pestka!" - krzyknęłam w myślach i pobiegłam przed siebie. Chciałam uciec od niej jak najdalej, zostać sama...
Gdy zmęczenie wzięło górę, padłam na trawę pod pozostałościami ze spalonego drzewa i starałam się uspokoić. Po odpoczynku zaczęłam zdawać sobie sprawę z mojego głupiego posunięcia. Na dodatek kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem i jak wrócić. "Po prostu genialnie!" - krzyknęłam na głos i kopnęłam najbliższy leżący kamień. "No nic, później będę się użalać. Muszę poszukać tych cholernych kamieni..." - zezłościłam się i zaczęłam iść przed siebie. "W ważnych miejscach, tak?" - Tylko które miejsca mają być dla nich ważne? Ciężko tu dostrzec coś poza zdeformowaną zwierzyną i spalonym lasem. Wtedy z oddali zauważyłam... Windę?! Co robi winda w środku lasu? Zaskoczona podbiegłam do urządzenia. Wyglądała na bardzo starą. "Ona w ogóle działa?" - spojrzałam krzywo i odgarnęłam z niej kurz, w celu odnalezienia czegoś, co mogło by ją uruchomić. Jest! Mały, czerwony przycisk. Przycisnęłam go lekko łapą. W tym samym momencie rozległ się głośny pisk, świadczący o wieku i długości nieużywania przedmiotu. Na szczęście działa! Po kilku minutach czekania pojawiła się przede mną metalowa, mocno już zardzewiała kabina. Bez zastanowienia wsiadłam do niej i powoli ruszyłam w dół. Jakoś w połowie drogi do moich uszu dobiegać zaczęły dziwne dźwięki... Jakby trzaski? Zdezorientowana poczułam, że winda jedzie coraz szybciej w dół. "C-co się dzieje?!" - krzyknęłam zestresowania. "Winda... WINDA SIĘ ZERWAŁA!". Zaczęłam nieźle panikować i próbowałam utrzymać równowagę. Czy zaraz skończę mój żywot, rozwalając pysk (w znaczeniu wilczej głowy, żeby nie było) o metalową kabinę? Nie.. Tak nie może być! Przypominając sobie o moim żywiole, zatrzymałam czas. "Muszę wymyślić jak się uratować..." - Miałam niezłą rozkminę. Na szczęście nie musiałam się śpieszyć. Po jakimś czasie siedzenia w zardzewiałej puszcze wymyśliłam co zrobić, żeby nie skończyć jako naleśnik. Obłożyłam kilkukrotnie całą powierzchnię materiałem wykonanym z mroku. Był on miękki, bym się nie rozbiła, jednak na tyle wytrzymały, by dach na mnie nie poleciał. Wystarczyło tylko ponownie ruszyć czas i modlić się o sukces. Niedługo potem dało się usłyszeć głośny huk, za to sama straciłam równowagę i uderzyłam o materiał. Udało się! Oprócz lekko poobijanego ciała nic mi nie jest! Wysiadłam jak najszybciej z morderczej maszyny i próbowałam opanować drgawki. "Żyję..." - uświadamiałam się. Jednak nie czas na to! Po ochłonięciu rozejrzałam się wokoło. Jedyną drogą był ciasny i niski korytarz. Żeby wejść do niego, musiałam paść na brzuch i przeczołgać się. Niezbyt wygodna droga. Na szczęście nie był on długi i po chwili mogłam z niego wyjść. Wylądowałam w dziwnym pomieszczeniu... Na szczęście jest kamień! I dwa zdeformowane wilki... Korzystając z tego, że mam jeszcze moc, związałam ich sznurami z mroku i zatrzymałam czas. Dotknęłam kamień i przed moimi oczyma ukazała się kolejna wizja. Były to narodziny szczenięcia. Nie zdziwiła mnie ona, dużo razy widziałam wyrastanie skrzydeł u szczeniąt. Bardziej zastanawiało mnie co ta wizja chce nam przekazać? Skrzydlata wadera, skrzydlata wadera... No tak! Czy to nie jest ta dziwna, co nas prowadzi? Chyba tak... Nieważne, później będę rozmyślać o tym zdarzeniu. Puściłam dalej czas i wyszłam, na szczęście, prowadzącymi do góry schodami. "Teraz czas na odszukanie Pestki..." W tej samej chwili poczułam przeszywający ból. Tak mnie to zaskoczyło, że nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Nagle zobaczyłam, jak na moim ciele pojawiają się rany, z których tryska krew. Wtedy domyśliłam się, że coś jest nie tak z towarzyszką, w końcu czujemy to samo! Wyczerpana ostatnimi zdarzeniami i przeraźliwym bólem, zaczęłam osuwać się na ziemię. Wtedy poczułam uderzenie w głowę i niedługo potem straciłam przytomność.
***

Nie wiem ile tak leżałam, kompletnie straciłam poczucie czasu po przebudzeniu się. Nie pamiętając gdzie jestem, wspomnienia wróciły do mojej głowy w ciągu sekundy. "PESTKA" - wykrzyknęłam przerażona i wstałam, całkowicie zapominając o ranach. Ból był nadal odczuwalny, jednak nie mam teraz czasu, żeby się użalać... Ruszyłam przed siebie tak szybko jak mogłam, szlochając bezradnie. "Gdzie ja mam niby Cię szukać?! Wszystko się pochrzaniło! Mam dość, chcę do domu..." - zaczęłam marudzić i szlochać jeszcze głośniej. Wtedy po raz kolejny pojawiła się ta upierdliwa wadera. "Dobra, pomogę Ci! Nie mam serca na to patrzeć." - zdezorientowana zostałam wepchnięta do portalu. "Jak to nie ma serca na to patrzeć, o co jej chodziło?" - zadawałam sobie to pytanie. Po krótkim locie przez portal, wylądowałam w dziwnym, mrocznym miejscu. Z daleka było słychać drące się kruki. Postanowiłam pobiec w tamtą stronę, wątpię, by darły się tak bez powodu. Miałam rację! Przebrzydłe, na dodatek ogromne ptaszyska siedziały na nieruchomym ciele kompanki i stukały ją dziobami. Wrzasnęłam, żeby je odstraszyć i podbiegłam do nieruchomego, pokaleczonego ciała. "Pestka? Pestka! Boże, nie! Błagam, wstań... Pestka, proszę... Nie rób mi tego! T-ty żyjesz? prawda?" - płakałam nad nią przerażona. Niestety te okropne zwierzęta podleciały ze zwiększoną "armią". Zużywając ostatnie pokłady magii zatrzymałam czas, chwyciłam towarzyszkę, przerzucając ją na swoje plecy i rozpoczynając poszukiwania schronienia. Na szczęście nie musiałam szukać długo. Po lewej stronie zauważyłam dosyć wąską szczelinę prowadzącą do małej groty na jej końcu. Akurat w tym samym momencie czas samowolnie zaczął płynąć, a ptaszyska dogoniły nas w kilka sekund. Zsunęłam z pleców wciąż nieruchome ciało i zaczęłam na siłę wciskać w dziurę. "No właź!" - powiedziałam w myślach. Po upchaniu Pestki przyszło czas na mnie. Jako "bonus" dostałam od jednego z kruków ostrym, twardym szponem po plecach. Pisnęłam z bólu, jednocześnie wpadając do kryjówki. "Na szczęście tu nie wejdą... Chociaż chwilę odpocznę." - westchnęłam. Odetchnęłam chwilę i utworzyłam z mroku bandaże, oplatając nimi najpierw kompankę, później siebie. Usiadłam obok niej i czekałam na to, co się wydarzy.
***

Nie wiem ile czasu upłynęło, jednak wystarczająco długo, bym poczuła zmęczenie. Trochę później Pestka nareszcie zaczęła dawać pierwsze oznaki życia! Najpierw ruszyła łapami, potem głową i powoli zaczęła się unosić.
- Gdzie ja jestem... Co się stało? - spytała jeszcze nie do końca wybudzona wadera
- W porąbanym świecie, który mamy uratować. Póki co to my ratujemy się przed nim.
- Yui... Już pamiętam. Ale... Co ty tu robisz? Przecież się rozdzieliłyśmy. - spytała zaskoczona.
- Dużo się wydarzyło od ostatniego spotkania, później Ci opowiem. Ważniejsze - Dobrze się czujesz? Po kiego tu lazłaś?
- To miejsce wydawało się inne od wszystkich. Pomyślałam, że może być jednym z ważnych miejsc i poszłam poszukać kamienia. Niestety przerośnięte ptaszyska mnie zaatakowały i - Właśnie, kamień! Musimy po niego iść!
- Gdzie niby? Poza tym nawet nie wiemy, czy on tam jest! - stwierdziłam.
- Musimy to sprawdzić! Niedaleko stąd, gdziekolwiek jesteśmy, powinny znajdować się schody prowadzące na górę, z których spadłam. Tam powinnyśmy się kierować!
- Skoro tak uważasz... Odpocznijmy najpierw, mam tego wszystkiego już dosyć. - burknęłam zmęczona i położyłam się w kącie. Momentalnie udało mi się zasnąć. Śnił mi się powrót do domu... Szkoda, że to tylko sen.

***

Najprawdopodobniej rankiem obudziłam się z burczącym brzuchem.
- Słuchaj, Pestka... - zaczęłam temat, który od dawna mnie nurtuje
- No?
- Ile my tu już siedzimy? I ile już nie jadłyśmy ani nie piłyśmy? Czy tu nas obowiązują te same prawa co w naszym wymiarze? Czuję się, jakbym siedziała tu wieki...
- Tego nie wiem. Wiem jednak jedno - Jeśli się ruszysz i pójdziemy szukać tego przebrzydłego kamienia, to szybciej się stąd wydostaniemy, więc chodź już! - warknęła niezadowolona i wyszła z naszej kryjówki. Posłusznie ruszyłam za nią. Po kilku minutach doszłyśmy do wielkich kamiennych schodów, które dosyć sprawnie pokonałyśmy. Na górze ujrzałyśmy...

< Co ujrzałyśmy na górze? ;p Mało nowej akcji, sorka!> 

Uwagi: Jak dla mnie - za dużo języka potocznego. W opowiadaniu spokojnie możesz używać nawiasów, bo wykorzystywanie do tej funkcji znaków < oraz > jest nieprawidłowe. ;)