-Nie mogłaś tak od razu? – zapytałem patrząc na nią.
-A twoje imię to?...
-Thresh. Legendarny Strażnik Łańcuchów. Tak poza tym… masz w watasze
jakiegoś szamana, wyrocznię czy coś? Potrzebuję paru ważnych informacji.
-Miałeś mnie wypuścić i zostawić w spokoju – odwróciła się i wrzasnęła.
-Kłamałem – wzruszyłem ramionami. W tym momencie chyba ostro się wkurzyła. Zaczęła się do mnie zbliżać z palcem w górze.
-Słuchaj no Thresh, czy jak ci tam – stała już kilka centymetrów ode mnie. –Teraz mnie grzecznie wypuścisz, albo…
-Albo co? – uśmiechnąłem się. – Jestem nieśmiertelnym władcą dusz. Nic mi nie zrobisz Kii – zaakcentowałem jej imię.
-Nie mów tak do mnie. Dla ciebie Pani Kiiyuko.
-Oczywiście Pani Kii – wyszczerzyłem zęby w zadziornym uśmiechu i pochyliłem się nad nią. Byłem o głowę od niej wyższy.
-Wypuść mnie – złożyła ręce na piersi.
-Proszę bardzo – schowałem więzienie. Odwróciła się ode mnie.
-Dziękuję – zaczęła odchodzić.
-Ależ proszę – rzuciłem swoją kosą (na łańcuchu) i złapałem na nią dziewczynę. – Prowadź.
<Pani Kii?>