Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 4 września 2015

Od Mizuki "Moja historia" cz. 3 (cd. Suzanna)

Tego dnia, wczesnym rankiem w ramach moje treningu biegałam po terenach w te i z powrotem. W pewnym momencie wbiegłam do lasu, a chwilę później znalazłam się obok biblioteki. Skoro już tam byłam, postanowiłam wypożyczyć jakąś książkę. Gdy tylko weszłam do biblioteki ujrzałam, że Ishi śpi na prowizorycznej kanapie. Postanowiłam jej nie budzić, po cichu wzięłam jedną książkę pt. Gwiezdny Pył. Wyszłam z biblioteki i położyłam się na trawie zaraz przy budynku. Zaczęłam czytać. Książka była krótka, jednak bardzo ciekawa. Po kilku godzinach czytania została mi ostatnia kartka książki, szybko ją przeczytałam i zorientowałam się, że jest już prawie południe. Weszłam do biblioteki, odłożyłam książkę i postanowiłam obudzić się naszą Alfę. Podeszłam do niej i delikatnie popchnęłam ją łapą. Ishi powoli podniosła zaspane oczy.
- Ishi, już prawie południe - powiedziałam po cichu
Kiedy tylko Ishi mnie zobaczyła, spadła z sofy.
- Ałć, ałć - wydukała wadera, próbując podnieść się z ziemi.
- Nic ci nie jest? - Spytałam podchodząc bliżej niej.
- Wszystko mnie boli, przez to łóżko, bo było za twarde - rzekła stając na równe łapy.
Po chwili wadera otrzepała się z kurzu i rozciągnęła się, ziewając.
Ku mojemu zdziwieniu wadera ponownie położyła się na sofie.
- Tak bardzo mi się nie chce wstawać - powiedziała, zamykając oczy. Po jakiejś pół godzinie, które spędziłam na chodzeniu wokół regałów z książkami, Ishi niechętnie wstała i wyszła na dwór. Poszłam za nią, spacerowaliśmy po terenach, aż w pewnym momencie spadłam w jakąś wielką dziurę, która wcześniej była przykryta liśćmi. Upadłam kilkanaście metrów w głąb tajemniczej jaskini.
- Mizuki? Nic ci nie jest? - spytała się przerażona
Po upadku poczułam silny ból w prawej tylnej łapie, wtedy ujrzałam, że dość obficie leci mi z niej krew. To samo tyczyło się kawałka mojego łba - z niego również ciekła czerwona krew.
- Chyba nic - Gdy tylko to powiedziałam, mocno zabolał mnie brzuch, a ja zaczęłam kaszleć krwią. - Chyba jednak jest... - rzekłam, przyznając się do bólu
- Nie ruszaj się, pobiegnę po pomoc! - powiedziała, po czym pobiegła
Chwila ta strasznie mi się dłużyła, postanowiłam sama sobie pomóc. Zaczęłam się wspinać, wbijając pazury w ubitą ziemię. Udało mi się wejść kilka metrów, lecz krew zaczęła spływać po ścianie, a moje łapy bezradnie się na niej ślizgały. Ponownie spadłam w dół, jednak tym razem jedna z kości w prawej tylnej łapie przebiła skórę tworząc jeszcze większy krwotok. Powoli czułam, że wykrwawiam się na śmierć, po chwili straciłam przytomność. Myślałam, że to koniec, że zginę w tak okropnym miejscu jednak w ostatniej chwili usłyszałam głos Ishi i jeszcze innych wilków. Było to ostatnie co pamiętam, obudziłam się jakiś czas później w jaskini, biegało koło mnie kilka wilków, jednak nie byłam w stanie stwierdzić kto to. Jedyne czego byłam pewna to bólu, który przeszywał całe moje ciało. Z jego powodu ponownie straciłam przytomność, jednak tym razem ocknęłam się dopiero po kilku dniach. Powoli otworzyłam oczy, obraz był nieco zniekształcony, lecz po chwili wrócił do normy. Ujrzałam wówczas, że znajduję się w swojej jaskini, a obok mnie stoi Ishi.
- Co się stało? - spytałam próbując się podnieść, jednak Alfa natychmiast mnie powstrzymała.


<Suzanna?>

Uwagi: Popracuj nad przecinkami. Powtórzenia wyrazów. Nałogowo używasz słowa "powiedziała". Możesz użyć zamienników, np. "odpowiedziała", "rzekła", "oznajmiła", "wyjaśniła", czy co tam jeszcze sobie wymyślisz.

Od Kirke "Nowy teren" cz. 1

Szłam sobie przez las. Słyszałam ćwierkanie ptaków, szum drzew i pasające się jelenie. Wszystko było ciche. Poczułam, że moje ciało wyrównywało się razem z lasem. Nagle usłyszałam, jak jakiś wilk zaatakował innego. Postanowiłam iść w stronę warczenia i zobaczyć co się dzieje. Ukryłam się za drzewem i postanowiłam zobaczyć całą sytuacje. Widziałam dwa wilki. Jeden był czarny z czerwonymi elementami, a drugi biały z zielonymi paskami.
- Co oni tam robią... - mówiąc to zobaczyłam jak czarno-czerwony wilk rzucił się na tego drugiego. Gdy to ujrzałam poczułam strach. Schowałam się za drzewem i potem koło mnie prysnęła krew. Natychmiast uciekłam. Znalazłam się w jakimś nieznajomym terenie. Pierwszy raz widziałam to miejsce. Pierwszy raz czułam i słyszałam nowe rzeczy. Zamiast szumu drzew słyszałam rzekę, zamiast jeleni słyszałam daniele. Nie wiedziałam co robić. Usiadłam przy rzece i popatrzyłam na swoje odbicie.
- Cześć Kirke... miło cię widzieć... - mówiłam do swojego odbicia w tafli. Nie wiem czemu, ale bardzo chciałam, bym ja sobie odpowiedziała.
- Pewnie się zastanawiasz czy to wszystko ma sens... czy by najlepszym sposobem byłoby zniknąć z tego świata... - ciągle mówiłam do siebie. Nie wiem czemu. Po prostu. Miałam wrażenie, że ja siebie słucham. W sumie co się dziwić. Słucham się samej siebie.
- Może... może faktycznie powinnam zniknąć... nikt nie potrzebuje takiej jak ja prawda? - Cały czas. Każdego dnia. Każdej nocy. Chciałam sobie sama odpowiadać na swoje pytania.
- Wiem, nie mam racji... ale czasami tak się czuje... nie znam rodziców... nie znam siebie... nie wiem, kim jestem... - powiedziałam i zaczęłam puszczać łzy. Czułam wtedy, że świat jest dla mnie okrutny. Po jakimś czasie pozbierałam się i przeskoczyłam przez rzekę. 
****
Nastała noc. Gwiazdy zaczęły rzucać na mnie blask. A po jakimś czasie księżyc wyłonił się z chmur i puścił światło w moją stronę.
- Cześć księżyc... miło cię widzieć - powiedziałam, uśmiechając się. Może mnie uznacie za wariatkę, ale uznawałam księżyc za mojego brata. Każdej nocy był. Miałam z kim gadać.
- Nawet tutaj mnie znajdziesz, co? - mówiłam idąc. Wiem dobrze, że księżyc jest wysoko i rzuca swój blask wszędzie. Ale ja, tak czy siak miałam wrażenie, że świeci, by mi pomóc. Zawsze tak uważałam. W końcu postanowiłam odpocząć, siadając pod drzewem. 
- Czemu ja... odpowie mi ktoś? - powiedziałam szeptem do siebie. Jak każdy z nas miał marzenie. Ja miałam. Odnaleźć swoje prawdziwe "ja". Dowiedzieć się kim jestem. Kim byli moi rodzice. Czy mnie porzucili. 
- Może mnie nie chcieli... - powiedziałam szeptem.
- Czemu czas tak wolno leci... - Wiem, odeszłam z tematu. Czasem wolę nic nie mówić. Ale w tym dniu musiałam. Byłam w nowym miejscu. Nowe otoczenie. Musiałam się przyzwyczaić do tego miejsca. Ze stresu po prostu mówię do siebie.
- Równowaga... dzień, noc... światło, mrok... przeciwieństwa dzięki którym świat się nie rozpadł - mówiłam cały czas do siebie szepcząc. Cały czas zmieniam temat. Wiem jestem czasami chora, ale to daje mi siłę by iść dalej. Po tym całym rozmyślaniu zasnęłam.

Uwagi: Nie "pasające się", a "pasące się"... a przynajmniej tak mi się zdaje. Może to też być część jakiejś gwary polskiej, ale akurat ja uznaję to za nieco dziwne, bo u mnie mówi się inaczej. Ostatecznie zostawię jak jest. Po trzykropku (...) stawiamy Spację. Poćwicz nad przecinkami.

Od Shayle "Podróż" cz.1 (cd. chętny)

Szłam przez las już około tydzień... A może miesiąc? Nie jestem pewna. Trwało to jednak na tyle długo, abym straciła poczucie czasu. Co jakiś czas zatrzymałam się żeby coś zjeść. Nie potrafiłam jeszcze polować, więc musiałam zadowolić się jagodami zerwanymi z krzaka. Nie znosiłam ich smaku. Według mnie były ohydne, no ale zdążyłam do tego przywyknąć. Czymś żywić się trzeba.
Idąc tak po leśnej ściółce, usłyszałam szelest w krzakach. W pierwszej chwili pomyślałam, że to zając albo wiewiórka, więc zbytnio się tym nie przejęłam. Jednak po przejściu kolejnych kilku kroków usłyszałam kroki owego zwierzęcia. Były dość głośne jak na wiewiórkę. Ze strachu zatrzymałam się i spojrzałam powoli w prawo. Zza krzaków wystawała łapa tajemniczego stworzenia. Była brązowa, masywna, co najmniej 5 razy większa od mojej i wystawały z niej dość długie pazury. Byłam teraz święcie przekonana co to jest.
- Niedźwiedź... - wyszeptałam do siebie ze strachu. Bardziej to przypominało pisk niż jakiekolwiek słowo. Zdałam sobie od razu sprawę z tego, jaki wielki błąd popełniłam, i ile on może mnie kosztować. Zza mojej zawsze opadającej na oczy grzywki zobaczyłam, że staje na tylnych łapach i patrzy w moją stronę. Zanim zdążyłam pomyśleć o tym, żeby uciekać niedźwiedź zaryczał i postawił przednie łapy na ziemi łamiąc krzaki, za którymi wcześniej się chował. Dopiero w tej chwili zaczęłam uciekać. Nie patrzyłam dokąd biegnę. Moim celem była tylko jedna rzecz. Przeżyć.
"Nie chcę skończyć tak jak..." pomyślałam w biegu i przerwałam wpół moje myśli. Skarciłam się za to, że po raz kolejny pomyślałam o rodzicach i ugryzłam się w język. Więcej dawało to przy rozmowie z innym wilkiem, ale nie miałam teraz czasu się w nic uderzyć. W sumie i tak dawno z nikim nie rozmawiałam. Gdy tak biegłam, nagle zdałam sobie sprawę z tego, że zwierzę sobie już odpuściło. Zwolniłam i popatrzyłam za siebie. Niczego nie było. Odwracając wzrok zauważyłam, że wkraczam do pięknego zielonego lasu. Przeszłam kawałek, nie myśląc właściwie o niczym i oglądając otoczenie. Pomyślałam sobie w końcu, że mogłabym tu zamieszkać. No ale najpierw trzeba się rozejrzeć. Wdrapałam się na najbliższe drzewo i zaczęłam oglądać najbliższą okolicę. Poczułam jednak jakiś dziwny zapach. To był zapach wilka. Zobaczyłam, że coś przebiegło przez krzaki. Nie wiedziałam co to jest, zauważyłam tylko cień owego zwierzęcia. Jak zaczarowana poszłam w stronę zapachu.

<Chętny? Nie wiem czy inne wilki mogą pisać ciąg dalszy pierwszego opowiadania, ale nie wiem kogo mogłabym spotkać...> 

Uwagi: Popracuj nad przecinkami. "Ohydne" pisze się przez "h". Odnoszę wrażenie, jakby Twój wilk był Terminatorem - szczeniak przebiegł duży dystans i nigdzie nie było wspomniane, że się chociaż trochę zmęczył? Zwróć na to uwagę na przyszłość.