Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 18 czerwca 2017

Od Torance "Porzucona" cz. 5

Sierpień 2019 r
Zirael pokiwała głową w zamyśleniu. Po wesołej waderze, która mnie znalazła i uwolniła prawie już nie było śladu. W tej chwili koło mnie szła starsza samica o nieobecnym spojrzeniu. Fioletowa sierść przysłaniała jej oczy, które – mogłabym przysiąc! - były w tym momencie na powrót tak zimne, że gdyby mogły zamrażać już dawno wszystko wokół byłoby pokryte szronem, śniegiem lub czymkolwiek innym.
Była całkowicie oddana swoim rozmyślaniom. Ciekawe czego dotyczyły? Miałam ochotę ją o to zapytać, ale nie zdobyłam się na odwagę. Szłyśmy przez las w milczeniu, które bałam się przerwać.
- Zirael...? - zapytałam w końcu. Nie mogłam się powstrzymać, chciałam ją zapytać o tyle rzeczy. Począwszy od tego jak dokładniej funkcjonują watahy, po błahe, takie z typu „daleko jeszcze?”.
Wilczyca potrząsnęłam łbem jakby odganiała natrętną muchę i skierowała wzrok na mnie. Chyba zapomniała o mojej obecności, do czasu, aż się nie odezwałam. Spojrzałam w czarne oczy samicy. Czaiło się w nich nieme pytanie: „Co jest, młoda?”.
Kiedy tylko uzyskałam pozwolenie na zadawanie pytań, te zaczęły się ze mnie wysypywać niczym lawina. Jak funkcjonuje wataha? Na czym to polega? Gdzie będę mieszkać? Co jeśli nie potrafię polować? Są tam wilki zbliżone do mnie wiekiem? Jakie one są? Wataha jest duża? Po co są Bety, Gammy i Delty, skoro są już Alfy? Jaka jest Alfa? Przyjmie mnie? Jest tam ktoś podobny do mnie? Co jeśli się tam nie odnajdę? Co jeśli wszyscy będą do mnie negatywnie nastawieni, bo nie jestem tak jak oni magiczna, ani przynajmniej nie jestem wilkiem?
Zirael spokojnie odpowiadała na moje pytania. Bałam się, że ich nawał zaczął ją irytować, ale nawet jeśli tak było to nie dawała tego po sobie poznać. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
Tsa... Lista rzeczy, za które byłam i jestem wdzięczna idącej obok mnie postaci ciągle się wydłużała, a znałam ją ile? Około godziny? Wow.
Las powoli się rozrzedzał, drzewo już nie rosło tuż przy innym drzewie. Przez powstałe w ten sposób przerwy dostrzegałam w oddali jakąś dziwaczną łąkę. Zaciekawiona ruszyłam biegiem, Zirael na to roześmiała się cicho i z łatwością mnie dogoniła.
Biegłam z pyskiem uniesionym najwyżej w górze jak umiałam, byle dojrzeć coś przez niskie gałęzie ostatnich drzew lasu. Chyba cudem ominęłam wszystkie pułapki, które na mnie czekały ziemi.
W tej chwili, kiedy biegłam wiedziona ciekawością, z szybkością tak dużą jak nigdy czułam, że żyję. To było niesamowite. Rozpierała mnie energia w takim stopniu, że zachciało mi się śmiać. To nie było normalne.
Ale cudowne, prawda?” roześmiał się As. Przytaknęłam. Niesamowite...
W końcu dobiegłam do ostatnich drzew. Przede mną roztaczała się łąka. Wśród zielonych kęp traw rosły fioletowe kwiatki. Widok zaparł mi dech w piersiach. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego. Fioletowa Łąka miała w sobie jakieś piękno, o wiele większe od klombów w parkach, którymi tak zachwycali się ludzie.
Wypuściłam cicho powietrze z płuc i powoli weszłam na łąkę. Nie wiedzieć czemu zaczęłam iść tak, żeby możliwie jak najmniej uszkodzić roślinność. Powoli zbliżałam się do najbliższych fioletowych kwiatków. Kiedy doszłam do nich pochyliłam pysk i zaczęłam im się przyglądać. Sprawiały być złożone z fioletowo-różowych kuleczek. Zbliżyłam do nich nos i powąchałam. Wow.
Czułam na sobie wzrok Zirael, jednak się tym nie przejmowałam. Kiedy stwierdziłam, że już się nawąchałam wstałam i odwróciłam się do wilczycy. Pysk miała rozchylony w szerokim uśmiechu, a oczy lśniły jej ciepłem i wesołością.
- Możemy iść? - zapytała. Skinęłam głową. To miejsce mnie onieśmielało. Czułam się jak w jakiejś... świątyni?
Usłyszałam w swojej głowie podekscytowany szept „Tak, tak, tak...”. Zmrużyłam oczy.
- As? Wszystko dobrze?
Co? Aa... Tak, jasne, że tak” – odpowiedział. Dziwne. Nie wiem jak on wygląda, a jestem pewna, że jego wyraz pyska jest w tej chwili zaskakująco podobny do miny Zirael.
Przechodziłyśmy przez tę łąkę wieki. Krajobraz byłby trochę nudzący, gdyby nie to niesamowite uczucie świętości, które go otaczało. Szłam ostrożnie, powoli, w pełnym skupieniu po fioletowo-zielonym „dywanie”.
~*~
Mijałyśmy powoli jaskinie. Od strony, którą zmierzałyśmy jaskinie zaczynały się wielką grotą. „Wilczym Szpitalem” jak powiadomiła mnie Zirael. Miał on działać tak jak ten ludzki, tyle że za pomocą medycyny naturalnej, a nie takiej jak u ludzi. Wszystko z pewnością jest tutaj skuteczniejsze.
Następne były o wiele mniejsze jaskinie, w których mieszkali członkowie watahy. Widziałam chodzące wokół magiczne wilki. Od różnorodnych kolorów ich sierści kręciło mi się w głowie.
Koło jednej z jaskiń stała niższa od innych wilków postać. Jasna, długa sierść była pokryta czarnymi łatami w szare pręgi. Zielone pręgi pod łobuzerko błyszczącymi oczami tego samego koloru nadawały temu wilkowi zaczepny wygląd. A może sprawiał takie wrażenie przez szeroki uśmiech na pysku? Nie mam pojęcia. Najdziwniejsze były duże skrzydła wyrastające z tułowia.
Szczeniak pochwycił mój wzrok i pomachał w moją stronę. Zdziwiona przystanęłam, zmrużyłam oczy i również odmachałam.
„Co on...? Nie lubię go.” - mruknął As cicho. Po paru sekundach, kiedy zdał sobie sprawę, że powiedział to... na głos w takim przypadku pasuje? Dodał spanikowany: „Yyy... Znaczy... Jest jakiś taki dziwny. Uważaj na niego.”
Nie miałam czasu myśleć o tym długo, bo Zirael się zatrzymała.
- Jesteśmy. - powiedziała i ruszyła ku wejściu do tej dużej jaskini. - Tutaj mieszkają nasze Alfy. Są dwie: Suzanna i Fermitate.
Pod wejściem samica trochę się zawahała, jednak weszła. Szłam tuż za nią. Powitał nas ładny zapach i drobna wadera leżąca na ziemi. Puszysta miedziano-brązowa sierść opadała wokół niej. Rude końcówki grzywki opadały na czoło samicy. Jej oczy były zamknięte, lecz uszy zadrżały na dźwięk towarzyszący naszemu przyjściu. Z postaci wilczycy biło coś takiego, że poczułam się nieswojo. Szybko odwróciłam wzrok.
- P-przepraszam panią... - powiedziałam patrząc na swoje łapy. Zerknęłam w jej stronę i zauważyłam, że ma teraz otwarte oczy, którymi patrzy na mnie wyczekująco.
- J-jestem Torance. P-podobno ma pani watahę. I-iii... Może... Może mogłabym dołączyć? - zebrałam całą swoją odwagę i wydukałam parę tych zdań, które zaważą na moim dalszym życiu.
Alfa patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Przez parę chwil, które ciągnęły się w nieskończoność, Suzanna się nie odzywała. W końcu przeniosła wzrok na stojącą za mną Zirael.
- Ty ją tutaj przyprowadziłaś? Skąd ona jest i co tutaj robi? - zapytała. W jej głosie czaiła się podejrzliwość. Opuściłam uszy i wycofałam się. Schowałam się za przednimi łapami Zirael.
- Tak. Znalazłam ją przywiązaną do drzewa w Zielonym Lesie. Jest psem, ktoś ją tam zostawił. - odpowiedziała spokojnie samica – Proszę, niech może tutaj zostać. To tylko szczeniak.
Miedziano-brązowa wilczyca spoglądała przez chwilę to na mnie, to na Zirael.
- Zdajesz sobie sprawę, że to wataha dla magicznych wilków? Tak mówi sama nazwa. Ona jest psem. - westchnęła przeciągle – No, ale niech ci będzie. Zostanie, ale dopóki nie znajdzie opiekuna jesteś za nią odpowiedzialna.
Zirael skinęła głową na znak głowy i się pożegnała. Ruszyła ku wyjściu z jaskini.
- D-dziękuję. Do widzenia. - powiedziałam cicho i wybiegłam z groty. Czułam jak wypełnia mnie radość, podekscytowanie i żal po całkowitej stracie dawnego życia.
Ale super! Tor, już niedługo!” zawołał As w mojej głowie. Nie rozumiałam o czym mówi, ale uśmiechnęłam się szeroko. 

Uwagi: Brak.