Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 24 czerwca 2017

Od Leah ''Przygoda mojego życia''

Luty 2020 r.
Otworzyłam oczy. Czułam się o wiele lepiej niż wczoraj. O ile nie spałam kilka dni…
Wstałam i od razu poczułam dziwną różnicę. Choroba bardzo mnie osłabiła, ale że aż tak? Trzęsąc się jak osika wyszłam z jaskini w której zasnęłam jakiś czas temu. Biegłam przez las, rozglądając się. Choroba złapała mnie podczas drogi na południe. No jasne, dawno nic mi nie było. Zagapiłam się. I to był mój błąd. Wpadłam na niedźwiedzia, który od razu zaczął mnie gonić. Dysząc biegłam dalej na południe. O dziwo pogoń mnie wręcz uradowała: coś się wydarzyło! Pędziłam dalej, aż wypadłam na polanę. I to jaką! Była pełna fioletowych wrzosów. Mnóstwo przygód w ciągu jednego dnia. Przystanęłam, ale nagle przypomniałam sobie o zwierzęciu. Z miejsca ruszyłam dalej. Z pół kilometra przebiegłam gdy nagle zaskoczyło mnie jedno: kakofonia niezwykłych zapachów. Na lodowym pustkowiu jedyny ciekawy zapach to mrożonki z renów w tajdze i tundrze drzewa iglaste, trochę zwierząt i wilki. A tutaj… Nie sposób zliczyć. Nie zauważyłam nawet gdy podłoże stało się kamienistą równiną, z lichą trawą co dwa kroki, a dookoła pojawiły się jaskinie. Odwróciłam wzrok by obejrzeć niesamowite sklepienie jednej z nich. Spojrzałam przed siebie i… na coś wpadłam. To coś ważyło może dwa raz tyle co ja, ale i tak to wywróciłam. Rozległ się cichy jęk i uderzyłam o ziemię. To nie coś, tylko KTOŚ. Zakręciło mi się w głowie, ale udało mi się wstać.
- Przepraszam… - powiedziałam próbując wyostrzyć obraz, jednak moje oczy miały nieco inny plan.
- Nic nie szkodzi – prychnął KTOŚ. Nareszcie udało mi się na dobre otworzyć oczy. Przede mną stał basior, a z jaskiń wychodziło coraz więcej wilków. No to się nieźle wpakowałam. To teren jakiejś watahy.
- Kim jesteś? – spytała różowa wadera. Różowa? Na północy to dość rzadko spotykany kolor…
- I co tu właściwie robisz? – spytała stanowczo, acz łagodnie miedzianobrązowa wadera.
- Ja… Jestem Leah. I… uciekałam przed niedźwiedziem i jakoś tu trafiłam… - Trochę się jąkałam, byłam nieco oszołomiona upadkiem.
- Niedźwiedziem? Tu nie ma niedźwiedzi – powiedział poszkodowany przeze mnie basior.
- No to długo uciekałam. - zaczęłam się trochę trząść, bynajmniej nie z zimna. – Gdzie właściwie jestem?
- Jesteś na terenie Watahy Magicznych Wilków. Ominęłaś patrol i jesteś w samym centrum. – pierwszy raz odezwał się szary basior z czerwoną grzywką.
- Ja… ja to… Ja przez przypadek… - teraz jąkałam się już z lekką obawą że mogą mi coś zrobić. Ale zaraz… Stop, stop, stop! Ja nie boje się takich rzeczy! Jeszcze jedno spojrzenie na wilki utwierdziło mnie że jednak trochę się boję. To przez tą chorobę. Jestem ułamkiem samej siebie. Cały trening zarówno umysłowy jak i fizyczny legł w gruzach. Więc muszę zacząć wszystko od nowa… Ale nie zrobię tego włócząc się jak przybłęda po lasach. Potrzebuję watahy… A przede mną stoi wataha. To jest wataha z przepowiedni. Czuję to, a taka okazja może się nie powtórzyć…
Cisza się przedłużała. Czas wziąć sprawy we własne łapy.
- Czy mogę dołączyć? Nie, zaraz… Gdzie jest Alfa?
- Alfa stoi tu – odezwała się brązowa wadera
- Miło poznać. Jestem…
- Leah. Już mówiłaś
***
Zostałam przyjęta. Wilk którego wywróciłam (okazało się że ma na imię Shiryu) oprowadził mnie po terenach watahy, co zajęło cały dzień. Z bogatego zbioru stanowisk wybrałam wojownika i goniącego. Codzienne treningi dobrze zrobią mi na zdrowie, a co do goniącego: lubię polować. I tak o to rozpoczęła się przygoda mojego życia…

Uwagi: Narracja czy wypowiedzi to również zdania, więc również i je należy kończyć kropką.