Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Mizuki "Wiosenne porządki" cz.4

Po spotkaniu mojego brata wszystkie moje wspomnienia wróciły. Jako szczeniaki rzadko spędzaliśmy ze sobą czas. Jednak i tak był dla mnie bardzo ważną osobą. Pozostałe wilki z watahy nie były zadowolone z mojej obecności. Jednak miałam gdzieś ich zdanie. Tereny mojego brata były wielkie i piękne, lecz i tak nie chciałam zostać tam na zawsze. Zaczynałam tęsknić za wilkami z Watahy Magicznych Wilków. Chciałam jednak spędzić choć trochę czasu z moim bratem. Jeden z wilków zaprowadził mnie do mojej jaskini. Zapadła już noc. Ta kraina była bardzo dziwna. Mimo że znajdowała się pod ziemią było tam ciemno, a za dnia jasno. Nie było tam słońca, księżyca i gwiazd za którymi tęskniłam. Niebo nad watahą było takie puste. Moja jaskinia była duża, aż za duża. Wszystko w watasze mojego brata zdawało się być takie dziwne i przyprawiające mnie o dreszcze. Zwinęłam się w kłębek i poszłam spać. Obudziło mnie czyjeś wycie. Zerwałam się na równe łapy i pobiegłam zobaczyć co się stało. Był środek nocy, było może około godziny drugiej. Z oddali słychać było czyjeś piski, jednak gorsze było to co stało się później. Piski i wycie ustały, a ja znalazłam się koło martwego wilka. Miał on podgryzioną całą szyję. Obok stał wilk. Od samego patrzenia na niego ze strachu nie mogłam się ruszyć. Miałam ochotę uciec, krzyczeć jednak nie mogłam. Po prostu stałam i wpatrywałam się w to coś, co tylko przypominało wilka, jednak tak na prawdę było bestią. Był on czarny jak noc, jego czerwone oczy były takie... piękne? Nie wiem czemu właśnie tak pomyślałam. Z jego pyska wysunięte były dwa kły po których ściekała krew. Był on trochę ubrudzony w krwi ofiary. Na jego klatce piersiowej widniało mnóstwo zadrapań, które zrobiła najwidoczniej ofiara. Jednak jego rany bardzo szybko się goiły. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk w mojej głowie. Dźwięk ten sprawiał, że głowa zaczęła mnie boleć. Z bólu upadłam na ziemię. Dźwięk ten miał bardzo wysoką częstotliwość, której nie sposób opisać. Miało to mieć chyba na celu tortury. Nagle cisza. Podniosłam się jednak nie było ani go ani ofiary. Szybko pobiegłam do jaskini alfy. Niemal wpadłam na niego wbiegając do jaskini.
- Ares... Ares - mówiłam zdyszana
- Uspokój się - powiedział
- Jak można być spokojnym? Wiesz co właśnie się stało - Spojrzałam na niego
- Tak, wiem - powiedział, wpatrując się w ziemię.
- Czemu nie pomogliście temu wilkowi?
Ares nie odpowiedział, wpatrywał się tylko dalej w ziemię.
- Słysz ty mnie? - podniosłam głos
- Nie powinnaś się w to mieszać - wydukał
- Co to ma niby znaczyć? I czym była ta istota która zabiła tego wilka i prawie mnie?
- Tak jest skonstruowany nasz świat, nie możemy tego zmienić. A istotę, którą spotkałaś nazywamy czarnymi demonami.
- Ale dlaczego się nie bronicie?
- Chodź za mną - powiedział
Ares prowadził mnie przez swoją jaskinie aż doszedł do jej końca, podniósł przednią łapę i położył na jednym kawałku ściany. Przed naszymi oczami otworzyło się przejście. Pierwszy raz widziałam żeby wilki używały ukrytych przejść. Bardziej podobne było to do... ludzi. Weszliśmy do tajemniczej komnaty, schodziliśmy coraz niżej i niżej aż doszliśmy do sali wymalowanej pewnymi malowidłami.
- Widzisz jest pewna bardzo stara Legenda. Dawno temu na tych terenach mieszkały bardzo dobre istoty, pilnowały one porządku. Cała ta kraina była po prostu piękna, mieszkały na niej różne magiczne stworzenia których teraz już nie ma. Całe to miejsce było uznawane za raj dla wszystkich żywych istot. Jednak w wyniku wielu wojen na powierzchni, powiększania miast i zatruć powietrza i wody cała kraina stawała się coraz bardziej mroczna jednak nadal była. Aż do czasu kiedy ludzie odnaleźli to miejsce. Palili wszystko co spotkali na swej drodze pozostawiając po sobie tylko spaloną ziemię i popiół. A istoty, które spotykali zabijali lub brali w niewolę. Istoty, które przetrwały postanowiły poszukać pomocy. Wezwały one demony. Zawarli z nimi pakt, że za cenę ich krwi pomogą im pozbyć się ludzi. Tak też się stało. Z terenów podziemnej krainy zniknęli ludzie, większość wejść została zawalona by nie doprowadzić do kolnego napadu. Tereny ponownie stały się piękne i magiczne, jednak wiele istot magicznych wyginęło. Pojawił się jeszcze nowy problem: istoty pomimo obietnic, że znikną po pozbyciu się najeźdźców nie zrobiły tego. Osiedlili się one w najmroczniejszej części podziemi i żyją tam do dziś. Wychodzą raz na jakiś czas by zdobyć "pożywienie". Jednak ostatnio ataki się nasiliły, dzieją się coraz częściej i na większą skalę. Ostatnio nasza wataha przeżyła największą stratę zaginął bowiem mój... mój synek, jednak co gorsza oni go zabrali ze sobą - wypowiadając ostatnie zdanie po pysku Aresa spłynęły łzy.
W mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań niż wcześniej, na przykład jak znalazł się tu mój brat? Czy jego syn żyje? A co z jego matką? Pomimo tak dużej ilości postanowiłam go już nie męczyć zbędnymi pytaniami. Podeszłam do niego i wypowiedziałam tylko jedno zdanie:
- Na pewne uda mi się go uratować - Powiedziałam dotykając jego nosa swoim
Na te słowa oczy mojego brata zaraz się powiększyły.
- A więc to jednak jesteś ty... - powiedział spoglądając na mnie


CDN

Uwagi: Znajdź różnicę:
Nieprawidłowo (a tak właśnie piszesz):
-Tak, wiem- powiedział
Prawidłowo (tak powinnaś pisać):
- Tak, wiem - powiedział

Od Epony "Kochane króliczki"

Byłam w Zielonym Lesie. Przyszłam upolować coś łatwego i coś do znęcania się. Zauważyłam królika. Zaczęłam się powoli skradać. Byłam coraz bliżej, coraz bliżej... I skoczyłam. Złapałam go, ale niestety od razu go zabiłam. W pobliżu zauważyłam kolejnego. Tym razem wzleciałam w powietrze wypatrzyłam go i runęłam w dół jak strzała. Nie zdążył się zorientować, a już trzymałam go między łapami. Może to brzmi okrutnie, ale powoli po kawałku zaczęłam mu wyrywać futro. Później powoli go dusiłam czując jak przestaje oddychać. W końcu, gdy już umarł zaczęłam go jeść. Tego pierwszego też powoli jadłam, powoli rozrywając mięśnie. Pomyślałam, że już czas wracać do watahy, ponieważ zaraz zajdzie słońce. Leciałam powoli delektując się świeżym powietrzem. Gdy doleciałam spotkałam Onurixa, dziwnie się na mnie patrzył. W końcu byłam cała we krwi, więc zapytał czemu jestem cała czerwona. Popatrzyłam po łapach. Zapomniałam się wylizać. Odpowiedziałam, że przed chwilą brutalnie zabijałam króliki. Trochę się zdziwił, lecz zrozumiał. Zobaczyłam, że jest już ciemno, więc spytałam się czemu wychodzi z jaskini po zmierzchu. Odpowiedział, że chodzi szukać wilków we krwi. Po czym ryknął śmiechem. Zaczęliśmy się zwijać że śmiechu. Na rozmowie i śmianiu minęło nam dużo czasu, zobaczyliśmy, że księżyc jest już po środku nieba. Onurix odprowadził mnie do jaskini i sam wrócił do swojej. Przed swoją jaskinią ujrzałam króliczka, więc czym prędzej zagoniłam go do jaskini i zaczęłam się nim brutalnie bawić.

Uwagi: Zielony Las to nazwa miejsca, więc należy zapisywać ją wielkimi literami. Unikaj powtórzeń wyrazów...

Od Epony "Nocny koszmar" cz. 1 (cd. chętny)

Obudziłam się w środku nocy. To było normą, ale teraz coś było nie tak. Wywlokłam się niechętnie z nory i zaczęłam węszyć. Poczułam odrażający odór czegoś lub kogoś. Nie wiedziałam o co chodzi. Po chwili zorientowałam się co to. Szybko pogalopowałam w stronę północnej części watahy. Zobaczyłam tam człowieka znienawidzonego do szpiku kości. Był to kłusownik. A skąd to wiedziałam? Miał przy boku strzelbę i czaił się w krzakach czekając na coś. Wzniosłam się po cichu w powietrze, aby zobaczyć o co chodzi. Celował do wilka. Wilk ten był chyba z naszej watahy, ale nie miałam pewności. Zawyłam więc, żeby zwiewał. Nie wiedział o co chodzi. Zorientował się w końcu, że w pobliżu jest człowiek. Jednak nie zdążył szybko czmychnąć i oberwał odłamkiem kuli. Szybko podleciałam do niego i spytałam się czy wszystko ok, nie czekając na odpowiedź. Kłusownik stał tam dalej. Zagoniłam na niego sarnę, a ten zabiwszy ją stał nad nią. Po paru sekundach poczułam jak przeszywający ból paraliżuje mi łapę. Wilk pomógł mi dojść do szpitala. Zemdlałam od razu jak doszliśmy. Obudziłam się na miękkim posłaniu. Łapę miałam w coś zawiniętą. Był to chyba bandaż. Nad sobą ujrzałam krzątającą się wilczycę. A po drugiej stronie łóżka ujrzałam wilka, który mnie tu doprowadził, jednocześnie ratując życie. Obejrzałam go od góry do dołu i pomyślałam, że raczej nie miał problemu z doprowadzeniem mnie tutaj. W końcu zdobyłam się na lekki uśmiech i spytałam się komu zawdzięczam uratowanie mojego marnego życia...

<chętny?>

Uwagi: "Odór" pisze się przez "ó". Może spróbujesz pisać nieco dłuższe op.? To wcale nie jest aż takie trudne i wiem, że potrafisz to zrobić. Dłuższe teksty są bardziej wartościowe. :)