Po spotkaniu mojego brata wszystkie moje wspomnienia wróciły. Jako
szczeniaki rzadko spędzaliśmy ze sobą czas. Jednak i tak był dla mnie
bardzo ważną osobą. Pozostałe wilki z watahy nie były zadowolone z mojej
obecności. Jednak miałam gdzieś ich zdanie. Tereny mojego brata były
wielkie i piękne, lecz i tak nie chciałam zostać tam na zawsze.
Zaczynałam tęsknić za wilkami z Watahy Magicznych Wilków. Chciałam
jednak spędzić choć trochę czasu z moim bratem. Jeden z wilków
zaprowadził mnie do mojej jaskini. Zapadła już noc. Ta kraina była
bardzo dziwna. Mimo że znajdowała się pod ziemią było tam ciemno, a za
dnia jasno. Nie było tam słońca, księżyca i gwiazd za którymi
tęskniłam. Niebo nad watahą było takie puste. Moja jaskinia była duża,
aż za duża. Wszystko w watasze mojego brata zdawało się być takie dziwne
i przyprawiające mnie o dreszcze. Zwinęłam się w kłębek i poszłam spać.
Obudziło mnie czyjeś wycie. Zerwałam się na równe łapy i pobiegłam
zobaczyć co się stało. Był środek nocy, było może około godziny drugiej.
Z oddali słychać było czyjeś piski, jednak gorsze było to co stało się
później. Piski i wycie ustały, a ja znalazłam się koło martwego wilka.
Miał on podgryzioną całą szyję. Obok stał wilk. Od samego patrzenia na
niego ze strachu nie mogłam się ruszyć. Miałam ochotę uciec, krzyczeć
jednak nie mogłam. Po prostu stałam i wpatrywałam się w to coś, co tylko
przypominało wilka, jednak tak na prawdę było bestią. Był on czarny jak
noc, jego czerwone oczy były takie... piękne? Nie wiem czemu właśnie tak
pomyślałam. Z jego pyska wysunięte były dwa kły po których ściekała
krew. Był on trochę ubrudzony w krwi ofiary. Na jego klatce piersiowej
widniało mnóstwo zadrapań, które zrobiła najwidoczniej ofiara. Jednak
jego rany bardzo szybko się goiły. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk w
mojej głowie. Dźwięk ten sprawiał, że głowa zaczęła mnie boleć. Z bólu
upadłam na ziemię. Dźwięk ten miał bardzo wysoką częstotliwość, której
nie sposób opisać. Miało to mieć chyba na celu tortury. Nagle cisza.
Podniosłam się jednak nie było ani go ani ofiary. Szybko pobiegłam do
jaskini alfy. Niemal wpadłam na niego wbiegając do jaskini.
- Ares... Ares - mówiłam zdyszana
- Uspokój się - powiedział
- Jak można być spokojnym? Wiesz co właśnie się stało - Spojrzałam na niego
- Tak, wiem - powiedział, wpatrując się w ziemię.
- Czemu nie pomogliście temu wilkowi?
Ares nie odpowiedział, wpatrywał się tylko dalej w ziemię.
- Słysz ty mnie? - podniosłam głos
- Nie powinnaś się w to mieszać - wydukał
- Co to ma niby znaczyć? I czym była ta istota która zabiła tego wilka i prawie mnie?
- Tak jest skonstruowany nasz świat, nie możemy tego zmienić. A istotę, którą spotkałaś nazywamy czarnymi demonami.
- Ale dlaczego się nie bronicie?
- Chodź za mną - powiedział
Ares prowadził mnie przez swoją jaskinie aż doszedł do jej końca, podniósł przednią łapę i położył na jednym kawałku ściany. Przed naszymi oczami otworzyło się przejście. Pierwszy
raz widziałam żeby wilki używały ukrytych przejść. Bardziej podobne było
to do... ludzi. Weszliśmy do tajemniczej komnaty, schodziliśmy coraz
niżej i niżej aż doszliśmy do sali wymalowanej pewnymi malowidłami.
- Widzisz jest pewna bardzo stara Legenda. Dawno temu na tych terenach
mieszkały bardzo dobre istoty, pilnowały one porządku. Cała ta kraina
była po prostu piękna, mieszkały na niej różne magiczne stworzenia
których teraz już nie ma. Całe to miejsce było uznawane za raj dla
wszystkich żywych istot. Jednak w wyniku wielu wojen na powierzchni,
powiększania miast i zatruć powietrza i wody cała kraina stawała się
coraz bardziej mroczna jednak nadal była. Aż do czasu kiedy ludzie
odnaleźli to miejsce. Palili wszystko co spotkali na swej drodze
pozostawiając po sobie tylko spaloną ziemię i popiół. A istoty, które
spotykali zabijali lub brali w niewolę. Istoty, które przetrwały
postanowiły poszukać pomocy. Wezwały one demony. Zawarli z nimi pakt, że
za cenę ich krwi pomogą im pozbyć się ludzi. Tak też się stało. Z
terenów podziemnej krainy zniknęli ludzie, większość wejść została
zawalona by nie doprowadzić do kolnego napadu. Tereny ponownie stały się
piękne i magiczne, jednak wiele istot magicznych wyginęło. Pojawił się
jeszcze nowy problem: istoty pomimo obietnic, że znikną po pozbyciu się
najeźdźców nie zrobiły tego. Osiedlili się one w najmroczniejszej części
podziemi i żyją tam do dziś. Wychodzą raz na jakiś czas by zdobyć
"pożywienie". Jednak ostatnio ataki się nasiliły, dzieją się coraz
częściej i na większą skalę. Ostatnio nasza wataha przeżyła największą
stratę zaginął bowiem mój... mój synek, jednak co gorsza oni go zabrali
ze sobą - wypowiadając ostatnie zdanie po pysku Aresa spłynęły łzy.
W mojej głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań niż wcześniej, na przykład jak
znalazł się tu mój brat? Czy jego syn żyje? A co z jego matką? Pomimo
tak dużej ilości postanowiłam go już nie męczyć zbędnymi pytaniami.
Podeszłam do niego i wypowiedziałam tylko jedno zdanie:
- Na pewne uda mi się go uratować - Powiedziałam dotykając jego nosa swoim
Na te słowa oczy mojego brata zaraz się powiększyły.
- A więc to jednak jesteś ty... - powiedział spoglądając na mnie
CDN
Uwagi: Znajdź różnicę:
Nieprawidłowo (a tak właśnie piszesz):
-Tak, wiem- powiedział
Prawidłowo (tak powinnaś pisać):
- Tak, wiem - powiedział
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
poniedziałek, 15 lutego 2016
Od Epony "Kochane króliczki"
Byłam w Zielonym Lesie. Przyszłam upolować coś łatwego i coś do znęcania
się. Zauważyłam królika. Zaczęłam się powoli skradać. Byłam coraz
bliżej, coraz bliżej... I skoczyłam. Złapałam go, ale niestety od razu
go zabiłam. W pobliżu zauważyłam kolejnego. Tym razem wzleciałam w
powietrze wypatrzyłam go i runęłam w dół jak strzała. Nie zdążył się
zorientować, a już trzymałam go między łapami. Może to brzmi okrutnie,
ale powoli po kawałku zaczęłam mu wyrywać futro. Później powoli go
dusiłam czując jak przestaje oddychać. W końcu, gdy już umarł zaczęłam
go jeść. Tego pierwszego też powoli jadłam, powoli rozrywając mięśnie.
Pomyślałam, że już czas wracać do watahy, ponieważ zaraz zajdzie
słońce. Leciałam powoli delektując się świeżym powietrzem. Gdy
doleciałam spotkałam Onurixa, dziwnie się na mnie patrzył. W końcu byłam
cała we krwi, więc zapytał czemu jestem cała czerwona. Popatrzyłam po
łapach. Zapomniałam się wylizać. Odpowiedziałam, że przed chwilą
brutalnie zabijałam króliki. Trochę się zdziwił, lecz zrozumiał.
Zobaczyłam, że jest już ciemno, więc spytałam się czemu wychodzi z
jaskini po zmierzchu. Odpowiedział, że chodzi szukać wilków we krwi. Po czym ryknął śmiechem. Zaczęliśmy się zwijać że śmiechu. Na rozmowie i
śmianiu minęło nam dużo czasu, zobaczyliśmy, że księżyc jest już po
środku nieba. Onurix odprowadził mnie do jaskini i sam wrócił do swojej. Przed swoją jaskinią ujrzałam króliczka, więc czym prędzej
zagoniłam go do jaskini i zaczęłam się nim brutalnie bawić.
Uwagi: Zielony Las to nazwa miejsca, więc należy zapisywać ją wielkimi literami. Unikaj powtórzeń wyrazów...
Uwagi: Zielony Las to nazwa miejsca, więc należy zapisywać ją wielkimi literami. Unikaj powtórzeń wyrazów...
Od Epony "Nocny koszmar" cz. 1 (cd. chętny)
Obudziłam się w środku nocy. To było normą, ale teraz coś było nie tak.
Wywlokłam się niechętnie z nory i zaczęłam węszyć. Poczułam odrażający
odór czegoś lub kogoś. Nie wiedziałam o co chodzi. Po chwili
zorientowałam się co to. Szybko pogalopowałam w stronę północnej części
watahy. Zobaczyłam tam człowieka znienawidzonego do szpiku kości. Był to
kłusownik. A skąd to wiedziałam? Miał przy boku strzelbę i czaił się w
krzakach czekając na coś. Wzniosłam się po cichu w powietrze, aby
zobaczyć o co chodzi. Celował do wilka. Wilk ten był chyba z naszej
watahy, ale nie miałam pewności. Zawyłam więc, żeby zwiewał. Nie wiedział o
co chodzi. Zorientował się w końcu, że w pobliżu jest człowiek. Jednak
nie zdążył szybko czmychnąć i oberwał odłamkiem kuli. Szybko podleciałam
do niego i spytałam się czy wszystko ok, nie czekając na odpowiedź.
Kłusownik stał tam dalej. Zagoniłam na niego sarnę, a ten zabiwszy ją
stał nad nią. Po paru sekundach poczułam jak przeszywający ból
paraliżuje mi łapę. Wilk pomógł mi dojść do szpitala. Zemdlałam od razu
jak doszliśmy. Obudziłam się na miękkim posłaniu. Łapę miałam w coś
zawiniętą. Był to chyba bandaż. Nad sobą ujrzałam krzątającą się
wilczycę. A po drugiej stronie łóżka ujrzałam wilka, który mnie tu
doprowadził, jednocześnie ratując życie. Obejrzałam go od góry do dołu i
pomyślałam, że raczej nie miał problemu z doprowadzeniem mnie tutaj. W
końcu zdobyłam się na lekki uśmiech i spytałam się komu zawdzięczam
uratowanie mojego marnego życia...
<chętny?>
Uwagi: "Odór" pisze się przez "ó". Może spróbujesz pisać nieco dłuższe op.? To wcale nie jest aż takie trudne i wiem, że potrafisz to zrobić. Dłuższe teksty są bardziej wartościowe. :)
<chętny?>
Uwagi: "Odór" pisze się przez "ó". Może spróbujesz pisać nieco dłuższe op.? To wcale nie jest aż takie trudne i wiem, że potrafisz to zrobić. Dłuższe teksty są bardziej wartościowe. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)