Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 23 lutego 2019

Od Lind "Obowiązki strażnika terenów" cz. 4

Lipiec 2022
Od dwóch dni bez przerwy leje deszcz. Oczywiście, jeśli to można nazwać "deszczem". Zwykła woda nie zostawia świecącego nalotu i zdecydowanie nie sprawia, że rośliny momentalnie stają się dwa razy większe. Nie mniej jednak, przez to zjawisko nadal jestem uwięziona w jaskini i w dalszym ciągu umieram z nudów. Leżałem na posłaniu, opierając głowę na łapach. Powieki miałam ciężkie, jak rzadko kiedy. 
- Ting... - zaczęłam, powstrzymując ziewnięcie. 
Z początku Odmieniec nie zwrócił na mnie uwagi. Zajmował się polerowaniem Błękitnego Oka. Od wczoraj zdążył już wyczyścić prawie wszystkie medaliony, które znalazł w mojej torbie.
- Ting! - powtórzyłam nieco głośniej jego imię. 
- Co znowu, Pierzasta? - Strażnik Wichury podniósł na mnie wzrok. 
- Pomyśl o jakimś zwierzęciu.
- Po co? - zdziwił się. 
- Spróbuję zgadnąć, o czym pomyślałeś. 
- Jaki ma to mieć cel? Podejrzewasz u siebie zdolność czytania w myślach? - Odmieniec chuchnął znów na wisiorek i wytarł go rękawem. 
- Nudzę się. Znasz taką grę, jak "Dwandzieścia pytań"?
- Chyba raczej "dwadzieścia" - poprawił mnie.
- Mniejsza o wymowę. Więc znasz zasady? 
- Nie... - Ting wstał z miejsca i podszedł bliżej mnie. - Streść je jakoś - odrzucił Błękitne Oko gdzieś na bok.
Podniosłam głowę. Ciekawe, udało mi się go zainteresować. 
- Tak więc... - zaczęłam, siadając na posłaniu. Powoli odechciewało mi się spać. - Jedno z nas musi pomyśleć o jakimś zwierzęciu, roślinie albo rzeczy. Drugie próbuje zgadnąć co to, zadając dwandzieścia pytań...
- "Dwadzieścia", powtórz - przerwał mi mój towarzysz.
- Dwa-dzie-ścia - powtórzyłam, żeby się odczepił. - Pytania mają być skonstruowane tak, by dało się odpowiedzieć na nie "tak" lub "nie" - dokończyłam. 
- Hmm... Podoba mi się taka koncepcja... - pokiwał głową Ting. - Tylko... Czy ty wiesz, ile to dwadzieścia? - wyszczerzył złośliwie zęby. 
- Nie muszę, ty będziesz liczyć - z uśmiechem uniosłam pyszczek.
- Niech ci będzie, Pierzasta. Najpierw ja mam o czymś pomyśleć, tak? 
- Yhym - przytaknęłam. - Dobra... Już mam - oznajmił Strażnik Wichury. - Zwierzę. 
- Czy to coś porusza się na czterech łapach? 
- Tak. Pierwsze pytanie.
- Czy to coś... poluje?
- Nie... ale nie mam pewności - podrapał się po głowie. 
- Nic nie szkodzi, w takich sytuacjach mów "raczej nie" - wyjaśniłam.
- Drugie pytanie. 
- Czy to coś potrafi czarować? - kontynuowałam. 
- Tak. Trzecie pytanie.
- Czy to coś jest zwierzęciem stadnym?
- Nie. Piąte pytanie - z zachowania mojego towarzysza wyczytałam, iż jemu też przypadł do gustu taki sposób na zabicie czasu. Utwierdzałam się w przekonaniu, że ja jestem jedyną osobą, która kiedykolwiek grała z nim w jakiekolwiek gry. 
***

Wygrałam pierwszą rundę. Wykorzystałam wszystkie pytania, ale odgadłam, że Ting myślał o Xeralu. Posiadałam o nich "jako-taką", podstawową wiedzę, jednak tyle wystarczyło, żeby zdobyć punkt. Byłam z siebie bardzo zadowolona. W drugiej rundzie to Odmieniec musiał się domyślić, co wybrałam. Padło na roślinę, a konkretnie niebieski agrest. Mój towarzysz także wykorzystał wszystkie pytania i podał prawidłową odpowiedź. To mnie tylko zmotywowało do zaproponowania rewanżu. Postanowiłam, że będziemy grać, aż będzie można jednoznacznie stwierdzić, kto wygrał. 
Znowu ja zadawałam pytania. Tym razem Strażnik Wichury wybrał znacznie trudniejsze zwierzę. Czas mijał, a ja pomimo zdobywania coraz większych zasobów informacji, nadal nie wiedziałam, co Ting może mieć na myśli. Koniec końców, musiałam strzelać i niestety przegrałam. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że dobrze się z tym czułam. Co, jak co, ale odkąd pamiętam, ze zgadywaniem nigdy nie miałam problemu.
Postanowiłam, że nie będę już dawać przeciwnikowi forów. Wybrałam najbardziej obszerną grupę - rzeczy. Pomyślałam o szmaragdzie i czekałam, aż Odmieniec skończy zadawać pytania i poniesie porażkę. Podczas pierwszych odpowiedzi byłam bardzo pewna swego, jednak z czasem zaczęłam się obawiać, że mój współlokator jest na dobrej drodze. Minęło kilka minut, a jeszcze nie skończyły mu się pytania. Odniosłam wrażenie, że ja nie miałam do dyspozycji aż tyle. Wkrótce Ting podał właściwą odpowiedź. Zacisnęłam zęby. 
- Dobrze - burknęłam. 
- Czemu tak nagle spoważniałaś, Pierzasta? - spytał mój towarzysz, widocznie rozweselony faktem, że prowadzi. - Dalej, teraz ty. Wybieram zwierzęta. 
- Na pewno zadałeś tylko dwandzieścia pytań? - mruknęłam, patrząc na Odmieńca niezbyt przychylnie. 
- Liczyłem przecież. Dwadzieścia - wzruszył ramionami.
- Niemożliwe - rzuciłam. - Ja na pewno zadałam ci ich znacznie mniej.
- Wstydziłabyś się, Pierzasta. Oskarżasz mnie o oszukiwanie na podstawie swoich "odczuć".
- Nie mydl mi już oczu - obruszyłam się. - Graj sobie sam ze sobą, skoro nie potrafisz grać uczciwie! - położyłam się z powrotem na posłanie. 
Zachowanie Tinga wyjątkowo mnie zdenerwowało. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. Oby wkrótce przestało padać, żebym mogła wyrwać się z tej jaskini i iść na wartę.
Wkrótce moja świadomość zaczęła odpływać. 
Wbiłam pazury w skalną ścianę. Pode mną jest przepaść, której dna nie widać. Nie mam czego się złapać, odnoszę wrażenie, że tracę równowagę. Moje złamane skrzydło wisi bezwładnie. Parę metrów wyżej widać jakiś ciemny kształt, przypominający zwierzę. Nie widzę go dokładnie, ponieważ dookoła panuje mrok, ale na pewno dostrzegam jego świecące, czerwone oczy i rzędy błyszczących zębów. Cień zeskakuje niżej, bliżej mnie. Chciałabym uciec, ale nie mam dokąd. Serce wali mi jak młotem, paraliżuje mnie strach. 
Podskoczyłam na posłaniu, słysząc bojowy ryk Tinga. W ciągu sekundy stanęłam na równe łapy i zaczęłam szukać wzrokiem mojego towarzysza. Nagle przed moimi oczami przemyka jakieś czarne stworzenie. Znany mi Odmieniec nie jest daleko za nim. Schwycił go w locie za kark i przycisnął do ściany. Dziwne zwierzę rzuca się i kłapie białymi zębami. Próbuje kąsać mojego towarzysza.
W jaskini panował półmrok, rozbijany jedynie przez blask odsłoniętej Wichury Płomieni. Zamrugałam. To coś, co złapał Ting, do złudzenia przypominało kształt, który widziałam w swoim koszmarze. 
- Co się dzieje? - spytałam zmieszana.
Nikt mi nie odpowiedział. Mój towarzysz całych sił próbował przetrzymać nieproszonego gościa, jednak ten wkrótce wyrwał się z uścisku jego szponów. Odzyskawszy swobodę, czarny stwór spojrzał na mnie kilkoma parami czerwonych oczu, po czym czmychnął na zewnątrz. Przeskakując kałuże przed wejściem, wypadłam z jaskini i pognałam za nim. Pościg nie trwał długo. Czarne zwierzę zniknęło w ciemności nocy. Zatrzymałam się i zdałam sobie sprawę, że przestało padać. To znaczy, że o wschodzie słońca udam się na patrol. Wróciłam do jaskini, żeby czym prędzej schować się przed silnym wiatrem. 
- Co to było, Ting? - spytałam Odmieńca. 
- Nie wiem... - mruknął w odpowiedzi. Dostrzegłam, że ma rozdarty rękaw płaszcza. 
- Jesteś ranny? - spytałam zaniepokojona i podeszłam do mojego towarzysza. Chciałam podciągnąć poszarpany materiał, ale Strażnik Wichury odsunął się ode mnie. 
- To tylko draśnięcie. On mocniej oberwał. 
Spojrzałam na wyjście, jakbym spodziewała się zobaczyć tam stworzenie, które jeszcze przed chwilą ganiało po jaskini.
- Co się tutaj działo, jak spałam? - spytałam. 
- Cień wkradł się do jaskini tak cicho, że nawet ja go nie usłyszałem. Zobaczyłem, że siedzi nad tobą, więc zaatakowałem. Odparował i spróbował uciec. Resztę widziałaś sama, Pierzasta - streścił. 
Przełknęłam ślinę.
- Widziałam go w swoim śnie. W koszmarze, gwoli ścisłości... 
- Dziwne... - Ting zmrużył oczy. 
Zapadła między nami cisza. Usiadłam na ziemi, wpatrzona w świat zewnętrzny. Odmieniec usiadł obok mnie. Przez chwilę chciałam zacząć na nowo rozmowę, ale szybko mi to przeszło. 

<c.d.n.>

Uwagi: brak