Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 8 marca 2019

Od Edel "Spotkań nadszedł czas" cz. 5 (c.d. Asgrim)

Kwiecień 2022
Gdy zauważyłam, że koniec opowieści zbliża wielkimi krokami, poczułam, jak wypełnia mnie strach. Irracjonalny lęk przed przyznaniem się do słabości. Wiedziałam, że ta dwójka nigdy nie zrobiłaby mi nic złego, między innymi ze względu na to, co nas łączyło kiedyś, jednak... Nie przyznałam się do tego jeszcze przed nikim, ale w końcu miałabym to powiedzieć? Nikogo nie obchodziło, że mogę umrzeć. Każdego dnia kilka wilków wydawało ostatnie tchnienie, udawało się do Eydis - jak kazali nam wierzyć. Ja nie wierzyłam. Pomimo tego, że zostałam wychowana w tej wierze, codziennie się modliłam i przekazywałam innym moją wiedzę, wątpiłam w istnienie naszej bogini. Albo raczej wątpiłam w to, że to, co robi Zakon ku jej czci jest w porządku. Jeśli Eydis się to podobało, to wolałam nie siedzieć w tym wszystkim. Odejść. Jednak nigdy się na to zdecydowałam, a teraz...
Nagła myśl uderzyła mnie tak mocno, że aż fizycznie się zachwiałam. Wzbudziło to zainteresowanie Tori i Asa, którzy momentalnie zerwali się z miejsca gotowi, by mnie powstrzymać. Nie potrzebowałam ich pomocy, a przynajmniej nie w tym.
- Kiedy wracacie?
- Już masz nas dość? E, dopiero się spotkaliśmy... - odezwał się As. 
Posłałam mu zirytowane spojrzenie, próbując zakomunikować, że nie mam ochoty na żarty. Wilk musiał zrozumieć, bo głupawy uśmiech na jego pysku zamarł, a oczy spoważniały. Musiałam przyznać, że wyglądał tak o wiele lepiej.
- Myślę, że następnej nocy. Niedługo będzie świtać i tereny zapełnią się kapłanami. Noc jest najbezpieczniejszą opcją oraz najbardziej dogodną. Będziemy mogli odpocząć - wyjaśnił basior.
Skinęłam powoli łbem i zadałam to jedno pytanie. Zrobiłam to najszybciej jak umiałam, próbując nie myśleć, że to dopiero początek mojego upokorzenia.
- Możecie mnie zabrać ze sobą?
Dwie pary brwi uniosły się w zdziwieniu.
- Chcesz odejść z Zakonu? - upewnił się As.
- Tak.
- Nie to, że nie popieram twojej decyzji, ale... - Tori zamilkła na moment, prawdopodobnie szukając odpowiednich słów. - Nie wyglądasz, jakbyś była gotowa przejść taką drogę. Nie lepiej byłoby, gdybyś została tutaj i najpierw... Nie wiem, wyzdrowiała?
- Rzecz w tym, że nie wyzdrowieję - mruknęłam o wiele głośniej, niż zamierzałam.
- Jak to nie wyzdrowiejesz? Edel, co ci jest? - W głosie samca było słychać szczere zmartwienie.
Westchnęłam głośno, próbując ukryć zawstydzenie. Sama nie wiedziałam, czemu właściwie to robiłam, skoro Tori i tak z łatwością wyczuwała każdą najmniejszą zmianę w moim nastroju.
- Jestem chora...
Słowa wirowały w moim umyśle. Próbowałam złapać kilka z nich, jednak każde wydawało się nieodpowiednie. Jak powinnam oznajmić dawnym przyjaciołom, że niedługo umrę i w chwili śmierci chciałabym być z dala od miejsca, w którym się wychowałam? Czy odpowiednie słowa w ogóle istniały?
- To już wiemy.
- As! - upomniała go wilczyca.
Jej partner w odpowiedzi wzruszył odpowiedzi, nie odrywając ode mnie wzroku. Było to dość krępujące.
Przełknęłam głośno ślinę. Kiedy zaczęłam, mój głos zdawał się jednocześnie cichy i przerażająco głośny. Pobrzmiewał w nim żal, który czułam od momentu, gdy usłyszałam tę cichą rozmowę.
- Śmiertelnie. W najlepszym razie mogę nie dożyć następnej wiosny, w najgorszym i jednocześnie najbardziej prawdopodobnym umrę przy porodzie.
As zmarszczył brwi.
- Jesteś w ciąży?
- Jeszcze nie, ale niedługo... Najwyżsi chcą, żebym wydała jeszcze jeden, ostatni miot.
Odpowiedziała mi głośna wiązanka przekleństw skierowana do tych "gnid, kapłanów" prosto od Asa oraz cichy uścisk Tori, z którego czym prędzej się wyplątałam.
- Idziesz z nami. Nie zostawię cię tutaj. Mogę nieść cię na własnym grzbiecie, ale z pewnością nie pozwolę, byś tu umarła - zakomunikował As. Jego głos był zdecydowany i śmiertelnie poważny.
- Zgadzam się z Asem. Nie możesz tutaj zostać, choć obawiam się, że podróż będzie zbyt męcząca... - przyznała Tori.
- Mówię, że ją zaniosę.
Tori uniosła wymownie brew i zmierzyła Asa spojrzeniem.
- Ty?
- Tak. Nie musisz być zazdrosna, Młoda.
- Nie jestem zazdrosna - zaprzeczyła, mrużąc przy tym groźnie oczy.
- Jasne - roześmiał się i potargał jej futro na głowie, co wilczyca skomentowała wymownym prychnięciem. Widziałam, jak próbuje zgrywać zagniewaną, lecz nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Tor była marną aktorką.
Odchrząknęłam, próbując zwrócić na siebie uwagę. Obawiałam się, że zajęta sobą para już całkiem o mnie zapomniała. Ta myśl zabolała i sprawiła, że poczułam się jak intruz. Może nie powinnam pytać? Będę tylko ciężarem...
- Nie wiem, co myślisz, ale masz natychmiast przestać - upomniała mnie ruda.
W odpowiedzi jedynie mruknęłam coś pod nosem, uśmiechając się delikatnie.
- Odnośnie całej tej ucieczki mamy wielki problem - powiedziałam.
Uszy wilków podniosły się w zaciekawieniu. Skierowali na mnie spojrzenia, czekając, aż wyjaśnię, do czego zmierzam.
- Vestar - uściśliłam. - Was lubi i nie powinna powiedzieć Nevrze o waszej obecności, ale moje zniknięcie... To nie ujdzie mi płazem.
- Nie, na pewno nie miałaby nic przeciwko. Nie znasz jej - zaoponował Asgrim.
- A ty nie wiesz, jak wygląda życie tutaj odkąd musimy nazywać ją Mistrzynią. Od tego czasu... Jest gorzej.
Basior wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie zdecydował się na to. Zamiast tego westchnął i spuścił wzrok na własne łapy.
Spojrzałam na Tori, która wyglądała, jakby mocno się nad czymś zastanawiała. Marszczyła brwi i nos, aż w końcu wstała i podeszła do wyjścia z jaskini. Wiatr momentalnie uderzył w jej ciało i zaczął rozwiewać długą sierść. Wilczyca zdawała się z tego nic nie robić.
- Zostało jeszcze trochę czasu do świtu. Jeśli się pospieszymy, możemy wydostać się stąd zanim rozpoczną się poranne rytuały - powiedziała, odwróciwszy się w naszą stronę.
Postawiłam uszy i uśmiechnęłam się słabo.
- Dacie sobie radę? - spytałam, mierząc spojrzeniem towarzyszy. - Nie wyglądacie najlepiej...
- I kto to mówi - prychnęła Tori - Potrzebujesz czegoś z własnej jaskini?
Wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową. Skoro miałam szansę uwolnić się od Zakonu, to nie zamierzałam zabierać ze sobą jakichkolwiek pamiątek.
Torance uśmiechnęła się i podniosła na łapie zawieszkę błyszczącego na niebiesko naszyjnika w kształcie motyla. Skierowała go prosto pod własny pysk i wyszeptała coś, czego nie zrozumiałam. Chwilę później z naszyjnika wyleciał piękny motyl, którego zdawało się otaczać błękitne światło. Spojrzałam na naszyjnik Torance, jednak okazało się, że ten przestał świecić. Wydawało mi się też, że w ogóle nie było na nim zawieszki.
Potrząsnęłam łbem i niepewnie podniosłam się na łapach, które zaczęły mnie boleć od długiego siedzenia. W głębi duszy obawiałam się też, że zmęczenie, które odczuwał każdy z nas, może boleśnie pokrzyżować nam wszystkie plany.
Nie powiedziałam jednak o tych myślach Asowi i Tor, którzy wyszli z jaskini za motylem, jednocześnie dogryzając sobie tak, jak to mieli w zwyczaju już jako szczeniaki. Całkiem zabawne, że tylko ta jedna rzecz zdawała się nie zmienić... Podejrzewałam, że te wzajemne zaczepki będą im towarzyszyć przez całe, pewnie długie życie.
Ciekawe, czy pewnego dnia zobaczę zgraję wesołych szczeniaków wokół sylwetki tej dwójki. Z pewnością byliby ciekawymi rodzicami. A ja? Czy byłabym dobrą "ciocią Edel"? Wolałam myśleć, że tak. Skoro nie dane mi było być pełnoprawną matką, a nie jedynie rodzicielką, to chciałabym być chociaż wspaniałą ciotką. Z wielką przyjemnością zostałabym opiekunką takich rozbrykanych szczeniaków. Chociaż moja wymiotująca obecność chyba nie była tym, co powinny widzieć maluchy. Bałyby się mnie...
Westchnęłam i postanowiłam skupić się na drodze. Rozglądałam się w poszukiwaniu wilków gotowych pójść na poranne rytuały lub szukających jakichś kwiatków, do których mogliby się pomodlić. Jednak pomimo tego, że powoli zbliżał się świt, nadal było ciemno. Nie dostrzegłam nikogo i mogłam mieć jedynie nadzieję, że ewentualny wilk również nie dostrzegł nas.

<Asgrim?>