Kwiecień 2019 r.
- Fermitate umarł! Sprawował władzę w
Watasze Magicznych Wilków przez okres około trzech lat. Niestety wilki z
Watahy Czarnego Kruka w dużej mierze szybko przemijają. Ich życie jest
znacznie krótsze od naszego... Pogrzeb odbędzie się jutro wieczorem.
Prosiłabym o obecność. Ponadto wtedy zdecydujemy, kto ma zostać nowym
samcem Alfa. Obawiam się, że nie zdołam pełnić tej funkcji całkowicie
sama.
Po tych słowach już nie słuchałem, rozumiejąc, że jest to sprawa organizacyjna tycząca się wyłącznie Watahy Magicznych Wilków. Zerknąłem ku Ireng, która z paskudnym uśmiechem patrzyła na Suzannę.
- Na kogo zagłosujesz? - zapytałem szeptem.
- Na Nevila.
Wyrwało mi się coś w rodzaju prychnięcia.
- Zwariowałaś?
- Niech się pomęczy z tym idiotą. Ta śmieszna watażka rozsypie się w proch i to my przejmiemy te tereny. Poza tym chyba jest we mnie zakochany, bo słucha każdego mojego polecenia.
Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Nie warto było się z nią kłócić, choć przyznam, że po raz pierwszy odczułem niechęć do jej decyzji tak silną, że zadecydowałbym kompletnie inaczej. Jaki był sens w niszczeniu stada, które nam pomagało?
- Zagłosujesz na niego, prawda, braciszku? - zapytała słodkim głosem.
- Tak, oczywiście.
Skłamałem. Po raz pierwszy chciałem zrobić coś naprawdę sam.
***
- Kolejne nudne zebranie uważam za otwarte - oświadczył podstarzały wilk o wyjątkowo kościstej budowie ciała. Tyle czasu już był w watasze, a ja wciąż nie miałem pojęcia, jak ma na imię. Zeszedł z wzniesienia. Jego miejsce zastąpił potężny samiec, którego imię każdy znał. Fort. Moje oczy pociemniały. Niezbyt go lubiłem, choć nie miałem pojęcia dlaczego. Złe przeczucia? Być może.
- Musimy odbyć głosowanie, kto ma teraz zostać nowym przedstawicielem Watahy Czarnego Kruka.
- Nevil, pamiętaj, Nevil - szeptała Ireng. Jak zwykle siedziała obok mnie. Miałem ochotę ją z całej siły popchnąć. Zamiast tego uniosłem nieznacznie podbródek. Odparcie tej pokusy było trudne. Nawet jeśli wiedziałem, że przegram potyczkę, bo siostra była ode mnie silniejsza.
- Hitamie, proszę, pomóż mi rozdać kawałki kory z ankietą - oznajmił basior, wyławiając wzrokiem moją postać z tłumu. Często prosił mnie o pomoc. Przynieś, zanieś, pozamiataj... - Chcemy zapobiec głosowania na danego wilka z lękiem przed tym, że ktoś krzywo popatrzy. Odpowiedzi mają być przede wszystkim szczere i przemyślane! Zatem postawienie krzyżyka oznacza głosowanie na mnie, kółka na Bezumstvo...
Wymieniał dalej, a ja przenosiłem w pysku kawałki kory. Przyznam, że wyłowiłem tylko i wyłącznie interesujące mnie imię, a mianowicie Premure. Nie wątpiłem w to, że będzie wspaniałym dowódcą.
Ireng w końcu wstała i mi zaczęła pomagać, żeby sprawniej poszło. Z tym, że ja mruczałem uprzejme "proszę", czego nauczyłem się w Watasze Magicznych Wilków, a ona niekiedy tylko prychała. Czy ona się czegokolwiek tam uczy? Czy czegokolwiek uczy się w ogóle? Cokolwiek osiągnie w życiu? Tego nie wiedziałem. Z dnia na dzień coraz bardziej przypominała mi margines społeczny i zaczynałem się zastanawiać, jakim cudem wytrzymałem u jej boku tyle czasu. Może po prostu teraz zmądrzałem i dostrzegłem pewne rzeczy?
Niedługo potem skończyłem robotę i z własnym kawałkiem usiadłem na miejscu, obracając się tak, by Ireng nic nie widziała. Naskrobałem dwie pionowe kreski, oznaczające Premure, po czym szybko zabrałem się za zbieranie kawałków. Moja siostra bliźniaczka zmarszczyła brwi, widząc mój pośpiech, ale na szczęście nic nie powiedziała. Tym razem pomagał mi Eitrao.
- Hitam, pomożesz nam liczyć - powiedział swoim niskim głosem Fort, kiedy wkładałem przedmioty do podstawionych mi toreb. Mówił to tak, jakby było to tajemnicą.
- Przecież nie umiem...
- Będziesz tylko wszystko segregować jak należy. Ufamy tobie jak nikomu innemu.
Skinąłem głową nadal zdumiony. Miałem pomagać radzie starszych w decyzji odnośnie spraw watahy. Nie spodziewałem się, bym kiedykolwiek doznał tego zaszczytu.
Odczekaliśmy aż wszyscy się rozejdą, włącznie z Ireng, która posłała mi na odchodnym niedowierzające spojrzenie, a następnie podążyliśmy ku ruinom dawnej twierdzy Asai. Wciąż niezmiernie się cieszyłem, że uwolniliśmy się spod jej rządów, nawet jeśli byłem zbyt młody, by cokolwiek z wtedy pamiętać.
Zagłębiliśmy się w mroki korytarzy, które oświetlił prędko kulą ognia jeden ze staruszków. Światło lekko się chwiało, ale prawdopodobnie wynikało to z braku siły samca. Chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałem nawet jak. Przemilczałem więc tę sprawę, skupiając się na obserwowaniu poważnych pysków starszych. Niesamowite. Tydzień wymykania się Ireng i już wylądowałem tutaj. To była zdecydowanie dobra decyzja.
Zatrzymaliśmy się dopiero w obszernej sali cuchnącej pleśnią. W uchwyty w ścianach były wsadzone pochodnie, które wraz z naszym pojawieniem się zapłonęły niebieskim ogniem. Fort. To na pewno sprawka Forta - pomyślałem, skręcając za nim. W końcu nie stronił od ciskania błękitnymi płomieniami gdy się tylko zdenerwował. W sumie był kimś w rodzaju mojego przewodnika, więc szedłem krok w krok za nim. Zatrzymałem się dopiero, kiedy on się zatrzymał i odczekałem, aż wilki noszące w torbach na grzbiecie kawałki kory z wynikami ankiety je wypakują. Zaraz potem zabrałem się do pracy.
Skończyłem dopiero po czasie dostatecznie długim, by moje oczy były odrobinę zmęczone i zaczęły się kleić. Reszta wilków obecnych w sali o czymś żywo dyskutowała. Zerknąłem raz jeszcze na wszystkie stosy. Na Nevila głosowały zaledwie dwie osoby, pewnie moja siostra i on sam. Żenujące. Premure miał imponującą ilość, lecz bez umiejętności liczenia potrafiłem stwierdzić, że bezkonkurencyjnie wygrał wilk, którego znaku niestety nie znałem. Nie wsłuchiwałem się w końcu w gadanie Forta. Zacząłem tego żałować. Inaczej wiedziałbym już wcześniej, kto zwycięży. Oto kolejna cenna wskazówka na przyszłość - ZAWSZE słuchaj tego, co ktoś ma do powiedzenia, bo może ci umknąć cenna informacja.
Odwróciłem się ku starszym siedzącym w okręgu. Akurat zrobiło się cicho, więc pozwoliłem sobie na odchrząknięcie i oznajmienie:
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale już skończyłem.
Część z nich uśmiechnęła się z politowaniem i utkwiło wyczekujące spojrzenia w moich wieżyczkach. Odsunąłem się, gdy zbliżył się ów basior, który rozpoczął wcześniej zebranie. Mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, obszedł całą kolekcję, po czym uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na mnie w zamyśleniu, po czym poczłapał ku pozostałym. Patrzyłem na niego pytająco. Dlaczego nic nie mówił? Wymienił z resztą porozumiewawcze spojrzenia. Jedni wciąż mieli nieobliczalny wyraz pysku, inni westchnęli z ulgą. A ja nadal nic nie wiedziałem.
Następnie wyszliśmy z twierdzy. Tym razem to Fort użyczył światła. Rzeczywiście to on musiał zapalić tamte pochodnie - pomyślałem pospiesznie. Cały czas głowiłem się nad wynikiem głosowania. Spojrzenie tamtego staruszka nic nie znaczyło, w końcu lubił patrzeć w dość nonszalancki sposób na inne wilki - analizowałem - nic jednocześnie nie miał na myśli. Przyszło mu do coś głowy, to się uśmiechnął. Całkowicie zwyczajna rzecz. A pozostali? Prawdopodobnie już wcześniej rozważali, kto może wygrać. Ich zdanie musiało się potwierdzić. Skoro zwycięzcą nie był Premure, to kto? Czy był ktoś, na kogo starszyzna patrzyła pobłażliwie? Kto angażował się dostatecznie mocno, by być godnym miana przywódcy? Nie chodziło na pewno o Forta, w końcu nikt nie patrzył na niego...
Starzec o płomiennym futrze kazał nam się zatrzymać na szczycie jednego z ocalałych murów twierdzy.
- Wilki! Wilki drogie! - krzyknął. Podszedłem bliżej skraju muru. Ze zdumieniem zauważyłem, że niemal wszystkie wilki musiały czekać na dole na werdykt. Te, których tam nie było, pospiesznie przybyły na miejsce. - Głosy już policzone, mamy nowego władcę!
W dole przeszedł szum wyrażający zaciekawienie nowiną. Fort podszedł również bliżej krawędzi. Miał znacznie donośniejszy głos od drżącego staruszka, więc ten z wdzięcznością ustąpił mu miejsca.
- Z całą pewnością każdy z was go zna i docenia jego młodzieńczy potencjał! Wraz z całą radą starszych uznaliśmy go jako słuszny wybór i godną przyszłość Watahy Czarnego Kruka - Zrobił dramatyczną pauzę, podchodząc jeszcze bliżej - Pokłońcie się przed nową Alfą Watahy Magicznego Kruka: Hitamem!
Wszyscy z jakiegoś powodu pokornie wykonali polecenie Forta. Na jedną, okropną minutę zapanowała cisza. W moim mniemaniu to wszystko zabrzmiało jak wyjątkowo paskudne nieporozumienie.
<Suzanna?>