Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Nari "Spacer czy randka?" cz.1 (cd. Kai)

Tego dnia postanowiłam wziąć się na odwagę i pokazać Kai'emu, że jest dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Podobał mi się on, i to bardzo. Gdy tylko się obudziłam, poszłam na Wrzosową Łąkę. Oczekiwałam, aż on tu przyjdzie. Po kilku minutach nareszcie się pojawił. Kiedy go tylko zobaczyłam, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Kai jest taki słodki. Niby basior jak basior, ale ma w sobie to coś, dzięki czemu większość wader zwyczajnie ulega jego urokowi. Nadal nie mogę dotrzeć do tego, jak on to robi. Może to sprawia jego równie cudny charakter przyciągający do siebie jak magnes? Albo jednak wygląd równy bogom? Nie mam pojęcia, ale jednak najbardziej w świecie pragnęłabym tego, aby był mój. Z trudem otrząsnęłam się. Powoli do niego podchodziłam, myśląc, co dokładnie powiedzieć. Już miałam powiedzieć "cześć", gdy nagle potknęłam się o kamień. Dobrze, że nie było tam więcej wilków. Przeturlałam się po łące i wpadłam prosto na Kai'ego! Na szczęście złagodził on trochę mój upadek. Był nieco zdziwiony moją obecnością, a może całą tą sytuacją.
- Oj, przepraszam! Niezdara ze mnie - powiedziałam lekko zawstydzona i szybko się podniosłam. Wzięłam się w garść i zapytałam odważnie - Kai, co powiedziałbyś na randkę ze mną? To znaczy na wspólny spacer.

<Kai?>

Od Rose „Demony w snach, demony w duszy” cz. 1

Obudziłam się spocona na posłaniu. To co mi się śniło…
Z kamiennego labiryntu nie dało się wyjść. Użyłam zaklęcia Oculusa (kto nie czytał Baśnioboru – marsz mi czytać) , nie ma wyjścia. Waliłam łapami w ścianę i gdybym miała głos wyłabym jak zrozpaczony pies. Po co ja czytałam głupawe kroniki zamiast usiąść do zaklęcia lotu. Jak to było?
„Strach przekuj w siłę, siłę przekuj w moc, moc przekuj w zemstę”.

Uśmiechnęłam się smutno – Malcolm, kochany kuzyn, ojczym. Zaczęłam biec przed siebie. Z podłogi podrywały się wielokolorowe motyle i trzepocąc skrzydłami powoli oddalały się w szarą pustkę na górze. Łzy płynęły mi z oczu potokami, kiedy tak biegłam przez niekończący się labirynt śmierci. Szybkim zaklęciem błyskawicy powaliłam maszkary czekające za zakrętem. Przez chwilę czułam się jakby to wiatr popychał mnie i szeptał mi do ucha słowa otuchy. Nagle przede mną wyrosły z ziemi tak okropne demony, że chciało się oderwać się od nich wzrok, by nie prześladowały cię w koszmarach. Jeden był jaszczurem, drugi baranem, a trzeci… krzyżówką bobra, karczocha, gąsienicy i antylopy. Pierwszy i największy uśmiechnął się szeroko odsłaniając zniszczone, czarne kły.
- Podoba ci się u nas? – zapytał ochrypłym głosem, po czym zakasłał i wypluł ponad pół litra zielonej flegmy
Cofnęłam się zniesmaczona.
- Na dziesięć gwiazdek dałabym – 10. – odparłam i przybrałam kamienną minkę, którą zawsze stosowałam w kłótniach
- No to szkoda – dodał trzeci charcząc tak, że ledwo go zrozumiałam – Bo zostaniesz tutaj na wieki.
- A tak w ogóle, witaj w swoim starym domu! – drugi rozłożył ramiona i podszedł do mnie i poślizgnął się na flegmie pierwszego
Skrzywiłam się z obrzydzeniem.
- Ohydni jesteście.
Nagle w mojej głowie rozległo się nie mniej niż tysiąc głosów, a raczej szeptów.
- Nie krzyw się, przecież w duszy sama nim jesteś. – mówiły

W biegu złapałam torbę i wybiegłam.
- To tylko sen, Rose. To tylko sen. – powtarzałam sobie, ale jakoś nie chciałam w to uwierzyć.
Przede mną wyłoniło się zbiorowisko wilków. Miały torby i najwyraźniej pakowały jakieś paczki. Nie zaszczyciły mnie nawet spojrzeniem, a ja biegłam dalej…

<C.D.N>

Od Telleni "Jak dołączyłam do watahy?" cz.1

Gdzieś na wolnym terenie, żyłam sobie razem z rodziną, mamą Snow, tatą Fill oraz starszą siostrą Rebeccą. Byliśmy biedni, brakowało nam jedzenia, dlatego tata prawie nigdy nie jadł, a ja zawsze byłam najedzona razem z Rebeccą, bo "szczeniaki są najważniejsze". Pewnego razu przeciwna nam wataha z południa znalazła naszą kryjówkę. Wtedy mama powiedziała do Rebecci, kiedy nasz koniec był już bliski:
- Rebecca, zabierz stąd swoją siostrę i uciekaj jak najdalej dasz rade.
- Mamo ale jak to? A co z wami?
- O nas sie nie martw. - odrzekł tata.
- Zgoda, ucieknę z nią.
- Tylko bardzo szybko. Złap ją za kark i uciekaj.
- Ale... - zaczęła moja siostra z przerażeniem, ale nasz tata jej przerwał:
- TERAZ!
Więc Rebecca mnie zbudziła i powiedziała:
- Siostra Wstawaj!
- Ciemu?
- Musimy IŚĆ. Teraz.
- Dzie? - zapytałam nadal zaspana.
- Gdzieś daleko.
- Dobie.
Nagle ktoś z tej tamtej watahy krzyknął:
- Szukać Bachorów! Ale JUŻ!
- Uciekamy!
Złapała mnie za kark i uciekła razem ze mną gdzieś na daleki zachód. Gdy nadszedł zachód słońca zatrzymałyśmy się na chmurze, bo siostra miała skrzydła
- Siotla kak mne boi.
- Wiem, przepraszam. - odparła zmartwiona.
- To ić.
- KTO TAM JEST!! - usłyszałyśmy.

<C.D.N>

Od Rose „Tajemnica starej księgi” cz. 11 (cd. Ajax)

Przez chwilę moje oczy rozbłysły czerwonym światłem, a po ciele przebiegł zimny dreszcz. Poczułam, że pragnę ją otworzyć, a nóż kryje się w niej ukryty skarb, a te pogłoski o umieraniu są łgarstwem. Już wyciągałam po nią łapy, kiedy uświadomiłam sobie, że zaślepiła mnie chciwość. Cofnęłam łapy i zmarszczyłam nos. Rozejrzałam się niespokojnie.
- Coś się stało? – spytał poddenerwowany Ajax
- Ta księga jest zła do szpiku… kartek – mruknęłam – Znam te rodzaje ksiąg. Lepiej nie otwierać jej po zmroku, na dworze.
Kiedy już znaleźliśmy się w bibliotece przygryzając wargi powoli i ostrożnie otworzyłam księgę. Wyglądała niewinnie. Nagle przez okno do pomieszczenia wpadł zimny wiatr i przekartkował księgę. Zatrzymał się na rozdziale „Demony w wilczym ciele”. Spojrzałam na kartkę i zamarłam. Na obrazku widniałam ja. Z ust Ajax’a wydobyło się ciche piśnięcie.
- Ajax… - zaczęłam się tłumaczyć.
- Ja nie jestem… - wydukał – Nie jestem demonem. – spojrzał na mnie ze strachem i poczuciem winy
- Ale to ja jestem na tym obrazku – zamknęłam oczy
- Nie, to ja. – mruknął i już miał zamykać księgę, gdy ja w olśnieniu zablokowałam jego łapę.
- Na tym obrazku jest każdy i zarazem nikt. Każdy widzi siebie.
Następna strona nie chciała się otworzyć, a na niej widniała tylko ćwierćnuta.
- Zablokowanie na śpiew. – pochwalił Ajax – Dobra, śpiewaj panienko, bo ja mam piskliwy głos
Spojrzałam na niego jakby naprawdę był demonem
- No coś ty. – odparłam z oburzeniem – Muszę?!
Basior kiwnął głową. Westchnęłam i poszperałam w głowie.
- Znam tylko dwie, zaśpiewać?
- Wystarczy jedna.
Wzięłam głęboki wdech i zaśpiewałam piosenkę, którą nauczył mnie Malcolm:




<Ajax? Jak śpiewam?>

Od Cynayeda "Czy to już?" cz.3 (cd. Kiiyuko)

Słyszałem głośny szloch na cmentarzu więc przydreptałem i zobaczyłem Kiiyuko.
- O co chodzi Ślicznotko? - powiedziałem chyba zbyt głośno.
Odwróciła się z wielkimi oczami po których jeszcze spływały gorące łzy.
Zapadła cisza. Jąkając się powiedziała:
- Bo Trey, nie znasz go, on odkrył Tajemnicze Podziemia, a teraz już go nie ma... Zginął, tak samo jak część dawnej watahy, z czasów jeszcze naszej świetności.
Znowu padła na mnie jeszcze większym szlochem. Więc przytuliłem ją, a ona odsunęła się tym razem bez płaczu. Zawstydzona i chyba nie wiedziała o co mi chodzi.
- Więc Ślicznotko już nie płacz. Z płaczem takiej damie nie do twarzy.
Musnąłem ją w usta i zawstydzony odwróciłem się. Ona podeszła i poklepała mnie to garbie.
- Wiem że nie mam żadnych szans... Nie będę się wysilał i zostawię cię w spokoju.
Po tych słowach polało mi się kilka gorzkich łez i z płaczem ile sił w łapach pognałem do siebie zraniony własnymi słowami.
<Kiiyuko?>

Od Kiiyuko "Czy to już?" cz.2 (cd. chętny)


- Proszę, to dla ciebie. - powiedział zarumieniony Cyndi wręczając mi do łapy kryształowego kwiatka.
- Jej... To... Miłe. - odparłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Pewnie był tam po prostu tylko w celach poznawczych, a daje mi tego kwiatka tylko dlatego, że roślinka ta nie jest mu do niczego potrzebna, a ja jestem waderą, więc mogłoby mnie to zainteresować.
- Ty też jesteś miła. I nie tylko miła, lecz i piękna. - dodał jeszcze bardziej zawstydzony uśmiechając się zakłopotany. Ta wypowiedź zaprzeczyła całkowicie mojej wcześniejszej teorii. Wytrzeszczyłam oczy patrząc na niego zdumiona. Basior nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, odwrócił się i pobiegł w swoim kierunku, do swojej jaskini. Popatrzyłam na kwiatka, który na moich oczach zmienił się w niebieski, lśniący kryształ. I co dalej? Podoba mi się Rafael, ale najwidoczniej ktoś ma mnie jeszcze na celowniku. Mam się też zacząć spotykać z tym drugim, by zadecydować, z kim powinnam być? Nie, to szaleństwo... Ale też nie potrafię ani jednemu, ani drugiemu odmówić. Co więc mam począć? Pokręciłam przecząco głową, próbując się wyzbyć tych myśli. Może nie będę musiała decydować? Jak na razie postanowiłam o tym wszystkim zapomnieć.
Wróciłam do swojej jaskini, postawiłam kryształ obok swojego legowiska. Położyłam się i zamyślona patrzyłam na klejnot błyskający bladą, szafirową poświatą. Czyżby był zaczarowany? Nie, to głupie. Przecież on jest zaczarowany, bo powstał od kwiata rosnącego w podziemiach mojej watahy. Kiedyś już przyniósł mi taki sam Trey, w dniu, kiedy odkrył Tajemnicze (teraz już nie tak tajemniczych, bo zostały dokładnie przez nas zbadane) Podziemia. No właśnie... Trey. Dźwignęłam się na łapy i smętnie podreptałam na cmentarz. Zatrzymałam się przy nagrobku, przy którym postawiony był kryształ identyczny, jak ten w mojej jaskini. Na kamieniu wyryte było koślawym pismem imię "Trey", które sama zanotowałam, używając swojego pazura. W moich oczach zebrały się szkliste łzy. Przespacerowałam się dalej czytając po kolei następne imiona moich przyjaciół: "Lejsi", "Zan", "Mady", "Tara", "Splintel", "Shelly", "Roxana", "Vane", "Blade", "Water", "Bella", "Pipper", "Amber", "Kasha", "Luna", "Lyka", "Lodavicka", "Tasha", "Victoria", "Mike", "Asuna", "Yuuko", "Tauriel", "Ifus", "Senari", "Melissa", "Anda", "Dejan"... Ja ich wszystkich pamiętam, w przeciwieństwie do niektórych innych wilków, bo teraz to mało kto wiedziałby o kogo chodzi, jakbym o którymś z nich wspomniała. Każdy kiedyś będzie zapomniany. Nie wytrzymałam dłużej tej myśli i zaniosłam się głośnym szlochem i nawet nie usłyszałam, gdy ktoś do mnie podszedł...

<chętny?>

Od Ajaxa "Tajemnica starej księgi" cz. 10 (cd. Rose)

- Wiesz co, Rose? Ja pamiętam tę wilczycę. I wiem o jaką księgę jej chodzi. Jak ta księga trafi w łapy nieodpowiedniego wilka, skończy się to masakrą. Wiem co mówię. - Powiedziałem zupełnie poważnie.
To nie czas na żarty, tu chodzi o życie całej watahy!
- No i co teraz?
- Chodź, ta księga jest ukryta przeze mnie. Ale pamiętaj Rose! Nikomu, nikomu, nawet najbardziej zaufanemu wilkowi nie możesz powiedzieć o księdze i o tym co tu zaszło. Okej?
Wadera się zgodziła. Poszliśmy przed moją jaskinię.
Przeszedłem kilka metrów w bok i zacząłem kopać. Zaraz wyjąłem ciężką, brązową księgę.
Położyłam ją w jaskini i wysłałem do Rose znak łapą, aby podeszła.
- Co w niej jest? - Zapytała się.
- Nie mam pojęcia, ale to podobno straszne. Słyszałem, że kiedy wilki tam zaglądają, albo umierają, albo stają się... Inne..
- Inne?
- Nie wiem, co to mogło znaczyć.

<Rose? Zaglądamy?>