Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Patty "Wyprawa na tereny wrogów" cz. 3 (cd. ktoś z wyprawy)

- TYDZIEŃ?!?! - krzyknęłam przez zęby
- Patty wyluzuj, to nie koniec świata. - powiedziała Kiiyuko
- Spójrz na siebie, wyglądasz jak smoła z krwią na wierzchu. - powiedziałam pokazując łapami na Kiiyuko. Zaczęła się on oglądać: była czarna jak najciemniejsza noc i miała ciemnoczerwone włosy - Wyglądasz jak ten twój Rafael.
- Patty uspokój się. - powiedział poważnie Percy
- To ty się uspokój!
- Patty, cicho! - krzyknął Rafael
- Sory. - rzekłam niewzruszona
- Lepiej już chodźmy tam gdzie mamy iść, bo spędzimy tu cały dzień na kłótniach. - powiedział Yusuf
- Dobra, ale musimy mieć inne imiona, prawda? - spytał Mid, wszyscy jednocześnie spojrzeli na Alfy
- No racja... ktoś ma pomysły? - powiedział Rafael
- Ja nie jestem dobra w imionach! - krzyknęłam dla "żartów" no ale to była prawda. Spojrzał na mnie dziwnie każdy wilk, jaki był w moim otoczeniu - No co? To prawda!
- Patty.
- O co chodzi Rafi? - wyszczerzyłam się
- Jak ty się zachowujesz?
- Normalnie. - znudzona odeszłam trochę od nich do drzewa niby ''obrażona''
- Ja mogę nazywać się Kość, albo coś w tym stylu. - powiedział Percy, miałam zamiar wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam
- Ja Shadow. - powiedział Rafael
- Że jak? - powiedzieli wszyscy razem ogromne zdziwienie
- No co?
- A nie, nic. - powiedziała Kiiyuko
- Yusuf, a ty?
- Hm... Musze pomyśleć... Może Czar?
- No nawet spoko, ja Kris. - rzekła Kiiyuko
- Mid, a ty?
- Storm.
- A... Patty?
Siedziałam w milczeniu
- Jakie chcesz mieć imię? - powiedział Mid
- A wymyślcie mi.

<Ktoś z wyprawy. Wymyślić mi imię! XDD>

Uwagi: "Ciemnoczerwony" piszemy razem.

Kto ile napisał op. w tej przygodzie?
- Kiiyuko: 1
- Rafael: 0
- Midnight: 1
- Patty: 1
- Yusuf: 0 
- Percy: 0

Od Vanderus "Mam nadzieję, że to tylko chory sen" cz. 2 (cd. Castiel)

Zmierzyłam go wzrokiem, po czym odsunęłam się nieco.
- Proszę no to idź. - wzruszyłam ramionami
Basior mnie minął, odszedł parę kroków, odwrócił się, usiadł i wbił we mnie wzrok.
- Czego chcesz?! - warknęłam
Nie odpowiedział. Wstałam i podeszłam do tego dziwnego basiora.
- Jak masz na imię? - zapytałam znowu
- Księżniczka, wiesz?! - warknął. Jego głos ociekał ironią.
- No to droga Księżniczko, czy pani miłosierna wie, że jest idiotycznym natrętem, na terenach pewnej watahy? - spytałam złośliwie
- Ach, proszę Pana Obrzydliwca, już się wynoszę. - powiedziała ta głupia Księżniczka.
- A idź! Życzę niebezpiecznej drogi. - warknęłam
Basior (inaczej Księżniczka) wstał i ruszył z wysoko uniesionym pyskiem. Znowu na kogoś wpadł.
- Czy tu nie można spokojnie przejść?! - warknął zdenerwowany
- Można. - powiedziała spokojnie osoba potrącona przez niego: Kiiyuko.
- No nie byłbym tego taki pewien! - otrzepał się
- Chodzisz jak ciamajda! - wtrąciłam złośliwie
- Vanderus! - skarciła mnie Kii
- Co?! - spytałam
- Kto ty jesteś? Jak masz na imię? - pytała Kiiyuko przybysza
- Nie twój interes! - warknął
- To jest Księżniczka. - roześmiałam się złośliwie
- Właśnie, że mm.... - zaczęła Alfa
- Chwila... Księżniczka?! - roześmiała się
- Tak mi się przedstawił. - wzruszyłam ramionami
- Aha... - powiedziała Kii
Księżniczka dalej się nie odzywał.
- No to... - zamyśliła się wadera - Czy chciałbyś dołączyć do mojej watahy?
- Mogę się przez chwilę zatrzymać. - wzruszył ramionami
- Jak masz na imię? - powtórzyła pytanie
Basior przez chwilę rozważał to, czy zdradzić jej tą informacje.
- Castiel. - powiedział tak jakby zdradzał nam wielką tajemnice
- No to Castiel, witamy cię w watasze! Vanderus cię oprowadzi. Ja muszę już iść. To pa! - zawołała i odeszła Kiiyuko
- Czemu ja?! - zapytałam ze złością
Wadera jednak już zniknęła.
- Też nie jestem zadowolony. - powiedział
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Choć paniusiu. Pokaże ci tereny. - westchnęłam
***
Oprowadziłam go tak szybko jak tylko się dało. Co będę się wysilać?!
- Ile ty masz właściwie lat, maluszku? - zapytał Castiel
- 2. - powiedziałam ignorując słowo "maluszku" - A ty?
Castiel skrzywił się.
- Ja też. - przyznał

<Castiel?> 

Uwagi: Czasami mylisz kropkę z przecinkiem.

Od Astrid "Gdzie ja jestem?!" cz.5 (cd. Dante)

Kiedy się trochę oddaliliśmy od Alfy spojrzałam na basiora.
- Co się tak patrzysz? - zapytał
- Hmm... Myślę. - odpowiedziałam
- O czym? - zadał kolejne pytanie
- O tym kto będzie kogo pilnować. - uśmiechnęłam się
- Że jak?!
- Kii chyba nie pomyślała. Szybciej ja będę musiała cię pilnować. - roześmiałam się
Dante zmierzył mnie wzrokiem. Zatrzymał się w miejscu, jego oczy stały się nieobecne.
- Da...?
Nie zdążyłam skończyć zdania, gdyż Dante skoczył na mnie.
- Ej! - zawołałam
- Zobaczymy mała! - zaśmiał się
- No właśnie zobaczymy. - dołączyłam się do śmiechu
Bawiłam się z Dante przez chyba 15 minut. Nagle stanęła przed nami Kiiyuko.
- No nieźle się zajmujecie obowiązkami. - odezwała się
Puściłam wcześniej trzymane przeze mnie ucho Dante'go.
- Astrid, ciebie rozumiem jesteś jeszcze szczeniakiem, ale ty Dante! - zagrzmiała
Dante podkulił ogon.
- Musisz zrozumieć to, że jesteś już dorosły. Jako szczeniak chciałeś być dorosły, a teraz jak już nim jesteś wydaje mi się, że chcesz znów być szczeniakiem. - gadała dalej przerażającym głosem Kiiyuko.
- Jestem dorosły, ale moja dusza jest dalej szczeniakiem. - cicho wyszeptał basior
- Podjąłeś się bycia wojownikiem i atakującym na polowaniach. To są poważne stanowiska. - mówiła. Dante nie odpowiadał. Alfa westchnęła i odeszła.
- Chodź, idziemy wypełniać robotę. - smutno westchnął
Ruszyłam za nim. Dante szedł powoli, z podkulonym ogonem i opuszczoną głową tak nisko, aż dotykał nosem ziemi.
- Dante? - zapytałam
- Tak? - spytał smutnym głosem
- Czemu jesteś smutny? - spytałam

<Dante? Nie smuć się...> 

Uwagi: brak

Od Dante "Gdzie ja jestem?!" cz.4 (cd. Astrid)

Wujek Alexander popatrzył na nią bystrym okiem.
- W porządku. Możesz zostać. - odparł po chwili namysłu.
- Taaak! - pisnęła uradowana waderka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dawanie radości innym jest całkiem przyjemne.
- Dan. - zwrócił się do mnie Alexander. - Oprowadzisz ją po terenach i wskażesz jej nowy dom.
- Ta jest! - wykrzyknąłem i przyłożyłem łapę do czoła, zupełnie jak żołnierz przyjmujący polecenie od generała.
- W takim razie już idź. Ja muszę się na razie zająć Valką. - odrzekł znikając w głębi jaskini.
- To chodź. Idziemy! Pora rozpocząć pasjonującą przygodę prowadzącą w nieznane! - powiedziałem ruszając marszem w linii prostej przed siebie, unosząc radośnie wysoko łapy. Wadera zachichotała, po czym podreptała krok w krok za mną. Miała zaledwie kilka miesięcy, a już była sprawna jak dorosły.
- Kto wesoły ten niech gna, niech nie stoi tam pół dnia! Kto ma siłę ten niech idzie, niech nie płacze jak te dzidzie! - wrzeszczałem zmyślony tekst piosenki wedle znanej wojskowej melodii. Astrid już dłużej nie wytrzymała i śmiała się w głos. Wkrótce się do mnie dołączyła i razem wyliśmy jak opętani plącząc słowa.
Po kilku mile spędzonych godzinach zdałem sobie z tego sprawę, że już pokazałem jej wszystkie tereny, prócz tych stanowiących zagrożenie dla członków watahy. Wspomniałem o nich jedynie tyle:
- Posłuchaj As.
- As? Jak ta karta do gry?
- Tak. Pasuje do ciebie ty mój mały Asie. - roześmiałem się i poczochrałem ją po łebku. Włosy na jej małej główce lekko się najeżyły. Waderka lekko niezadowolona zdmuchnęła niesforne pasmo włosów z oczu. Wyglądała naprawdę uroczo.
- A więc co chciałeś mi powiedzieć?
- Eee... Zapomniałem. - odparłem lekko zawstydzony. As przewróciła oczami.
- No to sobie przypomnij...
- Ah, tak! Już wiem! - wykrzyknąłem po chwili.
- A więc słucham.
- Uważaj na Tajemnicze Podziemia, Mroczny Las... - wyliczałem na pazurach. - ...Smocze Podziemia, Miasto... Oj, pazury mi się skończyły.
- To licz na kolejnej łapie.
- A, no tak! - roześmiałem się. - Jezioro Zapomnienia, Most Nieskończoności, Drzewo Wiedzy i Dolinę Cudów i Marzeń. Tym razem pazury mi się nie skończyły. - mruknąłem zupełnie zadowolony z siebie.
- A dlaczego? Możesz mi pokrótce o nich opowiedzieć? - zapytała As wyraźnie zaintrygowana.
- A od czego w takim razie mam zacząć?
- Hm... Może w tej samej kolejności co wymieniałeś?
- A więc to było tak... - zacząłem swoją opowieść. Wadera od początku do końca mnie wysłuchała. Była naprawdę zaciekawiona - można było to wyczytać w wyrazu jej otwartego z wrażenia pyszczka.
- Jeżeli coś pokręciłem, to bardzo przepraszam. Lepiej by było, jakbyś zapytała o to Kiiyuko jak wróci. Uczy Wilczej Historii.
- To wy się uczycie? - zdziwiła się.
- Tak. I historii, i magii, i logiki i całej reszty bzdetów, które nam się nigdy w życiu nie przydadzą. - mruknąłem z niesmakiem.
- Przecież nauka jest fajna! Można się tylu rzeczy dowiedzieć...
- Ale mnie to niezbyt interesuje. Już za niedługo będę dorosły i nie będę musiał się tym przejmować. - wypiąłem z dumą pierś.
- A nauczyciele są mili?
Westchnąłem z niezadowoleniem.
- No mili, chyba że ich zdenerwujesz. A teraz zmieńmy proszę temat, bo pogawędka o szkole nie jest zbyt miła. Znaczy się dla mnie.
- Ale mnie to interesuje! - zaprotestowała.
- A ile masz teraz miesięcy?
- Od niedawna rok, dlaczego pytasz?
- To świetnie się składa. Szczeniaki od wieku 8 miesięcy podejmują naukę i kończą ją mając 2 lata.
- A ty ile masz lat lub miesięcy?
- Jestem pół roku starszy od ciebie. - mrugnąłem do niej porozumiewawczo.
- Ah... Nie zachowujesz się tak. - zaśmiała się.
- No wiem... Nie musisz mi tego wypominać. - również się roześmiałem.
- A gdzie będę spać?
- Chodź, to ci pokażę. - rzekłem ruszając dalej w drogę.
- Ok! - odrzekła wiernie podążając za mną. Po kilku minutach doszliśmy do skromnego wgłębienia w skale.
- To twoja jaskinia. Mam nadzieję, że się szybko zadomowisz. - uśmiechnąłem się.
- A ty gdzie masz swój dom?
- Tam. - wskazałem łapą na jaskinię mieszczącą się kilka metrów dalej.
- Będę mogła cię odwiedzać?
- Spoko, na to liczę. A teraz wydaje mi się, że się już trochę się ściemnia. Szybko ten dzień zleciał, nie uważasz?
- Jeśli ją spędzasz z lubianą osobą, zawsze mija szybciej.
- Heh... No to już idź.
- Pa. - powiedziała ziewając szeroko. Położyła się w jaskini i już usypiała. Najwidoczniej była niesamowicie zmęczona. Uśmiechnąłem się.
- Do zobaczenia i dobranoc. - szepnąłem całując ją delikatnie w czółko. Gdy znikałem w swojej jamie, ona już spała.

***Minęło kilka miesięcy. Dante od jakiegoś czasu jest pełnoletni, a Alexander odszedł na dobre z watahy. Kiiyuko wróciła do służby. As i Dan jednak nadal się przyjaźnią.***

- A więc jak powstała ta wataha? - zapytała Kiiyuko do grupki szczeniaków zebranych na małej łączce. As uniosła wysoko łapkę w górę.
- Ja wiem! Ja wiem!
- W takim razie słucham.
- Nasza Alfa po zaniechaniu dalszych poszukiwań zaginionej siostry postanowiła założyć tą watahę. Wówczas jeszcze nie wiedziała, że tak prędko się ona rozwinie i wzejdzie na sam szczyt.
- A kiedy rozpoczęła ona swoją działalność? - przepytywała dalej nauczycielka.
- 2,5 roku temu.
- Dobrze.
Mądra jest ta As... Pozazdrościć. Dobrze, że tak sobie świetnie radzi w szkole. Naprawdę: nieźle. - myślałem leżąc w krzakach, uporczywie podpatrując szczenięce lekcje.
- To już koniec na dziś. Możecie się iść bawić.
- Taaak! - wykrzyknęły szczenięta rozbiegając się we wszystkie strony. Jedynie As wciąż siedziała w miejscu. Czekała na moje pojawienie się. Po kilku sekundach wysunąłem łapę z krzaków i dałem znak, że może do mnie przyjść. Prędko wykonała polecenie nurkując w krzakach. Cieszyła się na moją obecność.
- Cześć. - uśmiechnęła się szeroko. - Jak ci minął dzień?
- Chyba dobrze. W sumie same nudy: nic się nie dzieje. Nie było żadnego ataku UFO czy morderczych ninja. - powiedziałem lekko rozczarowany.
- Dante! - wykrzyknęła Kiiyuko, gdy znienacka pojawiła się obok. Nie zauważyłem jej nadejścia. Myślałem, że zdechnę ze strachu.
- T-tak droga Alfo? - wydukałem podkulając ogon.
- A ty nie na stanowisku? - wyglądała na naprawdę zezłoszczoną.
- Ja tylko porozmawiać przyszedłem...
- Porozmawiać? Natychmiast marsz na stanowisko, bo jeszcze przez ciebie wróg się do nas wedrze.
- Dobrze... - odparłem opuszczając na dół łeb i smętnie wędrując na ustalone dzień wcześniej miejsce.
- A mogę mu pomóc? - zapytała chętnie As, starając ochronić moją dobrą opinię u Alfy. Kii westchnęła.
- Możesz. Bylebyś jej pilnował. Nie chcę, żeby coś jej się stało.
- Ok. - odparłem automatycznie szczęśliwszy na myśl, że ktoś mi pomoże przy tak żmudnym zajęciu.

<As? Przepraszam, że tak długo... Obiecuję poprawę.>

Uwagi: brak