Następnego dnia poszłam
dalej przez las. Nie myślałam o wczorajszym dniu. Chciałam tylko uciec i
znaleźć dom na parę dni... a może i na stałe... w sumie nie wiem. Odkąd
pamiętam nie miałam domu gdzie mogłabym... poczuć się potrzebna. Przez
ten czas którym żyłam w wielu lasach nie potrzebowałam nikogo. Do dziś
nie potrzebuje. Znowu usłyszałam warkot wilka. Słyszałam krzyki.
Natychmiast pobiegłam w stronę krzyków, ale to bez sensu. Głos się ani nie
przybliżał, ani nie oddalał. Popatrzyłam w lewo i w prawo. Nadal nic.
Zapadła w końcu cisza. Weszłam na drzewo i popatrzyłam na cały teren.
Zobaczyłam wiele szczęśliwych rodzin z szczeniakami mojego wieku i
młodsze. Zrobiło mi się smutno. Poczułam utęsknienie nad prawdą. Nie
znam rodziny. Nie pamiętam jej. Nie wiem kim jestem. Wiem tylko, że
jestem Kirke, mam jeden rok i pięć miesięcy. Nie wiem, jakie mam moce i czy w
ogóle będę mieć. Kiedy skończyłam rozmyślać popatrzyłam w lewo i
zobaczyłam czarny zakątek lasu. Zeszłam i poszłam w stronę ciemnego
lasu.
***
Nie
czułam się zbyt kolorowo w tym miejscu... w sumie było tu czarno.
Wszystkie rośliny wyglądały na martwe. Nie czułam się tutaj zbyt
dobrze.
- Kirke... - powiedział, a raczej syknął jakiś mroczny głos. Natychmiast zrobiłam krok do tyłu.
- Nie
bój się... nie zrobimy ci krzywdy... - Sam ton owego głosu wskazywał na brak dobrych zamiarów. Zaczęłam biec w stronę wejścia do normalnego lasu, lecz się zgubiłam.
Nie wiedziałam którędy iść.
- Nie
uciekniesz... jesteś tu tylko ty... i my... - powiedział mroczny głos i
zaczął się śmiać. Przede mną pojawiły się czarne wilki. Przygwoździły
mnie do drzewa. Myślałam, że to koniec. Nagle przede mną wyskoczyła
jakaś wadera - szara z zielonym ogonem i fioletowymi krzyżami.
- Uciekaj, jeśli się boisz, durny szczeniaku! - krzyknęła, śmiejąc się szyderczo
w moją stronę. Powinnam się rzucić na nią, ale coś mi kazało uciec.
Uciekłam najdalej jak się da. Wydostałam się z lasu i próbowałam złapać
oddech. Ciągle się bałam, że przyjdą i się na mnie rzucą. Odwróciłam się
i znów zobaczyłam tą waderę. Bałam się jej, nie lubię
obcych... wręcz nienawidzę. Zaczęłam cicho na nią warczeć.
- Spokojnie...
nic ci nie zrobię - powiedziała, uśmiechając się wciąż tak samo przerażająco, jednocześnie podchodząc do mnie. Nie wierzyłam jej.
Byłam gotowa by ją ugryźć swoimi mleczakami. Ale nie wiem czemu nie
zrobiłam tego. Wiedziałam, że nie odpuści. W końcu przestałam
warczeć. Popatrzyłam na nią ze strachem. Zrobiłam parę kroków do tyłu i
uciekłam.
<C.D.N.>
Uwagi: Zwracaj uwagę na charakter wilków, o których mówisz w op., bo Kazuma to najmniej sympatyczny wilk z całej watahy, a zrobiłaś z niej pomocną waderę...
<C.D.N.>
Uwagi: Zwracaj uwagę na charakter wilków, o których mówisz w op., bo Kazuma to najmniej sympatyczny wilk z całej watahy, a zrobiłaś z niej pomocną waderę...