Wyszedłem rano z jaskini, nikogo z watahy nie widziałem. To było dziwne,
tak pusto. Przez cały dzień nikogo nie widziałem. Wieczorem, gdy miałem
już iść do jaskini, zobaczyłem postać, więc krzyknąłem:
- Zaczekaj! Dlaczego nikogo z watahy nie ma?!
Nic nie odpowiedział. Powiedziałem zaniepokojony
- Słyszysz mnie?!
Dalej nic... Zacząłem biec w jego stronę, ale im bardziej biegłem tym
się oddalałem, jakbym biegł do tyłu. Zacząłem się martwić. Pobiegłem na
teren polowań, nikogo nie zastałem, na pole, nikogo, wszędzie gdzie
poszedłem z terenów watahy i tak nikogo nie spotkałem. Biegałem w kółko.
Nie wiedziałem co robić. Pobiegłem w miejsce gdzie przebywałem, w góry
na sam szczyt. Chciałem wykrzyczeć wszystkie moje myśli. Ale się
powstrzymałem. Ze szczytu było widać naszą całą watahę i kilka innych.
Zobaczyłem błysk w czarnym lesie. Pobiegłem tam, nie mogłem uwierzyć
własnym oczom, to było błękitne berło.
Gdy chciałem je wziąć, ale wyskoczyła
wilczyca. Była cała we krwi.
Ale zapytałem:
- Kim jesteś? Co tu robisz? Co ci się stało?
- Jestem Skarlet... Pilnuję tego lasu...
- A co to za las? Co to za berło?
- Las Cienia Mej Duszy... - wyszeptała
- Twojej duszy? - Pytałem dalej.
- Tak, mojej duszy, zamkniętej w tym lesie.
- Nie rozumiem...
- Ehh...
-Opowiedz historie tego berła i lasu.
- No dobrze. - Powiedziała spoglądając na berło - Dawno, dawno temu. W
odległej krainie urodziło się białe jak śnieg szczenię, które nie
płakało, nie śmiało się, nie żyło... Bez duszy, bez serca, bez domu...
Medycy się dziwili jak żyje. Bo bez serca, duszy, krwi. Po kilku latach,
gdy była nastolatką, została porwana, ale traktowano ją jak królową.
Jakiś wilk, powiedział jej że została Królową Śmierci i Cieni. A ona
uciekła, bała się tego. Zaczęła się stawać czarną wilczycą. Zalała się
krwią, co noc słyszała ten sam śmiech, straszny, mroczny i do tego to
był śmiech tego wilka, który ją porwał. Na szyi miała czarny naszyjnik,
tak że we krwi. Uciekła. Zamknęła się w sobie, nie powiedziała o tym
rodzicom, poinformował ich o tym dopiero ten wilk, który mnie mianował
królową. Zapłakani zdechli, ona została sama, przybyła do lasu,
pięknego, miłego. Ale gdy tam weszła, spalił się, został tylko cień.
Cień Berła. Ona zginęła w tym lesie, a jej dusza błąka się tu gdzieś
dalej, berło to miał być znak jej serca...
- Skarlet?
- Tak?
- Ta wilczyca to ty, prawda?
Widząc spływającą łzę z jej oka, a raczej kropelkę krwi, powiedziałem
- To prawdziwa historia... A wiesz gdzie są wilki z mojej watahy?
- Tak, wiem. - Wyszeptała - Są tam gdzie byli, tylko ty jesteś w innym miejscu.
- Jak to?! - Powiedziałem zdziwiony.
- Jesteś w śnie, a raczej to jest sen w śnie.
- Jak to?
- Incepcja... Wyszeptała i zniknęła, cały las zniknął, wataha.
Jedynie usłyszałem, że żeby wyjść ze snu, trzeba się zabić.
Więc poszedłem na górę i skoczyłem wahając się. I nagle obudziłem się w
jaskini. A koło mnie Lekarze. Spytałem co się dzieje. Oni powiedzieli że
spałem całe 3 dni. Spytali skąd mam ten naszyjnik. Spojrzałem i na szyi
miałem jej medalion.
Wiedziałem że to nie był sen...
<Ktoś dokończy historię?>
Uwagi: wyrazy się powtarzają