Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 21 marca 2015

Nieobecność

Wataha znowu zostanie zawieszona... Tym razem znam dokładną datę: do dnia 1 kwietnia. Dlaczego zawieszam? Jak wiecie (albo i nie) mam w Prima Aprilis sprawdzian szóstoklasisty i nie za bardzo mi będzie w ten dzień do śmiechu. Rodzice i co niektórzy nauczyciele dociskają mnie ostatnimi czasy do nauki. Później podejrzewam, że będę miała nieco więcej luzu... 
Tak więc tradycyjnie możecie wysyłać op., ale nie będę ich wstawiała, tylko zapisywała sobie w dokumencie w komputerze. Nic nie ma prawa zaginąć, bez obaw.
Wstawiać będę tylko op. o ciążach i porodach, gdyż w tym miesiącu Ishi MUSI się urodzić. :I

Zapraszam do Czarnego Królestwa oraz Białego Królestwa, czyli watah mojego autorstwa, które wciąż przez ten czas będą funkcjonowały i będzie można mnie tam znaleźć na czacie.

Od Etera "Dziwne złudzenie" cz. 1 (cd. chętny)

Wyszedłem rano z jaskini, nikogo z watahy nie widziałem. To było dziwne, tak pusto. Przez cały dzień nikogo nie widziałem. Wieczorem, gdy miałem już iść do jaskini, zobaczyłem postać, więc krzyknąłem:
- Zaczekaj! Dlaczego nikogo z watahy nie ma?!
Nic nie odpowiedział. Powiedziałem zaniepokojony
- Słyszysz mnie?!
Dalej nic... Zacząłem biec w jego stronę, ale im bardziej biegłem tym się oddalałem, jakbym biegł do tyłu. Zacząłem się martwić. Pobiegłem na teren polowań, nikogo nie zastałem, na pole, nikogo, wszędzie gdzie poszedłem z terenów watahy i tak nikogo nie spotkałem. Biegałem w kółko. Nie wiedziałem co robić. Pobiegłem w miejsce gdzie przebywałem, w góry na sam szczyt. Chciałem wykrzyczeć wszystkie moje myśli. Ale się powstrzymałem. Ze szczytu było widać naszą całą watahę i kilka innych. Zobaczyłem błysk w czarnym lesie. Pobiegłem tam, nie mogłem uwierzyć własnym oczom, to było błękitne berło.
 http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100725160829/4story/pl/images/c/c0/Arm_264.jpg
Gdy chciałem je wziąć, ale wyskoczyła wilczyca. Była cała we krwi.
 http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2010/173/5/4/_Sorrow__by_Damykuna.png
Ale zapytałem:
- Kim jesteś? Co tu robisz? Co ci się stało?
- Jestem Skarlet... Pilnuję tego lasu...
- A co to za las? Co to za berło?
- Las Cienia Mej Duszy... - wyszeptała
- Twojej duszy? - Pytałem dalej.
- Tak, mojej duszy, zamkniętej w tym lesie.
- Nie rozumiem...
- Ehh...
-Opowiedz historie tego berła i lasu.
- No dobrze. - Powiedziała spoglądając na berło - Dawno, dawno temu. W odległej krainie urodziło się białe jak śnieg szczenię, które nie płakało, nie śmiało się, nie żyło... Bez duszy, bez serca, bez domu... Medycy się dziwili jak żyje. Bo bez serca, duszy, krwi. Po kilku latach, gdy była nastolatką, została porwana, ale traktowano ją jak królową. Jakiś wilk, powiedział jej że została Królową Śmierci i Cieni. A ona uciekła, bała się tego. Zaczęła się stawać czarną wilczycą. Zalała się krwią, co noc słyszała ten sam śmiech, straszny, mroczny i do tego to był śmiech tego wilka, który ją porwał. Na szyi miała czarny naszyjnik, tak że we krwi. Uciekła. Zamknęła się w sobie, nie powiedziała o tym rodzicom, poinformował ich o tym dopiero ten wilk, który mnie mianował królową. Zapłakani zdechli, ona została sama, przybyła do lasu, pięknego, miłego. Ale gdy tam weszła, spalił się, został tylko cień. Cień Berła. Ona zginęła w tym lesie, a jej dusza błąka się tu gdzieś dalej, berło to miał być znak jej serca...
- Skarlet?
- Tak?
- Ta wilczyca to ty, prawda?
Widząc spływającą łzę z jej oka, a raczej kropelkę krwi, powiedziałem
- To prawdziwa historia... A wiesz gdzie są wilki z mojej watahy?
- Tak, wiem. - Wyszeptała - Są tam gdzie byli, tylko ty jesteś w innym miejscu.
- Jak to?! - Powiedziałem zdziwiony.
- Jesteś w śnie, a raczej to jest sen w śnie.
- Jak to?
- Incepcja... Wyszeptała i zniknęła, cały las zniknął, wataha.
Jedynie usłyszałem, że żeby wyjść ze snu, trzeba się zabić.
Więc poszedłem na górę i skoczyłem wahając się. I nagle obudziłem się w jaskini. A koło mnie Lekarze. Spytałem co się dzieje. Oni powiedzieli że spałem całe 3 dni. Spytali skąd mam ten naszyjnik. Spojrzałem i na szyi miałem jej medalion.
Wiedziałem że to nie był sen...

<Ktoś dokończy historię?>

Uwagi: wyrazy się powtarzają

Od Wissy "Czarna Chwila" cz.2

Wilk niósł mnie w pysku przez całą drogę. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie wziął, po co mu byłam potrzebna? Chciał mnie zabić? Co się w ogóle stało? Chciałam po prostu napić się wody... na szarym pustkowiu... No nic, to moja wina, że znalazłam się w takiej sytuacji, gdyby nie to oddalenie się od terenów watahy to... Eh... Nie skończyłabym tutaj. Wreszcie zrozumiałam, iż moje miejsce jest w watasze, jednak co tam mogę robić? Patrzeć jak inne szczeniaki bawią się w najlepsze odrzucając mnie? Małą strachliwą, bojącą się wszystkiego waderę... Postanowiłam się zmienić, teraz będzie inaczej. Stanowczo inaczej. Nie będę tym samym popychadłem co kiedyś. NIE. W końcu to zrozumiałam, i tego trzymać się będę. Każdy się zmienia, to ja też. Mam już ponad rok, muszę wreszcie się usamodzielnić... Zresztą, już tego dokonałam...
Nie wytrzymam!
- PUSZCZAJ MNIE! W TEJ CHWILI! I TAK, JEST TO GROŹBA!
Wilk zatrzymał się. Był wyraźnie zdziwiony, zapewne myślał, że ktoś taki jak ja nie będzie groźny. Pff... Będzie malutki i potulny. Mylił się! Jestem teraz w pełni uświadomiona tego, że pora na zmiany.
- Słuchaj młoda, nie czas na...
- Nie nazywaj mnie "młoda"!
- Więc mam nazywać Cię "stara"?
- Wypchaj się.
- Emm... Sama tego chciałaś. - po tych słowach wilk mi coś zrobił, nawet nie pamiętałam, co się później działo...
Kolejną rzeczą był fakt, iż obudziłam się w przytulnym, ale ciemnym miejscu. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że to był las. Obok mnie przepływał strumień, a drzewa były bardzo wysokie. Rosła tu przerośnięta trawa. Było tutaj nawet przyjemnie, nawet ciemno nie było.
- Tutaj robimy postój. - usłyszałam głos zza siebie. Gdy się obróciłam, mój koszmar się spełnił; to był ten wilk.
- Po co mnie w ogóle brałeś?...
- Poznasz kogoś. - odrzekł wilk.
- Kogo?!
- Kogoś, kogo dobrze znasz, ale również kogoś, kogo nie pamiętasz. - odpowiedział tajemniczo.
Pierwszą moją myślą byli rodzice, ale oni...
- O co Ci chodzi? - zapytałam z łzami w oczach - Kim jesteś? Jak się nazywasz? Czego chcesz?...
- Może później się dowiesz..
Zaniemówiłam i poszłam napić się wody.

<C.D.N.> 

Uwagi: brak

Od Noriny "O tym czym kończy się śledzenie James’a” cz.2

Wyszłam z budynku. Postanowiłam wrócić na teren watahy. Gdy weszłam do lasu zmieniłam się w wilka. Poszłam do mojej jaskini, aby odpocząć. Jednak nie odpoczęłam, ponieważ zdecydowałam się poczytać scenariusz i nauczyć się, chociaż odrobinę, mojej roli. Po chwili zasnęłam.
***
Obudziłam się pięć minut przed południem. Chwyciłam szybko scenariusz i wybiegłam z jaskini. Pobiegłam w stronę miasta. Na granicy lasu i miasta zmieniłam się w człowieka. Do budynku, gdzie ćwiczyliśmy przedstawienia, wbiegłam dwie minuty przed rozpoczęciem próbą. Od razu podeszłam do reżyserki.
- Już jestem.
- To dobrze.
***
Było to przedstawienie o piratach. Nic dziwnego więc, że dostałam rolę. Po chwili zostałam zawołana. Miałam ćwiczyć scenę, w której grana przeze mnie postać śpiewa piracką piosenkę. Na szczęście, pomimo mojego zaśnięcia podczas nauki moich kwestii, umiałam tą piosenkę, ponieważ, jako pirat trzeba znać takie piosenki. Po chwili zaczęłam śpiewać.
- Hej, ho! Ciągnąć razem,
podnieśmy wysoko banderę.
Dźwigajmy,
złodzieje i żebracy,
śmierć nigdy nie dotknie nas.

Król i jego jego ludzie
skradli królową z jej łoża
i przywiązali ją do jej Kości.
Morza będą nasze
i na potęgę,
wędrujemy tam gdzie możemy.

Hej, ho. ciągnąć razem,
podnieśmy wysoko banderę.
Dźwigajmy,
złodzieje i żebracy,
śmierć nigdy nie dotknie nas.

Hej, ho. ciągnąć razem,
podnieśmy wysoko banderę.
Dźwigajmy,
złodzieje i żebracy,
śmierć nigdy nie dotknie nas.

Niektórzy pomarli
niektórzy wciąż żywi
a inni żeglują po morzu
- z kluczem do klatki...
i długiem u Diabła
kładziemy się w krainie szczęśliwości.

Dzwon podniesiono
z wodnego grobu...
Czy słyszysz jego grobowy dźwięk?
Wzywamy wszystkich,
uważajcie na szkwał
i zawracajcie w kierunku domu.

Hej, ho. Ciągnąć razem,
podnieśmy wysoko banderę.
Dźwigajmy,
złodzieje i żebracy,
śmierć nigdy nie dotknie nas.

W ostatniej linijce bardzo ściszyłam głos. Po chwili skończyłam śpiewać. Reżyserka zaczęła klaskać.
- Brawo, widzę, że masz talent.
Dygnęłam.
- Dziękuję.

<C.D.N.>

Od Iloriel "Praca" cz. 1

Szłam w stronę kina. Po chwili zwróciłam uwagę na pewne ogłoszenie. Po przeczytaniu go udałam się do biblioteki. Gdy byłam w środku podeszłam do kobiety siedzącej przy biurku.
- W czym mogę pomóc?
- Otóż jestem zainteresowana pracą tutaj.
- To dobrze. - Uśmiechnęła się. - Zaraz przyniosę umowę oraz pokażę Ci co i jak.
- Dobrze.
Kobieta poszła do innego pokoju, a ja usiadłam na jednym z foteli, stojących koło okna. Miałam stamtąd dobry widok na las, w którym znajdowała się wataha. Po chwili kobieta wróciła.
- Najpierw pokażę Ci, gdzie są różne działy, a potem przejdziemy do podpisywania umowy.
Zaczęłyśmy zwiedzać bibliotekę. Najbardziej zainteresował mnie dział z książkami o fantastyce. Nic dziwnego, skoro we mnie było trochę magii. Po dwudziestu minutach wiedziałam już gdzie są wszystkie działy. Angelica, bo tak nazywała się ta kobieta, pokazała mi potem jak wprowadzać do systemu w komputerze kto wypożyczył jaką książkę. Na koniec przeszłyśmy do podpisywania umowy. Potem mogłam już pójść do domu. Skierowałam się w stronę watahy, aby wyspać się, ponieważ jutro z samego rana miałam pójść do pracy.

<C.D.N.>

Uwagi: brak

Od Aredhel Alcarin "Paskudne wspomnienia" cz. 1

Położyłam się spać. Po chwili zapadłam w sen.
***
Widziałam siebie z przeszłości. Tamto wydarzenie miało miejsce przed moją jakże wspaniałą przemianą. Dlaczego akurat musiała mi się śnić "Czarna Karta Z Mojej Przeszłości" ? Miałam wtedy paskudne różowe futro. Fuj!!! Był oprócz mnie tam biały basior.
http://pu.i.wp.pl/bloog/88158101/51727360/Heh_it_was_just_you__vG_medium.jpg
Wszyscy nazywali mnie wtedy jeszcze Allią. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z mojego umysłu pamięci o tym, co się wtedy wydarzyło. Lecz po chwili usłyszałam mój, jakże wtedy paskudny głos. Śpiewałam, co uważam za badziewie. Lecz wtedy zawsze w ten sposób mówiłam.
- Muszę wyznać, co mnie trapi
To ma związek z nami
Ostatnio między nami nie układa się zbyt dobrze
Życie tak się plecie,
Że za każdym razem, gdy próbujemy
Coś psuje nasze plany
Ciężko to powiedzieć, lecz
Muszę zrobić to, co jest dla mnie najlepsze
Poradzisz sobie
Muszę iść dalej
I być kim jestem
Po prostu nie tu jest moje miejsce
Mam nadzieję, że zrozumiesz
Być może kiedyś znajdziemy nasze wspólne
Na tym świecie
Ale przynajmniej na razie
Muszę podążyć własną drogą
Nie chcę odcinać się od przeszłości
Ale za każdym razem, gdy robię sobie nadzieję
Widzę, jak one szybko gasną
Jeszcze jeden kolor poszarzał
I po prostu ciężko patrzeć,
Jak to wszystko obraca się w nicość
Odchodzę dzisiaj, ponieważ
Muszę zrobić to, co jest dla mnie najlepsze
Poradzisz sobie
Muszę iść dalej
I być kim jestem
Po prostu nie tu jest moje miejsce
Mam nadzieję, że zrozumiesz
Być może kiedyś znajdziemy nasze wspólne
Na tym świecie
Ale przynajmniej na razie
Muszę podążyć własną drogą
- Co z nami?
Co z tym wszystkim
przez co przeszliśmy?
- Co z zaufaniem?
- Wiesz że nigdy nie chciałem
cię zranić.
- A co ze mną?
- Co mam zrobić ?
- Muszę odejść, ale będę tęsknić za tobą...
- A ja za tobą.
- Więc, muszę iść dalej
I być kim jestem.
- Dlaczego musisz odejść ?
- Po prostu nie tu jest moje miejsce
- Mam nadzieję że zrozumiesz.
- Próbuję zrozumieć.
- Być może kiedyś znajdziemy nasze wspólne miejsce
Na tym świecie
Ale przynajmniej na razie.
- Chcę, żebyś została.
- Chcę podążyć własną drogą
Muszę iść dalej
I być kim jestem.
- Co z nami?
- Po prostu nie tu jest moje miejsce
Mam nadzieję że zrozumiesz
- Próbuje zrozumieć
- Być może kiedyś znajdziemy nasze wspólne miejsce
Na tym świecie
Ale przynajmniej na razie
Muszę podążyć własną drogą
Muszę podążyć własną drogą
Muszę podążyć własną drogą."

Po chwili moje "Dawne Ja" uciekło. Bardzo się z tego cieszyłam.

<C.D.N>

Uwagi: brak

Od Lithium Vane "Cierpiała za tych, którzy próbowali ją uratować" cz.3 (cd. Eter)

To miejsce... ono było cudowne. Piękne, małe jeziorko, góra, z której właśnie zbiegaliśmy i drzewa. Zapach igiełek sosnowych, który rozpoznałabym wszędzie. Eter biegł w szaleńczym tempie w dół góry, więc żeby go wyprzedzić rozłożyłam skrzydła i poleciałam za nim. Dzięki temu, byłam od niego szybsza i zanim się obejrzał, stałam przed nim. Tylko źle zrobiłam, bo biedny nie zdążył zahamować. Hamulce, please! Był krzyk, jęk i potem tylko salwy śmiechu... nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa.
- Lithium... - zaczął lekko zawstydzony Eter.
- Tak?
- Nie chcę cię martwić, ale... no... - chłopak nie mógł z siebie tego wydusić, ale wreszcie poszło. - No tak dwuznacznie to wygląda...
Spojrzałam na siebie i Etera leżącego na mnie. Basior miał rację, więc zawstydzona wstałam z jego pomocą i otrzepałam się z trawy. Spojrzałam w oczy Etera, w których mogłam na dobrą sprawę utonąć. Spojrzałam na jeziorko, które wyglądało magicznie.
"Ale pewnego dnia woda stała się czerwona niczym krew..."
Zastygłam w bezruchu. To jeziorko było całkiem jak tamto z opowiadania mamy. Słońce, które od niego się odbijało, nadawało mu barwę krwi.
"Mamo? A czy inne wilki szukały Rei?"
"Tak, skarbie. Bardzo się o nią martwiły, a najbardziej jej rodzice i przyjaciele. Jeden z nich - Spirit - wyruszył za nią w podróż. Znał tajemnicę Rei, więc było mu łatwiej. Znalazł ją jako Fallę, kiedy stała nad przepaścią. Chciała w nią wskoczyć bo bała się, że kogoś skrzywdzi."
"Ale czy skrzywdziła?"
"Nie. Haru - jej ojciec - chciał zobaczyć, czy jego dziecię nadaje się na bożka ciemności. Jednak nie umiała zabić niewinnego stworzenia. Pożegnała się ze Spiritem i skoczyła. Ale nie zginęła. Spirit skoczył za nią i zanim Falla spadła na dno, on złapał ją i oddał swoje życie za nią - ochronił przed śmiertelnym upadkiem..."

- Lithium, słyszysz mnie?
Głos Etera wyrwał mnie z opowieści o córce Haru. Basior patrzył na mnie uważnie, a w jego oczach widziałam... zmartwienie? Odpowiedziałam, że wszystko jest okej i przysiadłam nad brzegiem jeziorka.
"Panna Lithium mała, dzisiaj cała czarna..."
- Co to było!? - Eter podskoczył na miejscu. Przerażona odwróciłam się w stronę ścieżki.
"W plecach ma nóż, nie może płakać już..."
Rozejrzałam się wokół siebie. Nikogo nie widziałam, nie słyszałam żadnych myśli świadczących o obecności kogoś obcego.
"Oddechu ma ćwierć, więc błaga o śmierć!"
Mój oddech przyspieszył, a serce waliło młotem. Wstrząsały mną dreszcze, a z moich oczu popłynęły łzy. Eter przypadł do mnie i pozwolił, by mój czarny łeb spoczął na jego piersi.

<Eter? Zapowiada się niezła jazda ^^> 


Uwagi: brak

Od Valki "Tam jest północ, a tam południe" cz. 2

Wiąż czując, że coraz więcej mrówek urządza sobie spacerek po moim ciele pisnęłam cicho i odskoczyłam na bok. Zaczęłam się panicznie otrząsać. Niezbyt zachwycającym uczuciem było wrażenie, że te mały istotki mogą mnie lada moment ugryźć!
- Spokojnie, nic ci nie zrobią. - powiedział z uśmiechem Summer.
- Na pewno? - zapytałam nadal podskakując. Na szczęście maluchy puszczały mnie i spadały na ziemię. Najbardziej cieszyłam się z faktu, że żadnej nie rozdeptałam. To jednak też istoty żywe, a ja takowych krzywdzić, a co dopiero zabijać nie potrafię.
- Tak. Nic ci nie będzie.
Mimo słów jelenia przestałam panikować dopiero wtedy, kiedy poczułam, że już nic po mnie się nie skrada. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam z powrotem na miejscu lekko sapiąc. Summer wybuchnął śmiechem.
- Co cię tak bawi? - spytałam się marszcząc nic nie rozumiejąc brwi.
- Twoja panika przed rzeczami nieuzasadnionymi.
- Niestety, ale ja już taka jestem i nikt tego nie zmieni...
- Rozumiem. Jakby każdy był taki sam, to świat byłby nudny. - spoważniał.
- Popieram twoje zdanie. - uśmiechnęłam się.
- Czyli będziesz tutaj 7 dni, tak? - zmienił temat.
- Uhum...
- Może pomóc ci przeżyć? Polubiłem cię, i nie chciałbym, abyś poległa już pierwszego dnia.
- To tutaj jest tak niebezpiecznie? - przeraziłam się.
- Zależy jak dla kogo... Dla mnie akurat nie, znam go jak własną kieszeń. Ale skoro to sprawdzian, to będę się pojawiał tylko w razie kłopotów, co ty na to?
Przełknęłam ślinę i powoli pokiwałam potakująco głową. Szczerze to nie chciałam, aby mnie zostawiał samą, ale już nie miałam serca oszukiwać... Trzeba być sprawiedliwym. Summer miał rację.
- A więc miodzio. Wołaj w razie problemów. - powiedział odchodząc.
- Ok... - odparłam już półgłosem. Gdy już zorientowałam się, że rzeczywiście zostałam sama, siedziałam po raz kolejny bezcelowo przyglądając się drzewu, zupełnie jakby było tam coś niesamowicie interesującego... Od czego mogłabym zacząć? Chyba rozpocznę swoją przygodę od znalezienia jakiejś przytulnej jaskini, w której mogłabym spać.
Szukałam dobre kilka godzin, i wciąż niczego ciekawego nie znalazłam. Prócz tego, że się ubrudziłam, byłam zmęczona i trochę pokaleczona, niczego nie dokonałam. Ani jednej bezpiecznie wyglądającej jaskini. Minęłam jakąś dziurę w ziemi. To pewnie nora lisa... Zaraz, nora lisa? Cofnęłam się i popatrzyłam w zamyśleniu na wgłębienie. Niestety, ale byłam już za duża na to, aby się tam zmieścić. Gdybym była jeszcze kilkumiesięcznym szczeniakiem, weszłabym tam bez problemu. Z cichym westchnieniem pomaszerowałam dalej. Było już okropnie ciemno, a sowy raz na jakiś czas upiornie pohukiwały. Miałam z każdym krokiem coraz mniej pewności siebie. Ciągłe wrażenie, że jestem obserwowana nie dawało mi spokoju. Nerwowo obejrzałam się za siebie. Niestety, ale było zbyt ciemno, bym cokolwiek zdołała tam dojrzeć. Wyglądało, że po raz kolejny uświadomiłam sobie, że mój lęk był nieuzasadniony. Chyba jestem tchórzem.
Kolejna sowa zahuczała, a po moim grzbiecie przebiegły ciarki. Zadarłam łeb do góry, w stronę, gdzie przed chwilą usłyszałam nocnego ptaka. Wyglądało na to, że nie pozostaje mi nic innego, jak wdrapać się na drzewo i tam spędzić noc. Nie byłam mistrzynią wspinaczki. W tej chwili zaczęłam zazdrościć kuzynce sprawności i sprytu. Bez problemu weszłaby na samą górę, nie męcząc się nawet. Ja za to niezdarnie drapałam w korę pazurami, próbując się podciągnąć do góry. Bez skutku. Nie można jednak tracić nadziei! Nagle usłyszałam łamiącą się gałązkę metr za sobą. Co to było?! Nawet nie wiem, jak tak nagle pojawiłam się na górze, oplatając się najmocniej jak tylko łapami gałąź. Trzęsłam się jak osika. Z przerażeniem w oczach popatrzyłam ku dołowi. Nikogo ani niczego tam nie było. Co to mogło być?! Ktoś mnie śledził?!
Czuwałam jeszcze dobrą godzinę, kiedy to mnie nie zmorzył sen. Całe szczęście, że później nie spadłam z drzewa. Pierwszy dzień mam już za sobą...

<C.D.N.>

Uwagi: brak