- Jesteś ranny - rzekłam - mam nadzieje, że te zadrapania nie były przez Deljię - basior popatrzał na mnie pytająco.
- Przez kogo? - zapytał
- Vendettę Deljie - powiedziałam - przemieniam się w nią w razie
niebezpieczeństwa - westchnęłam - chodź, opatrzę ci rany...
Zaprowadziłam
go do mojej jaskini, a przy okazji Serill oddał obcemu wilkowi wiadro. W
jaskini nie było Nirvarena. Przynajmniej nie będę musiała go wyganiać
przy świadkach. Weszliśmy do jaskini.
- Rozgość się, ja przygotuję eliksir - powiedziałam, podchodząc do kubełka z
świeżą wodą, którą dziś rano zmieniałam. Zabrałam parę ziół i ubiłam je
w drewnianej miseczce. Papkę dodałam do wody i zamieszałam patykiem.
Był już stary i powinnam znaleźć nowy, bo zawsze jest ryzyko że może
pęknąć i popsuć miksturę. Po chwili wszystko było gotowe. Z skrytki
zabrałam lniane bandaże i zamoczyłam je w odwarze.
- Chodź - zawołałam wilka, a gdy już przyszedł zaczęłam opatrywać jego rany.
- Znasz się na ziołolecznictwie? - zapytał
- Nie, to bardziej jest wiedza zgapiona z wilczego szpitala - uśmiechnęłam się - ale znam się na miksturach - naglę się zamyślił
- A ty nie jesteś ranna? - w jego głosie było wyraźnie słychać, że się niepokoi.
- Jak? - zadałam pytanie - Jak rany mi się goją?
- Jesteś nieśmiertelna?
- Yhym - mruknęłam, mając w swoim pysku ostatni bandaż. Gdy skończyłam do jaskini przyszedł Nirvaren.
- Jeste... - szczeniak spojrzał się na Serilla
- To jest Nirvaren - przedstawiłam podopiecznego - Nirvaren, to jest Serill -
basior pokiwał w pozdrowieniu do młodego. Jeżeli przyszedł to oznacza,
że albo przyszedł na posiłek, albo przyszedł spać. Chociaż to drugie
jest mało prawdopodobne ponieważ jest dopiero po południu. Nie mam
posiłku dla Nirvarena!
- ZAPOMNIAŁAM! - Krzyknęłam i wybiegłam z jaskini dodając: - Zaopiekuj się
młodym, za chwilę przyjdę.
Pobiegłam wprost do lasu. Muszę jak
najszybciej coś upolować. Moim oczom ukazało się duże stado saren.
Zaczaiłam się w krzakach czekając aż jakiś nierozważny osobnik oddali
się od grupy. Po paru minutach stado odeszło, ale została tutaj matka z
młodymi. Zaczęłam się zakradać i gdy byłam blisko. Skoczyłam. Młode się
przestraszyły i uciekły na pięć metrów. Zaczęły się przyglądać jak ja
zabijam ich matkę. Gdy byłam już pewna zgonu. Zaczęłam zaciągać ją do
jaskini.
<Serill? Co sie działo podczas jej nieobecności? c:>
Uwagi: Cały czas zapominasz o Spacjach przy wypowiedziach. Kilka razy pominęłaś akapity. Pozjadałaś przecinki.
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
piątek, 26 sierpnia 2016
Od Serill’a “Pora pożegnać wspomnienia” cz. 5 (C.D. Yuki)
- Yuki! Yuki, nie! - wydarłem się, lecz na próżno. Wadera zaczęła
dosłownie płonąć. Przemogłem strach i zaatakowałem napastnika. Po kilku
trafieniach kulą many zaczął się wycofywać. Odwróciłem się, cały trzęsąc
się od adrenaliny.
- Yuki! - krzyknąłem ponownie, bo wadera zmieniła kolory. Stała się niewyobrażalnie chuda, a jej sierść zmieniła barwę na kruczoczarną, podejrzewam, że to wcale nie od ognia. Jej smukły ogon przemienił się w jakiegoś krótkiego wyrostka skierowanego do góry. A sierść… Teraz zwisała strzępami. Spojrzałem jej w oczy. Nie były już jaskrawozielone. Były całościowo pokryte czernią i nienawiścią. Może obwiniała mnie o to, że dosłownie paliła się żywcem? Chciałem wypowiedzieć jej imię, by sprawdzić czy to ona, ale skoczyła na mnie. Uchyliłem się od jej pazurów w ostatniej chwili. Nie chciałem jej atakować, bo przed chwilą być może mnie ocaliła, ale nie wiedziałem co robić. Zacząłem uciekać. Biegła za mną. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze, patrząc w dół. Nadal mnie goniła, lecz została na ziemi. Cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Płomienie nadal paliły jej futro… Postanowiłem jej pomóc, bez względu na wszystko. Zwiększyłem prędkość i machnąłem skrzydłami w stronę jaskiń. Niedługo potem zobaczyłem wilki. Jeden z nich miał wiadro. Wylądowałem obok niego. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Mogę pożyczyć? - spytałem.
- Tak, ale…
- Dziękuję! Oddam jak najszybciej! - pochwyciłem wiadro w łapy i odwróciłem się. Omiotłem wzrokiem pobliskie tereny. Yuki była dość daleko. Uniosłem się do góry i przeleciałem jej nad głową. Zawarczała i próbowała na mnie skoczyć, lecz nie udało jej się. Rzuciła się za mną w pogoń. Kierowałem się do najbliższego źródła wody. W kilkanaście sekund byłem już przy jakimś wodopoju. Nabrałem wody do kubła i czekałem. Gdy pojawiła się Yuki, oblałem ją wodą, by ugasić ogień. Schyliłem się i gdy chciałem ponownie napełnić wiadro, wytrąciła mi je z łap i skoczyła na mnie. Była lekka, więc się nie przewróciłem. Zacisnąłem zęby z bólu, gdyż podrapała mnie tu i ówdzie. Ale to się nie liczyło. Złapałem ją i zanurzyłem do połowy w wodzie. Przestała się wyrywać, więc położyłem ją na ziemi. Podbiegłem po kubeł i napełniłem go. Yuki w tym czasie zaczęła powracać do swojego normalnego stanu. Ugasiłem niektóre płomienie. Podbiegłem do wodopoju i wziąłem wiadro z wodą w zęby i wylałem na ostatnie płomyki ognia całą zawartość. Wadera rozbudziła się i podbiegła do mnie.
- Co się stało?! - wykrzyknęła. Zauważyła pewnie moje rany i strach w oczach.
- Sam nie wiem dokładnie… Ale najważniejsze: Nic ci nie jest?
- Nie - odparła z lekkim strachem. - Ale co się stało?
Usiadłem. Czyli nic nie pamiętała.
- Zacznijmy od tego, że zaatakował nas Kirin - rozpocząłem wypowiedź, a ona skinęła głową. - Podpalił mnie, ale w małym stopniu. I ty się na niego rzuciłaś, a on sprawił, że stanęłaś w ogniu… - urwałem. - Potem go odgoniłem, nie wiem jakim cudem, ale się udało. Kiedy się odwróciłem, ty byłaś… inna - bąknąłem. - Stałaś się chuda, cała czarna, ogon ci zmarniał, wyglądałaś, jakby cię żywcem z horroru wyciągnęli… I zaatakowałaś mnie, ale uciekłem. Nadal płonęłaś, chciałem cię ugasić. Poleciałem do jaskiń, jakiś wilk pożyczył mi wiadro. Cały czas mnie goniłaś, więc przyleciałem tutaj. Napełniłem wiadro i oblałem cię. Chciałem zrobić to drugi raz, ale wytrąciłaś mi wiadro - urwałem, chcąc zataić fakt, że mnie podrapała. - Złapałem cię i do połowy cię zanurzyłem w wodopoju. Przestałaś się opierać, to położyłem cię na lądzie. Oblałem cię wodą, a teraz rozmawiamy - skończyłem mówić. Yuki słuchała w milczeniu.
<Yuki? Tak wiem, dodałam tak bardzo dużo :P>
Uwagi: Kilka literówek.
- Yuki! - krzyknąłem ponownie, bo wadera zmieniła kolory. Stała się niewyobrażalnie chuda, a jej sierść zmieniła barwę na kruczoczarną, podejrzewam, że to wcale nie od ognia. Jej smukły ogon przemienił się w jakiegoś krótkiego wyrostka skierowanego do góry. A sierść… Teraz zwisała strzępami. Spojrzałem jej w oczy. Nie były już jaskrawozielone. Były całościowo pokryte czernią i nienawiścią. Może obwiniała mnie o to, że dosłownie paliła się żywcem? Chciałem wypowiedzieć jej imię, by sprawdzić czy to ona, ale skoczyła na mnie. Uchyliłem się od jej pazurów w ostatniej chwili. Nie chciałem jej atakować, bo przed chwilą być może mnie ocaliła, ale nie wiedziałem co robić. Zacząłem uciekać. Biegła za mną. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze, patrząc w dół. Nadal mnie goniła, lecz została na ziemi. Cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Płomienie nadal paliły jej futro… Postanowiłem jej pomóc, bez względu na wszystko. Zwiększyłem prędkość i machnąłem skrzydłami w stronę jaskiń. Niedługo potem zobaczyłem wilki. Jeden z nich miał wiadro. Wylądowałem obok niego. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Mogę pożyczyć? - spytałem.
- Tak, ale…
- Dziękuję! Oddam jak najszybciej! - pochwyciłem wiadro w łapy i odwróciłem się. Omiotłem wzrokiem pobliskie tereny. Yuki była dość daleko. Uniosłem się do góry i przeleciałem jej nad głową. Zawarczała i próbowała na mnie skoczyć, lecz nie udało jej się. Rzuciła się za mną w pogoń. Kierowałem się do najbliższego źródła wody. W kilkanaście sekund byłem już przy jakimś wodopoju. Nabrałem wody do kubła i czekałem. Gdy pojawiła się Yuki, oblałem ją wodą, by ugasić ogień. Schyliłem się i gdy chciałem ponownie napełnić wiadro, wytrąciła mi je z łap i skoczyła na mnie. Była lekka, więc się nie przewróciłem. Zacisnąłem zęby z bólu, gdyż podrapała mnie tu i ówdzie. Ale to się nie liczyło. Złapałem ją i zanurzyłem do połowy w wodzie. Przestała się wyrywać, więc położyłem ją na ziemi. Podbiegłem po kubeł i napełniłem go. Yuki w tym czasie zaczęła powracać do swojego normalnego stanu. Ugasiłem niektóre płomienie. Podbiegłem do wodopoju i wziąłem wiadro z wodą w zęby i wylałem na ostatnie płomyki ognia całą zawartość. Wadera rozbudziła się i podbiegła do mnie.
- Co się stało?! - wykrzyknęła. Zauważyła pewnie moje rany i strach w oczach.
- Sam nie wiem dokładnie… Ale najważniejsze: Nic ci nie jest?
- Nie - odparła z lekkim strachem. - Ale co się stało?
Usiadłem. Czyli nic nie pamiętała.
- Zacznijmy od tego, że zaatakował nas Kirin - rozpocząłem wypowiedź, a ona skinęła głową. - Podpalił mnie, ale w małym stopniu. I ty się na niego rzuciłaś, a on sprawił, że stanęłaś w ogniu… - urwałem. - Potem go odgoniłem, nie wiem jakim cudem, ale się udało. Kiedy się odwróciłem, ty byłaś… inna - bąknąłem. - Stałaś się chuda, cała czarna, ogon ci zmarniał, wyglądałaś, jakby cię żywcem z horroru wyciągnęli… I zaatakowałaś mnie, ale uciekłem. Nadal płonęłaś, chciałem cię ugasić. Poleciałem do jaskiń, jakiś wilk pożyczył mi wiadro. Cały czas mnie goniłaś, więc przyleciałem tutaj. Napełniłem wiadro i oblałem cię. Chciałem zrobić to drugi raz, ale wytrąciłaś mi wiadro - urwałem, chcąc zataić fakt, że mnie podrapała. - Złapałem cię i do połowy cię zanurzyłem w wodopoju. Przestałaś się opierać, to położyłem cię na lądzie. Oblałem cię wodą, a teraz rozmawiamy - skończyłem mówić. Yuki słuchała w milczeniu.
<Yuki? Tak wiem, dodałam tak bardzo dużo :P>
Uwagi: Kilka literówek.
Od Yuki "Pora pożegnać wspomnienia" cz.4 (c.d Serill)
Było to według mnie trochę dziwne... Może lepiej jest być dla wszystkich miłym?
- Mogę ci pokazać pewne miejsce? - zaproponowałam
- Oczywiście - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Poprowadziłam Serill'a na pewien klif z którego najłatwiej się spycha wilki do jeziora. Gdy już byliśmy na miejscu zapytałam:
- Umiesz pływać?
- Tak, a co? - popatrzał na mnie zdziwiony.
- Tak po prostu... - powiedziałam - Patrz! Ryba! - Zawołałam i spojrzałam w dół. Basior natychmiastowo podszedł na skraj klifu, a ja skorzystałam z okazji i zepchnęłam basiora do wody. Zaczęłam się śmiać widząc zdziwienie na jego pysku. Plusk był tak wielki, że zostałam ochlapana od łap do łba. Odeszłam trochę od krawędzi, by mieć większy rozbieg i wskoczyłam. Gdy byłam już pod wodą poczułam pod swoimi łapami dno. Wynurzyłam się. Widząc mokrego Serill'a zachciało mi się śmiać. W sumie ja nie wyglądałam lepiej...
- Naprawdę dzięki... - powiedział basior płynąc do brzegu. No cóż. Przynajmniej umył się. Popłynęłam do brzegu i się otrzepałam.
- Nie mogłam się oprzeć, by cię nie wepchnąć - uśmiechnęłam się
- A więc dlaczego wskoczyłaś?
- Em... poślizgnęłam się - basior lekko się uśmiechnął i spojrzał na mnie domyślając się innego zbiegu zdarzeń - chodźmy gdzieś... chcesz bym pokazała ci inne miejsca?
- Mógłbym, ale pod warunkiem że nie będzie więcej takich niespodzianek - orzekł
- No dobra... - przewróciłam oczami. Nagle usłyszeliśmy dźwięk... trzaskania iskier.
- Co do... - nie skończyłam mówić, a zza krzaków wypędził Kirin Ognisty. Zatrzymał się obok nas i spojrzał ognistym wzrokiem. Dosłownie i w przenośni. Niespodziewanie ryknął, a spod jego kopyt wydostały się dzikie płomienie pędzące w stronę Serill'a. Przestraszona tym, że basior może spłonąć staranowałam go narażając się na tym na poparzenia od ognia. On mógłby spłonąć, a ja najwyżej oparzę się. Nie minęła nawet sekunda, a poczułam okropny ból palenia się. Nagle bolesność zadawana przez ogień złagodziła się pod wpływem przeszywającego bólu. Basior coś krzyczał do mnie, lecz ja go nie słyszałam. Powoli traciłam świadomość. Ostatni obraz jaki ujrzałam przed całkowitym utraceniem świadomości to całkowicie czarny pysk i łapy.
Obudziło mnie dyszenie. Otworzyłam lekko ślepia. To był Serill, który trzymał w pysku wiadro z wodą z jeziora. Miał spaloną gdzieniegdzie sierść, ale też liczne zadrapania. Podszedł do ostatniego płomienia i wylał na niego całą zawartość. Co mogło się stać?! Czemu straciłam przytomność?! Czy basior jest poważnie ranny?! Jak najszybciej wstałam i podbiegłam do wilka.
- Co się stało?! - jego spojrzenie było przepełnione strachem.
<Serill? Podpowiem ci że Yuki zmieniła się w Vendettę Delię :v>
Uwagi: Widzę, że op. pisane na szybko, bo z pośpiechu zdania od małej litery zaczynałaś... Powtórzenia. "Gdzieniegdzie" piszemy razem.
- Mogę ci pokazać pewne miejsce? - zaproponowałam
- Oczywiście - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Poprowadziłam Serill'a na pewien klif z którego najłatwiej się spycha wilki do jeziora. Gdy już byliśmy na miejscu zapytałam:
- Umiesz pływać?
- Tak, a co? - popatrzał na mnie zdziwiony.
- Tak po prostu... - powiedziałam - Patrz! Ryba! - Zawołałam i spojrzałam w dół. Basior natychmiastowo podszedł na skraj klifu, a ja skorzystałam z okazji i zepchnęłam basiora do wody. Zaczęłam się śmiać widząc zdziwienie na jego pysku. Plusk był tak wielki, że zostałam ochlapana od łap do łba. Odeszłam trochę od krawędzi, by mieć większy rozbieg i wskoczyłam. Gdy byłam już pod wodą poczułam pod swoimi łapami dno. Wynurzyłam się. Widząc mokrego Serill'a zachciało mi się śmiać. W sumie ja nie wyglądałam lepiej...
- Naprawdę dzięki... - powiedział basior płynąc do brzegu. No cóż. Przynajmniej umył się. Popłynęłam do brzegu i się otrzepałam.
- Nie mogłam się oprzeć, by cię nie wepchnąć - uśmiechnęłam się
- A więc dlaczego wskoczyłaś?
- Em... poślizgnęłam się - basior lekko się uśmiechnął i spojrzał na mnie domyślając się innego zbiegu zdarzeń - chodźmy gdzieś... chcesz bym pokazała ci inne miejsca?
- Mógłbym, ale pod warunkiem że nie będzie więcej takich niespodzianek - orzekł
- No dobra... - przewróciłam oczami. Nagle usłyszeliśmy dźwięk... trzaskania iskier.
- Co do... - nie skończyłam mówić, a zza krzaków wypędził Kirin Ognisty. Zatrzymał się obok nas i spojrzał ognistym wzrokiem. Dosłownie i w przenośni. Niespodziewanie ryknął, a spod jego kopyt wydostały się dzikie płomienie pędzące w stronę Serill'a. Przestraszona tym, że basior może spłonąć staranowałam go narażając się na tym na poparzenia od ognia. On mógłby spłonąć, a ja najwyżej oparzę się. Nie minęła nawet sekunda, a poczułam okropny ból palenia się. Nagle bolesność zadawana przez ogień złagodziła się pod wpływem przeszywającego bólu. Basior coś krzyczał do mnie, lecz ja go nie słyszałam. Powoli traciłam świadomość. Ostatni obraz jaki ujrzałam przed całkowitym utraceniem świadomości to całkowicie czarny pysk i łapy.
Obudziło mnie dyszenie. Otworzyłam lekko ślepia. To był Serill, który trzymał w pysku wiadro z wodą z jeziora. Miał spaloną gdzieniegdzie sierść, ale też liczne zadrapania. Podszedł do ostatniego płomienia i wylał na niego całą zawartość. Co mogło się stać?! Czemu straciłam przytomność?! Czy basior jest poważnie ranny?! Jak najszybciej wstałam i podbiegłam do wilka.
- Co się stało?! - jego spojrzenie było przepełnione strachem.
<Serill? Podpowiem ci że Yuki zmieniła się w Vendettę Delię :v>
Uwagi: Widzę, że op. pisane na szybko, bo z pośpiechu zdania od małej litery zaczynałaś... Powtórzenia. "Gdzieniegdzie" piszemy razem.
Od Miniru "Mała przyjaźń" cz. 3 (cd. Nirvaren)
- Dzięki, że mnie uratowałaś... - powiedział Nirveren, leżąc na brzegu.
- Jak mogłeś?! - krzyknęłam zirytowana pod napadem złości. Naprawdę przestraszyłam się tego jego głupiego incydentu.
- Chciałem tylko się z tobą pobawić...
- Ja nie wiem co zrobiłabym gdybyś zginął!
- To znaczy, że...
- To znaczy, że masz już iść do Yuki... - powiedziałam już spokojniej - Nie powinieneś wychodzić w nocy, a co gorsza pływać. Yuki, by mnie zabiła, a Suzy ją... Nie chcę kłótni...
Szliśmy w ciszy w stronę jaskiń. Księżyc był w najwyższej pozycji. Szum drzew tak usypiał. Po co ja w ogóle wychodziłam na zewnątrz? No tak... Uratować go od żaby.
- Uśmiechasz się... - z moich zamyśleń wyrwał mnie smutny głos Nirvanera - Czy przejęłaś się mną tylko dlatego, że bałaś się Yuki?
- Nie... No... Ja się boję wszystkich... Ehhh... To skomplikowane. - powiedziałam, a młody wilk stanął przede mną z groźną miną - Czy coś się stało?
- Opowiedz mi czemu się mną przejęłaś. Chcę wiedzieć wszystko.
- Jest późno i nie mogę przebywać dług...
- Miniru, proszę! - przerwał mi lecz ja ominęłam go łukiem i znowu zaczęłam zmierzać w stronę jaskiń. Nie chciałam go przecież okłamywać... Ja szczerze mam dziurę w pamięci...
W pewnej chwili Nirvaren rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie swym małym ciałkiem do ziemi i nie dał mi się ruszyć. Gdybym miała więcej siły to jeszcze mogła wydostać się spod niego. Teraz jestem padnięta...
- O co ci teraz chodzi?
- O tą sarnę co nie chodzi! Powiedz mi co ci teraz jest?
- Nie dasz mi spokoju? - zapytałam, a on pokiwał przecząco łbem - Więc tak... Moja poprzednia wataha została zabrana gdzieś przez ludzi. Ja chyba jako jedyna uszłam z tego zdarzenia. To był dzień mojego ślubu... Rok czy dwa lata przed tym zmarł mój dziadek, który chyba był Alfą. Odziedziczyłam po nim moce: dobre i niemiłe w uczuciu. Takie przekleństwo... Większości jeszcze nie znam. Mam amnezję i nie pamiętam nic więcej... - mówiłam szybko... Nie chciałam się przed nim rozkleić - Więc ty jesteś jedną z tych bliższych mi osób... Nie chcę kolejnej stracić...
- Nie wiedziałem... Chodź się napić... - powiedział ze smutkiem. Jak bym chciała umieć czytać w myślach...
- Nirvaren, ja nie mogę długo... - nie skończyłam bo szczeniak szybko pociągnął mnie w stronę wodopoju. Gdy byliśmy już na miejscu poczułam się słabo. W mojej głowie znów słyszałam głosy, które każą mi uciekać. Nie słuchałam ich.
- Miniru, czy wszystko dobrze?
- Nie... Uciekaj.
- Co? - zapytał zaskoczony
- Uciekaj, proszę cię! - krzyknęłam i nic więcej nie mogłam zrobić. Obraz powoli zanikał. Zaczęłam się psychicznie śmiać choć tego nie chciałam. Straciłam panowanie nad ciałem i widziałam tylko ciemność. Słyszałam jakbym była prawie głucha. Nirvaren coś krzyczał, jedyne co zrozumiałam to: Pomocy!
<Nirvaren? Miniru oszalała, co zrobisz?>
Uwagi: Nie twórz cudzysłowie za pomocą dwóch przecinków czy dwóch apostrofów! "Niemiłe" piszemy razem. Zjadłaś kilka przecinków.
- Jak mogłeś?! - krzyknęłam zirytowana pod napadem złości. Naprawdę przestraszyłam się tego jego głupiego incydentu.
- Chciałem tylko się z tobą pobawić...
- Ja nie wiem co zrobiłabym gdybyś zginął!
- To znaczy, że...
- To znaczy, że masz już iść do Yuki... - powiedziałam już spokojniej - Nie powinieneś wychodzić w nocy, a co gorsza pływać. Yuki, by mnie zabiła, a Suzy ją... Nie chcę kłótni...
Szliśmy w ciszy w stronę jaskiń. Księżyc był w najwyższej pozycji. Szum drzew tak usypiał. Po co ja w ogóle wychodziłam na zewnątrz? No tak... Uratować go od żaby.
- Uśmiechasz się... - z moich zamyśleń wyrwał mnie smutny głos Nirvanera - Czy przejęłaś się mną tylko dlatego, że bałaś się Yuki?
- Nie... No... Ja się boję wszystkich... Ehhh... To skomplikowane. - powiedziałam, a młody wilk stanął przede mną z groźną miną - Czy coś się stało?
- Opowiedz mi czemu się mną przejęłaś. Chcę wiedzieć wszystko.
- Jest późno i nie mogę przebywać dług...
- Miniru, proszę! - przerwał mi lecz ja ominęłam go łukiem i znowu zaczęłam zmierzać w stronę jaskiń. Nie chciałam go przecież okłamywać... Ja szczerze mam dziurę w pamięci...
W pewnej chwili Nirvaren rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie swym małym ciałkiem do ziemi i nie dał mi się ruszyć. Gdybym miała więcej siły to jeszcze mogła wydostać się spod niego. Teraz jestem padnięta...
- O co ci teraz chodzi?
- O tą sarnę co nie chodzi! Powiedz mi co ci teraz jest?
- Nie dasz mi spokoju? - zapytałam, a on pokiwał przecząco łbem - Więc tak... Moja poprzednia wataha została zabrana gdzieś przez ludzi. Ja chyba jako jedyna uszłam z tego zdarzenia. To był dzień mojego ślubu... Rok czy dwa lata przed tym zmarł mój dziadek, który chyba był Alfą. Odziedziczyłam po nim moce: dobre i niemiłe w uczuciu. Takie przekleństwo... Większości jeszcze nie znam. Mam amnezję i nie pamiętam nic więcej... - mówiłam szybko... Nie chciałam się przed nim rozkleić - Więc ty jesteś jedną z tych bliższych mi osób... Nie chcę kolejnej stracić...
- Nie wiedziałem... Chodź się napić... - powiedział ze smutkiem. Jak bym chciała umieć czytać w myślach...
- Nirvaren, ja nie mogę długo... - nie skończyłam bo szczeniak szybko pociągnął mnie w stronę wodopoju. Gdy byliśmy już na miejscu poczułam się słabo. W mojej głowie znów słyszałam głosy, które każą mi uciekać. Nie słuchałam ich.
- Miniru, czy wszystko dobrze?
- Nie... Uciekaj.
- Co? - zapytał zaskoczony
- Uciekaj, proszę cię! - krzyknęłam i nic więcej nie mogłam zrobić. Obraz powoli zanikał. Zaczęłam się psychicznie śmiać choć tego nie chciałam. Straciłam panowanie nad ciałem i widziałam tylko ciemność. Słyszałam jakbym była prawie głucha. Nirvaren coś krzyczał, jedyne co zrozumiałam to: Pomocy!
<Nirvaren? Miniru oszalała, co zrobisz?>
Uwagi: Nie twórz cudzysłowie za pomocą dwóch przecinków czy dwóch apostrofów! "Niemiłe" piszemy razem. Zjadłaś kilka przecinków.
Ciekawostka #29
Istnieją trzy WMW - jedna główna, druga to katalog wilków, a trzecia to... wersja robocza. To właśnie dlatego nie możecie jej nigdzie znaleźć. Panuje tam straszny chaos, gdyż to jest miejsce, w którym testuję zmiany (np. tworzę kody HTML, poprawiam teksty).
Subskrybuj:
Posty (Atom)