Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 6 stycznia 2017

Od Aokigahary "To coś" cz. 3

Po zjedzeniu zdobyczy nie wiedziałam co robić. Może odwiedzić Hitam... Chwila. Jeżeli to był sen to znaczy że... Że on nie istnieje. Zaczęło mnie irytować to, że widzę świat na beżowo-niebiesko. Może to jakaś choroba? Lepiej będzie, jak pójdę się zapytać lekarza. Może spotkam jakiegoś wilka... Poszłam w stronę Zielonego Lasu. Cóż, teraz nazwałabym go beżowym borem... Byłam w centrum watahy, a i tak nie znalazłam żadnej żywej duszy. Spojrzałam na słońce i ustaliłam w którym kierunku muszę iść. Poszłam tam gdzie, jak "obliczyłam", powinnam iść. Wszędzie było cicho. Nawet śpiewu ptaków nie słychać. Wyszłam z lasu, wchodząc na piękną, Wrzosową Łąkę. Tak jak wcześniej, nikogo tu nie było. Przedzierałam się przez wrzosy. Jedyne co potrafiłam usłyszeć to szelest kwiatów i wiatr. Czułam się samotna, jakby wszystkich gdzieś wcięło... Na horyzoncie zobaczyłam Górę. Jestem już blisko. Kiedy zobaczyłam zarysy jaskini, którą powinien być szpital, przyśpieszyłam w kroku. Weszłam do niej, jednak nikogo tam nie było.
- Jest tu kto? - Zapytałam tym samym przerywając cisze, jednak nikt się nie odezwał - Halo? - zapytałam jeszcze raz. To samo. Zawiedziona położyłam uszy i zaczęłam chodzić po jaskini. A co jak poszli szukać nowych terenów? Ta wizja mnie przerażała. Weszłam w miejsce gdzie powinni siedzieć lekarze. Rozejrzałam się. Zamarłam. W ciemnym rogu zobaczyłam dziwną postać. To była postać z mojego snu... Wpatrywała się we mnie swoimi czarnymi oczyma. Czułam strach.
- Cz-czego chcesz? - zapytałam cicho, ledwo wymawiając wyrazy. Nie odpowiedział. To było straszne... Zjeżyłam się, a to coś rozpłynęło się w powietrzu. Mimo tego że znikło, czułam jak coś mnie obserwuje. Skala mojego strachu sięgnęła zenitu. Pisnęłam i wybiegłam z jaskini, o mało co się nie potykając o własne łapy. Pobiegłam naprzód, nie zwracając uwagi gdzie biegnę. Byleby od wilczego szpitalu. Nawet nie zwróciłam uwagi na to że przebiegłam już całą Wrzosową Łąkę. Biegłam pomiędzy drzewami w Zielonym lesie, aż dotarłam do... Do strasznego miejsca. Czyli cmentarza. Zwolniłam do kłusu. Mój oddech był szybki, a łapy bolały. Czułam jakby zaraz moje małe serduszko miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Położyłam się obok dużego grobu. Na tabliczce były jakieś literki, których nie potrafiłam rozczytać. Nie ma co się dziwić. Jeszcze nie mam ośmiu miesięcy i nie mogę chodzić do szkoły... Bardzo i to bardzo chcę się nauczyć czytać i pisać. Chociaż i tak po ukończeniu tego wieku najpierw będę musiała uczyć się czytać... Skuliłam się w kulkę i zamknęłam ślepia. Wiem że jest południe i taki szczeniak jak ja powinien ganiać i się bawić na łące... Ale jak mam być radosna gdy nikogo tu nie ma? Tylko jakieś przerażające widmo, które chyba jest niemową... Czułam jak letnie słońce grzeje moją sierść. Jest tak miło...

- Halo? - Ze snu wyrwał mnie wilczy głos. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam ciemnoszarego wilka, odznaczającego się pomarańczowymi przebarwieniami. Chwila... Czy ja widzę kolory inne niż niebieski i beżowy?!
- Tak? - Zapytałam zaspanym głosem, tym samym siadając.
- Czemu spałaś obok grobu? - Dopiero teraz wszystko mi się przypomniało...
- Przepraszam... Byłam zmęczona - odpowiedziałam.

C.D.N

Uwagi: Ponowny brak daty. Pisz dłuższe op., inaczej kolejne jak zwykle połączę w jedno. Ile razy mam powtarzać, że Zielony Las, Wrzosowa Łąka i Góra to nazwa miejsca? "Naprzód" piszemy razem, a "nie ma" osobno.

Od Aokigahary "To coś" cz.2

Sierpień 2018 r.
Nagle jedna z wader spojrzała na mnie z ukosu. Przestraszyłam się i odwróciłam od nich wzrok, jednak instynktownie zerknęłam w ich stronę. Wadera powiadomiła resztę o mojej obecności. Patrzeli na mnie. Poczułam uczucie jakby milion motyli właśnie urządzało sobie wyścigi w moim brzuszku. Napięłam się, spoglądając w tafle wody. Przestałam pić i jak by nigdy nic odwróciłam się. Chciałam być jak najdalej od nich. Trochę to dziwne. Grupka wilków rozmawiająca w środku nocy na polanie...
Wróciłam do jaskini, jednak nie miałam zamiaru spać. Bałam się. Weszłam do swojego siedliska. Rozejrzałam się za czymś, czym mogłabym się zająć. A może tak coś narysować? Ścian jest dużo na tych terenach, a jeszcze jaskinie w mojej rodzinnej watasze. Usiadłam przed pierwszym lepszym kamieniem, w pysk chwyciłam kredę i zaczęłam coś rysować. Kreśliłam na ślepo. Byłam zbyt spanikowana wcześniejszymi wydarzeniami że nie mogłam za nic się skupić. Po paru minutach skończyłam "rysować" i spojrzałam na swoje bazgroły. Z wrażenia puściłam kredę, a ona złamała się w pół. Rysunek przedstawiał roślinę, w którą wpadłam podczas zabawy z Hitam. Wyglądała przerażająco. Nie chciałam na to patrzeć. Zaczęłam marnych prób usunięcia malowidła. Za nic nie dało się zmyć. Muszę to czymś zakryć... Lecz nie mam czym. Może znajdę jakieś futro lub szmatę na terenach watahy?
Już miałam wychodzić gdy przypomniałam sobie o dzisiejszym zdarzeniu. Czy na prawdę powinnam tam iść? Ale to chyba lepsze niż patrzenie na to coś przez całą noc... Wyszłam.
***
Co się stało? Wszędzie ciemność. Głowa mnie boli. Nie mogę się ruszyć. Widzę... Widzę światło... Co się dzieje? Chcę biec. Chcę uciekać. Chcę piszczeć. Chcę krzyczeć, ale... Nie mogę.
***
Otworzyłam oczy. Czułam się, jak bym była poturbowana przez tuzin jeleni. Byłam w własnej jaskini. Jednak to tylko sen... Odetchnęłam z ulgą. Malowidła na ścianie nie było, co utwierdzało moje stwierdzenie że tylko śniłam. Wstałam i wyszłam z jaskini. Poszłam w stronę wodopoju. Coś mi tu nie grało. Dlaczego widziałam wszystko na beżowo? No prawie. Jedynym innym kolorem był błękit nieba... Wokół nie było żadnej żywej duszy, co było dosyć dziwne. Było ciszej niż zwykle. Zatrzymałam się obok wodopoju i zaczęłam pić. Nadal nikogo nie widziałam. A może to jest sen? Tylko wtedy jak wytłumaczyć to, że nie pamiętam niczego po wyjściu z jaskini... Zbyt skomplikowane na mój szczenięcy móżdżek... Nagle w wodzie zauważyłam rybę. Czułam głód, więc wpadłam na pomysł by ją upolować. Męczyłam się z nią bardzo długo, aż w końcu udało mi się ją złapać. Była pyszna. Moja pierwsza zdobycz...

C.D.N

Uwagi: Zapomniałaś o dacie. Nie "z ukosu", tylko "z ukosa". Niektóre zdania są źle sformułowane. Przed "że" w większości przypadków stawia się przecinek.

Od Sarah “Przypadek?” cz. 2 (cd. Miniru)

Jesień 2018
Zobaczyłam waderę na oko młodszą ode mnie. Miała długą, jasną sierść na głowie i ogonie, a szarą na ciele. Na tylnej nodze miała jaskrawoniebieskie pasy.
— Dzień dobry... - po tym, jak się do niej odezwałam poczułam niewyjaśnioną wrogość w stosunku do niej. W mojej głowie narodziła się chęć zabicia jej. Zaczęłam wokół niej krążyć, a z mojego gardła wydobywało się głuche warczenie. Wydawała się być przerażona moim nastawieniem.
— Czego chcesz ode mnie?! — wykrzyknęła.
— Dowiesz się w swoim czasie!
Rzuciłam się na nią, zwalając ją z nóg. Przeturlałyśmy się kilka metrów dalej i wpadłyśmy do wody. Próbowała odpłynąć, ale na próżno. Szybko ją dogoniłam i z uśmiechem pociągnęłam ją na dno. Uderzyła głową o jakiś kamień. Jeszcze chwilę patrzyłam, jak traci przytomność. Zamknęłam oczy.
Gdy je otworzyłam, nadal byłam pod wodą, lecz w innym jeziorze. To było zdecydowanie mniejsze. Coś mówiło mi, że to jeszcze nie koniec z tą wilczycą. Cierpliwie zaczekałam z nosem tuż przy tafli wody. Niedługo potem ujrzałam jej pysk. Chwilę wpatrywała się w taflę wody, najpewniej patrzyła w swoje odbicie. Momentalnie jej źrenice zwęziły się i ledwo zdążyła się odsunąć, zanim wyskoczyłam z wody. Już miałam zamachnąć się na nią pazurami, ale poczułam jak coś uderza mnie w bok i wtapia się w moją skórę. Osłabłam z sił i upadłam na ziemię...
Gwałtownie otworzyłam oczy. Byłam lekko oszołomiona dziwnym snem. Zdrętwiały mi nogi, najwyraźniej spałam długo w jednej pozycji. Postanowiłam je rozprostować. Wstałam i walcząc o to, żeby się nie przewrócić wyszłam z jaskini. Ciepłe powietrze otoczyło moje ciało, słońce świeciło dzisiaj jasno. To wywołało u mnie uczucie pragnienia, gdyż od wczoraj nie miałam w pysku ani kropli wody. Skoro już chciałam się poruszać, to odpuściłam sobie przywoływanie wody i postanowiłam się napić z Wodopoju. Powoli wyruszyłam w tamtą stronę. Podczas drogi wielokrotnie zarzucałam głową, ponieważ moja grzywka musiała ułożyć się akurat tak, żeby zasłaniać mi całe otoczenie, a to niezmiernie mnie irytowało. Zapewne wyglądałam niczym wzięta żywcem z horroru. Przechodząc obok ostatnich drzew dzielących mnie od wodospadu, zauważyłam jasny ogon, prawdopodobnie innego wilka z tej watahy. Wydawał być się znajomy. Podeszłam bliżej, w celu rozpoznania go.
— Cześć... — przerwałam, kiedy — jak się okazało — wilczyca odwróciła się. Od razu wiedziałam, kim jest — tą wilczycą ze snu. Wolałam się jednak upewnić. — Czy ty mi się przypadkiem nie śniłaś?
Zmarszczyła brwi.
— Śniłam ci się? To dziwne... ty mi też.
Zamrugałam szybko. Czyżbyśmy miały ten sam sen? O co chodzi?
— Tyle pytań ciśnie mi się na język... Co było w tym śnie?
— Wiesz... — wyglądała na lekko zakłopotaną. — Byłam w lesie i nagle się pojawiłaś, zaczęłaś na mnie warczeć i zaatakowałaś mnie. Wpadłyśmy do wody, próbowałam uciec, ale rzuciłaś mną o dno... — z każdym jej słowem byłam coraz bardziej zdezorientowana. — Potem byłam w jakimś kanionie. Podeszłam do takiego małego zbiornika wody i spojrzałam na swoje odbicie, zauważyłam też ciebie. Udało mi się odsunąć, nagle z tej wody zaczęły wylatywać fioletowe perły i atakowały ciebie. Pode mną zaczęła się osuwać ziemia... i się obudziłam.
Przez chwilę nic nie mówiłam, łącząc wszystkie fakty w całość. Zabrakło mi słów, by opisać to, co czułam.
— Śniłam o tym samym — powiedziałam. — To było dziwne. Przecież jesteśmy w jednej watasze, musimy być, a ja ciebie atakowałam...
Zamyśliłam się przez chwilę. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak się nazywa.
— Jak masz na imię? — spytałam.
— Miniru — odparła szybko. — A ty?
— Jestem Sarah.
Gdy wymówiła swoje imię, znów poczułam wrogość. Powstrzymałam się jednak od warknięcia na nią. Co się ze mną dzieje? Miałam ochotę zabić...
Gwałtownie się odsunęłam.
— Co się stało? — zdziwiła się.
Chciałam odpowiedzieć, że nie wiem. Zamiast tego spróbowałam się uśmiechnąć.
— Nie, nic. Miniru, trzymaj się, ja muszę pilnie coś załatwić.
Odwróciłam się i szybko pobiegłam prosto do mojej jaskini. Tam wyczarowałam trochę wody i wypiłam ją.
A było ją zabić...
Co się ze mną dzieje?

<Miniru? Co w tym czasie się z tobą działo?>

Uwagi: Nie "zapewnie", tylko "zapewne".