Moje ”Dawne Ja” wędrowało już jakiś czas, odkąd opuściło tamtego basiora. Czułam co się zaraz stanie, czułam, że Allia, a już niedługo Aredhel Alcarin, spotka kogoś, kogo śmierć sprawiła, że spędziłam kilka beznadziejnych lat w Zakonie. Nagle Allia wpadła na jakąś waderę.
- Allia, jak miło cię widzieć.
Proszę, tylko nie śpiewaj. – Powiedziałam w myślach.
- O witaj, Vitani. – Allia zaczęła zamiast mówić, a raczej śpiewać.
- Allia, czy ty nie potrafić normalnie mówić?
- Nie.
Vitani westchnęła.
- Tak myślałam. A tak przy okazji. Gdzie Reven?
- Skończyliśmy ze sobą.
Wadera zaczęła Allię pocieszać, a ja myślałam, że zaraz zwymiotuję, albo oszaleję.
- Tak mi przykro Allia.
- Nie przejmuj się. Na pewno kogoś znajdę.
Na pewno. – Powiedziałam ironicznie w myślach. Moje ”Dawne Ja” denerwowało mnie. Czułam, że za chwilę naprawdę oszaleję. Po chwili Allię i Vitani zaczęły otaczać wampiry i anioły ciemności. Vitani patrzyła na nie z przerażeniem, a ”Dawne Ja” nie zdradzało żadnych uczuć.
- Witaj, Allia. – Podeszła do ”nas” jedna z wampirzyc. Wiedziałam, że mówiła nieszczerze.
- Czego ode mnie chcecie? – Warknęłam oraz zamieniłam się w anioła ciemności.
- Żebyś do nas dołączyła Allio, a może powinnam powiedzieć Krwiopijco. – Wampirzyca uśmiechnęła się szyderczo.
- Allia, co ona ma na myśli? – Spytała mnie Vitani z przerażeniem.
- Nic.
- Nic?! Słyszałyście? Allia nie chce się jej przyznać, że jest wilkiem, wampirem oraz aniołem ciemności. – Wampirzyca spojrzała na Vitani i Allię z pogardą.
- Allia, czy to prawda?
- Tak.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo nie chciałam, żebyś przestała być moją przyjaciółką. – Znowu prawie zwymiotowałam. Nie mogłam zrozumieć, czemu byłam kiedyś taką idiotką.
<C.D.N.>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 7 kwietnia 2015
Od Vanderus "Witam i przepraszam" cz. 6 (Cd. Yusuf)
- Może i... - wzruszyłam ramionami.
Po wypowiedzeniu tych słów nastała (niezręczna) cisza. Yusuf tylko spoglądał na mnie. Jednak gdy popatrzyłam mu w oczy, on po paru sekundach odwracał wzrok.
- Hmmm... Dzięki. - powiedział patrząc gdzieś w dal. Dal, która rozpościerała się za mną...
Nie odpowiedziałam.
- Aaa... Czemu ty... To znaczy skąd wiedziałaś o...? I jesteś pewna, że lunatykowałaś? - zaczął niepewny.
- Lunatykowałam? Nie, nic takiego nie nastąpiło. Skąd wiedziałam? Przeczucie. - wzruszyłam ramionami odwracając wzrok i ciało jednocześnie.
"Dobra Vand pomogłaś mu, przeżyje. Możesz już iść." pomyślałam ruszając w stronę Cmentarza. Czemu tam? Bo miałam myśli związane ze śmiercią, więc to będzie (chyba) idealne miejsce dla mnie.
Szłam powoli nigdzie się nie śpiesząc. Czułam na sobie wzrok basiora. Nie zatrzymałam się. Wreszcie dotarłam. Otaczały mnie groby, nic przyjemnego. Przynajmniej dla innych. Ja poczułam tam spokój umysłu. Usiadłam na jednym z grobów, nawet nie patrząc do kogo on należy. Siedziałam tak okalając się swoim czarnym ogonem wśród martwych, zgniłych ciał schowanych pode mną.
Nie czułam strachu, niepokoju, złości lub smutku. Umysł miałam wolny od wszystkiego. Nie myślałam, a nawet jeśli to nie wiem o czym. Powoli zacisnęłam powieki.
***
Siedziałam tak długo, nawet nie wiem ile. Nie czułam głodu, pragnienia czy czegokolwiek. Po postu byłam, ale jakby nie do końca...
Z dziwnego transu wyrwał mnie dźwięk łamanej gałązki. Ktoś się zbliżał. Spróbowałam otworzyć oczy, co jednak mi się nie udało.
- Cześć Vanderus co robisz...? - zapytał ktoś. Ktoś mi znany, ale jednak nie potrafiłam zidentyfikować kto to.
- Heej, to ja Yusuf. - odezwał się głos znowu.
Agh... Yusuf...
- Co ode mnie chcesz? - zapytałam nie otwierając (wbrew próbom) oczu.
<Yusuf?>
P.S. Yusuf, nie musisz kończyć. Vand odeszła.
Po wypowiedzeniu tych słów nastała (niezręczna) cisza. Yusuf tylko spoglądał na mnie. Jednak gdy popatrzyłam mu w oczy, on po paru sekundach odwracał wzrok.
- Hmmm... Dzięki. - powiedział patrząc gdzieś w dal. Dal, która rozpościerała się za mną...
Nie odpowiedziałam.
- Aaa... Czemu ty... To znaczy skąd wiedziałaś o...? I jesteś pewna, że lunatykowałaś? - zaczął niepewny.
- Lunatykowałam? Nie, nic takiego nie nastąpiło. Skąd wiedziałam? Przeczucie. - wzruszyłam ramionami odwracając wzrok i ciało jednocześnie.
"Dobra Vand pomogłaś mu, przeżyje. Możesz już iść." pomyślałam ruszając w stronę Cmentarza. Czemu tam? Bo miałam myśli związane ze śmiercią, więc to będzie (chyba) idealne miejsce dla mnie.
Szłam powoli nigdzie się nie śpiesząc. Czułam na sobie wzrok basiora. Nie zatrzymałam się. Wreszcie dotarłam. Otaczały mnie groby, nic przyjemnego. Przynajmniej dla innych. Ja poczułam tam spokój umysłu. Usiadłam na jednym z grobów, nawet nie patrząc do kogo on należy. Siedziałam tak okalając się swoim czarnym ogonem wśród martwych, zgniłych ciał schowanych pode mną.
Nie czułam strachu, niepokoju, złości lub smutku. Umysł miałam wolny od wszystkiego. Nie myślałam, a nawet jeśli to nie wiem o czym. Powoli zacisnęłam powieki.
***
Siedziałam tak długo, nawet nie wiem ile. Nie czułam głodu, pragnienia czy czegokolwiek. Po postu byłam, ale jakby nie do końca...
Z dziwnego transu wyrwał mnie dźwięk łamanej gałązki. Ktoś się zbliżał. Spróbowałam otworzyć oczy, co jednak mi się nie udało.
- Cześć Vanderus co robisz...? - zapytał ktoś. Ktoś mi znany, ale jednak nie potrafiłam zidentyfikować kto to.
- Heej, to ja Yusuf. - odezwał się głos znowu.
Agh... Yusuf...
- Co ode mnie chcesz? - zapytałam nie otwierając (wbrew próbom) oczu.
<Yusuf?>
P.S. Yusuf, nie musisz kończyć. Vand odeszła.
Od Etera "Cierpiała za tych, którzy próbowali ją uratować" cz.4 (Cd. Lithium)
Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, ale ja przerwałem ciszę i spytałem:
- Na pewno wszystko dobrze? - Zapytałem z zaniepokojeniem.
- Tak na pewno - Powiedziała cicho. Wiedziałem że coś się dzieję. Niestety, ze mną się też coś działo, nie wiem czy dobrego czy złego, ale coś na pewno. Bałem się że to ta przepowiednia. Nic nikomu o niej nie mówiłem. Lecz nie wytrzymałem.
- Lithium?
- Tak?
-Muszę ci coś opowiedzieć, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, okey?
- No.
- W te pełnie, może zdarzyć się coś... ze mną... z moją duszą.... charakterem...
- Ale co się stanie?
- Daj mi dokończyć. Ehh... O 24:00 mogę zniknąć, tylko do rana, jeśli usłyszysz jakieś niepokojące odgłosy z mojej jaskini... obudź wszystkich. Mogę się zmienić...
- Ale w co? W kogo?
- Kiedyś, jak byłem mały, dostałem przepowiednie... że w pełnie, gdy będę miał 2 lata, zmienię się w demona... i mogę najbliższej mi osobie, zrobić krzywdę. A dla mnie ty jesteś mi najbliższą osobą...
- Ale co to znaczy?
- Że mogę cię skrzywdzić...
- Ale jak to?...
- Przepraszam, nie mogę tego ukrywać... Nie potrafię...
Bez zastanowienia przytuliła się do mnie, wiedziałem że na ten czas będę musiał zniknąć, a to może ją zranić...
To miało nastąpić za tydzień w pełnię. Zabrałem wszystkie rzeczy mi potrzebne. A ten medalion który dostałem od Skarlet, dałem jej mówiąc:
- Jeśli nie wrócę weź ten medalion i wypowiedz te słowa: "Chcę wiedzieć gdzie jest, zaprowadź mnie". Po tych słowach połóż go na ziemi, wtedy pojawi się mgła, i zobaczysz gdzie ja jestem, mogę być tu albo gdzieś w górach. Pilnuj go jak oka w głowie.
- Dobrze, wracaj szybko. - Powiedziała przytulając mnie.
- Wiesz co robić jeśli nie wrócę... Pa.
- Pa.
Poszedłem. Szedłem i szedłem, przemiana miała nastąpić za tydzień więc miałem czas aby się oddalić od watahy i nie skrzywdzić nikogo. Szedłem przez lasy, góry, pola. Pokonałem wichury, burzę, zamiecie, śnieżycę, powódź, wszystko aby jej nie skrzywdzić. Skoczyłbym za nią w ogień, w wodę, we wszystko, nawet w lawę. Miałem już tylko jeden dzień, wiedziałem że jestem już dosyć daleko, by nie skrzywdzić jej. Zaczęło się, zacząłem się zmieniać. to było straszne, jak gdyby ktoś wyrywał mi duszę. Moje futro zmieniało kolor na tai srebrny. I nagle zobaczyłem jedynie ten znak:
Zacząłem się bać. gdy po północy spojrzałem w skałę widziałem swoje odbicie:
Wiedziałem, że w pełnie zostanę zabójcą.
Obudziłem się w miejscu, gdzie ostatni raz gadałem z Lithium, ale już w normalnej postaci. Nic nie pamiętałem z tej wyprawy, jedyne co pamiętam to krzyk, krzyk który mówił "Wiedziałem że powróci! Tym razem to jest syn Assassina! To było w przepowiedni! Syn Assassina powróci i zasieje grozę!" -To było jedyne co pamiętam, ale jakiego Assassina? Hmmm.... Kto to jest? Ojca mojego nie znałem, matki też. Ehh... Wróciłem do jaskini. Czekała na mnie Lithium. Spytałem:
- Co tutaj robisz? Jest wcześnie.
<Lithium? Co o tym sądzisz? >
Uwagi: Ten styl wypisywania wypowiedzi jednak nadal potrzebują małego dopracowania... Ale i tak jest już lepiej niż na początku.
- Na pewno wszystko dobrze? - Zapytałem z zaniepokojeniem.
- Tak na pewno - Powiedziała cicho. Wiedziałem że coś się dzieję. Niestety, ze mną się też coś działo, nie wiem czy dobrego czy złego, ale coś na pewno. Bałem się że to ta przepowiednia. Nic nikomu o niej nie mówiłem. Lecz nie wytrzymałem.
- Lithium?
- Tak?
-Muszę ci coś opowiedzieć, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, okey?
- No.
- W te pełnie, może zdarzyć się coś... ze mną... z moją duszą.... charakterem...
- Ale co się stanie?
- Daj mi dokończyć. Ehh... O 24:00 mogę zniknąć, tylko do rana, jeśli usłyszysz jakieś niepokojące odgłosy z mojej jaskini... obudź wszystkich. Mogę się zmienić...
- Ale w co? W kogo?
- Kiedyś, jak byłem mały, dostałem przepowiednie... że w pełnie, gdy będę miał 2 lata, zmienię się w demona... i mogę najbliższej mi osobie, zrobić krzywdę. A dla mnie ty jesteś mi najbliższą osobą...
- Ale co to znaczy?
- Że mogę cię skrzywdzić...
- Ale jak to?...
- Przepraszam, nie mogę tego ukrywać... Nie potrafię...
Bez zastanowienia przytuliła się do mnie, wiedziałem że na ten czas będę musiał zniknąć, a to może ją zranić...
To miało nastąpić za tydzień w pełnię. Zabrałem wszystkie rzeczy mi potrzebne. A ten medalion który dostałem od Skarlet, dałem jej mówiąc:
- Jeśli nie wrócę weź ten medalion i wypowiedz te słowa: "Chcę wiedzieć gdzie jest, zaprowadź mnie". Po tych słowach połóż go na ziemi, wtedy pojawi się mgła, i zobaczysz gdzie ja jestem, mogę być tu albo gdzieś w górach. Pilnuj go jak oka w głowie.
- Dobrze, wracaj szybko. - Powiedziała przytulając mnie.
- Wiesz co robić jeśli nie wrócę... Pa.
- Pa.
Poszedłem. Szedłem i szedłem, przemiana miała nastąpić za tydzień więc miałem czas aby się oddalić od watahy i nie skrzywdzić nikogo. Szedłem przez lasy, góry, pola. Pokonałem wichury, burzę, zamiecie, śnieżycę, powódź, wszystko aby jej nie skrzywdzić. Skoczyłbym za nią w ogień, w wodę, we wszystko, nawet w lawę. Miałem już tylko jeden dzień, wiedziałem że jestem już dosyć daleko, by nie skrzywdzić jej. Zaczęło się, zacząłem się zmieniać. to było straszne, jak gdyby ktoś wyrywał mi duszę. Moje futro zmieniało kolor na tai srebrny. I nagle zobaczyłem jedynie ten znak:
Zacząłem się bać. gdy po północy spojrzałem w skałę widziałem swoje odbicie:
Wiedziałem, że w pełnie zostanę zabójcą.
Obudziłem się w miejscu, gdzie ostatni raz gadałem z Lithium, ale już w normalnej postaci. Nic nie pamiętałem z tej wyprawy, jedyne co pamiętam to krzyk, krzyk który mówił "Wiedziałem że powróci! Tym razem to jest syn Assassina! To było w przepowiedni! Syn Assassina powróci i zasieje grozę!" -To było jedyne co pamiętam, ale jakiego Assassina? Hmmm.... Kto to jest? Ojca mojego nie znałem, matki też. Ehh... Wróciłem do jaskini. Czekała na mnie Lithium. Spytałem:
- Co tutaj robisz? Jest wcześnie.
<Lithium? Co o tym sądzisz? >
Uwagi: Ten styl wypisywania wypowiedzi jednak nadal potrzebują małego dopracowania... Ale i tak jest już lepiej niż na początku.
Od Astrid "Grota" cz. 6 (Cd. Telleni)
- Jestem księgą Zagłady. Spełniam życzenia. Życzysz sobie czegoś? - wydobył się z niej niski, głęboki głos.
"Byś mnie zostawiła w spokoju" pomyślałam w sercu. Książka nie zareagowała. Poczęła natomiast mówić o sobie.
- (...) Jest jednak jeden haczyk związany z życzeniami - każde oddaje cię pod moją władzę. Dostajesz wielką moc, ale zmieniasz się w Anioła Zła, inaczej Demona. Dokładniej mówiąc zmienisz się w damską wersje Lucyfera. - mówiła zaśmiewając się złowieszczo.
Jej gadanie trwało bardzo długo. Jak mam być szczera to 2 dni.
- Ohh... Jakbym coś zjadła. - zaburczało mi w brzuchu.
"Pszyszuszyszuszy!!!" zasyczało coś i przede mną pojawił się pieczony indyk na srebrnej tacy. Pociekła mi ślinka.
- 1 życzenie spełnione. - mruknęła Księga Zagłady - Jedz.
Nie potrzebowałam jej zachęty, byłam tak głodna, że rozprawiałam czy siebie nie zjeść. Rzuciłam się na tacę. W tym czynie przeszkadzał mi trochę łańcuch w który zakuła mnie księga (nie mam pojęcia jakim cudem!).
- A co jeśli to jest zatrute? - zastanowiłam się.
Porzuciłam jednak myśl o tym i zaczęłam jeść. Indyk był pyszny. Po prostu niebo w gębie! Kiedy skończyłam wpatrywałam się smutnie w tacę, która za chwilę zniknęła.
- Coś jeszcze? - zapytała księga
Zastanowiłam się. Księga jak księga pewnie przesadza i nic się nie stanie. Powiedzieć życzenia, czy nie?
- Chcę być wolna i dorosła!
Po chwili łańcuch zniknął, a ze mnie wyleciało 40 Srebrnych Gwiazdek. Waluta Watahy Magicznych Wilków latała wokoło po czym zmaterializowała się przede mną jako Eliksir Wieku dostępny w sklepie. Obok niego była karteczka z napisem "DRINK ME!" co w tłumaczeniu ma j. polski znaczyło Wypij mnie. Postąpiłam zgodnie ze wskazówka i wypiłam zawartość. Coś wzniosło mnie wysoko, zaczęłam wirować w powietrzu. Kiedy skończyły się te powietrzne akrobacje i wylądowałam na ziemi (niestety nie delikatnie odstawiona) poczułam, że jestem większa. Dorosłam! Jestem dorosła! Szczęśliwa pobiegłam na górę.
- Tam jest! - zawołał jakiś szczeniak płci damskiej. Telleni.
- Ona jest większa. - zauważyła Tell razem z jakimś basiorem.
Przyjrzałam się im powoli. Telleni i Rafael - Samiec Alfa.
- Telleni przepraszam cię! Byłam O. P. Ę. T. A. N. A. !!!! - krzyknęłam
<Telleni?>
Uwagi: brak
"Byś mnie zostawiła w spokoju" pomyślałam w sercu. Książka nie zareagowała. Poczęła natomiast mówić o sobie.
- (...) Jest jednak jeden haczyk związany z życzeniami - każde oddaje cię pod moją władzę. Dostajesz wielką moc, ale zmieniasz się w Anioła Zła, inaczej Demona. Dokładniej mówiąc zmienisz się w damską wersje Lucyfera. - mówiła zaśmiewając się złowieszczo.
Jej gadanie trwało bardzo długo. Jak mam być szczera to 2 dni.
- Ohh... Jakbym coś zjadła. - zaburczało mi w brzuchu.
"Pszyszuszyszuszy!!!" zasyczało coś i przede mną pojawił się pieczony indyk na srebrnej tacy. Pociekła mi ślinka.
- 1 życzenie spełnione. - mruknęła Księga Zagłady - Jedz.
Nie potrzebowałam jej zachęty, byłam tak głodna, że rozprawiałam czy siebie nie zjeść. Rzuciłam się na tacę. W tym czynie przeszkadzał mi trochę łańcuch w który zakuła mnie księga (nie mam pojęcia jakim cudem!).
- A co jeśli to jest zatrute? - zastanowiłam się.
Porzuciłam jednak myśl o tym i zaczęłam jeść. Indyk był pyszny. Po prostu niebo w gębie! Kiedy skończyłam wpatrywałam się smutnie w tacę, która za chwilę zniknęła.
- Coś jeszcze? - zapytała księga
Zastanowiłam się. Księga jak księga pewnie przesadza i nic się nie stanie. Powiedzieć życzenia, czy nie?
- Chcę być wolna i dorosła!
Po chwili łańcuch zniknął, a ze mnie wyleciało 40 Srebrnych Gwiazdek. Waluta Watahy Magicznych Wilków latała wokoło po czym zmaterializowała się przede mną jako Eliksir Wieku dostępny w sklepie. Obok niego była karteczka z napisem "DRINK ME!" co w tłumaczeniu ma j. polski znaczyło Wypij mnie. Postąpiłam zgodnie ze wskazówka i wypiłam zawartość. Coś wzniosło mnie wysoko, zaczęłam wirować w powietrzu. Kiedy skończyły się te powietrzne akrobacje i wylądowałam na ziemi (niestety nie delikatnie odstawiona) poczułam, że jestem większa. Dorosłam! Jestem dorosła! Szczęśliwa pobiegłam na górę.
- Tam jest! - zawołał jakiś szczeniak płci damskiej. Telleni.
- Ona jest większa. - zauważyła Tell razem z jakimś basiorem.
Przyjrzałam się im powoli. Telleni i Rafael - Samiec Alfa.
- Telleni przepraszam cię! Byłam O. P. Ę. T. A. N. A. !!!! - krzyknęłam
<Telleni?>
Uwagi: brak
Od Assassina "Błędne myśli"
Zgubiłem się w lesie, było już ciemno. Zobaczyłem cień. Przestraszyłem się. Serce krzyczało:
- Idź tam! Nic ci nie będzie! To cień, dobra!
A mózg ostrzegał:
- Nie idź! To niebezpieczne! Nie ufaj mu!
I znowu, największy dylemat, który każdy często rozmyśla: "Słuchać Serca czy Mózgu? - Oto jest pytanie." Nie wiedząc co zrobić skuliłem się i czekałem, czekałem ale nic się nie działo. Byłem w tym samym miejscu, ale było cicho, tak cicho że słyszałem swój oddech, bicie serca, myśli. Bezszelestnie szedłem przed siebie. Usłyszałem ciche, ale to bardzo ciche
- Idź dalej. Do wodospadu. - Więc poszedłem za głosem. Stanąłem nad czarnym wodospadem. Było jednocześnie miło i strasznie. Wyszedł jakiś cień. Postanowiłem cofnąć się, ale szedł do mnie, ja się cofałem. Stałem na skraju, już miałem spaść do czarnej wody, ale ktoś mnie złapał za łapę, miałem zamknięte oczy bojąc się otworzyć. Ten kto mnie złapał ostawił mnie na ziemię i powiedział spokojnym głosem:
- Spokojnie, nic ci przy mnie nie będzie.
- Naprawdę?
On Potwierdził i się spytał:
- Może mały, chcesz dołączyć do Watahy Magicznych Wilków?
- No pewnie! A tak w ogóle czemu ty tu jesteś? Na tym ciemnym, mrocznym i opuszczonym wodospadem?
- Eh... Nie zrozumiesz tego jeszcze. -
- A tak ogólnie mam na imię Assassin. A ty?
On na to:
- Ja Eter. Chodź, zaprowadzę cię.
I Poszliśmy.
Uwagi: TYTUŁUJ OP. JAK NALEŻY!
Każda wypowiedź ma się zaczynać od nowej linii.
"Wataha Magicznych Wilków" piszemy z wielkich liter, bo to nazwa.
"Chodź", a "choć" to co innego! "Chodź do mnie, do domu, mam ładną kolekcję porcelany", a "wyszedłem na dwór, choć padało". Widzisz różnicę? ;_;
- Idź tam! Nic ci nie będzie! To cień, dobra!
A mózg ostrzegał:
- Nie idź! To niebezpieczne! Nie ufaj mu!
I znowu, największy dylemat, który każdy często rozmyśla: "Słuchać Serca czy Mózgu? - Oto jest pytanie." Nie wiedząc co zrobić skuliłem się i czekałem, czekałem ale nic się nie działo. Byłem w tym samym miejscu, ale było cicho, tak cicho że słyszałem swój oddech, bicie serca, myśli. Bezszelestnie szedłem przed siebie. Usłyszałem ciche, ale to bardzo ciche
- Idź dalej. Do wodospadu. - Więc poszedłem za głosem. Stanąłem nad czarnym wodospadem. Było jednocześnie miło i strasznie. Wyszedł jakiś cień. Postanowiłem cofnąć się, ale szedł do mnie, ja się cofałem. Stałem na skraju, już miałem spaść do czarnej wody, ale ktoś mnie złapał za łapę, miałem zamknięte oczy bojąc się otworzyć. Ten kto mnie złapał ostawił mnie na ziemię i powiedział spokojnym głosem:
- Spokojnie, nic ci przy mnie nie będzie.
- Naprawdę?
On Potwierdził i się spytał:
- Może mały, chcesz dołączyć do Watahy Magicznych Wilków?
- No pewnie! A tak w ogóle czemu ty tu jesteś? Na tym ciemnym, mrocznym i opuszczonym wodospadem?
- Eh... Nie zrozumiesz tego jeszcze. -
- A tak ogólnie mam na imię Assassin. A ty?
On na to:
- Ja Eter. Chodź, zaprowadzę cię.
I Poszliśmy.
Uwagi: TYTUŁUJ OP. JAK NALEŻY!
Każda wypowiedź ma się zaczynać od nowej linii.
"Wataha Magicznych Wilków" piszemy z wielkich liter, bo to nazwa.
"Chodź", a "choć" to co innego! "Chodź do mnie, do domu, mam ładną kolekcję porcelany", a "wyszedłem na dwór, choć padało". Widzisz różnicę? ;_;
Subskrybuj:
Posty (Atom)