Kilka dni po moim "dołączeniu" do watahy miałam sen. Śniła mi się moja
matka, która coś do mnie mówiła: "Sofferenze, jutro przyjdzie do Ciebie
jeden z moich zaufanych czarodziejów. Da Ci on truciznę. Macie się spotkać
w lesie poza terenami watahy. Reszty dowiesz się od niego."
***
Poszłam do lasu, gdzie byłam umówiona z czarodziejem wysłanym przez moją
matkę. Spojrzałam czy nikt mnie nie śledzi i wyszłam z krzaków, aby
spotkać się z Shillą, bo tak nazywał się ten czarodziej.
- Czy to ty jesteś Sofferenze Motre?
- Owszem, to ja. A ty to...
- Shilla. Twoja matka wysłała mnie aby dać Ci tą truciznę.
- A jak ona działa?
- Wlewasz zawartość do wodopoju, z którego pije tutejsza zwierzyna. Potem
zwierzęta piją wodę i umierają, a głodująca wataha jest łatwą do
zdobycia.
Shilla podała mi fiolkę z czarnym płynem.
- A kiedy mam to zrobić?
- Najlepiej w nocy.
- Dobrze. Powiedz mojej matce.że wkrótce zacznę działać.
- Dobrze.
Po chwili Shilli już nie było,a ja powróciłam na teren watahy, jakby nic się nie zdarzyło. Fiolkę miałam cały czas przy sobie.
***
Upewniłam się, że wszyscy śpią i poszłam do wodopoju. Kiedy byłam na
miejscu odkręciłam fiolkę i wlałam zawartość do wody, a fiolkę i korek
zniszczyłam. Po chwili powietrze wypełniło się zapachem zgnilizny i
śmierci, zapachu wśród, którego się wychowywałam. Lecz, niestety, po chwili
powietrze było znowu "normalne". Stałam tam jeszcze chwilę i postanowiłam
wrócić. Przez całą drogę zastanawiałam się jaką minę będzie miała
Kiiyuko, gdy zobaczy, że cała zwierzyna padła, jak padnie wkrótce jej
wataha przed moją matką. Mój pysk wykrzywił się w szaleńczym
uśmiechu, który po chwili znikł tak szybko, jak się pojawił. Nagle
spotkałam jakiegoś wilka.
-Sofferenze Motre, ależ ty wyrosłaś!
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Czy my się znamy?
<Shadow?>