Wrzesień 2020
Gdy byłam już na miejscu, Hitam już był na miejscu.
- Dzień dobry – przywitałam się, tak jak to miałam w zwyczaju.
- Witaj – odpowiedział basior, dopiero teraz zobaczyłam, że na miejscu
była już moja Nemezis. – Więc wychodzi na to, że wszyscy już są – rzekł
patrząc na nas dwie. – Dziś, jak zwykle na lekcjach obrony, nauczę was
jak się obronić przed atakiem przeciwnika. – Było widać po nim że nie
był jakoś zainteresowany lekcją. – Pamiętacie chyba z poprzednich lekcji
teoretycznych jak należy się bronić. - Spojrzał na nas dwie
wyczekująco. Navri pokiwała potakująco głową, a ja nieśmiało pokiwałam
na tak. Nic nie pamiętałam, bo nie słuchałam, a nawet nie było mnie na
niektórych z lekcji.
– Więc dziś będzie lekcja praktyczna. – Poczułam skurcze żołądka świadczące o strachu. – Będę kontrolować wasze poczynania, dając wam
również wskazówki jak postępować. – Popatrzyłam lekko przerażona na
rówieśniczkę. Mam się z nią bić? Chociaż, dlaczego się tak stresujesz?
Jest młodsza i na pewno słabsza od ciebie. Pokonanie jej będzie bułką z
masłem. – Aoki, będziesz tą atakującą, Navri, będziesz musiała się
bronić. – Pokiwałyśmy głowami. – Tylko nie pogryźcie się za mocno. –
Poprosił.
Ustawiłyśmy się naprzeciwko siebie i już chwilę po tym zaszarżowałam na
Navri. Chciałam ugryźć ją w kłąb, jednak ona wiedząc, co chcę zrobić,
odskoczyła na bok. Nie przewidując tego, wylądowałam pyskiem w ziemi.
Niebo pociemniało jeszcze bardziej, powodując mniejszy dostęp światła.
Podniosłam się szybko, jednak niedane było mi zrobić następnego ruchu,
ponieważ moja przeciwniczka wgryzła się lekko w moją tylną łapę. Czułam,
że nie ugryzła z całej siły, jednak i tak bolało. Zapiszczałam i
zaczęłam machać kończyną bez większego składu.
- Atakuj! – Podpowiedział Hitam. Spojrzałam na ciałko Navri, patrząc
gdzie bym mogła zaatakować. Ciągle szarpałam nogą. Już tracąc
cierpliwość, machnęłam nie celując łapą. Na szczęście dosięgnęłam
napastniczki, zadrapując ją lekko w bark. Puściła mnie. Czmychnęłam
precz od niej, uważając by za bardzo nie obciążyć tylnej łapy. Teraz,
prócz przedniej kończyny, boli mnie również lewa tylna. Odwróciłam się i
korzystając okazji zaatakowałam Navri, wgryzając się w jej zad.
Zareagowała od razu, gryząc mnie w słabiznę. Odskoczyłam w bok,
powodując, że obie się puściłyśmy. Mieliśmy ponownie siebie zaatakować,
ale przerwał nam nauczyciel.
- Dobra, koniec tego – oznajmił. Przybrałyśmy normalne postawy i
spojrzałyśmy na pana Nauczyciela. – Aokigahara, powinnaś popracować nad
działaniem pod presją. – Kiwnęłam trochę speszona głową. – Navri,
potrenuj jeszcze trochę a będziesz jedną z tych lepszych w obronie –
powiedział Hitam.
Zżerała mnie zazdrość. Ona i jedna z lepszych? Już to widzę. Nie pozwolę
jej na to! Jeżeli ona będzie jednym z lepszych, ja chcę być jedną z
najlepszych! Muszę trenować…
- A teraz macie chwilę przerwy od szkoły, kończymy wcześniej – oznajmił
samiec Alfa. – Tylko nie zapomnijcie przyjść na lekcję logiki. –
Podniósł się z ziemi i odszedł w swoją stronę. Odwróciłam się i poszłam w
stronę Zielonego Lasu. W głowie ciągle krążyły mi słowa „Navri,
potrenuj jeszcze trochę a będziesz jedną z tych lepszych w obronie”.
Nie, nie, nie, tak nie może być! To przecież ja jestem starsza! A
starszy to przecież jest zawsze tym mądrzejszym, silniejszym, lepszym!
Nie mogę pozwolić by jakaś krosta była tą „naj”. To przecież mam być ja!
Nie jakaś „Navri”, a ja! Przyśpieszyłam kroku, wchodząc w las. Chcę coś
zniszczyć, zepsuć, z powodu gotującej się we mnie zazdrości. Muszę coś
upolować… Napięłam się z złości, ale przeszłam do przykucu myśliwskiego.
Bardzo bym chciała, żebym nie musiała za długo mojej zdobyczy tropić,
pomyślałam. I wtem usłyszałam gniecenie ściółki leśnej po mojej lewej
stronie. Postawiłam uszy na sztorc i zaczęłam kierować się w stronę
źródła dźwięku. W końcu zobaczyłam małego, ale tłuściutkiego zajączka.
Zrozumiałam, że Bransoletka Życzeń spełniła swoje zadanie. Uśmiechnęłam
się lekko pod nosem, po czym zaczęłam się zakradać do ofiary. Będąc już
blisko skoczyłam na nią i ugryzłam w kark. O dziwo, zwierzę potulnie
dało się zabić. Było to, co najmniej dziwne, a może i nawet
przerażające. Stworzenie było już dawno martwe, jednak ja zaciskałam
mocno zęby na jego karku. Musiałam się wyżyć.
W końcu przestałam i zajęłam się jedzeniem. Nie wiem, czemu, ale
ostatnio bardzo chciało mi się jeść. Tylko bym, o zgrozo, nie przytyła.
Kiedy byłam już najedzona, zakopałam resztki pod jednym z drzew, by po
lekcji logiki móc tu wrócić i zaciągnąć zdobycz do jaskini. Ruszyłam w
stronę Szczenięcej Polany, gdzie miały się odbyć, ostatnie w tym dniu,
zajęcia. Nie lubiłam lekcji logiki. Trzeba było wtedy myśleć, a to mnie
męczyło psychicznie.
C.D.N
Uwagi: Pierwsze zdanie tego opowiadania wymiata. "Dzień dobry" piszemy małymi literami. "Zielony Las" i "Bransoletka Życzeń" piszemy wielkimi literami.