Niechcący wpadłem na innego wilka, bo rozglądałem się po lesie.
- Przepraszam - wybełkotał Cole.
- Nie, nie to ja przepraszam, zapatrzyłem się na las - zaśmiałem się i on też.
- Widzę, że mamy podobne hobby - śmiał się nadal.
- Chyba tak. Co ty tak bez eskorty? Bez Kii i w ogóle? - przekręciłem łeb.
- A nie wiem, tak jakoś - spojrzał w drzewo, które już straciło wszystkie liście.
Wzruszyłem ramionami.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Miałem zamiar się napić - spojrzał w stronę Źródełka.
- Ja taż - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, bo Cole stracił jakoś nagle humor.
<Cole?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
sobota, 13 września 2014
Od Tsume'a "To niemożliwe cz. 2" (cd. Sofferneza Morte)
Staliśmy moment w ciszy. Patrzyłem na nią uważnie. Słyszałem co ostatnio chciała zrobić, wiec byłem ostrożny.
- Skąd znasz tamtego wilka? - wyprężyłem pierś.
- Właśnie go poznałam - odpowiedziała, przez zęby i próbowała mnie ominąć, lecz ja znowu zastąpiłem jej drogę.
- CZEGO TY ODE MNIE CHCESZ?! - wkurzyła się.
- Chcę wiedzieć, skąd naprawdę znasz mojego wujka? - odpowiedziałem spokojnie.
- Two-twojego wujka? - wyjąkała - On twierdzi, że jestem jego córką.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Minęła dłuższa chwila, zanim to milczenie się zakończyło.
- Więc jesteś moim kuzynem tak? - spojrzała ma mnie zdziwiona, nie czekała na odpowiedź, tylko znowu zapytała - Jakim cudem jesteś jego...?
- Siostrzeńcem - skończyłem - Powiem zwięźle. Moja matka, również Śmierć miała brata, kiedyś uznali, że będzie im lepiej żyć osobno. Spotykali się co 3 lata pod Burzliwym Oczkiem. Wiesz gdzie to?
Wadera pokręciła przecząco głową.
- Cóż, nieważne... Jak się to okazało, było to złym pomysłem i z tego co słyszałem, to źle sobie połówki dobrali. Moja matka tak samo, z czego wynikiem jestem ja, Anastasia i świętej pamięci Omen.
Wadera skinęła głową. Ponownie zapadłą cisza.
- Czemu chciałaś nas otruć? - spojrzałem na nią tak samo jak na Ane.
- Kazano mi - spuściła łeb, wbijając wzrok w piach.
<Soffe?>
- Skąd znasz tamtego wilka? - wyprężyłem pierś.
- Właśnie go poznałam - odpowiedziała, przez zęby i próbowała mnie ominąć, lecz ja znowu zastąpiłem jej drogę.
- CZEGO TY ODE MNIE CHCESZ?! - wkurzyła się.
- Chcę wiedzieć, skąd naprawdę znasz mojego wujka? - odpowiedziałem spokojnie.
- Two-twojego wujka? - wyjąkała - On twierdzi, że jestem jego córką.
Nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Minęła dłuższa chwila, zanim to milczenie się zakończyło.
- Więc jesteś moim kuzynem tak? - spojrzała ma mnie zdziwiona, nie czekała na odpowiedź, tylko znowu zapytała - Jakim cudem jesteś jego...?
- Siostrzeńcem - skończyłem - Powiem zwięźle. Moja matka, również Śmierć miała brata, kiedyś uznali, że będzie im lepiej żyć osobno. Spotykali się co 3 lata pod Burzliwym Oczkiem. Wiesz gdzie to?
Wadera pokręciła przecząco głową.
- Cóż, nieważne... Jak się to okazało, było to złym pomysłem i z tego co słyszałem, to źle sobie połówki dobrali. Moja matka tak samo, z czego wynikiem jestem ja, Anastasia i świętej pamięci Omen.
Wadera skinęła głową. Ponownie zapadłą cisza.
- Czemu chciałaś nas otruć? - spojrzałem na nią tak samo jak na Ane.
- Kazano mi - spuściła łeb, wbijając wzrok w piach.
<Soffe?>
Od Tsume'a "Walka o względy cz.1" (cd. Shadow/Sora)
Następnego dnia też zaprosiłem Sorę na wieczorny spacer.
- Tak jasne tylko powiem Sagi, że nie idę z nią na nocne polowanie - uśmiechnęła się wadera.
- To co? - położyłem jedno ucho.
- To do wieczorku - zaśmiała się Sora i ugryzła mnie w ucho i pobiegła w stronę Źródełka.
* * *
Kiedy zaczęło zmierzchać podszedłem pod jej jaskinie. Wilczyca powoli wyszła śmiejąc się, a za nią identyczna do niej wadera. Ups, to chyba ją pomyliłem.
- Tsume, poznaj Sagi - podeszła do mnie Sora.
- Miło mi - spuściłem głowę na znak, że mam szacunek do płci przeciwnej.
Siostra Sory się zaśmiała.
- Pilnuj jej, bo może wariować. Do zobaczenia, gołąbki - Sagrina pomachała nami i wskoczyła w głąb jeskini.
- Zaplanowałeś coś? - zapytała się Sorka.
- Może - machałem głową znaczącą i spojrzałem kątem oka na Sorę.
- To prowadź - wadera skinęła głową.
* * *
Sora zadrzała.
- Zimno ci?
- Nie, nie tylko wiatr chłodny jest.
- To fakt - pstryknąłem palcami, a Sore okrył płacz z czarnej mgły.
- Dzie-dziękuje.
Uśmiechnąłem się.
Prowadziłem Sorę przez każdy możliwy las w naszej watasze. Zatrzymaliśmy się w Różowym Lesie.
- Nie lubię różu - rozejrzałem się z skawaszoną miną.
- Ja również - wilczyca zchichotała.
Usiadłem, a ona też. Szata którą jej dałem odbijała światło księżyca, co przypominało jakby Sora lśniła.
- Głodna?
- No trochę.
Zaklaskałem w łapy. A przed nami pojawił się stół i lokaj z jedzeniem.
Sorka zrobiła wielkie oczy.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz może i nią być - puściłem jej oczko.
Na stole pojawił się świecznik.
- Smacznego - odgarnąłem jej włosy po czym dodałem - Jesteś śliczna.
Wadera się zarumieniła, już miałem ją pocałować, lecz zza nas dobiegł gardłowe warczenie. Westchnąłem, musnąłem Sorę i powoli wstałem.
- Tak Shadow?
- ODEJDŹ OD NIEJ!
- Bo? - powoli się odkręciłem.
- Bo skręcę ci kark - warknął.
- Ojej, już cię boję - zmrużyłem oczy.
- Lepiej zacznij - jego złość była niesamowicie niekontrolowana. Mógłbym go powalić, w tak krótkim czasie jak nigdy. Niekontrolowana furia jest łatwa do zbicia, a zrobić mógłbym go w kilka sekund, poprzez wzrok ślepca. Nie mam zamiary się użerać z rozpuszczonym głupim bachorem.
- Grozisz mi? - przekręciłem łeb i robiłem gest łapą, który go poirytował na tyle, aby wraknąć na cały las - Takiś silny? To dawaj. Nie krzycz, bo innych zbudzisz. Ej, Shadow możesz mi wyjaśnić jakim sposobem jesteś tak wybitnie głupi?
Basior zaczął szarżować w moją stronę. Wytworzyłem za sobą mur z ciemności tak, aby nie zrobił krzywdy Sorze, a ja uskoczyłem, przez co Shadow uderzył z całej siły w barierę.
<Shadow? Sora?>
- Tak jasne tylko powiem Sagi, że nie idę z nią na nocne polowanie - uśmiechnęła się wadera.
- To co? - położyłem jedno ucho.
- To do wieczorku - zaśmiała się Sora i ugryzła mnie w ucho i pobiegła w stronę Źródełka.
* * *
Kiedy zaczęło zmierzchać podszedłem pod jej jaskinie. Wilczyca powoli wyszła śmiejąc się, a za nią identyczna do niej wadera. Ups, to chyba ją pomyliłem.
- Tsume, poznaj Sagi - podeszła do mnie Sora.
- Miło mi - spuściłem głowę na znak, że mam szacunek do płci przeciwnej.
Siostra Sory się zaśmiała.
- Pilnuj jej, bo może wariować. Do zobaczenia, gołąbki - Sagrina pomachała nami i wskoczyła w głąb jeskini.
- Zaplanowałeś coś? - zapytała się Sorka.
- Może - machałem głową znaczącą i spojrzałem kątem oka na Sorę.
- To prowadź - wadera skinęła głową.
* * *
Sora zadrzała.
- Zimno ci?
- Nie, nie tylko wiatr chłodny jest.
- To fakt - pstryknąłem palcami, a Sore okrył płacz z czarnej mgły.
- Dzie-dziękuje.
Uśmiechnąłem się.
Prowadziłem Sorę przez każdy możliwy las w naszej watasze. Zatrzymaliśmy się w Różowym Lesie.
- Nie lubię różu - rozejrzałem się z skawaszoną miną.
- Ja również - wilczyca zchichotała.
Usiadłem, a ona też. Szata którą jej dałem odbijała światło księżyca, co przypominało jakby Sora lśniła.
- Głodna?
- No trochę.
Zaklaskałem w łapy. A przed nami pojawił się stół i lokaj z jedzeniem.
Sorka zrobiła wielkie oczy.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz może i nią być - puściłem jej oczko.
Na stole pojawił się świecznik.
- Smacznego - odgarnąłem jej włosy po czym dodałem - Jesteś śliczna.
Wadera się zarumieniła, już miałem ją pocałować, lecz zza nas dobiegł gardłowe warczenie. Westchnąłem, musnąłem Sorę i powoli wstałem.
- Tak Shadow?
- ODEJDŹ OD NIEJ!
- Bo? - powoli się odkręciłem.
- Bo skręcę ci kark - warknął.
- Ojej, już cię boję - zmrużyłem oczy.
- Lepiej zacznij - jego złość była niesamowicie niekontrolowana. Mógłbym go powalić, w tak krótkim czasie jak nigdy. Niekontrolowana furia jest łatwa do zbicia, a zrobić mógłbym go w kilka sekund, poprzez wzrok ślepca. Nie mam zamiary się użerać z rozpuszczonym głupim bachorem.
- Grozisz mi? - przekręciłem łeb i robiłem gest łapą, który go poirytował na tyle, aby wraknąć na cały las - Takiś silny? To dawaj. Nie krzycz, bo innych zbudzisz. Ej, Shadow możesz mi wyjaśnić jakim sposobem jesteś tak wybitnie głupi?
Basior zaczął szarżować w moją stronę. Wytworzyłem za sobą mur z ciemności tak, aby nie zrobił krzywdy Sorze, a ja uskoczyłem, przez co Shadow uderzył z całej siły w barierę.
<Shadow? Sora?>
Od Percy'ego ''Odejść czy zostać cz.10'' (cd. Desari)
Wadera pod postacią człowieka spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem,
po czym odwróciła się na pięcie ruszając biegiem wprost do lasu. Nie
próbowałem jej zatrzymywać, i tak zrobiłaby co by chciała. Patrzyłem w
ślad za nią aż zniknęła z pola widzenia. Wziąłem głęboki oddech.
Posiedziałem jeszcze chwilę na klifie, a następne poczłapałem ciężko do
jaskini.
***
Minęło kilka dni. Ciągle siedziałem w jaskini. Czułem się... po części pusty. To było dziwne... Zazwyczaj niczego mi nie brakowało, a jak już tak było - ignorowałem wszystko, co z tym związane. Teraz było inaczej. Miałem świadomość tego, iż w każdej chwili może nas zaatakować ojciec Desari, że możemy wszyscy zginąć... Z resztą - jak dla mnie to nie ma znaczenia. Byłem już raz w podobnej sytuacji, ale mniejsza z tym. Lecz w tym momencie nie to było najważniejsze. Brakowało mi jej... Pokerowej twarzy bez uczuć, choć w środku czująca coś innego, milczącej samicy wodzącej nieobecnym wzrokiem dokoła. Tego dnia postanowiłem wyjść nieco na świeże powietrze. Podszedłem do wyjścia pełen melancholii. Wychyliłem się lekko na zewnątrz. Promienie słońca od razu zaczęły razić me czerwone oczy, lecz po chwili przystosowałem się do otoczenia. Idąc przed siebie bez celu, zacząłem nucić w głowie znaną mi piosenkę:
Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart
Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart
Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start
I was just guessing at numbers and figures
Pulling the puzzles apart
Questions of science, science and progress
Do not speak as loud as my heart
But tell me you love me, come back and haunt me
Oh and I rush to the start
Running in circles, chasing our tails
Coming back as we are
Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Ah ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Dotarłem nad jezioro. Przez całą drogę czułem się jakbym był obserwowany, lecz to zignorowałem.
<Desari?>
***
Minęło kilka dni. Ciągle siedziałem w jaskini. Czułem się... po części pusty. To było dziwne... Zazwyczaj niczego mi nie brakowało, a jak już tak było - ignorowałem wszystko, co z tym związane. Teraz było inaczej. Miałem świadomość tego, iż w każdej chwili może nas zaatakować ojciec Desari, że możemy wszyscy zginąć... Z resztą - jak dla mnie to nie ma znaczenia. Byłem już raz w podobnej sytuacji, ale mniejsza z tym. Lecz w tym momencie nie to było najważniejsze. Brakowało mi jej... Pokerowej twarzy bez uczuć, choć w środku czująca coś innego, milczącej samicy wodzącej nieobecnym wzrokiem dokoła. Tego dnia postanowiłem wyjść nieco na świeże powietrze. Podszedłem do wyjścia pełen melancholii. Wychyliłem się lekko na zewnątrz. Promienie słońca od razu zaczęły razić me czerwone oczy, lecz po chwili przystosowałem się do otoczenia. Idąc przed siebie bez celu, zacząłem nucić w głowie znaną mi piosenkę:
Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart
Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart
Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start
I was just guessing at numbers and figures
Pulling the puzzles apart
Questions of science, science and progress
Do not speak as loud as my heart
But tell me you love me, come back and haunt me
Oh and I rush to the start
Running in circles, chasing our tails
Coming back as we are
Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Ah ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Oh ooh, ooh ooh ooh ooh
Dotarłem nad jezioro. Przez całą drogę czułem się jakbym był obserwowany, lecz to zignorowałem.
<Desari?>
Od Shadow'a "Chcę być dobry cz.3" (cd. Nari)
- A więc mamy do ciebie sprawę... - zaczęła Kii.
- Jaką?
- Czy Shadow mógłby ci trochę pomóc?
- W czym? - uniosła brwi czarna wadera, nazywana przez Kii Des. Ciekawe, czy naprawdę tak ma na imię?... To kolejna wilcza piękność w tej watasze... Muszę uważać, bo jeszcze się z nią zwiążę. I z tą Des, i z watahą znaczy się.
- No nie wiem... W tym co przed chwilą robiłaś na przykład.
- Hm... No dobrze... - mruknęła wadera po chwili zamyślenia - Pomoże mi w ustaleniu właściwości pewniej rośliny, której nie znam.
- Shadow, może być? - zwróciła się do mnie Kii, na co ja żwawo pokiwałem głową potakując jej.
- No to ja już pójdę, przyjdź do mnie jakbyś szukał kolejnej pracy.
- Ok! - krzyknąłem za nią. Spojrzałem na Des, ale ona już zniknęła w swojej jaskini, więc podreptałem w ślad za nią.
- To gdzie jest ta roślina? - zapytałem.
- Zaraz... - odparła wyciągając zza skały w zębach jakiś kwiat - Znalazłam to na cmentarzu i nie bardzo wiem, jakie ona ma właściwości. Sprawdziłam już wszystkie księgi i nic o niej nie było wspomniane.
Położyła kwiatka mi przed łapami, bym mógł mu się uważniej przyjrzeć. Szczerze wolałbym patrzeć na nią, ale nie pozostało mi nic innego, jak udawanie, że zastanawiam się nad gatunkiem owej cmentarzowej flory. Nie mogłem nic wymyślić, ale nie chciałem wyjść na głupka, więc odparłem naukowym tonem:
- Znam tylko jeden sposób, by to sprawdzić...
- Jaki? - wyprostowała się z nadzieją Des.
- Taki. - odpowiedziałem, schyliłem się i... zjadłem roślinkę.
- Co ty zrobiłeś idioto?! - wrzasnęła przerażona, a ja przeżuwałem w skupieniu coś ziołopodobnego.
- Szmakuje jag mienta... - mruknąłem.
- Wypluj to, natychmiast!
- Za późno... - rzekłem przełykając ślinę, a następnie "susząc ząbki" w stronę Des - ...już połknąłem.
- Co?! Możesz się tym zatruć i zginąć! - krzyczała, a ja tylko machnąłem łapą nonszalancko.
- Mówi się trudno, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, co "robi" ta roślina.
- Ty debilu!
- E tam... - mruknąłem wychodząc z jej jaskini i zmierzając w stronę, gdzie obecnie znajduje się Kii.
- Masz dla mnie jakąś jeszcze robotę? - zapytałem białej wadery.
- Już? Tak szybko? - zdziwiła się Kii.
- Tak... - uśmiechnąłem się szeroko.
- No to może... - zaczęła, ale przerwała jej Nari krzycząc spanikowana i wpadając do jaskini Alfy:
<Nari?>
- Jaką?
- Czy Shadow mógłby ci trochę pomóc?
- W czym? - uniosła brwi czarna wadera, nazywana przez Kii Des. Ciekawe, czy naprawdę tak ma na imię?... To kolejna wilcza piękność w tej watasze... Muszę uważać, bo jeszcze się z nią zwiążę. I z tą Des, i z watahą znaczy się.
- No nie wiem... W tym co przed chwilą robiłaś na przykład.
- Hm... No dobrze... - mruknęła wadera po chwili zamyślenia - Pomoże mi w ustaleniu właściwości pewniej rośliny, której nie znam.
- Shadow, może być? - zwróciła się do mnie Kii, na co ja żwawo pokiwałem głową potakując jej.
- No to ja już pójdę, przyjdź do mnie jakbyś szukał kolejnej pracy.
- Ok! - krzyknąłem za nią. Spojrzałem na Des, ale ona już zniknęła w swojej jaskini, więc podreptałem w ślad za nią.
- To gdzie jest ta roślina? - zapytałem.
- Zaraz... - odparła wyciągając zza skały w zębach jakiś kwiat - Znalazłam to na cmentarzu i nie bardzo wiem, jakie ona ma właściwości. Sprawdziłam już wszystkie księgi i nic o niej nie było wspomniane.
Położyła kwiatka mi przed łapami, bym mógł mu się uważniej przyjrzeć. Szczerze wolałbym patrzeć na nią, ale nie pozostało mi nic innego, jak udawanie, że zastanawiam się nad gatunkiem owej cmentarzowej flory. Nie mogłem nic wymyślić, ale nie chciałem wyjść na głupka, więc odparłem naukowym tonem:
- Znam tylko jeden sposób, by to sprawdzić...
- Jaki? - wyprostowała się z nadzieją Des.
- Taki. - odpowiedziałem, schyliłem się i... zjadłem roślinkę.
- Co ty zrobiłeś idioto?! - wrzasnęła przerażona, a ja przeżuwałem w skupieniu coś ziołopodobnego.
- Szmakuje jag mienta... - mruknąłem.
- Wypluj to, natychmiast!
- Za późno... - rzekłem przełykając ślinę, a następnie "susząc ząbki" w stronę Des - ...już połknąłem.
- Co?! Możesz się tym zatruć i zginąć! - krzyczała, a ja tylko machnąłem łapą nonszalancko.
- Mówi się trudno, ale przynajmniej będziesz wiedzieć, co "robi" ta roślina.
- Ty debilu!
- E tam... - mruknąłem wychodząc z jej jaskini i zmierzając w stronę, gdzie obecnie znajduje się Kii.
- Masz dla mnie jakąś jeszcze robotę? - zapytałem białej wadery.
- Już? Tak szybko? - zdziwiła się Kii.
- Tak... - uśmiechnąłem się szeroko.
- No to może... - zaczęła, ale przerwała jej Nari krzycząc spanikowana i wpadając do jaskini Alfy:
<Nari?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)