- Khe... khe - zaczęłam krztusić się wodą.
- Nie jesteś zła? - zapytał mnie Kai.
- Nie, a czemu miałabym być zła?
- Za to, że wepchnąłem cię do jeziorka.
- Skąd - zaśmiałam się.
Po kilku minutach wyszliśmy z wody przemoknięci do suchej nitki.
- To gdzie teraz idziemy? - zapytałam, otrzepując się z wody.
- To zależy gdzie ty będziesz chciała iść.
- A jakie miejsce ty zaproponujesz?
- Hm... może Śnieżny Las?
- Ok - odpowiedziałam i poszliśmy.
<Kai? Sorki, że takie krótkie. Brak weny ;-;>
Uwagi: Po "..." używaj Spacji. Pisz dłuższe op., dawaj więcej opisów, bo to op. opiera się głównie na samym dialogu.
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
czwartek, 5 lutego 2015
Shaylin "W poszukiwaniu nowych terenów'' cz.1
Choć tyle czasu nie rozmawiałam z matką i rodzeństwem nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nie chciałam cierpieć, już i tak dużo wycierpiałam. Smutek dręczył mnie cały czas. Jedni mieli dzieci. Następni byli zakochani. A jeszcze inni wszystko co chcieli.
Ja tego nie miałam. Czasem zazdrościłam innym, tego szczęścia.
Bo sama go nie zaznałam. Mogłam żalić się sama sobie, lub duchom.
Mój każdy dzień zaczynał się tak samo. Jakbym miała ,,powtórkę'' z poprzedniego dnia.
Dziwne to że każdy dzień jest taki sam. Naprawdę...dlaczego? Trzeba było by coś zmienić.
Ale jak? Może moje życie musi już tak wyglądać? Może ma się powtarzać.
Czas przeszły nie może przypominać przyszłości. Każdy czas jest inny.
Teraźniejszość jest teraz. To co się dzieje... jest teraz. A co ma być teraz?
Po głowie chodził mi ten wyraz.''TERAZ''. Może być dobre jak i złe.
Dlaczego nie pamiętam tych przeszłych żyć? Tych, o których mówił Wrigless.
Ród Fallenów. Kim ja byłam? Wiem tylko tyle, że o dziwo jestem jego przyjaciółką.
Skąd się znaliśmy? Gdzie się poznaliśmy? Kiedy to było? Wszystkie te pytania błądziły
Mi po głowie. Chciałabym o nie zapytać, ale mam wątpliwości. Może on kłamał?
Może nigdy się nie poznaliśmy i nie byliśmy znajomymi? Mógł sobie przecież to wymyślić.
Ale ja tego nigdy się nie dowiem. Choć chciałabym wiedzieć. Nawet gdyby prawda miałaby
rozerwać moje serce na miliony maleńkich kawałków.
Nie chcę już o tym myśleć. Mam czasami dość duchów. Chciałabym porozmawiać z żywymi.
Z ludźmi, wilkami byle czym. Ale nie z duchami!
Mam nadzieję, że moje życie będzie lepsze. Mam dosyć... jestem już wyczerpana.
Nie chciałam w tym miejscu dłużej przebywać. Musiałam zapomnieć o wszystkim.
O smutku, żalu, nieszczęściu, duchach, śmierci, krzywdzie i o sobie.
Potrzebowałam ochłonąć. Czasami myślałam, że to jest pomyłka. Że ja nie mam żadnych zdolności. Mogłam być pomyłką. Biegłam przed siebie. Po mojej twarzy spłynęła jedna łza. Tylko ta jedna. Dlaczego ona spłynęła? Łza - pomyślałam. Przecież zawsze dawałam sobie radę z emocjami. Ale coś we mnie się złamało.
Nie chciałam wpaść na drzewo, więc rzuciłam się w inny kierunek i sturlałam się z jakiejś stromej górki. Uderzyłam głową o kamień. Popłynęła krew. Zabolało. Podniosłam się i okazało się, że byłam w jakiejś dolinie.
<c.d.n., już niebawem...>
Ja tego nie miałam. Czasem zazdrościłam innym, tego szczęścia.
Bo sama go nie zaznałam. Mogłam żalić się sama sobie, lub duchom.
Mój każdy dzień zaczynał się tak samo. Jakbym miała ,,powtórkę'' z poprzedniego dnia.
Dziwne to że każdy dzień jest taki sam. Naprawdę...dlaczego? Trzeba było by coś zmienić.
Ale jak? Może moje życie musi już tak wyglądać? Może ma się powtarzać.
Czas przeszły nie może przypominać przyszłości. Każdy czas jest inny.
Teraźniejszość jest teraz. To co się dzieje... jest teraz. A co ma być teraz?
Po głowie chodził mi ten wyraz.''TERAZ''. Może być dobre jak i złe.
Dlaczego nie pamiętam tych przeszłych żyć? Tych, o których mówił Wrigless.
Ród Fallenów. Kim ja byłam? Wiem tylko tyle, że o dziwo jestem jego przyjaciółką.
Skąd się znaliśmy? Gdzie się poznaliśmy? Kiedy to było? Wszystkie te pytania błądziły
Mi po głowie. Chciałabym o nie zapytać, ale mam wątpliwości. Może on kłamał?
Może nigdy się nie poznaliśmy i nie byliśmy znajomymi? Mógł sobie przecież to wymyślić.
Ale ja tego nigdy się nie dowiem. Choć chciałabym wiedzieć. Nawet gdyby prawda miałaby
rozerwać moje serce na miliony maleńkich kawałków.
Nie chcę już o tym myśleć. Mam czasami dość duchów. Chciałabym porozmawiać z żywymi.
Z ludźmi, wilkami byle czym. Ale nie z duchami!
Mam nadzieję, że moje życie będzie lepsze. Mam dosyć... jestem już wyczerpana.
Nie chciałam w tym miejscu dłużej przebywać. Musiałam zapomnieć o wszystkim.
O smutku, żalu, nieszczęściu, duchach, śmierci, krzywdzie i o sobie.
Potrzebowałam ochłonąć. Czasami myślałam, że to jest pomyłka. Że ja nie mam żadnych zdolności. Mogłam być pomyłką. Biegłam przed siebie. Po mojej twarzy spłynęła jedna łza. Tylko ta jedna. Dlaczego ona spłynęła? Łza - pomyślałam. Przecież zawsze dawałam sobie radę z emocjami. Ale coś we mnie się złamało.
Nie chciałam wpaść na drzewo, więc rzuciłam się w inny kierunek i sturlałam się z jakiejś stromej górki. Uderzyłam głową o kamień. Popłynęła krew. Zabolało. Podniosłam się i okazało się, że byłam w jakiejś dolinie.
<c.d.n., już niebawem...>
900 postów
Świętujemy! Mamy 900 postów!!!
Każdy wilk otrzyma po bonusowe 9 pkt. (jak będzie 1000 postów - 10 pkt., 1100 postów - 11 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Jak dobrze pójdzie, to niedługo już uzbiera nam się 1000! Naprawdę, jestem z Was wszystkich dumna, że tak dobrze Wam idzie pisanie i widzę pozytywne zmiany na lepsze. ^^
Każdy wilk otrzyma po bonusowe 9 pkt. (jak będzie 1000 postów - 10 pkt., 1100 postów - 11 pkt. itd., więc naprawdę watro)!
Jak dobrze pójdzie, to niedługo już uzbiera nam się 1000! Naprawdę, jestem z Was wszystkich dumna, że tak dobrze Wam idzie pisanie i widzę pozytywne zmiany na lepsze. ^^
Od Midnight'a "Wyprawa na tereny wrogów" cz.1 (cd. wilki z wyprawy)
Wstałem tak jak zawsze znużony snem. Śniła mi się wataha gdy napadli nas templariusze wtedy... Coś nagle wyskoczyło mi w drzwiach jaskini. Chyba jakiś wilk, ale czy obcy?
- Wstawaj! Dzisiaj wyprawa! - to był Yusuf. Do niego okazywałem szacunek, dlatego że był Assassinem, tak jak ja.
- Dobra idę, tylko się spakuję! - odpowiedziałem i zszedłem z kamienia na którym codziennie spałem. Na łapy założyłem ukryte ostrza, które były schowane pod moim futrem. Wziąłem jeszcze krótki miecz na plecy, aby czasami go użyć w celach walki. Spakowany wyszedłem z ciepłej jaskini i wyruszyłem przed siebie do miejsca narady.
******************
Pod Pomarańczowym Drzewem, pod którym wcześniej byliśmy umówieni, znajdowały się znajome mi osoby.
- Wreszcie jesteś! - krzyknął Yusuf siedzący koło Kiiyuko i Rafaela.
<Kiiyuko? Rafael? Patty? Yusuf? Percy?>
Uwagi: Zamiast "zeszłem" pisze się "zszedłem". Unikaj powtórzeń wyrazów. Nie wiem, o jaki okrągły stół chodzi, trzymaj się tego, co jest zawarte w zakładce "Tereny", nie wymyślaj mi nowych. Cytat z zakładki "Przygody": Op. wymagam, które mają min. 30 linijek każde i były w miarę porządne. Za każde op.: 20 pkt., co oznacza, że Twoje op. łapie się na zaledwie 5 pkt. i nie powinnam była go wcale zaliczyć, ale już się nad Tobą zlituję.
- Wstawaj! Dzisiaj wyprawa! - to był Yusuf. Do niego okazywałem szacunek, dlatego że był Assassinem, tak jak ja.
- Dobra idę, tylko się spakuję! - odpowiedziałem i zszedłem z kamienia na którym codziennie spałem. Na łapy założyłem ukryte ostrza, które były schowane pod moim futrem. Wziąłem jeszcze krótki miecz na plecy, aby czasami go użyć w celach walki. Spakowany wyszedłem z ciepłej jaskini i wyruszyłem przed siebie do miejsca narady.
******************
Pod Pomarańczowym Drzewem, pod którym wcześniej byliśmy umówieni, znajdowały się znajome mi osoby.
- Wreszcie jesteś! - krzyknął Yusuf siedzący koło Kiiyuko i Rafaela.
<Kiiyuko? Rafael? Patty? Yusuf? Percy?>
Uwagi: Zamiast "zeszłem" pisze się "zszedłem". Unikaj powtórzeń wyrazów. Nie wiem, o jaki okrągły stół chodzi, trzymaj się tego, co jest zawarte w zakładce "Tereny", nie wymyślaj mi nowych. Cytat z zakładki "Przygody": Op. wymagam, które mają min. 30 linijek każde i były w miarę porządne. Za każde op.: 20 pkt., co oznacza, że Twoje op. łapie się na zaledwie 5 pkt. i nie powinnam była go wcale zaliczyć, ale już się nad Tobą zlituję.
Od Desari "Ucieczka cz. 12" (cd. Percy)
„Może prawnie jesteś z nim w związku, ale nie wydajesz się być szczęśliwa. Chcesz odzyskać syna lub chociaż go widywać? Postaw się twojemu "partnerowi", a przy okazji ojcu. Twój koszmar musi się w końcu skończyć. Będę obok w trudnych chwilach. Jestem pewien, że nas obserwują.”
Łatwo powiedzieć. Byłam świadoma tego, że w każdym momencie dnia i nocy z ukrycia patrzy na mnie Kovu, rejestruje wszystkie moje ruchy, żeby później przekazać je mojemu Ojcu. Ale co mogłam zrobić? Cieszyłam się wręcz, iż nie porwie mnie w pierwszej lepszej chwili do Azarath. Wierzyłam, że w głębi duszy był dobry, nie chciałam go skrzywdzić, bo i skrzywdzić go nie mogłam – jest silniejszy, szybszy, zwinniejszy. Choćbym nauczyła się kontrolować cały ogrom swojej mocy to bezcelowe. Po co w ogóle strzępić wyimaginowany język? A może czas zrobić coś szalonego… W końcu nie zamierzałam tak szybko wracać do watahy.
Szybko odświeżyłam się w prowizorycznej łazience, w jaką wyposażona była opuszczona chatka, zmieniłam strój i założyłam ulubioną szatę w kolorze przekwitniętych wrzosów. Percy również przebrał się po ekspresowym prysznicu. W milczeniu wyszliśmy na zewnątrz, jednak minęła chwila nim oczy przywykły do rażącej bieli spowodowanej opadami śniegu. Prószyło nawet, kiedy ruszyliśmy w kierunku domu. Po uporczywym trzymaniu zmarzniętych dłoni w kieszeniach odpuściłam te syzyfowe działania. Niezauważalnie zbliżałam się do towarzysza, żeby bez słowa chwycić go za dłoń i odwrócić wzrok. Jared się temu nie sprzeciwił, przeciwnie, szliśmy obok siebie co działało na mnie rozgrzewająco. Zbliżaliśmy się do terenów Watahy Magicznych Wilków, kiedy nieoczekiwanie skręciłam w stronę miasta, ciągnąc za sobą chłopaka. Obdarzył mnie pytającym spojrzeniem.
- Teraz ja mam niespodziankę. – uprzedziłam go z pytaniem śmiejąc się pod nosem. Skoro postanowiłam się otworzyć, powinien poznać historię mojego życia do końca. A poznać ją może tylko w jednym miejscu.
Godzina spaceru starczyła, byśmy znaleźli się w centrum miasta, które jeszcze do niedawna było miejscem mojego zamieszkania. Droga do celu naszej wędrówki zacierała się powoli w mojej pamięci, jednak po zobaczeniu na nowo atrakcji oferowanych przez metropolię wszystkie wspomnienia powróciły. Skręcałam w zaciemnione uliczki, żeby w końcu stanąć w najbardziej parszywym zaułku. Otaczały nas szczury, odór i przepełnione, charakterystyczne śmietniki.
- Ufasz mi? – spytałam, tak samo jak wtedy, kiedy zabrałam go do nory Fate’a. Tym razem odpowiedział „tak” bez wahania, co napawało mnie lekkim optymizmem. Z jego pomocą przesunęłam jeden z zielonych, dużych kubłów, dzięki czemu ukazała nam się żelazna klapa w betonowym podłożu. Otworzyłam ją i zeszliśmy na dół po zardzewiałych szczeblach. Zatrzymaliśmy się w długim, sterylnie białym korytarzu, na którego końcu stał barczysty ochroniarz. Znów ujęłam dłoń Percy’ego.
- Dawno cię tu nie było, Des. – mruknął na powitanie odsuwając się. Szepnęłam mu coś na ucho i ruszyliśmy do środka, skąd dochodził głośny odgłos granej przez DJ’a muzyki. Nasze oczy poraził różnokolorowy laser dodający atmosfery. Przeciskaliśmy się między tłumem ludzi, niektórzy zerkali na mnie z uśmiechem po czym mierzyli wzrokiem Jared’a, lecz nie przejęłam się tym specjalnie. Weszliśmy na drugie piętro, gdzie w strefie VIP na szerokiej, czerwonej kanapie znalazłam Fate’a.
- Może wypiłem kilka drinków, ale aż tak się nie spiłem… Desari, co ty tu robisz?! – wytrzeszczył ironicznie oczy zaciągając się papierosem.
- Bez żartów. Mam nadzieję, że moje mieszkanie nadal jest wolne? – powiedziałam składając z uśmieszkiem ręce.
- Jest i będzie… - mruknął rzucając mi wyciągnięte z kieszeni płaszcza klucze. Złapałam je w locie i poszliśmy do jeszcze niżej umieszczonej piwnicy. Krótka wędrówka po schodach zaprowadziła nas do następnego korytarza, w którym znajdowały się cztery pary drzwi. Otworzyłam pierwsze po lewej stronie.
Kawalerka była skromna, ale schludnie urządzona. Dwa pokoje i łazienka w zupełności mi wystarczały. Po wejściu ukazał nam się jasny salon oddzielony z kuchnią półścianką, będącą jednocześnie szufladą do przypraw i stołem. Stały przy nim trzy stołki barowe obite białą skórą. Przy ścianie obok wisiało kilka półek, blat kuchenny, lodówka, piekarnik, zmywarka i parę drobniejszych sprzętów. To wszystko umieszczone było w lewym rogu pomieszczenia. Prawą stronę zajmowała biblioteczka, telewizor i kanapa oraz dywan pod nią. Bliżej wejścia znajdowały się dwie pary ciemnych, drewnianych drzwi. Lewe prowadziły do drobnej, prostej łazienki przystrojonej czarno-białymi kafelkami i wielkim lustrem bez ramy. Prawe ukrywały za sobą sypialnię o fioletowych ścianach i brązowym parkiecie, w której skład wchodziło duże łóżko, szafa i komoda na której ustawione są bibeloty. Całe mieszkanko pełne było drobiazgów uzupełniających przytulny wystrój, a ściany ozdabiały kwadratowe kinkiety, wypełniały one pokoje ciepłym światłem zastępując okna, których naturalnie nie było.
- Rozgość się. – powiedziałam zachęcająco, kierując się do pokoju dziennego. Wyciągnęłam coś z szafy i ruszyłam do łazienki. W międzyczasie Percy przysiadł na oparciu sofy, stanowiącej komplet ze stołkami, czekając lekko zaciekawiony. Po krótkim momencie wyszłam ubrana w czarną sukienkę midi z wyciętym bokiem i dopasowanych kolorystycznie botkach na niskim koturnie.
- I… jak? – spytałam odrobinę zawstydzona, spuszczając wzrok i zakładając pasmo fioletowych włosów za ucho.
<Percy?>
Uwagi: brak
Łatwo powiedzieć. Byłam świadoma tego, że w każdym momencie dnia i nocy z ukrycia patrzy na mnie Kovu, rejestruje wszystkie moje ruchy, żeby później przekazać je mojemu Ojcu. Ale co mogłam zrobić? Cieszyłam się wręcz, iż nie porwie mnie w pierwszej lepszej chwili do Azarath. Wierzyłam, że w głębi duszy był dobry, nie chciałam go skrzywdzić, bo i skrzywdzić go nie mogłam – jest silniejszy, szybszy, zwinniejszy. Choćbym nauczyła się kontrolować cały ogrom swojej mocy to bezcelowe. Po co w ogóle strzępić wyimaginowany język? A może czas zrobić coś szalonego… W końcu nie zamierzałam tak szybko wracać do watahy.
Szybko odświeżyłam się w prowizorycznej łazience, w jaką wyposażona była opuszczona chatka, zmieniłam strój i założyłam ulubioną szatę w kolorze przekwitniętych wrzosów. Percy również przebrał się po ekspresowym prysznicu. W milczeniu wyszliśmy na zewnątrz, jednak minęła chwila nim oczy przywykły do rażącej bieli spowodowanej opadami śniegu. Prószyło nawet, kiedy ruszyliśmy w kierunku domu. Po uporczywym trzymaniu zmarzniętych dłoni w kieszeniach odpuściłam te syzyfowe działania. Niezauważalnie zbliżałam się do towarzysza, żeby bez słowa chwycić go za dłoń i odwrócić wzrok. Jared się temu nie sprzeciwił, przeciwnie, szliśmy obok siebie co działało na mnie rozgrzewająco. Zbliżaliśmy się do terenów Watahy Magicznych Wilków, kiedy nieoczekiwanie skręciłam w stronę miasta, ciągnąc za sobą chłopaka. Obdarzył mnie pytającym spojrzeniem.
- Teraz ja mam niespodziankę. – uprzedziłam go z pytaniem śmiejąc się pod nosem. Skoro postanowiłam się otworzyć, powinien poznać historię mojego życia do końca. A poznać ją może tylko w jednym miejscu.
Godzina spaceru starczyła, byśmy znaleźli się w centrum miasta, które jeszcze do niedawna było miejscem mojego zamieszkania. Droga do celu naszej wędrówki zacierała się powoli w mojej pamięci, jednak po zobaczeniu na nowo atrakcji oferowanych przez metropolię wszystkie wspomnienia powróciły. Skręcałam w zaciemnione uliczki, żeby w końcu stanąć w najbardziej parszywym zaułku. Otaczały nas szczury, odór i przepełnione, charakterystyczne śmietniki.
- Ufasz mi? – spytałam, tak samo jak wtedy, kiedy zabrałam go do nory Fate’a. Tym razem odpowiedział „tak” bez wahania, co napawało mnie lekkim optymizmem. Z jego pomocą przesunęłam jeden z zielonych, dużych kubłów, dzięki czemu ukazała nam się żelazna klapa w betonowym podłożu. Otworzyłam ją i zeszliśmy na dół po zardzewiałych szczeblach. Zatrzymaliśmy się w długim, sterylnie białym korytarzu, na którego końcu stał barczysty ochroniarz. Znów ujęłam dłoń Percy’ego.
- Dawno cię tu nie było, Des. – mruknął na powitanie odsuwając się. Szepnęłam mu coś na ucho i ruszyliśmy do środka, skąd dochodził głośny odgłos granej przez DJ’a muzyki. Nasze oczy poraził różnokolorowy laser dodający atmosfery. Przeciskaliśmy się między tłumem ludzi, niektórzy zerkali na mnie z uśmiechem po czym mierzyli wzrokiem Jared’a, lecz nie przejęłam się tym specjalnie. Weszliśmy na drugie piętro, gdzie w strefie VIP na szerokiej, czerwonej kanapie znalazłam Fate’a.
- Może wypiłem kilka drinków, ale aż tak się nie spiłem… Desari, co ty tu robisz?! – wytrzeszczył ironicznie oczy zaciągając się papierosem.
- Bez żartów. Mam nadzieję, że moje mieszkanie nadal jest wolne? – powiedziałam składając z uśmieszkiem ręce.
- Jest i będzie… - mruknął rzucając mi wyciągnięte z kieszeni płaszcza klucze. Złapałam je w locie i poszliśmy do jeszcze niżej umieszczonej piwnicy. Krótka wędrówka po schodach zaprowadziła nas do następnego korytarza, w którym znajdowały się cztery pary drzwi. Otworzyłam pierwsze po lewej stronie.
Kawalerka była skromna, ale schludnie urządzona. Dwa pokoje i łazienka w zupełności mi wystarczały. Po wejściu ukazał nam się jasny salon oddzielony z kuchnią półścianką, będącą jednocześnie szufladą do przypraw i stołem. Stały przy nim trzy stołki barowe obite białą skórą. Przy ścianie obok wisiało kilka półek, blat kuchenny, lodówka, piekarnik, zmywarka i parę drobniejszych sprzętów. To wszystko umieszczone było w lewym rogu pomieszczenia. Prawą stronę zajmowała biblioteczka, telewizor i kanapa oraz dywan pod nią. Bliżej wejścia znajdowały się dwie pary ciemnych, drewnianych drzwi. Lewe prowadziły do drobnej, prostej łazienki przystrojonej czarno-białymi kafelkami i wielkim lustrem bez ramy. Prawe ukrywały za sobą sypialnię o fioletowych ścianach i brązowym parkiecie, w której skład wchodziło duże łóżko, szafa i komoda na której ustawione są bibeloty. Całe mieszkanko pełne było drobiazgów uzupełniających przytulny wystrój, a ściany ozdabiały kwadratowe kinkiety, wypełniały one pokoje ciepłym światłem zastępując okna, których naturalnie nie było.
- Rozgość się. – powiedziałam zachęcająco, kierując się do pokoju dziennego. Wyciągnęłam coś z szafy i ruszyłam do łazienki. W międzyczasie Percy przysiadł na oparciu sofy, stanowiącej komplet ze stołkami, czekając lekko zaciekawiony. Po krótkim momencie wyszłam ubrana w czarną sukienkę midi z wyciętym bokiem i dopasowanych kolorystycznie botkach na niskim koturnie.
- I… jak? – spytałam odrobinę zawstydzona, spuszczając wzrok i zakładając pasmo fioletowych włosów za ucho.
<Percy?>
Uwagi: brak
Od Midnight'a "Kapitan musi odejść" cz.3 (cd. Shaylin)
- Eee... Hi? - powiedziałem zdziwiony całym wydarzeniem. Była tam Patty i jakaś nowa. Nie mam do nikogo zaufania oprócz Kiiyuko, Yusufa oraz... Gdy pomyślałem o Shaylin tak się dziwnie poczułem.
- Ej, ziemia do Mida! - powiedziała ostro tamta wadera. Wyrzucony z wyobraźni natychmiastowo i odruchowo wysunąłem z rękawa ukryte ostrze.
- Eee... cześć? - odpowiedziałem odpuszczając broń. Popatrzyłem się głębiej na jej ubiór. Była piratką jak było widać.
- Ja byłem piratem ale częściowo powracam do tego. Na razie jestem Assassynem więc nie zajmuje się tym. - odezwałem się po krótkiej ciszy.
-Czyli nadal jesteś piratem? - zapytała ta nowa.
- No... czasami wracam. A jak masz na imię piratko?
- Norina.
- Ładne imię... coś pomóc, przynieść?
- Nie, nie trzeba dzięki!
- Cześć! - wyskoczyłem po tej mozolnej rozmowie do Shaylin. Jeżeli będzie w tym internacie, to musi mieć zapas broni, nie?
*******************
- Shaylin! - krzyknąłem widząc ją na peronie. Nie usłyszała mnie.
- SHAYLIN! - rozdarłem całe gardło. Nie usłyszała mnie znowu i wsiadła do pociągu. Gdy dobiegłem motorniczy właśnie odjeżdżał, gdy wskoczyłem na pociąg. No i właśnie tak przejechałem piętnaście kilometrów.
**********************
Byłem cały zmęczony i zasapany. LUDZIE! 15 KILOMETRÓW. Wreszcie pociąg się zatrzymał, a ja zsiadłem. Wszyscy gapili się na mnie jak na przybłędę. Popatrzyłem na siebie. Tylko lekko brudna bluza. Gdy poprawiłem sobie ubranie, Shaylin weszła do internatu. Tyle razy ją pomijam! Wbiegłem tam i spotkałem ją na schodach. Szła najwidoczniej do swojego pokoju.
- Shaylin! - powiedziałem koło niej.
- Mid?! - krzyknęła i ją przytuliłem. - A co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Słyszałem, że wiele dresiarzy się tu pałęta. Musisz mieć zabezpieczenie.
Wszedłem z innymi dziewczynami i nią do pokoju. Rzuciłem jej na łóżko różne bronie. Znajdywało się tam: ukryte ostrza dwie ręce, dmuchawka z pociskami usypiającymi i odurzającymi i strzałka z liną.
- Heehehe - zaśmiałem się.
<Shaylin?>
Uwagi: Pisz mniej treści dużymi literami i ogranicz ich powtarzanie się, np. "EEEEEEEEEEEEEE", można łatwo zastąpić krótkim "Eee...". "Ubiór" piszemy przez "ó". Zamiast ".............." wystarczy po prostu "...". Zamiast "ssapany" piszemy "zasapany". Po co tyle razy używać "AAAA" i "EEEE"? Wydaje mi się, że coraz mniej rozumiem tok myślenia chłopaków. Jako przedstawiciel płci męskiej powinieneś wiedzieć, że zamiast "weszłem" używa się określenia "wszedłem".
- Ej, ziemia do Mida! - powiedziała ostro tamta wadera. Wyrzucony z wyobraźni natychmiastowo i odruchowo wysunąłem z rękawa ukryte ostrze.
- Eee... cześć? - odpowiedziałem odpuszczając broń. Popatrzyłem się głębiej na jej ubiór. Była piratką jak było widać.
- Ja byłem piratem ale częściowo powracam do tego. Na razie jestem Assassynem więc nie zajmuje się tym. - odezwałem się po krótkiej ciszy.
-Czyli nadal jesteś piratem? - zapytała ta nowa.
- No... czasami wracam. A jak masz na imię piratko?
- Norina.
- Ładne imię... coś pomóc, przynieść?
- Nie, nie trzeba dzięki!
- Cześć! - wyskoczyłem po tej mozolnej rozmowie do Shaylin. Jeżeli będzie w tym internacie, to musi mieć zapas broni, nie?
*******************
- Shaylin! - krzyknąłem widząc ją na peronie. Nie usłyszała mnie.
- SHAYLIN! - rozdarłem całe gardło. Nie usłyszała mnie znowu i wsiadła do pociągu. Gdy dobiegłem motorniczy właśnie odjeżdżał, gdy wskoczyłem na pociąg. No i właśnie tak przejechałem piętnaście kilometrów.
**********************
Byłem cały zmęczony i zasapany. LUDZIE! 15 KILOMETRÓW. Wreszcie pociąg się zatrzymał, a ja zsiadłem. Wszyscy gapili się na mnie jak na przybłędę. Popatrzyłem na siebie. Tylko lekko brudna bluza. Gdy poprawiłem sobie ubranie, Shaylin weszła do internatu. Tyle razy ją pomijam! Wbiegłem tam i spotkałem ją na schodach. Szła najwidoczniej do swojego pokoju.
- Shaylin! - powiedziałem koło niej.
- Mid?! - krzyknęła i ją przytuliłem. - A co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Słyszałem, że wiele dresiarzy się tu pałęta. Musisz mieć zabezpieczenie.
Wszedłem z innymi dziewczynami i nią do pokoju. Rzuciłem jej na łóżko różne bronie. Znajdywało się tam: ukryte ostrza dwie ręce, dmuchawka z pociskami usypiającymi i odurzającymi i strzałka z liną.
- Heehehe - zaśmiałem się.
<Shaylin?>
Uwagi: Pisz mniej treści dużymi literami i ogranicz ich powtarzanie się, np. "EEEEEEEEEEEEEE", można łatwo zastąpić krótkim "Eee...". "Ubiór" piszemy przez "ó". Zamiast ".............." wystarczy po prostu "...". Zamiast "ssapany" piszemy "zasapany". Po co tyle razy używać "AAAA" i "EEEE"? Wydaje mi się, że coraz mniej rozumiem tok myślenia chłopaków. Jako przedstawiciel płci męskiej powinieneś wiedzieć, że zamiast "weszłem" używa się określenia "wszedłem".
Subskrybuj:
Posty (Atom)