Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 9 lipca 2015

Od Eter'a "Słodkie sny" cz. 3 (Cd. Lithium)

Opowiedziała mi wszystko, o jej ojcu, matce i watasze. Nie zostawiłbym jej samej nawet gdyby jej ojciec chciał mnie zabić. Wyszedłem z jaskini, spojrzałem w niebo i wzleciałem. Myślałem nad tym co właśnie usłyszałem, latałem dobre parę godzin. Było już ciemno, udałem się więc w góry... Tamto miejsce, gdzie zawsze przebywaliśmy. Jeziorko było we krwi. Ja tak samo, Lith wpatrzona w krew. Podszedłem, ona zniknęła. A w "wodzie" odbicie Debiru. Zmieniłem się w demona nad którym już panowałem, wskoczyłem do jeziorka. On uciekał do podziemi. Ja byłem szybszy. Złapałem go i wypłynęliśmy na powierzchnię, gdy ja i on byliśmy na ziemi. Zaczęła się krwawa walka. Po jakimś czasie on stał ledwo na łapach jak i ja. Miał zadawać ostateczny cios, aby mnie zabić. Lithium niestety to dotknęło, a nie mnie. W tej chwili zmieniłem się w normalnego. Postawiłem łapy mocno na ziemi, łeb miałem przez chwilę pochylony. "Serce waliło młotem. Puls zaszalał. Krew wypływała". Już co się działo potem nie pamiętam. Ale gdy się obudziłem, nie miałem w ogóle siły, Debiru leżał zabity, a Lith nie ruszała się leżąc na ziemi. Poderwałem się jak błyskawica byłem przy niej.
- Ona... ona nie żyje?! - Powiedziałem sprawdzając puls jej.
Zacząłem wyć, jak nigdy dotąd. Nagle obudziłem się w górach nad jeziorkiem. Wszystko było jak powinno. Lith przyszła mówiąc:
- Gdzieś ty był całą noc! Każdy cię chyba szukał!
- Byłem po drugiej stronie - Powiedziałem uśmiechając się
- Chyba głębokie są te twoje rany i coś ci się przyśniło? - odpowiedziała śmiejąc się
- Dawno nie słyszałem jak się śmiejesz, wiesz?
- Naprawdę?
To co mi się przytrafiło, to była śmierć kliniczna. Rany nie przychodzą od tak, to co mi się śniło to było jak ja umarłem.

<Lith? Sory że tak późno odpowiedź ale sama wiesz co się działo> 

Uwagi: niewiele z tego op. zrozumiałam, ale już nie poprawiałam niczego prócz znaków interpunkcyjnych i błędów ortograficznych, żeby się nie okazało, że źle coś zinterpretowałam.

Od Eter'a "Już wróciłem, na nowo zaczynam" cz.1 (cd. Lithium)

Musiałem zniknąć, przemyśleć dużo rzeczy. Nie mogłem powiedzieć Lithium, nie chciałem jej martwić. Teraz wróciłem, nie wiem jak zareagują. Podszedłem do jej jaskini.
- Halo? Jest tu ktoś? - Nikogo nie było, więc udałem się aby jej poszukać. Rozglądałem się, ale jej spotkałem. Poszedłem do Alfy, aby się zapytać czy mogę powrócić. Zgodziła się, szukałem Lithium wszędzie, ale jej nie było. Wcieliłem się w postać ze skrzydłami i wzniosłem się do góry, zobaczyłem ją jak latała. Podleciałem mówiąc:
- Lith to naprawdę ty?!
- Kim jesteś? - Zapytała trochę przestraszona.
- To ja! Eter! - Powiedziałem lądując. Zmieniłem się, aby być bez skrzydeł.
- Jak to?! Przecież odszedłeś?! - Zaskoczona odpowiedziała.
- Przepraszam, że zniknąłem bez słowa. Ale to było zbyt bolesne, nie dał bym rady spojrzeć c w oczy i powiedzieć "Odchodzę na jakiś czas". Uwierz mi.
- Okey, tylko prawdziwy Eter wie z kim walczyliśmy. Kto to był? - Zapytała poważnie
- To był król śmierci, a ty jesteś jego córką. - Odpowiedziałem nie wahając się ani chwili.
- Tak to naprawdę ty! - Wykrzyknęła po czym przytuliłem ją.
- Mam nowe moce, zdobyłem je w podróży, patrz. - Powiedziałem robiąc tornado z wody oświetlając je. Ona spoglądała i po chwili powiedziała:
- Jak je zdobyłeś?
- Kiedyś ci opowiem, a teraz chodź.
- Gdzie? - Zapytała
- Wiem do czego służy berło!
- Jak to?
Szliśmy chwilkę przez las, łąkę i ścieżkę. Dotarliśmy do miejsca w którym było berło.
- Wiec jak to działa? - Pytała
- Masz berło?
- Tak - Powiedziała podając mi berło
- Ty musisz to zrobić... - Powiedziałem cicho
- Dlaczego ja?! - Pytała zaskoczona i przerażona.
- Bo ty jesteś córką króla śmierci. - Odpowiedziałem
Jej mina nie pokazywała na szczęśliwą.
- To co mam zrobić?
- Weź berło i wypowiedz: Scepter of Darkness want to release your shadow!
- Scepter of Darkness want to release your shadow! - Wypowiedziała te słowa, był błysk potem ciemność i byliśmy tak jak staliśmy tylko, że przed nami był Cień Mroku. Ona trzymała berło. Cień podszedł do Lith i powiedział
- Kto wypowiedział te słowa?
- J... ja... - odpowiedziała z lękiem.
- Kim ty jesteś, by uwolnić Cień Mroku?! - Jak to powiedział zebrały się chmury.
- Ja... jestem...
- To jest Lithium, ale to ja jej powiedziałem aby przeczytała słowa z kartki, więc ją zostaw!
- Ty to Lithium Vane? - Powiedział to jakby się bał.
- T... tak.
- Ty jesteś córką króla śmierci?!
-No t...tak.
- Ja lepiej już zniknę... - Powiedział Cień.
- Zaczekaj! - Powiedziałem bez przemyślenia.
- Po co?
-Kim ty tak w ogóle jesteś? - zapytałem
- Ja jestem Cieniem Mrocznego Berła. Na imię mam Dark Shadow's, czyli Mroczne Cienie.
Uciekliśmy, on odszedł. Przeszliśmy się później trochę, aby pomyśleć co się właściwie stało.
- Lith? - Zapytałem cicho
- Tak?
- Czy ty wiesz co to był za Cień?
Odpowiedziała milczeniem.
- Jeśli coś ci się stanie przez ten cień lub Debiru, wiesz że nie będę miał wyboru?
- Jakiego wyboru? - Zapytała tak jakby się czegoś bała
- Nie ważne...

<Lithium? Powracam!>

Uwagi: nie "alphy", tylko "Alfy". Jesteśmy w Polsce! Choć a chodź to nie jedno i to samo. Wypowiedź milczącą nie zaznaczasz trzema kropkami, tylko narracją, że postać milczy.

Od Nari "Co tu robisz?" cz.6 (cd. Mizuki)

Rozglądałam się wokoło lasu, aż zobaczyłam Mizuki. To właśnie jej szukałam. Nie śledziłam jej, przyszłam tutaj akurat odpocząć. Dobrze, że przez przypadek ją tutaj spotkałam. Spoglądałam na nią. Miałam cały czas wrażenie, że ona mnie unika. Teraz szłam za nią, aż do momentu, kiedy się odwróciła.
- Śledzisz mnie? - zapytała.
- Nie, tylko idę za tobą - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś taka ciekawska, że musisz wiedzieć?!
- Niekoniecznie. Po prostu chciałam się z tobą spotkać, więc spokojnie.
Wadera trochę się uspokoiła.
- Przeszkadzam ci lub cię denerwuję? - zapytałam.
- Nie - odpowiedziała krótko i poszła dalej.
Szłyśmy przez jakiś czas wcale się do siebie nie odzywając. Gapiłam się na słońce, które po jakimś czasie zaczęło mnie razić.
- Wiesz co? Już nie chcę tego wiedzieć - przerwałam ciszę.
- Czego? - zapytała lekko marszcząc brew.
- O tym wilku z podobnymi znakami na plecach co ty masz.
- To po co zaczynasz temat skoro nie chcesz niby wiedzieć? - zapytała lekko podenerwowana.
Spojrzałam na jej oczy i znowu jakby entuzjazm ze mnie wyparował.
- Nie mam pojęcia. A powiesz mi przynajmniej jak ten wilk się nazywał? Chcę zobaczyć czy go znam...
- Na pewno go nie znasz.
- Skąd możesz wiedzieć?
Między nami znowu pojawiła się długa, dość niezręczna cisza. W końcu to Mizuki ją przerwała i powiedziała:

<Mizuki? Brak weny i nudne jak zawsze> 

Uwagi: widać że nie masz weny... Roi się od niesamowicie ciekawych informacji, które już ci pokazywałam wcześniej.

Od Blue "Samokontrola" cz. 3 (cd. Moon)

Spojrzałam zdziwiona na Moon.
- Nie ma czegoś takiego jak żywioł chaosu! Jest woda, ogień, ziemia, wiatr, ale nie chaos...
- Blue! To co teraz wymieniłaś to są żywioły, które spotyka się najczęściej. Ty natomiast masz jedną z tych rzadszych umiejętności, a jest ich multum! Na przykład muzyka, miłość, natura lub wiedza. Wilki z żywiołem chaosu mają różne moce, które uaktywniają się najczęściej wtedy, gdy czują się zagrożone lub są wściekłe - tłumaczyła mi Moon
- A moc telekinezy? Też może do tego żywiołu należeć? - spytałam jeszcze niepewna, czy Moon mówi prawdę.
- Myślę, że tak. A w jakich okolicznościach użyłaś jej po raz pierwszy? - spytała wadera, zanurzając łapy w lodowatym jeszcze morzu.
Odpowiedź znałam doskonale. Chociaż minął od tamtego wydarzenia ponad rok, dalej przed oczami widziałam moją siostrę, leżącą bez ruchu na ziemi i wystraszonych rodziców, biegnących w naszą stronę.
- Gdy miałam około półtora roku, bawiłam się z Echo na łące... - zaczęłam niepewnie, podczas gdy wadera usiadła naprzeciw mnie. Zerknęłam na nią po czym ciągnęłam dalej patrząc na zachodzące słońce. - Miał on już wtedy z 10 miesięcy. Oprócz niego mam też młodszą siostrę - Deltę. Ona i Echo są bliźniakami.
- Jesteś od nich starsza o 8 miesięcy? - przerwała mi Moon.
- Yhm. Za dwa miesiące staną się pełnoletni.
- Spoko. Mów dalej. - powiedziała wadera, rozmyślając o czymś zaciekle.
- Echo i ja zawsze byliśmy nierozłączni. Często pakowaliśmy się w kłopoty, a odziedziczyliśmy to po naszemu tacie, który też zawsze lubił robić różne psikusy. Mama natomiast zawsze była dobrze ułożona, jak przystało na Alfę.
- Twoja mama była Alfą?! - spytała zdziwiona.
- Tak, ale to nic nadzwyczajnego. Moja wataha liczyła wtedy kilkanaście wilków, więc dorosłych par nie było zbyt wiele do wyboru - wytłumaczyłam pospiesznie bazgroląc jakieś obrazki w piasku. - Na czym to ja skończyłam... Aha. Już wiem. Matka była dobrze wychowana, nigdy nikogo nie obrażała, ani nie podnosiła głosu. Jej ukochaną córka stała się Delta. Starała się ją wychować na przyszłą Alfę. Ona jednak zawsze zazdrościła nam (mi i Echo), że się tak dobrze dogadujemy, i że jesteśmy ulubieńcami taty. Ciosem dla niej stał się jednak fakt, że szaman z zaprzyjaźnionej nam watahy, powiedział, że to ja zostałam powołana do tego stanowiska. To była najgorsza wiadomość jaką usłyszałam w życiu. Uciekłam wtedy do lasu, aż w końcu znalazł mnie Echo. Udało mu się mnie jakoś przekonać żebym z nim wróciła, ale gdy znaleźliśmy się na naszym terytorium, spotkaliśmy naszą siostrę. Delta podeszła do nas szybkim krokiem i zaczęła mnie wyzywać. Śmiesznie to wyglądało, no bo w końcu była wtedy jeszcze szczeniakiem.
W pewnej chwili nie wytrzymałam i wpadłam w furię. Rzuciłam ją za pomocą telekinezy na skałę. Zsunęła się nieprzytomna na ziemie. Echo był tak przerażony, że stał nieruchomy niczym słup i patrzył się na siostrę. Chwilę później przybiegli rodzice. Na szczęście skończyło się tylko na jednej, złamanej łapie. Od tamtego czasu działy się ze mną podobne rzeczy i ani ja, ani moi rodzice nie wiedzieliśmy jak... no wiesz... walczyć z tymi mocami.
Moon spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Potem uciekłaś? - spytała wstając.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się reakcją koleżanki.
- Albo mogłaś uciec albo mogli cię wyrzucić. Stawiłam na to pierwsze ze względu na twój charakter. I tak - u ciebie telekineza  pochodzi dzięki żywiołowi chaosu. Ja już muszę iść, bo jestem zmęczona. Spotkajmy się jutro to nauczę cię, jak żyją ludzie i pomogę ci potem wybrać zawód. Myślę, że do ciebie najbardziej pasowałby zawód żołnierza lub policjanta. Kiedyś znałam dwa basiory, które należały do sił specjalnych dzięki temu, że jako wilki jesteśmy zwinni, szybcy i wytrzymali. Może tobie też się uda tam dostać.
- Yyy... okej. - powiedziałam niepewnie, bo nie zrozumiałam niczego co powiedziała do mnie wadera.
- Nieważne. Na razie skup się na twoim żywiole. Widziałam kiedyś w bibliotece taką świetną księgę pt. "Tajemnice wilczej magii". Wypożycz sobie ją. Wilczyca odpowiedzialna za bibliotekę powinna jeszcze tam być. Dobrej nocy! - powiedziała Moon po czym pobiegła w swoją stronę.
- Nawzajem i dzięki za pomoc! - krzyknęłam jeszcze za nią, po czym poszłam do biblioteki i wypożyczyłam ową księgę. Zasnęłam czytając 5 rozdział z możliwych 50.

<Moon?>

 Uwagi: brak

Od Valixy "Dołączyłam"

Dziś mój pierwszy dzień w watasze. Boję się trochę tego, co mnie spotka. W końcu nie mam nikogo do zabawy, bo zobaczyłam, że nie ma żadnego innego szczeniaka oprócz mnie. Zapytałam samą siebie, gdzie jestem i zauważyłam, że się zgubiłam. Zaczęłam się bać jeszcze bardziej i pytałam każdego napotkanego wilka, czy mogę się na chwile schować pod dachem, lecz nikt się nie zgodził. Na szczęście znalazłam pustą małą grotę, więc tam weszłam i poszłam spać. Kolejnego dnia poszłam sobie biegać. Po drodze zobaczyłam chyba Alfę, ale nie byłam pewna czy to aby na pewno ona, więc wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Próbowałam się nie zgubić ponownie, ale nie do końca to się udało, bo zaczęłam zwiedzać tą niesamowitą watahę i wiedziałam już gdzie co jest.
Nagle coś się ruszyło w krzakach. Wystraszyłam się, tak bardzo, że aż uciekłam do krzaka, ale to była zwyczajna wiewiórka. Potem zaczęłam ją nieco zezłoszczona gonić, ale wiewiórka była szybsza i sprytniejsza ode mnie, bo weszła na drzewo i chciała tam zostać, póki sobie nie pójdę. Jednak wiewiórka dała się złapać w pułapkę, bo dała się nabrać na sztucznego orzecha. Próbowała go zjeść, ale jej się nie udało i zaczęła mnie gonić, a ja uciekałam. Pobiegłam to groty żeby się schować przed wiewiórką, choć była niegroźna.
- Dobrze że jej tu już nie ma - powiedziałam do siebie zdyszana.

~Korekta (dość spora): Ishi

Uwagi: poplątaniec faktów i zdarzeń... Za często używasz "i", "lecz" oraz "nagle", nawet w niewłaściwych miejscach. Pisz krótsze zdania, by oddzielać od siebie właściwie wydarzenia.

Od Yui "Inny wymiar" cz 1

Pewnego, o dziwo, ciepłego poranka wylegiwałam się leniwie w swojej malej, przytulnej jaskini. Nie miałam pomysłu na to, co by mogłabym robić. Po jakimś czasie postanowiłam jednak wyjść na szybki spacer po okolicy. Przechadzając się po dobrze już znanych terenach, zauważyłam dziurę w drzewie. Mimo obaw postanowiłam zbadać nowe znalezisko.''Może będę miała nowe miejsce do przesiadywania?'' - myślałam. Niestety (a może stety) czekała na mnie niespodzianka... Zamiast maleńkiego zakątka w głębi drzewa, czekał tam na mnie tunel, do którego (jak to w takich historiach) wpadłam. Zaczęłam spadać i spadać, a wokół mnie pojawiało się dużo dziwnych, ale pięknych rzeczy. Kiedy magiczne przejście się skończyło, wylądowałam w lesie. Wszystko było tam zrobione z przeróżnych słodkości - waty cukrowej, lizaków, lodów i wiele więcej. Sama również zmieniłam swoja postać. Byłam cala różowa z białymi odcieniami!

 You can look but you can't touch... by Sinasni
 (obrazek tylko chwilowy, na koniec opowiadania Yui wróci do swojej starej postaci)

- C-co się ze mną stało?! - zawołałam na głos, nie kryjąc zdziwienia.
- Wylądowałaś w magicznej krainie, gratulacje! Wraz z innym wilkiem musicie pokonać zło w tym wymiarze. - odezwała się dziwnie wyglądająca skrzydlata wadera.
- Huh?! Jakie zło, kraina wygląda na szczęśliwą...
- No właśnie - wygląda. Nie jest tak chociażby w 1 procencie, ale przekonasz się o tym niedługo... Ups! Czas mi się kończy, muszę uciekać. Wszystkiego dowiesz się po drodze, nie bój się pytać tutejszych o pomoc. Nie tracąc więcej czasu, wyślę cię do nowego towarzysza podróży. Powodzenia!
- Ej, poczekaj! Mam tyle pytań... - niestety nie zdążyłam wykrztusić nic więcej, gdyż zostałam wepchnięta w portal, który przeniósł mnie do mroczniejszej wersji tego świata... Niezbyt przyjemny widok wzbudził u mnie poczucie zagrożenia. W końcu te wszystkie sowy-zombie i inne zwięrzęta bez głów czy kończyn nie są zbytnio potulne... Po dłuższej tułaczce po lesie, znalazłam ścieżkę prowadząca przez pole. Nie była ona zbyt długa, a na jej końcu widać było niewyraźną sylwetkę innego wilka. Uradowana lekko przyspieszyłam kroku w kierunku postaci. Może to ten towarzysz? może on/ona wie coś więcej na temat tego, co tu zaszło? - pomyślałam.
- Hej! - krzyknęłam z daleka, jednak nie doczekałam się odpowiedzi. Postanowiłam więc podejść trochę bliżej. Po chwili okazało się, ze to... Nie, niemożliwe. Może jednak? Tak! Ta tajemnicza sylwetka należała do...

<dokończy ktoś? Ktokolwiek chce?>

Uwagi: brak polskich znaków... Pisz w 1. os. lp.!

Od Moon "Moja rodzina" cz.1

Ostatnio więcej czasu spędzałam w jaskini. Byłam odcięta od świata, chociaż była wiosna. Nie raz widziałam wilki bawiące się w jeziorze, nawet im zazdrościłam tej dobrej zabawy, lecz jestem typem wilka, który woli spędzać czas samotnie. Rozmyślałam także nad moją rodziną. Znałam jedynie moją siostrę, z którą nie widziałam się od momentu, kiedy od niej uciekłam. Postanowiłam, że ją odwiedzę. Wiedziałam jedynie, że mieszka daleko w górach, ale nie było dużo do myślenia, po prostu zerwałam się na równe łapy i pognałam z jaskini na północ. Niektóre wilki patrzyły się na mnie, jak pędzę na przód, ale nie chciało mi się zatrzymać i wytłumaczyć, dlaczego tak biegnę. W końcu dotarłam do Śnieżnego Lasu i to właśnie za nim leżały góry, w których mieszka moja siostra. Góry te nie były podobne do tutejszych gór. Panowała ta wieczna zima i ciągle tam padał śnieg. Kiedy już widziałam koniec lasu, nagle coś zaczęło mnie kłuć w boku i zadawać potworny ból, aż upadłam na ziemię. Poczułam obecność Kazumy, która na moje nieszczęście, była strażniczką terenów.
- A dokąd się wybierasz? – zapytała, przyciskając mnie łapą do ziemi.
- Puszczaj, to ci wszystko opowiem – wymamrotałam.
O dziwo, Kazuma mnie puściła, a ja zaczęłam jej opowiadać:
- No bo widzisz Kazuma, ja nie znam moich rodziców i właśnie dlatego chcę się udać do mojej siostry, gdyż ona może coś o nich wiedzieć.
- Ja też nie znam i nie chcę znać moich rodziców – odparła.
- Serio?
-Tak serio, a teraz idź do tej swojej siostry – powiedziała władczo.
Nie powiedziałam jej nic, tylko zaczęłam biec w stronę gór. Zdziwiłam się, że tym razem Kazuma była miła jak na swój charakter, ale nie zastanawiałam się nad tym długo. W końcu dotarłam do najwyższej góry, gdzie widniało kilka zagłębień, co mogło oznaczać, że to są jaskinie. Zaczęłam więc wspinać się. Nie trwało to długo, gdyż dzięki mojej mocy wiatr nie zdmuchnął mnie z góry. W końcu dotarłam do jaskini gdzie od razu przywitał mnie głos:
- Witaj siostro.

<C.D.N.>

Od Ivette "Moja historia" cz. 1 (Cd. Suzanna)

- Mamo! - zawołałam przerażona.
- Co się stało Ivette? - zapytała moja mama.
- Zo... b-b... Zobacz! - rzuciłam z płaczem.
Mama zmartwiona przybiegła.
- Co znow...? - nie skończyła, ponieważ zobaczyła martwe ciało mojego ojca. Leżał cały w krwi.
Chwilę potem był prowizoryczny pogrzeb.
- Margo zawsze zostanie w naszych wspomnieniach. - powiedział samiec Alfa watahy, do której należałam razem z rodzicami.
- Tata. - wyszeptałam płacząc stojąc nad grobem ojca.
I wtedy się obudziłam.
- Co się stało Iv? - zapytała mama.
- Znowu śniła mi się śmierć taty. - przyznałam.
- Oj. Zapomnij o tym. - powiedziała niewzruszona wadera.
- Jak mam to niby zrobić?! Jak mam zapomnieć o tacie?! - wykrzyczałam z rozpaczą. Mama nie wytrzymała już takich moich reakcji na wspominki o tacie.
- Normalnie. On żyje! - wykrzyczała. Myślałam, że będzie gadka o tym, że jest w moim sercu itp. Ale nie, nie tym razem. Mama znowu wykrzyczała, że moim ojciec nie jest Margo tylko Tenebris - samiec Alfa. Że akurat przechodziła koło naszej jaskini Sasha (która była okropnie agresywna i łatwo oddawała się emocjom) - partnerka Tenebrisa nagle wpadła do jaskini i na miejscu zamordowała moją mamę. Potem pobiegła do swojego partnera, który też zginął od jej kłów.
- Co pani zrobiła?! Ty wariatko! Co ty sobie uważasz! Matka dobrze mówiła, że jesteś okropna, ale nie myślałam, że aż tak! - zawołałam zdenerwowana na Sashe.
- Radzę ci uciekać póki możesz. - wysyczała wadera. Wykonałam jej polecenie. Uciekłam jak najdalej się dało. Byłam zdenerwowana i zrozpaczona. W końcu wykończona usiadłam gdzieś pod drzewem.
Nie wiem co było, dalej obudziłam się rano szturchana przez jakiegoś dorosłego wilka.
- Kim jesteś?! - zawołałam.
- Jestem Yusuf, a ty jesteś...? - powiedział wilk.
- Zagubiona w tym terenie. Jest tu jakaś wataha? - wypaliłam.
- Jest, jeśli chcesz zaprowadzę cię do Alfy.
- Spoko. - wzruszyłam ramionami.
- Ale najpierw powiedz swe imię. - dał warunek Yusuf.
- Ok. Mam na imię Iv. Zadowolony? - zapytałam.
- Tak. Jesteś okropnie pyskata, wiesz?
- Wiem. To gdzie ta Alfa?
- Chodź. - mruknął basior i ruszył.
Truchtałam za nim. W końcu doszliśmy do jaskini. Przed nią stała biało-różowa wadera.
- Dzień dobry Kiiyuko. To jest Iv, chcę dołączyć do watahy. - powiedział basior z szacunkiem. To była ta Alfa?
- Dobrze. Suzanna jest w środku. Idź tam, mała. - powiedziała wadera. Czyli jednak nie ona.
- Suzi. - zawołała jeszcze wadera nazwana Kiiyuko.
- Nie jestem mała. - mruknęłam.
- Co mamo?! - wykrzyczała wspomniana Suzi.
- Masz gościa. - powiedziała Kiiyuko.
- Kogo? - spytała.
Wtedy tam weszłam.
- Yyy... Dzień dobry, mogę dołączyć do watahy? - spytałam już mniej pewna siebie. Ta wadera z niesamowitą szybkością wzbudziła mój strach i jednocześnie szacunek, którego boję się okazać.

<Suzanna?> 

Uwagi: nie wiedzieć czemu, to op. wydaje mi się strasznie plastikowe. Co się stało z Twoją dotychczasową swobodą pisania?

Od Arii "Jak dołączyłam do watahy" cz.1 (cd. Suzanna)


To był kolejny dzień który spędzałam na łące, lubiłam tam przychodzić. Wszędzie pełno kolorowych kwiatów i różnych zwierząt i jeszcze ten piękny las otaczający łąkę. To wszystko sprawiało że czułam się jakby to był mój drugi dom. Właśnie plotłam wianek ze stokrotek, gdy nagle z lasu wyłonił się mały jelonek. Uwielbiam robić zdjęcia, a to wydawało mi się być do tego idealną okazją. Powoli wstałam i sięgnęłam po aparat. Niestety zwierzę wystraszyło się i uciekło. Postanowiłam że nie przepuszczę takiej okazji i pobiegłam za nim. Biegłam chwilę i zdążyłam się już rozpędzić i kiedy przede mną pojawił się korzeń. Nie wyhamowałam i potknęłam się o niego. Upadłam i poturlałam się wprost do jeziora. Było zadziwiająco głębokie, a ja po biegu i upadku nie miałam sił by wypłynąć. Czułam że tracę powietrze. Ostatkami sił próbowałam się wynurzyć jednak to było na nic. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać czarne plamki. Traciłam już przytomność, gdy usłyszałam głos:
- Nie martw się, nie pozwolę ci umrzeć
Ostatnie co pomyślałam to: ten głos brzmi jak babcia.
                                  ***
Obudziłam się leżąc na miękkiej trawie i zobaczyłam przyglądającą mi się z troską starszą kobietę
- Babciu, przecież ty nie żyjesz!
- Przybyłam z zaświatów na kilka dni by pomóc ci opanować twoje magiczne moce 

- Jakie moce? - wstałam, by ją przytulić i właśnie zrozumiałam, że nie jestem już człowiekiem.
- Co do licha?!
- To był jedyny sposób, by cię uratować...
- Ale czym ja jestem?
- Emm... chyba magicznym wilkiem.
- Ale co z moją rodziną? Przecież nie mogę tak tam wrócić - głos mi się łamał, w końcu nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze, przyzwyczaisz się, a teraz musimy rozpocząć trening. Nie mamy wiele czasu, ale na pewno szybko opanujesz moc, którą napotkasz... muszę wracać, żegnaj.

- Nie, proszę, zostań! - krzyknęłam, ale ona już rozpłynęła się w powietrzu - Dobra, Aria choć raz posłuchaj się dorosłych - pomyślałam, po czym skierowałam się na północ. 
***
Biegnę i biegnę ciągle na północ. Zadziwiające jest to, że prawie w ogóle się nie męczę, ale to dobrze. Nie zamierzam się zatrzymywać, póki nie dotrę do celu. Znowu się zamyśliłam i nie patrzyłam przed siebie. Pech chciał, że akurat wtedy z lasu wyszła wadera. Oczywiście wbiegłam prosto na nią.
- O Boże! Przepraszam, nie chciałam!

<Suzanna ? +sory za z taranowanie XD >

Uwagi: "wyhamowałam" pisz przez "h". Zapominasz o przecinkach. "Póki" piszemy przez "ó". Nie środkuj mi tekstu Spacjami. ._.