Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Od Kiiyuko "Love story" cz.10 (cd. Rafael)

Patrzyłam na Rafaela z szeroko otartymi oczyma, gdy ten lekko musnął swoimi ustami moje. Naprawdę, nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. W pierwszej chwili zastanowił mnie fakt, dlaczego to zrobił i jak powinnam się zachować. Jednak za chwilę nastąpiło coś odrobinę innego, co zdumiło mnie jeszcze bardziej... Niewinny buziaczek zmienił się w namiętny pocałunek. Ku mojemu zaskoczeniu, zamknęłam oczy napawając się tym uczuciem. Zatraciłam się w gorącu, jakim było zalewane moje serce niczym najsłodszym miodem. Rafael gwałtownie się ode mnie oderwał i zaczerpnął tchu. Ja w sumie też potrzebowałam odrobiny tlenu, bo najwidoczniej i ja i on zapomnieliśmy o oddychaniu.
- Ja... bardzo... cię... przepraszam... - wysapał zmieszany. Na twarzy miał widoczne dwa czerwone rumieńce. Ja zapewne nie wyglądałam ani trochę lepiej.
- Ej, daj już spokój. Nie jestem zła... - odparłam z uśmiechem. Wyciągnęłam łapę, chwyciłam basiora za włosy na piersi i przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta ponownie złączyły się razem. Dostałam to, czego chciałam. Niestety, ale ta słodka rozkosz po upływie ok. 3 min. się skończyła, bo Rafael musiał już gdzieś iść... Nie wnikałam już gdzie. Niechętnie pozwoliłam mu odejść.

***

Przez najbliższy tydzień, a może i nawet więcej regularnie się spotykaliśmy, chodziliśmy na romantyczne randki... Było cudownie. Jednak było jeszcze piękniej, gdy w końcu postanowiłam, że pewnego wieczoru zaproszę go do swojej jaskini. Wówczas było jeszcze przyjemniej...

***

Któregoś dnia Rafael zaprosił mnie na spacer do Różowego Lasu. Miał mi coś ważnego do powiedzenia.

<Rafi, czekam na oświadczyny. XD>

Od Ajaxa "Jak dołączyłam do watahy? [Rose]" cz. 8 (cd. Rose)

- No, no. Śmiej się. - Mruknąłem z uśmiechem i odłożyłem sobie książkę na bok. Żeby nie tracić czasu zabraliśmy się do roboty. Nie lubię porządkować, ale w towarzystwie Rose jest to miłe i wesołe przeżycie. Co z tego, że jakieś pół godziny zmarnowaliśmy na wygłupach i śmianiu się z niczego...
Jednak to fajne skończyło się, jak ktoś wszedł do środka. Była to czarno-szara wadera, cała poubierana w jakieś czarne wdzianko i... Szmaty? (Nieważne...) Na pysku miała metalowy kaganiec. Był on jednak założony tak luźno, że mogła ta tajemnicza ,,przybyszka z innej planety" w niej swobodnie mówić. Miała świecące, tajemnicze oczy w kolorze żółtym.
- Kryj mnie! - Krzycząc to zasłoniłem sobie oczy łapami. Ha! I kto tu rządzi? Nie ja.
Wadera z tajemniczym spojrzeniem podeszła do mnie, brzęcząc jakimiś łańcuchami zwisającymi z wdzianka.
Chwyciła mnie za futro i przyciągnęła do siebie.
- Posłuchaj, Alfa się niecierpliwi, chce mieć księgę, jasne? Masz trzy dni na dostarczenie mi jej, albo do ciebie przyjdę i cie zabiję! - Szepnęła, dosyć głośno.
Po tym puściła mnie. Skierowała agresywne spojrzenie do Rose, zaczęła iść w stronę wyjścia. Zatrzymała się w wyjściu i powiedziała:
- Do zobaczenia.
Kiedy zniknęła za wyjściem zostaliśmy sami, we dwójkę, w zupełnej ciszy.

<Rose? Piszę to ponad pół godziny xd>

Od Rafaela "Impreza w klubie cz.9" (cd. Kiiyuko)

Uśmiechnąłem się...
Po niedługim czasie znaleźliśmy się na terenach watahy, o której kiedyś mogłem jedynie pomarzyć.
- Może oprowadziłabyś mnie po terenach? No wiesz... chyba, że nie chcesz? - powiedziałem i spojrzałem w błękitne tęczówki wadery.
- Mam to uznać za zaproszenie...?
- Na spacer. - mrugnąłem do niej. - Więc?
- Akurat tak się składa, że nikt nie potrzebuje mojej pomocy, a nie chce mi się samej siedzieć w jaskini... więc z chęcią przyjmę twoje zaproszenie. - rzekła. Ledwo to do mnie dotarło, bo znowu się zagapiłem podziwiając jej urodę. Dopiero kiedy zaczęła machać mi łapą przed oczami, ocknąłem się.
- No, to chodźmy. - zaśmiała się. Ruszyliśmy przed siebie. Przechadzaliśmy się polną drogą, rozmawiając na różne tematy. Śmialiśmy się z żartów i szczerze mogę powiedzieć, że gadaliśmy ze sobą, jakbyśmy się znali od lat... tak... tak...szczerze, jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi.
Jej humor trochę się zepsuł, gdy zaczynałem wypytywać o jej stanowisko w watasze i sprawy z nią związane, więc starałem się zgrabnie omijać ten temat...
- Naprawdę tu pięknie. - powiedziałem, gdy stanęliśmy przed jaskinią Kiiyuko. Nasz spacer zajął mnóstwo czasu, a myślałem, że będzie on niedługi.
- Też tak uważam. - uśmiechnęła się. Spojrzałem w niebo. Było ciemne i... takie gwieździste.
- "W mieście nie ma takich widoków" - pomyślałem.
- To...dobranoc. - podeszła do mnie blisko... jak dla mnie trochę za BLISKO! Moje serce zaczęło bić głośniej i znacznie szybciej. Myślałem, że zaraz zejdę na zawał!
- "Pożegnaj się tylko ładnie i wracaj do domu." - mówiła moja podświadomość. Jednak coś innego sprawiło, że sam również do niej podszedłem. Nasze nosy praktycznie się stykały. Miałem wrażenie, że jej oddech momentalnie przyspieszył. Pochyliłem się i delikatnie musnąłem jej usta swoimi. Po chwili zamknąłem je w namiętnym pocałunku.
- "Co ty ku**a wyprawiasz?!" - darła się moja "cudowna" podświadomość.

<Kii?...tylko nie po twarzy XD>

Od Shaylin "Niesamowite spotkanie" cz. 3

...nie wiedziałam co to było. W pierwszym momencie bałam się otworzyć oczy. Nie wiedziałam co może mnie spotkać. Ale musiałam wziąść się w garść i spojrzeć temu czemuś w twarz. Choćby pokazać mu że się go nie boje, choć w tym momencie to by brzmiało fałszywie. Jednak odważyłam się. Wkońcu kiedyś trzeba byłoby to zrobić. Wyglądał podobnie jak ten wilk:


Cieszyłam się z tego że nie patrzył w moje oczy, bo wtedy wiedziałby o moim lęku.
W głowie słyszałam szepty, których nie rozumiałam. Naglę na polu mojego widzenia pojawiły się inne wilki, podobne do poprzedniego. Ja chyba oszaleję!? Potem usłyszałam ten jedyny wyraźny szept: "Pomóż nam''. No i co ja mam teraz zrobić? Z przerażeniem w głosie wyjąkałam
- Jak?
Po chwili przed oczami stanął mi ten pierwszy wilk z brązowym futrem. Patrzył na mnie. Odezwał się-
- Będę cię chronił, droga Shaylin - i rozpłynął się w powietrzu z innymi.
Byłam zdziwiona, że nie zemdlałam. Przed chwilą myślałam, że zawału dostanę, a tu nic.
Jedyne co teraz mi chodziło po głowie to,że gdyby nie ten wilk, może byłabym teraz tam gdzie on. Uratował mnie przed pochopną decyzją. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w przyszłości, żeby znowu mnie ocalił...

Od Jamayi "Pokaż, na co cię stać" cz.2

Rano wstałam w pełni sił i siedział obok mnie Cyndy, więc powiedziałam:
- Dzień Dobry Cyndy. Dlaczego tutaj się znajduję i ile byłam nieprzytomna?
- Dzień Dobry Jamaya. Znajdujesz się tutaj, bo Kiiyuko kazała cię tu przynieść, a nieprzytomna byłaś... sam nie wiem. W każdym razie nie jesteś zła, a to zwiastuje dobrą pogodę!
Usiadłam, patrząc się na Cyndy'ego. Nagle wszedła Kiiyuko. 
- Tu nie jest do końca bezpieczna. Straciliśmy obszar nr.2. Obca wataha nas zaatakowała. Nie wiem jak mogłam do tego dopuścić! 
- Ależ to nic takiego. Przecież wasze wilk dadzą radę. Chyba...
Kiiyuko zebrała wilki. Miała rację o zabraniu ziem, bo gdy tylko chciałem zabrać znad skały rzeczy, od razu mnie zaatakowali. Wilki też były trochę pozbawione sierści, a niektóre nawet skóry (oczywiście w niektórych miejscach). Ja za to miałam czerwone oczy ze złości. Czemu się nie ocknęłam wcześniej? Miałam do siebie wielki żal. Poszłam na cmentarz i siedziałam, żeby trochę podkarmić moją złóść duszami (czasami zjadam złe dusze). Następnie do Lasu, a potem do watahy. Potem przypomniało mi się o Tajeniczych Podziemiach. ,,Miałam  tam być wczoraj!"- myślałam biegnąc ile sił w łapach. Zebrałam diamenty i pobiegłam do watahy. Jeden z wilków krzyczał: 
- ZNOWU NAPAD! ZEBRAĆ WILKI!
No więc przyszykowani do ataku napadliśmy na watahę, która atakowała. Odzyskaliśmy ziemię i żaden z nas nie ucierpiał. Szczęśliwie powróciliśmy do domu każdy z królikiem w pysku, które potem zjedliśmy.

Od Desari "Ucieczka cz. 6" (cd. Percy)

- Witaj, Skarbie. – usłyszałam za sobą sadystyczny głos. Nie zdołałam przebiec zaledwie kilku kilometrów od miejsca zostawienia Percy’ego. Byłam zbyt wycieńczona psychicznie, żeby w jakikolwiek sposób bronić się, lub chociaż zareagować. Siedziałam z opuszczonym łbem i podkulonym ogonem, nie miałam sił ani chęci do stawiania oporu. Nie mogłam nawet się odezwać, moje usta wydały jedynie złamane, piskliwe, nieokreślone dźwięki.
- Co się stało, Ukochana? – znów podjął temat, chociaż doskonale wiedział w jakiej jestem sytuacji. – Znów Cię ktoś zranił? – zakapturzony chłopak podszedł do mnie spokojnie i uklęknął obok.
- Zapomniałeś, że pierwszą osobą, która mnie zraniła, byłeś ty? – wyszeptałam tak cicho, że nawet pojedynczy świerszcz zdołałby mnie zagłuszyć.
- Ależ doskonale wiesz, że zrobiłem to dla dobra naszego dziecka. Wyrósł na wspaniałego księcia. Chciałabyś go zobaczyć? – uśmiechał się złowieszczo, powoli cedził słowa przez zaciśnięte szczęki. Milczałam, kurczowo zamykając ślepia, z których cienką stróżką wypływały łzy o barwie głębokiego złota.
- Wystarczy tylko, że zgodzisz się na powrót do Azarath. Wiesz, co niedługo nastąpi. Jeśli pójdziesz ze mną, oszczędzisz proste stworzenia z tego świata i spotkasz syna. – mruczał, sprowadzając mnie do ludzkiego wyglądu. Następnie zdjął mi nakrycie z głowy i podniósł mój podbródek na tyle, żebym mogła spojrzeć mu w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry, czułam jego chłodny oddech. Protestowanie w tym momencie było bezcelowe, byłam w stanie wyłącznie zacisnąć usta i spuścić wzrok.
- Desari… Kocham Cię. – wyznał, chociaż wiedziałam, że były to nieszczere słowa. Coraz bardziej zmniejszał odległość między nami, serce łomotało mi w piersi. Moim jedynym pragnieniem było wyrwanie się, ucieczka, ratunek…
- Zostaw mnie… - piszczałam cienko. – Oddaj mi syna i zniknij… Błagam. – uciszył mnie krótkim pocałunkiem. Po zetknięciu się z jego szorstkimi ustami zyskałam napływ siły, wstałam odpychając go lekko. Wtedy poczułam na sobie zdenerwowany wzrok Percy’ego. Niczym między Scyllą a Charybdą nie widziałam żadnej drogi ucieczki. Z drugiej strony wolałam zniknąć w Azarath, niż rozmawiać teraz z Jared’em.
- Ty nadal kochasz to ścierwo… - syknął Kovu rozpływając się w powietrzu. Osunęłam się niczym martwa na wilgotną ziemię. Wszystkie moje zmysły zaczęły szwankować. Zemdlałam…

<Percy?>

Od Cynayeda "Czy to już?" cz.1 (cd. Kiiyuko)

Biegłem ile sił w łapach by tylko być wolnym. Powoli czułem zew wolności lecz skręciłem gdzie nie trzeba i dotarłem nie do wolności i krajobrazów tylko do watahy. Niezwykle mi się spodobała Kiiyuko, która jest Alfą. Prawie zahipnotyzowała mnie swoim wdziękiem, urodą i charakterem. ,,Przecież nie mam głębokiego męskiego głosu" - pomyślałem po chwili. Strasznie mi było żal siebie. Żadna przecież nawet obok mnie nie przejdzie, bo co chwilę coś gwiżdżę pod nosem. Zdziwiło mnie, że Kiiyuko mnie przywitała miłym gestem mówiąc: 
- Czekałam na ciebie
Co to miało znaczyć? Przecież nawet nie mam normalnego głosu! Ale może chodziło o coś więcej jeśli nie o głos?
A jeśli tak to o co? Kiiyuko sama mi powie, jeżeli będzie chciała. Szybko i zręcznie upolowałem 4 jelenie dwoma susami i ugryzieniami. Stado najadło się do syta. Podziękowałem i poleciałem, aż nagle znalazłem się w Tajemniczych Podziemiach, gdzie znalazłem kwiatowe kryształy, które zebrałem Kiiyuko.
Pobiegłem do Kii i wręczając jej kwiat powiedziałem:
- Proszę, to dla ciebie.
Czekałem na jej reakcję.
- Jej... to... miłe.
- Ty też jesteś miła. I nie tylko miła lecz i piękna.
Po tych słowach trochę się zaczerwieniłem i ze wstydu trochę się uśmiechnąłem żeby nie wyjść na głupka. o tym wszystkim strasznie byłem na siebie zły że tak postąpiłem, bo miłość przecież zawsze musi zaczekać parę dni. Chociaż może w tym wypadku tak nie było? Chociaż nie wiem czy ona kocha mnie tak jak ja ją... dobra. W każdym razie położyłem się spać i śniła mi się Kiiyuko. Bardzo byłem szczęśliwy, bo myślałem że to prawdziwe życie. Gdy się obudziłem uśmiech z twarzy znikną mi po kilku sekundach. ,,Zawsze wyobraźnia płata mi figle!" - pomyślałem. Chociaż dla was może być to skomplikowane, dla mnie jest do zrozumienia wszystko.  
 
<Kiiyuko?>*

* - nie pisz przez cały czas sam. Warto dać komuś do dokończenia. ;_;

Od Tsume'a "Jak znalazłam watahę cz.3" (cd. Ripple)

Wystąpiłem krok do przodu.
- Ja mogę - powiedziałem poważnie, ale z uśmiechem na pysku patrząc na wesołą waderę.
Prowadziłem ją przez każdy las każdą polanę, a ona rozglądała się zafascynowana jak szczeniak. To dobrze, w sumie tak pozytywnych osób brakuje w tym świecie. W sumie też taki byłem, ale się zmieniłem... Sora pomaga mi wrócić do dawnej formy.
- No więc jak masz na imię?

<Ripple?>

Od Percy'ego "Ucieczka" cz. 5 (cd. Desari)

Ocieram ranę łapą. Patrzę w jej stronę. Moje zachowanie było okropne, zgadzam się, ale to wszystko przez te wspomnienia... Kiedyś było inaczej. Codzienne obowiązki nie pozwalały mi na zajmowanie się sprawami prywatnymi. Mimo to, byłem szczęśliwy. Matka i brat przy boku, to ja nimi się tak naprawdę zajmowałem. Teraz... mam dużo swobody, praktycznie 0 obowiązków... I... nie ma przy mnie rodziny. Gdybym tylko wiedział, co się z nimi dzieje... A może oni też przeżyli? Mało prawdopodobne, ale nadzieja umiera ostatnia...
Leżę w jaskini oświetlonej przez płomienie. Po raz kolejny wymiotuję. Chwilę potem wypłukuję okropny osad z ust pobierając nieco wody, po czym wypluwam ją. Czołgam się bliżej ognia, oglądam ranę. Zakażenie, jestem pewien. Rana na pysku zaczyna się goić. Wtem znów zwracam pokarm... To będzie długa noc.
O wschodzie gaszę tlące się ognisko. Jeszcze raz spoglądam na ranę, przy świetle słońca. Muszę jak najszybciej dotrzeć do watahy...
A co z Desari? Czy jej słowa były szczere, czy tylko napłynęły jej do ust pod wpływem emocji? Możliwe, że tego już się nie dowiem... W sumie, mam moc uleczania samego siebie, ale nie poznałem, jej jeszcze na tyle, że zadziała perfekcyjnie. Postanawiam jednak spróbować. Z zakażeniem na pewno nie dam sobie rady, ale może rana na policzku się zagoi?
Jestem już w drodze. Łapę owinąłem w duże liście... Prowizoryczny bandaż. Ślad po ranie na łbie jeszcze widać, lecz nie płynie z niej krew. Idę energicznym krokiem na północ. Szukam
Desari... Wątpię w to, abym ją znalazł, lecz warto próbować.

<Des?>

Od Desari "Ucieczka cz.4" (cd. Percy)

Nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jednak nie miałam pewności, co było dziwniejsze - moje rozklejenie się na jego widok, czy jego obojętność. W mojej duszy kłębiły się mieszane uczucia, od szczęścia po wściekłość. Biegłam za nim, nie do końca świadoma dlaczego. Często miałam pod łapami ciepłą krew sączącą się powoli z jego rany. Czułam, że nie da rady dobiec, ale duma nie pozwalała mu na odpoczynek. Już tylko kilka kilometrów dzieliło nas od watahy. Głód i znużenie nasilało się. Percy zwolnił, a ja gryząc się w wargi całkowicie zahamowałam. On truchtem przemieszczał się dalej, ale po kilku metrach też stanął, obracając łeb w moją stronę.
- Coś się stało? - zapytał oschle.
- Dasz radę dalej pójść? - starałam się przybrać wrogi ton, który i tak się załamał po niedoszłych łzach. Kiwnął tylko głową i ruszył. W końcu coś we mnie pękło. Wyprzedziłam go i wysuwając pazury uderzyłam go zostawiając czerwony ślad.
- Pomyśleć, że ja za tobą czekałam. Że każdego cholernego dnia o tobie myślałam. Że cię ku*** kocham! - wykrzyczałam najgłośniej jak mogłam i pobiegłam w przeciwnym kierunku, stając się wcześniej niewidzialna.

<Percy? Wybacz ten ochrzan.>