Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 8 lipca 2015

Od Syriusza "Praca" cz. 1

Wyszedłem z lasu i zamieniłem się w człowieka. Skierowałem się potem do miasta. Postanowiłem poszukać jakiejś pracy.
***
Szedłem ulicami już kilka godzin, a żadnej pracy, która by mi odpowiadała, nie znalazłem. Po chwili uderzyłem głową w słup. Zakląłem pod nosem. Chcąc, nie chcąc spojrzałem na słup i znalazłem to, czego szukałem. Pracę w sklepie z artykułami do robienia kawałów. Od razu tam pobiegłem. Sklep był na szczęście jeszcze otwarty. Wszedłem do środka. Ekspedientka spojrzała na mnie.
- Czego pan potrzebuje? Mamy bardzo wielki wybór.
- Szczerze mówiąc jestem zainteresowany pracą.
- Ma pan jakieś kwalifikacje, co do różnych akcesoriów?
- W szkole z bratem i kolegami płataliśmy innym figle. A potem pracowałem przez jakiś czas, jako komik. - Skłamałem, co do szkoły i pracy, jako komik.
- Dobrze, będzie pan zatrudniony na okres próbny, trwający miesiąc, potem szef zastanowi się, czy zatrudni pana na stałe. A i jeszcze jedno. Jak pan się nazywa?
- Syriusz, Syriusz Black.
<C.D.N.>

Uwagi: nie "zaknląłem", tylko "zakląłem". Pisz dłuższe op.!

Od Astrid "Nowa" cz. 2 (Cd. Lily/Dante)

Nadszedł kwiecień, zapach wiosny wisi w powietrzu. Drzewa pokrywają liście, rośnie nowa trawa i wyrastają kwiatki. Patrząc na te cuda, aż serce się raduje. Nic też dziwnego, że gdy tylko rano się obudziłam (były okolice 7 rano) pobiegłam nad Wodospad, by zażyć dłuższej niż wcześniej kąpieli. Kiedy tam dotarłam rzuciłam się do wody. Była chłodna, ale i tak o wiele cieplejsza niż zaledwie miesiąc temu. W wodzie siedziałam przez prawie godzinę (długo bawiłam się żywiołem wody). Kiedy tylko wyszłam i się wytrzepałam zauważyłam z dala sylwetkę, która z pewnością należała do wadery. Po jakimś czasie ukazała mi się nowa Alfa WMW - Suzanna.
- Dzień dobry. Jak tam poszły ostatnie polowania, Alicjo, tak? - spytała Suzi.
- Dzień dobry. Nie Alicjo, tylko Astrid. - wysiliłam się na uśmiech. Nie lubiłam jak ktoś mylił moje imię. Jakoś zawsze mi się to źle kojarzyło. Nie wiem tylko czemu. - W miarę dobrze. A jak tam bycie Alfą, droga Suzanno?
- Nie Suzanno, bardzo proszę. Mów do mnie jak chcesz byle nie obraźliwie i po imieniu. - jęknęła niezadowolona. - Też dobrze.
- Spoko. - mruknęłam.
- A więc Adixio, radziłabym ci iść zawołać resztę zespołu do polowań i wybrać się na nie. - Ishi znowu pomyliła moje imię.
- Mam na imię Astrid. - westchnęłam - Już idę. Cześć.
- Astrid, spróbuje zapamiętać. - usłyszałam tylko te słowa nowej Alfy.
Pobiegłam po resztę jak kazała mi Suzi.

* Po polowaniu i śniadaniu. Podczas polowania na obiad. *

- Astrid, ty biegnij na lewo, coś tam szeleści! - powiedział dość głośno Tsume
- Jasne, już biegnę. - powiedziałam i pobiegłam. Rzeczywiście coś tam było. Zrobiłam koło i zaskoczyłam owe stworzenie od tyłu. Spodziewałam się sarny lub jakiegoś zająca, a tutaj siedziała (to z pewnością była ona) i gapiła się na mnie biała wadera przetykana fioletem w okolicach szyi, pyska, grzbietu i końcówki ogona.
- Heej... - powiedziała wadera.
- Cześć, kim jesteś? - spytałam
- Ja? Lily. A ty?
- Ja jestem...
- Astrid! Znalazłaś coś? - zawołał do mnie Dante.
- Właśnie znalazłam. - przyznałam ze śmiechem - Chodź zobaczyć!
Po chwili basior wychylił się zza krzaków. Spojrzał zdziwiony na mnie, potem na Lily i znów na mnie.
- Kto to? - spytał ciekawy.
- To jest Lily. Właśnie miałam się jej przedstawić, ale ty zrobiłeś to za mnie. - uśmiechnęłam się spoglądając z ukosa na Dante.
- Aha... No to cześć Lily. Ja jestem Dante.
- Ja to jak pewnie już wiesz, Astrid. - wróciłam wzrokiem do wadery - Wiesz, że jesteś na terenach WMW?
- WMW? - spytała.
- Wa... - zaczęłam jednak znowu Dante mnie uprzedził.
- Watahy Magicznych Wilków.
- Dzięki Dante, ale też bym chciała coś do niej powiedzieć. - prychnęłam ze śmiechem zwracając się do niebieskiego basiora.
- Zresztą nie ważne. Jak się tu znalazłaś? Nie kojarzę cię z okolic. - spytałam
- Ja też jej nie widziałem. - znów wcisnął swoje trzy grosze basior. Spojrzałam na niego z udawanym groźnym spojrzeniem.
- Dante, proszę zamknij się i daj mówić Lily. - powiedziałam.

<Lily, opowiesz coś o sobie? Dante, zamkniesz się czy nie? xD> 

Uwagi: Suzanna aż tak nie myli imion i nie ma aż takiej sklerozy... zapomina ich po kilku godzinach lub dniach, nie sekundach. Można do niej mówić Suzanna, bo na to pozwala - gryzie jednak przy zwrocie "Suzi". Nie "szeleszczy", tylko "szeleści"

Od Yusuf'a "Wieczór legend" cz.2 (cd. Lithium Vane)

Chciałem jak najciszej otworzyć drzwi z racji, iż to jednak biblioteka i tu cisza powinna być rutyną. Potrzebowałem na lato kiedy zbliża się oto sezon burz przestudiować parę ksiąg, przy blasku świeczki lub ewentualnie księżyca. Nigdy nie przychodziłem w to miejsce, gdyż posiadałam swoje księgi, ale oczywiście, wszystkich nie mogę posiadać. Wiedza na temat ziół była niezbędna przy byciu (sexy) pielęgniarką, nie to tak tylko sobie żartuje. Nie jestem aż takim narcyzem. Nie mam pojęcia dlaczego skradałem się do półki z księgami, ale w połowie drogi ktoś podłożył mi sztylet pod gardło. Ja to mam szczęście. Westchnąłem, jakby do siebie i płynnym ruchem z gracją asasyna przerzuciłem sobie napastnika przez ramię. Nóż trochę zranił mnie w ramię, ale dla mnie taka ranka to tylko draśnięcie. Moim napastnikiem okazała się wadera, a w tej postaci raczej kobieta. Kojarzyłem ją, trochę ją trudno złapać. Taki nie uchwytny wiatr. Zabrałem jej sztylecik, którym mógłbym sobie... Nie ważne.
- No proszę jaki mam łup mimo, że przyszedłem tu po coś innego. Jaki był powód napaści na moją skromną osobę?
- Bezpieczeństwa nigdy nie za wiele - mruknęła poirytowana
- Faktycznie - potwierdziłem jej słowa podając jej dłoń, żeby ją podnieść. Z widoczną niechęcią mi ją podała i pogardliwie na mnie patrząc. Delikatnie, ale jednak dynamicznie postawiłem ją na nogi.
- Mogłeś się tak nie skradać, to było podejrzliwe.
- W bibliotece chyba powinno się tak zachowywać nieprawdaż? Potrzebuję ksiąg o ziołach na poparzenia i porażenia mózgowe, czyli sezonowo burzowe, są tu takie?
Skinęła lekko głową, zaraz utonęła w szafkach i półkach pełnych nieznanych mi lektur i po chwili wróciła z dwoma lekturami w dłoni i warstwą kurzu na kruczo-czarnych włosach.
- Mam wrażenie, że należysz do tej grupy osobników nudzących się przy zbiorowisku liter, wiekowości i kurzu.
- To masz złe wrażenie. Uwielbiam książki.
Mruknęła coś do siebie niewzruszona moją odpowiedzią. Wzruszyłem tylko ramionami. Ruszyła do wyjścia, lecz ją wyprzedziłem i jak na mężczyznę przystało otworzyłem damie drzwi.
- Masz ochotę na drobne ognisko?
- Hmm. Jeśli pozwolisz mi chociaż połowę lektury przeczytać, to bardzo chętnie.
Skinęła głową w porozumieniu, a ja ślepo za nią podążałem. Nie mam się czego bać, bo błagam... Nie jestem, aż taki słaby. Nawet z najgorszych warunków potrafię się wykaraskać. Takie już moje pieprzone szczęście.

<proszę c:> 

Uwagi: LITERÓWKI! "Przerzuciłem" pisz przez "rz". "Nieznanych" piszemy razem. "Po chwili" piszemy osobno. Na przyszłość - opanuj się trochę z tymi komentarzami z typu "sexy".

Od Yuki "Nowy wilk" cz. 3

 Przez dwie minuty patrzyłam jak Sasha płakała. Myślałam, co tu robić, gdy nieznajoma płacze, a ja leżę. Normalnie brak kultury. Aż nagle usłyszałam czyjeś kroki. Weszła do nory obca mi wadera zaczęła krzyczeć na Sashe i kazała jej się uspokoić. Skuliłam się, ponieważ się mocno bałam tej wadery. Nagle obca wadera zabrała ze sobą Sashę. Słyszałam łkanie, krzyki, jęki, coś podobnego to strzałów, śmianie się psychopaty, śmianie się tłumu i bardzo dziwne dźwięki. Nagle Nightmare odwrócił się  i zapytał:
- Pomożesz nam się wydostać z tej watahy?
- A jak mam wam pomóc? - zapytałam się czując strach w sobie
- No ja i Sasha nie jesteśm…-przerwał mu okropny krzyk z bólu - Możesz chodzić?
- Nie wiem, ale spróbuję. - odpowiedziałam i próbowałam wstać. Po paru próbach wstawania w końcu się udało. Bolała mnie trochę przednia prawa łapa, ale wytrzymałam. Spróbowałam zrobić krok, lecz upadłam.
- Nie jest AŻ tak źle - powiedział basior - No ale jak będziesz chodziła i biegała?
- Nie wiem, może trzeba trochę poczekać – odpowiedziałam - ale szczerze nie chce mi się.
 - A tak w ogóle jak się nazywasz? - zapytał się
- Yuko -  Odpowiedziałam. Nagle zauważyłam waderę z Sashą w pysku. Trzymała ją za kark. Sasza była cała posiniaczona i ranna. Miała rany cięte bardzo głębokie.
- Następnym razem nie przeszkadzaj, bo zostaniesz skamieniałym grimem i zginiesz z rozmiażdżoną czaszką - powiedziała do skulonej z bólu Sashy.

(C.D.N)

Uwagi: "Spadłam z pozycji stojącej"? Jak już, to upadłam. "W ogóle" piszemy osobno! Pisz dłuższe op.

Od Setha "Pierwsze dni w watasze" cz.1 (cd. Lithium Vane)

Była piękna pogoda, a słońce zmierzało ku zachodowi.
- Teraz zakręt w prawo, prosto dwadzieścia metrów i w prawo. - Powtarzałem w myślach, te wskazówki dał mi mój nauczyciel, który wychowywał mnie od młodości. Gdy nadszedł czas, żeby go opuścić, bo otrzymałem informację jak trafić do Watahy Magicznych Wilków. Dostałem też list do Alfy z tej watahy. Gdy już myślałem, że zgubiłem drogę moim oczom ukazały się wilki. Podszedłem do jednej z wader i powiedziałem:
- Witaj, chciałem rozmawiać z tutejszą Alfą.
- Jesteś nowy? Już cię zaprowadzam.
Wadera zaprowadziła mnie do Alfy. Alfą była młoda wadera.
- Co cię sprowadza, drogi wilku? - zapytała mnie. Podałem waderze kopertę, otworzyła ją i zaczęła czytać...
- To list do mojej mamy, mówiła mi o tym profesorze.
- Jestem Alfą od niedawna, profesor zapewne nie wie. - wytłumaczyła się. Alfa nagle zniknęła, po chwili przyprowadziła inną waderę.
- To właśnie moja mama - wyjaśniła
-Witaj, widziałam list od profesora, możesz tu dołączyć. - powiedziała mama wadery.
- Dziękuję - powiedziałem
- Lith, oprowadź go po watasze - powiedziała alfa
- Dobrze, Suzanno - wadera pokiwała głową. Poszedłem za wilczycą, która pokazała mi tereny watahy. Zobaczyłem też swoją jaskinię. Przy okazji do wiedziałem, że owa wadera ma na imię Lithium Vane, ale mogę na nią mówić Lith. Sam powiedziałem je, że na imię mi Seth. Gdy nastała noc wszedłem do swojej jaskini i położyłem się spać.
*Rano*
Wstałem i wyszedłem upolować coś na śniadanie. Miałem farta. Złapałem dorodnego jelenia. Było mi żal, że nie zjem całego, bo zwyczajnie nie dam rady. Nagle przede mną przebiegła znajoma wadera
- Lith, pomożesz?! - zawołałem
- W czym, Seth?
- W tym - wskazałem jelenia
- Nie ma sprawy - powiedziała i zabraliśmy się do jedzenia. Po skończonym posiłku Lith powiedziała...

<Lithium Vane?> 

Uwagi: Jest taki cudowny klawisz jak Enter. Polecam na przyszłość. Nie zapominaj o przecinkach! Niektóre zdania możesz podzielić na dwa. Nie ma takiego wyrazu jak "oczą", tylko "oczom". Nie "podeszłem" tylko "podszedłem". Nie "weszłem", tylko "wszedłem". Nie "wyszłem", tylko "wyszedłem". "Alfa" to zwrot grzecznościowy, więc pisz to z wielkiej litery. Unikaj powtórzeń wyrazów. "Na imię" pisze się osobno! "Mi" to nie jest zwrot grzecznościowy - pisz ten wyraz z małej litery.

Od Mizuki "Pierwsze spotkanie" cz. 6 (cd. Shayd)

Po tym jak basior mnie przytuliłam poczułam się dziwnie, nie nawykłam bowiem do takich sytuacji.
- Dobranoc Mizuki - dodał odchodząc
- Dobranoc - odpowiedziałam niepewnie
Po tym jak Shayd oddalił się od mojej jaskini położyłam się i myślałam o całym dzisiejszym dniu.
- Co ty wyprawiasz, Mizuki? - powiedziałam sama do siebie po czym usnęłam
Mimo że poszłam spać tak późno to obudziłam się około godziny siódmej rano. Wyszłam z jaskini, nade mną było piękne błękitne niebo, a ptaki głośno ćwierkały. Wszystko wybudziło się do życia, po dość mroźnej zimie. Wzięłam głęboki wdech i poczułam zapach pięknych kwiatów. Nigdy zbytnio nie lubiłam wiosny ale teraz... może to głupio zabrzmi ale miałam wrażenie jakby coś we mnie się zmieniło, sama nie wiedziałam w sumie co. Wybrałam się na spacer, po drodze usłyszałam pięknie szumiący wodospad, a w nim śmiech dwóch wilków. Nie interesowało mnie kto to jest więc poszłam dalej. Po niedługim spacerze doszłam do Plaży Wschodniej, do moich uszu dochodziły odgłosy fal uderzających o płyciznę. Weszłam do wody i zanurkowałam, płynęłam tuż przy samym dnie. Po krótkim pływaniu wyszłam na brzeg i otrzepałam się z wody. Później poszłam w góry i zaczęłam biegać, czułam coś dziwnego pierwszy raz biegłam tak szybko i bez większego zmęczenia. Było to bardzo dziwne, ale i przyjemne uczucie. Moje łapy nie chciały się zatrzymać. Biegłam cały czas na przód. Wiatr dość silnie wiał, a mój ogon i włosy zaczęły delikatnie unosić się w górę. Poczułam dziwne szczęście choć i tak nie dawałam po sobie tego poznać. W pewnym momencie spotkałam Shayda, lecz nie zatrzymałam się okrążyłam go tylko nie zwalniając.
- Mizuki? - spytał zdziwiony
- Tak, dalej choć a nie zadajesz dziwne pytania - dodałam i pobiegłam dalej
Po chwili Shayd mnie dogonił. Spojrzałam mu w oczy i co zobaczyłam? Zdziwienie oczywiście... Biegliśmy coraz dalej i szybciej, miałam wrażenie, że moje łapy się palą do biegu. Za nami unosiła się chmura kurzu, wywołana zbyt dużą prędkością z jaką biegliśmy. Po jakiejś godzinie biegu, zatrzymaliśmy się by odpocząć. Nie byłam zbyt zmęczona, ale zrobiło mi się gorąco, zatrzymaliśmy się koło jednego z piękniejszych górskich źródeł. Napiłam się wody i zjadłam odrobinę jagód, które rosły zaraz brzy źródle. Chwilę później wsadziłam pyszczek do źródła, ale tylko po to, by nie był brudny od jagód.
- Mizuki? - powiedział przerywając ciszę Shayd, mówiąc to spojrzał mi w oczy
- Tak? - odpowiedziałam po czym również spojrzałam mu w oczy

<Shayd? Poznaj drugą stronę Mizu xD> 

Uwagi: "niepewnie" piszemy razem. Zapominasz o przecinkach, niektóre zdania są za długie.