Leżałem tak samotnie przed jaskinią dopóki nie zjawiła się Desari.
- Cześć - powiedziała jak zwykle ponuro.
- Cześć - odburknąłem.
- I jak się czujesz? Lepiej ci? - zapytała zdejmując bandaż.
- Trochę lepiej.
Wadera dokładnie obejrzała ranę i zmieniła opatrunek.
- Gotowe - oznajmiła po kilku minutach. - Rana szybko się goi. Za dwa
tygodnie będziesz "zdrowy", jednak pamiętaj, że łapa nie wróci do pełnej
sprawności.
- Trudno. - zbytnio się tym nie przejąłem. I tak nikt mnie nie kocha. Nie mam dla kogo być "piękny".
Ona tylko spojrzała na mnie swoimi złotymi ślepiami.
- Wpadnę jutro. - wstała i odeszła, a ja zostałem znów sam.
<jakiś chętny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz